Praktycznie w każdy weekend chodzimy ze znajomymi na obiad/lunch/kolację do jakiejś lubelskiej knajpki. Pomyślałam, że fajnie byłoby pokazać Wam te miejsca. Polecić to co godne polecenia i w razie konieczności coś odradzić. Lublin może się pochwalić niezliczoną ilością fantastycznych miejsc, ze świetnym klimatem i jeszcze lepszą kuchnią. Do znudzenia powtarzam, że zakochałam się w tym mieście, czuje się tutaj jak w domu i nie wyobrażam sobie zmiany miejsca zamieszkania (no chyba, że w grę wchodziłby Nowy Jork) Przez ten cykl chciałabym pokazać Wam jak smakowity, piękny i klimatyczny jest Lublin.
Zacznijmy od Caffe Trybunalskiej, kawiarni, restauracji i piekarni w jednym. Możemy tam napić się pysznej kawy, zjeść obiad i kupić ciepłe pieczywo, wypiekane na miejscu. Knajpa mieści się za Bramą Krakowską przy ulicy Rynek 4. To miejsce jakiś czas temu przeszło totalną metamorfozę. Zmiana karty, wystroju, wnętrz i powierzchni. Wcześniej wystrój kompletnie mi się nie podobał i jeśli już tam przychodziłam to wolałam siedzieć na zewnątrz w ogródku. Obecnie jestem zakochana w nowych, surowych, nowoczesnych i minimalistycznych wnętrzach (mowa głównie o pierwszym piętrze). Czerwone cegły i biała farba na ścianach połączone z brązowymi stołami, białymi i czarnymi krzesłami oraz wiszącymi lampami (które swoim światłem ocieplają to miejsce) sprawiają, że czujemy się jakby ktoś nas przeniósł do knajpy w Londynie, czy Nowym Jorku. Uwielbiam taką stylistykę.
Przejdźmy do najważniejszego czyli do jedzenia
Na przystawkę wzięliśmy rosół z kluskami lanymi (5zł) i sałatkę z kozim serem, pieczonym i marynowanym w occie balsamicznym czerwonym burakiem, pestkami dyni i pomidorami wiśniowymi (22zł). Uwielbiam zupy, to dla mnie idealna przystawka. Kuchnia mojej mamy wysoko postawiła poprzeczkę i niestety rosołu w Trybunalskiej nie mogę polecić z jednego prostego powodu. Brakuje mu…smaku. Trzeba jednak przyznać, że jest fotogeniczny.Sałatka (polecona przez kelnerkę) skradła moje serce. Nie lubię czerwonych buraków, ale te marynowane w occie balsamicznym były pyszne, a razem z kozim serem, sałatami, pestkami dyni i pomidorami tworzyły idealną kompozycję smakową.Do picia zaproponowano nam lemoniady, wzięliśmy cytrynową i truskawkową. Obie były pyszne i orzeźwiające i gdybym miała wybrać, która bardziej mi smakowała, miałabym dylemat!Na danie główne Mateusz wziął klasycznego burgera (19zł), a ja jako makaronowa psychofanka, spaghetti z krewetkami, chorizo i pietruszkowym pesto(25zł). I tu podobnie jak wyżej, jedno danie było strzałem w dziesiątkę, a drugie rozczarowaniem. Makaron nie przypadł mi do gustu, sos był mdły, krewetki zupełnie niedoprawione i jedyne co ratowało smak dania to wyraziste i nieco paprykowe chorizo. Tydzień wcześniej jadłam w Trybunalskiej farfalle z kawałkami łososia i szpinakiem w kremowym sosie koperkowym(18zł) i przeżyłam foodgazm. Sos miał kremowy, ale wyrazisty smak, do tego idealnie kruchy łosoś i baby szpinak. Pycha!
Burger Classic był zdecydowanie najlepszym burgerem jaki jadłam w życiu. Wystarczyły trzy gryzy, żeby się o tym przekonać. Do tego pyszne, cienkie frytki(czyli takie jak lubię) i sałatka coleslaw. Brakowało mi jedynie sosu do frytek, np. czosnkowego aioli, albo paprykowego. Mateusz poprosił o dobrze wysmażoną wołowinę, była soczysta, krucha i fantastycznie doprawiona. Nie ma obiadu bez deseru dlatego na stole wylądowała przepyszna tarta truskawkowa(wybór męża-10,90zł) i mini serniczek(mój wybór). Tarta – „niebo w gębie”. Kruchy spód, warstwa truskawkowego dżemu, kremowy, lekki jak chmurka środek i galaretka z truskawkami. Sernik był ok, ale pozazdrościłam Mateuszowi wyboru, jego deser zdecydowanie wygrał.Pozostałe dania jakie w Trybunalskiej mogę polecić to na pewno tatar. Nie jest podawany w standardowy sposób tylko w słoiczku, gdzie wszystkie składniki są już wymieszane. Wg. mnie smakował idealnie, ale mężowi brakowało przypraw i musztardy. Godne polecenia są też krewetki tygrysie na maśle limonkowo-czosnkowym z ciabattą avocado i sosem czosnkowym (22zł). Z dań głównych polecam polędwiczki wieprzowe marynowane w jałowcu i duszone policzki wołowe.
Caffe Trybunalska znajduje się w czołówce moich ulubionych miejsc na kulinarnej mapie Lublina. Porcje dań są spore, ceny nie są wygórowane, kuchnia bazuje na regionalnych produktach, a kucharz podąża za aktualnymi trendami gastronomicznymi. Zdecydowanie warto tam się wybrać, a na odchodne polecam kupić pyszne pieczywo.
65 komentarzy
Super Eliza 🙂 jak będę w maju w Lublinie to z pewnością odwiedzę to miejsce 🙂 pozdrawiam!
Eliza,trudno nie oprzeć się wrażeniu,że Twój mąż ma chyba więcej szczęścia w wybieraniu dań,niż Ty ;D
Plus za fajną serię,mimo że mieszkam na drugim końcu Polski,to i tak miło było przeczytać ten wpis,uwielbiam gotować,więc w Twoich opisach i zdjęciach znalazłam dużo inspiracji.
Ja z moim mężem również postanowiliśmy przynajmniej raz w tygodniu (zamiast gotować w domu) odwiedzać jakąś knajpkę w naszym mieście,próbować co rusz czegoś nowego. Naprawdę polecam taki pomysł,bo nie kosztuje to wiele,a zawsze człowiek gdzieś się ruszy,posmakuje czegoś nowego,podpatrzy fajne rozwiązania odnośnie dekoracji stołu,podania dań,czy samych przepisów.
W Trybunalskiej było zawsze pyszne jedzenie :))
Na następny ogień bierz Starą Drukarnię lub Pub u Szewca! <3
Następny będzie św Michał 🙂 nowa knajpa na starówce 🙂
Pub u Szewca jest świetny, ale ja zawsze wybieram coś „dziwnego” i muszę zazdrościć znajomym ;P
W Trybunalskiej byłam bardzo dawno temu, więc będę musiała do niej wrócić 😉
A Lublin jest wspaniałym miastem, z niesamowitym studenckim klimatem.
U Szewca uwielbiam lemoniady po 8zł- naaaajlepsze na upał! Wolę jednak chodzić tam w lecie kiedy jest ciepło- wystrój wnętrza kompletnie mi nie odpowiada, zapach tych butów jest straszny…
Św. Michał? 🙂 Nie znam. Jeszcze nie znam. Dzięki za cynk!
U Szewca jest strasznie słabe jedzenie, wszędzie kurz, do tej pory nie rozumiem fenomenu tego miejsca
Św. Michał jest w miejscu po Starej Drukarni właśnie, od siebie polecam Stół i Wół!
Stół i Wół, super chociaż nie wszystkie dania (żeberka z sosem bbq nie smakowały mi). Wpadnę tam jeszcze raz ze znajomymi i napiszę o tym miejscu
Starej Drukarni niestety już nie ma, a powstały w jej miejscu św Michał to dla mnie spore rozczarowanie. Jedzenie w dobrej cenie z naprawdę ogromnymi porcajami, ale totalnie niezorganizowana obsługa. Najpierw bardzo dlugo czekaliśmy na zupy (rosół okropny), natomiast drugie danie dostaliśmy minutę po zupach, zanim zaczeliśmy jeść było kompletnie zimne. Koleżanka po 40 minutach oczekiwania na dorsza usłyszała, że kelnerka zapomniała go zamówić i niestety obeszła się smakiem. Na deser już się nie skusiliśmy.
Dokładnie, „U szewca” jest strasznie przereklamowany. Okej, te 10 lat temu robił wrażenie i chodziło się tam na pierwsze, licealne randki, ale teraz.. bardzo przeciętne jedzenie, wygórowane ceny i nieogarnięta obsługa. Na kolację z mężem polecam „16 stołów” albo „Kardamon”, na pizzę tylko do Włocha na Oczki, na wódkę „Bar Polski” albo bistro „Ćma”. A na letnie piwko najlepsze będzie kino plenerowe w browarze Perły na Bernadryńskiej:)
Bardzo się cieszę że poruszyłam temat ciekawych miejsc w Lublinie. Ja kocham to miasto, uważam że jest mocno niedocenione, a ma na prawdę wiele magicznych miejsc. W Trybunalskiej po przemianie jeszcze nie byłam, ale nadrobię!
Super seria, jestem z Lublina i nie mogę doczekać się nowych wpisów!
„makaronowa psychofanka” he he, to coś jak ja!
ale mi narobiłaś ochoty na tego burgera z frytkami! 😀 ale pomidor na kolację też był okej heh 😉
W końcu! Brakowało mi takiego cyklu Kochana u Ciebie na blogu. Sałatka wygląda smakowicie a tarta aż woła ” ZJEDZ MNIE! ” ;-)) Z chęcią tam zaglądnę 🙂
Ja jestem zachwycona knajpą „Stół i Wół” i tamtejszym jedzeniem, które jest opalane węglem. W ogóle wystrój lokalu jest genialny.
Świetny post ! Chętnie zobaczyłabym post o jakiś ciekawych, mniej znanych restauracjach w Lublinie nie mieszczących się na starówce np. Restauracja Pesto, Auriga.. Co Ty na to Elizka ?? 🙂
Aurigia to cucina and caffeteria, a nie taka typowa restauracja. Karta dań jest bardzo skromna, ale codziennie są dania obiadowe spoza karty. Polecić mogę deskę włoskich wędlin i serów – świeże i smaczne oraz bardzo dobre makarony w cenach ok 15 zł. Wystrój jest ok jak na charakter tego miejsca. Bardziej nadaje się na lunch niż nastrojową kolację. Ale słyszałam, że już niedługo lokal przejdzie metamorfozę:)
Ale apetycznie i pięknie, sama zjadłabym takiego burgera, no może połowę ;), a ceny naprawdę atrakcyjne :).
Ależ zatęskniłam za Lublinem, w którym studiowałam, a nie mieszkam już od roku…
Przy najbliższych odwiedzinach na pewno odwiedzę to miejsce. 🙂
Poza tym, dobry pomysł na tematykę notek.
Świetnie, właśnie tego było mi potrzeba!! 🙂
Super! Brakowało mi takiego przewodnika po Lublinie 🙂 Odwiedziłam już polecaną przez Ciebie Cafe Velo i byłam naprawdę zadowolona 😀 Trybunalską jakoś do tej pory omijałam, ale teraz na pewno tam zajrzę 😉 Czekam na kolejne wpisy o kulinarnej mapie Lublina 😀
Trochę się uśmiałam czytając ten post wyobrażałam sobie jak zjadasz biednemu mężowi wszystko z talerza 🙂
Tak właśnie było, a do tego 15 min robienia zdjeć haha
Elizo, czy to jest reklama?
Oczywiście, ze nie 🙂
Żadna z recenzji w tym cyklu nie będzie sponsorowana
Btw każda reklama na blogu jest podpisana, jeśli we wpisie nie ma takiej inf wpis nie jest spons 🙂
Nigdy nie byłam w Lublinie, ostatnio otworzyliśmy tam kolejny nasz butik i zainteresowałam się tym miastem, tam musi być naprawdę pięknie!
Bardzo się cieszę, ze powstal taki wpis. Aktualnie mieszkam w Lublinie i takie teksty sa na wagę złota 😉 uwielbiam wspomniane już przez Ciebie Cafe Velo, a ze swojej strony polecam jeszcze Spinacz Cafe, żydowska Mandragorę i Gramofon
Super burgery sa na miasteczku akademickim,na Langiewicza w Ugryz Przegryz 🙂
oj tak 🙂 pycha
Jeżeli chodzi o burgery to musisz spróbować tych w Ugryź Przegryź, najlepsze:)
pierwsze słyszę o tym miejscu!
Wiele osób narzeka na Lublin, czego kompletnie nie rozumiem. Jak ma się umiejętność organizowania czasu, wiele pomysłów oraz chęć na poznawanie nowych miejsc, to w każdym będzie cudownie, a już szczególnie w Lublinie! Świetne miasto, bardzo dobrze mi się tu mieszka i je uwielbiam 🙂
Bardzo fajna seria wpisów Eliza, czekam na następny 😉
Wygląda kusząco. Niestety do Lublina mam kawałek…
Moglabys mi powiedziec czy to oryginal http://img10.allegroimg.pl/photos/oryginal/41/03/98/13/4103981317 ? Będę wdzieczna.
Nie potrafię tego ocenić patrząc na zdjęcie 🙁
Rączka prawa jest niżej wszyta niż lewa . Ponadto wzór na dole też ucieka . W oryginalnej torebce nie powinno to mieć miejsca …
Poproś o zdjęcie kodu spod wewnętrznej strony rączki. Nie jest to sposób 100%, ale zawsze. Chyba że masz możliwość sprawdzenia na żywo (jeśli nigdy nie widziałaś tej torebki, to najpierw wybierz się do butiku LV i „wymacaj”) 😉
I jeszcze krzywe przyszycie raczek ,na 100% PODROBA! Pelno takich Na Canal Street w NY
Nie kupuj Na 100% PODROBA
W sierpniu moja przyjaciółka będzie mieć wesele w Trybunalskiej, na którym będę świadkową 😉 Także fantastycznie zbiegły się wpisy z inspiracjami ślubnymi (które jej co chwilę podrzucałam), z – wielki szok – poleceniem tej samej knajpy ;))) Klimat w Trybunalskiej jest cudowny, też bym bardzo chętnie wszystkim polecała to miejsce <3
Super! To miejsce jest idealne do zorganizowania wesela 🙂
Mała poprawka:
– po skrócie wg nie daję się kropki 😉
A artykuł ciekawy, czekam na więcej!
Super wpis, następnym razem to tam wybiorę się z moim chłopakiem 🙂 Uwielbiam makaron i krewetki, więc żałuję, że to połączenie nie było zbyt smaczne, ale na pewno skusze się na krewetki na maśle limonkowko-czosnkowym, bo na same słowa już leci mi ślinka 😀
Polecam z całego serca Insomnie na Marii Curie. Rewelacyjny wystrój, świetna muzyka, wspaniała obsługa i najważniejsze przepyszne jedzenie. Uwielbiam <3
Jako dziecko odwiedzilam Lublin kilka razy bo mam tam rodzine. Ostatni raz bylam w Lublinie chyba z 15 lat temu !!! Zawsze mial dla mnie swoja atmosfere, nawet jak byl stary i zniszczony…Musi teraz wygladac pieknie i moze kiedys znow sie wybiore…
Super pomysl na posty:) Nigdy nie bylam w Lublinie.. ale moze kiedys:) Zawsze warto wiedziec gdzie jest dobre jedzenie:)
to miejsce jest teraz takie piękne i robi wrażenie, bo jego remontem i odnowieniem kierował mój przyszły teść 😉
Powinien być z siebie dumny! 🙂
A ja Lublina prost nie znoszę. Pochodzę z Chełma i póki jeszcze mieszkałam z rodzicami zawsze mówiłam „oby na studia nie do Lublina”. Bałam się, że gdybym tam studiowała to nigdy nie wyrwałabym się z lubelszczyzny. Lublin wydawał mi się taką samą wiochą jak Chełm tylko większą. Jakoś zawsze miałam pecha do ludzi tam spotykanych i wyrobiłam sobie takie kiepskie zdanie o tym mieście. Wiem, że Lublin się zmienił na plus, ale mnie i tak wywiało do Krakowa 🙂 I to jest dla mnie najfajniejsze miasto w Polsce
A ja polecam włoską knajpę La Traviata przy ulicy Szopena w Lublinie. Fantastyczna atmosfera i pyszne jedzenie. Po prostu NAJLEPSZE miejsce w tym mieście! Serio!
Eliza, mam niedyskretne pytanie (mam nadzieję, że się nie obrazisz, pytam, bo zwyczajnie chciałam wiedzieć) – czy mogłabyś powiedzieć w jakim przedziale wiekowym są Twoi znajomi i mąż oraz gdzie pracują (nie chodzi o wskazanie konkretnych miejsc tylko rodzaj stanowisk np. „menadżer w prywatnej lubelskiej firmie” lub „urzędnik niższego stopnia z dwuletnim stażem”)? Pytam, ponieważ także mieszkam w Lublinie i chciałabym wiedzieć w jakim wieku i na jakiego typu stanowiskach pracują osoby, które stać, by w każdy weekend wydac co najmniej 120zł na knajpkę (to prawie 500zł w miesiącu). Nie jest moim celem trolowanie, czy nic negatywnego – po prostu chciałabym się zorientować, w jakim wieku i gdzie pracują w Lublinie osoby, które stać na „godnejsze” życie (ja mimo tego, ze jestem po studiach i pracuję niestety jeszzce nie mogę sobie pozwolić na takie weekendowe wydatki na knajpki). Pozdrawiam, Majka
Ja mogę Ci napisać, jak to wygląda w innym dużym mieście, mój mąż (30l) jest inżynierem z uprawnieniami budowlanymi i pracuje jako kierownik budowy, ja(28l) jestem redaktorką w lokalnej prasie. Nie stać mnie może na tyle markowych torebek, ile ma Eliza i wybieram raczej coś z pakamera.pl od polskich projektantów:)))), ale cotygodniowe wyjście na obiad jest jak najbardziej w naszym zasięgu
Kolejne pytania z serii: jak to możliwe, że cię na to stać a nas nie. Dziewczyna zarabia na Was. Na tym, że prowadzi bloga, na którego wchodzicie i robicie ruch na stronie. To przynęta dla reklamodawców. Tak, to Wy jej fundujecie buty, torebki i obiady… Swoją drogą nie trzeba być milionerem żeby móc wyjść raz w tygodniu na obiad lub kolację albo drinka.
Jak tylko znowu będę w Lublinie na pewno tam zajrzę. Prowadzę bloga o o podobnej tematyce co ten Twój wpis- o lokalach wartych lub nie odwiedzenia w Krakowie. Jednakże u mnie to tylko hobby i daleko mi do Twojego profesjonalizmu 🙂
Super wpis! tez jestem z lublina i przekonalas mnie, zeby koniecznie tam zajrzec 🙂
Wszystko wygląda bardzo smacznie ale ja z innej beczki. Jako doświadczona już dziewczyna pracująca w kawiarni na co dzień serwuję gościom ciasta i inne słodkości i z przykrością stwierdzam, że niestety wszystko się powtarza. Nie widziałam już od dawna kawiarni czy restauracji, która nie podawałaby tych samych ciast na dodatek identycznie podawanych. W gastronomi zaczyna wiać nudą.
Nie byłam tam jeszcze a mało jest na mapie Lublina restauracji, w których nie miałam okazji nic skosztować. Cóż, może i metamorfozę przeszła Trybunalska, ale na Boga, czy aby się zmienić należy skopiować „to co się dobrze sprzedaje” z wystroju i jedzenia od konkurencji z sąsiedniego miasta? Słabo…
Jeśli lubisz makarony koniecznie wybierzcie się do Aventino, również na starym mieście 🙂
Eliza, a byłaś w Vanili na starym mieście? NAJLEPSZA <3
Ten serniczek wygląda cudnie 😀
Wiecie czy w Trybunalskiej jest wi-fi? 🙂
Comments are closed.