Jadę właśnie na lotnisko, wcinam orzechowo-kakaowe smoothie, pod nogami mam siatkę z prowiantem na kolejne godziny (a nawet dni!) i tak się zastanawiam: dlaczego kiedyś każdy mój wyjazd był równoznaczny z zakończeniem zdrowej diety?
Kiedyś było inaczej. Posiłki spożywane w pośpiechu, jedzenie czegokolwiek, zapominanie o zdrowych nawykach (które tak długo się wypracowywało) i naiwne myślenie, że gdy się wróci do domu, to do zdrowej diety też. Taaa… jasne.
Chcę Wam dziś napisać, jak sobie radzę podczas wyjazdów. Jak udaje mi się trzymać zdrową dietę i zdrowy tryb życia. Głupotą byłoby podróżowanie po Balearach, Azji czy Nowym Jorku i niespróbowanie lokalnych przysmaków, ale opieranie diety tylko na nich może być tragiczne (dla naszej sylwetki i samopoczucia) w skutkach.
Batony proteinowe
To jest podstawa mojej diety podczas wyjazdów. Taki baton może zastąpić posiłek i zapewnić nam poczucie sytości na kolejne trzy godziny. Testowałam wiele batonów dostępnych na rynku, porównywałam składy i znalazłam dwie perełki. Pierwsza to batony od Ani Lewandowskiej. Są dostępne w trzech smakach: matcha + dynia, goji + żurawina, kakao + maca. Najlepszy jest moim zdaniem ten ostatni, najgorszy ten pierwszy, ale wiadomo, każdy ma inny gust. Batony składają się głównie z bakalii. Nie są słodzone, a za ich słodki smak odpowiadają daktyle. Kaloryczność jednego batona (60 g) to 276 kcal. Batonik może i wygląda niepozornie, ale jest niesamowicie sycący.
Druga perełka to batony marki Dobra Kaloria. Są dwa razy mniejsze niż batony Lewandowskiej i – co za tym idzie – mają połowę mniej kalorii. W składzie też nie znajdziemy cukru i zbędnych dodatków. Samo zdrowie, czyli bakalie. Mój ulubiony smak to kokos + orzech i orzech + kakao.
Mix bakalii
W mojej torebce zawsze znajdziecie woreczek z mixem bakalii. Różne rodzaje orzechów, suszone owoce i chipsy bananowe. Jeśli chipsy, to takie, które są smażone w oleju kokosowym. To dosyć kaloryczna sprawa, ale ratuje mnie w kryzysowych sytuacjach. Garść takiej mieszanki zapewnia mi poczucie sytości i sprawia, że nie rzucam się na niezdrowe żarcie.
Smoothie w zakręcanym słoiczku
Moda na koktajle w słoiku zrobiła nam wszystkim dobrze. Na rynku jest ogromny wybór słoików – są kolorowe, zakręcane i z rączką. Teraz zabranie koktajlu w podróż jest po prostu wygodne. Ja mam dosyć spory słoik, w którym z powodzeniem mogę zmieścić dwie porcje koktajlu, dzięki czemu mam dwa posiłki w jednym słoiku. Co w takim koktajlu powinno się znaleźć, by stanowił on wartościowy posiłek? Owoce, warzywa, węglowodany (płatki, kasze, otręby), zdrowe tłuszcze (awokado, nasiona, orzechy), białko i jakiś płyn. To może być woda kokosowa, woda brzozowa, mleczko owsiane, migdałowe czy kokosowe.
Suche przekąski
Gofry jaglano-owsiane, razowe muffinki czy odchudzone brownie to sprawdzone, pyszne i wartościowe przekąski. Nienawidzę, gdy towarzysze podróży jedzą śmierdziuchowe jedzenie. Wiecie, mam na myśli kanapki z krakowską, pasztety, kebaby itd. Dlatego ja zawsze mam neutralne zapachowo przekąski. Przepis na gofry możecie znaleźć tutaj, na muffinki tutaj, a na brownie tutaj. Łatwo je spakować (wystarczy owinąć folią) i równie łatwo zjeść 😀
Zasady
W podróży zawsze najważniejsze jest dla mnie śniadanie. Na co dzień wcinam placki jaglano-bananowe, ale w podróży przecież nie mam możliwości ich usmażenia. Ratuję się wtedy musli z mlekiem roślinnym. Nierzadko takie musli zabieram ze sobą z domu. Unikam tych słodzonych i z dodatkiem konserwantów, a za granicą na sklepowych półkach są głównie takie.
Pilnuję też regularności posiłków – jem co 3 godziny i piję ogromne ilości wody. Kolacja lekka, wciągnięta 2–3 godziny przed snem.
Dbanie o zdrową dietę na obczyźnie nierzadko wiąże się z wożeniem swojego jedzenia, choć są takie miejsca, w których możemy się bez tego obejść. Zawsze jednak warto mieć w torebce/plecaku przekąskę awaryjną. Bo wiecie jak to jest: czasem wystarczy gryz snickersa, żeby zaraz po nim taśmowo weszła pizza, żelki, chipsy i tabliczka czekolady 🙂
25 komentarzy
Skąd ja to znam 😉 Dosyć często latam do Hiszpanii i zawsze na lotnisku staję się głodna, po czym poprawiam hiszpańskimi tapasami w samolocie. Muszę zmienić nawyki i myślenie, ale jakoś mi nie idzie. Jak ja kocham jeść…
Oh Hiszpańska kuchnia to już w ogóle sprzyja częstym cheatmealom, a potem cheatweekom 😀
Eliza a słyszałaś kiedyś o batonach „Legal Cakes” ? Mają nie tylko batony ale też naleśniki, gofry, pancakes wegańskie, bez cukru, glutenu i laktozy.
Pierwsze słyszę, a to co piszesz brzmi super!
gdzie mozna kupic te batony proteinowe, o ktorych piszesz? 🙂
Liczysz kalorie? Tak z ciekawości?:)
Nie liczę, ale rozsądnie wybieram posiłki. Nie muszę liczyć żeby wiedzieć, że jakieś danie nie jest dla mnie dobre 😛
Dzięki za ciekawe propozycje! 🙂
Super post! Na pewno skorzystam z tych sugestii ?
O tak, najgorzej to złamać się i wmawiać sobie, że to tylko ten jeden raz i potem znowu zdrowa dieta. Przerabiałam to milion razy. I o ile noszenie ze sobą jedzenia jest dla mnie czasem uciążliwe i z tego rezygnuję, to dokonuję zdrowych wyborów. Kiedyś w drodze zamówilabym frytki i burgera, dziś wybrałabym sałatkę lub smoothie. I czuję się z tym super 🙂
Eliza, daj proszę znać, gdzie kupiłaś kratkę do kuchni i czym przymocowałaś ją do ściany. Też mi się taka marzy, ale nie chciałabym wiercić dziur w ścianie. Znalazłam haczyki tesa, które wytrzymują obciążenie do 6kg, ale nie wiem, czy będą trzymały się na hydrofobowej farbie.
Cudownie się na Ciebie patrzy i ta energia w postach ! WOW !!! Można stwierdzić, że zmianę przeszłaś nie tylko Ty, ale również blok. Czytając bloga można czerpiac pozytywną energię 🙂 SUPER !!! Trzymam kciuki na więcej !
P.S Polecam batony Chlorella dostępne w drogeriach Rossman, oczywiście jeżeli jeszcze nie próbowałaś 🙂
Dla mnie najlepszy orzech & kamu kamu 🙂
Ostatnie zdanie wymiata Elizka, aż się uśmiechnęłam?. Skąd ja to znam?
Niestety na wyjeździe jest mi zwykle ciężko trzymać się zdrowego odżywiania, zwłaszcza jak jadę do rodziców czy teściów. Wszyscy starają się ugotować i upiec same pyszności więc trudno mi się oprzeć. Ostatnio jednak jestem bardziej asertywna, a jak mam ochotę coś spróbować to po prostu staram się jeść mniejsze porcje. Tobie jest pewnie trudniej bo dużo podróżujesz. Na szczęście w dużych miastach można znaleźć świetne knajpki ze smacznym i zdrowym jedzeniem, Londyn ma takich miejsc naprawdę dużo. Też ostatnio znalazłam z Anglii zdrowe batony, które składają się tylko z suszonych owoców i orzechów. Bez zbędnych dodatków cukru i konserwantów. Świetna opcja jak się biega po mieście.
A ja tam lubię kanapki z krakowska.
Eliza, jest cos nie tak z komentarzami, w ogole sie nie wyświetlają. Dopiero gdy sie jakiś doda, pojawiają sie tez inne. Tak jest przy kilku ostatnich postach
Dzieki zs info. Zgłaszam to programiście 🙂
najgorzej jak ktoś w podróży ma kanapkę z jajkiem i majonezem 😀
co do Twoich nawyków, też zawsze mam bakalie w torebce! to jest świetna sprawa! Gdy jadę na zakupy np. prosto z pracy to zawsze wciągam garść i bez obawy wchodzę do supermarketu 😀 może to dziwaczne, ale nie mam ochoty wykupić wszystkich ciastek i czekolad z półek. Ba! Nawet tam nie zaglądam 🙂
Mnie śmierdzą wszelkie wędliny i produkty mięsne (nie jadam mięsa, więc zapach padlinki wyjątkowo mnie drażni), no ale nie oczekuję, że ktoś będzie dopasowywał swoje drugie śniadanie do mojego zmysłu powonienia 😉
Po kolejnym przeczytanam artykule obiecuje sobie,ze to.ostatni.Jestes strasznie uporządkowana,systematyczna,pilna,uporzadkowana,wpadam w kompleksy.Mi nigdy nie starcza pomyslow/chceci/pamieci do realizacjii..I jak żyć??Pozdrawiam,i pewnie będę czytac dalej,bo mozemnie zmobilizuja..
Slyszalas o batonach Zmiany Zmiany? Maja kilka slodkich opcji, a teraz wypuscili tez warzywne. Jeszcze nie probowalam, ale na pewno kupie sobie na podroz, zeby nie zapychac sie tylko slodkim.
Batony Zmiany Zmiany są pyszne, również z samych bakali. Są pyyyszne:)
Na ogół przy wyjazdach udaje mi się utrzymać zdrową dietę, jednak jak przyjeżdżam do rodziny na Podlasiu staje się to niemożliwe. Każdy jedzeniem częstuje i je Tobie wpycha, ale cóż takie uroki, na szczęście nie zdarza się to za często.
Ale przecież to jest najpiękniejsze w podróży, że nie myślisz o diecie, tylko próbujesz miejscowych potraw i po prostu cieszysz podniebienie, relaksujesz się. Wiadomo, każdy sam o tym decyduje :), wazna tez jest silna wola, by po powrocie „ogarnąć się” 😀
Za czasów dzieciństwa podróżowałam z rodzicami dość często. Pamiętam jak dziś jak raz zjadłam kanapkę z sałatą, majonezem i piersią z kurczaka (przypominało to hamburgera z popularnej restauracji fast food więc uwielbiałam ten smak). Po paru kilometrach wymiotowałam jak bóbr. Od tamtej pory zawsze mieliśmy suchy prowiant – wafle ryżowe, batoniki bez cukru, orzeszki itp. Do picia zazwyczaj mieliśmy wodę lub soki ze świeżych owoców.
Comments are closed.