Dolce vita, czyli rozsmakuj się w kuchni włoskiej

przez Eliza Wydrych

Włoska kuchnia to raj dla podniebienia. Lista pyszności do spróbowania była dłuuuga, ale cztery dni to zdecydowanie za mało, by zaliczyć wszystko. Nic straconego – będzie pretekst, by do Rzymu wrócić. A wierzcie mi, że podczas wybierania fotek do tego wpisu miałam ochotę zabukować bilet i wrócić tam choćby zaraz!

Dziś pokażę Wam, jakie pyszności warto zjeść w Rzymie, polecę trattorie i zabiorę Was na targ na Campo de’ Fiori.

Gustana Roma

To restauracja, która znajduje się przy Via del Colosseo (jeśli idziecie z Koloseum w kierunku Forum Romanum, to restauracja znajduje się w połowie drogi). To tam skierowałyśmy swoje pierwsze kroki zaraz po zaczekinowaniu się w hotelu. Zamówiłyśmy bruschettę i pizzę. Jak oni to robią, że te niby proste dania smakują tak genialnie?

DSC_8331

DSC_8340

DSC_8352

Ristorante Mercato

Urocza restauracja, którą znajdziecie na Campo de’ Fiori. Serwują tam domowe makarony, pizze i włoskie desery. My zdecydowałyśmy się na pastę. Ja wzięłam klasyczną z sosem pomidorowym, bazylią i parmezanem, a Paula coś na wzór carbonary. Były pysznie! Obsługa supermiła!

DSC_8722

DSC_8739

DSC_8807

Miłość od pierwszego wejrzenia <3

DSC_8737

DSC_8741

DSC_8758

Ristorante Tucci

To restauracja, która mieści się na Piazza Navona. To tam jadłam najlepszą pizzę na świecie! Cienkie ciasto z chrupiącymi brzegami, przepyszny sos pomidorowy, szynka parmeńska i mozzarella. To była uczta dla podniebienia! Ach, i uwaga na kelnerów… Uwielbiają się przytulać. Czasem nawet wbrew woli klientek 😀

DSC_8891

DSC_8908

Trattoria Luzzi

To restauracja, którą nam polecaliście. Znajduje się za Koloseum i ceny są w niej zdecydowanie niższe niż w centrum. Dla porównania w centrum miasta za bruschettę zapłacimy 6 euro, a tam 1 euro. Atmosfera jest cudowna. Wszyscy są superpozytywni (właściciel przechadza się pomiędzy stolikami i śpiewa), dania wydawane są szybko (mimo wiecznych tłumów), a jedzenie jest wyborne! Jadłam tam lasagne, a Paula wzięła pizzę. Nie mogłam odmówić sobie tiramisu. Marzyłam o takim z ogromną ilością mascarpone i biszkoptami dobrze nasączonymi amaretto. Nie zawiodłam się, było idealne!

Zrzut ekranu 2016-06-25 o 23.17.34

Najlepsze gelato w Rzymie

Najlepsze lody dostaniecie w lodziarni przy Fontannie di Trevi, ale Włosi słyną z pysznych lodów, więc jestem pewna, że takich miejsc są setki, a nawet tysiące. Koniecznie spróbujcie sorbetu cytrynowego, Włosi go uwielbiają!

Zrzut ekranu 2016-06-25 o 23.17.53

Zrzut ekranu 2016-06-25 o 23.17.47

Targ na Campo de’ Fiori

Nie mogłyśmy nie odwiedzić targu na Campo de’ Fiori. Kupicie tam świeże owoce i warzywa, soki, smoothie, makarony, przyprawy, sery, mięsa i ryby. To miejsce tętni życiem, a sprzedawcy przekrzykują się nawzajem, zachwalając swój asortyment. Warto kupić tam pamiątki dla bliskich, np. makarony czy mieszanki różnych przypraw.

sery

targ

DSC_8693

DSC_8696

DSC_8679

DSC_8678

DSC_8676

kasztany

Zrzut ekranu 2016-06-25 o 23.17.21

Zastanawiam się, jak to się dzieje, że Włosi i Włoszki mają takie sylwetki. Przez te cztery dni nie widziałam ani jednego otyłego Włocha. A przecież włoska kuchnia to pasty, pizze ociekające serem i oliwą czy słodkie desery. Ktoś mi powie, jak oni to robią?

ZOBACZ TAKŻE

25 komentarzy

Mada 26 czerwca, 2016 - 10:01 pm

Taki wpis o tej porze?? 🙂 Wszystko wygląda pysznie. Super post!

Lakingolina 26 czerwca, 2016 - 10:17 pm

robią to tak, że jedzą bardzo regularnie, z dużym, ale wczesnym pranzo o godzinie 13. Nie jedzą deserów tak jak my, w restauracjach, tylko zamawiają owoce (najpopularniejszy deser to macademia). Jedza zdrowe, nieprzetworzone produkty, Pizze lub pasty nie mają tysiąca składników. Poza tym podstawa tradycyjnej kuchni wloskiej są warzywa i mięso a nie pasta i pizza.

Baba za klawiaturą 26 czerwca, 2016 - 10:21 pm

Ah jak apetycznie to wszystko wygląda! Ja myślę, że u nich to kwestia przyzwyczajenia do takiej kuchni od najmłodszych lat 😛 Organizm wie, że musi wszystko spalać na pełnej 😀

Ania 26 czerwca, 2016 - 10:51 pm

Ja ci moge powiedziec bo mieszkalam z Włoszkami przez kilka miesięcy. Makarony jadłam cześciej od nich (ale ja jadam makarony wyjątkowo często). Pizzę przygotowują „od święta”. Jedynie gdy spotykają sie ze znajomymi w weekendy jedzą treściwsze kolacje. Podczas normalnego standardowego dnia kolacja składa sie głownie z … salaty. Liczy sie spędzenie czasu razem i celebrowanie posiłku a nie najadanie sie – tak mi wytłumaczyła moja współlokatorka. Dodatkowo Włoszki ćwiczą i ogólnie bardzo dbają o ciało. Obowiązkowo opalają sie na początku sezonu zeby nie świecić białym ciałem (czego akurat nie popieram). Byli zdziwieni gdy przygotowywaliśmy kilka dań na swieta- opowiadali pozniej rodzinie ze u nas w trakcie świat głównym celem jest jedzenie 😉 poza tym ja jem włoskie jedzenie bardzo często i nigdy nie miałam problemów z tyciem.

Alex 27 czerwca, 2016 - 7:46 am

Niestety Elizka, ale muszę Ci powiedzieć, że bardzo źle wybierasz restauracje. Dlaczego jedzenie w Luzzi jest tańsze? Bo przychodzą do niej tubylcy. Restauracje na Campo di Fiori i na Piazza Navonna są nastawione tylko pod turystów, jedzenie często jest bardziej „europejskie”i sporo droższe. Przed wyjazdem do Rzymu szuakłam sprawdzonych restauracji, do tego znalazłam bloga dziewczyny tam mieszkającej i do niej napisałam. Wszystko potwierdziła – powiedziała, bym absolutnie nie stołowała się w miejscach turystycznych, bo większość jedzenia podawanego tam odbiega od typowo włoskiej kuchni. Mówiła, bym szukała miejsa na kolację w okolicach wieczornych i kierowała się ilością Włochów w środku 😀 dała kilka sprawdzonych adresów – wszystkie znajdowały się w małych uliczkach niedaleko miejsc turystycznych, więc nie trzeba odchodzić daleko. Porównywałam ceny w „naszych” restauracjach i tych znajdujących się przy głównych atrakacjach – są zdecydowanie niższe! Bruschetta z 1 euro Cię dziwi? Ja nie dałam w Rzymie za nią więcej niż 2,50. 1-1,50 to był standard. Do tego podczas mijania jednej restauracji na Piazza Navonna zauważyłam kelnera niosącego makaraon z białym sosem na bazie śmietanki… Nie twierdzę, że restauracje wybrane przez Ciebie są złe, ale najlepszym dowodem na to, że są nastawione pod turystów jest sposób podania pizzy – jest pokrojona. Włosi nigdy tego nie robią. Plus, odpowiednio zrobiona pizza powinna mieć lekko podpalone brzegi, żaden kucharz pracujący na odpowiednio zrobionym cieście nie jest w stanie tego uniknąć. Luzzi to fantastyczna trattoria, ale mi lasagne akurat tam nie smakowało. Owoce morza, pizze, przystawki i inne makarony mają za to fantastyczne. Do tego klimat, który tworzą olegane przez Włochów restauracje – nigdzie w Polsce nie usiadłabym stolik w stolik przy innych klientach, szukam raczej miejsc na uboczu, a w Rzymie robiłam to z pełną świadomością i chłonęłam atmosferę, którą tworzył gwar i hałas przekrzykujących się Włochów. Prawda jest taka – im w restauracji jest głośniej, tym jest lepsza. To znak, że siedzą w niej tubylcy.

Eliza Wydrych Strzelecka 27 czerwca, 2016 - 8:50 am

Fakt, że coś jest nastawione na turystów wcale nie znaczy, że jest złe. To na Piazza Navona jadłam najlepszą pizzę na świecie. Ta w Luzzi była ok, ale bez szału. Nawet lepszą jadłam na deptaku w Lublinie. Takie generalizowanie nie jest ok.

Co do lasagne w luzzi, też zupełnie mi nie smakowała, za to tiramisu – pyyycha

Alex 27 czerwca, 2016 - 2:08 pm

Jasne, że nie można generalizować, dlatego napisałam, że nie twierdzę, że turystyczne restauracje są złe. Ba, jedzenie w nich podawane z pewnością jest bardzo smaczne, Po prostu przekonałam się już, że „smaczne” nie oznacza „najlepsze”. Wielokrotnie dania podawane w mniejszych kanajpkach, do których chodzili tubylcy okazywały się milion razy lepsze niż te przy głównych atrakcjach, dlatego teraz już nie ryzykuję i przed wyjazdem robię dokłądny research. Jestem akurat bardzo wymagająca co do pizzy, zwracam uwagę na szczegóły i moim zdaniem ta w Luzzi była fantastyczna, co nie znaczy, że najlepsza jaką jadłam w Rzymie (nadal wzdycham do Le Copelle). Ta, którą Ty nazywasz najlepszą, na zdjęciu wygląda po prostu źle i troszkę odbiega od włoskich standardów, do których zostałam przyzwyczajona, ale oczywiście nie mogę jej ocenić, bo jej nigdy nie jadłam. Sos pomidorowy w luzzi również mi zupełnie nie smakował, czym byłam zawiedziona, bo na jednym z włoskich blogów był wychwalany. Mój chłopak, który jest fanem owoców morza twierdzi z kolei, że zjadł tam najlepszy makaron z mulami. Smaki i gusta są różne, każdemu pasuje co innego. Znam osoby, takie jak moja mama, które w ogóle włoskiej pizzy nie lubią i preferują tą na grubym spodzie. Ja jestem zdania, że aby poznać pawdziwą lokalną kuchnię, najlepiej udać się tam, gdzie chodzcą tubylcy 🙂

Firly 27 czerwca, 2016 - 2:48 pm

” Ta, którą Ty nazywasz najlepszą, na zdjęciu wygląda po prostu źle i troszkę odbiega od włoskich standardów, do których zostałam przyzwyczajona”

Jak może pizza wyglądać źle? Mieszkam w Rzymie od 20 lat i nie widzę by ta pizza odbierała od włoskich standardów. Kocham takich ekspertów 😀

Eliza, świetny wpis i przepiękne zdjęcia.

Alex 27 czerwca, 2016 - 3:14 pm

Odbyłam kurs gotowania w Neapolu, ale ekspertem się nie nazywam, bo nie jestem zawodowym kucharzem 🙂 ja mieszkam w Polce od 27 lat i co? Nadal nie wiem jak powinien wyglądać porządny żurek i wiele polskich dań muszę robić z dokładnego przepisu. A ile składników mnie czasami zaskakuje! Moja przyjaciółka mieszka w Czechach i też twierdzi, że tradycyjne czeskie potrawy w każdym miejscu smakują inaczej i cieżko jej powiedzieć jak powinno być. To, że ktoś gdzieś mieszka nie oznacza jescze, że wie jak powinno wyglądać danie. Mogę jednak śmiało stwierdzić, że mam wysokie wymagania co do pizzy, bo ją uwielbiam. Podkreślam, że nie wiem jak smakowała ta przedstawiona na zdjęciu i oczywiście mogę się mylić, bo wszystkie standardy mogły zostać zachowane.

Anita 27 czerwca, 2016 - 8:48 pm

Pyszności same 🙂

Oli 27 czerwca, 2016 - 8:23 am

A mnie w Luzzi nie smakowało. Faktycznie gwar i tłok, pozytywni ludzie ale nie szło za tym dobre jedzenie. Pizza średnia, makaron ok, tiramisu średnie, a lasagne – szkoda gadać

zocha-fashion 27 czerwca, 2016 - 9:24 am

Uwielbiam Włochy i ich kuchnię.
Najbardziej lubię Carpaccio tylko z wołowiny 🙂
Bardzo fajne zdjęcia.

ladyagat 27 czerwca, 2016 - 12:45 pm

Uwielbiam włoską kuchnię, pizzę czy makarony mogłabym jeść codziennie 🙂 Pozdrawiam i zazdroszcze wyprawy do Włoch 🙂

Czokomorena 27 czerwca, 2016 - 5:10 pm

Mniam, same pyszności! Rzym to jednak raj dla oczu i dla podniebienia! Ja mam za sobą tylko jedną wyprawę, ale na pewno nie ostatnią!

Iwona Ef 27 czerwca, 2016 - 5:24 pm

Ehh…No i po co mi to zrobiłaś, ja się pytam? Ja najlepszą pizzę jadłam w również w Rzymie ale w zupełnie niepozornej knajpce, w normalnej, mieszkalnej dzielnicy. Najlepsze spaghetti mare e monti w małym miasteczku pod Neapolem, w równie niepozornej trattorii. Drugie najlepsze akurat w okolicy Fontanny Di Trevi w miejscu w 100% nastawionym na turystów. Jedzenie, na które zabrali mnie Włosi też było dobre ale nie zajęło pierwszego miejsca w moim, prywatnym rankingu. Wiesz co…ja do dziś pamiętam smak domowego wina, które kosztowałam w Jesolo, no nic go nie przebiło do tej pory. Każdy ma swoje preferencje i to, co dla innych może być mistrzostwem świata, dla innych będzie ledwo dobre. I na marginesie, jak będziesz w Warszawie, koniecznie zarezerwuj stolik w Ciao a Tutti – pyszna pizza i oliwa, smakiem przypominające tą z Krety. Polecam!

Fit na obcasach 27 czerwca, 2016 - 6:34 pm

Prawdziwa włoska pizza wygląda jednak dużo lepiej niż nasze rodzime wynalazki 🙂

Karola Franieczek | Życie Me 27 czerwca, 2016 - 8:10 pm

Zdjęcie z kelnerem wygrało wszystko. Świetnie wyszło! 🙂

Ev 27 czerwca, 2016 - 8:19 pm

Pyszności 🙂

Kasia w Kalifornii 28 czerwca, 2016 - 2:16 am

Uwielbiam wloska kuchnie, ale niestety jest bardzo tuczaca. Najlepsza pizza jest w Nowym Jorku, zapamietam ja do konca zycia;)

Marta 28 czerwca, 2016 - 9:40 am

Dieta weź wyjdź, spójrz tylko na te pyszności 🙂

Zuzia 28 czerwca, 2016 - 2:38 pm

Boże, ale jedzonko! 🙂 W tym roku byłam już nawet w Dubaju, a Europy jeszcze porządnie nie zwiedziłam! Po Twoich wpisach i fotkach totalnie ciągnie mnie do Rzymu! W sierpniu mamy z chłopakiem rocznicę i może właśnie mały wypad do Rzymu byłby super na tę okazję 🙂

Elizabeth Lawess / Positive Fit Life 29 czerwca, 2016 - 8:34 am

Rozsmakowałam się w tym poście. A tu aktualnie wsuwam kaszę jaglaną… 😛
Uwielbiam podróże do Włoch! Dają mi takiego wielkiego kopniaka energii 🙂 Lody nakładane szpatułkami zawsze mnie zaskakują, nawet dziesiąta szpatułka. Przecież w Polsce do tego nie jesteśmy przyzwyczajeni 🙂 Myślę, że na zadowolenie wpływa też klimat – ciepły, przyjemny i od razu wszystko lepiej smakuje.

Carnaval 29 czerwca, 2016 - 12:31 pm

No i zgłodniałem, idę coś zjeść 🙂

Maja 30 czerwca, 2016 - 2:44 pm

Same pyszności oj zjadłoby się zjadło 🙂

Dominika 1 lipca, 2016 - 11:19 am

Bruschettę i kasztany poproszę na dzisiejszy obiad 😀 Ale mi smaka narobiłaś…chyba zrobię bruschettę!

Comments are closed.