Każde życie ma znaczenie

przez Eliza Wydrych

Opowiem Wam historię, która miała miejsce kilka tygodni temu. Mocno dała mi do myślenia i po raz kolejny pokazała, jaki ten świat jest okrutny.

Podczas wieczornego biegania natknęliśmy się na białego gołębia, który nieruchomo siedział na chodniku. W pierwszej chwili uznaliśmy, że to gołąb pocztowy, który po prostu odpoczywa po długim locie, ale sekundę później zauważyliśmy ślady krwi. Gołąb był mocno pokiereszowany, miał powyrywane pióra i połamane palce. Nie mógł latać ani chodzić. Wiedzieliśmy, że jeśli go tam zostawimy, nie dożyje kolejnego dnia. W takim stanie był totalnie bezbronny.

Zabraliśmy go do domu, pożyczyliśmy od sąsiadki klatkę po śwince morskiej i nadaliśmy mu imię Tajson. Dostał je po słynnym fajterze, który miał słabość do gołębi. Przyznacie, że pasowało idealnie. Następnego dnia pojechaliśmy do weterynarza. Weterynarz, myśląc, że chcemy u niego zostawić Tajsona, był do nas bardzo sceptycznie nastawiony. Dopiero kiedy powiedzieliśmy, że chcemy zabrać go z powrotem, wyleczyć i wypuścić, wyluzował. Po badaniu zapisał antybiotyki i wytłumaczył, jak je Tajsonowi podawać. Poradził nam, jak się z nim obchodzić, czym wyścielić mu klatkę i czym go karmić. Nasza troska o tego malucha chyba go trochę rozczuliła, bo finalnie nie pozwolił nam zapłacić ani złotówki, a na nasze pytanie o rewizytę z politowaniem przewrócił oczami. Na koniec powiedział, że za trzy tygodnie gołąb będzie jak nowy i że trafił nam się naprawdę piękny okaz.

gołąbek

Historia pokiereszowanego Tajsona ma swój happy end. Po trzech tygodniach faktycznie odrosły mu skrzydła, a my (z bólem serca) oddaliśmy go znajomemu gołębiarzowi. Ale to, co kompletnie mnie rozwaliło, wydarzyło się u weterynarza – chwilę przed naszym wyjściem.

Do gabinetu wszedł mężczyzna z „ćwierkającym” pudełkiem. Rzuciłam na nie okiem i ujrzałam kilkadziesiąt małych, żółtych pisklaków. Widok był totalnie rozczulający. Mateusz, widząc mój maślany wzrok, spojrzał na mnie wymownie. Zupełnie nie wiedziałam, o co mu chodzi. Po chwili wszystko stało się jasne.

Brutalna prawda

Mężczyzna położył pudełko na podłodze i powiedział do weterynarza. „Zbadasz je w poniedziałek?”. I ja już wtedy wiedziałam, że nie chodzi o jakieś tam błahe badanie, tylko o badanie laboratoryjne. Te wszystkie pisklaki musiały zostać zabite i zbadane na obecność pasożytów i chorób. Po co? A no po to, by sprawdzić, czy pisklaki z tej partii urosną na piękne, zdrowe i wolne od chorób kurczaki. Taka kolej rzeczy…

Na co dzień nie zdajemy sobie sprawy, co musi zadziać się dookoła, by jakiś produkt trafił na sklepowe półki. My nawet nie chcemy tego wiedzieć, bo w sumie po co? Przecież to tylko głupie pisklaki przeznaczone do konsumpcji.

Ogarnęła mnie totalna beznadzieja. To ja cieszę się, że uratowaliśmy jedno małe żyjątko, a ktoś w tej samej sekundzie skazuje na śmierć kilkadziesiąt innych.

Im więcej człowiek widzi i wie, tym bardziej go to wszystko brzydzi i frustruje. Przemysł mięsny i mleczarski to bestialstwo. Większość z nas zupełnie nie zdaje sobie z tego sprawy. Nie chcemy wiedzieć, w jakich warunkach żyją te zwierzęta i jak beznadziejny jest ich los. Nie mamy pojęcia, jak negatywny wpływ na nasze środowisko i na nasze zdrowie ma hodowla zwierząt i spożywanie produktów odzwierzęcych. Przecież od zawsze przekonują nas, że trzeba pić mleko, by być wielkim (haha), i jeść mięso, by nie mieć niedoboru białka i witaminy B12.

Kilka miesięcy temu ograniczyłam spożywanie mięsa i nabiału do minimum. W moich jadłospisach znajduje się już tylko mięso (dzikich) ryb. Widzę same plusy takiego obrotu sprawy. Kuchnia roślinna codziennie pokazuje mi, że można wykluczyć z diety mięso oraz nabiał i zupełnie za nimi nie tęsknić. Niesamowite, jak zmienia się moje ciało i funkcjonowanie mojego organizmu. Jestem pod wrażeniem wyników badań i mojej odporności.

Hipokryzja?

Ktoś powie: „Co z tego, przecież chodzisz w skórzanych butach i kupujesz skórzane torebki”. To prawda. Niełatwo być tym temacie zero-jedynkowym, ale wychodzę z założenia, że każda, nawet najmniejsza zmiana ma ogromne znaczenie. Ograniczenie spożywania produktów odzwierzęcych to ogromny krok. To punkt wyjścia i początek wielkich zmian.

Pocieszający jest fakt, że świadomość jest coraz większa. Ograniczamy ilość spożywanego mięsa i nabiału. Zachwycamy się kuchnią roślinną i odkrywamy niesamowite połączenia. To wszystko naprawdę idzie w dobrą stronę. Ostatnio poleciłam Wam na Instastory dokument „What the Health”. Dostałam ponad 100 wiadomości, w których wyrażaliście swój szok, obrzydzenie i frustrację. Sporo z Was pisało, że w końcu macie motywację do zmiany diety na zdrową. Skakałam z radości, bo każde życie ma znaczenie.

ZOBACZ TAKŻE

50 komentarzy

Ana 8 października, 2017 - 11:08 am

Masz dużo racji,tylko czasem się zastanawiam nad tym czemu (często) z równą troska nie podchodzi się do ludzi (od tych w łonie matki,przez ciężko chorych,do starców).Co do zwierząt,to mam wrażenie ze producentom (szeroko rozumianym) kasa musi sie zgadzać,i to ich jedyne motto.Wiem,że wiele z Was się ze mna nie musi zgadzać,ale takie są moje obserwacje i przemyślenia.Pozdrawiam

Paoolkaw 8 października, 2017 - 2:09 pm

Jestem tego samego zdania..

Dominka z D&P blog 8 października, 2017 - 3:34 pm

Oczywiście, bo przecież ludzie są najbiedniejsi. Co tam zwierzaki – te mogą być żywcem obdzierane ze skóry, by ktoś mógł zjeść jego kawałki. Gdyby nie ludzie, zwierzęta by nie cierpiały, bo w gruncie rzeczy to właśnie człowiek funduje im największe krzywdy. Chyba nigdy nie słyszałaś jak płacze cielak zabrany od matki albo zwierzę idące na rzeź.

Już jako dziecko buntowałam się spożywaniu zwierząt. Po tym jak dowiedziałam się, że świnka przy której L byłam, której nadałam imię i która spała u mnie na kolanach poszła na rzeź. Płakałam kilka miesięcy i nie potrafiłam zrozumieć dlaczego człowiek decyduje o czyjejś śmierci. Jakie ma do tego prawo?!

Od 2014 roku nie jemy z Mężem mięsa. Niestety gorzej jest ze skórzanymi butami – w butach bez skórzanej wkładki robią mi się odciski/rany/bąble. Nie potrafię sobie z tym poradzić 🙁

Ania 8 października, 2017 - 5:53 pm

Zgadzam się z Tobą. Kocham zwierzęta i boli mnie to, kiedy się je źle traktuje, ale życie ludzkie jest jeszcze ważniejsze.

Karolina 9 października, 2017 - 8:13 am

Jest tyle opcji do pomagania… Każdy może znaleźć własną niszę, na której mu zależy i w której będzie się udzielał. Ale przecież zawsze znajdą się ludzie, którzy muszą wcisnąć swoje 5 groszy „zwierzętom wszystko, a tyle osób głoduje…” i inne tego typu slogany. Czemu nie zająć się swoją działką i odczepić się od innych? Niech każdy pomaga komu chce. Uważasz, że ludzie za mało troszczą się o chorych? Idź na wolo do hospicjum i w swoim środowisku pokazuj, że to ważne i zarażaj innych, dawaj 1%, mów głośno, ale nie krytykuj innych…

Marta 11 października, 2017 - 8:27 pm

Zgadzam się z Tobą! Niektórzy wykazują więcej troski o zwierzęta niż o ludzi..

Ala 8 października, 2017 - 11:24 am

Z tym noszeniem rzeczy ze skory to tez nie jest takie proste, z reguły zwierzęta hoduje się na mięso i skóra jest zwyczajnie odpadkirm z takiego przerobu. Gdyby nie fakt, ze ktoś wpadł na to jak ją wykorzystać, byłaby ona wyrzucana co w moim odczuciu byłoby znacznie bardziej bolesne – skoro już poświęcają jakieś zwierze na kotleta. Cena skory wynika z tego, ze proces oczyszczania jej i przerabiania na dalsze paski, buty, torebki jest bardzo drogi 😉

Magdalena el 8 października, 2017 - 11:57 am

Niestety jesteś w błędzie. Skóra na ubrania, nie jest odpadem… Zwierzęta są hodowane wyłącznie w celu pozyskania z nich skór. Przykre ale prawdziwe.

Tynka 8 października, 2017 - 3:48 pm

Dokładnie, zgadzam się z Alą. Też mam takie podejście. Każdy ma swoją filozofię, ale każde zmniejszenie cierpienia i małe gesty również są ważne. Nawet gdy zdarza nam się czasem zjeść mięso czy rybę, albo ubrać skórzaną rzecz ale np. notorycznie pomagamy zwierzakom, wpłacamy na ich leczenie, nie kupimy żywego futra to jest jak najbardziej ok. Wszystko się liczy. Tak naprawdę dziś trudno odejść całkowicie od… no nawet słowa mi zabrakło jak to nazwać. Chodzi mi o to, że umniejszając cierpieniu zwierząt (rezygnując ze skóry,futer,mięsa, nabiału czy kosmetyków), a kupując np. w sieciówkach często przyczyniamy się do cierpienia małych dzieci/wykorzystywania taniej siły roboczej w chinach… i tak w kółko macieja 🙂

Iza 8 października, 2017 - 4:07 pm

Ciekawe wytlymsczenie pokrętnej logiki

Ella 8 października, 2017 - 12:04 pm

Uwielbiam Cię! Tym postem zdobyłaś moje serce do końca. W mojej rodzinie gołębie są pasją, pomoc każdemu stworzeniu jest dla mnie czymś naturalnym, a teraz Ty pokazujesz to samo. Wśród wszystkich blogów, które przeglądam to właśnie twój jest najbogatszy w treść, przekaz, nie puste podążanie za tym by mieć nie być

Karolina 8 października, 2017 - 12:25 pm

Ala, naprawdę myślisz, że skóra, z której wykonane są torebki czy buty topowych projektantów wykonane są z odpadów? Bardzo optymistyczna wizja, ale chyba lekko naiwne podejście niestety..

Ela - themomentsbyela.pl 8 października, 2017 - 12:48 pm

Znieczulica ludzka jest straszna. Z jednej strony pieski, kotki i inne zwierzęta domowe hodowane w okropnych warunkach tylko dla pozyskania młodych, a z drugiej zwierzęta hodowlane, które żyją po to żeby dać mleko czy mięso. Strasznie to smutne, bo każde zwierze powinno być humanitarnie traktowane, nawet wtedy kiedy za 15 minut będzie już tylko schabem na kotlety. Nie rozumiem dlaczego te biedne zwierzęta muszą znosić upał albo mróz w transporcie i bicie żeby szły szybciej. Sama praktycznie nie jem mięsa i czuję się z tym dobrze tak fizycznie jak i psychicznie.
Mam jeszcze apel do kierowców uważajmy ma psy, jeże czy żaby na drodze, te zwierzęta też chcą żyć.

Ola 8 października, 2017 - 1:39 pm

Eliza, czy zmiana Twojego jadłospisu nie wynikała z chęci zdrowszego odżywiania i problemów zdrowotnych w związku z jedzeniem niektórych produktów? Uważam, że rezygnacja z nawyków żywieniowych ( oh, jak często tych złych) jest dużo bardziej skomplikowana niż rezygnacja z kupowania skórzanych produktów. Czy dla osób, którym na sercu jest los zwierząt rezygnacja z tego typu produktów nie powinna być naturalna i automatyczna? Jaki masz stosunek do swoich skórzanych produktów, pięknych i z pewnością służących na lata?

Mk 8 października, 2017 - 1:52 pm

W tym temacie polecam książkę dr Andrzeja Kruszewicza, dyrektora warszawskiego ZOO, pt. „Hipokryzja”.

Speckled Fawn 8 października, 2017 - 7:31 pm

ten to dopiero hipokryta, bredzi o ochronie zwierząt, a sam z uciechą strzela do nich… z łuku :/ Do tego jeszcze polecając ten sposób jako bardziej 'sprawiedliwy’.

Anna 8 października, 2017 - 2:48 pm

ALA- niestety tak nie jest. Są zwierzęta które są hodowane na mięso i takie które są hodowane na skóry. Na przykład marka coccinell chwali się tym, że ich zwierzęta hodowane są w specjalny sposób i w odpowiednich warunkach tak by ich skóra byla najlepszej jakości. Gdyby było tak jak piszesz, to byloby cudownie.. niestety jak zagłębisz się w temat to sama zobaczysz że to wszystko wygląda nieco inaczej..

Magda 8 października, 2017 - 2:53 pm

Jestem Ci bardzo wdzięczna za ten wpis i inne dotyczące diety roślinnej! Cenię Twoje racjonalne podejście – dla zwierząt i planety dużo lepsze będzie jeśli przykładowo 10 osób w połowie ograniczy produkty odzwierzęce, niż jeśli jedna w 100% przejdzie na weganizm. Takie elastyczne podejście na pewno przekona większą ilość osób. 🙂
Super jest to, że w taki sposób wykorzystujesz swoją popularność. Twoje posty trafiają do szerokiego grona, które często nie jest zainteresowane tym tematem – organizacje prozwierzęce itp. trafiają ze swoim przekazem często do już przekonanych, a nie o to chodzi.
Nawet jeśli nigdy nie będziesz chciała zrezygnować ze skórzanych rzeczy – i tak robisz dużo dobrego. Weganizm nie polega na narzucaniu sobie trudnych do spełnienia ograniczeń, a na robieniu tyle ile można i zachęceniu do tego innych – i za to dziękuję!

Ewa Macherowska 8 października, 2017 - 3:28 pm

Kolejny naprawdę dobry wpis. Piękna historia z tym gołębiem! Zrobiłabym dokładnie to samo.

Ann 8 października, 2017 - 3:43 pm

Myślę, że jeśli chodzi o skórzane buty, torebki, itp. to ja to sobie tak tłumaczę, że zwierzęta niestety ale umiarają. Niektóre zachorują, inne ze starości taka kolej rzeczy. A wykorzystanie ich skóry już ich ani nie boli ani nie ma żadnego znaczenia czy się ją wyrzuci czy nie.

AnitaJ 8 października, 2017 - 4:14 pm

Chcialam sie wypowiedziec na temat What the health. Obejzalam dokument i tak wstrzasnal mna, ale az wierzyc mi sie nie chicalo, ze te wszystkie dane i porownania to prawda. Oczywiscie googlowalam i z anglojezycznych znalazlam mnostwo artykulow, ktore podwazaja dane zaprezentowane w filmie (przyklad: http://www.dailymail.co.uk/health/article-4762418/Debunking-new-Netflix-documentary-Health.html )
Nie twierdze, ze dokument to kupa bzdur, ale duzo u mnie stracil na wiarygodnowsci poprzez takie sensacyjne, wrecz konspiracyjne, stawianie sprawy.
I zeby nie bylo, sama jem malo miesa i wcale nie uwazam ze jest ono zdrowe 🙂

Ollie 8 października, 2017 - 6:37 pm

Bardzo ważny post. Uważam, że ogromny błędem jest wytykaniem ludziom „Ale nosisz to i to, ale korzystasz z takich i takich kosmetyków, ale płyn do mycia naczyń to masz taki i taki”. KAŻDA zmiana jest ważna.

Nabiału nie jej od prawie dwóch lat, pozostałych produktów odzwierzęcych od roku. I jasne, nie nazywam się weganką, bo chociaż nie kupiłabym już torebki ze skóry (po co mi? są piękne torebki z eco-skóry, wcale nie droższe, są z innych materiałów, które też mi się podobają), futra nigdy w życiu bym na siebie nie założyła, to jednak zdarza mi się kupić buty ze skóry i ewentualnie z wygody kosmetyk, który był testowany na zwierzętach. Uważam, że każda zmiana składa się z małych kroczków, nie od razu Rzym zbudowano. A choćby i nigdy miało się nie zmienić wszystkich swoich nawyków czy zasad, to jakakolwiek zmiana robi różnicę.

Taita 8 października, 2017 - 7:33 pm

Eliza, przede wszystkim wielkie podziękowania dla Ciebie i Mateusza! Cieszy mnie ogromnie, że nie jesteście zepsutymi ludźmi, obojętnymi na krzywdę zwierząt. Ja również należę do osób, które nie potrafią przejść obojętnie koło cierpiącego stworzenia i w głowie mi się nie mieści, jak można zabijać zwierzęta. Jak można wiązać szczeniakom nogi i wrzucać je do kanału? Jak można wyrzucać koci miot na ruchliwą drogę, porzucać w lesie, albo… wrzucać do kubła na śmieci? No jak? Przecież, żeby czegoś takiego dokonać trzeba być skurczybykiem pozbawionym jakiejkolwiek empatii, wyzutym z emocji, pozbawionym miłości i dobra w sercu. Tak na marginesie dodam tylko, że te przytoczone przykłady pochodzą z mojego podwórka. Wszystkie wydarzyły się jakiś czas temu w hrabstwie, w którym mieszkam.

Jestem wielką miłośniczką zwierząt, mam trzy wspaniałe koty, które codziennie umilają mi życie i udowadniają, że są niesamowicie inteligentnymi istotami. Nie wyobrażam sobie, że mogłabym któregokolwiek z nich celowo skrzywdzić. Zwierzęta od zawsze mi towarzyszyły, mieszkając w Polsce miałam psy i w moim sercu zawsze będzie miejsce dla naszych mniejszych, futrzanych braci. Wspieram moje lokalne stowarzyszenie ratujące zwierzaki (SPCA) i każdego gorąco do tego zachęcam. Cieszę się, że Ty – jako wpływowa osoba – poruszasz niewygodne dla wielu osób tematy.

Masz całkowitą rację. Ludzie często zwyczajnie nie zdają sobie sprawy, co kryje się za tym pięknie podanym, panierowanym kotletem na talerzu. Nasza świadomość w tej kwestii ciągle jest za mała. Ciągle pozostaje TYLE do zrobienia, tylu ludzi do uświadomienia… Nie wszystkich da się „nawrócić”, bo wielu z nich jest zwyczajnie głuchych na głos rozsądku. Mają uszy, ale nie słyszą…

Nie wiem, czy słyszałaś o tej pozycji, ale chciałabym polecić Ci książkę „Farmageddon. Rzeczywisty koszt taniego mięsa”. Zresztą nie tylko Tobie, każdemu, kto nie boi się poszerzać swoich horyzontów i docierać do prawdy.

Od siebie dodam jeszcze tylko tyle, że nieraz widziałam, jakie trefne sztuki cieląt znajdują się w hodowli mojego znajomego farmera. Pokryte strupami, z dziwnymi naroślami, niekształtne i nieforemne, coraz częściej cierpiące na choroby oczu [ślepnące i rozwijające raka…] Jakoś mnie to nie dziwi. W masowej hodowli cielak nie ma co liczyć na „szczęśliwe dzieciństwo”. Ledwo odrośnie, już jest sprzedawany, a jak osiągnie prawidłową wagę transportowany do rzeźni. Często-gęsto z pogwałceniem zasad bezstresowego załadunku i transportu. Bo kto by się przejmował czymś takim jak zbyt wysokim pH mięsa, zbyt ciemnym kolorem… Ważne, żeby hajs się zgadzał.

Też kiedyś mieliśmy gołębia u siebie w domu. Z tym, że on był zdrowy, ale dziwnie się zachowywał. Tak, jakby pobłądził i trafił pod zły adres. Z innych ptaków mieliśmy trzy urocze jaskółki, które wypadły z gniazda, a ja nie mogłam z powrotem ich tam umieścić. Odchowaliśmy je, nauczyliśmy latać, a potem wypuściliśmy na wolność. Czy muszę dodawać, że zakręciła mi się łezka w oku w czasie rozstania z nimi? Nawet taki mały ptak potrafił się do nas „przywiązać”. Po oswojeniu się z nami, wychodziły z pudełka prosto na nasze ręce, a po tym, jak miały dość latania po domu, lądowały… na mojej głowie. Co by wszystko tłumaczyło – zawsze wydawało mi się, że zamiast włosów mam siano na głowie 😉

Jeszcze raz: SZACUN za troskę o zwierzęta.

PS. Mam nadzieję, że tym razem uda mi się zamieścić komentarz. Mam jakiś problem z jego publikacją. Blogi mnie nie lubią, bo to już któryś raz z rzędu…

Eliza Wydrych Strzelecka 8 października, 2017 - 9:40 pm

Taita, dziękuje za Twój komentarz! <3

Marcelina 8 października, 2017 - 11:34 pm

Tytuł artykułu nasuwa mi jedno pytanie „co z dziećmi, które są chore lub mają wadę genetyczną”? Ich życie się nie liczy? Dlaczego w ciąży kobiecie mówi się „płód” a nie ŻYCIE właśnie? Sama będąc w ciąży usłyszałam od lekarki w 6 tygodniu: oooo tu bije serce pani dziecka, po czym za chwilę: jak badania wykażą wadę, to ciążę będzie można przerwać. Ten świat wariuje. Jak ktoś nie rozumie, że w kobiecie może rozwijać się 100 % życie, to jak oczekiwać, że z szacunkiem podejdzie do zwierzaka? KAŻDE ŻYCIE MA ZNACZENIE! Twój blog jest dla mnie bardzo ciekawym miejscem w sieci. Powodzenia, zdrowia i siły do działania dla Ciebie!

Olga 9 października, 2017 - 6:53 am

Łatwiej przerzucić się na kuchnię roślinną, niż porzucić brak szacunku do zwierząt poprzez kupowanie skórzanych rzeczy, testowanych na zwierzętach kosmetyków? Nie, nie rozumiem i tego po prostu nie zrozumiem. Nie kupuję, nie jem. Nie wybieram tego, co dla mnie dobre i wygodne- mięsa nie zjem, ale kupię szminkę Diora, wspierając praktyki tej marki. Odstawię mięso, ale to nic, że szafa jest pełna skórzanych wyrobów.. Skoro, tak jak słusznie piszesz, każde życie jest cenne, to nie wartościujmy, czyje jest cenniejsze bo to nie fair. Ale popieram, każda zmiana jest dobra, niech owocuje..

Ola 9 października, 2017 - 9:32 am

Fash, ja także po poleceniu przez Ciebie i Kasię Nosowską obejrzałam z moim chłopakiem What the health. To było prawie 2 tygodnie temu i od tamtej pory przeszliśmy na weganizm. Chcemy zobaczyć jak się będziemy czuli i czy będzie jakaś różnica. Ja jestem zachwycona odkrywaniem kuchni roślinnej i psychicznie też mi lepiej z myślą, że nie spożywam mięsa. 😉

Ania 9 października, 2017 - 1:14 pm

Wspaniale Eliza że jesteś tak wrażliwa. Ale pierwsze co pomyslałam jak przeczytałam tytuł tego posta to to ze brałaś udział w czarnym proteście. Czy nie uważasz że to pewien dysonans ? to pytanie nie jest absolutnie żadną opinią na temat tego protestu, ani pozytywną ani negatywną. Zwyczajnie uderza mnie rozdwojenie opini i sądów wsród ludzi – tylko tyle 😉

Ania 18 października, 2017 - 9:55 pm

Oj Cytrus jak chcesz dyskutować merytorycznie to się najpierw merytorycznie przygotuj… wypadałoby żebyś wiedziała od kiedy masz układ nerwowy 😀 przepraszam za tę ironię ale inaczej się tego podsumować nie da.. ciekawe też jest jak wybiórczo używa się pewnych sformułowań, jak się nie chce dziecka to jest płodem, jak się chce to jest dzieckiem, dzieciątkiem, człowieczkiem itd. A poza tym ja nigdzie nie napisałam ze jestem za całkowitym zakazem aborcji…

Cytrus 21 października, 2017 - 9:30 am

Można domyśleć się, że nie chodziło mi oto, że płód nie ma układu nerwowego tylko o to, że do pewnego etapu nie odczuwa bólu i emocji. Po to łapanie za słówka? 🙂 Mój komentarz skierowany był do Kasi, a nie bezpośrednio do Ciebie.

Kasia 9 października, 2017 - 1:39 pm

No czasami właśnie podchodzi to pod hipokryzję. Bo każde życie jest ważne o ja się z tym zgadzam. Ale Eliza może nie Ty nie wiem, ale większość blogerek bierze udział w czarnych wtorkach, czwartkach są za aborcją. A na swoich blogach pokazują jakie to one są super bo nie jedzą mięsa bo życie zwierząt jest ważne no ale dziecka ( czytaj dla nich płodu) już nie. Nie rozumiem tego…

Asia 10 października, 2017 - 3:53 pm

Niestety chyba nie zrozumiałaś idei czarnego protestu. Nie chodzi o aborcję na życzenie (wiele razy było to podkreślane), ale o pozostawienie kobiecie wyboru w ekstremalnych sytuacjach (gwałt, ciężkie uszkodzenie płodu, zagrożenie życia matki). Tak łatwo jest oceniać. Czyje życie jest ważniejsze – matki dwojga dzieci czy rozwijającego się w niej płodu (czy jak wolisz – dziecka), które nie ma jeszcze samoświadomości? Czy można zmuszać kobietę do noszenia dziecka gwałciciela, pogłębiając potworną traumę po tragedii jaką jest gwałt? Albo kazać jej rodzić dziecko, które na 100% pożyje raptem kilka dni, być może straszliwie cierpiąc? Jeśli znasz odpowiedź na te pytania i czujesz się autorytetem w tej dziedzinie na tyle aby decydować za kobiety znajdujące się w tak dramatycznej sytuacji to podziwiam i gratuluję. Ja jednak mam w sobie wystarczająco dużo pokory, żeby wierzyć, że istnieją sytuacje, w których narzucanie kobiecie czegokolwiek jest zwykłym bestialstwem. Świat nie jest czarno-biały…

Ania 10 października, 2017 - 9:58 pm

Asiu nie jestem pewna kto nie zrozumiał idei tego protestu.. nikt nigdy nie proponował ani nie proponuje nakazu donoszenia ciazy w przypadku zagrożenia życia, nie mam pojęcia skąd się wziął ten mit – to nawet logicznie bez sensu bo jak umiera matka umiera tez jej nienarodzone dziecko! A jeśli chodzi o ofiary gwałtu oraz chore dzieci – jeśli ktoś twierdzi że „każde życie ma znaczenie” to chyba można to traktować jednoznacznie, to proste zdanie. Pomiędzy płodem a dzieckiem urodzonym jest tylko kilka miesięcy różnicy …

Lana 12 października, 2017 - 12:50 pm

Chyba jednak Ty, Aniu nie zrozumiałaś idei protestu. Kobiety protestowały między innymi przeciwko CAŁKOWITEMU zakazowi aborcji. Całkowitemu czyli nawet wtedy kiedy życie matki i dziecka jest zagrożone. Przecież właśnie to proponowali ludzie z Ordo Iuris.

Ania 12 października, 2017 - 8:40 pm

Sama planowałam ciążę więc sprawdzilam to co proponowali i nie zgadzam się. Ale nawet załóżmy ze sie pomyliłam, nie jestem prawnikiem – mogłam coś przegapić – protest obejmuje 3 sytuacje z których dwie są absolutnie sprzeczne z sentencją „każde życie ma znaczenie”. I nie czepiam się bezpośrednio Elizy, taki jest obecnie trend – relatywizm moralny. I to jest modne i moim zdaniem niepokojące. To tyle.

cytrus 16 października, 2017 - 3:44 pm

Różnica polega na tym, że te zwierzęta już się narodziły, mają układ nerwowy i odczuwają ból oraz emocje, a płód jeszcze nie. Z jakiegoś powodu w dowodzie osobistym masz datę urodzin, a nie datę poczęcia. Ja właśnie nie rozumiem hipokryzji ludzi, którzy są za całkowitym zakazem aborcji, a jedzą mięso i produkty odzwierzęce.

Sabina 9 października, 2017 - 5:02 pm

Zastanawiam się, czemu ograniczyłaś spożycie mięsa i nabiału do minimum, a nie zrezygnowałaś z niego całkowicie? Co powstrzymuje Cię przed przejściem na weganizm?

Eliza Wydrych Strzelecka 9 października, 2017 - 5:54 pm

Mięsa nie jem w ogóle od 2 miesięcy. Jeśli chodzi o nabiał to dąż na jakiś czas jem lody, ale to tyle 🙂

Sabina 9 października, 2017 - 8:30 pm

Elizo przepraszam, że nie odpisuję bezpośrednio pod Twoim komentarzem ale najzwyczajniej nie wiem gdzie i czy w ogóle taka opcja jest dostępna.

Napisałaś jednak: „W moich jadłospisach znajduje się już tylko mięso (dzikich) ryb.” stąd też pojawiło się moje pytanie w sprawie mięsa (wiem, że ryby nie są często zaliczane do „mięsnej” kategorii, ja jednak trzymam się zasady, że są to żywe stworzenia). Chciałam tylko się dowiedzieć, co sprawia, że nie przechodzisz na stuprocentową dietę roślinną? Mam nadzieję, że nie uznasz mojego pytania na uciążliwe, szanuję to jeśli z jakichś powodów nie chcesz odpowiedzieć dlaczego produkty zwierzęce wciąż są obecne w Twoim jadłospisie (oczywiście rozumiem, że w niewielkiej ilości i bardzo się cieszę, ponieważ samo ich ograniczenie jest już dużą zmianą).

Moja ciekawość bierze się z tego, że sama kilka miesięcy temu przeszłam na weganizm, po tym jak dowiedziałam się jak wygląda przemysł mięsny i nabiałowy… Teoretycznie zawsze wiedziałam, skąd biorą się kotlety czy też sery na naszych stołach ale naiwnie chciałam wierzyć, że rzeczywistość na pewno nie jest taka straszna. Jednak gdy usłyszałam, że krowy nie dają mleka „same z siebie” tylko po to by wykarmić swoje małe, wraz z mięsem w odstawkę poszedł też cały nabiał (jako dawna największa miłośniczka pizzy cztery sery nigdy bym nie pomyślała, że to jest możliwe). Czasem jednak nie mogę zrozumieć, czemu ludzie, którzy znają realia zwierząt hodowlanych, wciąż nie rezygnują z jedzenia mięsa itp.

Tak czy inaczej, cudownie było przeczytać Twój tekst. Jedyne czego można by chcieć, to jak najwięcej takich inspirujących historii. Dziękuję!

Eliza Wydrych Strzelecka 9 października, 2017 - 9:56 pm

Chyba właśnie słabość do ryb i owoców morza.

zeldogi 9 października, 2017 - 5:40 pm

Zastanawiam się, dlaczego rozpoczęcie dyskusji na temat ochrony zwierząt wzbudza w niektórych osobach przekonanie, że taka ochrona umniejszałaby w jakimkolwiek stopniu troskę o ludzi, w szczególności zaś – o dzieci. Bliska jest mi wartość poszanowania życia i dotyczy to każdego życia – i ludzkiego, i zwierzęcego, dlatego trudno mi tutaj dostrzec jakiekolwiek wyłączanie się. Może zatem chodzi o wolność (w tym przypadku: wolność do jedzenia mięsa nawet kosztem krzywdzenia zwierząt)? Tutaj rzeczywiście można dostrzec sprzeczne interesy. Rewersem wolności jest jednak odpowiedzialność więc jeśli ktoś decyduje się w imię własnej wolności zwierzęta zjadać lub wykorzystywać w inny sposób, to chyba warto wziąć za to odpowiedzialność. Zważywszy zaś na to, że kartezjańska koncepcja zwierzęcia-maszyny jest całkowicie nieaktualna i wiemy z pewnością, to należałoby wziąć na siebie odpowiedzialność za krzywdzenie istot czujących ból, strach, a często też całkiem zaawansowanych poznawczo i emocjonalnie. Najwygodniejszą postawą jest oczywiście pełna obłuda, bo inaczej należałoby się raczej przyznać, że nie działa się w imię wybiórczo pojętej wolności, ale po prostu w imię… wygody, z zatem własnego interesu, co niestety zbliża do stadium rozwoju moralności bliskiego przedszkolakom (osoby zainteresowane odsyłam do teorii Kohlberga).

Eliza, ja też zaczynałam od preferowania kuchni roślinnej z wyjątkami, potem przeszłam na wegetarianizm, a dopiero po ponad 10 latach na weganizm. Najpierw zrezygnowałam ze skórzanych pasków i toreb, a dopiero potem z butów, jeszcze później z wełny. Najpierw po prostu wybierałam kosmetyki nietestowane na zwierzętach, potem dopiero takie, do których produkcji nie wykorzystano składników testowanych (brzmi to podobnie, a jest w tym różnica).
Całkiem niedawno postanowiłam spróbować zrezygnować też z oleju palmowego, ale na razie robię to tylko wtedy, gdy sama wybieram produkty (nie dopytuję np. w restauracjach). Jest mi o tyle trudno, że mam też kilka alergii pokarmowych na warzywa i owoce, a do tego nietolerancję glutenu.

Jasne, że łatwiej byłoby o tym wszystkim nie myśleć. Myślę jednak, że lepiej robić to, co dobre, a nie to, co łatwe.

Pozdrawiam wszystkich starających się żyć lepiej, szczególne uściski dla młodzieży wegetariańskiej i wegańskiej – trzymajcie się dzielnie i łykajcie witaminy, w szczególności B12 😉

Agi 10 października, 2017 - 10:15 am

No wlasnie, „trzymajcie sie dzielnie i lykajcie witaminy”, a przeciez pierwszym naszym lekarstwem jest pozywienie. Zbalansowana zdrowa dieta powinna nam dostarczyc oodpowiednich witamin. Dieta dostosowana do kazdego, bo nasze oragnizmy moga reagowac inaczej. Wiem cos o tym, bo sam nabawilam sie niedoborow B12, ale o tym na poczatku sie nie mow, bo czesto nastepuje to po dlugim okresie rezygnacji z produktow odzwierzecych. Czy zdrowa dieta mlodziezy naprawde polega ciaglym lykaniu suplementow. I nie pisze tutaj o osobach chorych, lub z uposledzonym z jakigos powody systemem odpornosciowym. Pozdrawiam.

Agi 10 października, 2017 - 10:25 am

Przepraszam, zapomnialam dodac. Widze, ze interesujesz sie tez uprawami roslin(bo chyba o to ci chodzi kiedy piszesz o oleju palmowym). O tym tez powinnismy zaczac mowic, bo czym „truci” (choc nie zabijani oczywiscie jak zwierzeta, no przynajmniej nie bezposrednio) sa pracownicy przy uprawach pewnych warzyw i owocow tez nie jest moralne a eliminacja kolejnych produktow nie pozostawilaby nam wiele do wyboru. No chyba, ze uprawa wlasnego ogrodka, jest to jakies rozwiazanie, ale u mnie banany raczej nie urosna.

Basia 9 października, 2017 - 6:01 pm

Brawo! Potrzeba wiecej takich postów na popularnych blogach. Sama jestem wegetarianka, przy czym ograniczyłam nabiał do minimum i tak jak ty uważam, ze każda nawet mała zmiana jest na lepsze! Buziaki 🙂

Katarzyna 9 października, 2017 - 8:46 pm

Nie chcę tu wyjść na zołzę, ale na co dzień spotykam się z bestialstwem ludzi wobec zwierząt. Bo jak inaczej nazwać chociażby fakt zniszczenia miejsca dokarmiania dzikich kotów na rzecz „ładniejszego trawnika na osiedlu”… Nie raz powtarzam – jak człowiek może mieć litość dla zwierzęcia skoro nie ma jej nawet dla bliźniego swego… Gorzkie, ale prawdziwe słowa. Czemu nie umiemy inaczej???

anemone 13 października, 2017 - 6:30 pm

Nie jem mięsa już od 8 lat.(: I to połączenie decyzji moralnych i predyspozycji smakowych. Wyniki badań są super, regularnie mogę oddawać krew.(: Nie brakuje mi mięsa w żadnym aspekcie. Ale co do wrażliwości na cierpienie to dla mnie straszny temat, przytłacza mnie bardzo (niezależnie czy dzieci czy zwierząt). Nasze koty były wszystkie adoptowane. Kot, którego mamy teraz ma 18 lat, a w zeszłym roku zwalczył nowotwór. Byłam w szoku, kiedy wielu ludzi dziwiło się, że wydajemy tyle kasy na jego chemię i kroplówki, że spędzamy z nim całe popołudnia u weterynarza. Byłam w szoku, że ktoś nie rozumie, że 17 lat razem uczyniło z niego pełnoprawnego członka rodziny. Oczywiście pytaliśmy weterynarza o jego zdanie i sam zachęcał, żeby powalczyć. W tym roku zrobiliśmy kotu 18 urodziny- z tortem dla rodziny, mięsnym jeżem dla kota, kocim mlekiem, balonami itd XD Kot dostał prezenty i siedział z nami, a my rozmawialiśmy o różnych rzeczach z przeszłości dotyczących kota. Eh <3

Monika - Paris by Moni 13 października, 2017 - 9:30 pm

Nie moglam doczytac do konca, bo oczywiscie balam sie, ze tam opiszesz koszmar… Obejrzalam kilka filmow o produkcji nabialu i stwierdzam, ze dieta weganska i lokalna jest jedynym etycznym sposobem na zycie. I nie moge o sobie powiedziec „weganka”, ale nie kupuje sama produktow typu mieso i nabial. Uwazam, ze swiat bylby lepszy, gdybysmy wszyscy uznali, ze zwierzeta czuja – i to tak jak my.

dorcix 19 października, 2017 - 1:20 pm

Ktoś powie: „Co z tego, przecież chodzisz w skórzanych butach i kupujesz skórzane torebki”. To prawda. Niełatwo być tym temacie zero-jedynkowym, ale wychodzę z założenia, że każda, nawet najmniejsza zmiana ma ogromne znaczenie. Ograniczenie spożywania produktów odzwierzęcych to ogromny krok. To punkt wyjścia i początek wielkich zmian.

Samo sedno! Brawo! Też mnie denerwuje podejście zero-jedynkowe. Ograniczanie lub całkowite zrezygnowanie z mięsa, nie noszenie rzeczy z naturalnym futrem czy unikanie wypełnienia puchowego w kurtkach czy pościelach (tak! to także okrutny biznes) i kupowanie kosmetyków naturalnych to już WIELKI KROK dla nas jak i dla zwierząt! Nie można popadać w obłęd, ale trzba mieć świadomość jak ogromny konsumpcjonizm naszych czasów wpłynął na traktowanie zwierząt i niestety hodowle przemysłowe zwierząt, hodowle futerkowe to nic innego jak obozy koncentracyjne dla zwierząt.

Paulina 6 stycznia, 2018 - 8:57 pm

Wracam sobie dziś do Twoich wpisów i ten mnie rozbił.Serio popłakałam się.
Świat jest strasznie brutalny:-(

Marek 12 stycznia, 2018 - 2:51 pm

Bardzo pouczający i dający do myślenia wpis 🙂

Comments are closed.