Kiedyś słysząc, że ktoś tak mówi, pomyślałabym „skrajna egoistka, jak w ogóle można tak powiedzieć?!”. Dziś jestem dla siebie najważniejsza i wiem, ile dobra taki sposób myślenia niesie. Wiem też, jak trudny to był proces i jak dużo musiałam zmienić w swoim myśleniu, by dojść do tego punktu.
Jestem tu dla innych
Całe życie tak myślałam. Stawiałam siebie na ostatnim miejscu. Zawsze ważniejsi byli inni. Ich problemy, potrzeby, uczucia. Uznawałam za akt egoizmu niezajmowanie się innymi, tylko sobą. Przecież jestem na tym świecie, by pomagać innym, by być dla innych. Całe życie słyszymy, że trzeba być pomocnym, że najlepsze co możemy dać człowiekowi to swój czas, pomoc, wsparcie. No to dawałam. Kosztem siebie. Bo kiedy poświęcasz czas innym w takim nadmiarze, nie masz go dla siebie. Kiedy angażujesz się w pomoc innym, nie widzisz, że w Twoim życiu też nie jest kolorowo i powinnaś skupić się na sobie i na rozwiązywaniu swoich problemach. Ba, niektórych problemów możesz nawet nie widzieć. A może nie chcesz ich widzieć…
Jeśli jesteś zaangażowana w pomoc swoim rodzicom i próbujesz być ich terapeutką, możesz nie zauważyć, że związek z Twoim facetem się pieprzy i że zatracasz się w tej pomocy. Bo przecież nie jest Twoją rolą rozwiązywać problemy rodziców. Jeśli problemy Twojej przyjaciółki są dla Ciebie priorytetem, jesteś zawsze gotowa, by ruszyć jej z pomocą, możesz nie zauważyć, że ona Cię wykorzystuje. Ona nie chce Twojej pomocy, wcale nie korzysta z Twoich rad, po prostu potrzebuje Cię, by się na Ciebie wyrzygać ze swoich frustracji, smutków, problemów i trosk. Starasz się pomieścić te wszystkie emocje, jakie z siebie wyrzuciła i nawet nie widzisz, że to toksyna, która rozlewa się po Twoim ciele. Zostajesz z nią sama i musisz jakoś sobie poradzić. Jeśli skupiasz się na problemach swojego faceta, możesz nie usłyszeć, że gdzieś w środku sama zaczynasz się sypać. Potrzebujesz pomocy.
[quote text_size=”small”]
W razie awarii w samolocie, gdy spada ciśnienie, musisz najpierw nałożyć maskę sobie, potem możesz pomóc innym.
[/quote]
Psychoterapia, warsztaty rozwojowe, zadbanie o wewnętrzne dziecko
To była moja maska tlenowa. To dzięki tym trzem rzeczom zrozumiałam, tak wiele. Tak naprawdę pracę nad swoim wnętrzem, tak na poważnie, rozpoczęłam kilkanaście miesięcy temu. Dziś czuje jakbym była innym człowiekiem, jakby ktoś otworzył mi oczy i pokazał PRAWDĘ. Prawdę o ludziach, prawdę o życiowych regułach, które ktoś mi wmówił. Prawdę o toksycznych relacjach, w których tkwiłam. Prawdę o rolach, do których ktoś mnie wyszkolił i w które mnie wsadził. Prawdę o krzywdzących schematach, w których całe życie tkwiłam, bo nie wiedziałam, że można inaczej, nie widziałam, że są dla mnie złe.
To był proces i ciągle w tym procesie jestem, ale zmiany są olbrzymie.
Jestem najważniejsza
Między innymi zmieniło się to, że przekształciłam sposób, w jakim postrzegałam relację ze sobą. Zrozumiałam, że jestem najważniejsza. Nie mąż, nie rodzice, nie przyjaciółki, TYLKO JA! W moim życiu powinnam być dla siebie najważniejszą osobą. Powinnam najpierw sobie zakładać przysłowiową maskę tlenową, mówić NIE, jeśli myślę NIE. Usuwać toksyczne relacje i pozbywać się z życia toksycznych ludzi. Stawiać GRANICE, bez skrupułów i nie pozwalać nikomu ich przekraczać. Chronić swoje zdrowie psychiczne, wyjść z ról, w których nie powinnam tkwić. Mieć gdzieś to, co „powinnam”, co „wypada”. Nie bać się oceny bliskich osób i odrzucić ICH zasady, ICH definicje i ICH prawdy, jeśli nie są zgodne z moimi.
Wiecie, zdałam sobie sprawę, z czegoś banalnego. Mam 30 lat, mogę nadać nowe znaczenie dla różnych rzeczy, mogę stworzyć swoje zasady i swoje prawdy. Mogę żyć totalnie po swojemu i mieć gdzieś co na to powiedzą moi bliscy.
Bo mimo dorosłości do niedawna wciąż zastanawiałam się, czy jestem dobrą i grzeczną córką, czy rodzice będą ze mnie dumni. Tak naprawdę ciągle miałam ich na swoim ramieniu, ich słowa dudniły w mojej głowie. Były jak sumienie. Nie myślałam samodzielnie, nie dawałam sobie na to możliwości.
Miałam gdzieś opinie obcych ludzi, ale zdanie bliskich było ważniejsze o mojego.
Teraz myślę samodzielnie i czuję się wolna. Tak naprawdę wolna. Nie jestem w stanie opisać tego uczucia. Czuję jakbym rozpoczęła nowe, dorosłe życie. Jakby uwolniła się od macek, które chciały mną kierować i za mnie decydować.
Egoizm?
Bycie dla siebie najważniejszą nie oznacza skrajnego egoizmu. To zdrowy egoizm i coś niezwykle potrzebnego dla zdrowia psychicznego. Jeśli poświęcasz się dla innych, a sama nie jesteś dla siebie ważna to odłączasz się od siebie. Nie słyszysz swoich pragnień i potrzeb. Bagatelizujesz sygnały, które wysyła Ci ciało i psychika. Nie rejestrujesz tego, bo zbyt mocno jesteś skupiona na świecie zewnętrznym i na tym, by być świetną żoną, matką, córką, siostrą, przyjaciółką.
Zdrowy egoizm pozwala odkryć swoje własne uczucia, preferencje. Dzięki takiej postawie możemy dowiedzieć się czego tak naprawdę chcemy, a nie tylko co jest nam narzucone przez innych. Zdrowy egoizm sprawia, że wzrasta poczucie własnej wartości, nasze relacje z innymi są bardziej satysfakcjonujące, ludzie nas szanują, bo wiedzą, że nie mogą przekroczyć naszych granic.
Zadaj sobie pytani, czy jesteś dla siebie dobrą przyjaciółką? Czy chciałabyś mieć taką przyjaciółkę, jaką dla siebie jesteś? Dbasz o siebie? Słuchasz siebie? Robisz to, czego chcesz, czy to, co wypada? Pamiętaj, ze wszystkich relacji najważniejsza jest ta, którą masz sama ze sobą.
Podsumowanie
Jestem dla siebie świetną przyjaciółką, a dla wewnętrznego dziecka staram się być cudownym dorosłym. Wiem co jest dla mnie ważne. Wiem, o co chce walczyć, nad czym pracować, co rozwijać. Chodzę po pomoc do specjalistów, jeśli sytuacja tego wymaga. To nie tak, że inni nie są dla mnie ważni, że nie liczę się z ich uczuciami. Fakt jest taki, że jeśli masz świetną relację ze sobą, zbudujesz cudowne relacje z innymi. To będą prawdziwe, świadome i głębokie relacje. Takie, gdzie ludzie się szanują, dbają o siebie nawzajem, dają sobie przestrzeń, respektują swoje granice i akceptują odmienność.
Jestem dla siebie najważniejsza, a Ty?
86 komentarzy
Prawda jest taka: albo przestane Cię obserwować i słuchać albo pójdę na psychoterapię??♀️? Trafiasz do mnie bardzo swoim przekazem i przykładem, myśle że w końcu znajdę siłę na wejście w głąb siebie już nie samodzielnie ale z psychoterapeutą??
Agata cudownie to czytać. Jeśli trafiam przekazem to ekstra! Zaczynasz widzieć i rozumieć więcej. To jest proces. Wierzę, że znajdziesz sił i odwagę by zawalczyć o lepszą jakość życia i o siebie!
Sciskam mocno
PS Plis. Nie przestawaj obserwować 😛
Elizo bardzo to smutne co piszesz. Pycha kroczy przed upadkiem. Pozdrawiam serdecznie.
Tak, to jest klasyczny tekst osoby, której jeszcze daleko do zrozumienia tego. Która żyje by spełniać oczekiwania innych i by robic ot co inni chcą. Osoba, która boi się być nielubiana i która stawia siebie na szarym koncu. Nie dziwi mnie to, tak nas wychowano. Na szczęście nie musimy dalej w tym schemacie tkwić.
Bardzo smutny komentarz. Ciężko znaleźć w tekście Elizy jedno kontrowersyjne zdanie.
Dopóki nie będziemy przyjaciółmi dla siebie samych, nie będziemy nimi dla innych. To nie jest pycha, to jej odwrotność.
W poniedziałek wróciłam z wyjazdu w góry z rodziną. Urządziłam weekendową wycieczkę rodzicom, którzy nigdy nie byli w górach, siostrze i jej mężowi oraz sobie i mojemu mężowi. Zarezerwowałam hotel w dobrej cenie, żeby tata nie narzekał, że jest drogo, blisko centrum, żeby mama nie narzekała, że musi dużo chodzić, w dobrym standardzie, żeby siostra nie mówiła, że nie ma co robić. Zaplanowałam co będziemy zwiedzać, gdzie będziemy chodzić, kupowałam bilety, wszystkich zaprowadziłam, wszystko pokazałam. Do Zakopanego i z powrotem wszystkich zawiózł mój mąż, który siedział za kierownicą 6 godzin prawie bez przerwy, bo wszyscy chcieli jak najszybciej dojechać, żeby nie męczyć się w samochodzie. Nie usłyszałam nawet słowa „dziękuję”, a zamiast tego stek narzekań na brzydką pogodę, zimno w pokojach, niedobre jedzenie, na to, że trzeba chodzić pod górę, że nie widać gór, bo jest mgła, że długo trzeba jechać, że lepiej przyjechać w lato, a nie w listopadzie. Wbrew pozorom cieszę się, że to zrobiłam, bo dzięki temu zrozumiałam, że nikogo nie uszczęśliwię na siłę, że nie można liczyć na wdzięczność nawet od bliskiej rodziny, że nie warto myśleć o innych, bo oni nie myślą o mnie, że nikt nie docenia poświęcenia i pomysłu, że stawiam innych na pierwszym miejscu, a siebie na ostatnim i nikt nawet tego nie widzi.
Bardzo cenna lekcja! I bardzo potrzebna by przejrzeć na oczy. Skup się na sobie i siebie tak rozpieszczaj <3
Czasami potrzeba wyleć na siebie ten kubeł zimnej wody, żeby pójść dalej już dla siebie. Gdyby nie ta sytuacja dalej być tkwiła w tym schemacie. Domysłam sie, że boli taki brak podziękowania, życzę Ci, żebyś już nie musiała się tym w przyszłości przejmować.
buziaki.
A jeśli Twoja rodzina też podchodzi do życia w ten sposób, że są najważniejsi dla siebie? Jeśli komuś nie smakowało jedzenie to po co ma się męczyć? A jeśli ktoś pojechał na tę wycieczkę właśnie wbrew sobie? I to było dla niego poświęcenie na Ty tego nie widzisz?
Życie w społeczeństwie nie jest takie zero jedynkowe jak tu Eliza pisze. Szczególnie między bliskimi.
Paulina, ale to byłoby wspaniałe gdyby ludzie byli szczerzy ze sobą i w stosuknu do innych. Gdyby ROZMAWIALI o swoich emocjach, uczuciach, niechęciach i pragnieniach. Nie doszłoby do wielu nieprzyjemnych sytuacji.
Ludzie błędnie myślą, że zdrowy egoizm to zło, bo przez te postawę ranimy innych ludzi. Jesli wszyscy byliby tak świadomi, postawili na dialog, posłuchali czego naprawdę chcą i byli otwarci – Świat byłby piękniejszy.
Paulino, nikt nikogo nie zmuszał do wyjazdu. Nie związałam swojej rodziny i nie porwałam jej w góry. Zaproponowałam wyjazd, wszyscy się zgodzili. Każdy pojechał dobrowolnie, nawet z początkowym entuzjazmem. Weekend w górach ma być poświęceniem? W imię czego? Jeżeli komuś nie smakuje jedzenie to uwagi zgłasza się do restauracji, a nie do osoby, która zaprasza na kolację. Czy stawianie siebie na pierwszym miejscu ma oznaczać sprawianie innym przykrości i bycie niewdzięcznym? Bo chyba tak to traktujesz skoro uważasz, że opisane przeze mnie zachowania mogą świadczyć, że moja rodzina uważa siebie za najważniejszych, a ja biedna mam się z tym pogodzić. Chyba nie o tym pisze Eliza…
Emka, zdecydowanie nie o tym 🙂
Sciskam!
Eli
Emka, ja generalnie się i z Tobą i z Elizą zgadzam, tylko uważam, że patrząc przez swój pryzmat łatwo można o nieporozumienie. A jeśli było tak jak opisujesz w komentarzu, to Twoja rodzina, delikatnie mówiąc, zachowała się nieelegancko i w takiej sytuacji podejście „jestem najważniejsza” tego nie naprawi.
Eliza świetny artykuł. Fajnie, że napisałaś, że to proces. To też trzeba sobie uświadomić. Bo jak przez 30 lat czy więcej byliśmy zapakowani oczekiwaniami innych, a nie widzieliśmy siebie to teraz też trzeba czasu ,by się odkopać. Cieszę się, że dotknęłas tej radości i wolności w swoim wnętrzu.
Dzięki Kamila! Ogromnie się ciszę z tych zmian
Dziś drugi raz czytam o przykładzie z samolotem i rano moja pierwsza myśl no jak to najpierw (moje )dzieci potem ja. Minęły jakieś 3 godziny i to samo zdanie drugi raz tylko teraz myślę no tak jak pomóc innym jak sama nie będę miała siły bo o siebie nie zadbałam. Dzięki za ten teks i za to co mowisz na Instagramie bo choć na początku wogle się z Tobą nie zgadzałam (no bo jak tak można myśleć o sobie przecież trzeba pomagać ) to kropla drąży skałe i dziś powoli zaczynam widzieć skąd to uczucie każdego wieczoru, po całym dniu, stania nad urwiskiem.
Monika cudownie to czytać. I ja cię rozumiem bo też kiedyś się buntowała, jak tak można myśleć. A dziś wiem, że to jest cudowna sprawa i niesie ze sobą ogromn dobra, dla wszystkich!
Sciskam mocno 🙂
Myślę, że wolność, o której piszesz jest bardzo ważna, ale zazwyczaj nie trwa długo, bo człowiek sam od niej ucieka. Kiedy już wyzwoli się spod mentalnego dyktatu rodzinnych wzorów zazwyczaj sam staje się rodzicem i zatraca swoją wolność na własne życzenie. Tak bywa z miłością macierzyńską, w której też warto się na nowo odnaleźć 🙂
Ten wpis pokazuje mi kolejny raz jak bardzo jesteśmy różnorodni. Dla jednych Twoja przemiana jest inspiracją, dla innych jakimś psychobełkotem, dla jeszcze innych po prostu tekstem o zmianach jakie zachodzą w człowieku na różnych etapach jego życia. Niesamowite jest to, jak każdy z nas różni się od siebie! Dla mnie osobiście nie ma w tym tekscie nic odkrywczego ani inspirujacego, bo wyznaje inne wartości i priorytety, których nie zamienilabym na rzadne inne, ale cieszę się, że czujesz się teraz dobrze i że Tobie te zmiany dają szczęście:)
Kasia, pięknie to napisałaś. Dziękuję! 🙂
Z szacunkiem i bez oceniania
Elizka, obserwuję Cię na bieżąco i już dawno miałam napisać, że przechodzimy dokładnie przez to samo! Mam wrażenie, jakbym czytała o sobie – 30-latka z tytułem mgr Psycholog, która zawsze stawiała innych na pierwszym miejscu i przez to się zagubiła, a wraz z nią jej wewnętrzne dziecko. Również mam na koncie psychoterapię, która pozwoliła mi zajrzeć głęboko w siebie, otworzyć oczy i dokonać zmian w moim życiu. Cały czas pracuję nad sobą, bo wiem, że to jest proces, który warto kontynuować. To, co jednak nas różni, to przejmowaniem się innymi – jeszcze niedawno (z 2 lata temu) przejmowałam się nawet obcymi, ale już się z tym uporałam i teraz pracuję, by nie przejmować się również najbliższymi, a przede wszystkim, uczę się asertywności, której zawszde mi brakowało.
Gosia WOW brawo! Niesamowita przemiana. Przybijam piątkę 🙂
szczera prawda! zeby dojść do takiego czegos trzeba w siebie zainwestować wewnętrznie… a niestety jeszcze tak niewiele osob to robi… jak byc szczęśliwym w jakiejkolwiek relacji jesli nie jesteś szczęśliwy sam ze sobą? szkoda, ze tego typu rzeczy nie uczą w szkole o ile szcześliwsi byliby ludzie..
Pamiętam jak sama postawiłam na rozwoju wewnętrzny kilka lat temu, jak ludzie na mnie patrzyli.. z jednej strony oceniali i krytykowali z drugiej po jakimś czasie potrafili powiedziec 'tez tak bym chcial’ jednak niewielu sie odważyło wyjsc poza schemat. na szczescie ja zainwestowałam w siebie i wiem, ze byla to najlepsza decyzja jaka moglam podjąć! dlatego zgadzam sie z Tobą Eliza w 100%! zdrowy egoizm jest po prostu zdrowy 😉
Katarzyna, dokładnie! Jak być szczęśliwym w relacji z kimś, skoro w relacji ze sobą człowiek nie potrafi być szczęśliwy?
Nie umiem powiedzieć sobie -jestem najwazniejsza.Moze dlatego ze mam syna i nie potrafię przyjąć takiego stanowiska nawet wobec niego.Jednak cudowna wolność musi dawać uczucie zdrowego egoizmu.Ciesze się ze piszesz dość kontrowersyjne teksty,my kobiety powinnismy wkoncu naprawdę zacząć myśleć również o sobie.Sciskam
Agnieszka, trzymam za Ciebie kciuki! I za to byś kiedyś głośno powiedziała „jestem najważniejsza”. I naprawdę taka dla siebie była
Sciskam
Cześć,
Chciałabym być dla siebie najważniejsza, ale nie jestem. Za dużo mam problemów dookoła, więc przejmuję się nimi, a nie sobą.
Pozdrawiam
Kasia
Kasia, to brzmi jak dobry temat na psychoterapię 🙂
Kasiu, jest to możliwe, mimo wielu problemów dookoła: ale jak napisała Eliza to jest proces i ja ten proces znam.
Eliza Gratuluję przemiany tego, że udało Ci się podejście zmienić.
Ja mam to samo, wszystko robię dla kogoś. Głównie dla rodziców, studia, potem szukanie pracy dobrze płatnej następnie kupienie samochodu jak najlepszego potem mieszkanie by byli dumni. By byli spokojnie, że jka to mówią mam przyszłość. Ale to nie jestem JA. Ja najlepiej czulabym się gdybym miała swobodę przemieszczania się tego by móc mieszkać gdzie chce i kiedy chce. Robić wakacje kiedy chce, bez pracy na etacie w stresie. Ale co by o mnie pomyśleli. Tak samo jak wyrażanie swoje zdania tutaj też niby je mam ale często zachowuje dla siebie bo tłum uzna m je za dziwna przestaną lubić.
A potem się okazuje że cierpimy na nerwice lękową bo mamy chore ambicje sprostania wszystkim oczekiwaniom.
Klaudia, bardzo polecam Ci książkę „Odwaga bycia nielubianym”
Sciskam i trzymam kciuki być postawiła na siebie!
Oh, to cała ja przed zmianami. Tkwilam wadie schematów!!! Najgłębsze były te, że głupio mi było przed rodzina, że kupiłam coś nowego czy że znów gdzieś wyjeżdżamy… A przecież nie makradlam 😀 paradoksalnie to mama pomogła mi wyjść z części z nich i popchnela na psychoterapie, bo sama przepracowala przez lata to, że babcia chcąc dobrze wmowila jej pewne rzeczy i zachowania. Teraz jest ponad to, a ja staram się być 🙂 najciezej odciąć się od toksycznej rodziny męża (najbardziej matka i siostra), ciągle jeszcze zdarza mi się przejmować albo tłumaczyć się… Ale zwalcze to ? pozdrowionka.
Ale mądra mama! Super!
Kochana Trzymam kciuki za dalszy rozwoj. Walcz <3
Bardzo mądry, a zarazem trudny wpis. Całe życie próbowałam zadowalać innych, najpierw mamę, siostrę, potem syna i męża. Wszystko robiłam „dla świetego spokoju”, żeby nikt nie narzekał i nie miał do mnie pretensji. Nawet jeśli nie miałam ochoty czegoś zrobić, robiłam to wbrew sobie, tylko po to żeby uniknąć konfliktów. Nigdy nikomu nie odmawiałam. Dużo mnie to kosztowało…Od tamtej pory wiele się zmieniło, choć jeszcze idealnie nie jest. Do tej pory łapię się na tym, ze zawsze najpierw myślę o innych. Nawet jeśli chodzi o błahe rzeczy typu: co zrobić na obiad, myślę co lubi moja rodzina, a niekoniecznie o tym na co ja mam ochotę…Ale cały czas nad tym pracuję. Dziękuję Ci za ten bardzo mądry i inspirujący tekst…
Brawo! Najważniejsze, że to widzisz. Dopiero jak coś zobaczymy i zrozumiemy możemy to zmienić! 🙂
To jesteśmy w tej samej drodze, choć zapewne w innym jej punkcie. Bardzo dużo mnie kosztowało dojście do przekonania, że myślenie o sobie najpierw to potrzeba, a nie widzimisie. Że mogę pomóc innym dopiero gdy sama będę twardo stała na swoich nogach. Przez lata rezygnowałam z siebie i spalałam się dla innych. Choć droga przede mną daleka, to i za mną też jest jej już sporo.
Cieszę się, że poruszasz ten temat, choć pewnie w komentarzach też posypie się hejt i przetoczy fala niezrozumienia. Do tego potrzeba siły, odwagi i samoświadomości. Tak trzymać!
Dzięki Kasia
Dokładnie tak, wiele osób tego nie rozumie i może nie zrozumie nigdy jeśli nie zacznie samodzielnie myśleć i dbać o swoje zdrowie psychiczne
Mimo swojego 33 letniego doświadczenia w życiu.. mimo że jeszcze do niedawna mogłam powiedzieć że niczego nie żałuję.. ostatnio coraz częściej czuję że coś jest nie do końca halo. Nie mogę być niewdzięczna za to co mam.. za rodziców wspaniałego męża i jeszcze wspanialszego synka 🙂 a w zasadzie zraz befzie ich dwóch.. bo patrząc na to wszystko z boku to naprawdę nie powinnam przez chwilę myśleć że czegoś mi brakuje.. dlatego tym bardziej odsuwałam od siebie myśli że coś można byłoby z tym zrobić bo przecież naprawdę mam i osiągnęłam bardzo dużo.. ale kiedy zaczęłam analizować głębiej, właśnie po twoich postach i krótkich filmikach na Instagramie, to doszłam do wniosku że właśnie nie jest do końca tak jak bym chciała.. A w zasadzie bardzo dużo płaszczyzn należałoby zmienić.. bo niby praca jest ale nie daje 100% satysfakcji bo niby jest mieszkanie ale przestało spełniać moje oczekiwania przy powiększającej się rodzinie i w końcu ja sama z niedokończonymi celami które kiedyś sobie założyłam i w które wierzyłam.. dziś zamawiam książkę którą polecałas, o wewnętrznym dziecku.. to będzie pierwszy krok. Boję się tylko trochę, bo w tym wszystkim nie chciałabym skrzywdzić dzieci.. bo mąż zrozumie rodzice i siostra też, ale niewiem czy trzylatek to zrozumie.. ale spróbuję.. Tylko zrobie to w miarę możliwości mądrze i na spokojnie.. bo warto zawalczyć o siebie, dziękuję
Trzymam za Ciebie kciuki! I brawo za samoświadomość
Eliza, zgadzam się w 100%. Wspaniały wpis, akurat dziś takiego potrzebowałam, a dokładniej potwierdzenia, że to Ja jestem dla siebie najważniejsza. To bardzo długi proces, aby dojrzeć do życia w zgodzie z samym sobą i na własnych zasadach, być dla siebie samej wsparciem i przyjaciółką. Często okupiony zerwaniem relacji, odejściem od osób, które były nam kiedyś bliskie, jednak z czasem toksyczne. Trudno, jedni odchodzą przychodzą inni… Nie jesteśmy po to, aby ciągle spełniać oczekiwania innych i zgadzać się na robienie rzeczy, których nie potrzebujemy, a są dla nas tylko niepotrzebnym balastem. Jestem dojrzała, a wciąż się uczę czegoś nowego… Dziękuje za wsparcie, pozdrawiam 😉
Joanna dzięki za Twój piękny komentarz 🙂
Eliza, zgadzam się z Tobą całkowicie. Wyobraździe sobie, jak by wyglądał nasz świat, gdyby każda osoba chodząca po tej ziemi znała i kochała siebie, czuła się całkowicie spełniona i szczęśliwa i emanowałaby wewnętrznym blaskiem? Mielibyśmy prawdziwy raj!:)
Kochanie siebie i skupianie się na swoim wnętrzu to nie egozim czy fanaberia tylko klucz do wprowadzenia zmian na świecie i podniesienia wibracji. Im szybciej sobie to uświadomimy, tym szybciej nastąpią zmiany. Pozdrawiam ciepło:)
Pełna zgoda! ściskam!
Eliza, pisałam już do Ciebie na instagramie, ale napiszę też tutaj.
Dziękuję Ci za pokazanie, że można inaczej, że psychoterapia to nie jest zło, że warto poprosić o pomoc!
Dzięki Tobie poszłam do terapeutki, która jest najcudowaniejszym człowiekem na świecie i uczy mnie jak pokochać siebie i jak stać się dla siebie najważniejszą.
Zawsze zdanie rodziców, mamy było dla mnie najważniejsze, telefony codziennie, spotkania koniecznie co tydzień, bo przecież mama się obrazi. Teraz wiem, że ja nie MUSZĘ TEGO ROBIĆ, mogę, jeśli chcę, ale nie muszę!
Dzięki Tobie się na to wszystko zdecydowałam i po prostu tak po ludzku Ci za to dziękuję.
W wieku 26 lat mogę w końcu stwierdzić, że zaczynam być dorosłą kobietą, a nie dzieckiem w ciele dorosłego, które ciągle pragnie akceptacji „mamusi”.
Aaaaa! Paula brawo brawo brawoooo! Bądź z siebie na maksa dumna!
Eliza dzięki za ten wpis! Czekam na więcej! Bardzo mnie wkręciłaś w temat psychoterapii i tego aby spojrzeć tylko i wyłącznie na siebie. Tak naprawdę powinnismy siebie zawsze stawiać na pierwszym miejscu. To takie ważne, żeby odpowiedzieć sobie na pytanie co jest dla nas ważne i jak my sami się czujemy ze sobą. Patrząc na moje dzieciństwo i wkraczanie w dorosłość, w ogóle nie byłam osobą samodzielną. Zawsze słuchałam rad najbliższych i tylko próbowałam sprostać ich oczekiwaniom, nie patrząc i nie słuchając siebie. Do tej pory ciężko się z tego uwolnić, ale myśle ze jestem na dobrej drodze. Zaczynam dostrzegać wiele błędów rodziców, tego jak mnie ograniczali. Wcześniej nawet bedąc już mamą i żoną zastanawiałam się czy dobrze robię, co powiedzą rodzice i najbliżsi. Teraz już wiem, ze nie muszę się tłumaczyć z moich wyborów czy zachowań. Chce być osobą samodzielną, która sama potrafi zadbać o siebie i nie potrzebuje doradców. Mam nadzieje, ze mi się uda i będę dla siebie najważniejsza. Pozdrawiam Cię serdecznie!
Iwona, trzymam za Ciebie kciuki! Jesteś na dobrej drodze 🙂
w wieku 30 lat dojść do wniosku że można żyć jak się chce? no geniusz.
Prawda? Też bije sobie brawo i jestem z siebie dumna. Twój komentarz jest nacechowany sarkazmem, ale wiedz, że są ludzie którzy mają 40,50,60 lub 70 lat i wciąż nie żyją tak jak chcą, tylko jak tego ktoś od nich oczekuje. Rodzina, społeczeństwo itd.
Fajnie, że Ty jesteś taka samoświadoma, tylko po co te złośliwości?!
PS Twój komentarz wiele o Tobie mówi 🙂
Czytam i czytam, zarówno Twój artykuł, jak i komentarze… Wzruszyłam się, czyli mnie też to dotyczy… Poranek kojarzy mi się z aromatyczną kawą, której wizja cieszy mnie już nocą, gdy kładę się do łóżka. Myślę, że od jutra oprócz kawy, na dzień dobry, będę również regularnie „konsumowała” Twój wpis. Do czasu, aż pomoże 🙂 Albo jeszcze dłużej, żeby nie zapomnieć… Dziękuję serdecznie!
Justyna, trzymam kciuki!
Eliza, dziękuję za Twoje wpisy. Jakiś czas temu zaczęłam terapię. Mam ochotę polecić każdemu, mało tego – sama chętnie pracowała bym w tej dziedzinie… Ale to długa droga…
Jeśli to nie jest zbyt intymne pytanie, to czy Twoja wiara nie ucierpiała podczas terapii? Ja miałam wzlot, a obecnie upadek.
Paulina, ja mam wzloty i upadki związane z wiarą całe życie, ale uważam, że to dobra rzecz. Kwestionuje pewne kwestie (np te w kościele), buntuje się, wiele rzeczy nie rozumiem. Szukam swojego miejsca w tym wszystkim, wiem co mi pomaga w relacji z Bogiem a co przeszkadza. Obecnie mam okres buntu, ale wiem, że to stan przejściwy, że wyjdzi z tego cos dobrego. Że ja na nowo definiuje sobi pewne rzeczy i odrzucam to co zostało mi wmówione, co moim zdaniem było manipulacją, zastraszaniem, naciskaniem.
Ooo Ja Cie… To co czytam widzę siebie. Od ponad miesiąca chodzę na terapie nie jest łatwo, ale te zmiany wiele dobrego przynoszą dla mnie… Jak czytam Twój artykuły to widzę siebie i tak sie zastanawiam jak to zrobić by przy zmianie nie stracić bliskich gdy nagle zobaczą, że mam swoje zdanie albo wymagam od nich szanowania mojego zdania lub prawdziwego i normalnego wsparcia.. A jeśli ta zmiana przyniesie straty, których nie chce…. Dziękuję za artykuł.
Jak to zrobić by przy zmianie nie stracić bliskich? Jeśli bliscy tez będą się rozwijać i zajrzą w głąb siebie, jeśli będą chcieli zrozumieć to co się z nami dzieje i zaakceptują to. To super. Jeśli nie, stracimy ich, a przynajmniej te dawną relacje. Stworzymy zupełni nową, nie wiem czy lepszą czy gorszą, po prostu inną.
Piękny, bardzo mądry tekst. Osobiście jeszcze nie doszłam do tego etapu życia i mojej świadomości co Ty, ale mam nadzieję, że mi się uda. Dalej, mimo, że mam już 35 lat, żyję problemami bliskich i z rodzicami na ramieniu, jak to ujęłaś… To nie jest zdrowe, a najgorsze jest to, że otoczenie wymaga od nas wielokrotnie porzucenia własnych potrzeb, problemów i pragnień, by pomagać innym… ale czy jedno wyklucza drugie? Gratuluję i podziwiam… Pozdrawiam
Po takiej zmianie niektóre relacje już nigdy nie będą wyglądały tak samo. Dziś wiem, że to dobra rzecz, na początku odczuwałam ogromną stratę.
Elizo,
Zdrowy egoizm jak najbardziej – jednak sam egoizm już nie. Niekiedy musimy być dla innych ludzi trochę bardziej – nie przez cały czas, ale są sytuacje, w których ciężko jest stawiać siebie na pierwszym miejscu – na tym chyba polega prawdziwa miłość – kiedy dobro tej drugiej istoty ludzkiej jest dla nas bardzo ważna. Wtedy zwykle jednak gdy ta osoba jest szczęśliwa, my także.
Człowiek, który popada stopniowo w skrajny egoizm i zaczyna wszędzie widzieć wyłącznie własne dobro, kosztem innych ludzi podąża moim zdaniem drogą stopniowej destrukcji.
Nie wszyscy musza nas lubić tak jak my nie musimy lubić wszystkich i dać się im wykorzystywać. Ważne, by zachować zdrowy rozsądek, być dla tych których kochamy oraz są nam bliscy. Jasne,że niekiedy wymaga to od nas kompromisów, odpuszczania, rezygnowania z własnej przyjemności czy dobra, ale na tym polega pewnego rodzaju dojrzałość. Tylko na zasadzie kompromisów tak naprawdę można stworzyć zdrową oraz dobra relacje z drugim człowiekiem. Dlatego zdrowy egoizm tak, jednak egoizm w znaczeniu generalnym nie.
Pozdrawiam 🙂
Dlatego pisze o zdrowym egoizmie 🙂
Nic odkrywczego w sumie, ale fajnie widzieć, że dla wielu ludzi to nowy temat, coś co dopiero wprowadzają w życie. Na tym chyba polega dojrzewanie 😉
Jesteś w gronie osób, dzięki którym poszlam do psychologa. Ten skierował do psychiatry. Diagnoza- depresja od conajmniej 2-3 lat. Wszystko było ważniejsze. Opinie, plany, marzenia innych, ważniejsze niż moje. Pokopała mnie ta depresja po nerach, po serduchu, po głęboko pojętej duszy, po związku. Po podjetych wtedy decyzjach jestem samotna mama, uczę sie, rozwijam, zmieniam całkowicie branżę. Ludzie pukali sie w glowe, jak mozna postawic siebie ponad „pełną” rodzine. A jest mi coraz lepiej! Dbam o siebie tak, jak nigdy wcześniej. Ciągle biorę leki, ale wierze, że kiedyś nie będę musiała. Cześć osób uważa mnie za egoistke, ale wiele osób mówi że widać we mnie fajna zmianę i aż chce się ze mną przebywać, bo jest fajna energia 🙂 Ale jako egoistka najpierw przydzielam dużo energii samej sobie, a reszta się dziele z tymi, którzy na to zasługują:) Jest w tym też Twoja zasługa i za to dziękuję!❤
Ps: Jestem najważniejsza i chce jeść dobre śniadania, więc czekam na e-booka ?
Kasia dzięki za Twoją historię. Jestem przekonana, ze będzie cenną nauką dla wielu osob.
Brawo dla Ciebie, a ebook będzie jeszcze w listopadzie :)))
Czytając ten tekst myślałam sobie jak to fajnie poczuć taką prawdziwą wolność. Bycie niezależnym, bez tych wszystkich cudzych spraw na głowie. Ostatnio zaczęłam filtrować wiadomości do mnie dochodzące z różnych stron (od rodziców, znajomych), jak bardzo mam się nimi przejmować, w jakiej kategorii przyjąć. I teraz tak, w zależności od dnia czasem potrafiłam po prostu je przyjąć i ok , a innym razem tak bardzo przeżywałam, że sama na tym bardzo źle wychodziłam, cała zdenerwowana. Niemniej, dostrzegam coraz więcej i pewne rzeczy nazywam wprost, co mi nie gra. Walczę o czas dla siebie, ale nie wtedy gdy wszyscy już śpią tylko w ciągu dnia. To trudne, zwłaszcza gdy ma się dwójkę maluchów, a jedno z nich gdy traci mnie z oczu wpada w panikę. Czasem dla świetego spokoju na coś się zgadzam. A potem czuje takie coś, że nie, trzeba powiedzieć ze się nie zgadzam. I nagle zmieniam zdanie. Mówię wprost, nie tak ma być. Zmiany są trudne, ale konieczne. Walczę właśnie o siebie! O najlepsza swoją wersje dla siebie! Robię to dla mnie ale też, by przekazać i pomóc zrozumieć dzieciom, ze dopiero gdy siebie pokochamy z całego serca takim jakim jesteśmy, z naszymi wszystkimi zaletami i wadami, a szczególnie tymi najtrudniejszymi dla nas samych wadami, dopiero wtedy tak naprawdę pokochamy inną osobę. Mogę to powiedzieć coraz pewniej, że KOCHAM SIEBIE. Dziękuję Ci bardzo za taki prosty przekaz, ze JA jestem ważna. Taki prosty a taki trudny do zaakceptowania przez społeczeństwo. Dziękuje za podjęcie tego tematu publicznie. Ogromnie się cieszę, że coraz więcej osób jest świadomych swojej wartości.
PS nawet nie tyle ważna, ale NAJWAŻNIEJSZA!
Kochana, cudownie, że wiele rzeczy już widzisz, zauważasz co działanie wbrew Tobie Ci robi. To już pierwszy ogromny krok. Bo jak coś widzisz i wiesz to dopiero wtedy możesz to zmienić
Powodzenia!! 🙂
Chciałabym być na tym etapie co Ty. Ja wciąż przejmuje się innymi, tym czy ktoś mnie lubi czy nie. Staram się dopasować do innych, bo mam wrażenie że jak powiem co myślę naprawdę, to stracę przyjaciół, znajomych. Potrafię rozpamietywac bez końca każde złe słowo czy plotkę na swój temat. Wiele rzeczy robie tylko po to,aby sie komuś przypodobać, zwłaszcza rodzicom. Chciałabym aby byli ze mnie dumni. Pomyśleć że mam 33 lata na karku i swoją własną rodzinę, a nie mam odwagi żyć po swojemu i na własnych warunkach. Fakt, że moja własna teściowa nienawidzi mnie praktycznie bez powodu, spędza mi sen z powiek… Nie potrafię żyć ze świadomością że mnie nie akceptuje
Anka, psychoterapia bardzo by Ci pomogła zawalczyć o siebie. A teściowa, okropna!!!!!!!!
Od dłuższego czasu myśle o psychoterapii…ale nie orientuje się czy w okolicach mojego miejsca zamieszkania jest ktoś warty uwagi…opinie tych co mamy bywają różne…wiem, ze i tak spróbuje…bo muszę przekonać się sama…ale dobrze by było mieć kogoś z polecenia…taki dziwny człowiek jestem… obserwuje Cię od daaawna…i Twoja przemiana jest tak widoczna, ze mam wrażenie, ze to dwie różne osoby ??? od jakiegoś czasu widać jak ewoluowało podejście z blogerki zajmującej się głównie moda i torebkami do kobiety, która jest spełniona…i to nie dlatego, ze ma nowa Prade…inspirujesz do bycia lepszym. Naprawdę
Kowi, dziękuję za Ciepłe słowa. Też mam wrażenie, że jeszcze 3-4 lata temu byłam zupełnie innym człowiekiem.
Trzymam za Ciebie kciuki, cudownie, że myślisz o psychoterapii! Pamiętaj, że terapie możesz też mieć online. Polecam nurt psychodynamiczny
Już jestem i jestem z tego dumna. Zdrowy egoizm to podstawa dobrego życia i szczęśliwego otoczenia 🙂
Brawo Elizka za świetny tekst
🙂 Pozdrawiam
Wspaniały tekst. Elizka bardzo bym chciała wreszcie żyć po swojemu. Odrzucić i zakończyć relacje z moimi teściami, którzy są mega toksyczni. Tylko jak to zrobić skoro mam dziecko, które mnie poniekąd z nimi wiąże? Czy zrywając z nimi kontakt zupełnie nie zrobię córce krzywdy? Co w takiej sytuacji?
Pozdrawiam i całuje ?
Też byłam wychowana w ten sposób żeby spełniać oczekiwania innych a moje potrzeby spychać na ostatnie miejsce… kilka kar temu starsza kobieta dała mi cenna radę – ze mogę coś dla kogoś zrobić a nie muszę , bo się tego ode mnie oczekuje, ze nie muszę utrzymywać na sile relacji z osobą która mnie permanentnie obraża, obgaduje i jest dla mnie zwyczajnie niemiła , bo to matka mojego męża . Ja – silna, wykształcona, niezależna kobieta nic nie muszę , co najwyżej mogę . Poodcinalam toksyczne relacje, postawiłam sprawę jasno – nie pozwalam żeby mnie tak traktowano. Wiem ze komentarze są różne ale mam to gdzieś – zrobiłam to wszystko dla siebie
Niby takie oczywiste, ale jednak trudne do zrealizowania. Chyba łatwiej to zrobić kiedy dzieci są dorosłe i opuszczają dom. Można się wtedy skupić bardziej na sobie. Ja teraz jestem na takim etapie i powiem Ci, że z łatwością przychodzi mi robienie sobie mniejszych i większych przyjemności. Mogę cały dzień przeleniuchować i nie mam wyrzutów sumienia. Nauczyłam się odmawiać i często mówię „nie”, a dom stał się dla mnie i mojego męża oazą, a nie miejscem wiecznych schadzek, na szybką kawkę, lampkę wina, pogaduchy. Na początku czułam się z tym potwornie, oszukiwałam, bo nie potrafiłam powiedzieć wprost, że mi się nie chce, że nie mam ochoty, że mam inne plany i ich nie zmienię – wyszukiwałam miliony wymówek, wymyślałam jakieś kłamstwa, potem sama się w tym gubiłam i generalnie czułam się jeszcze gorzej. Teraz każdy już chyba wie, że poniedziałki, środy i piątki są dla mnie, że po pracy chodzę na ćwiczenia i wieczory mam tylko dla siebie. Sobota jest moim dniem lenia lub generalnych porządków, że pomogę zawsze, ale jeżeli nie koliduje to z moimi sprawami. Że najpierw jestem ja, mój mąż, moja córka, a potem cała reszta. Nauczyłam się, że mogę nie odebrać telefonu natychmiast i nic strasznego się nie stanie, że mogę nie otworzyć drzwi komuś kto się wcześniej ze mną nie umówił i mogę nie mieć ochoty złożyć się w pracy na imieninowy prezent dla koleżanki, której nie lubię, która mnie nie lubi, która nie jest dobrym człowiekiem i nie muszę dzwonić z życzeniami imieninowymi do taty siostry, która jest zgryźliwa, nieuprzejma i tego nie docenia….wcześniej było to nie do pomyślenia…bo co ludzie powiedzą….
Eliza, serce mi rośnie że coraz więcej przebudzonych osób ?
Od 1,5 roku jestem w drodze do siebie, a odzyskanie i ukochanie wewnętrznego dziecka zmieniło moje życie diametralnie. Rozwiodłam się, jestem wolna wewnętrznie, rozpoznaje toksyczne zachowana, stawiam granice, mam poczucie własnej wartości. Wiem jak nawiązać kontakt ze sobą, podejmuje decyzje w oparciu o to, czy to spójne że mną a nie czy komuś się spodoba.
Życie jest piękne. Przebudzenie jest piękne, choć bolesne bo stawia do trudnych decyzji.
Widziałam Cię w październiku pewnej niedzieli w Trybunalskiej ?
Pozdrawiam ciepło z Lublina ♥️
A ja dwa tygodnie się zastanawiałam, czy napisać co myślę o tym sformułowaniu, że jesteś/jestem najważniejsza.
Raz mi się wydawało, że może masz rację, a raz jakiś wewnętrzny głos mówił mi, że nie tędy droga.
Niestety, ale ale wg mnie takie określenie nie jest najwłaściwsze i w dłuższym okresie czasu doprowadzi, że staniemy się narcyzami, patrzącymi tylko na siebie. No bo, skoro miałabym być dla siebie najważniejsza to co zrobić, gdy:
1. Mamy jeden telewizor – mąż chce obejrzeć swój ulubiony mecz, a ja swój ulubiony serial. I jeśli ja jestem najważniejsza dla siebie to czemu miałbym odpuścić?
2. Dziecko (czyjeś) stoi na środku drogi. Pędzi samochód i zaraz potrąci nieświadomego dzieciaka. I teraz co, zaryzykować życie dla innego dziecka i go uratować, czy nie ryzykować (to ja jestem najważniejsza)
3. Mąż nie lubi ciepłych krajów, marzy o Skandynawii. Ja uwielbiam ciepłe kraje i chce jechać do Egiptu. I co z urlopem, jestem najważniejsza więc mam jechać do tego Egiptu? Czy może wspólnie z mężem inny kraj odwiedzić lub… pojechać tu i tu o ile fundusze pozwolą
To pierwsze z brzegu sytuacje, ale jest ich o wiele wiele więcej. Myślę, że nie mogłabym się podpisać pod tym, że to ja jestem najważniejsza. Myślę, że prawdziwsze zdanie powinno być takie, że życie człowieka a także zdrowie i dobro mojej rodziny (w tym i mnie) jako całości jest najważniejsze.
Ojeju rozumienie „jestem najważniejsza” w ten sposób jest nierozsądne, niebezpieczne i na maksa egoistyczne.
Zdrowy rozsądek przede wszystkim
Często chcemy pomagać innym zaniedbując przy tym swoje własne potrzeby. Sądzę, że najpierw trzeba zadbać o siebie, żeby później móc dbać o innych. Ps. Fajne okulary na pierwszej fotce.
Zgadzam się
Przepiękny wpis. Bardzo się cieszę po jego przeczytaniu. Dziękuje za niego!
Świetny wpis. Niektórzy pomyśleliby, że to uczucie,. że sami dla siebie powinniśmy być najważniejsi, to czysty egoizm. Ale to nie do końca tak, bowiem aby najpierw uszczęśliwiać innych, sami musimy być szczęśliwi.
To święta prawda ,najpierw trzeba zacząć od samego siebie .Bycie szczęśliwym pomorze nam w naprawie innych .Bardzo ciekawy artykuł ,który wniósł u mnie pozytywną energię .Dziękuję .
Warsztaty rozwojowe – Elizka, czy polecasz jakies konkretne?
Całe swoje życie byłem doradcą dla innych , świetnie rozumiałem problemy i potrafiłem wspierać , ale jak mnie dopadł kryzys sam nie umiałem sobie poradzić i przyjaciół niewielu wokół .
Doradzać jest łatwiej , ale gorzej wychodzi w praktyce .Za bardzo ufam ludziom , mimo że zawiedli niejednokrotnie i nic mnie to nie nauczyło .
To prawda, że zacząć trzeba od siebie, chcieć nie zawsze znaczy umieć. Bardzo ciekawy wpis. Pozdrawiam.
Słyszeliście pewnie, że i kota można zagłaskać. Nadgorliwość czasem wyjdzie nam bokiem. Czasem trzeba upaść, aby potem wstać.
Comments are closed.