E120 – koszenila czyli co wiemy o naturalnych barwnikach

przez Eliza Wydrych

Jak często czytacie skład produktu umieszczony na opakowaniu? Interesuje Was w ogóle co kryje się za tymi wszystkimi E131, E220 czy E504? Wydaje mi się, że świadomość dotycząca tego co jemy z roku na rok się zwiększa. Przyczynia się do tego wszechobecna moda na zdrowy styl życia, programy w tv typu „wiem co jem” i „wiem co gotuje” czy rubryki „zdrowie” w niemal każdym lifestylowym magazynie. Staramy się wybierać produkty zdrowe czy ekologiczne. Producenci chwalą się, że ich produkty są bez konserwantów albo, że posiadają naturalne barwniki. Bierzemy to za pewnik i jesteśmy spokojni, że dokonaliśmy dobrego wyboru. Ale co gdybyśmy przyjrzeli się tym wszystkim oznaczeniom E i dowiedzieli się co one faktycznie znaczą?

Będąc na objazdowej wycieczce po Fuerteventurze, przewodnik zaprowadził nas do miejsca w którym rosło kilkadziesiąt kaktusów (opuncji). Na pierwszy rzut oka nic specjalnego, ale kiedy podeszliśmy bliżej i przewodnik opowiedział nam kilka rzeczy o pasożytach żyjących na opuncji, doznałam głębokiego szoku. Dlaczego?mszyca fuerteventura

Okazało się, że te pasożyty to mszyce o nazwie Koszenila, którymi specjalnie zaraża się kaktusy(!) W jakim celu? Wnętrzności tych stworzeń są intensywnie czerwone i używa się ich właśnie jako naturalnego barwnika. Barwnik wykorzystuje sie dziś głównie w przemyśle spożywczym i kosmetycznym.

I tak zajadamy się truskawkowymi jogurtami czy maślankami barwionymi koszenilą, wcinamy czerwone żelki, czerwoną galaretkę, czerwony kisiel i truskawkowe ptasie mleczko barwione wnętrznościami tej mszycy. Malujemy babeczki czerwonym pisakiem bądź polewamy je czerwonym lukrem oraz pijemy czerwone/różowe frugo barwione właśnie koszenilą. Nie zapominajmy o szminkach, cieniach do powiek czy różach podkreślających kobiece kości policzkowe.
mszyca fuerteventura barwnik
Stwierdzenie – „barwione tylko naturalnymi składnikami” nabiera zgoła innego znaczenia, prawda? 🙂

Czy mnie to odrzuca bądź obrzydza? Zupełnie nie. Przyznam, że zrobiło to na mnie wrażenie, zastanowiłam się przez chwilę ile wciągu swojego życia zjadłam tych żyjątek, ale to tyle. Piszę o tym jako o ciekawostce. To też istotna informacja dla wegetarian i wegan. Jeśli nie mieli pojęcia o tym co kryje się pod oznaczeniem E120, powinni poważnie zastanowić się nad kolejną listą zakupów.

Smacznego! 🙂

Wrzucam jeszcze film z Fuerty

ZOBACZ TAKŻE

67 komentarzy

Anna 12 lutego, 2014 - 7:50 pm

Masakra nie miałam o tym pojęcia. Jestem wegetarianką od 3 lat i zabiłaś mnie tym wpisem…

Ania 13 lutego, 2014 - 12:01 am

To ja Ci powiem, że podczas snu też zjadasz robaczki 😀
Także bez paniki. To jest jedna rzecz a zastanów się o wszystkich rzeczach, o których nie masz pojęcia. Takie życie

Kejt 13 lutego, 2014 - 11:52 am

Podczas snu zjadamy robaki? Co za BREDNIE. Pewnie panna mądralińska chciała zabłysnąć słynną teorią o jedzeniu w nocy pająków… która została ZMYŚLONA na potrzeby zbadania właśnie łatwowierności i naiwności ludzi w podawane im informacje. Jak widać, wniosek nasuwa się sam.

Eliza 13 lutego, 2014 - 3:14 pm

Naprawdę jesteś wege od 3 lat i nigdy nie trafiłaś na nic o koszenili? Przecież to jest ulubiona historia wegetarian 🙂 Ja byłam wege przez długi czas i pierwszy raz na te mszyce trafiłam może z dwa tygodnie po tym, jak zdecydowałam się rzucić mięso. Dość popularne to jest.
Oczywiście też nie należy myśleć od razu, że do jogurtu wrzuca się po prostu te zwierzątka 😉 Muszą przejść mnóstwo obróbek i badań, żeby były zdatne do spożycia.

Jowita 13 lutego, 2014 - 4:44 pm

Kejt, może i jest tak jak mówisz, ja jednak nigdy nie zapomnę widoku śpiącej koleżanki której do ust wchodził jakiś robal wyglądający jak karaluch:/. Więc jak widać takie rzeczy się zdarzają i nie ma w tym nic dziwnego.

Iza 12 lutego, 2014 - 7:51 pm

słyszałam o tym, faktycznie jest to szokujące w pierwszych kilkunastu sekundach, ale potem mamy to już gdzieś 😛

domi 12 lutego, 2014 - 7:51 pm

kurde, Fash, właśnie przed chwilą skończyłam robić prezentację do szkoły na temat barwników, chcę się odprężyć, a tu co ? znowu barwniki 😀 haha. oczywiście żartuję, zawsze miło ciebie poczytać. ja o tym wiedziałam już dawno, ale pewnie wiele osób nie wie 🙂 pozdrawiam gorąco!

Anonim 12 lutego, 2014 - 7:52 pm

Wygląda ohydnie. A ja głupia miałam nadzieje, że te truskawkowe jogurty naprawdę są truskawkowe

szachogluchowicz.pl 12 lutego, 2014 - 8:08 pm

są tylko z dodatkiem truskawek, barwione naturalnie 😉

magda22 12 lutego, 2014 - 7:54 pm

No niestety to prawda, też jak o tym przeczytałam, to byłam „lekko” zaskoczona. Innym przykładem jest, to kiedy kupujemy produkt, na którym jest napisane „Nie zawiera konserwantów”, a w swoim składzie ma sól, a co to takiego jak nie konserwant? I tak wiele by wymieniać. No, ale nie można się dać zwariować, chyba już wolę taki barwnik, niż samą chemię…

ania 13 lutego, 2014 - 12:06 am

Nie można też przesadzać. Czasem konserwanty są potrzebne. W przeciwnym wypadku bylibyśmy narażeni na wiele chorób. Dużo gorszych. Konserwant nie zawsze oznacza zło.

Camilla 12 lutego, 2014 - 7:54 pm

Mnie to jakoś nie przeraża, zwłaszcza, że te robaczki wczesniej są suszone (co nie zmienia faktu, że pieczonego robactwa modnego w niektórych krajach bym nie tkneła). Cóż, lepiej chyba tak niż faszerować się chemicznymi barwnikami. Ale zgadzam się -to cenna informacja dla wegetarian.

Madzialena 12 lutego, 2014 - 8:00 pm

Ja wyznaję zasadę – im mniej w składzie, tym lepiej. Wybieram tylko to gdzie nie ma E… Wiem, że to trudne, ale staram się.

Eliza 13 lutego, 2014 - 3:17 pm

To też nie jest dobra rzecz. Jest dużo barwników, konserwantów czy innych dodatków oznaczonych symbolem 'E’, które są otrzymywane naturalnie i są przydatne organizmowi człowieka – chociażby kwas cytrynowy otrzymywany z pleśni i oznaczony symbolem, bodajże, E330. Nie należy się też przejmować tym, że coś jest otrzymywane z pleśni, bakterii czy też innych żyjątek. HACCP czy inne systemy kontroli jakości nie pozwalają na najmniejszy błąd w trakcie procesu produkcji 🙂

Alista 12 lutego, 2014 - 8:01 pm

To już nie jem czerwonych misiów Haribo:)

Magga 12 lutego, 2014 - 8:04 pm

No cóż, wiedziałam o tym od dawna i już od kilku lat nie jem żadnych „czerwonych” jogurtów 🙂

Isabel 13 lutego, 2014 - 5:22 pm

niektóre „czerwone” jogurty mają barwnik z buraka.
Kiedyś zawsze czytałam skład i połowę produktów odkładałam ze wzgl na chemię w niej zawartą.
Lubię zdrowo zjeść ale nie popadajmy w paranoje

szachogluchowicz.pl 12 lutego, 2014 - 8:04 pm

Świetna ciekawostka! Myślę, że ten posta da do zrozumienia tym którzy są tylko eko…kolor musi się brać z tego co natura dała…niekoniecznie to musi być koniczynka…

Meg 12 lutego, 2014 - 8:07 pm

To przeczytajcie to: „Włosy krótkie, najniższej jakości trafiają do firm chemicznych do wytwarzania nawozów i wypychania materacy. Są one również używane w przemyśle piekarniczym. Ten ostatni wykorzystuje z nich aminokwas o nazwie cystyna (L-cystine) dodawany m.in. do chleba. Inaczej mówiąc, włosy zbierane ze śmietnisk i podłóg salonów fryzjerskich Indii czy Chin mogą po przejściu procesu gotowania znaleźć się w chlebie, bułeczkach hamburgerowych, czy gotowym cieście masowej produkcji, które spożywamy.” Kiedy przeczytałam o tym po raz pierwszy kilka lat temu, przez dłuższy czas miałam uraz do pieczywa.
PS. Eliza – naprawdę zgniotłaś tego robaka na swojej dłoni? Wow 🙂

Berciuch 12 lutego, 2014 - 8:18 pm

Wiem o tym już od jakiegoś czasu 🙂 Cóż powiedzieć, sama natura 😀

Fashionelka 12 lutego, 2014 - 8:21 pm

omnomnom 🙂

Ania 12 lutego, 2014 - 8:28 pm

nie tknę niczego z tym paskudztwem

Boodzik 12 lutego, 2014 - 8:29 pm

Zawsze czytam skład i ze względu na wykształcenie wiem co nie co o barwnikach. Koszenila bardo często stos. i jest tego znacznie więcej :D.

Anonim 12 lutego, 2014 - 8:29 pm

Hey :), wiedziałam o tym, bo kiedyś tez czytałam na ten temat artykuł, ale o tym całkowicie zapomniała do tego momentu jak znowu ktoś o tym wspomnial to jest dowód, że fajnie o tym wiedziec, ale tak o tym potem zapominamy i żyjemy tak samo jak wcześciej oczywiście robi to większośc z Nas, nie których to może zmotywowac do innej diety 😉 Pozdrawiam Daria.

Ania 12 lutego, 2014 - 8:30 pm

Wiem o tym już od dawna!:) Ps. Smacznego!:P

Kasia 12 lutego, 2014 - 8:31 pm

To mnie zaskoczyłaś 🙂 Kiedyś czytałam o tych wszystkich E131, E220 itd. ale o tym „naturalnym barwniku” słyszę pierwszy raz.

liliana 12 lutego, 2014 - 8:40 pm

niech żyje nieświadomość ! to akurat nie jest jakoś specjalnie ukrywane, ale strach myśleć o rzeczach, o których nie wiemy. pracowałam kiedys w zakładzie z czekoladkami, w którym produkt był jeszcze ważny pół roku, ale skoro nie wytworzono na czas reszty do zamówienia, użyto go pod naklejką mówiącą, że jest ważny jeszcze półtorej. to sprawiło, że zaczęłam myśleć o tym jak wszyscy producenci ładują nas w bambuko bez naszej wiedzy, od składu po jakość. w świecie masowej produkcji wszystkim zależy na zysku, mało komu na jakości. szcześliwam odkąd pracuję w przedszkolu:) mniej nerwów ;P pozdrawiam

Czytelniczka 12 lutego, 2014 - 8:46 pm

Bardzo fajny post! Świetnie że się podzieliłaś taką informacją! Wyczuwalne pozytywne emocje i ciekawość i chęć podzielenia się wiedzą 😀 Lubię to !

lifeblogerka 12 lutego, 2014 - 8:49 pm

Oglądałam kiedyś program o tych naturalnych barwnikach… pychota 😀
Eliza – ulegasz wiosennym przygotowaniom? Diety itp. czy w ogóle? Ja właśnie dziś zaczęłam, ale na specjalne diety czasu niestety brak. Jeśli ktoś chce się przyłączyć – zapraszam – razem raźniej i motywacja większa :).
Kiedy wracacie z Fuerty?

2LITERY.Blogspot.com 12 lutego, 2014 - 8:51 pm

Odkąd się o tym dowiedziałam, a było to już kilka lat temu, wyeliminowałam ze swojej diety większość różowych i czerwonych produktów. Na całe szczęście malinowe jogurty Jogobelli barwione są koncentratem z buraków. Dlaczego nie można by zastąpić nim tego świństwa E120? Naturalny i nie zmienia smaku produktu. Jednocześnie nie działa aż tak na naszą wyobraźnię.

kasia 13 lutego, 2014 - 8:54 pm

A te robaczki to sztuczne??
Ludzie mam dla was kolejną szokującą wiadomość – DROŻDŻE TO ORGANIZMY ŻYWE!! Teraz nie zjesz chleba bo działa na twoją wyobraźnie?
Afera jak ze świnią zafoliowaną w makro.

booksandmovies 12 lutego, 2014 - 8:56 pm

Koniec z różowym Frugo, ale z czerwonej pomadki nie zrezygnuję 🙂

Mii 12 lutego, 2014 - 8:58 pm

W dawnej Polsce owady zwane czerwcem polskim (od ich nazwy pochodzi miesiąc czerwiec,bo wtedy je zbierano)były źródłem czerwonego barwnika.Eksport tych owadów był poważnym elementem polskiej gospodarki do czasu odkrycia Ameryki.Wówczas czerwce polskie zostały zastąpione tańszymi pochodzącymi z Meksyku.

wenus-lifestyle 12 lutego, 2014 - 9:05 pm

Wow, nie wiedziałam o tym! Kiedyś słyszałam, że waniliowy aromat/smak pozyskuje się z jakichś owadów, ale nawet nie próbowałam dowiadywać się z jakich 😉

MAGFASHION.PL 12 lutego, 2014 - 9:40 pm

Ja to bym się brzydzila wziąć to ma reke.

Fashionelka 12 lutego, 2014 - 9:44 pm

brzydziłabyś się wziąć na rękę? Ale do buzi w postaci jogurtu już nie? 😛

pobudzeni 12 lutego, 2014 - 9:49 pm

Faktycznie, ten wpis rzuca nowe światło na określenie „naturalny”. Chodziarz świadomość kulinarna w społeczności wegan i wegetarian jest na wysokim poziomie, to wielu z nich po zapoznaniu się z tą informacją poczuje się nieswojo.
Po reserczu okazuje się, że kwas karminowy to bardzo powszechny barwnik dodawany do wielu popularnych produktów spożywczych.

Ania 16 lutego, 2014 - 1:35 pm

chodziarz?

asia 12 lutego, 2014 - 9:56 pm

postaram się zapomnieć o tym wpisie i żyć dalej w błogiej nieświadomości … 😉

Aneta 12 lutego, 2014 - 10:07 pm

Ludzie nie brzydza sie jesc swinek, ktore paplaja sie we wlasnych fekaliach, nie brzydza sie jadac w fastfoodach, zajadaja sie czernina, a brzydza sie takich czystych, chrupkich robaczkow, ktore zywia sie kaktusami. Bardziej obrzydliwe bylyby barwniki chemiczne po ktorych moze wyrosnac trzecia noga. Eliza, wyslij te zdjecie z rozgniecionymi robakami swoim hejterom z dopiskiem „Wy bedziecie nastepni” 😀

Fashionelka 12 lutego, 2014 - 10:10 pm

hahahaha :)))

Andżelika 12 lutego, 2014 - 10:14 pm

Jak już od dawna wiadomo „podróże kształcą” 🙂

kamila 12 lutego, 2014 - 10:25 pm

hej, bedzie jakis dluzszy post z opinia o hotelu costa alma sbh? zdjecia, jak pokoje, jedzenie, polozenie itp?

Karolina 12 lutego, 2014 - 10:29 pm

Wiem o tym od dawna i też jakoś specjalnie mi to nie przeszkadza. Po prostu tak jest. 🙂
Ale rozgniecienie tego robaka na dłoni już by mnie przerosło. Fuuj. 😀

lolik 12 lutego, 2014 - 10:38 pm

serio? Gorzej go rozgniesc niz zjesc? 😀 Jesz go pewnie codzienie a brzydzi cię jak ktoś go rozgniata na ręcę

Martyna 12 lutego, 2014 - 10:34 pm

Prowadzę lekcje chemii w liceum dla dorosłych. Przy okazji tematów ze składników spożywczych i kosmetyków robię jedną lekcję, na którą mają przynieść kosmetyki i tzw. niezdrowe jedzenie, które mimo wszystko lubią. Analizujemy składy, sprawdzamy co jest szkodliwe, a co niekoniecznie. Całkiem ciekawe zajęcia 😉

kasia 13 lutego, 2014 - 8:56 pm

gratuluje pomysłu! tak powinny wyglądać lekcje w szkole:)

JOJO 12 lutego, 2014 - 10:43 pm

Nie ma to jak jogurt z mszycami 😉

becinka 14 lutego, 2014 - 1:19 am

yummi 😀

studio-mody 12 lutego, 2014 - 10:51 pm

Masz krew na rękach !!! 😀

ewka 12 lutego, 2014 - 11:26 pm

Wiem o tym od dawna,kiedyś mnie to zainteresowało i doczytalam u kogoś w internecie.Zdziwiło mnie jedynie to,że nawet w konserwach dodaję się koszenile.Cóż,czego to człowiek nie zjada…

moni 13 lutego, 2014 - 8:05 am

A fuj! Obrzydzilas mi sniadanko, ale dzieki za ten post bo teraz dopiero skumalam o co chodzi z tymi mszycami…Juz wczesniej o tym slyszalam ale nie chcialo mi sie wierzyc…pzdr

Natalia Slawek 13 lutego, 2014 - 8:33 am

O robakach wiem od dawna, rowniez niespecjalnie mnie to rusza, choc fanka owadow nie jestem. Jesli chcesz miec wplyw na to, co jesz – przeprowadz sie na wies i samemu uprawiaj jedzonko. 🙂 Nie da sie inaczej. Aktualnie znikomy mamy wplyw na to, co jemy. Pozostaje wybrac produkty najmniej przetworzone, ale czym to bylo pryskane..?

cytrus 13 lutego, 2014 - 9:12 am

Wiedziałam o tym 🙂 ale jak dla mnie czerwień koszenilowa ma lekki posmak, dlatego unikam produktów z jej zawartością, bo wyczuwam tę delikatną nutę robaczaną 😉
Nie ma potrzeby unikania czerwonych produktów, są także inne naturalne czerwone barwniki (wyciąg z buraka, antocyjany) i są równie popularne jak koszenila, wystarczy sprawdzić skład 🙂

becinka 14 lutego, 2014 - 1:18 am

delikatna nuta robaczana 😀 padłam hahahaha dobreeee 😀

Gosia 13 lutego, 2014 - 9:24 am

Generalnie naturalne barwniki to nie jest najbardziej szkodliwy skłądnik, producenci dodają je do jedzenia żeby wyglądało atrakcyjniej. Każdy chętniej kupuje żółte masło (które jest niestety też zabarwiane, bo normalnie masło powinno być bardzo jasne, a nawet białe) bo po prostu ładniej wygląda.
Najgorsze to jest wpychanie wszędzie syropu glukozowo-fruktozowego, a wyżej wymieniony jogurt to jest prawie każdy dosładzany i jedynie o smaku danego owocu a nie z jego dodatkiem 🙁

Aga 13 lutego, 2014 - 9:34 am

ale tez nie popadajmy w paranoje… wiele naturalnych skladnikow ma oznaczenie E… tak sa po prostu zarejstrowane. Np likopen ktory wystepuje w pomidorach ( bardzo zdrowy!) to E160d….

justyna 13 lutego, 2014 - 11:25 am

ochyda:(

Mjk 13 lutego, 2014 - 11:48 am

Jak czytam komentarze typu 'jestem wegetarianką i jestem w szoku’, to JA jestem w szoku. I co, gdyby nie wpis jakiejś blogerki nigdy nie zastanowilibyście się, co jecie? Jak ktoś twierdzi, że wie co je i dba o dietę, to powinien chyba wiedzieć więcej niż że jasne pieczywo jest złe, a ciemne cudowne. Jakie społeczeństwo jest jeszcze leniwe i ciemne….

kejt 13 lutego, 2014 - 11:50 am

A połowa najcenniejszych olejków eterycznych w perfumach pochodzi z wydzielin odbytowych zwierząt lub produktów fermentacji ich organizmu, no i? Zaraz wszystkie fashionistki oblewające się perfumami zaczną być oburzone i obrzydzone 😉

Ania 13 lutego, 2014 - 1:50 pm

Właśnie jakieś 3-4 dni temu natrafiłam na program o tym! Pokazywali, jak przerabiają te robaczki 🙂

Królowa Karo 13 lutego, 2014 - 2:35 pm

Wiedziałam, że koszenila, to mszyca, którą barwi się żywność, ale nie wiedziałam, że jest ona tak duża… Cóż, jak chcemy jeść jedzenie atrakcyjne dla oka, to nie unikniemy tego rodzaju „dodatków”.

4premiere 13 lutego, 2014 - 4:02 pm

A ja uwazam ze nie ma co popadac w paranoje, staram sie zdrowo odzywiac ale niestety swiat nie jest rozowy i to co teraz uznawane jest za szal za chwile bedzie uznane za szkodliwe bo uzywa sie tego czy tamtego:) Najlepiej wyjdzie sie na tym gdy sami `bedziemy gotowac ale w dobie szybkiego tempa zycia czasem sie nie da:)

oczynamode 13 lutego, 2014 - 6:49 pm

ten barwnik dokładniej powinno się nazywać czerwienią koszenilową

nnatalia 13 lutego, 2014 - 9:26 pm

Nieco obrzydliwe, ale wiem o tym już od dawna, także nie rusza mnie to już.;p Lepiej to niż jakaś chemia. :”)

jajka 13 lutego, 2014 - 10:07 pm

Haha, no nieźle! 😀 Nie jestem pewna, czy chciałam to wiedzieć…. 😀

becinka 14 lutego, 2014 - 1:16 am

Od dziś nie jem nic co czerwone, a czerwone żelki były moimi ulubionymi 🙁
fuuuuj te pasożyty są tak ohydneee
mimo wszystko fash dzięki za info 😀 wiedziałam, że na Ciebie zawsze mogę liczyć :* 😀

Comments are closed.