Kojarzycie mój tekst o przepisie na perfekcyjny poranek? Otóż okazało się, że „normalny” człowiek nie ma czasu na śniadanie w łóżku czy poranną aktywność: tylko osoby bezrobotne i bezdzietne mogą sobie pozwolić na przyjemności o poranku, a ja nie znam życia, bo jestem tylko blogerką. „Prawdziwe życie zaczyna się w momencie, kiedy urodzisz dzieci – dopiero wtedy będziesz mogła się wypowiadać na jakikolwiek temat”. Dało mi to do myślenia, bo słyszałam już kiedyś coś podobnego. Słyszałam te bzdury wielokrotnie.
Kiedy byłam w gimnazjum, mówiono mi, że dopiero w liceum zacznie się prawdziwa nauka, a jeśli w gimnazjum miałam piątki, to w liceum będę miała trójki, bo tam jest tak wysoki poziom. W liceum natomiast mówiono mi, że to na studiach zacznie się masakra. Jeden wykład trwa 1,5 h, a nie 45 min – jak lekcja w szkole. Poza tym sesje, egzaminy, zaliczenia… makabra!
Na studiach słyszałam, że to PO studiach zaczynają się schody, bo trzeba znaleźć pracę, uniezależnić się i założyć rodzinę. Faktem jest, że już na drugim roku studiów byłam niezależna finansowo, miałam serwisy z grami i rozwijałam blog, bo czułam w tym ogromny potencjał. Gdzie to straszne i prawdziwe życie, przed którym tak mnie ostrzegano?
Po kilku latach spotykania się z moim facetem mówiono mi, że narzeczeństwo to sielanka! Motylki w brzuchu, zauroczenie i maślane oczy. Po ślubie wszystkie się zmieni! Nie będzie już czasu i miejsca na czułości. Szara smutna rzeczywistość i rutyna. Kolejna bzdura, którą zweryfikowało życie.
I na koniec mój ulubiony cytat: „Przyjdą dzieci, to dopiero się zadzieje”. Całe Twoje życie wywróci się do góry nogami! Zapomnij o wypadach z koleżankami, o manicurze czy maseczce na twarz! Przestaniesz patrzeć na swojego męża tak jak kiedyś, bo numerem jeden będą dzieci!
Czy ja jestem jakaś dziwna? Dlaczego żadna z tych przepowiedni się nie sprawdziła? Z niecierpliwością czekałam na każdy z tych etapów w moim życiu, witałam je z otwartymi ramionami i brałam z nich wszystko co najlepsze. Jestem szczęśliwa – i to w każdym tego słowa znaczeniu.
Fakt, nie mam jeszcze dzieci, zapewne sporo się zmieni, kiedy się pojawią, ale żeby od razu rezygnować z przyjemności, siedzieć tylko w domu i podgrzewać mleko? Genialnie skomentowały to Bata i Andanowa.
Bata napisała:
[quote text_size=”small”]
Nie znoszę tego całego ‚straszenia’ i komentarzy: „Ty to masz fajne życie bo nie masz dzieci, ‚normalnej’ pracy na etacie i pewnie jeszcze ‚złapałaś’ bogatego partnera etc… Sami kreujemy swoją rzeczywistość. Chcesz mieć dzieci i siedzieć w domu – Twój wybór. Daje Ci to szczęście – świetnie! Są też matki, które trochę inaczej patrzą na aspekt macierzyństwa. Po porodzie wracają do swojej pracy (która je motywuje i daje masę satysfakcji). Jesteś sfrustrowana siedząc w domu? – zmień to! [/quote]
[quote text_size=”small”]
Hej, na wszystko jest czas, taka kolej rzeczy. Każdy przeżywa to po swojemu i wykorzystuje czas tak jak chce. Po co się wzajemnie „straszyć” jak to będzie „źle”. Nie będzie 🙂 Wierzę, że wszystko da się jakoś zorganizować!
[/quote]
Nina
[quote text_size=”small”]
Mam dwójkę dzieci, a dom prowadzimy z mężem po partnersku. Nie jestem od prania czy gotowania, dzielimy się obowiązkami. Mam czas dla siebie. To u mnie podstawa! Jeśli ja jestem nieszczęśliwa i sfrustrowana moje dzieci też takie będą.
[/quote]
Dziewczyny świetnie to podsumowały. Zgadzam się z nimi w 100%. Każdy jest kowalem swojego losu – brzmi banalnie, ale to prawda. Otrzymuję setki komentarzy od szczęśliwych mam, które piszą, jak świetnie potrafią zorganizować sobie dzień. Oczywiście, nie zawsze jest różowo, ale dają radę i mają czas dla siebie. To bardzo budujące.
Dajcie znać, przed czym Was ostrzegano! I czy Waszym zdaniem macierzyństwo to same wyrzeczenia?
238 komentarzy
Mnie straszono/ostrzegano przed tym, że nie będę miała życia na studiach medycznych. Nie będę miała czasu na dbanie o siebie, codzienne przyjemności, o chłopaku i spędzaniu wspólnego czasu lepiej zapomnieć.
Dzisiaj jestem szczęśliwą studentką V roku, od 5 lat z tym samym chłopakiem (od miesiąca narzeczonym), tak samo jak ja z medycyny, widujemy się praktycznie codziennie, kiedy tylko możemy wychodzimy do kina, restauracji…W miarę regularnie uprawiam sport.Codziennie mam 'zrobione’ włosy, makijaż, zawsze przygotowany przez siebie manicure i przy okazji jestem nauczona na wszystko. A odpowiedzią na to jest dobra organizacja czasu 🙂 Nie marnuję czasu na czynności, które tylko go pochłaniają a nic nie dają w zamian. Zamiast oglądania telewizji wolę utrzymywać kontakt ze swoimi dobrymi przyjaciółkami, nawet jeśli jest tylko telefonicznie-facebookowy.
Jestem prawie na finiszu studiów i już słyszę głosy : nie będziecie się widzieć, będziecie się wiecznie mijać, to potrwa rok czy dwa i wszystko się rozpadnie, a dzieci…nawet nie myśl.
Wolę poznać to na własnej skórze i jak zwykle dać sobie radę 😉 A wszystkie głosy które są na 'nie’…mam wrażenie, że wiecznym straszeniem próbują na siłę zatuszować swoje lęki czy niepowodzenia…
Udanej niedzieli wszystkim 😉
Jestem mama 8-miesiecznej coreczki i jest wyjatkowo wymagajaca;) ale w zyciu nie zamienilabym macierzynstwa na inny scenariusz mojego zycia:) tak naprawde to od czasu kiedy ona sie pojawila wiem co to dobra organizacja i wychodzimy nawet czesciej niz wczesniej (mimo ze dziadkowie daleko) bo chcemy malej zapewniac jak najwiecej atrakcji i w przyszlosci wspomnien;) fakt moze nie zawsze w domu jest idealnie posprzatne ale nie spedza mi to snu z powiek:) w międzyczasie znajduje czas na pisanie pracy mgr i tworzenie planu na swoj biznes ale to dopiero po drugim dzieciaczku;) zreszta usmiech i kazda nowa umiejetnosc malej- bezcenne!
Wszystko kwestia zorganizowania się, ustalenia planu dnia i równocześnie wrzucenia na luz. Nie lubię straszenia porodami, macierzyństwem itd. Owszem, jako matka podwójna czasu dla siebie mam mniej i są pewne ograniczenia. Ale duże znaczenie ma tu nasze nastawienie i ogólna chęć do działania oraz kreatywne wykorzystanie czasu, a nie jego marnowanie.
🙂
Mamy podobnie… Razem z mężem zrezygnowaliśmy z pracy na etacie i żyjemy naszą pasją. Co chwilę słyszymy ze nie znamy życia bo nie mamy kredytu na 40 lat, nie mamy dzieci i szefa stojącego nad głową. Czasami mam wrażenie, ze boli ludzi to ze jesteśmy szczęśliwi, cieszymy sie sobą. Chcemy mieć dzieci i bardzo ciekawi jesteśmy tego etapu w naszym życiu. Pozdrowienia dla osób które chcą żyć inaczej 🙂
Z ciekawości przeczytałam Twoją poprzednią notkę i uważam (ze zdziwieniem), że komentarze tych osób z dziećmi były w zdecydowanej mniejszości. Naliczyłam ich raptem pięć i nie zauważyłam, żeby któraś autorka Cie jakoś personalnie atakowała. Co więcej, to właśnie autorki tych 5 komentarzy zostały zaatakowane: zarzucano tym dziewczynom wylewanie swoich frustracji, lenistwo, brak chęci do zmiany w swoim życiu 😐
Sama nie mam dzieci, ale czasem trudno mi pogodzić pracę i obowiązki domowe. Dostałaś informację, że ciężko jest wykonać Twój plan, mając dzieci i nie rozumiem, dlaczego odebrałaś to jako „straszenie”. Po prostu Twojego bloga czytają osoby o innym stylu życia, niż Twój, ale to chyba zaleta, że masz różne czytelniczki.
Sporo komentarzy usunęłam bo były zbyt chamskie by je opublikować 🙁
Zgadzam się w zupełności. Ile jest osób/rodzin żyjących tak jak ty? Umowmy sie ze nie jest to nawet 1 procent społeczeństwa. Jezeli budzet 4osobowej rodziny wynosi4000 tys a mama i tata pracują po godzinach zeby kupić dzieciom podręczniki to nie dziwię się że nie będą stosować Twoich wskazowek. Tak na marginesie to uważam że prowadząc bloga powinnaś nastawić się na różne opinie i nie obrażać się tak latwo. Nie tylko Twój styl życia jest słuszny i chyba o tym zapomnialas. Ja się nie dziwię ze ludzie Ci zazdroszczą jeżeli nie widzą możliwości wyrwania się ze swojego życia. P. S. Mozesz usunąć moj komentarz. Pozdrawiam
Ja poproszę t-shirt z napisem „We are the 1%”
Basiu, ten blog to nie TVP na które wszyscy się składają i misyjny charakter. Jak każdy blog jest adresowany do części społeczeństwa. Tak samo jest z blogami dla matek, ćwiczących, szukających pracy …
BASIA skąd te statystyki? 1%? Z całym szacunkiem, ale nie sposób ze wszystkimi wpisami trafić w gusta wszystkich czytelników.
Wpadam na tego bloga i śledzę wpisy Fashionelki, ponieważ jej styl życia jest zbliżony do mojego. Nie harujemy w korpo, mamy nienormowany czas pracy, nie mamy dzieci, za to mamy psy (ja akurat jednego), lubimy zdrowy tryb życia, smaczne, zdrowe jedzenie i lubimy jakość. Dlatego tu jestem.
Nikt nam – kobietom żyjącym w taki sposób nie wmówi, że robimy coś źle. I gadanie w stylu „nie masz dzieci to masz czas na maseczki” jest totalnym nieporozumieniem, bo posiadanie dziecka to wybór. Chyba powinna się taka matka w pierwszej kolejności cieszyć z macierzyństwa a nie narzekać, że nie ma czasu nałożyć sobie maseczki na twarz albo wklepać krem ujędrniający w tyłek.
Nikt nie twierdzi, że inny styl życia, niż reprezentuje autorka bloga jest „niesłuszny”. Za to z tego co czytam, to właśnie do jej trybu życia są zastrzeżenia. I w ogóle jaki to jest ten „słuszny styl życia”?
Niestety póki nie nauczymy się cieszyć z sukcesów i szczęścia innych, póty będziemy wzajemnie sobie zazdrościć i poprawiać humor poprzez psucie go innym.
Zgadzam się z opiniami Agnieszki i Kasi. Nie odebrałam komentarzy z poprzedniego wpisu za atakujące Cię, a raczej za zwykły komentarz jak to jest u nich inaczej odkąd mają dzieci (Papuga z USA). Ot zwykły komentarz. Nic personalnego a taki raban ze strony innych. Smutne
Mam 9-cio miesięcznego szkraba i wiadomo, że na początku czekały wyrzeczenia, bo dziecko potrzebuje nas praktycznie 24h (fryzjer po 3 miesiącach od porodu, makabra 😉 ). Ale teraz jak Młody jest już bardziej samodzielny i bez problemu zostaje z babcią/tatą/opiekunką parę godzin to żaden problem wyjść na kawę z koleżanką, do fryzjera czy kosmetyczki 🙂 A wieczorem jak zasypia ok.20-21 to można poczytać książkę, obejrzeć film, zająć się hobby czy napić się wina z mężem/przyjaciółką. Dom na błysk może poczekać 🙂
O pracy się nie wypowiem ponieważ zdecydowanie spełniam się jako „kura domowa” 😉
Świetny wpis ! Nie znoszę jak ludzie tak narzekają. Życie jest przecież takie piękne !!
Nigdy w życiu nie pojme takiego straszenia, ale to jest chyba ulubione zajęcie matek frustratek… Zasada jest prosta,jeśli rodzi się dziecko i zamiast nauczyć je żyć w swoim świecie nagle wywracamy swoje życie do góry nogami,to później codzienne utrapienie mamy na własne życzenie. Mam 23 lata, jestem w szczęśliwym związku od 9 lat (od 4 w małżeństwie),mam wspaniała 3 letnia córkę a w grudniu urodzi się druga,jestem szczęśliwa,zadbana kobieta,która realizuje się zawodowo,rozwija się a jednocześnie mam już w życiu to co najważniejsze
czyli rodzinę,która naprawdę tylko dodaje życiu kolorów. Moja córka od zawsze śpi do 8-9,bo wiem ze rolety zacirmniajace to jeden z najlepszych wynalazków dla matek i od początku uczyłam ja niejako,że do 7 co najmniej to jest noc. Nigdy nie wstawalam od ciepłego posiłku,bo dziecko chce się bawić i ma fochy itp. Jeśli żyjemy we wzajemnym szacunku i zrozumieniu dla potrzeb wszystkich to naprawdę jest fajnie,nie dajmy się zwariować! Tak jak napisałaś,każdy jest kowalem swego losu,więc… Będzie dobrze! 😉 mam nadzieję,że jeszcze trochę i będę mogła Ci pogratulować spełniania się w nowej roli :*
Wiesz co, Wikilistka, dziecko raczej nie ma fochów. Ma potrzeby. Jak każdy. Już sam język i sposób wypowiadania się o dzieciach nie świadczy o tym, że rolę matki traktujesz jak część swojej pracy czy misji w życiu.
Wielkie dzięki za matkę, która wpasowuje dziecko w swój świat, bo przecież swojego do dziecka nie dostosuje. Szkoda maluchów.
Od dwóch miesięcy jestem mamą, nie zamierzam wracać przez rok do pracy, ale to mój wybór. Mam czas na maseczki, nawet na peeling kawowy 😉 mam przyjaciół którym nie przeszkadza ma spacerze moja córka, mam faceta, którego kocham, z którym wieczory są dla nas i liczy się on dla mnie tak jak wcześnie 😀 owszem, życie się zmienia, ale w zmianach znajdujemy plusy 🙂 pozdrawiam
Eliza z tymi poziomami nauki super opisalas ! tez to slyszalam haha i ogolnie sporo racji w tym wpisie. nalezy robic swoje i tyle. jezeli masz zycie ktore kochasz to po co sie przejmowac takimi komentarzami. pozdrawiam 😉
Eliza, jeśli to nie problem – AndAnowa 🙂 Cieszę się, że mój komentarz trochę Cię pocieszył! Nie ma co się przejmować, wciąż będzie jakieś „zobaczysz jak będzie…”
Aaa! Przepraszam! Zapomniałam tez podlinkować do Twojego bloga 🙂
Wow, dzięki!! 🙂 Bardzo mi miło!
To ja dziękuję za Twój świetny komentarz. Wiesz, że to głównie on zainspirował mnie do napisania tego tekstu? 🙂
Domyśliłam się czytając początek. 😉 Inspiracja nie miała wielu kilometrów do pokonania, bo pisałam ze Świdnika. 😉 hehe. Pozdrawiam! 🙂
ooo, pozdrowienia współmieszkanko! 🙂 czy tylko ja mam tę frustrację, że mieszkam tak blisko, jeżdżę do Lublina często, chodzę niemalże tymi samymi drogami a jeszcze nigdy nie spotkałam Fash?! zawsze mam nadzieję, że uda mi się cie wyhaczyć i zamienić słowo 🙂
Ja jestem dopiero w trzeciej klasie gimnazjum, a już słyszę, jak teraz mam fajnie i jak później będzie strasznie… Już w podstawówce mówili : ,,teraz się ciesz, bo gimnazjum to nie przelewki” albo ,,później to się zaczną schody”… mhmmm… jakoś dalej czekam i tych schodów nie widzę… miła atmosfera, fajna klasa, świetni nauczyciele i wcale nie tak dużo nauki… 🙂 więc dziewczyny!! to wszystko co nam mówią – to po prostu takie typowe dla sytuacji formułki, nie dajcie się im zwieść i róbcie swoje 😀 bo przecież jak nie my, to kto? 🙂 trzymajcie się i powodzenia 🙂
Ech… no masakra 🙂 dzieci = koniec życia , ja zaszłam w drugą ciążę to się zaczęło mówienie, że teraz to już mnie nic w życiu nie czeka, nic nie osiągane i wszytko pozamiatane …. Jakoś się tym nie przejęłam. Nie miałam do pomocy babć, cioć i nikogo kto zająłby się dziećmi abym na chwilę mogła sama pobyć, jedynie mąż..który musiał pracować. Trzeba było być twardym i odpornym na wiele, ale przy dobrej organizacji można wszytko. Dziś moje dzieci mają 5 lat i 3,5 roku , ja mam 28 lat, skończyłam 3 kierunki studiów, prowadzę dobrze rozwijającą się firmę od ponad 2 lat i wiem , a moje dzieciaki mają kochaną i wspaniałą mamę dla siebie zawsze kiedy chcą. Wiem , że przy odrobinie chęci, samozaparciu i wyznaczeniu celów oraz organizacji można mieć czas na wszytko . A i dla tych co mówią nie da się wszystkiego pogodzić… mam czas na koleżanki, wyjazdy, imprezy i codziennie bieganie 🙂 Da się ?! Da się 🙂 Tyłki w górę i zamiast się użalać trzeba się dobrze zorganizować i ot , cały sekret tych co potrafią 🙂
Karolina, super! Dzięki za ten komentarz. Czyli jednak DA SIĘ! 🙂
Z całym szacunkiem , ale nie wierzę, że mając do pomocy tylko jak sama piszesz pracującego męża udaje Ci się pogodzić pracę, codzienne bieganie, koleżanki, imprezy, wyjazdy i opiekę nad dziećmi. Sama jestem mamą pracującą i wiem, ż przy dobrej organizacji czasu wiele rzeczy da się pogodzić i nie trzeba rezygnować ze wszystkiego co było obecne w twoim życiu przed macierzyństwem, ale nie dam sobie wmówić, że macierzyństwo niczego nie zmienia i ze można funkcjonować tak jak przedtem, bo jest to po prostu fizycznie niemożliwe -doba ma tylko 24 godziny i pojawienie się dziecka niestety nie powoduje jej wydłużenia; -) Ja sama staram się tak układać czas, aby mieć też chwile na swoje przyjemności, ale prawda jest, że macierzyństwo wymaga wyrzeczeń i kwestią dojrzałości jest czy stanowi to dla Ciebie problem czy też jest nzeczą związana z posiadaniem dzieci.
Szacun, mam nadzieję że kiedys tez tak będę umiala:)
Ludźmi kieruje zawiść, zazdrość, właściwie marzenia o „takim życiu”, jeżeli widzą, że ktoś jest szczęśliwy to po prostu też tak chce.Blogerzy, gwiazdy często mówią o tych dobrych stronach życia, jacy są szczęśliwi, a nie opowiadają o tych słabszych momentach, które napewno mają, przez co niektórzy sfrustrowani czytelnicy myślą, że ich życie jest idealne, bez żadnych problemów, trosk.Często widzę takie komentarze u Ani Lewandowskiej, kiedy w poście wspomina o pozytywnym myśleniu, to ludzie komentują:gdybym miała bogatego męża,nie miała kredytu we frankach, ciężkiej pracy na 2 etaty, żeby utrzymać rodzinę etc. to też byłabym szczęśliwa. Szkoda, że ludzie nie zauważają, że to w większości oni podejmują decyzję o swoim życiu, to oni się decydują na założenie rodziny, braniu kredytów itd.
Nie generalizowałabym. Zarówno na tym blogu jak i na wielu blogach parentingowych są wpisy o tych mniej różowych stronach życia.
Tego typu komentarze piszą zazdrośnice, czy też flustratki, którym po prostu się nie powiodło w życiu, ale na ich własne życzenie. Bo to, że nie każda z nas jest znaną blogerką, nie oznacza, że nie jesteśmy spełnionymi osobami. Ja też nie mam wymarzonej pracy, ale nie robię z tego mega problemu, po prostu szukam nowej. A już te teksty, że przy dzieciach nie ma czasu na nic, błagam Was, nie piszcie takich głupot, to jest kwestia dobrej organizacji i tego, że się po prostu chce. Moja przyjaciółka niedawno urodziła i z tego co wiem, mam też czas dla siebie. Mniej niż kiedyś, ale ma. Weźcie się za siebie, a nie dołujcie dziewczyny, która spełnia swoje marzenia.
Ja mam wrażenie, że osoby straszące „karmią się” swoim narzekaniem. Szukają kogoś, kto je poklepie po ramieniu i powie „rzeczywiście to bardzo ciężkie, a ty z tym wszystkim musisz sobie poradzić”. Zazwyczaj bierze na siebie jeszcze obowiązki innych, żeby mieć więcej powodów.
Nie lubię blogów, na których są same bzdury. Nie lubię blogerek, które nie mają o niczym pojęcia, są głupie, nie robią nic, oprócz chodzenia na imprezy i kupowania drogich ciuchów, a bloga prowadzą tylko po to, żeby zarobić duże pieniądze, których nigdy by nie zarobiły. Ciebie uwielbiam! Jestes naturalną, fajną laską, która w blogowaniu widzi pasję! Jestes inteligentna, zabawna, masz dryg do pisania w taki sposób, że chce się ciebie czytać. Zarabiasz wielką kasę, ale uwielbiam to, że nie afiszujesz się tym, ubierasz się jak normalna dziewczyna, w normalne ciuchy. Kupujesz w normalnych sklepach, nie przepuszczasz wszystkiego na szmatki, kupujesz torebki i dodatki, które bedą na lata, podróżujesz, zwiedzasz świat, masz zawód, ktory uwielbiasz i przynosi ci radosc, czas na przyjemnosci, rodzine, swoje zwierzaczki. Ksztalcisz sie, rozwijasz, cwiczysz (i wygladasz bosko!). Jestes jedyna blogerka, do ktorej zagladam, i to codziennie. I czytam kazdy wpis.
Kazdy moze osiagnac to co ty, tylko trzeba to robic z pasji, a nie dla zarobku i miec ten dryg. A domena polakow jest wielka zazdrosc i narzekanie. Nie przejmuj sie nimi, przyj do przodu i zyj tak jak chcesz, bo jestes madra, ladna, bogata, a swiat stoi przed toba otworem! I gratuluje w tym wieku domu z basenem, zamiast tysiaca markowych torebek, bluzeczek, spodenek. Pozdrawiam serdecznie!!:)
Ojeny ale mi miło 🙂
Generalna tendencja jest taka: młode mężatki (tudzież narzeczone, ale ten etap ja mam za sobą), które nie mają dzieci i prowadzą własny biznes traktuje się jak rozpuszczone paniusie, które nie znają życia i na wszystko mają czas, a zarabiają dwukrotność średniej krajowej tylko dlatego, że robią przekręty. Drażni mnie to okrutnie, a teksty o tym, że poznam życie jak przyjdą dzieci słyszę równie często, co szelest rąk zacieranych w podtekstowym akompaniamencie „Skończy jej się to dobre! Niech sobie nie myśli, że potrafi lepiej zorganizować swoje życie! To jest nienormalne i niemożliwe – mnie się nie udało, to i jej nie może! Urodzi, przytyje, mąż nie będzie mógł na nią patrzeć, biznes upadnie… Noo, wtedy podamy sobie ręce a ja zaśmieję się jej w twarz z satysfakcją!”… A czym to wszystko jest okraszone? Wiecznym dopytywaniem, czy już jestem w ciąży i dlaczego jeszcze nie, skoro mnie stać i mam w domu wolne miejsce na łóżeczko! Ech 🙁
Znam to bardzo dobrze :/ Wieczne pytania znajomych, którzy już mają dzieci – 'a wy kiedy? No wiesz, bo to już czas’… A co ich to do cholery obchodzi – będę mieć to będę, nie to nie! 'No to po co wam taki duży dom, skoro nie chcecie mieć dzieci?’. Bo może mi się tak podoba? Skoro pracujemy, zarabiamy to czego kogoś to ma interesować. Do nikogo nie wyciągamy ręki po pieniądze, do nikogo nie mamy też pretensji. Doskonale rozumiem ludzi, którzy mają dzieci, ale rozumiem też tych, którzy świadomie rezygnują z rodzicielstwa. To jest wybór każdego z nas, bo nikt tego życia za nas właśnie nie przeżyje 🙂
myślę, że wszystkich straszą podobnie 😛
swoją drogą świetny tekst !
ja mogę wypowiedzieć się w temacie dzieci, bo moja córka właśnie skończyła rok,
nie będę mówiła, że jest super łatwo, bo nie jest, miałam momenty załamania, ale daję radę…
Paradoksalnie – przez ten rok z dzieckiem w domu, udało mi się tak rozwinąć mój blog, że jestem z tego bardzo zadowolona, choć czasu mam mniej, to jakoś udaje mi się wszystko ogarniać – często kosztem nieprzespanych nocy 😛
Czas na spotkania z koleżanki, czy jakieś wyjazdy też się znajdzie – wprawdzie nie tyle co wcześniej, ale powoli moje życie wraca do normy i wróciłam też już do pracy na etacie.
P.S – po urodzeniu dziecka nie kończy się straszenie – wtedy jest tylko gorzej, bo jak mówisz, że coś tam jest ciężko, to zawsze usłyszysz, że później będzie jeszcze gorzej… a złote rady potrafią wykończyć nawet spokojną osobę, a nie daj boże, że powiesz, że cieszysz się z powrotu do pracy – przecież jesteś złą matką, która zostawia dziecko…
dasz radę, bo nie będziesz miała wyjścia, na początku może być ciężko, ale jak już się ogarniesz z nową sytuacją, to okaże się, że możesz robić więcej niż wcześniej i rozwijać swoje pasje..
Fakt, całe to straszenie to można koło uszu puścić bo w większości to bzdury ale z jednym się nie zgodzę, możesz sobie wszystko idealnie zaplanować i mieć ogromne chęci by to zrealizować ale przy dziecku czasami l poprostu się nie da i kropka. Szlag mnie trafia jak koleżanki opowiadają jak to cudownie chodzi się z dzieckiem na spacery i jakie to grzeczne dziecko mają co śpi i tylko na jedzenie się budzi. Otóż albo mi się trafił taki egzemplarz albo one sciemniaja. Od 3 miesięcy jestem mamą i nie pamiętam kiedy miałam czas spokojnie wziąć prysznic nie mówiąc o pomalowaniu paznokci czy dłuższej kąpieli. Moje dziecko na półtorej godziny aktywności ma pół godziny snu. I fakt, z ręką w zegarku mogę wam powiedzieć kiedy zaśnie i się obudzi ale co z tego jak w ciągu tych 30 minut muszę wziąć prysznic, umyć i wysuszyć włosy, zjeść, cokolwiek posprzątać w domu, pójść do toalety i odciągnąć mleko z piersi? Pozostały czas kiedy mała jest aktywna muszę poświęcić jej w 100 procentach bo jak nie mam jej na rękach albo z nią intensywnie nie rozmawiam to włącza się alarm i dziecko ryczy na cały regulator. Naprawdę życzę wszystkim grzecznych, śpiących dzieci ale na własnej skórze przekonałam się że faktycznie przy dziecku ciężko znaleźć czas dla siebie, przynajmniej na początku…
A mąż nie może posprzątać? Mój robi wszystko kolo dziecka, nie ubezwłasnowolniłam go rodzicielsko i zawsze mam czas na dluga kapiel.
Mąż prawdopodobnie w pracy…. Akola ja mam to samo, mój Synek ma już 5 m-cy i niestety nic się nie zmieniło. Nawet chyba gorzej, bo moj do 2 m-cy nie spał w dzien w ogóle, tylko się darł ( kolki). Moje wszystkie znajome tez mają cudowne Dzieci, albo ściemniają;) jest baaardzo ciężko, nigdy nie sądziłam, że bedzie aż tak ciężko. Nie będę kontynuować, bo nie chcę straszyć 😉 Eliza i inne bezdzietne czytelniczki – nie ma co czytać, sluchać koleżanek, wyobrażać sibie jak to będzie. Będzie jak będzie – prawda jest taka, że matka dziecka bezproblemowego nigdy w życiu nie zrozumie matki dziecka hmmm wymagającego, z problemami zdrowotnymi, neurologicznymi, nie śpiacego, po prostu płaczliwego itd. Mnie tylko boli uogólnianie – że z małym dzieckiem to sie wszystko da zrobic, przecież ciągle śpi (!) zobaczysz jak chodzić zacznie – jak takie cos czytam to krew mnie zalewa. Czy ja wszystkim opowiadam, że małe Dziecko non stop wyje? Ano nie. Bo Dzieci rózne są, nie wszystkie mają kolki. Albo że się wszystko da, tylko pewnie Matkom się nie chce, wolą narzekać – otóż nie da się wszystkiego. Jeżeli u kogoś suę da – zazdroszczę. Że przeciez jest Ojciec – ano jest, cudowny i na maksa wspierajacy, ale też pracujący od 9 do 17. Więc chcąc niechcąc 8-18 jestem sama w domu. Na pewno posiadanie Dziecka cementuje związek, jeżeli jest prawdziwa Milość i oddamie to takie doswiadczenie baardzo zbliza.
Mój mąż też pracuje i nie osiem godzin jak większość osób a 10, a czasem nawet 16. Nigdy mi się nie zdarzyło, żeby się naszą córeczką nie zajął po powrocie. Zawsze powtarza, że ja też jestem w pracy, chociaż prowadzenia domu i opieki nad dzieckiem za pracę nie uważam.
Eliza, jak urodzi Wam się dziecko to będzie, że zobaczysz dopiero jak będziesz miała drugie. I pytania:a kiedy drugie? Jak dziewczynka, to za chwile będzie że teraz MUSICIE zrobić sobie chłopczyka. Jak dwie dziewczynki to będzie, że przydałby się chłopak, a w ogóle to jak trójka dzieci to na pewno wpadka i tak w kółko 🙂 jeszcze się taki nie urodził, co by wszystkim dogodził. Najlepiej żyć po swojemu i nie tłumaczyć się z tego, że jesteśmy szczęśliwi 🙂
hahaha, idealnie to podsumowałaś 🙂
oj tak, dokładnie ! też miałam o tym napisać, tydzień po porodzie i ciągle słyszałam – to teraz czas na drugie…
Dziewczyny, znalazłam w Internecie rewelacyjny sposób na durne pytania 🙂
Jeśli zapytasz: Karmisz?
Odpowiem: Nie, fotosynteza wystarczy.
Jeśli zapytasz: Długo się staraliście?
Odpowiem: Pół sezonu Gry o tron.
Jeśli zapytasz: Skoro jest już dziewczynka, to kiedy chłopiec?
Odpowiem: Jak dziewczynka zacznie dokładać się do czynszu.
Jeśli zapytasz: Czemu jest taki chudziutki?
Odpowiem: Fotosynteza jednak nie wystarcza..
Jeśli zapytasz: Nie za zimno jej bez czapki?
Odpowiem: NIe skarżyła się.
Jeśli zapytasz: Rodziłaś naturalnie czy przez cesarskie cięcie?
Odpowiem: Siłą woli.
Jeśli zapytasz: Dużo przytyłaś w ciąży?
Odpowiem: Sama przytyłaś!
Jeśli zapytasz: Kiedy wracasz do pracy?
Odpowiem: To ja nie jestem w pracy?!
To tak z przymrużeniem oka 😉
haha, boskie! 🙂
ojj z tymi dziećmi to ludzie czasem naprawdę przesadzają! Ślub planowałam dwa lata wcześniej, ale że nie obnosiłam się z tym publicznie to wszyscy mówili że na szybko wesele bo wpadka… Zaraz po ślubie zaczęły się pytania kiedy o dziecko a jak mówiłam, że jak przyjdzie na mnie pora bo na razie mi dobrze tak jak jest to wszyscy pytali to po co brałam ślub… 3 lata po ślubie i dalej bez dziecka? Bo nie mogą! No przecież! Teraz jestem w 3 miesiącu i mam nadzieję, że do końca uda mi się to ukryć przed wścibskimi życzliwymi 🙂 Chociaż wtedy pewnie będzie, że adoptowane bo nikt nie wiedział, że jestem w ciąży :/ To samo dotyczy budowy, rodzice za granicą to na pewno stąd mamy pieniądze na dom bo skąd?!
Współczuję ludziom, którzy mają tak żałosne swoje życie, że muszą się interesować życiem innych, ale widzę też że niestety niektórzy się nie nauczą, że do łóżka i do portfela się innym nie zagląda 😉
Eliza mistrzu! Wszystko prawda co mówisz. Ja studiuję na lekarskim, chodzę na tańce, jeżdzę na konferencje, piszę publikacje, nie wyglądam jak lump i mam czas dla przyjaciół. Ogarniam naukę więc mam stypendium i mogę je wydawać na podróże, w tym toku zaliczyłam Węgry, Włochy, Gruzję i planuję Anglię na grudzień. Da się? Da się i wcale nie trzeba mieć pleców. Trzeba ruszyć dupę z kanapy, uczyć się, rozwijać, cieszyć się każdą chwilą i każdą poznaną osobą 🙂
Dokładnie tak! <3
Ja słyszałam dokładnie to samo od niektórych ludzi. Wydaje mi się, iż wynika to stąd, że ludziom łatwiej jest szukać wymówek niż rozwiązań a szczere chęci, mobilizacja i dobra organizacja czasu to podstawa! 😉
Ja mama 6 latka. Dziecko na 12 do szkoły. Wiec wypad na rower basen rano odpada. Dziecko w szkole ja w pracy. Po szkole dziecko szybko do domy obiad zaczynaja sie zajęcia dodatkowe piłka angielski. Przy dobrych wiatrach o 18 jestesmy w domu. Młody w domu lekcje i zabawa. Ja obiad na następny dzien no i mamy godz. 20 juz jest ciemno. Nikt mi mnie powie ze macierzyństwo to sielanka. Sa wyrzeczenia czasu dla siebie mało. Ps. babcie i maz tez pracują.
A mąż pracuje 24 godziny na dobę?
Hmm grafik bardzo napięty ale dopiero od 12 (ty do pracy dziecko do szkoły)
A do 12 co? Gotowanie przenieś na rano i będzie czas wieczorem gdy dziecko będzie odrabiało lekcje. Albo fitness gdy dziecko ma angielski czy tą piłkę – raczej z nim na zajęciach siedzieć nie trzeba.
Anonim zgadza sie maz wraca do domu ok 21 wtedy nie w głowie mi wygibasy po całym dniu. A w międzyczasie dziecko trzeba zawieźć potem przetransportować sie na „fitness” i mam całe 20 min bo zaraz trzeba wracać po niego 🙂 ach jakie te rozwiązania sa sprytne. Mądry ten kto niedoświadczyl.
Typowy przykład narzekania. Nie rozumiem tej presji rodziców w dzisiejszym świecie, żeby dziecko po szkole chodziło na milion dodatkowych zajęć… Mnie rodzice nie wysyłali na żadne dodatkowe lekcje z języka, nie uprawiałam dodatkowo sportu. A
Jak ktoś chce to czas znajdzie jak nie, to znajdzie milion wymówek.
OK na fitness nie możesz bo 20 minut zostaje.
Mąż o 21 wraca więc poćwiczyć wtedy też nie możesz (chociaż w zasadzie nie rozumiem dlaczego- ale wszystkiego pewnie rozumieć nie muszę)
A na basen czy rower rano z dzieckiem dlaczego iść nie możesz?
(…) a dzisiaj znam dobrze 2 języki i czuję się jakaś niedorozwinięta. Ostatnio słyszałam opinie jednej matki „Bo wiesz, boję się, że nie nauczy się tego języka w szkole” . Tak samo może się nie nauczyć liczyć i pisać. Dajcie tym dzieciom żyć i korzystać z dzieciństwa to i same odżyjecie. Einsteinów z dzieci nie zrobicie na siłę.
Basen z dzieckiem powiadasz 🙂 mam go zostawić samego w brodziku i isc na sportowy popływać. 🙂 zajecia dodatkowe Piłka – sam chciał zeby go zapisać, angielski – zabawa z dziećmi w grupie. Dlaczego uważasz ze lepsze jest siedzenie w domu po szkole????
Faktycznie nie możesz iść z dzieckiem na basen, bo go samego w brodziku nie zostawisz. Na rower pewnie też nie, bo nie wiem, nie ma ścieżek rowerowych albo może zimno jest, albo dziecko rowerka nie ma, nie wiem w zasadzie nie napisałaś dlaczego nie, ale na pewno też jakiś pretekst jest. Nie możesz iść na fitness bo zawiezieniu dziecka na te dodatkowe zajęcia zostaje ci 20 minut więc po co. Nie możesz poćwiczyć w domu bo wieczorem jak mąż wróci to nie chce Ci się machać – w zasadzie rozumiem. Ogólnie nic nie możesz, bo dziecko, mąż, praca, dom itp. Twój wybór, twoje życie. Jeżeli nie masz czasu dla siebie najwidoczniej Tobie to odpowiada i ci nie przeszkadza – tylko nie wiem po co te żale w komentarzu i wyliczanie ile to masz zajęć. Każdy ma jakieś zajęcia czy zobowiązania. I ci z dziećmi i ci bez. Każdy organizuje swoje życie tak jak chce.
Wstań o 6:00, w tym czasie gdy dziecko śpi, ogląda bajkę możesz poćwiczyć z Chodakowską lub po prostu z odkurzaczem, poczytać książkę. Wstaw mrożonkę i udko do szybkowaru, robi się samo i będzie zupa na dwa dni. W weekend poświęć 4h soboty naklej pierogów, klusek (możesz z dzieckiem będzie zabawa), zamróź. Nagotuj cały gar sosu do spaghetti i pasteryzuj w słoiki, schowaj do lodówki – dodaj do ryżu i nadziej papryki, tłuczone ziemniaki i warstwa sosu to zapiekanka, makaron z sosem wiadomo itd. Będziesz miała wolne w tygodniu. Parowar piętrowy – układasz filet, ziemniaki/frytki, brokuł i robi się samo. Zaplanuj cały tydzień posiłków, zrób duże zakupy raz.
Kurde dziewczyny Wy chyba sobie same komplikujecie życie. Ja jak robię obiad mąż nawet nie wie kiedy, jak się samo gotuje to wstawiam pranie, czyszczę wannę, piję z nim kawę, płacę rachunki itd.
A mąż to gdzie tyra od 8:00 do 21:00 – w kamieniołomach czy na dwa etaty?
A dziecko i Ty do pracy na 12:00 to full czasu rano.
A nie możesz poszukać takiego miejsca żeby i syn miał zajęcie i Ty? U mnie na przykład na siłowni jest salka dla dzieci z opiekunką, a mama moze iść na zajęcia, na basenach tez sa przecież zajęcia dla dzieci. Trzeba sie trochę wysilić, a nie szukać usprawiedliwienia dla własnego narzekania.
zawsze mi się ostatnie zdjęcie kojarzy z tym 😀
http://i1.wp.com/memecollection.net/wp-content/uploads/2013/09/Aboutthosecuteparentingpictures-17871.jpg?w=900
Hahahah 🙂
Gdy cię czeka coś nowego,
Podejdź do tematu z głową,
Wielu będzie Ciebie straszyć,
lecz nie wierz tym wszystkim słowom.
Każde narzekanie można sprawdzić,
I zadać pytanie „dlaczego?”,
Wyciągając jedna wnioski,
Szukaj rozwiązania swego.
To że innym nie wychodzi,
Nie znaczy, że i tobie,
Pamiętaj, iż najwięcej trudności,
Zawsze siedzi w głowie!
🙂
Paweł, poeto. Pięknie napisane! 🙂
Eliza, dobrze napisane. Jednak obawiam się, że i tak narzekacze Ci nie uwierzą :). Zaplanowane i chciane macierzyństwo to naprawdę niewiele wyrzeczeń. To nowa życiowa przygoda. Dużo matek kreuje się na cierpiętnice, poświęcające swoje życie dla rodziny. I wiele osób w ten model macierzyństwa wierzy. Niestety. Co w moim życiu zmieniło dziecko? Wniosło do niech więcej śmiechu i radości z nutką szaleństwa. Czy ograniczyło? Może w niewielkim stopniu i tylko na kilka miesięcy. Jak podróżowaliśmy tak podróżujemy dalej (z dzieckiem!), dbam o siebie bardziej niż wcześniej. Ba, po ciąży zaczęłam nawet uprawiać jogę, do czego wcześniej nie mogłam się zmobilizować. Mam czas dla męża. Od kiedy mam dziecko z życia wyciskam więcej, jestem lepiej zorganizowana i trochę bardziej zakręcona. To chyba tyle. Aaaa no ale ja się wcale na tym nie znam … mam tylko jedno dziecko 🙂
Witam, jestem stałą czytelniczką Twojego bloga, ale po raz pierwszy zamieszczam komentarz W poruszonym temacie mam przemyślenia podobne do Twoich Elizo Zdążyło mi się słyszeć, że moje życie nie jest pełne, że jestem leniem i egoistką , bo zamiast myśleć o założeniu rodziny skończyłam dwa fakultety i w tej chwili mojego życia skupiam się na karierze, oraz że dopiero, gdy przyjdą obowiązki związane z małżeństwem i rodzicielstwem zobaczę co to prawdziwe zajęcia Smutne jest dla mnie zwłaszcza, że słyszę takie opinie od innych kobiet Dziewczyny, musimy wspierać się wzajemnie, bo jeśli same nie będziemy się cenić to kto będzie To, że ktoś ma odwagę żyć inaczej, założyć blog czy inny business niech będzie inspiracją Szanujmy swoją inność, nie ma jednego jedynie słusznego wzorca postępowania Ja uważam, że póki żyjesz tak jak chcesz i nikogo nie krzywdzisz swoim zachowaniem to innym wara od Twojego stylu życia i planów jak chcesz swoim życiem pokierować
Sylwia dzięki za komentarz, zwłaaszcza, że to twój pierwszy na moim blogu! Zgadzam się z tym co napisałaś. Ja też te wszystkie ostrzeżenia słyszałam od kobiet. Same siebie nakręcamy i straszymy, tylko po co?!
Na jednym z blogów parentingowych przeczytałam tekst, w którym autorka mówi, że nie wiesz nic o życiu dopóki nie zostaniesz matką. To nieprawda. Nie jestem jeszcze matką, ale nie jestem też jakimś szczylem, który buja w obłokach. Wiem, co to praca, odpowiedzialność, niezależność, wyzwania, sprostanie presji czasu, kompromisy w związku, asertywność wobec rodziny i toksycznych „przyjaciół”. Wiem, co to znaczy zawieść się na kimś i komuś bezgranicznie ufać. I właśnie dlatego, że wszystko to wiem, chcę tę wiedzę w przyszłości przekazać swoim dzieciom. A to, że skończą się imprezy do świtu, wyjazdy, urlopy kilka razy w roku, że przez rok zamiast na zebrania w korpomordorze będę chodzić do piaskownicy? To nie uczyni mnie bardziej dorosłą, bardziej świadomą. Zmieni się tylko aranżacja, bo wyzwania wciąż będą te same, czyli od początku: praca, odpowiedzialność, etc…
Hahaha, skąd ja znam te teksty 😀 ostrzegano mnie przed małżeństwem, w październiku minie rok, zmian na gorsze nie zauważyłam, na lepsze natomiast tak 🙂
ostrzegano mnie przed cesarką (sama chciałam ją mieć) że będę miała bliznę straszną i miesiącami będę do siebie dochodziła i w ogóle tragedia. Już dzień po wyjściu ze szpitala pojechałam sama do galerii, a teraz – 1,5 miesiąca po, nie czuję, żadnych dolegliwości, gdyby nie to że lekarz zabronił, to mogłabym chyba już biegać. Blizna jak blizna różowa kreseczka, której i tak nie widać, a z czasem przecież będzie biała 🙂
Ostrzegano mnie przed macierzyństwem, że na nic nie będę miała czasu – fakt, że czasem są małe utrudnienia, ale wszystko da się zorganizować. Mogę leżeć w wannie, malować paznokcie i robić makijaż – moje dziecko ma przecież ojca, więc po prostu z niektórymi rzeczami czekam, aż wróci z pracy – mąż się cieszy, że może spędzić czas z synem a ja w tym czasie robię parogodzinną odnowę biologiczną 😉
Nieprzespane noce też są przereklamowane. Moje dziecko je w nocy raz o 3 lub 4 a później to już rano o 6 lub 7, więc dla mnie tragedii nie ma. Tym bardziej, że wymieniamy się z mężem i wstaję co drugą noc.
Śniadanie zjadam zazwyczaj w łóżku – tyle, że nie sama a w towarzystwie śpiącego obok syna.
Na koleżanki też mam czas. Nawet więcej, bo zawsze jest wymówka, że dziecko musi świeżym powietrzem pooddychać, więc spotykamy się w parku – małemu się dobrze śpi, a nam dobrze rozmawia, wśród tak pięknych okoliczności przyrody 😉
Teraz mnie straszą, że jak pójdę na swoje (mieszkamy u rodziców z racji niekończącego się remontu) to dopiero zobaczę co to życie! Nie mogę się doczekać! Po 30 latach w końcu się dowiem co to życie 🙂
haha, mnie też teraz straszą „Przeprowadzicie się do domu to dopiero zobaczysz ile jest z tym roboty. W mieszkaniu wszystko gotowe, sielanka, a wokół domu trzeba dużo robić”. Szczerze mówiąc nie mogę się doczekać przeprowadzki, a takie teksty zupełnie nic mi nie robią 😛
Czasem gdy nie mam ochoty słuchać straszenia, że się zacznie i że trzeba będzie robić to odpowiadam, że lubię wyzwania a pracy się nie boję 😉
A u Ciebie zawsze może się okazać, że praca wokół domu okaże się Twoją pasją, będzie Cię relaksowała, a przy okazji inspirowała i podsuwała nowe tematy na bloga. A jeśli nie, to zawsze możesz zasadzić trawkę i wynająć jakiegoś licealistę do jej koszenia za drobną opłatą, albo zatrudnić ogrodnika, kto bogatemu zabroni ? 😉
jako matka dwójki dzieci mogę powiedzieć że zdecydowanie mam czas i na kosmetyczke i na kino i na spotkanie z przyjaciółkami. kosmetyczke traktuje priorytetowo:-) pozostałe aktywności, te sprzed dzieci , są na pewno lekko ograniczone ale jeślis się chce a właściwie jeśli ma się pomoc osób trzecich to nic nie jest niemożliwe. jedyne na co mam zdecydowanie mniej czasu a wwłaściwie siły to są ćwiczenia, ale coraz bardziej się przekonuje ze to chyba nie brak siły czy czasu ale zła organizacja dnia. i jestem coraz bliższa powrotu do aktywności fizycznej oraz do pracy oczywiście ( bo jeszcze chwila i koniec macierzyńskiego).
Wszystko to kwestia organizacji czasu.
Nie byłam w tym dobra, ale musialam sie tego nauczyc i jestem szczesliwsza.
2 lata opieprzania sie na studiach i mowie sobie DOŚĆ.
Teraz zaczynam trzeci rok filologii jednego z romańskich języków, rozpoczynam pierwszy rok prawa, muszę napisać licencjat i pracować w szkole językowej, by mieć na waciki ; ). Ponadto muszę mieć czas dla chłopaka, przyjaciół, spotkania za znajomymi…
No i ogrom nauki :).
DAM RADĘ.
P.S Eliza, napisz może jakis post o organizacji czasu. Byłoby wspaniale :))
UWIELBIAM Cię za ten wpis!UWIELBIAM i kradne go!:-)))))))
Nienawidze nazywania macierzynstwa poswieceniem i wyrzeczeniem. Jezeli masz sie poswiecac nie miej dzieci. Jezeli podielas decyzje zeby miec rodzine to to celebruj i ciesz sie kazda chwila. Chyba ze chcesz miec status swietej meczenicy. Ale wtedy cierp w milczeniu i nie epatuj tym innych.
dokładnie!
Hej, mam 2 dzieci, pracuję, ogarniam dom,dzieci,męża,psa,mam czas na własne przyjemności typu hand made hybrid, filmiki blogerów na youtube, wszystko zależy od nas. To co się zmienia to priorytety a resztę należy dobrze zorganizować.
Kochana Prowadze własna firmę od 18 roku życia, skończyłam studia chodź w niczym mi sie nie przydały, wyszłam za maż w wieku 20 lat ( teraz mam 28 ), mam 3 letnia córeczkę i w życiu nie byłam bardziej zorganizowana, jeśli chodzi o babskie przyjemności to zawsze mam pomalowane włosy, zrobione paznokcie i chodze na siłownie ( kwestia dogadania sie z mężem ułatwia życie ;)). Zdążyliśmy tez wybudować piękny dom. Ogarnęłam sie życiowo wcześnie I co z tego? Ludzie są straszni. Jak mówisz ze każdy jest kowalem swojego losu to Ci odpowiedzą ze niektórzy maja na start zajebiscie wyposażona kuźnie ( dużo razy to słyszałam bo prowadzę rodzinna firmę wiec przecież wszystko dostałam na tacy )… Nic nie zrobisz – życie 😀 ludzie zawsze bedą mierzyć swoją miarą, wazę ze Ty wiesz jak jest (!).
Pięknie napisane!
Dobre 😉 Ja od jednej z moich ciotek usłyszałam, że mi łatwo mówić o braniu kredytu na dom (jestem bankowcem, znam takich 'doradców’), bo moich rodziców stać, żeby w razie co go za mnie spłacać 😀 Nie to żeby być odpowiedzialnym za swoje zobowiązania… 😉
Heh, świetne to ostatnie zdjęcie. Potwierdzam, majac małe dziecko da sie wyjsć z koleżankami, robic manicure i inne takie. Moze przez pierwsze kilka miesięcy te rzeczy, z rożnych przyczyn schodzą na dalszy plan, ale to przecież tylko kilka miesięcy! Z biegiem czasu wszystko sie układa.
No nie oszukujmy sie, jest to „mala” rewolucja, ktora nie wyglada tak cukierkowo jak w reklamach 🙂
Byłam i jestem straszona rożnymi rzeczami. Mnie to akurat motywowuje na zasadzie „a pokażę wam, że można inaczej”
Hmm…gimnazjum- wspominam jako genialny okres, LO (najlepsze na moim terenie)- jeszcze lepszy okres i jakoś tego ogromu nauki nie pamiętam, studia na UJ. Taka super trudna i zajmująca uczelnia…a tu nie dość że dzienne to jeszcze zaoczne. Udało się ją skończyć utrzymując się w między czasie przez spory okres z własnych, zarobionych pieniędzy, częściowo z pomocy rodziców. Noi potem nadszedł ten straszny, okropny, zły, brutalny i bla, bla, bla okres..urodziłam dziecko. Z koleżankami na spotkania wychodzę ja jak również szanowny Pan Mąż. Paznokcie mam praktycznie zawsze pomalowane własnoręcznie robioną hybrydą…i właśnie siedzę z maseczką na twarzy..wow!! Mision imposible! =)
Podsumowując- wszystko jest kwestią organizacji i podejścia do świata. Można pracować w Biedrze na kasie, wychowywać zgraje dzieci i być w tym samym punkcie jak bezdzietna sucz w korpo. Grunt żeby Ciebie to zadowalało=) Bądźmy szczęśliwi i pozwólmy żyć innym=)
Btw- fajny tekst=)
Nienawidzę takiego ględzenia!
Powiem Ci z doświadczenia, że jeżeli się zdecydujecie na dzieci i dalej będziesz prowadziła bloga to jeszcze bardziej docenisz swoją pracę. Elastyczny czas pracy, milion pomysłów na posty, jak dziecko chore nie dodajesz wpisu i świat się nie zawali. To wymarzone zajęcie dla mamy:)
Coś o tym wiem, moj blog z powodzeniem jest na rynku od 3 lat i nie zamianialabym tej pracy na żadną inną:)
Mnie ciągle straszą przed zamążpójściem i tym, że zostanę starą panną- jestem panną, mam stałego partnera – 50% mówi mi „Kiedy w końcu ten ślub?? „, drugie 50% mówi „Zobaczysz, po ślubie wszystko się zmieni na gorsze”.
Jeśli chodzi o dzieci – kiedyś w pracy nawiązała się rozmowa o życiu i czasie, podczas której powiedziałam, że każdy ciężko pracuje i każdy poświęca więcej lub mniej swojego czasu na realizowanie siebie. Dodałam, że pracuje na 2 etaty i nie narzekam – daję rade. Po tych słowach koleżanka, która odbywa tylko 7 godzin dziennie w pracy i ma syna zlinczowała by mnie na miejscu „Jak będziesz miała dzieci to dopiero się dowiesz jak jest ciężko organizować czas”. Serio ?? A normalnie z jej opowiadań wynika, że ma mnóstwo czasu na drzemki po pracy, pogaduszki z koleżankami. Nie mam dzieci, a na drzemki i spotkania ze znajomymi mam czas tylko w weekendy. Znam grono kobiet posiadających dzieci, które naprawdę myślą, że jak mają dzieci to są najbardziej zmęczonymi osobami świata. Bo jak ktoś pracuje od 8 do 22 to w ogóle nie jest zmęczony – bo przecież wygląda na zadowoloną osobę. Serio ?? Wszystko zależy od naszego podejścia do życia, a ludzie narzekaniem się usprawiedliwiają. Ludzie boją się przyznać do lenistwa.
Zatem zmęczone Matki i niekochane Żony -> to że ktoś się realizuje i jest szczęśliwy nie znaczy, że pół dnia leży brzuchem do góry podziwiając sufit i nic nie wie o życiu.
Eliza co sadzisz o poscie segritty o tym ze przysieganie na slubie milosci do konca zycia jest glupie? Jestem ciekawa twojego zdania 🙂
A ja olewłam kiedy mówiono mi, żebym się wyspała póki w ciąży jestem, bo potem to się zacznie… Myślałam, że mnie straszą, a nawet jak to prawda jest to moje dziecko będzie inne. I wiesz co… To była największa prawda jaką usłyszłam. Ostatni rok to jedyny taki rok w moim życiu, gdzie jestem najbardziej niewyspana, a za tym idzie zmęczenie i wszystko mnie denerwuje-wyrzywam się na kim da. Moje dziecko ma rok i budzi co 3 godziny w nocy. 🙁
Nie straszę Cię 🙂 powiem z nadzieję że będziesz wyspana. Bo Twoje dziecko będzie napwno będzie inne 🙂
UPSSSS poprawiam się – dwa ostatnie zdania miały być :
Nie straszę Cię 🙂 powiem z nadzieją, że będziesz wyspana. Bo Twoje dziecko będzie napewno inne 🙂
życzę tego każdej młodej mamie.
Wniosek z tego, że dziś jestem mega niewyspana i stąd te niedociągnięcia w pisowni 🙂
Jestem mamą 3,5 letniej dziewczynki, którą wychowuje sama. Mam wsparcie rodziców, ale generalnie wszystko robię sama. Pracuje, gotuje sprzątam, wyprawiam dziecko do przedszkola, prowadzę bloga, robię zdjęcia dla sklepu w moim mieście i mam czas na maseczki, gorącą kawę, śniadanie przy stole i wiele wiele innych rzeczy. Chodzę na imprezy, spotykam się ze znajomymi, zwiedzam kraj. Po prostu żyję. Bo jestem nie tylko mamą, ale przede wszystkim kobietą. Poza tym wyznaje zasadę: szczęśliwa mama, to szczęśliwe dziecko 🙂 i tego się trzymam
Racja kazdy etap niesie za sobą zmiany ale nie zawsze sa to zmiany na gorsze. Przed ślubem slyszalam ze wszystko die zmieni. Osoba ktora to mowila twierdziła ze przed ślubem tez była kochana, czczona i szanowana przez partnera a pozniej juz tylko proza zycia. I u mnie to się nie sprawdzilo. Mój mąż dalej robi mi romantyczne niespodzianki, spełnia każde moje życzenie, kocha i szanuje jeszcze bardziej niż przed ślubem. Potem słyszałam ze dziecko wszystko zmieni, ze jest życie przed i po dziecku, ze to koniec wolności, miłości i hroniczny brak czasu na co kolwiek I co? Milosc jest jeszcze głębsza pelniejsza. dbam o siebie tak jak dawniej, wychodzę równie często, a w domu mam ZAWSZE posprzątane. Nic się nie zmieniło. Mysle ze z właściwą osoba wszystko jest łatwiejsze. Ja wszystkie swoje problemy i codzienne trudności mogę podzielić na dwa.
Ostrzegano mnie przed tym, co i Ciebie 🙂
Prawdą jest, że to od nas zależy jakie będzie nasze życie 🙂
Jeśli pragniemy poranka dla siebie, warto wstać wcześniej by zjeść spokojnie śniadania i poczytać książkę. Wszystko jest do zrobienia! Tylko trzeba chcieć i działać 🙂
Skąd ja to znam. Jak poznałam mojego męża, to słyszałam codziennie od koleżanek, że po 3 miesiącach znajomości się pokłócimy i związek się rozpadnie, bo one tak miały. Swoją drogą można popaść w jakąś paranoję, jak się to słyszy codziennie (takie pranie mózgu). Ale na szczęście nie dałam się w to wciągnąć i tydzień temu obchodziliśmy 6 rocznicę ślubu.
Dzieci? Ponieważ przekroczyłam już magiczną granicę 30 lat, to pytanie pada czasem z każdej możliwej strony. Mam wrażenie, że to jest jedna z najbardziej intymnych spraw i nic ludziom do tego, kiedy, czy ile i dlaczego. Każdy ma swoje powody, czasem problemy, które bywają bolesne i nie musi się wszystkim z tego tłumaczyć. Od mojej byłej niestety przyjaciółki usłyszałam, że póki nie mamy dzieci to my się tylko bawimy w dom i małżeństwo. A co do samych dzieci i tego jak zmieniają życie, to chociaż sama nie urodziłam jeszcze dziecka, to wychowałam najmłodszego brata i mogę potwierdzić, że wszystko jest kwestią organizacji.
bzdura, bzdura, bzdura.. w moim związku, np. lepiej jest po ślubie niż przed, bo spędzamy więcej czasu razem:)
Eliza, tytuł tego posta mówi wszystko. Nie dosyć że bezdzietna, to jeszcze na domiar złego blogerka… Może trochę odbiegnę od tego, o czym pisałaś w samym poście.Mnie najbardziej wkurza to, że ludzie mają jakiś ogromny problem w postrzeganiu blogowania jako pracę. Myślą, że teksty piszą się chyba same, zdjęcia też z nieba spadają, montaż filmiku zajmuje kilka sekund. Tylko montaż, bo filmik też sam się nagrał. Żyjemy w jakimś ogromnym zacofaniu, bo ludziom się wydaje, że jeśli nie spędzasz 8h dziennie robiąc coś czego nie lubisz to już nic nie wiesz o pracy i życiu. A co w tym złego, żeby zarabiać na tym co sprawia przyjemność, skoro technologia w naszych czasach dała taką możliwość? Dlaczego ktoś ma być za to w jakiś sposób traktowany inaczej? To jest po prostu złość i zazdrość ludzi, którzy w swoim czasie nie mieli takich możliwości. Plus jeszcze w wielu przypadkach problem ze zrozumieniem, że praca to nie tylko w banku, sklepie, firmie itp. I co gorsza ten problem nie dotyczy tylko Polski. Od lat śledzę amerykańskiego bloga i jego autorka pisała o tym samym. Jest przecież w stanie się utrzymać i opłacić rachunki, żyje na normalnym poziomie,a ludzie wciąż nie pojmują że to jest właśnie jej praca. To smutne, że większość ludzi tak postrzega życie, że musi być ciężko, nudno, smutno i tak ma być bo „życie to nie jest bajka”. Kurde jak sobie napiszą dramat to mają dramat, jak bajkę to mają bajkę 🙂 Ja jestem teraz na etapie pisania swojej bajki. Założyłam blog niedawno, jestem bardziej zorganizowana (bo jednak zdjęcia się same nie robią), sprawia mi to przyjemność, bo robię to co lubię i będę szczęśliwa jeśli kiedyś stanie się to moją pracą. I nie słucham moich rodziców, dla których to absurd. Patrzę na ich miny i milczę,w nadziei że udowodnię im jak się mylą. Wprawdzie mam już 33 lata, ale przecież nigdy nie jest za późno żeby zmienić coś w swoim życiu 🙂
Mnie jakos nigdy nikt nie straszyl,jedynie kolezanki mamusie mowily:powinnas pomyslec o dzieciach,latka leca (masakra 🙂 a mialam dopiero 25 lat.Owszem zycie sie zmienia gdy ma sie dzieci,ale to nie oznacza ze sie konczy,to piekny nowy etap w zyciu a czas dla siebie mozna zawsze znalezc,kwestia dobrej organizacji. Ja mieszkam za granica,wiec nie mam wokol siebie pomocy mamy czy kogos z rodziny ale gdyby to byl dla mnie problem to nie decydowalabym sie na dzieci,to byl moj wybor.I nawet gdy czasem jest ciezko,jeden usmiech czy uscisk dziecka wynagradza wszystko!Pozatym uwazam ze ludzie ktorzy nie chca miec dzieci,niewazne z jakich powodow,sa bardzo odpowiedzialni i nie powinni sie tego wstydzic.
Myślę, że nie warto przejmować się tym, co inni mówią, chociaż jest to przykre. Każdy powinien robić to, co chce i jak chce. Odkąd przestałam aż tak przejmować się negatywnymi komentarzami innych jestem szczęśliwsza i spełniam swoje kolejne marzenia – a chyba o to m.in. w życiu chodzi? Jeden z ostatnich przykładów: jak skończysz studia i się nie obronisz od razu, to już nigdy ci się nie uda. Znacie to? Ciągle to słyszałam i co? Na koniec tego miesiąca mam zaplanowaną obronę – 2 lata po uzyskaniu absolutorium. Pisanie pracy pogodziłam z pracą zawodową, prowadzeniem domu, licznymi podróżami,samodzielnym zorganizowaniem ślubu i wieloma innymi mniejszymi lub większymi rzeczami/projektami. Dziewczyny, wszystko można! Trzeba tylko chcieć.
Ps. Gratuluję wszystkim komentującym tutaj kobietom wytrwałości i odwagi w byciu sobą i spełnianiu swoich marzeń. Jesteście WIELKIE!
To prawda! Takie czytelniczki to skarb 🙂
Śmieszne są dla mnie komentarze o braku czasu i życia. O tym, jak Ty masz wspaniale, bo nie masz pracy na etacie, dzieci itd. Pewnie, masz super i oby tak dalej! 🙂 ja jestem córką niepełnosprawnego ojca. Od czasu moich matur (a jego wypadku) czyli już kilku lat opiekuję się nim. Studiuję, pracuję (czasem renta nie wystarcza na wszystko :)), zajmuję sie domem i robię wszystko wokół taty co robi sie z małymi dziećmi, a jest jednak kilkadziesiąt kilo cięższy 🙂 mam swoje hobby, chłopaka, nawet zdarzy mi sie wyjechać i zostawić tatę w domu (wiadomo, opieka zapewniona musi być). Radzę wszystkim przestać marudzić i ten czas, który marnują na pisanie niemiłych komentarzy przeznaczyć na coś bardziej wartościowego. Chcieć to móc! 🙂 A co jest najlepsze w moich porankach? To, ze zaraz po przebudzeniu widzę siebie w lustrze i mogę uśmiechnąć sie i powitać nowy dzien – nowy dzien, nowe wyzwania, nowe możliwości 🙂
Jeszcze dużo wody upłynie zanim mentalność Polaków się zmieni. Nie wiem czemu, ale tkwimy w jakimś chorym poczuciu, że nasze życie musi być pasmem samoumęczania i przebijania się kto ma gorzej.
Dokładnie wiem o czym piszesz – ludzie nie mogą znieść tego, że ktoś może być szczęśliwy. Od razu próbują Cię ściągnąć do jakichś starych utartych ram, nie masz prawa patrzeć na coś inaczej, myśleć inaczej, robić inaczej niż utarty schemat.
Mnie najbardziej bawi to, że ci, co nie mają na nic czasu znajdują go jednak, by przeczytać posta, skomentować go i wziąć udział w dyskusji. Jestem mamą dwójki dzieci w wieku 9 i 3 lat. Wykańczamy dom, choć coraz częściej mam wrażenie, że to on nas wykańcza. Pracuję zawodowo, mąż też. Finansowo jest ok, choć zawsze może być lepiej. Z perspektywy widzę ile czasu marnowałam w zamierzchłej przeszłości – w epoce zwanej „przed dziećmi”. Teraz jestem lepiej zorganizowana- chodzę do fryzjera, do kosmetyczki, pomagam w lekcjach, oglądam tv, jak widać blogi też, dużo czytam. Od jutra zaczynam ćwiczenia i zdrową dietę (zainspirowała mnie pewna Eliza). Jedyne na co nie mam czasu to spanie do południa i wyczynowe leniuchowanie na kanapie. Ale nie brakuje mi tego.
Faktycznie jesteśmy kowalami swego losu, ale powiedzmy to szczerze, że nie każdemu się udaje mimo, że naprawdę się stara i nie wiadomo jak wiele pracuje. Inaczej mielibyśmy samych bogatych i szczęśliwych 🙂 Super, że Tobie się udało, świetnie sobie radzisz i jesteś szczęśliwa, ale nie każdy ma tyle energii, pomysłów czy odwagi….Dobrze, że motywujesz dziewczyny do działania, ale pieniądze chcąc nie chcąc deprawują i czasem odrywają od rzeczywistości…..Druga strona to fakt, że ludzie z natury to straszni zazdrośnicy i nie cierpią ludzi, którym wiedzie się lepiej…. A co do dzieci, małżeństwa to wszystko da się pogodzić wystarczy dobra organizacja. Może czasem faktycznie się nie chce i ciężko sobie poradzić, wszystko ogarnąć, ale to chwilowe normalne kryzysy, nikt idealny nie jest i nie powinien przejmować się gadaniem, rozgoryczonych nie dostających śniadań od mężów kobiet 😉
Póki co najbardziej aktualne są dla mnie wszelkie 'ostrzeżenia’ związane z maturą. Która też oczywiście nie okazała się dla mnie taka straszna, jak to o niej mówiono. No i jako że tak samo było z całym liceum, to i ze studiami mam nadzieję będzie podobnie. Czyli będą one po prostu dopasowane do moich obecnych możliwości, doświadczenia, wiedzy, dojrzałości 😉
Super napisane Elizo.
Tak trzymać!
Coś czuję, że niedługo na blogu pojawi się… miła wiadomość 🙂 🙂
Haha tez o tym pomyslałam
Nic z tych rzeczy 🙂
Już nie mogę czytać tych komentarzy że jako blogerka z dochodowym pomysłem na biznes nie wiesz nic o prawdziwym życiu ! Ją się cieszę Twoim sukcesem, jesteś autentyczna i trzymaj tak dalej! Milo patrzeć że można w PL odnieść sukces a my czytelnicy możemy śledzić Twój sposób życia i pozytywną energię. Pozdrawiam ciepło!
Ciekawy problem i dobrze, że został podjęty. Jestem bardzo świeżą mamą i też byłam straszona. Że zobaczymy jak nam sie znajomi wykruszą, jak się ukrucą wyjścia, jak będę z jedną nieogoloną nogą tydzień chodzić… Wymieniać można w nieskończoność! Nie jest to prawda. Przyjaźnie kwitną, ja sie nie zaniedbałam, czasu mam na wiele dodatkowych prac, bo to kwestia zorganizowania. Nie mieszkam z rodzicami czy teściami, z mężem świetnie się wszystkim dzielimy. Ale… nie jest to łatwe. Są poranki, gdy mogę pozwolić sobie na leniwe śniadanko i relaks przy kawie zbożowej :p ale są takie, gdy nie wiem jak się nazywam do 14. Powodów jest wiele, bo dziecko to najcudowniejsza i najbardziej nieobliczalna niespodzianka. Organizacja-tak, planowanie- nie zawsze. Nie wszystkie matki, któte hejtowały Teoje błogie poranki to frustratki, które nie potrafią zmienić swojej sytuacji. Mogę się tylko domyślać, ja mama dziecka dającego ultra dużo czasu mamie na jej sprawki, jak to jest gdy dziecko tego czasu nie daje. Macierzyństwa nie należy zbrzydzać i nim straszyć, ale od niematek też powinno się wymagać zrozumienia, bie nie zawsze jest kolorowo. Ps. Nawet jeśli komentarze są chamskie, to czemu je kasujesz? To nie uwiarygodnia bloga…? (No chyba że kogoś w nich obrażono).
Han, chamskie komentarzy nie uwiarygodnią bloga. One działają jak kula śniegowa. Jeden chamski komentarz, zaraz za nim drugi, trzeci itd. To jest mój blog, moje miejsce pracy i nie daje przyzwolenia na chamstwo. Autorki takich komentarzy trafiają na czarną listę (dokładnie ich IP) i już nie mogą komentować. Można dyskutować na poziomie, np ta dyskusja jest genialna. Jestem zachwycona Waszymi komentarzami 🙂
Więcej niż jeden szpital położniczy w województwie, pampersy zamiast tetry, mleko modyfikowane dla alergików na wyciągnięcie ręki, przesiewowe badania słuch, fitnesskluby, manicury, pedicury, tramwaje niskopodłogowe. Może matki cierpiące powinny odbyć mętalną podróż do lat 80? Jak ja się cieszę, że moi rodzice zdecydowali się na dzieci, bo to super sprawa a nie pod presją otoczenia.
Taki jest plan,…. a jaka mama bedziesz, to zweryfikuje zycie… sa jeszcze inne sytuacje , ktorych nie sposob przewidziec, rodzi sie chore dziecko , wymagajace leczenia, rehabilitacji, wtedy cala swoja uwage skupiasz na tym zeby je usprawnic i wtedy twoje plany, ambicje odchodza na bok, ba! Nie ma czasu na nakladanie maseczek na twarz i inne fanaberie, ale nie strasze , powtarzam- zycie zweryfikuje….
Nie, wcale nie straszysz 😛
Akurat tak się składa, że znam kilka Mam niepełnosprawnych dzieci i tak jak wszędzie – są kobiety zadbane i są mniej zadbane. Ale niepełnosprawne dziecko nie oznacza od razu rezygnacji z własnych planów. Polecam bloga Preclowa Strona.
I nie strasz, bo straszysz, a to słabe.
Eliza,
Na zostanie mamą czekałam chyba od zawsze 😉 zostałam nią 2 lata temu. Jest .. hmm ciężko ale według mnie wszystko absolutnie wszystko zależy od tego czy ma się w życiu jakąkolwiek pomoc. W mężu, w chłopaku, w rodzicach, rodzeństwie czy teściach. To fakt po porodzie wiele się zmienia. Ja bylam w takiej sytuacji, że moje kolezanki, przyjaciolki jeszcze nie mialy dzieci, one dalej żyły swoim super zyciem a ja zylam od karmienia do kąpieli. Pozniej po pol roku chcialam wrocic do pracy a wypowiedzenie czekalo na biurku.. więc tak jak napisałaś sami jesteśmy kowalami swojego losu. Jeden w takim momencie się załamie, inny wezmie to jako wyzwanie, zalozy wlasną dzialalnosc, pogodzi macierzynstwo z prowadzeniem biznesu, znajdzie nianie, zaprosi męza lub da sie zaprosić co jakis czas na kolacje, lub chociazby wspolne zakupy w Auchan 😉
To tak na tyle – idę uspać dziecko 😉
Mnie roznymi rzeczami straszono i zawsze szlam przez zycie przebojowo, studia, praca wszystko super, zawsze hylam aktywna, 100 projektow na raz. Dzieckiem nikt nie straszyl, bo wszyscy widzieli jaka jestem ogarnieta i wiedzieli ze swietnie dam sobie rade… I urodzila sie corka… jak zaczela plakac, a wrecz ryczec w dniu urodzin, to skonczyla rok pozniej… MASAKRA! Bylo strasznie… pierwsza kawa z kolezanka po pol roku, pierwszy fryzjer po roku… Teraz mala ma prawie 2 lata i dopiero teraz moge powiedziec, ze tak, jest czas na sport, na kolezanki itd. Takze wiesz… z dzieckiem to troche loteria jaki temperament bedzie kiedys mial Twoj noworodek. Zycze takiego co tylko je i spi, to zupelnie nie bedziesz musiala dostosowywac stylu zycia:) A wbrew pozorom takie egzemplarze to wiekszosc:)
hymmm…a kto powiedział, że życie to sielanka ?…przyjście na świat było już wielkim trudem :-)…zależy tylko jak na to spojrzymy…czy będziemy się użalać nad tym jak to nam ciężko było się przecisnąć przez drogi rodne naszej Rodzicielki-Mamy, czy też powiemy sobie, że mimo tego trudu żyjemy i to jest piękne…i chyba właśnie o to tu chodzi.Zawsze będą tacy, którzy będą narzekać i tym narzekaniem próbować zarażać innych i ci, którzy we wszystkim będą potrafili dostrzec coś pozytywnego…coś co ma sens…przed studiami i po studiach…przed ślubem i po ślubie, bez dzieci i z dziećmi bywa ciężko… :-)…wszyscy pewnie tak mają…ale po co o tym rozprawić ??? !!! albo gderać innym-tym przed którymi to wszystko co MY już mamy za sobą albo jesteśmy w trakcie.Po studiach, po ślubie i z dziećmi jest też cudownie ! Nawet jeśli na wymarzona pracę trzeba poczekać…albo zapracować…nawet jeśli noce są nieprzespane a mąż często w delegacji :-)…umiejętność cieszenia się z życia…zainteresowanie tym życiem i pasje rozwieją wszelkie chmury nad naszymi głowami i mało optymistycznymi myślami ! :-)…
Masz rację we wszystkim!
Przeszłam te wszystkie etapy i wcale nie było strasznie ;), a jeśli chodzi o macierzyństwo…
Straszono mnie od początku, bo moja ciąża była bliźniacza! Słyszałam, że mam spać na potęgę póki mogę (ale jak? na zapas?), jeść za trzy, bo jak będę karmić to już nic do ust nie włożę…
Co zmieniło się po porodzie? Jedno jest pewne: z tych strasznych rzeczy sprawdziło się niewiele!
Oczywiście, że życie wywraca się do góry nogami, bo nie jestem już niezależna, a na maxa odpowiedzialna za kogoś innego, a nawet za dwie na raz!
Nie przeszkadza mi to jednak podróżować z Dziewczynkami, robić zakupy, spotykać się z przyjaciółkami! Mam ochotę-wrzucam wózek do bagażnika i pędzimy przed siebie 😉
Życie nie kończy się wraz z chwilą gdy zostaniesz matką, a dopiero zaczyna na nowo, ponieważ jest z Tobą Istota, która oczekuje Twojej miłości jak nikt inny! Trzeba pozwolić Jej poznawać świat, a nie zamykać się w czterech kątach! ;))
Mam 24 lata. Spora część moich koleżanek ze szkoły ma już dziecko, a nawet dzieci. Niektóre są zamężne, w związkach, inne samotne. Niestety z większością na kawie można porozmawiać tylko o pieluchach, kolkach, problemach rodzicielskich. I jeszcze te przytyki-kiedy Twoja kolej? Już czas na bobasa bo zegar bije. Kiedy odpowiadam, że może za rok, a może nigdy. Nie mam w tej chwili instynktu na posiadanie dziecka, może to się kiedyś zmieni ale nie myśle o tym teraz. Mam kochającego partnera, rozwijam się i jest mi dobrze. Często słysze że jestem egoistką, która na stare lata zostanie sama. Ja nie neguje macierzyństwa, lubie posłuchać o dzieciaczkach, nawet czasem ich popilnuje. Mam koleżnki z dziećmi z którymi na szczęście można pogadać też na inne tematy, znajdują czas dla siebie, pracują i też są szczęśliwe. Ja nie krytykuje macierzyństwa, nie uważam że jak dzieci się pojawiają to świat się kończy, ale dokonuje swoich wyborów i nikt nie ma prawa tego krytykować. Ale to jest tak samo jak z grubym i chudym. Osoba nazwana chudzielcem nie ma prawa się obrazić, ale grubas to już wyzwisko. Jak powiedziałam jednej ze znajomych, która setny raz narzekała, że nie ma pieniędzy, że partner sknera, że ciągle wydatki na dziecko i ona nie ma na buty, żeby po prostu znalazla sobie prace, nawet na pół etatu to zawsze coś, to do dziś się do mnie nie odzywa. Podsumowała to tekstem-nie masz dzieci, to nie wiesz jak to jest. Jej wybór, nie neguje, ale niech nie narzeka. I niech nie krytykuje innych. Każdy sam sobie układa życie, jeżeli kiedyś zdecyduje się na dziecko, to wiem, że nie zrezygnuje z pracy i marzeń 🙂
Przeczytałam wpis, wszystkie komentarze i komentuję: Elizo jedno dziecko nie wystarczy, żeby zamknąć paszczę hejtestwu. Nie, nie. Musisz od razu urodzić bliźnięta (a lepiej trojaczki), odziewać je w Primarku (ups nawet nie wiem, czy jest dział dziecięcy) i nadal regularnie blogować, kupować MK, Prady, SM aso. I albo utrącisz argumenty dając sobie radę, albo przyznasz, że do teraz nie wiedziałaś co to życie 🙂 Obie odpowiedzi zadowolą hateworld. Ale, ale ostrzegam hejtów – ja po urodzeniu bliźnią jestem bardziej zorganizowana, pracuję (nie, nie przy blogu), więc Eliza zapewne będzie dłuuugo nic nie robić blogowaniem. A tak w ogóle, bezdzietna blogerko 🙂 jest jeszcze jedna odpowiedź na zarzuty dotyczące braku dzieci (nie mojego autorstwa, ale szczerze prawdziwa). Mów, że masz psa, nawet dwa, a dzieci wychowuje się jak zwierzęta, z jedną różnicą – zwierząt się nie kopie. Ten, kto zna życie, bo ma dzieci i uważa, że nikt, kto ich nie ma nie wie, czym jest trud egzystencji, właśnie kopie dzieci, skoro jest mu tak z nimi ciężko choćby zjeść śniadanie w łóżku. PS. dzisiaj musiałam wyodkurzać łóżko, bo to właśnie śniadanie odbyło się z kruszącymi wszystkim czym się da twinsami. Pozdrawiam
Mam trzymiesiaczna córeczkę, codziennie przechodzę minimum 3 km. spacerujac z nią. Po ciąży nie ma śladu a nawet ważę mniej niż przed i wyglądam lepiej. Codziennie mam cudowne poranki z moim bąblem w łóżku 🙂 mam czas na wszystko a nie jestem super zorganizowana nie .am samochodu ani prawa jazdy ale nie. Przeszkadza mi to w niczym.codsiemnke wychodzę z domu pomalowana, mam zrobione paznokcie. A zapomniała bym wspomnieć że jestem samotna mam i mam jeszcze na wychowaniu dwa psy i kota i wszyscy mamy się świetnie. Da się? Da! 🙂
No i pięknie! 🙂
Macierzyństwo to temat rzeka…
Zostałam mamą trzy miesiące temu. Dziś jestem szczęśliwa jak nigdy dotąd. Nie mam poczucia, że coś straciłam, nie tęsknię za „dawnym życiem”, niczego w teraźniejszym nie brakuje. Nie jestem 'uwiązana” w domu, z maluszkiem zaczęliśmy jeździć gdy minął miesiąc a dziś z mężem, dzieckiem i przyjaciółmi spędziliśmy ponad 4 godziny na mieście i było super.:)
To co zyskałam rodząc dziecko jest nie do opisania. I mam czas na wszystko: ćwiczenie, bieganie, fb, czytanie książek, wieczory z mężem, długie kąpiele; mało tego znajduje sobie nowe pasje i zainteresowania i mam na nie czas i to jest fantastyczne. A doradcy, komentatorzy, maruderzy
zawsze się znajdą, trudno:)
Uważam, że jeśli się czegoś chce to zawsze znajdzie się na to czas. Wszystko można pogodzić: prace, opiekę nad dziećmi, wizytę u kosmetyczki itd… Bardzo dobry post.
Pozdrawiam 🙂
Jak to się mówi dla chcącego nic trudnego:) Fashionelka rób co robisz bo robisz to genialnie i nie przejmuj się 🙂 Jeśli ktoś chce to zawsze sobie poradzi, ale jeśli ktoś tylko siedzi na kanapie to zawsze znajdzie wymówkę żeby nic nie robić.
Mam 25 lat, męża, dziecko i prowadzenie domu na głowie. A do tego czas na dzienne studia, pracę w weekendy, makijaż, depilacje nóg i śniadania do łóżka czy wycieczki rowerowe itp. Wiadomo że zawsze mogłoby być lepiej albo gorzej ale jest tak jak sami na to zapracujemy. I nic nikomu do tego.
Te komentarze to muszą bardzo stfrustrowane osoby pisać.
Sama mam zupełnie inny tryb dnia i życia niż Twój (nie, dzieci brak, ale za to praca na etacie) codziennie muszę wstawać o 6, na jakiekolwiek większe „robienie” siebie poza prysznicem i minimalnym makijażem szkoda mi rano snu i nie wyobrażam sobie, jak miałabym te poranki rozciągnąć o cokolwiek bardziej pielęgnacyjnego czy fizycznego, bo ledwo mi czasu starcza na kanapkę. 😛
Co nie zmienia faktu, że dużą frajdę mi sprawia czytanie, że ktoś sprawnie swoim życiem zarządza i jeszcze dobrze się w tym odnajduje i dobrze tym bawi. Nie wiem, jakoś tak szczęśliwi ludzie dobrze na mnie działają. 🙂 I w odróżnieniu od większości tych autorek-malkontentek, zamiast myśleć sobie „A, taka to życia nie zna, jakby miała tak, jak ja, to ani by taka zadbana, ani taka wysportowana nie była!” wolę się zastanowić, czy przypadkiem jednak jakiejś Twojej zasady nie uda mi się wprowadzić do swojego życia.
A ja chyba nie pojmę tego „sfrustrowanego” ataku na matki. Każdy radzi sobie jak może…jedni lepiej, a drudzy gorzej, ale czemu zawsze to tym matkom się obrywa? Albo tym co skrytykują, że nie mają czasu na spanie do 10? Nawet jeśli napiszą neutralny komentarz to oni oberwą. Nie oszukujmy się, ale taki idealny poranek jest jednak dla mniejszości. To nie jest straszenie to po prostu, wydaje mi się, zmiana priorytetów. Osobiście mam na to czas i stosuję, ale nie atakuję swoich koleżanek, które zakładają rodzinę i otwarcie mówią, że nie mają czasu na regularny sport czy śniadanie do łóżka, bo wolą przygotować śniadanie dla dziecka, bo nie mogą przespać całej nocy, bo nie mają z kim dziecka zostawić. Tak samo jak z czasem i pracą, jedni trafią pracę pod nosem inni muszą do niej dojeżdżać przez dwie godziny. Trochę wyrozumiałości dla nich, to nie są jęczące Marty (nie wiem czemu nagle HP mi się wplótł) tylko po prostu zwracają uwagę na inne rzeczy. Nie każda wypowiedź jest atakiem z ich strony. Więcej luzu, po jednej i drugiej stronie 😉
Pozdrawiam,
MM
Smutne, ze tyle osob bylo straszonych tym co ich czeka. Ja na kazdy etap życia czekałam z radoscia, poszlam rok wcześniej do szkoly, cieszyłam sie na liceum, nie moglam doczekac sie studiow, pracy, później malzenstwa i założenia rodziny. I na każdym etapie życia wszyscy bliscy mnie wspierali i nikt nigdy nie straszył ze będzie gorzej. Porażki dobrze znosiłam i one jeszcze bardziej mobilizowaly mnie do działań. Nigdy tez nie chcialam tkwić w danym okresie życia tylko cieszyłam sie na zmiany. Teraz mam wspaniala rodzine, cudownego meza, dobra prace i mam nadzieję wkrotce dzieciątko, dla którego nie chcialabym poświęcać swojej kobiecości i mysle ze szczesliwa i zadbana mama to szczesliwe i piękne dziecko:-).
A z męskiego punktu widzenia: nie dość, że jesteś przepiękna to jeszcze mądra i twardo stąpająca po ziemi 🙂
Brawo dla Ciebie!
Można by powiedzieć, kobieta ideał 🙂
Fajnie, że podejmujesz takie tematy, wielki punkt dla Ciebie 🙂
Bardzo miło było Cię spotkać parę razy w Lublinie, może jeszcze się uda gdzieś się zobaczyć.
Pozdrowienia dla Ciebie 🙂
Posiadanie dzieci nie jest jakims szczegolnym zyciowzm osiagnieciem oraz wyznacznikiem jakiejkolwiej wiedzy o zyciu. Zajmowanie sie dzieckiem tez nie jest specjalnie intelektualnie wzmagajace,moze fizycznie wyczerpujace, ale to wszystko. Matki to zadne bohaterki i same decydujemy o tym jak nasze maciezynstow ma wygladac. Jesli ktos ma ochote posiwecac sie domu i dzieciom 24h na dobe i wyrzec sie jakichkolwiek osobistych przyjemnosci to jego sprawa. Niech potem nie narzeka. Niektore kobiety lubia martylologie. Znam wiele dziewczyn, ktore sa zadbane, wyluzowane i spotykaja sie ze znajomymi mimo posiadania dzieci. Obowiazkami dzila sie z partnerem i nie maja wyrzutow sumienia, ze pozwalaja sobie na osobiste przyjemnosci. Maja tez fajne relacje z partnerami i spelniaja sie w pracy. Ja tez niedlugo bede mama i jakos specjalnie nie mam zamiaru z siebie rezygnowac. A i owszem straszenie jest, ze figura sie zmieni- nie zmienila sie nawet w ciazy, bo cwicze i sie nie obzeram, ze bede senna, ze zmeczona, ze zla…
Ten początek powiedz swojej matce, jak to przeczytałam to pomyślałam że faktycznie bohaterka z niej żadna. Tyje się najwięcej pod koniec ciąży gdybyś miała już dzieci to byś wiedziała o tym uroczym fakcie. Co do ćwiczeń to jeżeli to ciężkie ćwiczenia to rozumu totalnie brak koleżanki po medycynie powyżej opowiedzą Tobie bliżej co dziecku fit mamie grozi,oczywiście o ile się tak dobrze uczyły jak piszą. Posiadanie dzieci i brak czasu na tym blogu grozi śmiercią. Powiedzenie prawdy to chamstwo i brak kultury. A jak siedzisz w domu i zajmujesz się przykładnie dzieckiem to na widły Cię. Obiadek ciepły pożądny dla dziecka, bee. Odgżej pierogi, nie gotuj maseczka na twarz ważniejsza bez niej będziesz nie zadbana!Koleżanka po studiach dba o siebie ma prace poklepie ją po ramieniu bo to fajna lasia pewko. Nie od dziś wiadomo moje panie że dziecko to pożeracz czasu, oddam mężowi nie na darmo nosił w brzuchu, a może zostawie jak szczeniaczka samego w domu i pojade na paznokietki i do fryzjera. Jeżeli dziecko płacze i nie śpi to do lekarza, może coś mu dolega lub poprostu karmisz piersią a mamy tych spokojnych dzieci mlekiem modyfikowanym?, co to ma do rzeczy a no może to że to bardziej sycące a jak sypniesz kaszki to śpi całą noc, no chyba że masz farta jak ja i masz az 3 dzieci grzecznych śpiących, a to dopiro cud.Niestety dziecko w pierszym roku życia potrzebuje matki to nie odkrycie ameryki jeżeli wyglad to dla Ciebie i meża pierwsze miejsce to pozdrawiam, dziecko to nie zabawka. Straszenie nie ma nic do rzeczy to są fakty. Koleżanka pisze fajnego bloga a jak doczeka się swojego malca to się dowie jak to jest. Pierwsza szkoła potem praca facet dom i dziecko. Jak działacie w innej kolejności to poprostu jest ciężko. Ja miałam pierworodnego w wieku 28 lat nie ma co się śpieszyć. Koleżanki sie wykruszają ale znajdują się nowe z dziećmi, a dzieci jak rzeczy starzeją się(dorastają)mając 4 lata potrafi się sam sobą zająć i nie musi czuć twojego matczynego oddechu na karku. Od wiecznego noszenia dziecka nabawicie sie tylko garba niech to robi teściowa młodsza nie będzie i jej już nie zaszkodzi. Pozdrawiam matka 3 urwisów, ważąca 48kg(waga sama spada jak karmicie piersią ale na noc bebilonik z kaszką i wystarczy czasem z mężem się przespać)a najważniejsze to nie te wasze plany organizacja i fitnesy tylko podejście do życia i uśmiech na twarzy, szczęściem trzeba się dzielić z bliskimi.
Phi! Bo to nie o to chodzi, żeby marudzić tylko o to, żeby od początku mieć dobre nastawienie. „Zamykając” się na nowe rzeczy od razu skazujemy się na porażkę w jakiejkolwiek dziedzinie. Jestem mamą 2 dzieci z czego jedno dopiero zaczęło szkołę, a drugie ma pół roku i zaczęła ząbkować. No kurcze, łatwo nie jest, bo noce nieprzespane, ale nie zamieniłabym tego za żadne skarby (acha! i chciałam tylko podkreślić, że od samego liceum zarzekałam się, że dzieci nigdy mieć nie będę, bo to nie moja bajka. Jestem kompletnym przeciwieństwem klasycznej matki polki). Sekret tkwi w tym, aby mieć otwarty umysł. Można być matką mężatką i być mega szczęśliwą i spełnioną kobietą.
Od kilku tygodniu przebywam w Stanach i choć nie jestem zafascynowana Amerykanami, to myślę, że wiele powinniśmy się od nich nauczyć… Czy nie byłoby nam milej gdyby obcy ludzie mijani na ulicy uśmiechali się do nas przyjaźnie? Skończmy z tym wiecznym narzekaniem i słuchanien innym – nikt za nas życia nie przeżyje 🙂
PS Mam „już” 29 lat i na bardzo liczne pytania „kiedy w końcu dzieci?” tylko się uśmiecham 🙂
Boję się, że mój komentarz zostanie wrzucony do szufladki „straszenie” a nie taka jest jego intencja. No ale trudno, spróbuję. Powiem Ci coś, czego nie rozumiałam jako osoba bezdzietna. Kwestia braku czasu to tylko część problemu. Jak widać po komentarzach, jedni potrafią się zorganizować, inni nie.
Jest za to inna rzecz, która mnie zaskoczyła w macierzyństwie: przestajesz być centrum swojego własnego życia. Kiedy pojawia się w nim dziecko, Ty schodzisz na drugi plan. I nie, nie jestem typem poświęcającej się matki polki.
Przykłady: póki nie masz dzieci, Ty i tylko Ty decydujesz, czy będziesz dzisiaj pracowała dłużej, czy pójdziesz na zakupy, czy rozpoczniesz studia podyplomowe. Jak chcesz ugotować obiad, to zastanawiasz się, co Ty masz ochotę zjeść. Możesz być bardzo zapracowana, ale to zawsze jest Twój wybór. Jak pojawia się dziecko, to najpierw musisz pomyśleć i zorganizować opiekę nad nim, i dopiero w zależności od tego, możesz zaplanować swoje własne zajęcia. To samo z gotowaniem obiadu. To takie błahe przykłady pierwsze z brzegu, ale kiedy takich sytuacji będzie coraz więcej, zaczynasz mieć wrażenie, że Twoje życie nie należy już do Ciebie. To było dla mnie największym zaskoczeniem w macierzyństwie. Całe szczęście, że dzieci wynagradzają to wszystko, bo inaczej byłoby ciężko:D
ja to nie mam życia mówię wam, po prostu przerąbane. Jestem matką dwójki dzieci. Dziewczynki, która właśnie poszła do czwartej klasy i codziennie muszę jej pomagać w lekcjach bo sobie biedaczka nie radzi i niepełnosprawnego czteroletniego chłopca z głębokim upośledzeniem, który nie chodzi, nie siedzi nie mówi, nie ma jednego płuca, serce nie takie, do oddychania potrzebuje dodatkowego tlenu, przez co cały czas podłączony jest do maszyny. Dzieci praktycznie wychowuje sama bo mąż pracuje i większość czasu spędza za granicą. Pewnie powinnam mieć depresję, być załamana, zaniedbana, wyglądać jak jedno wielkie nieszczęście, w domu bałagan- no po prostu jeden wielki syf i ubóstwo. O tuż nie, po mimo że wiedziałam że urodzę chore dziecko i wiele osób radziło mi abym pozbyła się Tego problemu, bo nie dam rady i itd. itd. urodziłam i sobie radzę i wcale nie jest tak źle.Spotykam się ze znajomymi, chodzę do fryzjera, kosmetyczki w domu mam porządek, jeździmy na wakacje. Recepta- życie jest nieprzewidywalne, ale trzeba cieszyć się z tego co nam daje i zamiast stękać i narzekać wyszukiwać plusy a nie tylko same minusy
Wielkie buziaki dla Ciebie!
Busia, brawo! Jesteś inspiracją!
Uściski dla całej rodzinki 🙂
marzę by mieć tyle siły by niekorzystną diagnozę przekuć w rewelacyjny start mojego synka
haha oj znam to. też mi mówili. pójdziesz na studia to zobaczysz, co to nauka. pójdziesz do pracy to zobaczysz jak to jest. wyprowadzisz się z domu i dopiero się zacznie prawdziwe życie. bla bla bla. i co? i jest coraz lepiej. nie gorzej, nie trudniej. coraz fajniej i coraz łatwiej. i sama sobie na to zapracowałam. zupełnie nie rozumiem tego straszenia dorosłością i tego lęku przed samodzielnością. słyszałam też tekst, że jak zajdę w ciążę to mi zęby wypadną xD poczekam aż zajdę i zdementuję. a i że pies to odpowiedzialność i po miesiącu mi się znudzi.
Mam dokladnie tak samo, jak ktos nie che to czasu nie znajdzie i koniec kropka. Ja mam dziecko, prace i to nie koniec swiata. Mam czas na wszytko – bo che go miec – taka prawda.
Większość została już powiedziana, z mojej strony mogę tylko dodać, że utarte powiedzenie: każdy jest kowalem swojego losu, byłoby tu całkiem trafne. W życiu podejmujemy wybory, za które odpowiadamy wyłącznie my sami, a wylewanie swojej frustracji pod adresem innych, którzy w naszym mniemaniu mają „lepiej” od nas, tylko wizualizuje, jak zatruci jesteśmy swoim niezadowoleniem z życia i ciągłym narzekaniem – nikt nas nie zmuszał, byśmy wpakowali się w kredyty, rodzicielstwo, pracę na 2 etaty – wszystko jest efektem naszych działań, do których doprowadziliśmy sami, w mniej lub bardziej świadomy sposób. Ostatecznie chcieliśmy tego, więc skąd to niezadowolenie? Nie masz czasu, bo zajmujesz się dzieckiem? A na czytanie blogów, które nie są spójne z Twoim „ja” i Twoim stylem życia znajdujesz go, podczas gdy 20 minut „dla siebie” o poranku (czy nawet nie), to już wyczyn? Nie możesz wyjechać na wakacje, bo masz kredyt na 30 lat? Nikt Ci nie kazał, był Twój wybór i pragnienie „swojego”. Mi odpowiada fakt, że mogę wynająć mieszkanie i w dowolnej chwili zmienić kierunek, nie będąc zależną, ale to był świadomy wybór i spijam piwo, którego sobie naważyłam, nie wylewam swoich frustracji, że żyję na walizkach, a inni mają swoje własne M. Konieczność zakupu mieszkania na kredyt „bo dziecko”? OK, wiedzieliście na co się porywacie, ale dajcie innym żyć tak, jak tego chcą i tak, jak mogą. Są ludzie, których to ciekawi, którzy mogą się tym inspirować, jest grupa, do której trafiają te teksty, a jeżeli to nie Twoja bajka, to chociaż nie demonizuj tylko znajdź rozwiązanie, by poprawić jakość swojego życia.
Żaden bloger nigdy nie będzie „dla wszystkich”, stąd tak szeroki wybór w blogosferze. A z drugiej strony – skoro niektórym tak bardzo brakuje czasu, to co tu robią?
jezeli juz tak czepiamy sie maseczki to dla chcacego nic trudnego- mozna uspic dziecko, polozyc maseczke na twarz, wlaczyc dobry film i wedle uznania prasowac, albo poprostu sobie usiasc i odpoczac:-) bycie mama nie oznacza rezygnacji z wlasnej osoby- jest nowym wyzwaniem:-)
Każdy ma jakieś zajęcia czy zobowiązania. I ci z dziećmi i ci bez. Każdy organizuje swoje życie tak jak chce. Wiem jak wygląda prowadzenie swojej działalności i wiem, że niej tak kolorowo jak się wszystkim wydaje co nie zmienia faktu, że mimo jakiś tam obowiązków czy niedogodności te osoby po prostu to lubią i im to odpowiada.
Bo każdy widzi tylko to, że śpi się dłużej i zaczynasz kiedy chcesz, robisz wszystko na co masz ochotę, nie masz określonych godzin pracy. Ale nikt nie widzi, że większość matek, które mają swoją działalność nie może sobie pozwolić na roczny urlop w domu z dzieckiem i zapomnieć o pracy, zwłaszcza gdy jest to działalność 1 osobowa np jak u fash – jak urodzi dziecko to co, pójdzie na macierzyński i przez rok nie wykona żadnej pracy związanej z blogiem – wątpię. Owszem może i nie będzie pisać kilka razy w tygodniu, a np raz. Ale nie będzie mogła sobie pozwolić na zostawienie bloga na rok bez nadzoru, bez postów, bez znaku życia i oddać się tylko i wyłącznie dziecku. Myślę, że nie będzie mogła sobie pozwolić na rezygnowanie z każdej kampanii jak leci bo ona ma urlop. Niestety ma taki zawód, że nie może zrezygnować na dłużej nie dając o sobie znaku życia bo teraz jest na urlopie macierzyńskim i zajmuje się dzieckiem (z zresztą widać już teraz, na urlopie pisze rzadziej ale jednak pisze czyli ciągle myśli o pracy, ciągle musi być aktywna) W zasadzie nie tylko ona, inni prowadzący działalność (różną) też nie mogą na rok zamknąć firmy i zapomnieć, bo w większości mają jakieś zobowiązania, i nie ma że dziecko, czy mąż. I też muszą zająć się dzieckiem, ugotować obiad, posprzątać, czy zorganizować dziecku czas po lekcjach (gdy już podrośnie). Owszem może można to jakoś poukładać pod siebie ale nie zmienia to faktu, że nie ma możliwości aby zapomnieć o pracy. A nie oszukujmy się większość mam (oczywiście nie wszystkie) pracujących na etacie (ten na który się tak żalą, ze sztywnymi godzinami pracy) po urodzeniu dziecka na pół roku czy rok może zapomnieć o pracy i oddać się jego wychowaniu nie myśląc o ważnym spotkaniu firmowym czy innym obowiązku, które zazwyczaj wykonywała. (dla czepialskich od razu pisze, że na pewno nie wszyscy ale myślę że większość – przynajmniej z moich znajomych z lokalnych obserwacji i od razu do tych co twierdzą, że owszem na urlopie są ale po nim dostanie wypowiedzenie. Tym z działalnością też może się noga powinąć i okaże się że nie mają pracy, czyli jak każdemu bez względu na ilość posiadanych dzieci czy ich brak oraz rodzaju zajęć – utrata pracy jakby nie patrzeć może spotkać każdego nie tylko tych na etacie).
Osobiście dzieci nie mam i nie planuję….z wyboru, za to dużo pracuję…też z wyboru. W firmie mam najwięcej obowiązków, a jednak znajduję czas na np przeczytanie bloga, co u niektórych z firmy powoduje frustracje. Kwestia organizacji czasu, poukładania i systematyczności!
Zawsze śmieje się z takiego straszenia „nie masz dzieci więc nie wiesz jak to jest”…racja nie wiem, ale wiem za to, że wszystkie matki dokonały swojego wyboru świadomie i nie ma powodu im współczuć, że nie maja na nic czasu.
PS. znam osoby, które 3dni po porodzie, wyglądając jak milion dolarów spacerowały z dzieckiem po mieście….i znam też takie, które przez 3 mc nie wychodziły z piżamy. WSZYSTKO SIĘ DA !
Fakt może takie straszenie i dogadywanie nie sprawdza się w 100% ale nie u każdego tak jest. Co prawda edukację już ukończyłam, w przyszłym roku ślub i tutaj wszystko układa się ok ale co z tego skoro ciągle chodzę zestresowana bo mam pracę której nienawidzę i codziennie idę do nie z bólem brzucha, nie mam czasu na śniadania do łóżka, cały czas szukam czegoś lepszego ale o dobrą pracę jest bardzo ciężko, cóż nie każdy ma sielankowe życie. Mega ci zazdroszczę ale na takie wpisy patrzę innym okiem, chyba tak jak każdy- przez pryzmat własnej codzienności.
Ja też jeszcze nie jestem matką, więc nie odważyłabym się napisać jaką matką będę lub nie. Nie da się takich rzeczy przewidzieć. Życie pokaże i tyle. Nie rozumiem natomiast jednej rzeczy, bo z jednej strony piszesz, że Cię nie ruszają takie komentarze itd a z drugiej strony powstaje osobny post na ten temat. Ponadto, czy obiektywnie patrząc, nie uważasz, że kobiety pracujące na etacie poza domem mogą mieć większe problemy z organizacją niż osoby będące same sobie szefem i same decydujące o swoim planie dnia ?
Pozdrawiam :))
A ja to wszystko czytam i zazdroszcze tym ktorzy nie maja jeszcze dzieci. Przyznam sie, ze nie za bardzo chcialam zostac mama bo sie w tej roli nie widzialam, ale moj maz bardzo chcial zostac ojcem. Dzisiaj jestem mama autystycznej corki, momentami wspanialej, a innym razem brakuje mi sil. Zbieram sie po kazdej trudnej fazie w sobie i zaczynam wszystko od poczatku. Pracuje na pol etatu, maz po dwanascie godzin lub wiecej, poniewaz ja nie pracuje na caly etat. Najbardziej mi ciezko kiedy corka choruje, bo na dodatek ma obnizona odpornosc, wiec czesto jestem na zwolnieniu. Zawsze bylam obowiazkowa i boli mnie to, ze nawet na pol etatu nie wyrabiam. Boli mnie takze to, ze nie mozemy z nia nigdzie pojechac bo ona nienawidzi zwiedzania i wpada w histerie. A ja tak kocham zwiedzac i podrozowac. Dodam, ze nie mam nikogo do pomocy. Czasem trafisz na spokojne dziecko, ktore nie sprawia klopotu, ale czasem trafia Ci sie urwis, przy ktorym szybko konczy sie twoja energia. Nie mniej bycie singlem, bezdzietnym lub rodzicem to zawsze wyzwanie, bo rozne osoby roznie sobie z tymi stanami radza. Czasem trzeba sie przeprogramowac. Powtarzam sobie czesto slogan z reklamy „Padles, powstan” i byle do przodu. Pozdrawiam zwlaszcza mamy dzieci niepolnosprawnych bo one lekko nie maja, i wiem, ze czasem jest taka bezsilnosc i niemoc, nad ktora ciezko jest zapanowac.
Liza, miałam epizod w ośrodku opiekuńczo wychowawczym w którym były dzieciaki z zespołem Downa, autyzmem czy upośledzeniem umysłowym. Jako studentka psychologii zajmowałam się nimi po 5-6 godzin dziennie i to była dla mnie bardzo ciężka i wymagająca cierpliwości praca. Podziwiałam nauczycielki, które robią to na co dzień, a jeszcze większy podziw należy się rodzicom. Zajęcia w tej placówce dały mi do myślenia. Dzięki temu, że z tymi dzieciakami się bawiłam, robiłam różne testy, przytulałam je i z nimi gadałam zupełnie zmieniłam stosunek do osób/dzieci upośledzonych umysłowo. One mają swój świat i kilkoro z nim zechciało mnie do niego wpuścić. To było niesamowite doświadczenie. Ściskam Cię mocno i życzę dużo siły!!!
Kiedy czytam swoj komentarz, to sobie mysle, ze cierpie w powodu tego, ze jestem matka dziecka autystycznego. To nie jest tak. Przechodze rozne fazy bycia z dzieckiem: dume, strach o jej przyszlosc, irytacje, zlosc, bezsilnosc. Najgorsze jest kiedy siedze i widze czarna dziure, i zadne zaklinanie przyszlosci nie pomaga. Mieszkam zagranica i dzieku Bogu mam na wyciagniecie reki wszelkiego rodzaju terapie i nauke dla dzieci z problemami, ale czasem to co sie dzieje za drzwiami mieszkania trudno opisac. Moze dlatego wszyscy tak strasza, zeby pomyslec o sobie „tak strasznie mialam, ale dalam rade” i szukaja tego potwierdzenia. Czasem jak czytam komentarze dziewczyn, ze swietnie organizuja sobie zycie to sie zastanawiam, czy ze mna jest cos nie tak czy z nimi, bo checi mnie nie brakuje, tyle tylko, ze okolicznosci weryfikuja moje chciejstwo. Tyle w temacie. Dzieki Eliza za dobre slowo, nie zmykajcie sie dziewczyny na takie matki, ktore poprzez niepelnosprawnosc swoich dzieci sa zamkniete w czterech scianach. Dobre slowo i zainteresowanie wystarczy za wszystko. Nie moralizujcie „bo ja na twoim miejscu zrobilabym tak czy siak”, one i tak tocza ciagla wojne wewnatrz siebie.
Straszono mnie w ciąży, że jak pojawi się dziecko to nie będzie czasu na nic bla bla bla bla…
A ja mam cały czas pomalowane paznokcie, chodzę jak normalna kobieta do fryzjera, nie latam codziennie po mieście bez makijażu i w dresie- chyba że mam na to akurat ochotę. Po prostu mam czas na to żeby zadbać o siebie i o rodzinę. Dzisiaj mieliśmy nawet czas na rodzinne pyszne śniadanie w formie tostów z serem, gorącą czekoladą i kanapeczek z pastą z awokado. I jakoś żadne z nas się nie spóźniło ani do pracy (mąż zaczyna najwcześniej pracę, bo o 7) ani do przedszkola 😛
Życie do sztuka wyboru- TWOJEGO WYBORU! Chcesz siedzieć i narzekać-twój wybór, chcesz brać z życia pełnymi rękami i cieszyć się każdą chwilą- twój wybór…
Teraz straszą mnie, że jak pojawi się w listopadzie nasze drugie dziecko to DOPIERO się zacznie. Tratatata…. ja tam nie mogę się doczekać nowego członka rodziny i czekam z niecierpliwością na nowe szczęście!
Nie przejmuj się takimi komentarzami- najważniejsze żebyś TY była szczęśliwa, a jak jakiś frustrat ci zazdrości to bzdury pisze i tyle 🙂
P.S. dodam, że nie mamy babci która by za nas ogarniała nasze dziecko czy mieszkanie/życie. Dbamy o to sami z mężem i jestem żywym dowodem na to, że dla chcącego optymisty to nic trudnego 🙂
Ne wiem czy też to zauważyłyście, ale jak się ma więcej na głowie to się zrobi wszystko co trzeba, a jak ma się dużo czasu to nic się nie chce. Miałam tak jak miałam miesiąc wolny i dokończenie pracy mgr. Straciłam mnóstwo czasu na pierdoły a pracę oddałam jak zwykle w ostatniej chwili. Wszystko kwestia organizacji. Podziwiam szczególnie młode mamy, które dają sobie radę i mają jeszcze czas dla siebie i męża – sama chciałabym być taką mamą kiedyś
Co do straszenia, to też kiedyś mnie straszono, że jak pójdę do szkoły wyżej to skończy się sielanka i będzie ciężko. Może i było, ale jakoś sobie poradziłam i wyszłam na ludzi.
Mam znajomą, którą widzę raz na ruski rok i jak tylko ją spotkam to wypytuje mnie o to jak mi się powodzi i za każdym razem mówi „ale ty masz dobrze, zazdroszczę, udało ci się a ja mam tak ciężko…”. Po każdym takim spotkaniu czuje się wyssana z energii.
Tak samo kiedyś narzekano, że po studiach ciężko znaleźć pracę w zawodzie. To prawda, jest ciężko, ale kolejny raz mi się udało i to bez „pleców”. Miałam szczęście i wierzyłam, w swoje możliwości. Teraz chce się rozwijać i choć mam problem z prokrastynacją (tak to się pisze?) to codziennie próbuję dawać radę
Dzięki Eliza za wpis 🙂
ZGADZAM SIĘ! Sama nie wiem dlaczego wzajemnie się hejtujemy zamiast się inspirować. Każdy samodzielnie pracuje na swoje szczęście, po co podcinać skrzydła innym często obcym osobom?
Ja też bezustannie słyszę, że moja praca jest…BZDURĄ. A jestem stylistką, pomagam kobietom dopasować ubrania stosownie do ich budżetu i zapotrzebowań również przez internet i widzę, że jest zapotrzebowanie na taką działalność. Czemu więc ktoś obraża mój wysiłek włożony w rozwój strony i swoich działań? To bardzo przykre, ale nie poddaję się, bo klientki przybywają i Wy się nie poddawajcie i idźcie swoją, wymarzoną droga!
Pozdrawiam!
Mi się wydaje, że ludzie, którzy tak straszą po prostu chcą podkreślić, że ich sytuacje jest o wiele bardziej trudna. Polacy lubują się w licytowaniu kto ma więcej problemów, cięższe życie, bardziej zrąbanego szefa itd. Miałam (podkreślam miałam, ponieważ już nie utrzymuje kontaktu) koleżankę, której praca w jej mniemaniu była najgorsza na świecie i tylko ona cierpiała katusze związane z chodzeniem do niej. jeśli ktokolwiek inny narzekała na swoja niedolę, t bagatelizowało to i mówiła, że to dopiero jej sytuacja jest trudna:)))))). A w rzeczywistości jest tak, że mamy takie życie jakie sami sobie wykreujemy. Jeśli ktoś chce być zrzędzącą zaniedbana matką Polką, żeby mieć temat do utyskiwań, to na pewno to sobie załatwi. jednak znam też sporo fajnych babeczek, które mają nawet 2, czy trójkę dzieci, a wszystko sobie bardzo fajnie organizują. Są zadbane, modnie ubrane, rozwijają się zawodowo i maja też czas na przyjemności. Wszystko zależy od tego jak podchodzimy do życia.
Eliza, wiesz za co najbardziej lubię Twojego bloga… za szczerość i otwartość. Właśnie jestem na etapie życia w którym rozważam wszystkie za i przeciw posiadania dziecka. Jestem totalnie przerażona ciążą, porodem i byciem mamą. Mam tak wiele wątpliwości czy dam rade. Zbliżam się do 30 ale nie czuje presji czasu. Strach jednak potrafi sparaliżować, bije się z myślami tak już 2 lata. Sama zastanawiałam się czy dam rade się zorganizować na nowo, po urodzeniu dziecka. Czy będę w stanie być nadal aktywną, pracującą, zadbaną kobietą. Dyskusja pod tym postem, zwaliła mnie z nóg, czasem człowiek myśli, że jest jedyny na świecie ze swoimi problemami i wątpliwościami. Nie raz czułam się jak totalna egoistka, zadając sobie pytania czy uda mi się schudnąć po ciąży, przecież siostrze się nie udało…. Jak przeżyje poród przecież jest tyle komplikacji które miały matka, siostra, przyjaciółka, znajoma itd. Czy uda mi się zorganizować świat na nowo, przecież wiele koleżanek nie tylko wygląda ale przede wszystkim czuje się okropnie będąc mamą. Z miną umęczonego człowieka wyłania się co rano z wózkiem i dzieckiem do sklepu, czy na plac zabaw. Czy nie podzielę ich losu i fakt, że będę kochać dziecko ponad wszytko nie sprawi że będę szczęśliwą kobietą jako matka. Przecież one też chcialaby być w większości matkami. Po przeczytaniu wszystkich komentarzy mogę powiedzieć tylko, dziękuje! Wiem, że nie zwariowałam i że strach przed macierzyństwem nie jest tylko moim problemem.
Dzięki za ten mądry komentarz. Mam dokładnie takie same przemyślenia na ten temat 🙂
Dziewczyny ja miałam dokładnie takie same wątpliwości i przemyślenia. Ciaży i porodu bałam się strasznie, mam w bliskiej rodzinie poród zakończony tragicznie. Ciążę jakoś przetrwałam, a jeżeli chodzi o poród, to załatwiłam sobie cięcie i to była najlepsza decyzja, jaką mogłam podjąć 🙂 cc na życzenie, to jest dopiero pole do hejtu 😉 więc wzięłam przykład ze złych doświadczeń koleżanki, która polecila mi lekarza i o swojej decyzji powiedziałam tylko rodzicom i przyjaciółce. Zresztą na koniec natura sama zadecydowała i pojawiły sie wskazania. Także to jest do przejścia. Co będzie potem to loteria 🙂 mi się trafiło dziecko bardzo wymagające, wiec generalnie jestem na etapie lekkiego doła i umęczenia, ale w tym roku stuknie mi 30 a to była taka ,agiczna liczba, która mnie do tej decyzji popchnęła. Jesteśmy razem 13 lat, a 5 lat po ślubie, więc troszkę nam to myślenie zajęło….
Straszne jest to, że najgorsza dla kobiety… jest druga kobieta. Straszenie, opowiadanie, doradzanie, blablabla. Jestem mamą, córka ma 18 mcy, wróciłam do pracy po 5 mcach, czasem jeżdżę w delegacje, gotuję raz na 2/3 dni, staram się poukładać dzień tak, żeby wieczorem mieć czas na czytanie czy po prostu odpoczynek. Od samego początku angażowałam w wiele spraw męża, nie było zmiłuj, może czasem przez to mnie nienawidził, bo bywałam nieprzejednana, a on leniwy, ale dzięki temu dzisiaj nie obawiam się go zostawić z dzieckiem samego na 2 dni czy w ogóle poprosić go o jakąkolwiek pomoc czy czegoś wymagać. Nasz związek na pewno wygląda inaczej. Nie mówię, że lepiej, czy gorzej, po prostu jest inny. Wiesz, jak reagujesz i jak Twój partner reaguje w sytuacji stresu, choroby, nieprzewidywalnych okoliczności, gdzie kończy się jego cierpliwość. Początki są różne, przede wszystkim uczysz się swojego dziecka, a większość to same znaki zapytania. Ale później… o ile dziecko jest zdrowe i Ty też, to kwestia własnej zaradności, inteligencji, pewności siebie i odpowiedniego partnera. Powiem tak- dziecko zmieniło mnie jako człowieka,zmieniło też moje małżeństwo. Poznałam, na ile jestem w stanie zrezygnować ze swojego egoizmu i na ile człowiek, z którym jestem, podchodzi odpowiedzialnie do życia. I nie zawiodłam się jak na razie. Bardzo dużo pomogła mi moja mama- kiedyś darłyśmy koty, a odkąd sama zostałam mamą- zaprzyjaźniłam się z nią na nowo. I to jest dla mnie piękne i bardzo wartościowe. Teraz bardzo, bardzo czekam na drugiego dzidziusia. Aha, dodam, że mieszkam w jednorodzinnym domu, w zasadzie w 4 pokolenia, mam dużo pracy koło domu, ale nie oddam tego za żaden apartament. Mam duży ogród, dziecko śpi w wózku i współczuję kobietom uwięzionym w małych mieszkaniach z małymi dziećmi, dla których jedyny wybieg to plac zabaw lub galeria handlowa.
Ale nie ukrywam, że smutno mi się zrobiło, jak przeczytałam ten news: http://www.dailymail.co.uk/news/article-3218221/Yahoo-CEO-Marissa-Mayer-40-reveals-pregnant-identical-twins-work-just-two-weeks-despite-giving-staff-16-weeks-maternity-leave.html
Pierwsza myśl- szkoda dzieciaczków, tej kobiety też mi trochę szkoda, ale najbardziej mi współczuję kobietom, które z nią pracują.
Świetny post! Uwielbiam takie straszenie…sama byłam ofiarą takiej gadki i wiesz co – u mnie też nic się nie sprawdziło. Ludzie po prostu lubią strach – dlaczego w wiadomościach w większości jest o złych rzeczach? Nie dlatego, że na świecie jest tylko zło, ale dlatego, że ludzie lubią się bać.
Najlepsza rada – nie brać sobie tych bzdetnych ,,rad” do siebie (tak jak robisz teraz) 🙂
Macierzyństwo na pewno sporo zmienia w dotychczasowym życiu, weryfikuje plany i założenia. Ale to nie żadna masakra. Tuż przed urodzeniem dziecka założyłam blog. Myślałam, że skoro będę z dzieckiem w domu to po pierwsze, znajdzie się czas, aby go prowadzić, a po drugie, będzie to moja odskocznia od codzienności. Blog założyłam, ale długo nic na nim nie publikowałam, bo córcia była bardzo absorbująca, a ja z trudem znajdowałam pół godziny, by zamknąć się w łazience. Po roku wróciłam do pracy na pełny etat i teraz, gdy Jagoda skończyła 2 lata, wreszcie znajduję czas, by być na blogu. Oczywiście nie jest łatwo, ale z niczego nie zamierzam rezygnować: macierzyństwa – bo to najpiękniejsze, co może nas w życiu spotkać, męża – bo go kocham, bloga – bo jest moją pasją, pracy – bo oprócz tego, że otwiera mnie na świat, to jest też źródłem utrzymania.
Staram się organizować czas jak najlepiej, ale daleko mi do ideału. Nie zawsze jestem wyspana, zadbana i uśmiechnięta. Za to jestem szczęśliwa, bo spełniam się. Pozdrawiam !
Moim zdaniem nie należy pouczać innych, gdyż jako jednostki się różnimy, ale też żyjemy w różnych środowiskach, oddziałują na nas różne czynniki zewnętrzne nie zawsze zależne od nas. Należy jednak wykazać zrozumienie dla tych, którzy radzą sobie gorzej- być może z różnych, czasem zupełnie obiektywnych powodów. Praktycznie wszyscy moi znajomi, którzy chcieli dzieci i je mają ma różne historie, od koleżanki, która będąc w domu z dzieckiem stwierdziła, że nie wie, dlaczego kobiety narzekają, bo ona nigdy tyle nie odpoczywała (dziecko spokojne- jadło i spało), po osoby które kilkukrotnie o mały włos nie spaliły domu (zostawione żelazko) tak były nieprzytomne (dziecko z ciągłymi kolkami). Znam też przypadek matki, która po tygodniu macierzyństwa otworzyła gościom drzwi z piersią na wierzchu, bo zapomniała schować po karmieniu, o jej wyglądzie ogólnym nie wspominając, tak jej dziecko dało popalić 😉 Natomiast faktem pozostaje, że nie każdy może pracować w domu w dowolnych godzinach, nie każdy jest inteligentny, zaradny, mądry i też ktoś musi pracować na etatach i choćby produkować dobra dla m.in. blogerów 😉 (to nie hejt, tylko stwierdzenie stanu rzeczy). Do tego badania pokazują, że ponoć ponad 20% Polaków cierpi przynajmniej na przejściowe zaburzenia psychiczne- oni też na pewno gorzej będą sobie radzili z problemami i wyzwaniami (swoją drogą nie wspominając już o baby blues). Nie wszyscy są też zdrowi i należy też brać pod uwagę potencjalną możliwość choroby potomstwa. Temat jest niezwykle szeroki, a generalizowanie to najgorsze co można zrobić (zarówno to, że Eliza po urodzeniu dziecka będzie miała przerąbane- skąd ktoś może to wiedzieć? jak i to, że brak czasu czy zmęczenie jest tylko kwestią braku organizacji czy braku chęci zmiany stanu rzeczy).
PS Nie, nie zazdroszczę, nie pracuje na etacie, realizuję swoje cele, ale jednocześnie rozumiem, że nie każdy ma taką możliwość czy choćby wewnętrzną siłę… (choć kiedyś pracowałam w korporacji i uważam, że jeżeli potrafimy z tego skorzystać, to taka praca może niesamowicie poszerzyć nasze postrzeganie rzeczywistości).
Bardzo podoba mi się Twój komentarz! Z jednej strony narzekamy na straszenie, a z drugiej idealizujemy siebie, jak bardzo jesteśmy zaradne (w jednej i w drugiej sytuacji czynimy to po to, żeby poczuć się lepiej). Są różne dzieci, matki i sytuacje. Nie należy przesadzać ze stwierdzeniem, że nic lub wszystko zależy wyłącznie od nas, prawda zawsze leży po środku. Poczucie kontroli daje dużą siłę, jednak uznanie, że w 100% jesteśmy odpowiedzialni za swoje życia bywa zgubne.
Ja powiem tak:) bardzo lubię rozmawiać z osobami które dzieci nie mają i twierdzą że jak będą miały to sobie przecież wszystko zorganizują bo przecież dzieci to nie przeszkoda, że no wiadomo dzieci czasem płaczą no ale cóż zrobić… oka sobie nie wydłubie – a zapewniam będziesz próbowała nie raz;) no ale na pewno będę miała czas na wszystko:) też tak myślałam bo przecież co to za wyczyn urodzić i wychować bobasa aż nie urodziłam córeczki i się zaczęło :p i choć na początku było ok malutka dużo spała to potem: problem z karmieniem, problem ze spaniem, wróżenie z kupki, brak czasu na cokolwiek, mąż do pracy a ja dzień świstaka co dzień przez 3 miesiące, powiem krótko można oszaleć… nie mogę powiedzieć że tak było cały czas ale pierwsze 3 miesiące to jazda bez trzymanki bo wyobrażenia a rzeczywistość to dwie zupełnie różne rzeczy i choć po moim porodzie niejedna koleżanka mnie zapewniała że po narodzinach dziecka jest cudownie! normalnie miód z boczkiem! to jednak podkrążone przekrwione oczy, tłusta „cebula” na głowie i tony kurzy i syfu w mieszkaniach jakoś mnie nie przekonywały:p początki są słodko/gorzkie niestety… im bardziej jesteś niezależna tym może być ciężej, bo trzeba zupełnie zmienić myślenie ja to określam „złamaniem psychiki” ;p już nie ja jestem dla siebie tylko jestem cała (przynajmniej na początku) dla dzieciaczka:) ja dzięki Bogu nie dałam się zwariować po 2 miesiącach zaczęłam ćwiczyć, chodzić na siłownie, wróciłam na studia kończę teraz mgr’a i spodziewam się drugiego bobasa więc aż tak ciężko nie było, ale raczej sugeruję się nastawić na ciężkie zderzenie z rzeczywistością bo plan planem ale życie może go brutalnie zweryfikować:) pozdrowiam, mm;)
Czasem się zastanawiam po co wiele kobiet brzydko mówiąc się zjeżdża, bo musi być idealnie posprzątane, poprasowane, ugotowane a potem chodzą zmęczone i sfrustrowane. A co się stanie jak czasem odpuścimy perfekcje i będzie kurz? Mam dom, ciężką pracę często na wyjazdach, psa i narzeczonego (tak nie mam dzieci to co ja mogę wiedzieć o życiu 😉 ), ale mam czas dla samej siebie, bo nie biorę wszystkiego na swoje barki. I czasem mam nieodkurzone czy niepozmywane ale mam czas dla siebie i bliskich. I naprawdę tego życzę wszystkim żeby czasem przestać się spinać. A przede wszystkim straszyć innych, że wszystko jest ciężkie, trudne itd. Wszystko zależy od nas.
Elizko, Tak, ludzie bardzo lubią straszyć, ale nie warto tego słuchać, ale żyć według swojego planu. Dziecko to nie wyrzeczenia, ale jego pojawienie się bardzo dużo zmienia w sposobie patrzenia na świat. Często okazuje się, że to, co wcześniej lubiliśmy robić nieco traci na wartości. To, co bawiło nas do tej pory już nie jest takie fajne i sami rezygnujemy z tego bez żalu, bo są rzeczy ważniejsze. Dlatego są mamy, które po urodzeniu dziecka rezygnują z pracy. Czy macierzyństwo będzie wyrzeczeniem, zależy też od dobrego podziału ról między partnerami. To zależy też, czy mamy bliskich, którzy chętnie zajmą się naszą latoroślą, jeśli my zechcemy „zaszaleć”. Moje macierzyństwo to nie „wyrzeczenia”, ale „ustępstwa”, czasem większe, czasem mniejsze, wszystkie dla dobra tego najmłodszego i rodziny. Pozdrawiam cieplutko 🙂
Wiesz, może dziwnie to zabrzmi…ale to naprawdę w dużej mierze zależy jak Twoje dziecko będzie sypiało. Kiedy mój 9 mczny już brzdąc obudzi się w nocy 2 -3 razy, to jestem następnego dnia jak nowo narodzona! Chętna do ćwiczeń, gotowania pyszności, zakupów, spacerów, czytania czy zabaw z Maluchem. Kiedy jednak moja dziecina budzi się 7528975832784 razy w nocy, co zdarza się zdecydowanie częściej, to jedyne o czym marzę jest to, żeby dzień zleciał, żeby znów była noc. Niestety, pod tym względem szału nie ma, myślałam szczerze mówiąc, że będzie dużo lepiej, nie wyobrażałam sobie jak permanentny brak snu wpływać może negatywnie na życie. Nigdy nie byłam tak niewyspana. Nigdy w życiu nie byłam jednak tak CHOLERNIE SZCZĘŚLIWA. I nieprawdą jest to, że można żyć jak kiedyś, że dziecko nic nie zmienia. Dziecko zmienia absolutnie wszystko. Nadaje sens życiu, głębszy, prawdziwszy. Każda kochająca matka powie Ci, że dla dziecka zrobiłaby wszystko. Nie każdy musi czy chce mieć dzieci i bardzo dobrze. Niech każdy robi w życiu co uważa za słuszne, natomiast z mojej perspektywy dziecko jest największym darem jaki z mężem dostaliśmy od losu. (Choć gdyby ten mój słodki Dar zaczął lepiej spać, to nie narzekałabym, ooooo nie….)
mam to samo:)
Jestem 3 lata po ślubie i nie mam ciśnienia na dziecko, ale inni mają je za mnie. Jak urządzałam mieszkanie usłyszałam, że białe meble w kuchni to nie dobrze, bo dziecko będzie brudzić rączkami, biokominek za nisko bo dziecko rączką sięgnie, gładka ciemna sofa będzie wiecznie brudna, na niej widać każdy odcisk rączki, kafle na podłodze błąd bo dziecko na niej raczkuje *&^%#$@!? JA NIE MAM DZIECKA!
Strasznie mnie denerwuje takie 'biadolenie’na serio…ale dosyć często też spotykam się z tym,że gdy ma się dziecko/dzieci to nie ma się czasu na nic…wiele moich koleżanek odmawia mi spotkania się,bo’dzieci są ważniejsze’..nie rozumiem tego..przecież żeby dziecko było szczęśliwe mama również musi być szczęśliwa…nie zamierzam po urodzeniu dziecka odmawiać sobie maseczek,manikiuru i spotkań ze znajomymi.Wiele matek powinno zrozumieć,że po urodzeniu dziecka świat się nie kończy na karmieniu,przewijaniu itp…a wiele osób popełnia niestety ten błąd…co więcej kobiety się strasznie zaniedbują po urodzeniu dziecka.zamiast dżinsów lub sukienek wkładają rozciągnięte dresy,przestają się malować,czesać…no ja tego absolutnie nie rozumiem na prawdę….
A potem jest: co Ty tam wiesz, masz tylko jedno dziecko. Ewentualnie: co Ty tam wiesz, masz już nastolatkę na stanie.
Macierzyństwo coś Ci odbiera, ale także i daje. Może być fajne, choć nie musi. Uczy wspaniałej rzeczy: wielofunkcyjności. Wbrew pozorom ma się więcej czasu, bo po czasie człowiek dochodzi do perfekcji w organizacji. Ogólnie fajnie jest.
Świetny artykuł, Eliza 🙂
Pamiętam, ilekroć zaczynałam nową szkołę- czy to gimnazjum, liceum, czy teraz studia- zawsze znalazł się ktoś starszy, dorosły kto mówił: 'o jesteś w pierwszej klasie, zobaczysz jak to przeleci’. Buntujesz się- też ci przejdzie. Tak samo w liceum „ani się nie obejrzysz a będziesz pisać maturę/ skończysz szkołę/pójdziesz na studia”. Strasznie mnie to denerwowało. To tak, jakby w życiu chodziło o zaliczanie kolejnych etapów, zamiast cieszyć się chwilą obecną. Myślmy o tym, co jest teraz: o tym co sprawia nam przyjemność, o ważnych dla nas ludziach, pasjach, marzeniach!
Jestem mamą od 5 lat. I wiecie co? Mam czas na prace (pełen etat), w której sie realizuję, na treningi conajmniej 3 razy w tygodniu, wyjścia na basen, saune i do kosmetyczki. Nie stronię też od koleżanek. Mam czas na zdrowe gotowanie i najcudowniejszy w swiecie rytuał porannych śniadań, ktore przygotowuje w czasie kiedy moj Syn szukuje sie do przedszkola, a potem razem siadamy do stołu snując plany na cały dzień. Mam czas na czytanie i nieustanny rozwoj. W tym roku zaczynam kolejne studia… I co najważniejsze nie cierpią na tym chwile spędzone z moim Synkiem czy Mężem, razem spacerujemy, pływamy, gotujemy, sprzątamy, bawimy się i układamy coraz to nowsze plany na kolejne dni.
Czy coś się zmieniło od czasu kiedy żyłam tylko dla siebie. TAK duzo się zmieniło!!! Nauczyłam sie szanować każdą chwile i rozsądnie wykorzystywac swoj czas. JESTEM 100 RAZY bardziej szczęśliwa niż bylam będąc studentka podrożująca po świecie.
Trzeba tylko chcięć byc szczęśliwym i przestac się oglądac na innych. To ja sama moge poprawić swoj los.. nikt inny tego za mnie nie zrobi….
Pozdrawiam wszystkie mamy:)
Jestem 15 miesięcy po ślubie nie mam dzieci bo nie mogę ich mieć wiem o tym od dawna mój partner to zaakceptował nauczyłam się żyć z tym że dzieci mieć nie będę poukładaliśmy sobie życie z mężem nie umieszczając w nim planu na dziecko ale okropnie mnie frustrują sytuacje kiedy z każdej strony jestem atakowana szczególnie ze strony teściowej i teścia (która doskonale zna moją sytuację i to, że jestem chora i dziecka mieć nie mogę) że „może by jednak spróbować” „co to za małżeństwo bez dzieci” „tylko wmawiacie sobie, że jesteście szczęśliwi” „wasze małżeństwo się rozpadnie bo tylko dziecko cementuje związek” najbardziej irytujące są komentarze w stylu (teście są bardzo „głębokimi” katolikami to znaczy jak wszyscy patrzą bo jak nikt nie widzi to już nie) „przecież ja się codziennie modlę do Gerarda, żebyś zaszła w ciąże”. To samo wszystkie sąsiadki obcy ludzie z resztą również patrzący podejrzliwie czy aby na pewno gdzieś tego dziecka nie chowam bo przecież jak to możliwie, że jesteśmy tyle po ślubie a nadal nie ma dziecka… Wkurza mnie to bo tak naprawdę nikt nie wie w czym rzecz a każdy pyta tylko o to nie myśląc o tym, że może kogoś urazić. Czyż to nie jest przypadkiem kwestia intymna? Nawet gdybym mogła mieć dzieci to na pewno nie radziłabym się w tej kwestii sąsiadek, obcych ludzi czy wścibskiej teściowej. A skoro tych dzieci nie mam to jest ku temu jakiś powód. Nikt nie chce zrozumieć, że nie jest mi to dane jednocześnie raniąc mnie ponieważ świadomość niemożności posiadania dzieci jest dla mnie czymś okropnym pomimo tego, że się z tym pogodziłam. Co innego odłożyć macierzyństwo tudzież zaplanować je na później czy też z niego dobrowolnie zrezygnować a co innego nie móc mieć dzieci jednocześnie mając wokół siebie ludzi, którym to przeszkadza a równocześnie są na tyle głupi żeby to komentować i dawać swoje „dobre rady”
Nie mogę tego pojąć jak to jest, że praktycznie każdy ma dla nas „złote rady” i wpycha je nam bez proszenia o to, ale dziwnym trafem sam z nich nie korzysta. Każdy udaje kogoś mądrzejszego bardziej doświadczonego życiowo co według niego daje mu prawo do dawania rad innym jednocześnie nie wiedząc jak wiele doświadczeń i to tragicznych spotkało w życiu mnie. A nawet jeśli ktoś wie przez co dane mi było w życiu przejść to jakoś to bagatelizuje bo przecież to bez znaczenia „przy jego/jej doświadczeniu życiowym”
Pozdrawiam Cię serdecznie jesteś moją inspiracją :*
Do Anonim – chyba nie do końca zrozumiałaś o co mi chodziło. Wolny rynek – rozumiem i popieram 🙂 Ten kto jest przedsiębiorczy, ma głowę na karku, talent itd. to wykorzystuje jeżeli oczywiście ma też okazję bo wbrew pozoru nie zawsze da się ją stworzyć – proste! W moim komentarzu chodziło mi o to, że są zawody – naprawdę ważne jak np. strażak, lekarz (mówię o takich, którzy są np. internistami, chirurgami – oni nie otwierają raczej prywatnych gabinetów, a pracują w szpitalach, ze względu na specyfikę zawodu niełatwo mieć prywatny gabinet w niektórych „branżach medycznych”), naukowcy różnego rodzaju – wykładający również na uczelniach itd. nie zarabiają w większości przypadków tyle co blogerzy pomimo trudu pracy, czasu, stresu który w to wkładają. Muszą pracować dwa razy więcej od np. celebrytów! Świeżaki po studiach to zupełnie inny temat! Ja mówię o ludziach już dorosłych zawodowo, którzy starają się awansować by lepiej zarabiać, a często nie mają możliwości! I też są mądrzy, mają plany i aspiracje. Starają się, nie poddają się itd. Piszesz, że w biurach niektórzy zarabiają 3 tysiące…w których mi powiedz? W Warszawie? Wrocławiu? Krakowie? Na Śląsku stawka niestety jest dużo niższa…i to z dwoma językami obcymi w kieszeni i szeregiem innych możliwości. Mało kto z moich znajomych 3 tysiące zarabia. Oczywiście są też Ci niezwykle dziani – ale to mniejszość. Oczywiście nie wszyscy zasługują na wysokie zarobki, ale…..niektórzy z nich tak. Dlatego ja się ludziom nie dziwię, że ich to irytuje. Ale wiadomo – wolny rynek to wolny rynek – pretensje mogą mieć do siebie. Mogli zrezygnować np. z ukochanej biologii na rzecz np. celebryctwa itd. Teraz rozumiesz o co mi chodziło? Ja doceniam przedsiębiorczość, to, że ktoś jest cwany, jak ma szansę to ją wykorzystuje. To świetne, tylko pogratulować. Niestety nie wszyscy, którzy zasługiwaliby na coś zdecydowanie więcej to mają. I to jest przykre.”Life is brutal”. Tak było zawsze. Tak na marginesie piszesz, że masz własną działalność i wiesz jak pracują studenci – student studentowi nierówny. Ja też mam własną firmę…także znam temat z tego samego źródła co Ty, a jednak inaczej na to spoglądam. Interesy interesami, a życie życiem. Myślę, że my inaczej postrzegamy pracę i dlatego ciężko byłoby nam się dogadać. Z jednym się zgodzę – wiele ludzi chciałoby zarobki ogromne, ale lenia mają strasznego. Nie dotyczy to jednak w tak dużym stopniu zawodów, które wymieniłam, a zwykłych pracowników po zarządzaniu, ekonomii itp. Pozdrawiam
Wiesz, w sumie to racja, że każdy wybiera to jak żyje, że jesteśmy kowalami swojego losu, ale nie do końca. Każdy rodzi się z jakimiś predyspozycjami, każdemu odpowiada co innego i nie każdy może być blogerem, bo po prostu się do tego nie nadaje (a często odpowiedzią na to, że ktoś zazdrości Tobie, czy innym blogerom stylu życia jest „nikt Ci nie broni założyć bloga”). Ja myślę, że większości ludzi nie chodzi o to, że chcieliby zostać blogerami, tylko o to, że Ty robiąc to co robisz zarabiasz więcej, niż przyzwoicie, nie „zaharowując się” przy tym, a inni mimo, że mogą lubić to co robią, nadawać się do tego, wykonywać odpowiedzialną pracę, muszą pracować o wiele więcej, za o wiele mniejsze pieniądze. Myślę, że chodzi o te rozbieżności, że praca w blogosferze wiąże się z takimi, a nie innymi zarobkami, bo trafiasz to szerokiej rzeszy ludzi i masz na nich wpływ, a inni ludzie, często wykształceni, robiący to do czego się nadają, nie mają szans na taki styl życia.
Przepraszam, że moje przemyślenia odbiegają od głównego wątku dyskusji, ale zainspirowały mnie komentarze, w których przewija się motyw „zazdrości”.
Widzę, że ktoś spojrzał na to dokładnie z tej samej strony co ja. Część komentarzy to na pewno zazdrośnicy i też lenie, ale nie wszystkie. Ta „rozbieżność” jednak ludzi denerwuje. I nie ma co się dziwić. Oczywiście na człowieka trzeba spoglądać przez pryzmat tego jaki jest, jakie wyznaje wartości i jakie ma serducho (poglądy trzeba szanować – przynajmniej się starać, oczywiście te akceptowalne, niegroźne), ale prawdą jest, że wielu ludzi wykonujący ważne zawody – naprawdę ważne! Nie będzie sobie nigdy mogło pozwolić na takie życie jak blogerzy (dobrzy blogerzy), aktorzy (często kiepscy), celebryci itd. I to jest niefajne. Ja akurat prowadzę tryb życia podobny do Elizy, ale nie zmienia to faktu, że na śniadanie do łóżka (nie lubię jadać w łóżku tak na marginesie) mało kiedy mam czas. Także rozumiem „frustrację”. Mało kto żyje pełnią życia – na wszystko go stać (w granicach rozsądku oczywiście – szaleństw Szejków nie liczę), mało wiele czasu na podróże i dla siebie, wszyscy go lubią, jest nieskazitelnie piękny itp. także rozumiem takie komentarze. Straszenia nie biorę pod uwagę. Bo to jest niepoważne i śmieszne. Każdy jest inny, każde dziecko jest inne i niekoniecznie musimy przechodzić przez to co inni. Pozdrawiam
Ja się nie mogę zgodzić z tym komentarzem. Sama blogerką nie jestem, ale ich zarobki są jak najbardziej przyzwoite – mamy wolny rynek, ich zarobki odpowiadają potrzebom rynku. Jeśli blogerka zarabia 20-30 tys. (tak strzeliłam bo nie wiem ile dokładnie) to właśnie tyle warta jest ich praca. To zwykła ekonomia. Jeśli osoba po studiach zarabia 3 tys zł w jakimś biurze to pretensje musi mieć do siebie, bo widocznie tyle warta jest jej praca. Pracodawca nie da takiej osobie od razu 10 tys bo ta osoba zwyczajnie nie zarobi na swoje stanowisko. Z doświadczenia wiem (własna firma) jak myślą i pracują studenci lub osoby świeżo po studiach – z reguły mało umieją, nie starają się, mają bardzo roszczeniowe myślenie, brak im ogłady, logicznego myślenia – I to najczęściej ludzie po ścisłych kierunkach! Myślenie, że „to niesprawiedliwe, że jakaś tam blogerka ma tyle pieniędzy, a ja tak mało” to po prostu popadanie w jakiś skrajny socjalizm. Ludzie nie są równi, jedni są mądrzy, drudzy głupi, jedni przedsiębiorczy jak Fashionelka, inni nie i pracują w biurze za 3 tys zł ,jedni zarabiają więcej, inni mniej – na tym polega wolny rynek.
Takie komentarze to wyraz zazdrości sfrustrowanych kobiet, które nagle odkryły, że praca/dziecko to nie wszystko, tylko teraz jakoś głupio im się do tego przyznać. Ja sama Ci zazdroszczę, no bo powiedzmy sobie szczerze, masz fajne życie 🙂 ale moje też jest całkiem spoko, a najważniejsze jest to, ze to ja nim kieruje, a nie ono mną. mam więc wybór – obrócić moją zazdrość w zawiść albo w motywację. wybieram to drugie.
Eliza to budowa ruszyła? Nie mam snapa więc nie jestem na bieżąco:)
Przeczytałam tą dyskusję i myślę sobie, że ani popadanie w skrajności nie jest dobre, ani mierzenie innych swoją miarą. Z jednej strony fajnie, że są mamy, które znajdują czas na wszystko, co jednak wymaga od nich nie lada zdolności organizacyjnych, ale dają radę i jest super. Z drugiej strony są też mamy wymagających maluchów i jak już ktoś napisał, ten kto tego nie przeżył to nie zrozumie. Zgadzam się z tym w 100%, zawsze trzeba brać pod uwagę, że każde dziecko jest inne i może mieć mniejsze lub większe wymagania. Mam przykład z najbliższego otoczenia, dziewczyna mega zorganizowana, zadbana, mimo aktywności zawodowej zawsze miała czas na swoje pasje, ale pojawiło się maleństwo, które wymagało bardzo dużo uwagi i niestety nie dało się wszystkiego pogodzić. Po kilku miesiącach sytuacja się uspokoiła i jest pełną życia i energii młodą, szczęśliwą mamą. Po tym zdałam sobie sprawę, że nie zawsze w życiu jest tak jak sobie zaplanujemy i błagam przestańcie wszystkim wmawiać, że wszystko się da super poukładać i każdy jest kowalem własnego losu. Owszem jest, ale zdarzają się sytuacje na które absolutnie nie mamy wpływu i trudno kogoś o to winić, tak jest i już. Żal mi tylko tych matek, na które wylewa się tutaj wiadro pomyj, że są leniwe, źle zorganizowane, sfrustrowane i jedyne co robią to marnują czas na hejty w internecie. Czytają te wszystkie komentarze, jak to inne matki są zadbane, zrobione i mają czas na wszystko i myślą sobie co z nimi jest nie tak, a czasami po prostu przez pierwsze miesiące życia maluszka trzeba zrezygnować z różnych rzeczy i nawet jak się wygląda troszeczkę gorzej niż przedtem to i tak jest super, bo doświadcza się czegoś nowego. Generalnie życzę wszystkim cudownych, grzecznych maluchów i czasu na wszystko, ale nawet jak czasami będzie trzeba zrezygnować z maseczki czy biegania przez kilka miesięcy to jest nic, bo ma się największy skarb!
Moim zdaniem kobiety które po urodzeniu dziecka stają się zaniedbane,przestają zwracać uwagę na swój strój,wygląd,nie dbają o porządek w domu itp w dziecku znalazły świetna wymówkę. Łatwiej jest im usprawiedliwić swój „opłakany” stan posiadaniem dziecka niż przyznać się im z ręką na sercu, że im się nie chce umówić do fryzjera,zrobić paznokcie czy wyregulować brwi. Najlepiej jest wyolbrzymiać problemy. Moja kuzynka ma niepełnosprawne dziecko które wychowuje sama,bo ojciec dziecka po dwóch latach małżeństwa odszedł. Rada dla każdej kobiety , zarówno matki i nie-matki : jeżeli naprawdę chcesz być w życiu szczęśliwa to znajdź na to sposób. Albo naucz się czerpać radość z tego co aktualnie robisz albo zacznij robić coś co Cię uszczęśliwi. Pozdrawiam 🙂
To prawda, że dziecko jest dla kobiety doskonałą wymówką. Spotkałam się z tym kilka razy. Moja sąsiadka z piętra notorycznie migała się od porządków na klatce schodowej (mieszkają w sumie 4 rodziny i tylko ona ma z tym problem), po moim upomnieniu stwierdziła, że ma małe dziecko, mąż ma pracę wyjazdową i nie da rady. Sorry, ale dziecko śpi, uchylasz drzwi i lecisz to trwa naprawdę 15 minut. Tylko co ja bezdzietna mogę wiedzieć o życiu, nie mam prawa. Chociaż mistrzem jest moja teściowa! Tak się życie potoczyło, że rozstała się z mężem gdy dzieci były małe. Dziś jeden 28 lat założył swoją rodzinę, drugi obecnie kawaler lat 33 a ona dalej gra rolę samotnej matki i zadręcza teścia telefonami z każdą pierdołą np. że synek na noc nie wrócił. To dopiero tragedia ;-( Wszyscy wokół wiedzą jak jej ciężko bo była/JEST samotną matką – taki sposób na życie.
Straszą z reguły osoby którym życie jakie mają nie odpowiada. Mam studia, prace dorywcza i małe dziecko. Karmiłam je piersia przez ponad 2 lata i potrafiłam wszystko pogodzić. Dbając rownocześnie o to zeby miec pomalowane paznokcie i tusz na rzęsach. Jak sobie pościelisz tak sie wyśpisz.
Macierzyństwo to nie same wyrzeczenia, jednak zmienia ono sporo w życiu. Jak wiele zmienia zależy od rodziców. Ja jestem mama która wróciła do pracy jak dziecko miało 7 m-cy. zostawiłam z mamą. Teraz mała chodzi do przedszkola i często korzystam z pomocy mamy jednak nie do przesady. Kiedy trzeba i mogę chodzę na zwolnienia i opiekuję się małą jak choruje. mamy życie towarzyskie, ale mój brat który mieszka z rodziną w innym mieście nie ma tak fajnie. kiedy dzieci chorują jest masakra. są miłe chwile i takie które dają w kość. Jak w życiu.
Każdy jest kowalem własnego losu – stare powiedzenie ale jakie prawdziwe. Za parę dni zostanę mamą (po raz pierwszy) i jakoś nie mam zamiaru chodzić jak ostatni „wypłosz”, zaniedbywać się itd. Kocham moją pracę, a pracuję ze studentami i dopiero teraz poszłam na zwolnienie (fakt dobrze się czułam). Przez rok który zarezerwowałam sobie dla mojej córci, mam zamiar dodatkowo rozkręcić mój doktorat, kupiliśmy z mężem mieszkanie więc je urządzić i żyć pełnią życia !!! Dziewczyny nasze życie jest w NASZYCH rękach !!! Nie dajmy się zastraszyć stereotypom !!! Dobra organizacja to podstawa 🙂
Sorry,ale jak czytam te komentarze to wynika z nich ze to tylko wy macie dziecko a nie wasi mężowie.Czy oni w ogóle zjamują się niemowlakiem sami z siebie czy jak są”zmuszeni” do zajęcia się?Taka myśl że co niekórzy w ogóle nie powinni być ojcami bo najwyraźniej według nich to matka ma zasuwać przy dziecku.
pełna zgoda
Dokładnie myślę to samo, to są komentarze pesymistów i frustratów. Ja mogę sobie spokojnie zjeść śniadanie w łóżku, albo pójść do restauracji na śniadanie razem z moim TŻ. Możemy bo mamy własną firmę i pracujemy jak chcemy. Nie każdy pracuje na etacie od 8-16. Śmieszą mnie też komentarze typu zobaczysz jak to ciężko będzie, życie ci jeszcze pokaże itp. Dla mnie to zwykłe bzdury pisane przez smutnych ludzi.
Wyrzeczenia w macierzyństwie to wyłącznie kwestia wyboru i decyzji, które podejmujesz sama. To jak zorganizujesz się z dzieckiem to Twoja umiejętność lub nie.
A nie znam osoby które powie, że macierzyństwo nie nauczyło jej organizacji. Tutaj musisz być zorganizowana:)
A to otwiera Ci wiele możliwości! Macierzyństwo to wspaniały okres, nie oddalabym tego czasu za żadne spokojne śniadania w łóżku czy aktywnosci z rana!
🙂
Przede wszystkim należy doceniać to, co się ma – tu i teraz. Nie ma sensu zamartwiać się, co będzie potem. Każdy ma własne życie i własne doświadczenia – są osoby nie mające nawet dwudziestu lat, a zmagające się z sytuacjami, przed którymi nie jeden pięćdziesięciolatek rozłożyłby ręce, i na odwrót. Nie można nikogo oceniać! 🙂
Przyzwyczaiłam się do życia wśród „serdecznych” ludzi, którzy ciągle mi powtarzali, że życie mnie zweryfikuje. Gdy zupełnie nieplanowanie okazało się, że jestem w ciąży i całe moje plany mogą legnąć w gruzach pomyślałam, że chyba jednak mieli rację… Dobrze, że zaraz potem mój mąż kazał mi popukać się w głowę i wziąć w garść. I tak do tej pory zwiedziłam pół Ameryki w 1 trymestrze ciąży pomimo, że nie było łatwo! Zemdliło mnie na samym środku 5 Alei w Nowym Jorku, przespałam prawie całą drogę z Waszyngtonu do Houston, a w muzeum Coca Coli w Atlancie nie mogłam pić Coca Coli! 😀 Obecnie jestem już w drugim trymestrze i pozdrawiam serdecznie ze Szwecji, gdzie właśnie odbywam staż naukowy. Przede mną jeszcze jeden wyjazd zagraniczny na przełomie drugiego i trzeciego trymestru oraz wiele innych wyzwań naukowo-zawodowych. W ciąży wyremontowałam również całe mieszkanie! Nie planuję zwolnić po urodzeniu dziecka, ponieważ właśnie taką mamą chcę być dla swojej małej pociechy- szczęśliwą i spełnioną, czasem zagonioną i z całą pewności nie-idealną. 🙂
Większość tych przepowiedni chyba się powtarza, jednak z własnego doświadczenia wiem, że nie zawsze się sprawdzają. Wszystko zależy od nastawienia, chęci i organizacji. Jeśli chodzi o naukę to u mnie wszystko jest odwrotnie tzn. coraz mi lżej 😀 Patrząc na osoby, które narzekają, zdaję sobie sprawę, że oni nie robią nic, żeby zmienić stan rzeczy. Owszem, mi też zdarza się narzekać, poddawać się, wydaje się czasem, że jest beznadziejnie. Każdy kolejny dzień przynosi nowe możliwości. Długo szukałam mieszkania, myślałam, że nic już nie znajdę, aż w końcu udało mi się znaleźć super okazję! Możemy wszystko tylko trzeba chcieć!
Podziele sie tylko z wami cytatem z ksiazki Paulo Coelho The Alchemist : „Everyone seems to have a clear idea of how other people should lead their lives but none about his or her own.” To zdanie wspaniale podsumowuje zachowanie duzej ilosci ludzi ktorzy po prostu nie sa szczesliwi i tylko szukaja problemow u innych.
Czytam Cię od lat. Miałam czas, że drażniłaś i chyba nawet kilka razy dałam tu upust hejtowi – oj, było to dawno, ale było. Po Twoim wyjeździe na BlogForumGdańsk, na którym brylowałaś z Ven i ówczesnym Kominkiem, zmieniłam o Tobie zdanie. Bo wrzuciłaś wtedy na luz i zaczęłaś pisać swobodnie, z jajem. Od wtedy tli mi się w głowie myśl – stara, załóż i ty bloga, no załóż bloga. I tyle już razy motywowały mnie różne Twoje wpisy, a potem szybko mijało. Ale po tym, co tu się naczytałam, głównie w komentarzach, postanowione i przed chwilą zrobione. I nie piszę tego po to, by zebrać odsłony z Twojego bloga (choć w sumie trudno, przyjmę to z godnością), ale by pokazać samej sobie, że dziecko nie zamyka furtki do świata – mam wrażenie, że wręcz teraz ją przede mną jeszcze szerzej otwarto. I czy ktoś ma dziecko, nie ma, odkłada decyzję o posiadaniu na przyszłość, czy też w ogóle dzieci mieć nie chce – skupmy się na sobie i na tym, by uczynić wszystko, co w danej chwili uczyni nas szczęśliwymi. Bo w życiu jest tak, że choćby i szóstka na raz mi się urodziła – dam radę. Bardziej, niż ktoś by przypuszczał. Jeśli tylko bardzo chcę.
Buźki.
Dzięki za ten komentarz. Faktycznie to był moment przełomowy, zupełnie zmieniłam styl pisania i spuściłam z tonu 🙂
Ostatnie zdjęcie – zawsze mnie zastanawia czy to dziecko nie udusi się pod koldra!?
Mam 17 lat, całe życie przede mną. Ciężko mi oceniać, czy to, co mówią ludzie, jest prawdą czy nie. Wiem tylko tyle, że nie mogę się już doczekać pracy, własnych pieniędzy, mieszkania i wszystkiego, co jeszcze mnie czeka, chociaż tak naprawdę nie mam pojęcia, co mnie w życiu spotka. Ale lubię niespodzianki 😉 Eliza, mam pytanie. Mogłabyś może napisać coś o tej technicznej stronie prowadzenia bloga? Czytam właśnie książkę „Bloger”, którą tu kiedyś polecałaś i szczerze to jestem przerażona tymi sprawami ;D Pozdrawiam!
Ciekawa sprawa z takimi osobami, które zamiast zmienić swoje życie, bo mają je przecież takie ciężkie, to robią przykrości innym. Czy polepszy im to humor? Może na chwilę.. Ale czy coś zmieni w ich życiu na lepsze? Niestety nie.
Dokładnie te same bzdury słyszałam. Fakt, nie było i nie jest łatwo bo życie nie jest usłane różami, ale to jest właśnie prawdziwe życie, ciągłe stawianie sobie różnych celów i osiąganie ich pomaga mi przetrwać, bo ważne jest po prostu CHCIEĆ, bo CHCIEĆ TO MÓC!
Życzę szczęścia i wszystkiego dobrego!!!
Pozdrawiam
Aleksandra
Powiem krótko..jeszcze się taki nie urodził co by wszystkim dogodził… Eliza, jesteś po psychologii więc dobrze wiesz, że te komentarze (złośliwe, chamskie) wypływają z frustracji piszących, z zazdrości.
Ja, Tobię również zazdroszczę stylu życia, ale pozytywnie, bez jadu, bardziej traktuję to co robisz jako inspirację, czego innym też życzę!
Eliza uwielbiam Cię!! <3 Nikt tego wszystkiego lepiej nie ujął niż Ty w tym krótkim tekście..:)
Zwykła sprawa, zawsze nam się wydaje, że osoba, która nie ma naszych problemów ma lepiej. A jej własnych problemów nie dostrzegamy, wydają nam się małe, bo cudze. A trawa po drugiej płotu jest bardziej zielona.
Pani Fashionelko 🙂
w ramach niwelowania czarnego pr na mojej stronie, na gwałt naskrobałam odpowiedź. 🙂
Pozdrawiam
Jestem mamą dwóch dzieci, w tym jedno jest niepełnosprawne. Pracuje, bloguję, dbam o siebie… Moim dzieciom nie brakuje, miłości i zainteresowania. Można, wszytko pogodzić 🙂
Grunt, to nie narzekać, tylko brać życie w swoje ręce i zmieniać, to co nam się nie podoba.
Mnie straszone studiami – było super! Samodzielnym mieszkaniem – czuję się jak na wiecznych wakacjach! Małżeństwem – jest genialnie, już prawie 5 lat jestem po ślubie a 2-3 razy w tygodniu jedziemy gdzieś na wypad uwaga… z PÓŁ rocznym dzieckiem. Bo właśnie ostrzegano mnie przed DZIECKIEM – owszem pierwsze dwa tygodnie były dramatyczne, bo z mojej sielanki wpadłam w wyczerpujący czas i nieprzespane noce, ale po dwóch tygodniach wszystko się uspokoiło i córka śpi od 21 do 5 wtedy karmię i znowu śpi do 7-8. Jest extra! Kocham życie! Kocham samodzielność! Kocham mojego męża! Kocham moją córką! Chcę więcej: dzieci, jestem łakoma reszty życia z mężem i wspólnego odkrywania świata! A i żeby nie było, że na pewno mam bogatego męża i ja pewnie pełno zarabiam. Nie! Mąż pracuje w sklepie a ja jestem na macierzyńskim, jestem pracownikiem biurowym! Potrafimy jednak oszczędzać, dzięki czemu stać na na małe szaleństwa! Życie jest cudowne!
Elizo, jesteś jedyną blogerką, którą czytam w miarę regularnie. Pierwszy raz postanowiłam napisać Ci komentarz, bo w 100% rozumiem o czym piszesz. Mam 25 lat, skończyłam 2 kierunki studiów, obecnie studiuje kolejne 2 na magisterce – dziennie i zaocznie. Nie poszłam na studia jedynie po „papier”, a po rzeczywistą wiedzę i chęć realizacji pasji. Piszę artykuły naukowe, występuję na konferencjach, prowadzę i organizuję seminaria naukowe. W wolnym czasie działam w stowarzyszeniu niosącym pomoc psychologiczną osobom w trudnej sytuacji życiowej. Ponieważ pieniądze na drzewach nie rosną (a szkoda;) i mimo, że rodzice pomagają mi jak mogą, pracuję w firmie z elastycznymi godzinami pracy wyrabiając 30-40h tygodniowo. Nie ma miesiąca żebym nie słyszała zdumionych ludzi jak ja to robię, czy w ogóle śpię, a ja uważam, że wszystko jest kwestią organizacji czasu. Dla niektórych doba ma tylko 24 godziny, dla mnie aż 1440 minut 😉 Staram się rozplanować każdą najlepiej jqk potrafię i wykorzystać z niej maksimum. Druga sprawa to temat małżeństwa i dzieci. Jestem ze swoim chłopakiem 7 lat. Mieszkamy razem od 2 lat. Większość wspólnych znajomych, będących już po ślubie i mających dzieci, nie może pojąć tego, że nie jesteśmy nawet narzeczeństwem. O ślubie słyszę ciągle, że to już czas, że nie ma na co czekać. Nie rozumiem tego zupełnie. Nieważne jak bardzo jesteśmy szczęśliwi inni zawsze pod płaszczykiem troski będą narzucać nam jak nasze życie powinno wyglądać. Pozdrawiam Cię serdecznie. Nie daj się, rób co robisz i bądź szczęśliwa 🙂
mnie osobiście macierzyństwo „dopełniło”, wcześniej czułam się ze sobą często źle. Może dlatego, że bardzo dłuuugo walczyłam i na nie czekałam. Udało się bardzo późno i dostałam wiatr w żagle:) więcej odpuszczam, częściej wyluzowuję, nie przywiązuję już takiej wagi do pierdół… ale również chcę pięknie żyć, modnie, cieszyć się chwilą, upiększać swój mały świat wokół i między innymi dlatego rozpoczynam swoją bloggerską drogę. pozdrawiam ciepło i życzę wielu pięknych chwil:)
Oj, zawiść jest chyba wpisana w naszą narodowość (niestety) 😉
Wspaniale, że są osoby które świetnie sobie radzą, rewelacyjnie jak młode dziewczyny poza studiami maja pasje i dbają o siebie (sport/uroda).
Jestem mamą 2 dzieci mam sporo ponad 30 lat, kredyt na jeszcze z 25 lat, fajną pracę, fajnego męża. Tak jest dobrze, niczego mi nie brakuje.
Nikomu nie zazdroszczę, nie potępiam tych którym coś „spadło z nieba”, podziwiam wszystkich, którzy zapracowali na swoje małe czy duże luksusy.
Czy ja zamieniłabym stanie w korkach (np.z muzycznej na angielski) na kawkę z przyjaciółką? Jasne, że tak ale znajdę i na to czas 🙂
Na wszystko jest czas. Trzeba tylko cieszyć się z każdej chwili (choć w korkach może być trudno ;-)). Marudy do Marudowa!
powiem ci prawdę…tak po cichu 😉
jak nie będziesz mieć do pomocy MĘŻA/SIOSTRY/MAMY/TEŚCIOWEJ/OPIEKUNKI/ŻŁOBKA odpowiednie sobie wybierz – będzie ci baaaardzo ciężko. Pogodzić pogodzisz, ale się umordujesz..to pisała mama trójki pierdziochów
Żadna z tych rzeczy, którą Ciebie straszono, i mnie też, w moim życiu się nie sprawdziła. Za to mnie przestraszyło coś zupełnie innego. Nagły, niespodziewany zwrot w życiu. Po 40 życie mnie zmogło i nie wiem, czy wyzbieram się jeszcze. Nigdy nikogo nie straszyłam i teraz tez nie zamierzam. Doświadczenie życiowe mi po prostu podpowiedziało, że wszystko może runąć lub nie, zależy od okoliczności i szczęścia, czyli nie zawsze wszystko zależy od nas.
Mnie wszyscy ciagle straszą jak to jest mieć dzieci, pracować na etacie i wiązać koniec z końcem. W pewnym momencie czułam sie winna , ze im jest tak źle a ja jestem zadowolona ze swojego życia, podróżuje, korzystam z tego ci daje nam życie. Dlaczego mam czuć sie winna? Fakt, nie mamy dzieci, ale jak będę mieć, to na pewno nie będę 'straszyć’ innych kobiet 🙂
Nie wiem jak to w tym naszym kraju jest, że tak bardzo wszystkich wokoło interesuje, czy ktoś ma dzieci, czy ich nie ma, czy planuje, a nie daj Panie przyzna się, że po prostu nie chce ich mieć. Ja nigdy nie miałam instynktu, zawsze zawijałam się na pięcie jak widziałam dzieci (właściwie to robię to dalej). Najbliżsi dla mnie ludzie tolerują to i nie wysłuchuję żadnych wykładów z ich strony, co więcej znalazłam kochającego chłopaka, który ma identyczne zdanie na temat posiadania dzieci jak ja. Czasem zdarzy się jakaś ciotka z dalszej rodziny, która zacznie prawić, jaka to ja jestem młoda i jak to mi się wszystko odmieni, kiedy wiem, że tak po prostu nie będzie. Dziwię się, że ludzie w ogóle pytają o planowanie potomstwa, dla mnie to jest sprawa tak intymna i prywatna jak chociażby seks. Przecież nikt nie zapyta: Ej planujecie dziś iść do łóżka? Jak to zrobicie? 🙂
Ja szanuję matki, bo wiem, że sporo wysiłku wymaga wychowanie dziecka, ale nigdy nikogo nie zapytałam: a właściwie to czemu masz dziecko? Po co Ci ono? Chciałabym dożyć takiego dnia, gdzie moje słowa: „Nie chcę mieć dzieci” nie będą budziły wielkiego poruszenia. No i na koniec argument koronny: Jak to? Kto Ci poda szklankę wody na starość? Zawsze odpowiadam, że jakby była to szklanka dobrej whisky, to może jeszcze przemyślałabym temat 🙂
Mam 46 lat i dorosłą córkę. To straszenie jest bez sensu. Owszem jak urodzisz dziecko zmieni się wiele w Twoim życiu, ale zmiany są dobre i konieczne. Jednak nie uważam, że będzie strasznie, powiedziałabym inaczej i może inaczej spojrzysz na pewne sprawy, ale co w tym złego? Tymczasem baw się i rób to co lubisz. Lubię Twojego bloga i Twoje stylizacje od wczoraj, ponieważ wczoraj po raz pierwszy zobaczyłam Twój filmik na YT. A wszystko przez Paryż z którego wróciłam 2 dni temu. Pozdrawiam i oglądam dalej, bo widzę że mam duże zaległości 🙂 Twoja nowa fanka 😉
Sandra, bardzo mi miło! Witaj na pokładzie 🙂
jedno jest pewne gdy pojawiaja sie dzieci zycie nieco sie zmienia i nawyki sila rzeczy owszem nie wtapie ze sa swietnie zoorganizowane matki na wszystko maja czas przy tym jeszcze dbaja o dom dzieci meza psa kota ale ! za pewne z czyjas pomoca to meza to babci siostry itp bo samej no łej ! obecnie sama opiekuje sie 9 mies corka i wiem co mowie czasem zeby umyc wlosy musze prosic babcie czy dziadka zeby chwile sie nia zajeli bo jak inaczej co? wzias ja na plecy czy pod pache mowiac kolokwialnie i isc sie wykapac? zmienia sie to i owo zapewne ale u kazdego poprostu przebiega/wyglada to inaczej 🙂 scisakam
Ludzie nieustannie takie głupoty gadają. Wszystkim straszą. Nie wiem, czy to wynika z mentalności wyniesionej z czasów komunistycznych, że wszystko jest ciężkie i człowiek sam nic nie może, nie ma żadnej władzy nad swoim życiem. Najgorsze jest to, że ta mentalność nie zniknie szybko, bo dalej w niej się dzieci wychowuje w wielu domach… i ten paraliżujący strach, który wpajają od maleńkiego. Dobrze, że mamy już dostęp do filmów i książek. Nie ma, co się przejmować, tylko robić swoje i mieć wyrąbane na ludzi, którzy żyją w „złym świecie” i wedle swojej wiedzy nic nie mogą z tym zrobić:) Wiadomo, że dziecko zmienia dużo, ale chyba jak się człowiek o nie stara to powinien się zaznajomić z tym, co może się zmienić i spróbować zaplanować wprowadzanie tych zmian. I tak wiem – w życiu nie jesteśmy w stanie wszystkiego zaplanować, ale możemy próbować:)
Prawda jest taka, że bezdzietni dzietnych nie zrozumieją, bo macierzyństwo wiele weryfikuje. Ale! Po pierwsze, choć rodzicielstwo jest trudne to nie oznacza, że życie staje się koszmarem. Po drugie, po co ktoś Ci takie uwagi wysyła? Jeśli kogoś „kłuje w oczy” Twoja bezdzietność to po co szuka tu porad i inspiracji? Nie rozumiem takiej postawy.
Mnie dokładnie tak samo straszono: i ślubem, i dzieckiem, i tym, że im dziecko większe tym gorzej będzie. Tymczasem im dziecko większe tym ciekawsze, a z czasem „oddaje” miłość i wysiłki, które się w nie wkłada 🙂 Choć czasem z utęsknieniem myślę o czasach, gdy wszystkie dzieci pójdą na studia 😉
Moim zdaniem dzieci dają spełnienie, nie rozumiem jak można je traktować jako ograniczenie wolności, zabieranie czasu… Przecież to kwestia wyłącznie organizacji!
Przeczytałam Twoje dwa posty plus większość komentarzy (do końca nie wytrwałam). Niesamowite jest, że jakieś 99% czytelniczek żyje na pełnych obrotach z uśmiechem na ustach i wszystko układa się jak w bajce 🙂 Gratuluję. Ja wierzę w moc pozytywnego myślenia oraz, ze po złej passie zawsze przychodzi poprawa. Przy okazji dość mocno stąpam po ziemi i śmiem twierdzić, że każdy może sobie kuć życie według swoich wyobrażeń, ale ludzie nie żyją w próżni i nie wszystko zawsze zależy od nas. Gdyby tak było pewnie nie byłoby wojen, głodu i chorób. Ludzie byliby dla siebie mili no i nikt nikomu by nie zazdrościł. Utopia żyje sobie na kartach pana Erazma z Rotterdamu i w komunistycznych bredniach Karola Marksa ;), a życie kręci się po swojemu. Cieszę się, ze masz czas na idealny poranek, ale idealny poranek może być różny 🙂 Zależy jak na niego spojrzysz. Mój zaczyna się koło 6 rano kiedy mogę zjeść śniadanie z moim 20 miesięcznym synkiem. Przygotować jego i siebie na podbój świata. Mój partner albo ja zanosimy go do żłobka po czym wsiadam na rower by zdążyć na mój pociąg do pracy. W trakcie mojej podróży mam czas na poczytanie książki ok 30 min razy 2. Pracuje ok 8h w biurze jeżeli muszę odebrać młodego ze żłobka lub ok 12 h jeżeli robi to mój partner. od ok 18 mamy chwilę czasu z synkiem dla siebie, czytaj gotujemy bawimy się by o 21 zasnąć (albo paść ze zmęczenia;)) Dzień wypełniony maksymalnie i idealnie zaplanowany realizowany 5 razy w tygodniu. Ale w całym planowaniu i organizowaniu się są zdarzenia losowe, albo prozaiczne jak choroba dziecka, Twoja choroba, lub Twojego partnera (jeżeli takowego posiadasz – różnie bywa no nie? :)). Wtedy no cóż plan w łeb. Jeszcze w życiu matki są kwestie związane z temperamentem młodego delikwenta. Są dzieci łatwe i mniej łatwe (żeby nie nazwać ich trudnymi). Mój delikwent ma w zwyczaju budzić sie w nocy tak co 2 h 🙂 Cudowne niewyspanie towarzyszy mi od dwóch lat – życie. Po za tym brak innych trudności macierzyńskich. Partnersko i finansowo super. Do pozazdroszczenia tak myślę z perspektywy samotnej matki, rodziny z dołkiem finansowym, kobiety która nie może mieć dziecka, kobiety z paskudną pracą, z którą niestety nie może się rozstać, bo masa innych czynników o których nikt nie wie ją z nią wiąże. I tu natykamy się na życie, które nie jest próżnią. Nie każdy ma z górki, nie każdy ma pod górkę, syty głodnego nie zrozumie. Ja podziwiam kobiety, które mimo różnych okoliczności, często niezależnych od nich są w stanie dzień w dzień walczyć i nie poddawać się (facetów też podziwiam). Dla mnie to są bohaterowie – szarzy, zwykli, bo dzień w dzień walczą o swój byt i swoich pociech. „Ciesz się tym co masz, bo masz dużo. Dziękuj za to co masz, bo możesz nie mieć nic. Nie krytykuj i nie oceniaj, bo nie masz do tego prawa. Wiesz tyle ile widzisz lub ile chcesz widzieć. Powodzenia” – te słowa dostałam od swojej cioci 2 lata temu kiedy wyjeżdżałam z moją rodziną do Danii. Uważam, że ma 100% racji i te same słowa kieruję do Ciebie. Pozdrawiam Elizo.
Jest dokładnie tak jak pisze Maiken. Nie wszystko możemy sobie w życiu zaplanować i nie do końca jesteśmy kowalami swojego losu, ale tylko od nas zależy, w jaki sposób będziemy podchodzili do swojej codzienności. Półtora roku temu, w wieku 22 lat dowiedziałam się ze mam chłoniaka. Chemioterapia zawładnęła moim kalendarzem i na pół roku przejęła kontrolę nad moim życiem. Nie mogłam tego zaplanować ani temu zapobiec. Ten czas nauczył mnie pokory i radości z każdego drobiazgu. W końcu potrafiłam docenić ludzi, których mam wokół siebie, swoją rodzinę, przyjaciół. Umiałam się cieszyć z tego, że mogę zjeść śniadanie czy pojechać na uczelnię. Dziewczyny, doceniajcie to co macie, cieszcie się jeśli wszystki układa się zgodnie z Waszymi planami, a kiedy sytuacja wymyka się spod kontroli spróbujcie spojrzeć na to z dystansem.
Serdecznie Was pozdrawiam.
Jezeli trafi Ci sie dziecko ktore placze przez 4 pierwsze miesiace zycia non stop od rana do nocy i nie mozesz wyjsc nawet do wc to uwierz umiejetnosc organizacji nie ma nic do tego.., a pozniej przestanie plakac w dzien ale za to budzi sie w nocy co 30min lub godzine albo nie spi w nocy 3h i musisz isc do pracy to uwierz nawet jakbys najmocniej czegos chciala to po 3tyg takich nocy marzysz o snie! nie o paznokciach nie o imprezie nawet o sexie nie tylko kapiesz dziecko kladziesz je spac a Ty padasz zaraz po tym i spisz.. znowu cala noc z pobudkami co 30min bo zeby ida 😉
Podziwiam Cię bezdzietna blogerko 🙂 podziwiam wszystkich, którzy mają odwagę być szczęśliwi. Mnie też straszono… ale nie dali rady. Zanim zrobię cokolwiek zadaję sobie pytanie: czy mnie to uszczęśliwi, czy na pewno tego chcę, po co mi to. Wtedy łatwiej znosi się 14 egzaminów w 1 sesji, chodzenie na rzęsach przy małym dziecku, pracę po 16 godzin, samotne wieczory po rozwodzie. Nie rozumiem tych zazdrosnych komentarzy. Przecież też ciężko pracujesz, pracowałaś. Nie zawsze było Cię stać na torebkę Chanel. Jeżeli robi się to, czego naprawdę się chce, to nie widzi się przeciwności tylko ma się frajdę z tego, co się robi. Moja córeczka ma 4 lata. Kiedy się rodziła zarabiałam 2 tys. Przez te 4 lata zaliczyłam pół roku bezrobocia. Rozwód. Teraz jestem dyrektorem finansowym i mam swoją firmę. A moje dochody… cóż… rata leasingu za mój samochód jest wyższa niż moje dochody 4 lata temu. Straszenie też było. Jak zaczynałam równolegle drugi kierunek, kiedy do tego jeszcze zaczęłam pracować. Później straszono mnie, że jak będę miała dziecko to skończą się wakacje, kursy, szkolenia. Kiedy się rozwodziłam robiono mi moralniaka. Straszono nieszczęśliwym dzieckiem, nieszczęśliwym samotnym życiem. Straszono mnie odpowiedzialnością, kiedy zaczynałam pracę dyrektora finansowego. Straszono mnie, kiedy zakładałam swoją firmę. Straszono, kiedy zatrudniałam pierwszego pracownika. Teraz planuję budowę domu i też mnie straszą, że na nic nie będę miała czasu ? od kiedy zaczęłam uszczęśliwiać najpierw siebie zamiast innych, moje życie zaczęło magicznie się zmieniać. Mam wymarzonego partnera, szczęśliwe dziecko, które ma szczęśliwą a nie sfrustrowaną mamę. Nic na siłę. Robię tylko tyle ile mam z tego frajdy. Skupiam się tylko na tym, co sprawia mi przyjemność. Dziękuję. Bo między innymi dzięki Tobie wiem, że można
Jako mama dwójki małych dzieci wiem, że można spełniać się zawodowo, mieć czas na randki z mężem i sama ze sobą <3 Tak jak powiedziałaś "jesteśmy kowalami swojego losu" i tylko od nas zależy jak wykorzystamy nasz czas <3 Kochana bądź szczęśliwa i zaczynaj poranek wspaniałymi rytuałami 🙂
O tak! Cale zycie nic tylko strasza kolejnym etapem zycia. Nie wiem do czego ma to nas zmotywowac? To takie troche zabijanie mozliwosci delektowania sie obecnym stanem. Kazdy etap zmieni nas i nasze zycie na tyle, na ile na to pozwolimy. Kazdy rozdzial zycia jest inny, ale to nie znaczy, ze gorszy.
Nasza coreczka ma obecnie 15 miesiecy. Wiadomo musielismy z niektorych rzeczy zrezygnowac, ale nie z naszego najwiekszego hobby: podrozowania! W ciagu tych 15 miesiecy odwiedzila 11 panstw. Wlasnie posiadanie dziecka zmotywowalo mnie do zalozenia bloga http://www.bodychtravellers.com i pokazanie Polka, ze zycie nie konczy sie wraz z narodzinami dziecka.
Jezeli odpowiednio podzielimy obowiazki, to rowniez wyjscie do kina czy kolacje z kolezankami bedzie oczywistoscia, a nie jednorazowym luksusem.
Pozdrawiam i zapraszam wszystkich kochajacych podroze rowniez do siebie na blog :).
Byłam z (już) mężem parę lat – wszyscy pytali kiedy zaręczyny, po zaręczynach – kiedy ślub, przerwa na przygotowania, a już w dniu ślubu pytania i sugestie: „teraz to chyba od razu dzieci”. Szlag mnie trafia jak to słyszę i zawsze odpowiadam, że przyjdzie na to czas i pora. Chcemy jeszcze trochę pobyć we dwoje, pozwiedzać świat, edukować się i w moim przypadku zmienić pracę… pochodzę z małej miejscowości, gdzie wyjscie za mąż i posiadanie dzieci to największy sukces moich rówieśniczek, nie mówię, żeby nie zaliczać tego do sukcesów, ale po co od razu mierzyć wszystkich swoją miarą?
Bardzo dobry wpis. Ufff, a już myslalam, ze tylko ja jestem taka „niereformowalna” w tej kwestii.
Pozdrowienia !
Boże kochany ludzie mający dzieci tez nie wiedza wszystkiego o życiu.Jak pięknie jest kiedy istnieje różnorodność. Gdyby tylko mamy prowadziły blogi ( albo osoby bezdzietne)byłoby strasznie nudno.Czasami osoby z dziećmi maja ochotę zająć sie cZyms innym niż ubranka czy @ trudny okres dorastania (. Który zaczyna sie od urodzenia i nigdy sie nie kończy :))Interesują mnie nowinki , ubrania , podróże aranżacje domu. Mam czwórkę dzieci ,ale nie patrzę z zazdrością na bezdzietne bardziej zadbane kobietki.Co mi to by dało ?Grunt to pracować nad sobą i realizować siebie .I cieszyć sie tym co mamy ewentualnie dążyć do tego.powodzenia
Moja była już przyjaciółka powiedziała mi, że ponieważ z mężem nie mamy dzieci, to nie jesteśmy prawdziwym małżeństwem, tylko się bawimy w prawdziwe życie. Ja za to patrzyłam przez jakiś czas, jak z dziewczyny, która miała swoje zainteresowania, żyła energicznie, czytała książki, została kobieta, której szczytem zachwytu jest torcik z pieluch. No cóż, ja chcę od życia coś więcej. Nasze drogi się rozeszły. Wychowywałam też mojego najmłodszego brata. Wiem co to zarwane noce, szpitale i uwagi w dzienniczku. Ale okazuje, że nie mam prawa się odezwać, bo to się nie liczy. Dziecko nie wyszło z mojego łona. Ech, niech sobie gadają. Ja i tak będę robić swoje.
Coś strasznego ;/
Masz racje, rób swoje! <3
Prawdziwe życie toczy się cały czas bez względu na wykonywany zawód, wykształcenie, miejsce zamieszkania, zarobki, ird. Po to na świecie istnieje tyle możliwości wyboru, tyle alternatyw aby każdy żył po swojemu, a przede wszystkim odczuwał z tego powodu szczęście i spelnienie. Dzieci nie są wyznacznikiem szczęścia. Tak samo nie jest to jakaś określona praca, ani określony wygląd.
Jednak moja i wyłącznie moja opinia jest taka ze pojawienia się dzieci na świecie nie można porównać do zdobycia jakiegos stopnia edukacj, do zmiany stanu narzeczenstwa na małżeństwo itp. W rzeczywistości moim zdaniem te „zmiany” o których piszesz faktycznie nie wpływają znaczącą na nasze życie, nie zmieniaja go w jakiś diametralny sposób.
Moim zdaniem dzieci to zupełnie totalnie coś innego czego się nie da porównać z czymkolwiek innym czego się doświadcza w życiu. Mając dzieci można robić wszystko, można organizacyjne pogodzić wszystko, nie ma rzeczy niemożliwych. Można mieć blogi poranek z kawą ….itp. Ale zmiany związane z pojawieniem się dzieci sa zupełnie innego rodzaju. Przede wszystkim człowiek się nieodwracalnie zmienia emocjonalnie, faktycznie wiele rzeczy nabiera innego znaczenia czy wartości, często zmienia sie swoje poglądy o 180 stopni. Tego nie sprawia chyba zadna inna okolicznoac majaca miejsce w naszym zyciu, chyba ze śmierć kogos bliskiego lub powazna choroba. Przede wszystki czlowiek z chwila zostania rodzicem Nie jest odpowiedzialny tylko i wyłącznie za siebie i mimo że organizacyjnie i jakościowo życie moze bez dwoch zdac wygladac prawie identycznie jak sprzed dzieci to wewnętrznie bardzo dużo sie zmienia
Hej Elizka!rozpetalas burze komentarzy;)i bardzo wielu dalo sie w to wkrecic…tak naprawde wszyscy wiemy ze masz swoj rozum, zdanie i bez wzgledu na to co pisza i tak zrobisz swoje, bo tak naprawde wiesz, ze to jak bedzie, tak naprawde zalezy od ciebie i tw.męża.
Ja powiem tylko tyle ze to PIĘKNY CZAS!pierwszy rok” z dzieckiem w domu”, to jeden z najlepszych w moim zyciu, bo ja tego chcialam!tak bardzo jak niczego innego na swiecie. Chcialam Go tulic i nosic. Kupowac mini ubranka(pomimo, ze mowili:”nie kupuj, zaraz wyrosnie). Mialam nieprawdopodobne ilosci chęci i cierpliwosci. Chcialam tych spotkan z kolezanki(swiezo upieczonynymi mamami)na kawke, gdzie mowilo sie tylko o kaszkach, ewentualnych kolkach, lepszych i gorszych nockach- bo naprawde mnie ten temat interesowal(kiedys przy drugim zainteresowabie kaszą zapewne nie bedzie tak duze;).Dane mi bylo cieszc sie moim macierzynstwem.
Ja to lubilam! te spacery, chodzenie z maluszkiem na basen, spotkania swiezo upieczonych mam z ich bobasami i kawke” to go”przy wozku;)dodam ze nie mialam opiekunki a rodzice mieszkaja daleko. Ale mialam i mam fajnego męza, ktory lubi byc ze swoim synem, takiego meza, ktory nie bawi sie z dzieckiem bo musi, tylko dlatego ze chce:*dodam ze zawodowo zaczelam dzialac, gdy synek mial dwa latka:)mam swoja dzialalnosc:)
Dlatego tak wiele zalezy od nas samych!i Ty o tym wiesz;)powodzenia!na pewno bedziesz super Mamą:*monika
Mam 33 lata (no za 4 miesiące;) ) i nie mamy z mężem jeszcze dzieci. Najpierw były pytania- to kiedy bobas? Potem już bardziej natarczywe – na co czekanie? Ty nie młodniejesz, a wiesz, że po 30-tce trudniej z ciążą etc. Do tego doszly dywagacje o moim zdrowiu ( jako mastolatka mialam spore problemy z tymi sprawami. Potem na każdych możliwych świętach życzenia w stylu – no i dzidziusia. Potem – tylko praca, kredyty na mieszkanie, robicie się karierowicze, a potem przyjdzie czas jak się obudzicie i będzie za poźno. Jesteśmy małżeństwem 4 lata i dopiero po takim czasie ludzie dali spokój. Dlaczego? Bo pewnego dnia powiedzieliśmy wprost – to nasza sprawa. Nie mówimy, że nie chcemy, ale nie mamy ciśnienia. Jak będzie- będziemy szczęśliwi. Nie będzie- też dobrze. Bo najważniejsze jest to, że mamy siebie.
Hahahah. Jakbym słyszała całą moją rodzinę… Musisz się dostać do najlepszego licem, matura to nie przelewki, skup się na studiach, teraz praca nie jest Ci potrzebna… oczywiście- wykształcenie jest ważne. Ale człowiek bez pasji i odrobinki buntu moim zdaniem jest skazany na codzienną szarość w życiu. Strach ma wielkie oczy. Jeśli będziemy mieli zrezygnowane podejście, to z pewnością nam się nie uda.
Ja jako młoda mama widzę to trochę inaczej. Jak urodzisz to dopiero zobaczysz! Teraz jesteś Ty i twój mąż, buldogi, podróże i długie poranki w łóżku. Dzieci to kolejny etap w życiu ale nie możesz porównywać go do etapu typu studia. Studia możesz rzucić jak Ci się nie spodobają. Możesz je olać, zmienić, dopasować do potrzeb i tego co lubisz. Z dziećmi tak nie jest. Dziecko to loteria i to jak będzie wyglądało Twoje życie gdy mały człowiek się pojawi zależy tak naprawdę od trzech rzeczy.
1. Od tego jakie dziecko urodzisz.
Ja mam szczęście. Wygrałam tą loterię. Moja Tosia jest bezproblemowa. Mówili mi, że będzie strasznie, że będą kolki, nieprzespane noce, że nie będę miała czasu się umyć. Byłam gotowa na najgorsze, a okazało się, że moje dziecko właściwie nie płacze, większość czasu się śmieje od pierwszych dni życia, budzi się w nocy raz od samego początku i pierwsze, najstraszniejsze trzy miesiące wynudziłam się w domu jak głupia, przeczytałam milion książek, nadrobiłam wszystkie seriale świata, a internet znam na pamięć. Tosi większość czasu spała. Kolkę miała dwa razy. Moja przyjaciółka patrzy na macierzyństwo z innej strony. Jej syn jest największym wyjcem w kosmosie. Ma 6 miesięcy i do tej pory budzi się w najlepszych chwilach swojego życia po 8 razy w nocy a często gęsto co 20 minut. Całe dnie wyje i ona naprawdę nie może nawet w spokoju wejść do łazienki a już nie mówię o prysznicu, z którym czeka na powrót męża z pracy. Nie wspomnę już o takim przypadku skrajnym kiedy dziecko rodzi się chore i wtedy człowiek świętuje kiedy w ogóle może np się przebrać bo też znam takich rodziców.
2. Jaka jesteś.
Ja np. kocham każdą sekundę spędzoną z moim dzieckiem. W ciągu dnia mamy jedną drzemkę wspólną, kiedy kładę ją obok siebie ona się wtula, śpi spokojnie a ja czytam książkę, albo bawię się ipadem. Tosia ma już 4 miesiące a ja do tej pory wyszłam bez niej tylko raz, bo po prostu jest mi źle, kiedy jest daleko. Mój mąż mówi, że tą specjalną więź jaka rodzi się między mamą a córką u nas widać gołym okiem, my żyjemy w idealnej harmonii.
Moja znajoma urodziła w marcu, w kwietniu wyjechała odpocząć od dziecka na 3 tygodnie na Dominikanę, a lipcu była 2 tygodnie nad morzem bez dziecka bo by jej przeszkadzało, a generalnie od początku pracowała w Warszawie, dziecko zostawało na cały tydzień z babcią a rodzice odwiedzali je tylko w weekendy. Kiedy się zorientowała, co zrobiła było już za późno bo dzieciak zaczął mówić „babciu” i babcia była jego mamą, a ona obcym człowiekiem. One już nigdy nie wytworzą tego czegoś super specjalnego ale koleżanka nie zmieniła w sowim życiu niczego, żyła dokładnie tak jak chciała a dziecko wychowywała babcia. Inna sprawa jest taka, że to jakie dziecko jest i na ile CI pozwoli zależy od tego jak wygląda Twoje życie wewnętrzne. Jeśli masz w sobie spokój, cierpliwość, dużo miłości to dziecko będzie dawało CI zrobić dużo więcej. Mam znajomą, koszmarnie nerwowa baba, ciągle się drze i jej dziecko jest też bardzo nerwowe, boi się tych jej nerwów przez co chce być w kółko noszone.
3. Od otoczenia.
Mój mąż uwielbia spędzać czas z Tosią i czasem nawet mówi „mogłabyś się zapisać na jakieś zajęcia, żebym miał chociaż raz w tygodniu czas tylko z Tosią”. Są ojcowie, co do puki dziecko nie siedzi stabilnie nie zbliżają się do niego na krok.
Moja mama i teściowa, obie świrują na punkcie swoich wnuków jak chore. Chcemy iść do kina, idziemy, któraś mama zawsze chętnie wpadnie do nas popatrzeć na Tosie (za tydzień mamy nasz kinowy debiut jako rodzice), a można mieć takich rodziców jak moja koleżanka od wyjca, którzy delikatnie zasugerowali,żeby nie zostawała u nich dłużej niż jeden dzień, bo oni ciężko odchorowują spotkania z jej dzieckiem. Czy znajomi lubią dzieci. Moja przyjaciółka strasznie się bała pierwszego naszego wspólnego wyjścia z Tosią do miasta, bo nie wiedziała czego może się spodziewać i na koniec stwierdziła, że nie pomyślałaby, że można przez ponad 4,5 godziny spacerować z niemowlakiem po centrum handlowym bez ani jednej draki – Tosia to przespała. Z mamą wyjca nikt nie chce się umówić do miasta.
Podsumowując: zdecydowanie po urodzeniu dziecka zmieniają się priorytety, sposób patrzenia na świat, podejście do życia itd. A to ile będziesz musiała zmienić i poświęcić zależy od Ciebie w bardzo niewielkim procencie. Większość zależy od tego jakie dziecko urodzisz i jacy okażą się ludzie dookoła Ciebie, bo tak naprawdę macierzyństwo to loteria.
Cieszę się, że to napisałaś. W pracy non stop słyszę takie rzeczy i już myślałam, że to ze mną jest coś nie tak. Ja też mam zamiar być szczęśliwa, ba ja nawet chce osiągnąć sukces ;-). Także podpisuje się pod twoimi słowami nie tylko jako blogerka, jako kobieta ale po prostu jako człowiek.
Część naszego społeczeństwa ma w sobie właśnie coś takiego, że tylko narzekają, a gdy jesteś w ich mniemaniu zbyt szczęśliwy, muszą chociaż spróbować Ci to szczęście popsuć swoimi „dobrymi radami” 😉 Podobnie jak Ty byłam straszona najpierw gimnazjum, potem liceum, maturą, następnie studiami prawniczymi (po co mi to w ogóle? przecież to takie ciężkie studia i w dodatku trzeba mieć znajomości), następnie dorosłym, samodzielnym życiem. I nigdy nic z tych koszmarnych wizji mi się nie przydarzyło. Owszem, bywały lepsze i gorsze chwile, ale… Wszystko jest chyba kwestią podejścia do życia. Według mnie łatwiej się jednak żyje widząc szklankę do połowy pełną, niż do połowy pustą 😉 Pozdrawiam!
Ostatnio pewna osoba pobiła rekord jeśli chodzi o utarczkę słowną pod tytułem „nie znasz życia, zobaczysz, też ci się wszystko popsuje”. Otóż lada moment wprowadzimy się do nowego mieszkania – dużego. Nie mamy dziecka, ale jest wolny pokój, jeśli kiedyś się pojawi to tam zamieszka. Natomiast tego człowieka chyba bardzo bolał fakt, że będę miała we własnym domu osobne biuro (prowadzę firmę, jestem freelancerem). Dobry kwadrans przekonywałam go, że moje biuro pozostanie moim biurem niezależnie od sytuacji rodzinnej, a on przekonywał mnie, że u niego też tak miało być, a teraz mam biurko wepchnięte między drzwi a grzejnik, bo dziecko opanowało resztę domu. Na koniec mnie wyśmiał, że i tak zobaczę, ani się obejrzę a będę w popłochu likwidować biuro, więc lepiej żebym się do niego za bardzo nie przywiązywała, bo – no zaskoczę was – u niego tak było i on też tak mówił, jak ja teraz.
Generalnie całe moje życie stoi pod znakiem „teraz to jeszcze nic, zobaczysz…”. I nie wiem, co robię nie tak, że jeszcze nie zobaczyłam tych wszystkich rzeczy przed którymi mnie ostrzegano…
Ja mam też ciekawą sytuację w życiu, Prowadzę z mężem działalność gospodarczą, mamy dużo czasu na spełnianie marzeń i nie mamy kredytu. Też mnie wkurzają jakieś niepoważne komentarze na temat tego co robię i jak żyję ( bo nie pracuje codziennie od 8-16). Jednak jakoś mam w sobie trochę pokory i świadomość tego, że nie każdy tak może żyć, że może ja mam trochę więcej szczęścia, że życie jest zmienne i nigdy nie wiem jak się dalej potoczy. Mam świadomość, że to co mam może być tylko chwilowe. Jak widzę prawdziwe problemy ludzi po prostu wstyd mi, że czasem jestem taka próżna i tyle myślę o modzie, makijażach itd. Sama w swoim życiu przeżyłam wielką tragedię i wiem jak można sobie planować, dążyć do celu, a Bóg jednym zdarzeniem odwraca nasze życie i całe te lifestylowe nowinki przestają mieć znaczenie….
dobry post(: Ja prawie padłam jak ktoś przy tej dyskusji na fashionelkowym fb odnośnie faux paux gości weselnych i przeszkadzających dzieci wyskoczył z wyrzutem, że pewnie dzieci przeszkadzają tym, co nie mają dzieci tylko psy XD Jakbyś miała dzieci to na pewno by nie przeszkadzały:D OCZYWIŚCIE 😀
No mi na każdym etapie ktoś próbował coś wkręcać:
1. Nie mam życia, bo nie mam partnera.
2. Teraz słyszę, że co to za związek jak nie mieszkamy razem.
3. Gdybyśmy mieszkali- co to za związek bez ślubu.
4. Co to za małżeństwo bez dzieci.
iiiii tak bez końca. Wniosek sam się nasuwa(;
Powiem tyle: arhghghghg!:D
Eliza! Czasem jak czytam Twoje wpisy to mam wrażenie jakby one dotyczyły właśnie mnie! 🙂 mi też tak czasem wmawiają, że jeśli czegoś nie doświadczyłam to jeszcze się przekonam jak to jest……….. ah szkoda gadać. Ale na szczęście ludzie, którzy tak mówią mylą się i wtedy ja ich pytam: i co? 😀 „jak nie masz dziecka to się nie odzywaj”, „jak już będziesz w ciąży to przytyjesz, będziesz mięć rozstępy i boczki”, wydaje mi się, że to złe życzenia, które płyną w moją stronę a nie „przewidywanie” co się stanie. Dzieki Bogu! ja już nie zwracam na to uwagi i cieszę się tym co mam i życzę Wszystkim dobrze! 🙂
Bardzo mądre słowa!
Jestem mamą rocznego syna, szczęśliwą żoną, pracującą instrumentariuszką, na etapie wykańczania własnego domu i w dodatku… zadbaną kobietą!
Mało tego – rozwijam swoje pasje. Pianino, literatura i ostatnio nawet joga.
Dla chcącego nic trudnego. Ważne by mieć w około dobrych, pozytywnych ludzi, którzy nie ciągną Cię w dół.
Jestem mama.Po 9 miesiącach od porodu wrocilam do pracy na weekendy(kocham modę,buty,torebki-a pracuje w uk w tk maxxie wiec mam na co patrzec i korzystać z okazji:))Moj synek ma 13 miesięcy, jestem w drugiej ciazy.Urzadzamy w Polsce dom by moc za niedługo zjechać i tylko zmienic Buty na kapcie.Mam czas na fryzjera,na zakupy,na to by codziennie miec zrobiony makijaz nawet jesli nigdzie nie wychodze.Znajduje czas by zrobic obiad,ogarnac dom,pobawic sie z dzieckiem,pogadac z przyjaciółka przez telefon,a nawet w ciagu dwóch dni przeczytac 80 twoich postów bo wlasnie dwa dni temu sie na Ciebie natkelam i strasznie mnie wciągnęło:)jeszcze polowa mi została:)Nie,nie jestem super mama mam swoje słabsze dni gdy nic mi sie nie chce i wtedy faktycznie nic kompletnie nie robie.Ale jakos staram sie organizować ten czas by sie nie zaniedbać i nie utonąć w stercie syfu i brudu.I nieprawda jest,ze nagle inaczej patrzysz na swojego meza bo dziecko jest najwazniejsze.Dla mnie moja cała rodzina jest najwazniejsza na swiecie.Nie zaniedbuje meza nawet przed porodem wiedziałam ,ze tak nie bedzie choc słyszałam,ze czesto tak bywa.
Dwie przyjaciolki mojej siostry posiadające dzieci(jedna jedno- druga dwoje),spotykając sie z nia kiedys na kawie bez makijażu z byle jakimi włosami i strojem stwierdziły mowiac do mojej siostry:zobaczysz jak bedziesz miec dzieci ,nie bedzie na nic czasu,zeby sie wymalowac,umyc włosy itd itp.Na co moja siostra słuchając tego odp:wiecie co to jest nieprawda bo moja siostra rownież mając dziecko potrafi byc codziennie wymalowana i dobrze wyglądać:)
Było to bardzo miłe,nie mieszkamy w jednym kraju,nie widzimy sie z siostra codziennie jedynie zdjecia,skype itd.A wiec to wszytsko zalezy od człowieka,jesli bedziesz mowic w kolko,ze nie masz czasu na to czy na tamto to faktycznie tego czasu miec nie bedziesz-przyciagamy to o czym myslimy.Czas zawsze sie znajdzie wystarczy chciec.Pozdrawiam serdecznie 🙂
O rany, te komentarze. Nie mam dzieci i nie chcę mieć, podobnie mój mąż. I o.k. Nie widzę w tym niczego złego. Nie znoszę tego gadania. Każdy jest kowalem swego losu, zgadza się. Wydaje mi się, że nie trzeba być blogerką albo osobą bezrobotną, żeby mieć czas na zjedzenie śniadania itp. Po prostu niektóre kobiety to są tzw. ofiary. Ciągle je z siebie robią, bo chcą się tak czuć. Nawet mając dzieci, możesz robić dużo rzeczy, co bezdzietni. Kwestia podejścia i organizacji czasu. Znam takie rodziny. Ps. I nie każdy musi zakładać rodzinę. Wybory!
Comments are closed.