Wesele nam Polakom kojarzy się z przepychem, ogromną ilością jedzenia, alkoholu oraz tańcem do białego rana. Jak to wygląda w innych krajach? Tak samo, czy może zupełnie inaczej? Dziś startujemy z cyklem, w którym będę pisać o weselnych tradycjach i zwyczajach w różnych zakątkach świata.
Zaczynam od Anglii, bo jako kelnerka miałam okazje być tam na weselu i pamiętam, że przeżyłam kulturowy szok!
Restauracja w której pracowałam była niewielka, mogła pomieścić maksymalnie 30 osób. Kuchnia była maleńka, a pracowało w niej 3 kucharzy(na zmianę). Byłam więc w szoku kiedy właściciel poinformował mnie, że za tydzień odbędzie się tam wesele. W głowie mi się nie mieściło jak trzech kucharzy chce przygotować tyle potraw?! Zastanawiałam się też po co tego dnia mam stać za barem i gdzie będzie miejsce do tańca?! Dzień przed weselem pytałam właściciela, dlaczego para młoda nie przyniosła jeszcze wódki do schłodzenia, przecież goście będą wkurzeni pijąc „ciepłą”. Spojrzał na mnie uśmiechając się szelmowsko i powiedział – „wódka będzie nasza i tylko w drinkach, mam nadzieje, że sprzedasz ich całkiem sporo.”
W dniu wesela wszystko stało się jasne. Faktycznie przyszło ok. 30 osób, była to najbliższa rodzina i przyjaciele pary młodej. Podano trzydaniowy obiad z lampką czerwonego bądź białego wina. Obiad składał się z przystawki (zupy), dania głównego i maleńkiego, czekoladowego ciastka z bitą śmietaną. Właściciel powiedział mi, że zwykle stawia się bufet z przekąskami, goście podchodzą wtedy do szwedzkiego stołu, nakładają przystawki na niewielki talerz, siadają do stolików i konsumują. Para młoda zapłaciła jednak więcej by każdemu zaserwowano obiad.
Wyobrażacie sobie w jakim szoku byłam? W Polsce to byłoby nie do pomyślenia! U nas pięć ciepłych posiłków to absolutna norma, do tego niezliczona ilość butelek wódki czy wina, wiejski stół, słodki kącik czy drink bar. A tam? Lichy obiad z lampką wina…
Po obiedzie odbyły się toasty. Przemawiali rodzice pani i pana młodego, para młoda, starszy i starsza. Chwile wcześniej podałam każdemu kieliszek szampana i to było na tyle darmowego jedzenia i picia. Następnie goście zaczęli okupować bar zamawiając drinki. Zamówili ich całe mnóstwo, zostawiając spore napiwki. Kupowali też przekąski typu paluszki, chipsy, orzeszki. Nikt nie kręcił nosem i się nie oburzał. To była dla nich norma.
To nie jedyne rzeczy, które mnie zaszokowały, było też kilka rzeczy, które mi się spodobały!
– Do jednego z pomieszczeń w restauracji wniesiono prezenty. Właściciel opowiedział mi o zwyczaju jaki panuje w Anglii. Tutaj nikt nie daje kopert wypełnionych pieniędzmi. Para młoda udostępnia listę prezentów, jakie chciałaby dostać, a goście dogadują się między sobą/skreślają poszczególne pozycje z listy i je kupują. Niektórzy zamieszczają wish listy online, dzięki czemu gościom łatwiej jest się porozumieć i dogadać.
– Druhny panny młodej miały przepiękne błękitne suknie, a było ich aż sześć!
– wesele skończyło się o godzinie… 23!
– ubiór był raczej… dowolny. Co prawda były kobiety w przepięknych sukniach i kapeluszach, ale widziałam też panów w krótkich dżinsowych spodniach i koszuli z krótkim rękawem i panie w spódnicach miniówkach
– byłam zawiedziona brakiem oczepin. Nie było też żadnych zabaw, ani dja 😀
– nie było poprawin, następnego dnia para młoda poleciała na miesiąc miodowy na Dominikanę.
– w restauracji zorganizowano maleńkie miejsce do tańca i parkiet tylko momentami się „zaludniał”. Goście głównie ze sobą rozmawiali
Uczestniczenie w angielskim weselu było świetnym doświadczeniem. To niesamowite jak inaczej ten dzień obchodzi się w Anglii i jak bardzo angielskie wesele różni się od polskiego. Nie twierdzę, że wesela na wyspach są w jakiś sposób gorsze od naszych, są po prostu inne.
Mieliście okazję być na angielskim weselu? Wyłapaliście jeszcze jakieś różnice? Co w ogóle myślicie o takim oszczędnym podejściu do organizowania wesela?
134 komentarze
Jejku jaki świetny post! ♥
Już nie mogę się doczekać kolejnych! 🙂
WOW! bardzo mi się podoba taka idea. Bez wymuszonych tańców i źle dobranej muzyki (choć wiem, że da sie załatwić dobrego dj lub orkiestrę). Tak spokojnie, troszkę wiejsko ale w dobrym tego słowa znaczeniu;)
Mieszkam w Irlandii i tu też są takie wesela które są mi bliższe sercu niż polskie postaw się a zastaw się :)))
Gdy mój wujek był na weselu w Anglii, przeżył szok – jedzenia było tak mało, że później wymknął się do pobliskiego McDonald’s, aby zapełnić pusty żołądek 😀
Byłam na takim ślubie u mojej kuzynki, też byłam nieźle zdziwiona, szczególnie tymi płatnymi drinami 😀
Świetna sprawa.
Chciałabym, żeby u mnie to wyglądało mniej więcej tak: ślub w Pałacu Ślubów, 3-4 godzinny obiad dla najbliższych w jakiejś uroczej restauracji i koniec.
Słabo mi się robi jak pomyślę o przygotowaniach, tłumie gości (dalekiej rodzinie z którą mam kontakt tylko na pogrzebach i o ludziach, których nigdy w życiu nie widziałam), oczepinach i poprawinach. To kompletnie nie moja bajka:)
Podpisuje sie wszystkimi czterema konczynami pod tym co piszesz;)
ja tak samo! chcę mieć krótką uroczystość, spokojną i z klasą
Dziewczyny wszystko przed Wami…:) Ja biorę ślub w sierpniu i po przeczytaniu tego postu wynika, że będę miała ślub w angielskim stylu 🙂 Organizujemy małe przyjęcie w ogrodzie, tylko najbliższa rodzina, obiad, tort i wieczorem grill. Nie będzie orkiestry tylko w tle muzyka z radia 🙂 Marzyłam o tym od zawsze i nareszcie się to spełnia 🙂 Wy też tak możecie…bo wszystko zależy tylko i wyłącznie od Was!! 🙂
Ja też zrobiłam wszystko po swojemu: bez pierwszego tańca, oczepin czy tortu. Ale alkohol my stawialiśmy 😉
Może i napiszę o drugim ślubie a nie pierwszym mojej kuzynki, ale np ona zrobiła to w mieszkaniu. Było ok 20-30 osób. Fajnie się złożyło że miała dość spory tarasik bo to blok 3 piętrowy czyli prawie domek. Na początku wszyscy zjedli obiad w restauracyjce która była niedaleko mieszkania i zjedli tort, a następnie wszyscy przenieśli się do mieszkania „pary młodej” i tam była wódka i przekąski później stoły przesunięto pod ściany i goście tańczyli na środku parkietu. Kto chciał zapalić bądź posiedzieć w odrobinę cichszym miejscu to wychodził na tarasik. Zabawa była przednia, głośna muzyka (po uprzedzeniu sąsiadów), a impreza trwała do godziny chyba 4. Nikt z gości nie spodziewał się, że będzie tak fajnie. Następnego dnia wybraliśmy się spacer po górach bo było to w Bielsku-Białej i później skromny obiad w mieszkaniu przygotowany przez „pannę młodą” wraz z jej mamą.
Kto to powiedział, że musi być kosztowna wielka impreza w restauracji.
Równie fajnie może być w mieszkaniu bądź w ogrodzie jak ktoś ma.
U mnie dokładnie tak wyglądał ślub. Byłam ja, mój przyszły mąż, świadkowie i… nikt więcej 🙂 Po ceremonii w Urzędzie Stanu Cywilnego poszliśmy we czwórkę na obiad do restauracji. Zjedliśmy popiliśmy i skończyło się. Bez żadnego stresu, wielotygodniowych przygotowań, wybierania, przebierania, zamawiania, kupowania itd. Wszystko było na spokojnie, tak jak chciałam.
Osobiście uważam, że takie huczne wesela na 200-300 to straszna męczarnia przede wszystkim dla pary młodej, a to oni w tym wszystkim powinni być na 1 miejscu, a nie jakaś naburmuszona szwagierka kuzyna ciotecznego, którą koniecznie trzeba zaprosić, bo się obrazi – masakra.
U mnie tak to będzie wyglądać. Ja kompletnie nie umiałabym się odnaleźć w imprezie na pokaz dla 150 osób, z czego sporej części dalszej rodziny w ogóle bliżej mi nie znanej. Chyba warto podejść do tego, że wesele to ma być nasz dzień i to my decydujemy jak on ma wyglądać. Dla mnie bardziej istotne jest to, żeby reszta życia była szczęśliwa, bo można mieć super wesele, a później może być różnie.
Ja właśnie taki ślub miałam i było wspaniale. Wszystkim polecam, goście zachwyceni. Zero wódki, samo wino, ale ile kto chciał. Tylko w takich warunkach sami dobrze wybrańi goście nie zachowują sie jak wujek pijak, wiec nikt nie tankował na umór.
Ale przecież nie zawsze wesele na 100 osób jest na pokaz i w myśl zasady zastaw się a postaw się 🙂 nie można z góry zakładać, że to będzie męczarnia. Ja akurat nie wyobrażam sobie obiadu w restauracji tylko w towarzystwie świadków 🙂 jeśli komuś to odpowiada to jak najbardziej – w końcu to NASZ dzień, ale nie mówmy z góry, że duże wesela są złe 🙂
Pozdrawiam
Ja miałam okazję być na angielskim weselu, było podobnie jak Ty je opisujesz. Za to ciekawsze „ślub” był na pastwisku pod drzewem, z baranami, trzeba było uważać by nie wdepnąć w owcze odchody i ten zapach…. Następnie przed weselem koncert jazzowy i picie drinków. Na weselu muzyka dyskotekowa nawet typu techno, mało jedzenia – stół szwedzki, kto sie nie załapał ten praktycznie już nic wiecej nie dostał…, za to spory mix alkoholu, dużo gadania (toasty), miejsca też bardzo mało. Także po takim ciekawym doświadczeniu można docenić polskie wesela. Heh.
O kurcze, strasznie podoba mi się taki motyw ślubu. Skromnie, bez jakiejś wielkiej, „polskiej pompy” i masy weselnej żenady. U nas coś takiego byłoby nie do pomyślenia, ale jak kiedyś będę wychodziła za mąż to pomyślę o czymś w tym stylu 🙂
Podoba mi się 🙂 chciałabym mieć takie wesele. Pomysł na nowy cykl doskonały!
Oglądam czasami taki program Cztery Wesela. W wiekszości sa to wesela w wielkiej Brytanii. Rzeczywiście są inne, dziwne 🙂 Tam jest taka mieszanka kulturowa, że prawie każde jest inne, natomiast nie wydaje mi się żeby przywiazywano dużą wagę do religii.
Miałam okazję być na angielskim weselu, które było organizowane… w domu! Państwo młodzi i najbliżsi bawili się w ogrodzie, w którym stanął wielki namiot. Tak jak wspominasz nie było ani uginających się od jedzenia i alkoholu stołów, ani dj, a mimo to zabawa była super.
Miałam chyba 12 lat kiedy poleciałam z mamą na wesele kuzynki pod Oxford. Pierwsze co mnie z szokowało to to, że jej przyszły mąż był… czarny, a on bladziutką Brytyjką z blond włosami!
Kolejny szok przeżyłam kiedy dowiedziałam się, że tort przygotowała babcia mojej kuzynki jakieś pół roku przed weselem, bo oni tak piekli jakieś ciasto a potem oblewali lukrem i to było najpierw mrożone, a potem stało kilka miesięcy w szafce (WTF!)
Dziwnie też było kiedy razem z ciociami, wujkami i kuzynkami poszliśmy dzień wcześniej do klubu w którym miało być wesele i sami szykowaliśmy jedzenie, były przepisy i każdy kroił, mył, mieszał, na następny dzień kucharz tylko upiekł czy dogotował co trzeba…
Samo wesele – szwedzki stół, kieliszek wina, tort, toast, a potem bar
Tańców było sporo, bo było dużo irlandczyków, którzy lubią się bawić
Koniec o 24, na następny dzień też gdzieś pojechali…
To wesele było takie fajne, inne, ja musiałam obiecać, że zaproszę część rodziny na moje wesele i tu pojawia się problem… ja chcę ślub cywilny i obiad w ogrodzie w pałacu Wojanów koło Jeleniej Góry… albo coś w takim klimacie 😉
Większym szokiem są dalekowschodnie wesela;) Pamiętam jedno chińskie wesele. Ślub brał syn właściciela dużej firmy z którym akurat robiliśmy interesy, więc wizyta była przy okazji. Na weselu było około 1200 osób, były dwie sale: jedna dla rodzinny, a druga dla znajomych i ludzi z branży. Oczywiście tak duże imprezy nie są tam na porządku dziennym, ale zdarzają się. Pozostałe mają liczbę gości zbliżoną do naszych. Ciekawostką jest zdecydowanie, że tradycją na chińskim weselu są okrągłe stoły i młodzi nie pijący alkoholu. Ich zadaniem jest przez całą imprezę wypić toast z gośćmi przy każdym stole, jednak w przeciwieństwie do gości piją oni herbatę. Często jest muzyka na żywo, ale raczej jako tło do wydarzeń. Nikt nie tańczy. Goście bawią się przeważnie jednego dnia do wieczora i koniec. To oczywiście schemat tradycyjnego wesela na południu Chin (Guangzhou), w innych regionach kraju może się różnić;)
Na podobnym weselu byłam tyle, że w… Warszawie. Pochodzę z niewielkiej miejscowości kilkaset kilometrów od stolicy. W moim obszarze wesela są bardzo huczne, mnóstwo jedzenia, alkoholu, tańce, zabawy no i oczywiście są poprawiny. Na weselu w stolicy jedynym plusem był DJ, choć bawiła się głównie strona od pana młodego (wszyscy pochodzą z okolic mojego miasteczka). Brak jedzenia (ratowały nas kanapki w drodze powrotnej), gdzie podany był rosół z kluskami w FILIŻANCE, na drugie danie najpierw podane były warzywa mrożone, jakieś pół godziny później (po zjedzeniu warzyw) otrzymaliśmy mięso – kaczkę – nie wspomnę, że nie każdy za jej smakiem przepada. Na deser ustawiono na osobnym stole ciasto, z tym, że kupując kawałek w zwykłej cukierni, podzielono go na 4 części! To tego małe puddingi (mniejsze niż kieliszek 0,25) z plastikowymi łyżeczkami. Później do jedzenia była tylko zielona sałata i pomidory. Strona panny młodej była bardzo zadowolona z wesela (chyba tylko na takich bywali), strona pana młodego wracała głodna. Wódkę polewali kelnerzy, nie było opcji aby goście mogli wybrać sobie alkohol. Pan młody na moją i znajomej prośbę kupił w barze białe wino (jak wiadomo nie każdy lubi wódkę, tym bardziej na pusty żołądek). Wesele było zaplanowane w ślicznym dworku, jednak gości zaprowadzona na tył do „szklarni”… Rozłożono czerwony dywan, lecz gdy wszyscy goście z kieliszkiem szampana w ręku weszli do środka, dywan został zwinięty. Dodam, że para młoda zapłaciła za osobę (nie za parę) około 250 zł. Do tej pory gdy pokazuję komuś zdjęcia z wesela, każdy zwraca uwagę na śnieżnobiałe, puste stoły 😉
Też słyszałam o takiej knajpie w wawie – może to ta sama ;)- był tylko mikroskopijny obiad a potem mikroskopijne przekąski, w międzyczasie stoły były puste a młodzi płacili 250 zeta za osobę. bawiłam się na kilku weselach w warszawce i zawsze były to tradycyjne polskie wesela: dużo jedzenia i dużo picia:)
Byłam 2 razy na angielskim weselu… tez przeżyłam szok 😀 na jednym był szwedzki stół, na nim papierowe talerzyki na które mozna było sobie nałożyć frytki i hamburgey (!!!!) na drugim byl wypas, bo była świnka pieczona na rożnie 🙂 napoje sami kupowaliśmy. Pierwszy taniec był o 21/22 a godzinę pozniej koniec wesela. Mój mąż jak opowiedział swoim kolegom w pracy, że u nas, w Polsce jest niezliczona ilość darmowej wódki i stoły uginające się od jedzenia otwierali oczy ze zdumienia i mówili, że chcieliby na takie wesele pójść 🙂
Owszem byłam:
– panna młoda ma prawo się spóźnić , zatem czekaliśmy na nią w kościele ponad godzinę i nikt nawet nosem nie kręcił,
– po kościele obowiązkowe zdjęcie pary młodej z każdym z rodziny,- trwało to następne 1,5 godziny,
– nikt nie tańczył,
– szwedzki stół tak mały że zanim ostatni goscie wzieli cos do jedzenia byly resztki i zimne raczej
– wyjątkowo był stół z alkoholami( potwierdzam to jest rzadkość), ale mało i skromnie
– stroje połowy gości jak na plaże:)
– przemówienia długie i nudne
-żadnej muzyki
Koniec imprezy ok 20 sta. Nigdy więcej tego koszmaru nie chce przezywać
Masz ciekawe pojęcie koszmaru 😛
Zdecydowanie bardziej wolałabym takie wesele od tych typowych polskich wesel „z pompą”, na których większość liczy tylko na jedzenie i alkohol.
Rozumiem , że każda z Was lubi stać bezczynnie w szpilkach 1,5 godziny przed kościołem? Koszmar bierze się z całości, jak jesteś przemęczona, znudzona i do tego jesz resztki to dla Was jest dobre traktowanie gości? Nie popadajmy w przesadę- nie oczekuje pompy a szacunku dla wszystkich gości.
Miałam okazję być na irlandzkim weselu. Darmowy alkohol również stanowił tylko szampan do toastu oraz wino do obiadu, potem czynny był bar. Nie zapomnę natomiast pięknego tortu – oficjalne krojenie przez parę młodą itd. Pamiętam, że nie mogłam się doczekać aż go skosztuję i co… Nie doczekałam się, a raczej tak myślałam. Bo koło północy podano hot-dogi oraz ciasto. Okazało się, że to ciasto to właśnie już pokrojony tort, który w środku był zwyczajnym murzynkiem 🙂 Natomiast goście do końca (czyli do 2 w nocy) tańczyli przy muzyce zapewnionej przez świetnego DJa. Co do ubioru gości. Wszyscy byli bardzo elegancko ubrani.
Ja ostatnio byłam na całkowicie innym angielskim weselu 🙂
Dostaliśmy zaproszenie na 2-dniową imprezę. Wszystko odbywało się w przecudnej wiejskiej posiadłości. Pierwszego dnia wieczorem zostaliśmy ulokowani w naszych pokojach (było wielu gości z daleka, para młoda każdemu zapewniła nocleg), następnie zostaliśmy zaproszeni na kolację, która zamieniła się w imprezę, która dla mnie sama w sobie wyglądała jak wesele 🙂
Kolejny dzień był bardzo podobny do polskiego wesela. Jedyną potężną różnicą była wielka sesja zdjęciowa dla wszystkich gości, toasty (sama zastanawiam się czy nie wykorzystać tej idei na swoim weselu) i niestety żadnych zabaw, oczepin (na szczęście nie jestem ich wielką fanką).
Na weselu bawiło się ok. 200 gości ale jak się później dowiedziałam ok. 20 z nich para młoda nawet nie znała, byli to znajomi, koledzy z pracy ich rodziców 😮
Dodam jeszcze, że wszystkie drinki (nie wódka :D) zostały zapewnione przez Parę Młodą 🙂
Nigdy nie byłam na weselu w Anglii. U nas w Polsce czasami pary też decydują się na obiad w restauracji zamiast wesela, ale to jednak znaczna mniejszość. O wish-listach słyszałam, w sumie całkiem fajny pomysł 🙂
I takie coś osobiście mi się bardzo podoba i jeśli kiedykolwiek będę robić wesele to właśnie w takim stylu. 🙂
Moj tato gral w naszym kraju na polsko angielskim weselu i z tego co wiem, to był lekko zdziwiony, kobiety z Anglii w długich sukniach z ogromnymi kapeluszami udekorowanymi kwiatami, co niektóre z nich miały rękawiczki na dłoniach.. Widać było rożnicę jak się bawią typowi Polacy a jak osoby zza granicy 😉
Z tą listą prezentów to u nas też tak było ponad dekadę temu :))
Pamiętam jak na wesele mojej kuzynki była lista i rodzina się dogadywała kto co kupuje. Wtedy na czasie były prezenty typu „zastawa”, krajalnica do chleba, mikrofalówka, odkurzacz. Z czasem ewoluowało to w koperty bo trochę zmieniła się dynamika wesel i tego jak się zachowują pary.
Ja nie byłam na strikte angielskim ale z uwagi na pracę bywam też na takich mieszanych. M.in. Polsko – Brytyjskich. I brytyjska część gosci jest zawsze zdumiona ciągle zastawonym stołem, szotami wódki zamiast drinkami oraz grającym zespołem i zabawą na parkiecie do której poniekąd są zmuszeni przez polską część gości. Pamiętam takie wesele gdzie młoda para (mimo, że tylko jedna ze stron była w pełni brytyjska) tak wsiąkła w ten klimat rozmów, przemów i chilloutu z przyjaciółmi, że dojrzała część polskich gości popędzała zespół, że się nudzą i gdzie są tańce 😉
Szczerze powiedziawszy, brzmi to całkiem sensownie 😉
Zastawianie się Pary Młodej lub ich Rodziców byle tylko wyprawić huczne weselicho, na które i tak coraz mniej osób ma ochotę, to niezbyt ciekawa opcja. Ludzie biorą kredyty na wesele i z takim obciążeniem zaczynają nowe życie jako małżeństwo.
Ma więc sens opisany zwyczaj w Anglii, choć myślę że to zależy od zasobności portfela ;), – Młodzi zapraszają na uroczysty obiad, wino i szampana, a resztę alkoholu i przekąsek finansuje każdy we własnym zakresie.
Gdyby taki zwyczaj istniał w Polsce wiele osób byłaby zdrowsza 😉 Zresztą już odchodzi się od wielu tradycji, jak chociażby wspomniane poprawiny czy oczepiny.
Oczywiście inaczej sprawa wygląda w przypadku dużego wesela jeśli ma się pieniądze, ale niestety w większości w Polsce wesela są finansowane poprzez zapożyczanie się.
wesela z niezliczoną iloscią wódki, kilkoma tłsutymi daniami na cieplo, oczepianami i poprawinami kojarzą mi sie z wiejskimi weselami sprzed lat mojej dalekiej rodziny i tak samo te motywy (jeden kolor itd)
chyba to kwestia srodowiska w jakim sie obraca, w ogole mnie nie szokuje opisane przez ciebie angielskie wesele
Ja nie mam nic przeciwko, sama z moim partnerem zastanawiam się nad takim właśnie „skromnym” przyjęciem dla najbliższych – po prostu nie stać mnie teraz na wywalenie kilkudziesieciu tys zł na wielką zabawę, szkoda mi na to czasu, wolałabym aby ten dzień był tylko dla nas obojga szybko rach-ciach i jesteśmy małżeństwem bez 2-letnich mozolnych przygotowań. Jedyny problem to fakt, że moja rodzina raczej jest przyzwyczajona do tradycyjnych wystawnych przyjęć i nie sądzę żeby przyjęli to z uśmiechem :< a "starsze" osoby mogą nie zrozumieć tego rodzaju wesela. Pytanie – na ile zrobię to po swojemu a na ile będę chciała dogodzić wszystkim wokół. Sęk też w tym, że nie będę w 100% szczęśliwa i spełniona jeśli goście nie będą wystarczająco zadowoleni z zaserwowanej im rozrywki… Pewnie ostatecznie krakowskim targiem zrobimy coś "pomiędzy", nie będzie to impreza na 150 osób ale też nie na 30 – tylko wyposrodkujemy to do ok 70-80 gości; bez wystawnych poprawin ale też dłużej niż do 23… Czy któraś z Was też miała takie "ciche chęci" aby gdzieś uciec daleko i wziąć tam ślub lub załatwić kwestię ślubu w baardzo kameralnym gronie? 😀
To ja, to ja!:) Ja bym najchętniej uciekła na jakąś rajską plaże z max 20 osobami (z dwóch stron) 🙂
Tak miałam, teraz robię wesele na 120 osób…
Fashionelko, napisałam do Ciebie maila, kiedy mogę spodziewać się odpowiedzi?
Zapraszam na tureckie wesele 😀 skoro ww rzeczy Cię zszokowały, to w Turcji padniesz i nie powstaniesz 😀
zdecydowanie lepsze niż nasze! Ja miałam właśnie takie!
Dlaczego lepsze? Dlaczego zaraz musimy oceniać co lepsze a co gorsze, po prostu inne. To kwestia tradycji, kręgu kulturowego. Myślę, że najważniejsze jest to, żeby być tego dnia z bliskimi ludźmi i dobrze się bawić a reszta już wedle uznania.
Dziwi mnie też trochę krytyka zapraszania dalszej rodziny na wesele. Przecież własnie od tego też jest wesele, żeby rodzina mogła się spotkać, pogadać, powspominać…mówicie, że na waszych ślubach były jakieś ciotki, których nie widujecie nigdy i że wam się to nie podobało…Po co wiec je zapraszałyście?
U mnie na weselu było sporo rodziny, także tej dalszej niż rodzeństwo rodziców, ale każdy był bardzo mile widziany i cieszyłam się, że możemy się spotkać i czasem bliżej poznać.
Każdy robi takie wesele jakie chce i na jakie go stać (lub nie stać:) ale czy to musi być powód do krytyki?
Lepsze? Gorsze? każdy robi takie jakie chce. Wesele w Angielskim stylu dla wielu osób u nas – szczególnie ze starszego pokolenia jest nie do przyjęcia. A ja nie chciałabym żeby moja babcia źle się czuła na moim ślubie. Ale wracając do tematu- można zorganizować wesele z pompą i z klasą- nie musi byc sukni bezy, wieśniackich zabaw, pijaństwa, disco-polo i tony brokatu. Wesele może być tradycyjne i fajne. Wszystko zalezy od gustu młodych i niestety finansów. A tak zachwalane przez was przyjecia z max 10 osobami- no sorry ale dla mnie to nie wesele. 10 minut w urzedzie, obiad i po krzyku. Serio?! Ktoś może o tym marzyć i uważać to za najlepsze rozwiązanie? Ok jeśli ma się małą, nie lubi się swojej rodziny, ma się mało kasy lub czasu (ciąża itp). Z resztą takie przyjęcie też moze być tandetne i do kitu. Naprawdę za lepsze uważasz kilkugodzinne przyjęcie na którym przez 1/2 czasu ktos nudnie gada głupie toasty, nie ma nic do zjedzenia a jak juz jest to trzeba za to dodatkowo płacić? Nie ma też nic do picia, nie ma tańców. Panuje sztywna i nadeta atmosfera? Co z tego że młodzi zaoszczedzili i stac ich na podroz na Dominikanę skoro ich slub bedzie wspominany jako klapa i nikt nie bawił się dobrze. Wolicie takie rozwiazanie? Powodzenia…A argument finansowy za mną nie przemawia- ślub ma się raz i nie widzę powodu by żałować pieniędzy na porządne przyjęcie, co z drugiej strony nie oznacza że mamy wydawać 100 tys. złotych i to nie swoich a rodziców. Wszystko w ramach rozsądku. Mój ślub bedzie tradycyjny, będzie kosztował sporo ale na wszystko sami zapracowaliśmy, nie bedzie tandety ale to co nam się podoba, bedą oczepiny i poprawiny, bedzie wódka i dużo jedzenia. Oraz bliższa i dalsza rodzina. Także przyjaciele z zagranicy którzy sa bardzo ciekawi jak wyglada wesele w Polsce. A po wszystkim podróz poślubna:)
ps. Strasznie boli mnie to że co Polskie to wieśniackie i beznadziejne a Angielskie (lub jakiekolwiek zagraniczne) super świetne i z klasą. Przykre:/
Jestem wielką fanką takiego podejśćia do wesela. Obecnie mieszkam na Cyprze i w miejscu którym pracuje, mam na codzień styczność z organizacją brytyjskich wesel. Tylko w zeszłym roku miałam okazje uczestniczyć w niemal 70 takich uroczystościach:) Faktycznie tam nikogo nie dziwi, że zaproszeni goście musza sami kupić sobie drinki czy zapewnić pobyt. Ceremonie są naprawdę niewielkie (max 50 osób), ale dzięki temu para młoda ma pewność, że spędza ten dzień w gronie najbliższych. Atmosfera jest naprawdę rodzinna i niezwykle przyjemna. Często wesele sprowadza się jedynie do picia szampana, gdzie następnie wszyscy idą razem na kolację. Jeszcze nie widziałam wesela, gdzie ktoś by na coś narzekał, albo wtrącał się w jego organizację. Młoda para decyduje o wszystkim i nikt nie ma prawa im się sprzeciwić. I oczywiście nie ma mowy o dawaniu kopert 🙂
Takie podejście to zupełna odwrotność wesel cypryjskich, gdzie liczba zaproszonych wacha się od 3 do 5 tysięcy (tak, TYŚIĘCY), a cała ceremonia sprowadza się właśnie do zbierania kopert 🙁 Często już na zaproszeniach jest podany nr konta bankowego, gdzie wpłacać pięniądze. Jak dla mnie, jest to w bardzo złym tonie. Sami Cypryjczycy na to narzekają, ale w sumie nic nie robia żeby to zmienić. No cóż, jaki kraj, taki obyczaj:)
Marnotrawstwo jedzenia na polskich weselach jest dla mnie pigułka nie do przełknięcia. Dlatego podoba mi się podejście Anglików do sprawy. To ma sens.
A dlaczego marnotrawstwo ? można zorganizować poprawiny, rozdawać jedzenie które zostało rodzinie, można tak się ogarnąć że nic nie zostanie wyrzucone.
mi blizej jest do takich rozwiazan. nasze przyjecie bylo eleganckie z najblizszymi (co nie znaczy ze bylo tanio 😉 ) oboje od samego poczatku bylismy zgodni co do braku oczepin i innych takich. goscie tanczyli, rozmawiali i dobrze sie bawili, my rowniez 😉 po przyjeciu goscie byli zachwyceni takim 'weselem’ i nikt nie narzekal ze koniec zabawy byl po polnocu.
kiedy będzie post dotyczący wieczoru panieńskiego?:D
Ja miałam okazję być na francusko-polskim weselu. Odbywało się u nas, ale większość gości stanowili Francuzi. O dziwo, zdecydowanie więcej piją. Wręcz patrzono na nas podejrzliwie, gdy nie sięgaliśmy po drinki. Po drugie żadna tam przysłowiowa „francja-elegancja”. Polki były jedynymi w sukniach wieczorowych. W kościele tylko ja z siostrą byłyśmy w kapeluszach… Francuskie damy bawiły się w balerinach SPORTOWYCH. My (Polek było tylko 12) czułyśmy się wręcz niezręcznie mocno odstając w swoich szpileczkach i jeśli nie wieczorowych, to przynamniej koktajlowych sukienkach.
Nie jest też prawdą, że są sztywni. Bawili się fanastycznie i robili wysiłki by mówić po angielsku i wtrącać polskie słówka. Chwała im! Oklaskami wywołali całą obsługę od kucharek po kelnerki. Zbiorowo serdecznie dziękowali za przygotowanie tak wspaniałej uczty.
Zachwyciło mnie jak potrafią się bawić. Na luzie, bez zadęcia. Śpiewali mnóstwo piosenek, inicjowali pełno zabaw. Kobietki nie oglądały się na facetów, tylko jak trzeba było, to tańczyły pod rękę we dwójkę. Siedemdziesięciolatki ochoczo wchodziły pod stół i udawały kury, gdy wymagała tego zabawa. U nas nie do pomyślenia. Panuje przekonanie, że w pewnym wieku nie przystoi.
Dzięki francuskim hulankom nie było dostojnie i elegancko, bardziej to szło w stronę wiejskiej zabawy, ale było tak jakoś serdecznie i mega radośnie.
Byłam też na weseli polsko-japońskim, ale Japończyków było tam tylko dwanaścioro. Byli szalenie powściągliwi (obcym osobom nie wolno ich dotykać, więc nie było mowy o zatańczeniu, zresztą oni nie tańczą, poza młodzieżą w tokijskich dyskotekach). O 21: 00 nie mogli uwierzyć, że wesele jeszcze trwa. Na pamiątkę z kilkoma Polakami wymieniali się…zegarkami.
Moje wesele było w podobnym stylu. Zaproszona była najbliższa rodzina. Był smaczny obiad, tort, dodatkowo goście mogli wybrać sobie z karty desery i drinki na nasz kosz oczywiście 🙂 Wszystko zależy od charakteru i upodobań młodej pary, ale tak jak już ktoś wspomniał jest dużo zwolenników skromnych uroczystości.
własnie o to chodzi, każdy powinien mieć takie wesele jak uważa.
Hehe nie dziwie się, że tam jest tyle rozwodów.
Skromne wesele to też mniejsze przywiązanie do całej ceremonii. Jeżeli planujesz coś 2 lata, wydasz na to fortunę, zaprosisz wszystkich znajomych i całą rodzinę to chyba bardziej się zastanawiasz nad własną decyzją niż nad takim przyjęciem, które bardziej przypomina imieniny. Jednak polski styl wesela bardziej mi się podoba bo to jest „WESELE” trzeba się bawić i cieszyć ze szczęścia pary młodej a nie smętnie popijać drogie drinki z pustym żołądkiem i rozmawiać o jakiejś kuzynce, która skąpi na drinka dla siebie itp.
Rozwody sa dowodem na to,że przeciętna Agielka jest w stanie być ekonomicznie niezależną kobietą,która nie musi trzymać się męża boksera,alkoholika,latawca ,czy innego rodzaju,tylko po to,że sama nie da sobie rady po rozwodzie.U nas to kobieta jest uwiązana do meża,bo znacznie mniej zarabia i jako mężatka,a tym bardziej rozwódka z dziećmi nie jest pracownikiem predysponowanym do awansów,a co za tym idzie do lepszych wynagrodzeń.
Hmmm, ale jestem głupia a ja myślałam, że ślub bierze się dlatego,że się kogoś kocha?
Mll.. zakładam, że jesteś kobietą i współczuję, jeżeli tak traktuję Cię Twój pracodawca. Mniejsze zarobki, bo kobieta? ehhh …
Co się tyczy tematu – Nie spotkałam się do tej pory nigdzie z tym, że „rozwódka” ma gorzej niż „stara panna” 🙂 a znajomych mam rozlokowanych po całej PL, i w większych i mniejszych miastach – więc trochę doświadczenia zbieram.
W Polsce dziewczyny też biorą rozwody, a ślub nie ma tu nic do rzeczy – bliska mi osoba jest po rozwodzie, ma świetnie ułożone życie, nie trwała z mężem (bokserem/alkoholikiem/latawcem? – skąd w ogóle te myśli? szok po prostu, nikt kogo znam nie trwał by w takim związku, nie ważne czy byłby to związek małżeński, czy nie – a zresztą myślę, że „po 2 latach po ślubie” mówimy o ludziach MŁODYCH, którzy są świadomi samych siebie i swojej wartości, i tego, że mogą sobie jeszcze inaczej ułożyć życie) – i nie bała się rozwodu nawet, mimo hucznego wesela za grube tysiące
Na angielskim nie byłam, ale na pół belgijskim już tak i wyglądało całkiem inaczej niż nasze polskie 🙂 Mi się taka forma jak najbardziej podoba (no może poza brakiem parkietu:)) i sama chciałabym żeby moje wesele odbyło się w takim mały gronie 🙂
Są tam co prawda inne wesela niż te standardowe w Polsce, ale nie przesadzajmy w Polsce coraz częściej organizowane są takie małe wesela, dla najbliższych przyjaciół, w małym gronie, już kilka razy o takich słyszałam 😉 Za to bardzo podoba mi się ten element druhen w takich samych sukienkach fajnie to wygląda i dużo lepszym pomysłem jest podróż poślubna do fajnego miejsca niż 2 dzień wesela-poprawiny 😉
Eliza!
Wybacz, że nie do końca na temat ale piszesz, że pracowałaś w UK. Zastanawiam się nad wyjazdem wakacyjnym do pracy – myślisz, że jest szansa znaleźć coś w Londynie dla studentki bez doświadczenia w kelnerowaniu? Strasznie chciałabym doszlifować język i pobyć dłużej w UK, dlatego musiałabym coś tam zarabiać. Będę wdzięczna za odpowiedź Twoją i czytelniczek 🙂
Eliza, ale w Polsce też niektóre śluby tak wyglądają, sama kelnerowałam kiedyś na takim. Nie wszyscy organizują śluby na 100+ gości, niektórych może po prostu nie stać, ale chcieliby jednak w tym dniu coś zorganizować dla najbliższych.
To bardzo ale to bardzo podobne do wesel w Szwecji 🙂 Też byłam w szoku. Najpierw była przystawka potem obiad czyli jagnięcina z ziemniakami i zielonym groszkiem i na koniec mus czekoladowy 🙂 Do picia było wino lub piwo ewentualnie woda ale tylko na czas wydawania posiłków. Było też menu na stole wyglądało bardzo zabawnie 🙂 No i jeszcze para młoda podarowała gościom po dwa bileciki na drinki. Menu wziełam na pamiątkę gdyby ktoś nie uwierzył 🙂
W zasadzie nie rozumiem tej polskiej tradycji organizowania wesel na 300 osób. Przecież to kupę kasy kosztuje a za to można pojechać w jakąś podróż czy coś, zamiast stracić tyle kasy w jeden wieczór. Co mnie najbardziej śmieszy to to, że jak jest tyle osób na weselach to para młoda czasem nawet nie zna tych gości bo rodzice powiedzieli, żeby zaprosić bo to jakiś tam wujek, se stron rodzinnych dziadka itd. i wypada.
Na mnie większe wrażenie robią takie małe, rodzinne imprezy jak opisałaś w tekście a nie wielka impreza tylko po to żeby ludzie widzieli. Oczywiście każdy lubi co innego i jeśli ktoś zawsze marzył o takiej imprezie to nie mam nic przeciwko 🙂
Nie wyobrazam sobie aby wesele trwało do 23!
Hey, polecam poczytać jak wyglądają wesela w Dubaju- ja przez pierwsze minuty nie miałam pojęcia co to za uroczystość 🙂
Na Cyprze się robi na min. 2000 osób i nich to norma 😀
Ja nie miałabym nic przeciwko weselu do 23 😀 Lepsze to, niż oglądanie „lekko” podchmielonych gości, którzy wpadają na coraz to lepsze pomysły 😉
Rozsądne podejście do wesela. Bez zbędnej szopki. Zresztą ilość wydanych pieniędzy na przyjęcie nie przekłada się na późniejsze życie
Faktycznie, wesele wygląda tam inaczej. Ja osobiście wolę nasza formę, jednak w brytyjskim weselu podoba mi się bardzo forma toastu. Wydaje mi się, że to miły zwyczaj. A a porpos toastu na brytyjskim weselu, spójrzcie na to http://www.youtube.com/watch?v=27WufdasQYs
Facet chwycił mnie za serce i nawet wydusił łezkę 🙂
Oj tak, wspaniały gość i widać jak bardzo kocha swoją kobietę. Właśnie obejrzałam i siedzę z bananem na twarzy :))
Podobne wesele planuję odkąd pamiętam. Może nie do końca, jeśli brać pod uwagę płatne drinki, brak tańców czy godzinę zakończenia. Nigdy nie mogłam sobie wyobrazić mnie jako panny młodej na tradycyjnym weselu na 200 osób… Nie ta bajka 😉 Dlatego planujemy przyjęcie na sali lub po prostu w ogrodzie dla najbliższej rodziny.
Tak samo jak podoba mi się pomysł z pytaniem gości podczas zapraszania czy na mszy przyjmą komunię św. i naprawdę będą się modlić. Jeśli odpowiedzą, że nie – dostają zaproszenie tylko na tę „świecką” część dnia, czyli na przyjęcie po mszy.
A wish-lista ciekawa rzecz, muszę nad tym pomyśleć 🙂
Brzmi jak moj slub 🙂 bardzo podobalo mi sie ze nikt nie czekal na litry vodki, 5 goracych posilkow i poprawiny dnia nastepnego. Moj maz zajal sie 80% spraw organizacyjnych przy naszym slubie, na sczescie bo nie wiedzialam duzo o angielskich zwyczajach..
Przez ostatnich kilka lat zaliczylam sporo slubow i byly to male kameralne imprezy, byly hinduskie weseliska „boywood style” na 500 osob, jednak najlepszy byl na karaibach, gdzie wraz z mloda para i 100 gosci spedzilismy 2 tygodnie 🙂 Warto czasami sprobowac czegos nowego, mniej tradycyjnego 🙂
W Holandii kelnerowałam na weselu po którym panna młoda (jeszcze w sukni, welonie itd.) sama pozmywała o godz. 24… Powiedzmy, że też przeżyłam „szok”, ale byłam „zszokowana” bardzo pozytywnie, całe wesele było zaplanowane dla 60 najbliższych osób, panowała bardzo ciepła i bezpretensjonalna atmosfera, w Polsce podobnych wesel nie uświadczysz (chyba 😉 na ostatnim byłam w 2012 r.).
Jakoś nie podoba mi się ton Twojego wpisu, być może czytam za mało wnikliwie lub jest to tak niefortunnie napisane, ale coś tu zgrzyta. Myślę, że wielu czytelników trafiając na Twoje wesele w sieci też się zszokowało. Wydaje mi się, że masz straszne parcie na jakieś „idealne’, niedoścignione „coś”. Nie należy się za bardzo przywiązywać do konwencji.
u Ciebie o angielskich weselach, u mnie było jakiś czas temu o angielskiej stypie ;D http://sadeemka.blog.pl/2014/03/01/07-angielska-stypa-na-wesolo/ – jeśli ktoś ma ochotę kuknać. Nie próbuję się reklamować, chodzi o różnice jeśli kogoś ciekawia. Co do angielskich wesel to na pewno wolałabym mieć wesele w bliskim gronie, niż wydawać ciężko zarobiona swoja lub rodziców kasę na bawienie ludzi, których nie znam lub mam gdzieś więc tu zgadzam się z przedmówczyniami. Ja miałam okazję w zeszłym roku być na hinduskim weselu, to dopiero była miazga! mnóstwo różnych curry, samosów, tych słodkich kulek których nazwy nie umiem wypowiedzieć (gulam cośtam), pychota, a Pan Młody tańczył boso i do dziś nie wiem o co chodziło bo mało kto mówił po angielsku a para młoda była zajęta milionem całusów, gratulacji i przedstawiciel każdej rodziny karmił ich czymś różowym, szkoda było im tyłko zawracać;) dowiem się wreszcie przy okazji, jak już sobie przypomniałam ;D pozdrawiam
Moje doswiadczenia z brytyjskich wesel sa troszke inne.
Jak najbardziej 3 daniowy obiad (bufet nie jest zwyczajowy w ciagu dnia) zazwyczaj wczesnym popołudniem ale w pięknej restauracji, zazwyczaj dobry hotel. Potem przemowy i podziękowania i faktycznie jest opcja albo zostania przy barze do wieczornej części albo odpoczecia i odświeżenia np w hotelowym pokoju. Wieczorem zaczyna sie następna czesc, około 19 gdzie wtedy zwyczajowo jest bufet a pózniej zabawa na całego, i to juz od młodych i gości zależy jak długo to trwa (rzadko do rana ale tez śluby odbywają się około południa a nie jak w Polsce popołudniu), a to nieprawda ze ludzie nie tańczą i wszystko tak na spokojnie, to tylko zależy jakich ma sie gości.
I rownież to zależy od młodych czy maja listę prezentów czy obecnie masa ludzi woli kopertę z pieniędzmi jako ze zazwyczaj mieszkają juz razem i wszystko maja.
I jak najbardziej działa zasada zastaw sie a postaw sie dlatego ludzie są zaręczeni latami żeby zaoszczędzić za wesele albo biorą kredyty.
Druhny jak najbardziej maja identyczne, lub bardzo podobne sukienki, za które płaci panna młoda, jak rownież za ich dodatki, makijaz, fryzjera itp a pan młody za garnitury/fraki drużbów wiec może i oszczędza na alkoholu ale dodatkowych wydatków masa, a wszystko musi byc skoordynowane i każdy szczegół dopracowany.
Zamawianie prezentów jest w porządku pod warunkiem, że ich ceny nie zaczynają się od 250 euro w górę, tak jak to było na irlandzkim weselu, na którym byłam w zeszłym roku. Do tego wesele było 100 km od naszej miejscowości w zamku, w którym musieliśmy sobie wykupić noclegi…bardzo drogie noclegi. I tak jedno wesele zastąpiło wakacyjny wyjazd:)
dodam, że wesele odbywało się w poniedziałek 😀
A ja znowu miałam okazję oglądać wesele w oprawie japońskiej:)
mianowicie mój kuzyn(mama i tato Polacy on rodzony w Australii, wybrał sobie na żonę japońską dziewczynkę) Ślub był w Japonii.Pan pastor czy inny ksiądz, kazał powtarzać przysięgę i koniec, a wesele? Panna młoda się przebrała taki u nich zwyczaj, ściągnęła welon ubrała fascynatorkę, dopięła inny tren i heja. impreza trwała 2 godziny bez orkiestry, bez dj. Każdy dostał po talerzu jedzenia i lampce wina. W między czasie pierwszy taniec. Kilka zdjęć i do domu. Przysięga i „zabawa” wszystko w jednym pomieszczeniu.
A ja miałam na swoim ślubie dokładnie takie wesele- właściwie obiad na ok. 30 osób z najbliższej rodziny, goście również rozeszli się ok. 23. Mieszkam w Polsce i dla nikogo nie był to szok, a że to zwyczaj angielski, to nawet nie wiedziałam 🙂
W każdym kraju wygląda ta ceremonia zupełnie inaczej… 🙂 Ja, dokładnie w tej samej roli co Ty, poznałam zwyczaje niemieckie. Dowiedziałam się właśnie wtedy o liście prezentów, jaką oddają w ręce gości młodzi, zobaczyłam co znaczy skromna uroczystość w bardzo dobrym tonie i wysokiej jakości Gourmet Restaurant, jak ważne ten dzień jest dla obojga. Oprócz niej miałam przyjemność być także na bardzo uroczystym weselu, ale i ono zrobione było niesamowicie elegancko z wysokiej jakości kuchnią i napojami. Nie było wódki, dziwnych śpiewów w rodzaju 'gorzko, gorzko’, nie było nieporozumien i przesadnie pijanych gości. Bez względu na liczbę zaproszonych, widziałam, jak młodzi wykupują dla swoich gości miejsca w hotelach, i płacą za nich, bo chcą, by byli z nimi w tak ważny dzień. I jak tak sobie myślę…. zamiast polskiej formy balangi, zecydowanie wolałabym „lichy obiad z lampką wina”, z tym, że tą lichość poproszę w jakości niemieckiej 🙂
Ja miałam zaszczyt być na greckim weselu 2 razy. Pierwsze nie wiele się różniło od naszego (kościół, knajpa, zabawa do rana, rzucanie talerzami). Zastanawiało mnie tylko to, że wszyscy mówili, że to skromne wesele jak na greków (gości było 250).
Rok później syn właściciela hotelu do którego często przyjeżdżaliśmy wyprawiał swoje wesele właśnie w tym hotelu na 1500 ludzi. Można szaleć 🙂 Logistycznie wyglądało to tak, że jeden stolik nigdy się nie zmieniał (siedzieli przy nim państwo młodzi, rodzice, chrzestni i… my, natomiast pozostali goście przychodzili o określonych godzinach. Chwila na jedzenie, zorba, tłuczenie talerzy i już wchodzili następni i znowu chwila na jedzenie, zorba, tłuczenie talerzy itd. Jak już wszyscy się przewinęli to Ci najbardziej wytrwali wracali i rozpoczynały się tańce do białego rano (i tłuczenie talerzy). Wisienką na torcie było to, że Costas ze swoją małżonką wylądowali w basenie. Wyszli szczęśliwi, cali mokrzy. Costas wpadł na genialny pomysł żebyśmy poszli na plaże. Starszyzna została, więc było nas ok 30 osób. Rakija poszła w dłoń i tak już do wschodu słońca siedzieliśmy, grecy śpiewali piosenki na płodność (tylko jeden z tej 30 osobowej grupy mówił po angielsku więc mogłam te różne pieśni rozróżniać).
Ahhh, stare dobre czasy
Ja nie uczestniczylam w takowym ale ogladalam w tv ich zwyczaje wiec w zaleznosci od nacji teez to troche inaczej wyglada, czasem jets bardzo na bogato:)
Zawsze coś innego 🙂 Chciałabym być kiedyś na weselu innym niż polskie 😀
Świetny cykl! Czytam Twojego bloga od niedawna ale już wiem, że będę stałą czytelniczką 🙂 Poruszyła mnie historia Rocky’ego, a że bardzo podobają mi się buldogi francuskie (sama akurat mam przesłodką suczkę bokserko-amstafkę) to tym częściej będę bywać żeby zobaczyć co słychać u Twoich maluchów 🙂
Zapraszam do siebie, trochę bardziej kosmetycznie – ale mam nadzieję, że się spodoba.
Pozdrawiam i całusy dla Maluchów 🙂
W Holandii takie wesela to norma…w PL już też coraz częściej się takie zwyczaje praktykuje, dlatego nic mnie tutaj nie zdziwiło…
Bylam na trzech weselach w Anglii i na kazdym byla specjalna skrzynka na koperty, nie widzialam zeby ktokolwiek przyszedl z prezentem. Odnosnie menu to faktycznie przystawka, glowne danie i deser. Na jednym z wesel pamiétam, ze w ogrodzie za nim goscie weszli do srodka kelnerzy serwowali male przekaski np. maly kawaleczek ryby w malym kubeczku z frytkami, miniaturki pizzy, a la paszteciki itp. , szampan i piwo do wyboru. Na stolach 3 rodzaje win biale, czerwone,rozowe. Po przemowieniach szampan.Po deserze serwowano kawe. Podane zostaly rowniez czekoladki z nadzieniem. Mi akurat podoba sie motyw 3czesciowego obiadu. Bez obrzarstwa i pijanstwa, zupelnie inaczej niz w Polsce. Jezeli ktos ma ochote na driki idzie do baru zamawi i placi, jezeli kogos nie stac zadawala sie tym co para mloda zapewnia.A w Polsce wodka i inne alkohole w ilosci hurtowej.Do tego poprawiny masakra jakas…Wesela rzeczywiscie koncza sie wczesniej ok 24, bez zadnych wiejskich oczepin kolejny plus. Mi osobicscie angielskie wesela bardziej odpowiadaja niz polskie.
Bylam na podobnym weselu z ta różnica, ze bylo moje. Pobieralismy sie w wiedniu. Stad jest moj maz i tu oboje mieszkamy. Bylo 35osob, tylko rodzina. W menu slubnym w knajpach w wiedniu jest tylko kilka pozycji : szampan, zupa, danie glowne i deser. My zamowilismy jeszcze zimna plyte.. co bylo duzym zaskoczeniem. Ciasto, slodkosci? No co ty! Przecież jest tort! Wodki na stolach nie bylo bo lała sie ze strumyczka w kacie sali, fajny bajer, przynajmniej goscie nie chodza nawaleni 😉 zabawa skończyła sie o polnocy bo dom weselny….zamykal hihi. To jest norma. Nastepnego dnia wylecielisymy w podroz poslubna. Nie bylo zabaw, nie bylo poprawin. Niewielki parkiet do tanczenia i tyle.
To to jeszcze pestka w porownaniu z tym co widzielismy i przezylismy na tureckim weselu, to byly jaja!!!
Przepraszam, że zmieniam temat, ale chciałabym zapytać o nazwę programu, w którym montujesz filmiki 🙂 Polecasz go ogólnie?
Z góry dziękuję za odpowiedź ! 🙂
P. S. Świetny BLOG! 🙂
Final cut pro i bardzo go polecam
Bardzo mi się taka organizacja wesela podoba. Ba! chciałabym takie mieć. Skromnie, obiad, podziękowania za przybycie i nara 😉 nie lubię „ogromnych” wesel.
A pomyśleć, ze kilka lat temu moja ciocia miała wesele 4-dniowe. Dwa dni „u nas” i dwa u jej teściów. Mój Boże, dziadkowie przez kilka lat spłacali kredyt zaciągnięty na wesele. I po co? To głupota! Można było takie piękne meble, samochód im podarować…
Austriackie wesela również są klimatyczne i do około 24. 🙂
Wiem, że takie wielkie wesela z rozmachem nie są powszechne w Europie, ale w sumie chyba fajnie, że u nas ten dzień ma taką naprawdę wyjątkową oprawę.
W sumie… Naprawdę nie miałabym nic przeciwko takiemu weselu. O wiele lepsze niż te nasze, wielkie, polskie.
Bardzo fajny pomysł! Dzięki takiemu podejściu do sprawy Para Młoda nie musi odwlekać ślubu z powodu braku pieniędzy 🙂 Nawet jeśli skromny obiad dla gości kosztowałaby 100 zł za osobę, każda para jest w stanie uzbierać 3000 zł na 30 gości 🙂
Moje jak dotad jedyne doswiadczenie z irlandzkim weselem bylo dosyc nietypowe. Para mloda urzadzila je w stylu koncertu heavy metalowego. Impreza byla genialna, doznalam tylko szoku, ze skonczyla sie o …. 1 w nocy?
Moje irlandzkie wesele tez zakonczy sie o tej porze, wszystko przez dziwne pory wynajmu w umowach.
Nie uwierzysz, ale ostatnio myślałam, że fajnie by było jakbyś napisała notkę na podobny temat. W lipcu wybieram się na angielskie wesele, na którym w dodatku będę jedną z druhen 🙂 jak na razie wiem tylko ze słyszenia jak wygląda takie wesele, aczkolwiek już spotkałam się z czymś, co zaskoczyło mnie ogromnie. W zgodzie z tutejszym zwyczajem otrzymałam (tak jak i reszta druhen) sukienkę którą mam włożyć podczas ślubu. Mój narzeczony, który jest bratem pana młodego i świadkiem zarazem również otrzyma garnitur oraz buty. Ponoć prezenty dla świadków są tutaj normą, natomiast ty jako świadek czy gość (chyba, że jesteś najbliższą rodziną) wcale nie musisz się odwdzięczać w taki sam sposób, dając prezent równowarty podarowanym kreacjom czy nawet prezentom jakie daje się w Polsce. Zwykle nie przekracza się £100, i z tego co wiem, nie każda para młoda chce prezenty, niektórzy tak jak w Polsce preferują gotówkę 🙂 ciekawa jestem jak to będzie wyglądać, ale z drugiej strony trochę się obawiam, że jako druhna mogę zostać poproszona o wygłoszenie toastu 😉 no ale jak mus, to mus! Fajnie jakbyś napisała coś o weselu gdzie para młoda jest z dwóch różnych krajów. Sama potrzebuje jakichś wskazówek, ponieważ narzeczony jest Irlandczykiem (urodzonym w UK) i planujemy wesele (w Polsce), a chciałabym połączyć tradycje, w taki sposób, żeby nie wyszedł polski przepych, ale również irlandzko/angielski minimalizm. Nigdy nie byłam zwolenniczką dużych wesel, ale z drugiej strony chciałabym pokazać jego rodzinie chociaż nutkę polskiej tradycji (pomijając niektóre glupie zwyczaje) z której jestem przecież dumna.
Ja miałam taki ślub i to w Polsce. NO fakt po za płatnymi drinkami. Ale był obiad, przystawka , deser a z alkoholu wino i ewentualnie piwo dla Panów. Osób ok 25 nam najbliższych. Z tego co wiem goście też się nieco zdziwili ale wszyscy bardzo chwalili a ja z mężem byliśmy bardzo zadowoleni. Nie była bezsensownego wydawania pieniędzy gonienia ludzi do niezrozumiałych dla mnie zabaw i lejącej się wodospadem wódki. Szczerze bardzo bardzo polecam takie ślubne obiady. Ludzie w Naszym kraju są już nieco zmęczeniu takimi zabawami
Pracuje w Anglii w pubie, także znam te ich zwyczaje, odbijając od tematu stopa wygląda b podobnie, bufet i mnóstwo drinków, stroje dowolne a i żal jakas mała.
Oczywiście miało być stypa* ach te pomocne słowniki
Ha! To ja miałam wesele w stylu angielskim! W warszawskiej restauracji z miłym ogrodem, goście dostali obiad, po obiedzie inne przekąski były w ramach szwedzkiego stołu a całość zakończyła się o 24:30. Nie było też oczepin, dja, tańców, wiejskiego stołu, prezencików dla gości, wódki na stołach (nalewali kelnerzy) itp. Jedyna różnica – było ponad 100 osób i nikt za nic dodatkowo nie płacił.
Chyba wszyscy trochę wiemy jak jest ze ślubami i weselami za granicą, z filmów chociażby 😉 jest bardzo różnie przecież, podobnie jak w naszym kraju.. Moda zachodnia do nas przychodzi..
Eliza jeśli chodzi o kulturowo-ślubne inspiracje polecam Ci bloga http://2people1life.com/blog/ – fantastycznie młodzi ludzie, którzy TAK powiedzieli sobie kilkadziesiąt razy! Oczywiście za każdym razem w innym kraju, w innym niesamowitym miejscu! Szaleństwo – ale jakie romantyczne!
Nie byłam na angielskim, ale polsko-angielskim ślubie odbywającym się w Polsce. Z grubsza wyglądało to jak zazwyczaj, ale zdecydowanie na plus była muzyka – „jazzowy” zespół z młodą dziewczyną, grali też polskie znane kawałki, ale z tych lepszych raczej. Generalnie bardzo z klasą i dobre proporcje – polskie jedzenie, ale za to brak oczepin i innych żenujących rzeczy, angielskie toasty. Angielki odstawione, toczki na głowach, rękawiczki itd. Widać było, że zagraniczne towarzystwo jest lekko zdzwione naszą formą wesela, ale szybko się dostosowali i całkiem nieźle bawili. Tylko skończyli szybciej, no nie mają zdrowia na takie wesela 🙂
Na anielskim weselu nie byłam, ale na polsko-angielskim u nas w kraju- tak 🙂 I wrażenia Anglików po, bezcenne! Byli zachwyceni zabawą, jedzeniem i atmosferą. Z parkietu zeszli ostatni :p
Kilka lat temu byłam na weselu na Ukrainie. To była masakra! 400 gości, namiot zrobiony przez rodzinę państwa młodych i sąsiadów, tony jedzenia, alkoholu. Tańce pod gołym niebem, na podwórzu „wystylizowanym” na parkiet taneczny:) wesele było dwudniowe: pierwszy dzień w domu Pana Młodego a w drugi dzień impreza odbywała się u Pani Młodej. Przed weselem piękny (choć długi) ślub w cerkwi:) wszyscy goście serdeczni i chyba wszyscy mile widziani:) super przeżycie!
W Polsce na szczęście nie każdy organizuje duże, huczne, wiejskie wesele. W dużych miastach coraz częsciej zdarząją się kameralne przyjęcia w restauracji lub po prostu obiad dla najbliższej rodziny.
Dlaczego „na szczęście”?
Wyczuwam u autorki wypowiedzi niezwykle szerokie horyzonty. 😉
Gratuluję pomysłu na nowy cykl, bardzo interesująco się zapowiada! 🙂 I oczywiście cieszę się, że to Anglia poszła na pierwszy ogień. 😉 Osobiście jestem zachwycona takim modelem wesela – nie tyle o oszczędność tu idzie, ile po prostu o brak tego, co w naszych weselach jest bardzo męczące i co wymieniałaś w poście o wtopach weselnych. Z drugiej strony, oszczędny wcale nie oznacza zły – nie wszystkich stać na wypasioną podróż poślubną, a jeśli zaoszczędzi się na weselu, to automatycznie więcej zostaje na wyjazd.
Zaczynam się poważnie zastanawiać, czy nie mam więcej z Anglikami wspólnego, niż do tej pory sądziłam. 😀
Wow, super pomysł na cykl! Bardzo to ciekawe 🙂
Ciekawy artykuł 🙂
Bardzo lubię te wszystkie tradycje, choć czasem są faktycznie zadziwiające.
Do tej pory miałam okazję uczestniczyć w norweskim i duńskim weselu, a za rok jadę na kanadyjskie i już się nie mogę doczekać 🙂
przemówienia były na obu weselach, ale to akurat lubię 🙂
dodam też, że faktycznie porcje były skromne i potem można było korzystać z bufetu, mnie ta opcja się akurat podoba, ale wiadomo, jeśli ktoś jest przyzwyczajony do uginających się stołów to będzie zawiedziony 🙂
Jeśli potrzebowałabyś jakiś wskazówek odnośnie tych wesel, na których byłam to chętnie służę poradą 😉
pozdrawiam
Moje wesele będzie wyglądać bardzo podobnie. Obiad dla najbliższej rodziny, minimalna ilość alkoholu i żadnych zabaw i tańców. Ma być skromnie i elegancko.
Oj, podoba mi się taka idea wesela, nigdy nie przepadałam za tymi naszymi.
Byłabym zachwycona takim weselem 🙂 Kameralnie, z każdym zdążysz porozmawiać i wiadomo, że goście przychodzą dla pary młodej, a nie po to, żeby się najeść. Każdy ma inne wyobrażenie o idealnym weselu, ale do mnie to w angielskim stylu bardzo przemawia.
Jakie jeszcze wesela zamierzasz opisywać? 🙂
Miałam przyjemość być na jednym angielskim weselu i kilku duńskich. Angielskie wesele wyglądało mniej więcej tak jak opisałaś, z tą różnicą, że odbyło się w… dużym pubie 🙂 I było bardzo, bardzo na luzie. Acha, i oczywiście była bijatyka, jak na każdym porządnym angielskim weselu 🙂
Duńskie wesela są nieco bardziej oficjalne. Z wyjątkiem jednego na którym byłam, a które odbyło się w ogrodzie rodziców panny młodej 🙂 Po ceremonii w kościele goście udają się do ładnie udekorowanej restauracji, z reguły na początku jest toast, a później coś słodkiego i kawa. Na jednym weselu w tym momencie podano tort weselny. I w ogóle śmieszna sprawa, część gości po tym poczęstunku wyszła, bo nie była zaproszona na wesele, tylko na ślub i poczęstunek 🙂 Obiad jest trzydaniowy, porcje skromne, ale za to bardzo wyszukane. Do godziny mniej więcej 23 tylko się je i pije i słucha przemówień, a tych jest sporo. W trakcie przerywane takimi tradycyjnymi zabawami, typu robimy hałas żeby młoda para się pocałowała itd. O 24 odbywa się tradycyjny pierwszy taniec, para tańczy walca w kręgu gości. Goście rytmicznie klaszczą i stopniowo zacieśniają krąg, aż para młoda nie może już tańczyć i muszą się pocałować 🙂 Po pierwszym tańcu zaczyna się impreza przy DJu albo zespole, w trakcie podawane są przekąski, np. hot-dogi. Oczepiny są w nocy, po pierwszym tańcu. Panowi młodemu odcina się końcówki skarpetek i rąbek majtek, żeby go już żadna inna nie chciała, a pannie młodej skraca się welon o połowę 🙂 Prezenty – tak samo jak w Anglii, listę udostępnia para młoda i goście wybierają co chcą podarować. Rzadko zdarzają się duplikaty, ale gdyby jednak, to w dobrym tonie jest załączyć paragon, żeby mogli sobie wymienić. Ogólnie duńskie wesela podobają mi się bardziej niż polskie, są z reguły bardzo wzruszające 🙂
Oooo fajny pomysł, czekam na następne posty!!
Elizko, świetne są te ślubne cykle! (jak zresztą wiele innych pomysłów) Czytam z zapartym tchem i czekam z niecierpliwością na kolejne 🙂
Aż nie mogę się doczekać września i mojego ślubu 🙂
To chyba mojemu weselu (bo faktycznie to nie będzie wesele tylko obiad dla rodziny) przypomina anielskie niż polskie. Tylko najbliższa rodzina i znajomi, bez tańców, oczepin, podziękowań i innych zwyczajów, które nam nie odpowiadają 😉
Miałam okazję kelnerować na weselach w Anglii. Pewne rzeczy mi się podobały, np. to że zamiast słodkiego kącika, krojono tort weselny na małe kawałki i stawiano na talerzach na stole. Kolejną kwestią były upominki dla dzieci, tzn. dziecko otrzymywało pudełko z cukierkami, napojem i obowiązkowo z plikiem malowanek i kredkami 🙂 Idealny sposób by dzieci się nie nudziły ^^.
Nie przemówił do mnie w ogóle wystrój sal – mnóstwo balonów wypełnionych helem rodem ze straganów to kicz ;/. Każda panna młoda jaką widziałam zawsze miała na głowie diadem. Zawsze! Zrobiłam też wielkie oczy gdy zorientowałam się że większość gości ściąga buty podczas wesela, pomijając fakt że prawie nikt nie tańczy 😀 Oprócz tego same menu weselne: kto widział frytki, pizzę czy zapiekankę na weselu? Za to desery zawsze były fantastyczne! Co więcej (nie wiem czy to + czy -), przed weselem goście dostawali propozycje 3-daniowego obiadu i wybierali sobie którą potrawę z wymienionych chcą zjeść w czasie imprezy. Dlatego przy każdym talerzu leżała karteczka z zamówionymi potrawami, by kelnerzy wiedzieli co komu dać :).
Generalne odczucia: takie wesela są nudne. Po kolacji ludzie siedzą, rozmawiają słuchają muzyki i sączą driny aż się spiją. Czasem tańczą starsi ludzie, a młodzi siedzą i przymulają. Definitywnie wolę nasze polskie wesela, chociaż wiadomo że koszty organizacji są o wiele większe 🙂
Jejku jaki świetny post! ♥
Już nie mogę się doczekać kolejnych!
Ha, ja miałam takie „wesele”, w Krakowie, w 2007, w Dworku Białoprądnickim:) Ale nie wszystkim gościom się niestety podobało i to było bardzo przykre. Pewien wujo skrytykował nawet „źle dobraną” muzykę (Sinatra). Ale on wydawał swoje dzieci w rytmie „umca-rumca”, „daj mi tę noc” i zbiórką pieniędzy wśród gości na kołyskę (kuzynka długo nie mogła zajść w ciążę, potem poroniła). Dlatego zawsze byłam zwolenniczką romantycznego ślubu w tajemnicy.
A ja miałam wesele na 35 osób. Było małe i najlepsze pod słońcem. W restauracji było jeszcze jedno wesele(dużo większe) i kelnerki robiły zakład kto dłużej wytrzyma. Oczywiście moja ekipa nie zawiodła i zabawa była na całego. Niektórzy twierdzili że to było najlepsze wesele na jakim byli. Wszystko było super… Gdyby nie to że moi dziadkowie się obrazili i nie przyszli na wesele o czym dowiedziałam się dopiero w restauracji.
Znam brytyjskie wesela od poszewki, mam rodzinna firme zajmujaca sie fotografia (glownie slubna).
Najwieksza roznica jest fakt, ze na ceremonie i obiad zaprasza sie najblizszych, a poznym wieczorem dolaczaja znajomi. Wtedy sa tance, bar i impreza, ktora rzeczywiscie najpozniej trwa do 1 w nocy.
Po ceremoni rodzina je obiad (wsrod naszych klientow spotkalam sie tylko raz z bufetem), pozniej sa wspomniane przemowy. To taka czesc formalna. Tutaj goscie sa zawsze elegancko ubrani, raczej nie ma mowy o jeansach czy nieformalnych strojach.
Natomiast wieczorem obowiazuje mniej formalny stroj, to czas na tance (najczesciej DJ) i zabawe. Wieczoram podawane sa przekaski na cieplo i zimno, alkohol goscie kupuja sobie sami.
Osobiscie bardzo mi sie podoba taki uklad uroczystosci. Goscie, ktorzy przychodza wieczorem nie sa zobowiazani do bardzo drogich prezentow, zeby sie „zwrocilo”. Czesto para wybiera ulubiony sklep prosi o bony zakupowe.
W Anglii nie byłam natomiast w NY wielokrotnie dość podobnie ale zależy od sytuacji materialnej byłam na super wyasionej. Imprezie żydowskiej w plenerze na skromnym amerykańskim weselisku raz na wielu polskich. na polskich byly tance dobre jedzenie przepych ale brak kultury i cenzury co dla mnie bylo dosc krepujace zwlaszcza gdy ma sie dziecko . Najbardziej zachwyciło mnie wesele rosyjskie które odbylo sie w philadelphi pyszne jedzenie świetna muzyka i wyjątkowo do godz 6 rano gdzie w NY najdłuższa impreza to do 1 rano po doplaceniu kolosalnej sumy zazwyczaj 24 i wszyscy dostają prezenciki co jest jednoznaczne z pozegnaniem
Ja mialam byc okazje na weselu hiszpanskim. Tutaj zas kazda kobieta musi byc ubrana wyjatkowo i zawsze pieknie, a panowie w garniturach ewentualnie w smokingach (zalezy tez od regionu kraju). Zazwyczaj uroczystosc w kosciele odbywa sie popoludniu, a nastepnie do restuacji. Nie obchodzi sie rowniez oczepin,co dla mnie bylo tez wielkim zaskoczeniem. Wszyscy tylko jedza i rozmawiaja miedzy soba i od czasu do czasu pare par zatanczy,ale nie tak jak w polsce.
Świetny post. Interesujące jak bardzo to się różni i szczerze powiem bardziej podoba mi się angielskie wesele niż polskie. 😉
A ja mialam standardowe polskie wesele na ok 100 osob, byla orkiestra, wodka, tona jedzenia. Nie bylo kamery ani fotografa. nikt sie nie spil, wszyscy- nawet dziadkowie majacy ponad 90 lat- siedzieli do samego rana i doslownie kazdy mowil ze jeszcze nie byl na tak udanym weselu. Impreza niczego nie udawala, ludzie mieli sie po prostu dobrze bawic i na sto procent tak wlasnie bylo. Nie mam nic przeciwko zachodniemu stylowi wesel ale ciesze sie iz moje swieto moglo sie czyms wyroznic a nie byc kolejnym nudnawym bankietem. Nawiasem mowiac bylam na jednej takiej uroczystosci w Szwajcarii i wyszlam znudzona i glodna. Innych gosci tez nie porwalo. Lubie chodzic na polskie wesela, nie znosze prostactwa i chamstwa ale jakos sie na zadnym weselu z nadmiarem tegoz nie spotkalam. Lubie tanczyc do rana, dostac po poprawinach ciasto i butelke wodki i dlugo wspominac jak bylo fajnie. 😛 no jedno musze przyznac, zabaw oczepinowych nie znosze 😛
Nie wiedziałam, jak wygląda angielskie wesele, ale moje było podobne. Bez oczepin, bez poprawin, bez zabaw, bez alkoholu, jedzenie jak na trochę szczególniejsze urodziny. W ogóle przypominało to większe urodziny. I nie wyobrażam sobie, żeby było inaczej!
Tez bylem na takim weselu 🙂
(pisze bez polskich znakow)
No i przyszla pora by choc troszke tu namieszac i pozmieniac 🙂
Wesela sa nudne i bezpolciowe nie to co w Polsce. Wiele par decyduje sie na slub i impreze w Polsce. Wracaja by wydac pieniadze i ochajtac sie i spowrotem na Wyspe.
Pora to naprawic i zaczac robic polskie wesela na Wyspie!
Mysle ze nie jedna para skorzystala by z takich uslug, wiec do dziela! Wiemy jak to robic 🙂
Pozdrawiam. L
Mój narzeczony jest irlandczykim, pierwszy polski ślub na którym był to był dla niego totalny szok, ciągle pytał, że jak to tak i o co chodzi 🙂 mnie obojętne było gdzie weźmiemy ślub ale on powiedział, że tylko i wyłącznie Polska 🙂
Moje wesele było dość huczne – 150 osób dużo jedzenia picia zabawy i tańca. momentami męcząco – to fakt – ale wzruszeń i śmiechu nie zapomnę nigdy. Angielskie wesela mają swój urok, jednak jak to mówią co kraj to obyczaj – u nas to ogromna uroczystość bodaj jedna z najważniejszych w życiu i jeśli ktoś tak jak ja ceni sobie przywiązanie do tradycji i do rodziny – doceni też wagę polskiego wesela. bądźmy szczerzy – to jedna z nielicznych naprawdę okazji zeby spotkać się z rodziną i żeby poznać rodzinę swojej „drugiej połowy”. To okazja do założenia super stroju, to oazja żeby w końcu nauczyć się tańczyć;-)) Wiele przemawia przeciw tej imprezie zwłaszcza koszty jej organizacji. Jednak tak niewiele mamy w życiu takich uroczystości, spotkań „nażywo” , że chyba jednak warto nasze polskie wesela zachować…:-)
Witajcie mieszkam w angli od trzech lat jestem dj i grywam na róznych imprezach moja dobra znajoma była na jednej z nich wersja dla polaków choc nie wiedziałem poznała anglika i bierze z nim slub poprosiła mnie oto bym zagrał i zrobił szoł takie jak to sie robi na polskim weselu ani rodzina ani znajomi pana młodego nie maja nic przeciwko wręcz przeciwnie chcą zobaczyc jak to wyglada według naszej tradycji
Obsługuje wesele w Szkocji i nowością był dla mnie dudziasz wprowadzający młodych na sale. Dziwne jest też sprzątanie stołów i przestawianie zaraz po kawie/herbacie ( mimo iż na sali stoły się pomieszczą bez wchodzenia na parkiet i tak je tam postawią ) znika też stół młodych i dostawiane są dodatkowe krzesła dla gości zaproszonych na zabawe ślubną ( tam tylko najbliższa rodzina i przyjaciele są na uroczystości i obiedzie) wesele rozpoczyna się krojeniem tortu, który podany zostanie w bufecie po 22 w nocy a samo wesele kończy się równo o północy
Byłam na brytyjskim weselu i nie różniło się ono specjalnie od polskich, na których byłam. Jedynie dwa polskie odstawały od reszty – jedno prawie 20 lat temu i drugie przy wschodniej granicy. Tam była wóda, oczepiny, wodzirej i stół z jakąś dziczyzną, którą nie wiem, czy weterynarz oglądał 😉 Pozostałe polskie wesela były normalne – obiad, trochę przystawek na stole do poskubania, wino i jak ktoś chciał, to mógł potańczyć. Tak samo było na brytyjskim, na którym byłam.
Comments are closed.