Jakiś czas temu zabrałam się do stworzenia listy marzeń, wyzwań i celów. To lista otwarta, którą uzupełniam w każdym tygodniu. Edytuję ją, dodaję nowe pozycje i wykreślam te, które już zrealizowałam.
Niektóre marzenia i wyzwania wymagają ode mnie przekroczenia pewnych granic i barier, które z biegiem lat na siebie nałożyłam. Dla kogoś to mogą być banały, ale dla mnie to naprawdę trudne. Na mojej liście są też wspomnienia, które chciałabym po prostu powtórzyć, takie cudowne chwile w cudownych miejscach. Znajdują się tam również marzenia, które wymagają sporych nakładów finansowych i zaliczonych kursów albo których zrealizowanie zajmie mi ładnych parę lat.
Grunt to zrozumieć, że tak naprawdę nie chodzi o sam cel i o odhaczenie czegoś z listy, ale o drogę, jaką przechodzimy, by coś zrealizować. To właśnie ta droga kształtuje nasz charakter, uczy pokory i wewnętrznie nas ubogaca. Na ten moment na mojej liście widnieje 57 pozycji, z czego 15 jest już realizowanych. Nie macie pojęcia, jak bardzo motywuje mnie to do działania, do osiągania kolejnych celów i do ciągłego rozwoju!
Podzielę się z Wami kilkoma pozycjami z mojej listy.
– Zobaczyć balet „Jezioro łabędzie”
– Przebiec w biegu miejskim (10 km)
– Potrafić zrobić sushi
– Wziąć udział w karnawale w Wenecji
– Zjeść czarną paellę w Barcelonie
– Zrobić kurs na wedding plannera
– Nauczyć Rocky’ego 4 komend
– Zobaczyć zachód słońca na Santorini
– Zorganizować komuś ślub i wesele
– Uszyć sobie coś
– Skoczyć na bombę
– Nauczyć się grać z pamięci Marsz Turecki
Samorozwój
O samorozwoju myślę jak o ciągłym procesie poszukiwania, poznawania i rozwijania siebie oraz swoich pasji. Samorozwój własnej osoby może dotyczyć różnych obszarów. Każdego ubogaca i rozwija coś innego. Nie ma tu lepszych czy gorszych wyborów. Spójrzcie na moją listę – są na niej zarówno błahostki, jak i ambitne wyzwania.
Samorozwój nie może być jednorazowym zrywem ani zadaniem wykonywanym na skutek nacisków kogoś z zewnątrz. To musi być nasz wybór. Musimy mieć świadomość, że to my decydujemy o kierunku rozwoju, a nie rodzice, nie mąż, nie znajomi. MY.
Najlepsze jest to, że na samorozwój nigdy nie jest za późno. W każdy momencie naszego życia możemy dokonywać wyborów przyczyniających się do realizacji naszych celów i pragnień. Nie mogę tu nie wspomnieć o błędnych decyzjach, które na pierwszy rzut oka cofają nas w rozwoju. One też są ważne! Ba, są wręcz niezbędne w burzliwym procesie samorealizacji.
Po co nam samorealizacja?
Ktoś może zapytać, po co nam ta cała samorealizacja. Po co stawiać sobie kolejne cele, dwoić się i troić, by osiągnąć coś albo nie? Efektem samorealizacji jest zwiększenie satysfakcji ze swojego życia. Przekonuję się o tym każdego dnia. Robienie kolejnych kursów, spełnianie marzeń, przekraczanie granic i dążenie do wyznaczonych celów uszczęśliwia mnie i napędza do działania. Ostatnio mam fazę na kursy. Zrobiłam listę takich, które chciałabym odbyć, i DZIAŁAM.
Mam już za sobą kurs wizażu w Makeuplace u Anety Błaszczak. Praktykę zdałam na 5, a test napisałam na maksa (najlepiej w grupie, aaaa!). Muszę tu zaznaczyć, że przed przystąpieniem do kursu uważałam się za kompletne beztalencie w kwestii makijażu. KOMPLETNE. Teraz mogę głośno powiedzieć, że umiem malować siebie i innych i robię to naprawdę dobrze.
W tym tygodniu rozpoczynam kurs na wedding plannera (w Wytwórni Ślubów). Kolejne na liście są kurs kaligrafii, robienia sushi, florystyczny, krawiecki, masażu czy dietetyki – łącznie kilkanaście pozycji. Ta lista nie ma końca, bo co rusz coś dopisuję. To wszystko są tematy, które w jakimś stopniu mnie interesują, które lubię i które chciałabym zagłębić. Mam taką pracę, że mogę bez problemu do takich kursów podchodzić. Zyskam na tym ja i zyska na tym mój blog. Po zakończonych kursach będę miała wiedzę, którą chętnie się z Wami podzielę.
Chcę stworzyć na blogu cykl dotyczący samorozwoju. Chcę pokazać Wam, jak mnóstwo korzyści niesie ze sobą samorealizacja i jak ważne jest robienie czegoś DLA SIEBIE. Nie dla dzieci, nie dla męża, nie dla pracodawcy. DLA SIEBIE.
Te wszystkie kursy będę opisywać na blogu, a wiedzę, którą z nich wyniosę, na pewno przełożę na świetne teksty.
To co, gotowi? 🙂
58 komentarzy
Skoczyć na bombę ? Naprawdę?
Tak, naprawdę. Panicznie się tego boje. Nie mogę się przełamać. To jest właśnie jedna z tych banalnych pozycji na liście, którą ktoś może obśmiać 🙂
A co w tym dziwnego? Moim marzeniem jest nauczenie się jazdy na rowerze. Mam 23 lata i ciągle nie umiem. Nie mierzmy innych swoją miarą, każdy ma inne słabości. Szanujmy się ludzie!
Każdy ma swoje marzenia, swoje plany. Dlaczego ma być to komentowane negatywnie. Jedne działania mogą być dla nas super, a inne wręcz przeciwnie, nie można dostosowywać innych ludzi do własnych poglądów. Najlepiej trzymać kciuki za kogoś i dopingować go w działaniu. Dzisiejszy post skłonił mnie do refleksji ile tak naprawdę osiągnęłam, co było na początku w moim zasięgu, nigdy się nad tym nie zastanawiałam. Generalnie zmotywowałaś mnie do zrobienia listy marzeń, a punktem pierwszym będzie powtórka z języka angielskiego.
Buziaki.
Cudownie to czytać! 🙂
Mnie w szlifowaniu angielskiego bardzo pomagają fiszki. Takie podstawowe 1000 słów, ćwiczę, gadam i powtarzam 🙂
Ale ja kompletnie nei rozumiem co oznacza „skoczyc na bombe”? Help 😛
Eliza, właśnie takich słów dzisiaj potrzebowałam! Dzięki, zmotywowałaś mnie.
Trzymam mocno kciuki i z niecierpliwością czekam na kolejne takie wpisy.
Uwielbiam takie posty! Uwielbiam patrzec jak inni sie rozwijaja a jeszcze jak dziela sie tym z innymi i MOTYWUJA to juz w ogole jest cudownie<3 Z przyjemnoscia bede sledzic Twoja droge i obserwowac i cieszyc sie tym z Toba! Najbardziej ciekawi mnie punkt ''uszyc cos sobie''. Jestem ogromnie ciekawa co to bedzie!
Ja rowniez mam taka liste marzen, na przyklad nauczyc sie francuskiego, zrobic kurs coacha kariery, plywac z delfinami i wiele wiele innych! To jest tak ekscytujace jak o tym mysle! Na obecna chwile skupiam sie na dosc duzym projekcie ktory rozpoczelam,czyli NAJLEPSZA DO 25. Za rok skoncze 25 lat i do tej pory chce najlepiej wygladac, najlepiej sie czuc (mam problemy zdrowotne), miec piekne wysportowane cialo, NAJLEPSZA GARDEROBA i kilka innych kwestii. Garderobe juz zmieniam na bardzo kobieca i juz widac pierwsze efekty, czuje sie cudownie! Wiecej opisalam na blogu gdybys miala ochote poczytac : ) Pracuje nad tym wszystkim i mam nadzieje ze to wszystko mi sie uda, bede wtedy taaaaka szczesliwa !
Trzymam kciuki za realizacje Twoich marzen Eliza!
Nie wiem co napisać…Jesteś niesamowita <3 ! Masz tyle w sobie zapału, energii i chęci do samorealizacji. Wiem, że każdy ma gorsze dni, to normalne, ale Ty jesteś osobą, która się temu nie daje i walczy. Za to Cię uwielbiam, Twojego bloga i to jaka NAPRAWDĘ jesteś. Uściski i pięknego tygodnia! Czekam na więcej 🙂
Mogę spełnić jedno z twoich „marzeń” i chętnie się zgodzę na zorganizowanie mojego ślubu 😉
Ja rozumiem marzenie ze skokiem na bombę. Gdybym sama się kiedyś odważyła, byłoby to dla mnie nie lada wyczynem – też panicznie się boję, w sumie to wszelkich skoków do wody.
O, to w czwartek się chyba spotkamy 😉
Super!!!! 🙂
Oh, chyba potrzebowałam tego postu! 🙂
Wracam do magisterki….
Eliza, zaczęła się sprzedaż biletów na jesień w Teatrze Wielkim Operze narodowej w Wwie. Z tego co pamiętam jest Jezioro Łabędzie w repertuarze:) tak więc kochana, kupuj bilety i przyjeżdżaj do Warszawy:)
Ja bym chciała mnóstwo rzeczy spróbować i też zapisać się na kilka kursów, przede wszystkim na kurs fotografii jedzenia 😀 taką listę marzeń też tworzę i uaktualniam 🙂
Eliza jesteś wzorem dla wielu osób. To piękne co robisz, niech nigdy nie zabraknie Ci zapału i motywacji do żarażania innych pozytywną energią. Odkąd oglądam Cię na instastory zupełnie inaczej na Ciebie patrze. Super z Ciebie babka!
Jezioro Łabędzie <3 U mnie jest chyba tym momencie marzeniem nr 1 – powiedziałam sobie, że w tym roku nie ma już innej opcji, jak tylko zakup biletów, bo akurat co rusz jest w Krakowie 🙂
Zaraz za jeziorem jest skok ze spadochronem – na samą myśl mam ciary, ale uwielbiam ich pokonywanie!
Czarną paellę w Barcelonie jadłam i powiem Ci, że OMNOMNOM 😀
Są marzenia małe i duże. 😉
Eliza czy Ty masz „gorsze” dni? Czy coś Cie smuci demotywuje albo pogarsza samoocenę ?
Ja walczę z tym każdego dnia, ogólnie w życiu mam wszystko, czego wydawało by sie można pragnąc, Troche jestem niespełniona zawodowo, Ale w zasadzie wszystko mam poukładane! jednak mino to czuje ze czegoś mi brak, czuje sie niedowartościowana ale boje sie zmian i nowych wyzwań, wole taka (smutna) stagnacje. Nie mam depresji itd ale ciagle CZEGOŚ MI BRAK :] i tak mysle, czy Ty, osoba o bajkowym życiu, tez miewa trudniejszy czas ?
Oczywiście, że miewam. Ba, czasem nawet całe tygodnie! Nienawidzę tego. Dopada mnie to z dnia na dzień, wtedy wystarczy kilka mini porażek żeby w mojej głowie urosły do niebotycznych rozmiarów. Czuje, że nie mam na nic siły, że nic mi się nie chce i że generalnie jestem beznadziejna. Daje sobie wtedy czas. Nie wymagam od siebie zbyt wiele. Zwalniam tempo, robię to co mnie uszczęśliwia czyli gram na pianinie, oglądam zaległe seriale, czytam książki, planuję kolejną podróż, słucham muzyki klasycznej. Swietnie sprawdza się też coś odmóżdżającego.
Nie da się być ciągle na pełnych obrotach, jesteśmy tylko ludźmi! Pisałam o tym kiedyś na blogu, to sinusoida motywacyjna, przed którą nie ma ucieczki, poczytaj http://fashionelka.pl/sinusoida-motywacyjna-w-koncu-sie-z-nia-pogodzilam/
Jeśli masz poczucie, że czegoś Ci brak to może warto przemyśleć temat. Boisz się zmian i nowych wyzwań.. znajdź źródło problemu. Czy to kwestia tego, że wiele razy się sparzyłaś czy tego, że właśnie boisz się, że Ci się nie uda i odniesiesz porażkę. Tak jak pisałam w tekście, porażki są w naszym życiu wręcz konieczne. Odsyłam Cię jeszcze do tego tekstu, opisałam tam moją największą porażkę w 2016 roku, może da Ci to kopa http://fashionelka.pl/o-mojej-najwiekszej-porazce-2016r-i-o-tym-co-z-niej-wynioslam/
Aga mam dokladnie tak samo … wszystko niby jest, zawodowo robie to co powinnam (w sensie zgodnie z wyksztalceniem) ale czuje ze cos jest nie tak … ze to nie to, ze nie tu powinnam byc, ze gdzies cos jest innego dla mnie… Ale! Nie robie nic by cos z ta stagnacja zrobic 😐 Jednym slowem opisalas dokladnie to co ja czuje 🙁
Widziałam, że ktoś Ci już to napisał na instagramie, ale ja też chcę się odnieść do tego punktu dot Rockyego i komend. Pamiętam jak mówiłas, że on jest trochę opóźniony w rozwoju i nauczenie go komendy jest bardzo trudne. Dziś widziałam na instastory jak pięknie „siada” na zawołanie. Też mnie to wzruszyło, to że stawiasz sobie nauczenie go komend jako cel i masz to na swojej liście, to świadczy o tym, że masz dobre serce i jesteś dobrym człowiekiem.
Rocky na pewno ogarnie, mając taką nauczycielkę 🙂
no nigdy nie pomyślałam, żeby stworzyć swoją wish listę. a nawet nazwać to wish listą. nie, żebym nie miała jakiś marzeń, nawet nie marzeń, ale celów. a może marzeń właśnie? kiedy miałam zostać mamą, a później nią zostałam, zrealizowałam swoje cele pt. „nauczę się robić bigos, gołąbki, fasolkę po bretońsku”. naprawdę to zrobiłam, żeby umieć kiedyś samodzielnie to zrobić. w każdej chwili. jak dotychczas powtarzam wyłącznie bigos, bo jak dla mnie jest najprostszy z listy. Kiedy dzieci dorosły do świadomości gdzie są i gdzie jest ich dom, chciałam, żeby np. kojarzyły dom z zapachem ciasta. i chociaż najczęściej jest to sernik (nie rozumiem dlaczego, ale zawsze mi wychodzi :)), babeczki, karpatka, ciasto czekoladowe, i chociaż ja właściwie nie jem słodyczy (nie wiem, dlaczego, ale ze słodyczy to ja lubię śledzie i chleb ze smalcem własnej roboty), to uwielbiam, kiedy w domu pachnie ciastem. w ogóle lubię zapach przygotowywanego jedzenia, nawet jak cały dom wali brukselką lub kalafiorem i brokułami. brzmi, jak brzmi, chociaż hmm, dzieci wspominające rodzinny dom – waliło w nim kalafiorem, no cóż… marzę o NY, takim allenowym, którego darzę uczuciem nieco mniejszym niż męża. Geniusz wymyślił sushi, geniusz wart nobla. Geniusz wymyślił ramen, też nobel na półkę. Mój jedyny na urodziny wykupił mi kurs sushi, którym zażeram się co najmniej raz w tygodniu. i jak wariat wyrywam się publicznie z ręką w górze – tak tak, to w ten weekend! nauczę się robić sushi! do wish listy dorzucam antyfeministyczne dążenie do perfect wife – czysty dom, czyste szyby, podłogi, zero kurzu, minimalizm, kwiaty. ja nie dowidzam, że okna mi zaszarzyło, podłogi zadeptano, zakurzono, wyplamiono, to się rozlało niechcący, kapło, spadło, przewróciło się – niech leży. Kwiaty uśmiercam mistrzowsko – chcesz się pozbyć, daj na opiekę na góra tydzień. Aż nagle dopada mnie sprzątanie – jak dwa ostatnie tygodnie, wypucowałam 18 otworów okiennych, dwa poziomy podłóg, wyprałam i wyprasowałam zasłony. Oszalałam? nie wiem, ja twierdzę, że pewnie zawijam się ze świata i sprzątam po sobie. jeżu, ależ się rozpisałam… wish list? pewnie nie nazwana istnieje. I sprowadza się do jednego – wstać co rano, kłaść się co wieczór z przekonaniem, że to będzie, to był, kolejny dzień bez zarzutu. nie szczęśliwy, nie udany, ale taki, którego się nie wstydzę i który może powtarzać się w nieskończoność. poczytam fash, przekopię insta, pozazdroszczę na zdrowo blogerkom, przykryję dzieciaki i się wyśpię. a kolejny kurs to ramen. Amen
świetnie napisane! <3
Lidka już Ci to pisałam, ale uwielbiam sposób w jakim piszesz! Twoje komentarze są naprawdę wyjątkowe 🙂
Może prawo jazdy? 😀
W lipcu egzamin 🙂
Eliza, nie wiedziałam, że nie masz prawa jazdy, życzę powodzenia na egzaminie! Nie chcę Cię stresować, ale jeśli słyszałaś opowieści o niekontrolowanym ruchu drgającym z bardzo dużą amplitudą nogi będącej na sprzęgle, to jest to prawda #potwierdzoneinfo i pamiętaj, że samochód ma 5 lub 6 biegów plus wsteczny (ja ze stresu powiedziałam, że ma 3, a chodziło mi oto, że jadę na trójce) PS Żeby nie było, że jestem taka łamaga to zdałam za pierwszym (podświadomość mi pomogła, bo miałam hajs tylko na jedną poprawkę, a jednak były wtedy wakacje i wolałam wydać go na ciuchy…)
Ja założyłam sobie po Nowym Roku planer i tam zapisałam sobie swoje różne cele (dużo było tam celów blogowym, min. założenie własnej domeny na blogu i regularne pisanie), ale oprócz tego, chcę zdać w tym roku kurs FCE, powtórzyć niemiecki na tyle, by płynnie się nim posługiwać, a nie jedynie umieć zamówić cheesburgera w McDonaldzie, dalej podróżować tak dużo jak tylko się da, kupować mniej ciuchów, ale za to takich, które posłużą mi przed długi czas i mniej czasu spędzać w social media (ale jest to takie trudne:().
Życzę Ci powodzenia w realizacji Twoich marzeń, jesteś konsekwentna i jestem przekonana, że wszystko będzie szło po twojej myśli:) A ja będę nadal śledzić Twojego bloga i podpatrywać jak Ci idzie realizacja Twoich zamierzeń:)
PS Też nigdy nie skakałam na bombę, bo nie za bardzo umiem pływać, ale jakoś nie czuję potrzeby, żeby to zrobić:D Strach jest dla mnie zbyt przerażający!:)
Dzięki i również zyczę powodzenia w realizacji Twoich celów :)))
PS Konsekwencja nie jest moją mocną stroną, niestety
PS 2 Będę zdawać egzamin na automat więc biegi mnie nie dotyczą hyhyhy 🙂
PS 3 Jak byliśmy na Santorini to skoczyłam na nogi i to był dla mnie totalny szał. Cieszyłam się jak dziecko, że przełamałam lęk. Została jeszcze bomba 😀
Ja tym roku za cel postawilam sobie zaczac uczyc sie niemieckiego. Ucze sie juz 4 miesiace i jestem z siebie mega dumna. Juz nie moge sie doczekac jak wykorzystam swoja wiedze za kilka miesiecy podczas wakacji w Bawarii. Fajny pomysl na cykl! Pozdrawiam
Eliza, gdzie w Lublinie jest kurs krawiectwo? Szukałam, ale nie mogę znalezc:( A maszyna już kupiona:D
Nie wiem czy będę to robić w Lublinie, jeszcze nie interesowałam się tym tematem. Następny w kolejce jest kurs kaligrafii i sushi 🙂
Warto marzyć i mieć różne marzenia – te łatwe do spełnienia jak i te znacznie trudniejsze. Małe marzenia pozwalają nam na podtrzymanie odpowiedniego poziomu szczęścia w drodze do tych wielkich marzeń 🙂
Super… ja z reguły nie mam takich długofalowych „planów życia”, ustaliłam sobie plan do końca roku (ćwiczyć 20 minut dziennie, trzymać się budżetu, czytać jedną książkę tygodniowo, upiec ciasto w weeken). Małe kroczki, nie mam wielkich marzeń – gdyby ktoś mi zaproponował podróż na Sri Lankę, w ten sposób nie będę zawiedziona bo zawsze marzyłam o Mikronezji! 🙂
Co do kursu szycia w Lublinie – moja znajoma organizuje co jakiś czas kurs szycia 18+. Nie wiem, czy mogę zareklamować, ale podaję link do jej fanpage: https://www.facebook.com/KlubPacynka
Już w ciągu 4 spotkań można opanować podstawy i uszyć sobie np. torbę, poduszkę, kosmetyczkę itd. Zdecydowanie polecam!
Elizo, czytam Cię od bardzo dawna, już parę dobrych lat 😉 Za każdym razem, gdy tu wchodze, wyciszam Cię. Piszesz tak „normalnie”, ale jednak takim charakterystycznym dla Ciebie językiem, że jak czytam wpis, to w głowie czyta mi Twój głos 😉 Przypominasz mi takie damy z wyższych sfer, co ja siedzą na krześle to tak dystyngowanie dają nogę na nogę i unoszą paluszek jak piją herbate 😉 Jesteś bardzo spokojna i opanowana, że aż Ci zazdroszcze ;p Ja jestem niestety w gorącej wodzie kąpana, mam tysiąc mysli na minute i często najpierw powiem, później pomyśle ;/ I tak jak tu dziewczyna wcześniej napisała, równiez się zastanawiałam, czy masz gorsze dni, ale na szczęście uspokoiłas mnie 😉 Buziaki kochana, rozwijaj się i nie przestawaj blogować :*
Gabi dzięki za tyle ciepłych słów! Chyba bliżej mi do dziewcyzny w gorącej wodzie kąpanej z milionem pomysłów na minute niż do Pani z wyższych sfer. Może ten temat jest taki poważny i stąd taki wniosek. Starałam się jednak napisać to w swoim stylu bez pseudonaukowego bełkotu 😛
Sciskam!
ooo, pani anetka malowala mnie na konkursie miss;) jest swietna w tym co robi i bardzo sympatyczna! i super pomysl z ta seria, na pewno bede czytac;) :***
Takie listy są świetne. Muszę w końcu zrobić swoją, taką oficjalną i ją upublicznić na blogu. Będzie większa motywacja do działań. 🙂 A z kursów to po pierwszej próbie pod wodą (swoją drogą niesamowite doświadczenie) naszło mnie na kurs nurkowania.
Elizka ja Cię po prostu uwielbiam!! Może nie pamiętasz, ale kiedyś napisałam Ci, że jesteś jedną z dwóch lubelskich blogerek, które regularnie czytam i obserwuję…i serio ten post jeszcze bardziej utwierdził mnie w przekonaniu, że to był mój dobry wybór – zajrzeć tu parę lat temu i zostać 🙂 Uwielbiam Twojego bloga a jeszcze bardziej instastories! Jesteś niesamowicie pozytywna i taka prawdziwa, bez manier. A ten post mnie bardzo motywuje bo napisałaś to w taki sposób, że mam wrażenie jakby byl skierowany bezpośrednio do mnie, szczery i nienachalny. To miłe, że w czasach niewyobrażalnego konsumpcjonizmu jesteś taka Mała Ty i pokazujesz nam czytelnikom po prostu balans i to, że warto stawiać na siebie na swoje cele i marzenia nie zapominając przy tym o drugim człowieku. I wiesz co? Nie znamy się osobiście, ba nawet nigdy nie udało mi się Ciebie poznać w „realu” ani gdzieś zobaczyć choćby na lubelskiej starówce, ale jestem z Ciebie bardzo bardzo dumna dziewczyno 😀 ! Kibicuję, trzymam kciuki i ściskam Cię ciepło :* GO GIRL! Kissy :**
Ania ale mi miło!!!!!! Dzięki! <3 Mam nadzieje, że kiedyś na siebie wpadniemy 🙂
Świetny post! 🙂
Przyznam szczerze, że NAPRAWDĘ nic nie pomoga tak w realizacji marzeń, jaki ich…. spisanie! Zazwyczaj te marzenia sobie gdzieśtam błądzą w głowie, raczej na zasadzie „kiedyś chciałabym…”, życie mija i potem do niektórych rzeczy ciężko już wrócić. Przyznam szczerze, że sama zrobiłam taką listę w zeszłym roku (ponad 100 pozycji, u mnie przede wszystkim podróżnicze, ale część też zakupowo-modowych ;). Nie ma nic bardziej mobilizującego niż wstawanie rano, patrzenie na swoje marzenia i zabieranie się „do roboty” 🙂 W tym roku udało mi się już zrealizować 12 marzeń, a mamy dopiero czerwiec 😉 Polecam tę metodę! 😉
Tez mysle o jakims kursie sushi, bo uwielbiam kuchnie azjatycka!!! A co do paelli (nie wiem jak to sie pisze poprawnie po polsku 😉 ) to czemu nie w Madrycie? Tez mamy tutaj dobre dania 🙂 Zapraszam:)
Uwielbiam tego rodzaju posty:) tez robię listy marzeń tylko, że półroczne, pomagają mi wyjść ze swojej strefy komfortu:)
Świetny wpis! Może nareszcie da mi to kopa i pozwoli na SAMOrealizacje i podjęcie wymarzonego zajęcia. Więcej takich wpisów. Czekam na sprawozdania z kursów 🙂 mamy podobne zainteresowania, więc dajesz mi do myślenia.
SuperMama
Co do Roksa może spróbujcie z kliekrem https://www.youtube.com/watch?v=GpwnVvxW8Zw
Jak się go uwarunkuje to jest magiczną różdżką na psa i można z powodzeniem uczyć z nim psa różnych rzeczy!
Kochana świetny wpis ! 🙂 Przekonał mnie do tego żeby stworzyć taką listę. Zawsze przed tym się „broniłam”,tłumacząc sobie,że to nie ma sensu,że szkoda czasu,co mi to da,że to napisze,jeszcze ktoś przeczyta i będzie mi wstyd… Teraz trochę nie rozumiem co jest wstydliwego w marzeniach 😉 ale wydaje mi się,że jest to spowodowane tym,że moje niektóre marzenia są trochę próżne 🙁 Takie jak posiadanie luksusowej torebki czy drogiego kremu do twarzy…
Dziewczyno jak Ty motywujesz !!!
W moim przypadku zaczęło się od gotowania. Zmieniał pomału nawyki żywieniowe moje i męża i mega mi w tym pomagasz swoimi SUPER przepisami. Kolejnym krokiem było kupienie blendera Braun, który polecasz. Teraz już na pewno stworzę swoją listę marzeń :).
Ponadto zaczynam myśleć nad zmianą. Nad rozpoczęciem własnego biznesu. Były już 4 pomysły z czego jeden był bardzo blisko realizacji ale niestety w przypadku firmy handlowej stopa zwrotu była zbyt mała vs ogrom włożonej pracy. Ale nie poddaje się i szukam dalej pomysłu na samą siebie :).
Dziękuję, że jesteś dla mnie tak ogromną inspiracją i motorkiem który napędza mnie do działania :).
Pozdrawiam serdecznie z gorącej Warszawy.
PS. A może by tak zorganizować spotkanie z Twoimi obserwatorkami w Wawie ? 🙂
To bardzo ważne, aby stawiać sobie takie cele. Powinny być one jednak realne i podzielone na te krótko i długofalowe.
Super pomysł, ale mnie zmotywowałaś 🙂 zaraz zabieram się za tworzenie swojej listy marzeń!!! Pozdrawiam i życzę powodzenia oraz realizacji Twoich punktów.
Szkoda trochę, że na Twojej liście marzeń nie jest wspomniane nawet w jednym słowie , nic o dziecku . Chyba , że nie napisałaś o tym na blogu .
Nie ma nic o dziecku i absolutnie nie widzę w tym nic złego 🙂
Droga Fashionelko,
Czytam Cie już od dawna, jednak jest to mój pierwszy komentarz, zainspirowany własnie tematem samorealizacji. Może nie mam swojej listy marzeń, ale ostatnio odkryłam ogromna chęć rozwoju która trwa i wręcz rośnie! Uczestniczyłam w dwóch kursach szycia, i choć wiem ze szycie ubrań to możne nie moja broszka, jednak odczuwam ogromna satysfakcje szyjąc maskotki i akcesoria dla dzieci – nikt nie robi tak słodko pokracznych dinozaurów jak ja 🙂 Zapisałam się na siłownie, i razem z trenerem personalnym próbuję zwalczać skutki siedzącego trybu życia – teraz już wiem ze ból pleców jednak nie musi być codziennością 🙂 w przyszłym tygodniu zaczynam kurs niemieckiego, a jednocześnie staram się wyrobić nawyk rozpieszczania siebie, a nie tylko innych – w końcu dlaczego miałabym sobie żałować chwili relaksu?
I jakkolwiek te zmiany we mnie nastąpiły poniekąd same – tak strasznie przyjemnie czyta mi się Twój wpis, a jednocześnie czuje ten kopniak i potwierdzenie ze to dobra droga, i ze nie warto czekać ze niespełnianiem pomysłów które krążą w głowie i nie dają o sobie zapomnieć.
Dbajmy o siebie, rozwijajmy się i cieszmy 🙂
Postanowień długa lista, tylko gorzej z ich realizacją. Muszę postarać się o dobrą motywację i brnąc do przodu. U mnie z postanowieniami to jest tak, że są ale jakoś mało i tak niesmiało. Być może już niedługo spróbuję zmierzyc się z postanowieniem zrzucenia kilku kilogramów.
Lista marzeń jest długa i bogata, marzenia są mniej i bardziej realne do ziszczenia. Będę cieszył sie jesli kilka z nich spełni się.
Świetny tekst. Zawsze tworzyłam listy zadań, a tu proszę – lista marzeń. Jest to trudniejsza lista, ale jaka satysfakcja, gdy się poszczególne punkty (marzenia) spełniają. Dzięki za pomysł i inspirację
Comments are closed.