Rzeczywistość magazynowo-internetowa jest mocno naciągnięta. I choć wiemy, że za sesją zdjęciową stoi sztab specjalistów, a fotki z takiej sesji są potem ostro przerabiane, to i tak dajemy się omamić tym idealnym tworom. Oglądając zdjęcia doskonałych modelek, czujemy, że nie spełniamy pewnych standardów. Co gorsza, nie tylko my dajemy się omamić zafałszowanemu obrazowi współczesnej kobiety. Znacznie łatwiejszym celem zdają się być nasi partnerzy…
Idź być brzydki gdzie indziej
Badacze Guido Caldarelli z University of Rome i dr Andrea Capocci z University of Fribourg zauważyli, że oglądanie fotek pięknych modelek/modeli z magazynów sprawia, że sposób, w jaki postrzegamy naszego partnera, ulega zakrzywieniu i staje się krytyczny. Zjawisko to psychologowie określili efektem Vogue Factor. Naukowcy odkryli m.in., że im więcej oglądamy zdjęć atrakcyjnych mężczyzn/kobiet, tym mniej podoba nam się nasz partner – i wtedy domagamy się od niego zmiany wizerunku! Zupełnie nieświadomi manipulacji, jakiej ulegliśmy, żądamy od naszej połówki dążenia do perfekcji, widzianej w uwielbianych przez nas magazynach czy w internecie. Niestety, to nie tylko wpływa na samoocenę partnera, która w takim momencie leci w dół po równi pochyłej, lecz także fatalnie odbija się na relacjach w związku, co często prowadzi nawet do rozstań…
Plus size w modzie to wciąż abstrakcja
Zobaczcie, jak ogromne poruszenie zawsze towarzyszy pojawieniu się modelki plus size na okładce magazynu albo na wybiegu. Wszyscy wokół wmawiają nam, że chude jest piękne! Chude sprzedaje, na chudym wszystko lepiej leży i lepiej wygląda. Jak tu nie zwariować?
Niedawno na okładce „Sports Illustrated” pojawiła się modelka w rozmiarze 44. Ten magazyn jako jeden z niewielu próbuje zerwać ze stereotypowym pokazywaniem kobiecego ciała w prasie. Dopóki takie okładki będą szokować i wywoływać głośne dyskusje, dopóty efekt Vogue Factor będzie zbierał żniwo. Co rusz pojawia się artykuł przewidujący ogromne zmiany w przemyśle modowym. „Koniec z wychudzonymi modelkami” – krzyczą nagłówki. Nic z tego! Plus size w modzie to wciąż abstrakcja.
Małymi kroczkami do wielkich zmian
Efekt Vouge Factor może wydawać nam się czymś obcym. Przecież nie szantażujemy faceta, że zerwiemy z nim, jeśli nie zmieni stylu. Nie każemy mu przejść ogromnej metamorfozy w programie Mai Sablewskiej. Ale jeśli bliżej przyjrzymy się tematowi i rozłożymy go na czynniki pierwsze, to czy nie okaże się, że Vogue Factor początkowo polega na delikatnym sugerowaniu drobnej zmiany fryzury albo założenia soczewek zamiast okularów, na zachęcaniu do jakiegoś modnego zakupu, schudnięcia, zapuszczenia brody? A kiedy już nasze sugestie padną na podatny grunt, wiemy, że możemy pozwolić sobie na więcej i więcej, i więcej… I właśnie wtedy dzieje się najgorsze.
Wiedziałyście o istnieniu takiego efektu? Zdarza Wam się mu ulegać?
36 komentarzy
Nie wiedziałam, że to ma taką nazwę, ale zastanawiałam się nad tym, gdy koleżanki zaczęły wariować na punkcie przystojnych facetów z gazet czy stron internetowych. Zazwyczaj same miały atrakcyjnych partnerów, ale nadal szukały „czegoś”. Wtedy uznałam, że nie dam się zwariować i że skoro sama nie wyglądam jak dziewczyna z okładki, to nie powinnam wymagać od swojego faceta, by upodabniał się do kogoś, kim nie jest. No a poza tym podoba mi się taki jaki jest 🙂
Zdecydowanie zauważam to u siebie. Przez oglądanie przeidealizowanych zdjęć nie tylko w magazynach, ale przede wszystkim w internecie, na portalach społecznościowych, instagramie itp. mam niską samoocenę oraz duże wymagania wobec siebie i innych. Jakiś czas temu głośno było o dziewczynie, która zerwała z „internetowym życiem” i wyznała całą prawdę na temat jej idealnego instagrama. Okazało się, że fotki niby z zaskoczenia były efektem czasem kilkugodzinnych sesji w niewygodnych pozycjach, napinania mięśni, wciągania brzucha, potem przerabiania zdjęcia tysiącami filtrów i nie tylko. I mimo, że zdaję sobie sprawę z tego, że właśnie na tym polega wdzięk i uroda większości internetowych gwiazd i gwiazdeczek, gdzieś w mojej głowie cały czas siedzi ta pogoń za pięknem.
Tęskniłam za takimi wpisami Fash 🙂
To dobrze! Bo będzie ich więcej 🙂
A ja tęsknię za ślubnymi i póki co, ani widu ani słuchu 🙁
Ja namówiłam faceta na soczewki, na zmianę fryzury (modna grzywka na bok) i na zmianę stylu, ale to było dla jego dobra. Nigdy nie myślałam o tym w ten sposób. Eliza ale mi właśnie dałaś zagwozdkę.
Biję się w pierś, podlegam temu efektowi, ale nawet o tym nie wiedziałam!
To mnie facet prosi o radę, nie zmieniam go na siłę
Zwykle narzekałam na brak korekty ale od jakiegoś czasu jest pięknie. No i ten wpis! Wygląda jak z jakiegoś magazynu.
Tak trzymaj
Zgodzę się i nie. Zdecydowanie istnieje wiele dowodów (badań), które pokazują negatywny wpływ magazynów na samoocenę itd, natomiast są też badania, które pokazują relację odwrotną. Wydaje mi się, że właśnie w samoocenie leży klucz tego, jak oceniamy siebie i innych po kontakcie z obrazami „idealnych” ludzi. A dokładniej, że to osoby o niskiej samoocenie lub o samoocenie wysokiej, ale chwiejnej, opartej o czynniki zewnętrzne (jak bogactwo, popularność, uroda) są podatne.
Osoby o (wysokiej) stabilnej samoocenie oceniają się przez pryzmat siebie jako człowieka; swoich osiągnięć i talentów – a zatem wzorce urody nie są dla nich decydujące. Wtedy każdy napotkany obraz jest najwyżej inspiracją.
Nie podlegam. Mam kompletnie gdzieś, że ani ja, ani mój partner kompletnie nie wpisujemy się w medialne kanony.
Świetny wpis! Nie podlegam temu zjawisku, ale to chyba za sprawą zajęć z psychologii społecznej.
Dlaczego nie justujesz tekstu? Moim zdaniem schludniej to wygląda, kiedy tekst jest „równy po obu stronach”. 😀
Ulegam w mniejszym lub większym stopniu temu efektowi, wszystko zależy od dnia, nastroju. Co dziwne, zazwyczaj w ten gorszy dzień człowiek ma tendencję, do psucia go sobie jeszcze bardziej, porównując się z nieoralnymi zdjęciami. 🙂
Świetny post! 😉
fash, widziałaś, że zniknął twój antyfanpage?
To nie przypadek, ale póki co nic nie mogę napisać 🙂
Swietna wiadomość. Trzymam kciuki!!!!!!
Wiadomo, że magazyny poprawią wygląd modelek, bo gdyby tego nie robili nikt by ich gazet nie czytał. Prawda taka, że my kobiety kupujemy kolorowe pisemka, bo właśnie chcemy popatrzeć sobie na piękne ciała i nieprawdziwe bez skazitelne cery 🙂 A co do manipulacji to się z tym zgodzę 🙂
Co byśmy nie mówili i nie robili to niestety zjawisko istnieje… i przeraża.
A propos plus size: ja jestem osobą chudą z natury i zauważyłam, że nikt nie jest tak często obgadywany w pracy czy krytykowany prosto w twarz ze względu na swoją figurę, jak właśnie ja.
Lansowanie plus size – dla mnie OK, jako pewien wariant, różnorodność. Ale traktowanie osób o rozmiarze xs jako podejrzanych o anoreksję, nieapetycznych, odstraszających – chore i prostackie.
I te komentarze pod zdjęciami modelek, typu: „zjedz kotleta”. Straszne.
Nie umiemy sobie pozwolić na inność, ciągle są wprowadzane jakieś standardy. Rozmiar 34 czy 32 modne, ale tylko w gazetach. Na ulicy masz mieć 38. Masz mieć wykonturowaną twarz, przesadnie czarne brwi i ubierać się w Zarze. Stajemy się klonami. Ja na to nie idę. Vogue nie czytam, wolę strony w necie z modą streetową.
Reasumując: wyluzujmy. Żyjmy i dajmy żyć innym. Wesołego Alleluja 🙂
To smutne, że właściwie nie bardzo jesteśmy świadomi, że przemysł modowo-urodowy ma na nas AŻ TAK wielki wpływ:<
Od jakiegoś czasu na instagramie wyświetla mi się że „użytkownik nie zamieścił żadnych zdjęć” czy coś w tym stylu. Nie wiesz co mogło się stać? Jak wchodze przez przeglądarkę to Twoje zdjęcia wyświetlają mi się normalnie…
Najgłupszy efekt jaki może być!
Wg mnie jest to efekt albo słabych, albo nieszczęśliwych, próżnych ludzi.
1. Nie wyobrażam sobie, że miałabym powiedzieć mojemu facetowi „zobacz na tego kolesia z magazynu, zobacz jaki ma super styl, super sylwetkę, włosy – bądź taki!”. Bez względu jak taktowanie bym tego nie ujęła – to byłby sens wypowiedzi. Może jestem głupio zakochana, ale nic w swoim facecie bym nie zmieniała. Ma wady, pewnie, że ma. Ale to jest właśnie cały mój facet, i nikt nei zmuszał mnie do tego bym z nim była. Jak to się mówi „wiedziały gały co brały”.
2. Jeśli kogoś wciąż drażni, odpycha widok grubych modelek – cóż, może nam być takiej osoby tylko szkoda. Czas chyba zrozumieć, że na świecie są różni ludzie. Jedni są grubi, inni mega szczupli – ubrać trzeba wszystkich. Otyłoś to nie zawsze efekt obżarstwa bez kontrolowania swojej wagi. Otyłość jest często efektem różnych, złych zdarzeń, które miały miejsce w życiu człowieka. Krytykowanie kogoś przez jego wagę, to często kopanie leżącego. A każdy ma prawo do DOBREGO wyglądu. Osobom otyłym często jest ciężko. Pokazywanie ich dobrze ubranych na wybiegu, sesjach zdjęciach może mieć dobry efekt dla ich psychiki. Może być bodźcem do działania. Dlaczego więc to krytykować? Jeśli komuś przeszkadza otyłość, niech dba o to by nie przytyć. I tyle.
jeśli ktoś ma silną potrzebę zmiany czyjegoś wyglądu czy krytykowania go – powinien zmiany zacząć od siebie. Bo to u niego jest problem.
Szczęśliwy człowiek chce dzielić się szczęściem – a nie krytyką innych.
Nie podlegam temu faktorowi, ale zgadzam sie ze pod presja magazynow i mediow socjalnych domagamy sie od siebie i od naszych partnerow, czegos co ma malo wspolnego z rzeczywistoscia.
Ciekawy wpis , chcę takich więcej !!!
Pozdrawiam Zocha
Staram się nie podlegać temu efektowi, ale czasami bywa to trudne. 🙂 Pozdrawiam!
A ja myślę, że nie należy aż tak negatywnie oceniać ten „efekt vogue:”. Z jednej strony te naciągnięte i przerobione zdjęcia modelek mogą nas przygnębiać, bo uznamy, że nie dorównamy im do pięt. Ale z drugiej strony to właśnie te zdjęcia mogą nas zmobilizować do zmiany stylu życia na zdrowszy. Może to właśnie dzięki nim zaczniemy zdrowiej się odżywiać, uprawiać więcej sportu i wtedy bardziej się podobać sobie? 🙂
Wiedziałam i mocno ograniczyłam przegladanie kolorowej prasy 😉 Co do modelek plus size, to niestety, ale co z tego, że co jakiś czas pojawią się w jakiejś sesji, skoro ich zdjęcia i tak są tak mocno poprawione, że mimo większych gabarytów nie znajdzie się u niej ani jednej fałdki, czy grama cellulitu. Wszytsko idealnie wyrównane i wygładzone, tyle tylko, że ciut większe…
Fash czy Wy już sprzedaliście mieszkanie?
Trochę nie w temacie, ale…
czy tylko ja tak mam, że mi się filmy we vlogach nie wyświetlają?
Sprawdziłam 4 ostatnie i jest sam tekst.
Efekt znany od dawna, szczególnie powinien być fankom mody. Warto zdawać sobie sprawę z jego istnienia! Szczególnie żeby nie dać się zwariować nowym trendom, bo nie o to chodzi w modzie żeby być modnym, a to niestety ogromny problem kobiet i dziewczyn w dzisiejszych czasach! Dają się zwariować.
Pozdrawiam
Aleksandra
Ciekawy i potrzebny artykuł! Zdrowy styl życia – jak najbardziej na TAK! Przesadne dążenie do perfekcyjności – oczywiście na NIE. 100club pozdrawia! 😉
Ciekawy i potrzebny artykuł! Zdrowy styl życia – jestem na TAK. Przesadne dążenie do perfekcyjności – zdecydowanie na NIE.
A ja nie rozumiem dlaczego promowane są skrajności. Albo 34, albo 44. Pomiędzy tymi numerkami jest jeszcze cała gama rozmiarów. A kobiety je noszące wyglądają pieknie i zdrowo. A co do modelek plus size to uważam, że promowanie otyłości też nie jest dobre.
P.s. zgodzę się, że tekst napisany świetnie. Jako PRowiec, który ma hopla na tym punkcie jestem zachwycona;)
Świetnie, że poruszyłaś ten temat. Niestety jesteśmy tylko ludźmi i chcąc lub nie chcąc, jesteśmy podatni na sugestie – nawet te podświadome. A tym właśnie są reklamy, piękne okładki i pięknie obrobione zdjęcia na Facebooku czy Instagramie 🙂
Jak dla mnie temat 'vogue factor’ jest wyolbrzymiany. Podobnie jak linia frontu pomiędzy wegetarianami a mięsożercami – ci drudzy zarzucają jakieś skrajne szerzenie propagandy, której ja na co dzień w ogóle nie słyszę. Analogicznie, jakoś nie dostrzegam nachalnego promowania skrajnie szczupłych sylwetek i wmawiania społeczeństwu, że jest to absolutna konieczność, by każdy wyglądał tak, jak modelki z okładek. Czy to, że na okładkach magazynów promuje się nowe Mercedesy AMG to jest powód, by skarżyć się na branżę motoryzacyjną, bo ja jeżdżę starym Golfem? Znam osoby, które popadają w depresję, bo widzą nowe samochody, gadżety i milion innych rzeczy, na które z różnych względów (m.in. finansowych) ich nie stać. Ale problem z reguły leży w konkretnej jednostce, a nie w tym, że na okładce Vogue uśmiecha się atrakcyjna – a przy okazji szczupła – kobieta. Pozdrawiam:)
Comments are closed.