Tradycyjny model rodziny w którym to mąż pracuje, a kobieta zajmuje się domem to w dzisiejszych czasach rzadkość. Współczesny model to pracujący mąż i pracująca żona. Skoro układ się zmienił to dlaczego w większości domów to na kobiecie wciąż spoczywa większość domowych obowiązków?
Dlaczego to głównie kobiety gotują, robią pranie, sprzątają czy prasują ? W moim rodzinnym domu pracował zarówno tata jak i mama. Rodzice dzielili się domowymi obowiązkami, ale to na barkach mojej mamy spoczywała większość. Nigdy nie rozumiałam dlaczego to mama codziennie gotuje i odgrzewa obiad tacie po powrocie z pracy. Przecież ona tez właśnie z niej wróciła. Już jako nastolatka zastanawiałam się dlaczego tata sam nie może podgrzać sobie obiadu. Dlaczego zawsze robi to mama? O nie! – pomyślałam. W moim domu tak nie będzie! Skończyły się czasy kiedy to „domowe obowiązki” wykonują kobiety. Faceci gotują i to świetnie. To samo tyczy się sprzątania, prania, prasowania czy przewijania dziecka.
Nie jest męski facet, który leży na kanapie i ogląda tv w momencie gdy jego kobieta uwija się z cała góra obowiązków. Męskość jest wtedy kiedy facet jest partnerem i wykonuje te wszystkie obowiązki bez poczucia zażenowania czy wstydu. To kwestia dogadania! Ja uwielbiam gotować, wiec rzadko wpuszczam męża do kuchni, za to nienawidzę robić prania i go segregować. Po prostu dzielimy się obowiązkami tak by każdy był zadowolony. Na tym polega układ partnerski.
Synuś mamusi
Najgorzej jak trafi się facet za którego wszystkie domowe obowiązki wykonywała mama. Śniadanie przyszykowane, ubrania poprasowane, porządek w pokoju zrobiony. Takie wyręczanie dziecka, a potem młodzieńca, jest wbrew pozorom bardzo krzywdzące. W psychologii mówi się o wyuczonej bezradności. Rodzic nie daje szansy dziecku, by przejęło kontrole nad swoim życiem i wyręcza go ze wszystkich możliwych obowiązków. Skutkuje to kolokwialnie mówiąc totalnym życiowym nieogarnięciem, ale tez brakiem motywacji do działania. Takie osoby kiepsko radzą sobie z porażkami i dłużej dochodzą po nich do siebie. Mogą mieć deficyty emocjonalne (apatia, lęk, zmęczenie, wrogość, brak nadziei) oraz społeczne (wycofanie z kontaktów społecznych). Takie matki są zwykle najgorszymi teściowymi. Oczekują, ze żona zajmie się ich synusiem najlepiej na świecie i będzie wszystko wokół niego robić! Czytałam Wasze historii na instastory. Zasypałyście mnie nimi po tym jak poruszyłam ten temat. DRA-MAT!
Ja zrobię to lepiej
Sporo winy leży tez po stronie partnerek i żon. Czasem mamy wrazenie, ze jesteśmy niezastąpione. Nie chcemy by facet umył talerze bo zrobi to niedokładnie. Przecież nikt nie zrobi tego tak dobrze jak my! Prawda?! To samo tyczy się prasowania czy gotowania. Laski wyluzujcie i przestańcie wyręczać facetów z domowych obowiązków. Oni naprawdę mogą robić te wszystkie rzeczy i mogą je robić świetnie! Ale skoro wmawiamy im, ze zrobią to gorzej to tak zapewne będzie. Psychologia mówi o samospełniającym się proroctwie. Po co ktoś ma się starać skoro jego praca jest skazana na porażkę? Taka osoba nie ma żadnej motywacji. Dziwicie się? Ja nie!
Układ partnerski
Nigdy nie byłam perfekcyjną panią domu i nawet nie mam takich aspiracji. Od zawsze dzieliśmy się z mężem obowiązkami bo taki układ jest fair. Wcale nie musi być tak, że to na barkach kobiet spoczywa cała sterta domowych obowiązków. Przestańcie mowić, że jest za późno, że przyzwyczaiłyście już tego męża i dzieci. To jest idealny moment na to by zawalczyć o siebie i o swój czas. Wyobrażacie sobie ten szok i zdziwienie gdybyście przez najbliższy tydzień przestały sprzątać, prać, gotować czy prasować? W domu zapanowałby chaos i wszyscy zobaczyliby ogrom Waszej codziennej pracy. Wstrząsnęła tak kiedyś nami moja mama. Nie gotowała, nie sprzątała, nie prała i nie prasowała. W domu zapanował chaos! Taki wstrząs był nam wszystkim potrzebny i zmienił wiele! Dziewczyny, nie jesteście niewolnicami, nie musicie tego wszystkiego robić. Podzielcie obowiązki na wszystkich członków rodziny, wyluzujcie z tym perfekcjonizmem i pozwólcie innym zrobić coś za Was. Zyskany czas poświęćcie na przyjemności. Cholera, macie do tego prawo! Nie dajcie sobie wmówić, że jest inaczej!
PS Dajcie znać jak sprawa wygląda u Was. Dzielicie się obowiązkami, czy wszystko spoczywa na Waszych barkach?
108 komentarzy
Sprzątam,piorę i gotuję, bo lubię, a poza tym moj mąż ogarnia milion innych spraw, do ktorych ja nie przylozylabym ręki typu remonty,ogród,kotlownia. Mimo, ze mąz kiedy go poproszę zawsze tez posprzata czy zrobi pranie, to ja nigdy na pewno nie wykonam jego misji takich jak np.: przekopanie ogrodka. Co myslisz o takim ukladzie? Jest fair?
Maja, remonty robi się raz na jakiś czas, ogród w okresie zimowym też nie wymaga uwagi. A ugotować, uprać, posprzątać itd trzeba codziennie czy co dwa dni. Dla mnie nie byłoby to fair, ale jeśli Ty jesteś z takiego układu zadowolona to kim ja jestem żeby się wtrącać? 🙂
Szkoda bo powinny. Jak się zatka toaleta to wtedy jest obowiązek konkretnej płci żeby odetkac. To jeden z wielu przypadków. Obowiązki dzieła się teraz na wspólne i męskie. Żeńskich nie ma. Jak przywieźli kiedyś kostkę brukowa cała paletę to spokojnie żona mogłaby pomoc przenosząc chociażby po 1 sztuce jednak nie wyobrażam sobie by nie tyle poprosić ale dopuścić by to robiła. Nie mowie juz o sytuacji gdzie używam argumentu nos bo masz 2 ręce. Przenosilem cały dzień aż zrobiłem. Żona zrobiła posiłek. Ktoś kto widzi tu jakiś błąd musi być niesprawny umysłowo. Pozdrawiam
LOL
zawsze dzieliliśmy się z mężem obowiązkami, bo nie widziałam innej opcji – w końcu to nasz wspólny dom, oboje pracujemy te 8 h. ale to się zmieniło. 3 miesiące temu zostałam mamą. większość domowych obowiązków przejął mąż, bo wie, że macierzyński z urlopem nie ma nic wspólnego. grunt to partnerstwo!
Wydaje mi sie, ze nie jest u nas tak źle- mąż zajmuje sie praniem, rozwieszaniem i ściąganiem prania, sam sobie prasuje, wynosi śmieci, sprząta co prawda niechętnie, ale jak mu powiem, co ma zrobić, to wykonuje swoje zadania 🙂 a jak gotuję (co podobnie jak Ty, bardzo lubię), to też pyta, czy w czymś może pomóc 😉 trochę mi brakuje tego, że sam się nie domyśli, że trzeba posprzątać,no ale już trudno… będę częściej zapraszać gości do domu,bo wtedy nagle widzi cały bałagan, jaki zrobił i zabiera się za sprzątanie 🙂
my z mężem dzielimy się obowiązkami,taki układ wyniosłam z domu i nie wyobrażam sobie innego. mój tata gotował,mył naczynia,podłogi,mój mąż robi to samo i nie widzę w tym absolutnie nic niemęskiego czy nienaturalnego. każdy,kto jest domownikiem,ma obowiązki. mieszkasz-sprzątasz,proste! a laski-męczennice,które pozwalają sobie wejść na głowę i później narzekają,że nie wiedzą,w co ręce włożyć,same są sobie winne,że do czegoś takiego dopuściły i tak facetów przyzwyczaiły!!!
Ja z mężem miałam ułatwiona sprawę, razem wyjechaliśmy do wielkiego miasta z małej wsi i razem wykonywaliśmy od początku wszystkie obowiązki. Problem pojawia się gdy wracamy w odwiedziny do rodziny a tam nikt nie przywykł do tego że mężczyzna cokolwiek robi w domu. Przez kilka dobrych lat mój mąż zmagał się z latka „pantoflarza” tylko dlatego że we wszystkim mi pomagał .. nie mógł zrozumieć tego jego ojciec, bracia.. teraz sytuacja się unormowała i skończyły się już te okropne przytyki i wszyscy wiedzą że nasz związek jest inny ale tym samym NORMALNY I ZDROWY. Teściowa za to jest super, chyba mi troszkę zazdrości że jej syn jest taki pomocny w domu a mąż leży przed tv gdy ona sprząta.. bardzo mi jej szkoda ale sama się przyznaje że tak wszystkich wkoło nauczyła .. teraz wyręcza też młodszego syna, składa mu ubrania, sprząta w pokoju.. próbowałam tłumaczyć jej że on sam to może zrobić… Nic to nie daje więc już się nie wtrącam.
jak najbardziej dziele sie z narzeczonym obowiązkami, najczęściej mówie mu co ma zrobić w tym czasie ja robie coś innego. Chodź często zdarza się tak, że sam coś z siebie też zrobi gdyż oboje pracujemy w trybie zmianowym. Inaczej ogarnąłby nas chaos 🙂
Pięknie powiedziane – dotknal mnie przypadek synusia mamusi ale troche zmodyfikowany i usamodzielniony, co jest na prawde wspaniale – kilka lat zycia w innym kraju plus wlasne mieszkanie pozniej wyrobily w moim mezczyznie zamilowanie do porzadku i poczucie obowiazku. Dzieki temu mama sobie pogada a my robimy tak, zeby kazdy mial czas dla siebie. Tak na prawde sie ta, niezaleznie jak bardzo mama wyreczala syna kiedys teraz to my mozemy duzo zmienic. Trzeba pamietac ze mezczyzni tez maja dwie rece i swietnie ogarniaja fonowe sprawy – ja szczegolnie nie lubie wyrzucac smieci, zmywac i odkurzac, za to robie pranie i gotuje, bo to moja pasja. A za to dostaje mnostwo komplementow od faceta:) przez zoladek do serca to chyba jedna z glownych prawd w naszym zwiazku. Rowniez nie wyobrazam sobie ze sama dzwigam ciezke zakupy z targu czy sklepu po to aby te wszystkie pysznosci przygotowac – wyjscie na targ to juz nasz wspolny rytual:) dziewczyny, kibicuje wam i wierze ze dacie rade stworzyc zwiazek partnerski, gdzie oboje macie swoje obowiazki ale za to wiecej czasu dla siebie nawzajem, na swoje przyjemnosci, kariere, pasje, zwiazek gdzie obie strony sa dla siebie motywacja, wsparciem i okazuja duzo wdziecznosci i milosci. Pamietajcie ze obowiazki sa wasze wspolne, wiec nie powinnyscie PROSIC o pomoc…facet wam w nich nie pomaga, on je wypelnia, tak samo jak wy!
Ja niestety trafiłam na synusia mamusi i pierwsze 2 lata wspolengo mieszkania były koszmarem, przyzwczajony był do sniadanka gotowego na stole ( mimo że była np 4:00 nad ranem i oczywiście kanapek do pracy), wyprasowanych koszul, wypastowanych butow itp. Szybko go.uświadomiłam że ja też pracuje i wcale nie wstane o 3 w nocy żeby zrobić mu śniadanie. Obowiązki domowe robie sama, bo b się nie doczekała obiadu,prania itp. Ale za to obowiazki typu palenie w piecu, naprawa samochodów i typowe męski rzeczy w ogóle mnie nie interesuja, ale jak przychodzi zrobić przyjęcie na kilkanaście osób od razu sam bierze sie za sprzątanie. Idealny zwiazek to taki który kazdy wie co.do.niego należy i druga osoba.nawet mu o tym nie przypomina.
A tesciowe to temat rzeka,ja mam tą najgorszą obcje która by chciała aby jej synuś leżał na kanapie i odpoczywal bo musi sie wyspać do pracy a kobieta jest od wszystkiego, mimo 6 lat nadal mamy spiecia na temmat co mężczyźni powinni robić w domu ( nic). Temat rzeka.
To teraz moja kolej, będzie szczerze
Moje obowiązki: praca w szpitalu (11/13godzin na dzień) po pracy gotowanie, zmywanie, szykowanie posiłków na następny dzień. W dniu wolnym zakupy, przytarganie ich do domu, gotowanie, zmywanie, sprzątanie mieszkania, pranie, składanie prania, jednym słowem – wszystkie domowe obowiązki na mojej głowie. Odgrzewanie posiłku dla męża. Płacenie rachunków, wizyty w banku, poczcie, wykonywanie telefonów w różnych sprawach, dopilnowanie „finansowych spraw” a na mojej głowie.
Mąż – szukanie pracy, spotkania z kumplami „w sprawie pracy”, gdy znalazł pracę – praca ok 8h, zjedzenie obiadku.
Wiem wiem, co myślicie, nie jestem dumna. Nie zawsze tak było. Na początku, przez pare lat dzieliliśmy sie obowiązkami a ze jemu zależało, to wszystko by robił. Trafił mi się synuś mamusi i w końcu wrócił do swoich nawyków.
To i inne przygody zadecydowały o rozwodzie. Także mamusia teraz wróciła w łaski i pomaga synkowi. Szwagierka tez przestała się kontaktować bo wszystkie informacje wyciągnie już od mamusi. Ja za to mam się świetnie bez toksycznych ludzi:)
Dzięki za czytanie
U nas podzial jest bardzo plynny- zwykle to maz gotuje, bo ja nie przepadam za tym. Za to ja zajmuje sie slodkimi wypiekami, chociaz obiad od czasu do czasu tez ugotuje. Do mnie nalezy sprzatanie, ale odkurzanie to juz jego dzialka. Obecnie jestesmy w trakcie budowy domu- wiec tutaj sporo obowiazkow doszlo mezowi, chociaz wszystkie decyzje podejmujemy wspolnie. Maz dwukrotnie byl tez na urlopie rodzicielskim- dodam ze z wlasnej woli, zajmowal sie wtedy w duzej mierze domem i wie ile pracy to kosztuje, chociaz efekty sa na chwile. Jak widzi ze jestem zmeczona potrafi tez sam stanac przy desce do prasowania, chociaz zwykle to moj obowiazek. Po prostu obowiazki dzielimy w zaleznosci od tego w jakiej obecnie jestesmy formie, czy zdrowiu i obojgu nam taki uklad bardzo pasuje 🙂
Sorry,ale w naszym kraju to się tylko tak mówi. Wystarczy że urodzi się dziecko a niektóre kobiety wariują i zaczynają wyścig o tytuł najlepszej mamusi. W pracy to one ”terroryzują” inne pracownice tym że są matkami i więcej im się należy. To w większości one a nie ojcowie dziecka biorą zwolnienia,one lecą pierwsze gdy dziecku coś się stanie, to one nie wyjadą na szkolenie (kosztem swojej pracy,chodzi np.o awans po szkoleniu)bo muszą zostać z dzieckiem,bo ojciec się nie zgadza na wyjazd/nie chce zająć się dzieckiem. Partnerstwo jest dobre w teorii, praktyka jest taka że to mężczyzna dyktuje w większości warunki szczególnie w małżeństwie, bo to on ma większe możliwości finansowe etc. Więc to kobieta ma więcej obowiązków związanych z ”ogarnięciem domu”.Taki układ społeczny popiera kościół katolicki,a skoro większość Polaków z takim modelem się utożsamia( wybory parlamentarne z 2015 są najlepszym dowodem) to nie widzę możliwości partnerskich stosunków między kobietami i mężczyznami. Po prostu mężczyznom taki układ się nie opłaca. A kobiety zrobią wiele, i zrezygnują z wielu rzeczy by nie być samotnymi. Ponadto kobiety nie są solidarne,zamiast trzymać się razem,uwielbiaja sobie dowalać.
Ze nie sa solidarne i uwielbiaja sobie dowalac widac po Twoim komentarzu;)
To przykre że masz takich znajomych 🙁 ja na przykład mam wokół siebie kobiety zupełnie inne (a wsród nich jest wiele takich ktore przyczyniły się do zmiany władzy w 2015 Hahaha ). Sama też pracuję tak duzo jak mąż a czasami więcej. Zarabiam też prawie tyle samo. Pomimo że mąż dorastał w domu gdzie miał wszystko podane pod nos zajmuje się domem razem ze mną. Mamy pewien problem z gotowaniem bo nikt z nas tego nie lubi ale z pozostałymi obowiązkami nie ma problemów. Teściowa pomimo że stara się byc nowoczesna w poglądach, w głębi serca nowoczesna nie jest i cos jej sie robi jak widzi syna sprzątającego lub w kuchni. Tyle ze to jej problem, nie nasz! Wydaje mi się że problem z obowiązkami w domu wynika z lenistwa jednej ze stron albo braku szacunku do drugiej osoby a nie z tego czy ktoś chodzi do kościoła czy nie 😉 moja porada dla stlamaszonych w kuchni kobiet jest zawsze taka sama- jesli mąż nie ma chęci lub „umiejętności” zeby wykonywać swoją cześć domowych obowiązków niech zatrudni pomoc do sprzątania. Proste.
A u mnie jest taki totalny misz-masz.. Sprawa się jeszcze dodatkowo komplikuje, bo nie mieszkamy razem.. weekendowe małżeństwo.. ehh ? ale wracając do tematu, mój mąż to maminsynek.. w dodatku straszny bałaganiarz.. dlatego większość obowiązków w domu wykonuje ja, lubię porządek i lubię dokładnie posprzątane mieszkanie, nie lubię się przyklepać do podłogi czy pic z brudnego kupka.. ale mimo wszystko daje mu się wykazywać i staram się nie ganiać za złe wykonane czynności, staram się raczej to doceniać.. zwłaszcza, ze nie lubię gotować i robi to mój mąż, za co jestem mu wdzięczna.. odkurzyć tez mu się zdarzy.. tak jak napisałaś najważniejsze jest partnerstwo, ale tego trzeba się uczyć, rezygnować z czegoś, coś dawała i czegos oczekiwać.. życie.. ?
Czekałam na ten post, odkąd kiedyś na stories wspominałaś o dzieleniu się obowiązkami w domu. U nas jest tak samo, każde z nas pracuje w centrum handlowym, ja przeważnie mam zmiany po 12h, narzeczony 8, 11h. Każde z nas sprząta po sobie gotuje dla siebie, zmywa po sobie, on odkurza, ja ogarniam mieszkanie na codzień. Gdy o tym otwarcie opowiadam, niektóre koleżanki niedowierzaja, jak mogę nie wstawać o 6 rano i nie gotować narzeczonemu obiadu?! Jak chce dłużej pospać to mam przecież czas po pracy o 21:30.. Ręce opadają i brak mi słów na takie zachowanie. Niejednokrotnie kobiety pracują ciężej i więcej, a tu jeszcze „trzeba obsługiwać męża”.. Smutne to. Cieszę się, że mój narzeczony a zarazem najlepszy przyjaciel mnie szanuje i szanuje moją pracę, czy zawodową czy tą domową.
Ostatnio u mnie role się odwróciły. Pewnego dnia to partner był na urlopie i beztrosko odpoczywal w domu. Ja po przyjściu z pracy, pytam z ciekawosci co porabial. Na to on” posprzatalem, ugotowałem itd itp” a ja na to „czyli nic nie zrobiles?” Powiedziałam to tylko po to by facet poczuł się w sytuacji kobiet , które wciąż słyszą od partnerów takie słowa.
Oczywiście był to taki sytuacyjny żart, jednak mam wrażenie że od tej pory partner bardziej docenia wykonane prace w domu 😉
Tak poza tym to zgadzam sie w 100% że tylko partnerskie związki mają szanse bytu.
Ps. U mnie na szczęście jest podział obowiązków i wzajemna pomoc.
Pozdrawiam
Temat zupełnie mi obcy:) tzn mam super faceta, którego mama wychowała na samodzielnego i zaradnego. Od zawsze w domu robimy wsaytsko wspólnie. Oczywiście nie zawsze po równo, to zależy kto ile ma czasu. Ja byłam do tej pory w domu z dzieckiem wiec siła rzeczy robiłam większość prac domowych, ale maz po powiecie z pracy przejmował i cześć obowiązków i dziecko. Mimo ze pracuje bardzo dużo nigdy nie powiedział ze jest zmęczony czy żebym robiła sobie sama. Zawsze docenia mój wkład. Teraz szukam pracy ale nie obawiam sie o dom bo wiem ze sobie razem poradzimy:) a i muszę dodać ze ja prac typowo męskich nie wykonuje;) w moim rodzimym domu było podobnie jak u ciebie i niestety moja mama „ na stare lata” sie zbuntowała…a sytuacja w domu zrobiła sie nieciekawa…
Mój mąż aż wstyd się przyznać ale robi chyba wiecej w domu niż ja, bo pierze, rozwiesza pranie, sprząta w łazience, zmywa i wynosi śmieci. Często chodzi też na zakupy.Czasami gotuje gdy musi chociaż robi to niechętnie.
U mnie jest partnerstwo i podział obowiązków ale w zależności od danych potrzeb w ciągu dnia. Jak mój mąż widzi pranie to wstawia, a mnie się pyta tylko czy mam coś do dołożenia. Tak samo jest ze zmywarką i brudnymi naczyniami. Prasuje lepiej niż ja i to jest pewne, wiec jak mam coś to chętnie mu podrzucam. Do gotowania jednak go nie namówię, ale nie przeszkadza mi to bo to lubię, szkoda tylko, że nie mogę liczyć na jakąś kolacje z zaskoczenia, ale nie można mieć wszystkiego 🙂 ogólnie dużo robi i zawsze go za to chwalę!
U mnie jest tradycyjnie na wskroś:) mąż prowadzi firme. W domu przy kompie i telefonie. Ja zajmuje się domem i rodziną, a czasem pomagam mężowi w papierkowej robocie. Ogrodem zajmuje się mąż a remontów nie robimy:) lubimy nasz uklad.
Podobnie ja Ty nie byłam w stanie zrozumieć czemu mój tata nie może sobie podgrzać obiadu… I mimo iż mój mąż był raczej wychowany w duchu „zostaw mama to zrobi lepiej” to sam dzieli się ze mną obowiązkami w domu. Jakoś tak przeszliśmy naturalnie do parterskiej sumbiozy domowej 😉 Ja prasuje mąż gotuje (wołając co jakiś czas z kuchni na „korektę”), ja gotuje mąż prasuje lub odkurza. Zależy jak się ułoży tydzień. Choć przyznaję że sama musiałam się wyzbyć tej fazy „zrobię to lepiej” moj mąż szybko mnie jednak zniej wyleczył.
W punkt ! 🙂
Pisałam już jakiś czas temu o tym u siebie – dla mnie to od zawsze było nie do pojęcia i im dłużej jestem żoną i mamą, tym bardziej nie ogarniam, jak możnaby było wciągnąć się w taki układ, w którym wszystko spoczywa na moich barkach.
Owszem, jest tak, że jakoś instynktownie może to ja ogarniam część obowiązków, ale właśnie nie koniecznie są to te typowe babskie.
Ja zarządzam, jestem mózgiem operacji, ale ostro deleguję ; )
I dziś widzę, że nawet przy dwójce dzieci ( 2 i 5 lat, więc maluchy), nawet gdy oboje rozwijamy własne biznesy, a mój mąż dodatkowo jeszcze pracuje pon-pt, nawet bez dziadków do pomocy – da się to ogarnąć.
Kiedy w tygodniu jestem sama z dziećmi cały dzień, to wieczorem dom i dzieci przejmuje mój mąż, bo ja a) mam do nadrobienia coś z pracą albo b) zwyczajnie muszę też chwilę odpocząć, choćby 15 minut.
Co więcej – w weekendy nie gotuję 😉 Za to jak gotuje mój mąż (chce kiedyś otworzyć własną włoską knajpę <3 Mniam!), to moim zadaniem jest ogarnianie naczyń i zmywarki. Dziewczynki muszą sprzątać zabawki. Jeśli ja robiłam 3 prania z rzędu, to zazwyczaj nawet nie muszę przypominać, bo mój mąż to pościąga z suszarki i pochowa.
Jeśli muszę wyjechać, dzieci zostają z Tatą i nigdy przez myśl mi nie przyszło, że sobie nie poradzi. Jechałam na targi branżowe, gdy moja młodsza córka miałą 1,5 miesiąca, nie było mnie 2 dni i jakoś dali radę 🙂
Ale też naszło mnie takie przemyślenie, że ogromnie ważne jest to, żeby dbać o to od początku związku. My mieliśmy trochę latwiej, bo jesteśmy ze sobą od… 14 czy 15 roku życia 😛 a od 18-tki razem mieszkamy, więc ten układ jest dla nas naturalny.
Zgadzam się z Tobą w 100%! 🙂
Piątka! 🙂
Mi się trafił egzemplarz rozpieszczany przez mamę. Gdy się poznaliśmy nie wiedział, gdzie u niego w domu trzyma się chleb! Zamieszkanie razem było dla niego szokiem, bo okazało się, że on przyzwyczajony do porządku zrobionego przez mamę, zamieszkał z dziewczyną, która nie dość, że nie robi nic za niego, to jeszcze ma skłonności do artystycznego nieładu 😉 Na szczęście trafił mi się egzemplarz myślący, to chłopak się wziął za siebie. Do dziś pamiętam jego radość z pierwszej jajecznicy, na którą przepis musiał szukać w internecie 😉 Teraz to on częściej mnie musi gonić, żebym umyła naczynia/zrobiła pranie bo jest moja kolej, niż ja jego. Na święta nawet sam z siebie postanowił zrobić dwie blaszki tiramisu. „Teściowa” na szczęście jest bardzo miłą kobietą, wydaje mi się, że nawet była mile zaskoczona jak jej syn zaczął robić drobne rzeczy, których nie robił wcześniej i dziękować jej za ugotowany obiad i inne rzeczy, które robi.
Piękna metamorfoza 😀
ech, u mnie niestety wszystkie obowiazki domowe na mojej glowie… bo jestem singielka i mieszkam sama 😀 za to swiety spokój mam w zamian hehe 🙂 i sprzątaczkę. A na obiady chodzę do knajpy lub do rodzicow 😉 polecam!
Zaczyna mnie takie podejście coraz bardziej irytować. Dlaczego wszyscy mają żyć w partnerskich związkach? Jestem zdania, że to wszystko zależy od tego kto czym się zajmuje. My z mężem pracujemy, ja w biurze, On ma własny warsztat. Wracam do domu po 8 godzinach pracy i ogarniam dom, lekcje z synem, zadania z córka, mąż wraca do domu późno. Jakoś nie widzę tego, żeby ogarniał jeszcze dom! On musi napalic w piecu i ogarnąć kilka innych rzeczy, o których ja nie mam pojęcia. A w sobote często sam wyciaga odkurzacz, myje okna, nie narzekam. jak urodzilam dzieci to ja wstawalam, karmiłam, a mąż spał. a to dlatego, że musiał rano wstać do pracy i cały dzień być na chodzie. I nie mialam do nikogo pretensji. Mam znajomych, gdzie Ona musi sie wyspac, bo przeciez caly dzien to ona ogarnia dziecko a On wstaje w nocy, tylko że w dzień On stwarza w pracy zagrożenie, bo zasypia na stojąco!
Rozumiem, że Ona by nie stwarzała zagrożenia dla dziecka, gdyby zasypiała na stojąco…..
Gosia, dobre pytanie
drogie Panie, wychowałam dwójkę dzieci i nie zasypiałam na stojąco. Dziecko śpi, śpisz i ty- to podstawa. Wszystko idzie ogarnąć. Wystarczy chcieć. Mój mąż zostawał na całą sobotę i niedzielę z niemowlakiem kiedy ja wróciłam na studia i nie miał z tym problemu. Mam tak skonstruowany dom i tak mi dobrze. Myślę, że zrozumienie z obu stron jest ważne, a nie wiecznie roszczeniowa postawa. Jestem z mężem 21 lat i jest coraz lepiej. Do przemyślenia dziewczyny.
Mi się wydaje, że chyba Jolu nie rozumiesz co to jest związek partnerski, bo…właśnie ty dokładnie taki związek masz! Związek partnerski to nie dzielenie obowiązków pół na pół, wszystko ustalone na sztywno itp. Związek partnerski to właśnie dostosowanie się do stylu życia i pracy jakie macie – jeśli ty pracujesz w biurze, a Twój mąż pracuje do późna i to ty ogarniasz dom, to przecież to jest normalne i naturalne! Zresztą napisałaś, że w weekend on także sprząta, a nie leży do góry brzuchem.
To nie ja nie rozumiem, tylko cała masa kobiet, która twierdzi, że partnerstwo to za wszelką cenę podzielenie obowiązków, za wszelką cenę facet musi się udzielać. Wiele osób nie rozumie mojego małżeństwa, nawet spotkałam się z opinią, że to, że nie mamy z mężem wspólnego konta w banku, to coś nienormalnego i dziewczyna, która to mówiła stwierdziła, że nigdy by się na coś takiego nie zgodziła! Dodam tylko, że osobne konta są u nas wymuszone, ponieważ mąż ma konto firmowe 🙂 ale to nie mój problem tylko tej dziewczyny. Pozdrawiam
http://zyciowyporadnikjoli.blogspot.com
Ja wyprowadzilam sie na studia do duzego miasta razem ze mna pojechal moj obecny maz 6 lat starszy odemnie 😉 jego mama cale zycie siedziala w domu nie pracowala wiec syn nie potrafil nic a tu nagle w obcym miescie poszedl do pracy a ja od 7-15 w pracy popoludniami do wieczora uczelnia i w domu nie bylo kiedy cos ogarnac… wiec moj musial sila rzeczy zajac sie czyms.. jak pierwszy raz umyl garnek po ziemniakach to wiecie jak wyglada ten brazowy pasek u gory garnka… on zostal po myciu 😉 przez jakis czas on serwowal mi obiadokolacje w stylu parowek i frytek 😉 (nie bede mówic jak to wplywalo na moja figure ) nawet moj maz nauczyl sie okna myc bo ja sie balam je je myc na 8 pietrze ale w tym momecie po 10 latach ja gotuje bo lubie ale caly syf zostawiam i wychodze to nie moja dzialka… laduje pranie do automatu ale juz nie rozwieszam go.. do szafki chowam tylko swoje rzeczy i „wspolne” reczniki scierki itd swoje chowa maz 😉 ogarnianie domu… to w wiekszosci jego zadanie tak jak wynoszenie smieci.. ja moge umyc podlogi jak je poodkurza 😉 wiec z faceta ktory o domu nie wiedzial nic mozna zrobic takiego ktory zrobi wszystko tylko trzeba chciec sie dogadac wspólpracowac i wziasc na wstrzymanie facet ktory nigdy czegos nie robil nie zrobi tego odrazu idealnie to musi potrwac zanim on sie nauczy sprzatac prac czy gotowac ale my kobiety musimy faceta na to pozwolic, mieszkam w domu z tesciami oni maja mieszkanie na dole ja na gorze i do tej pory potrafia krecic nosem ze moj maz wynosi smieci czy robi inne „kobiece” zajecia, moje kolezanki sa zdziwione ze tak moze byc ze ja leze na kanapie a moj maz w tym czasie sprzata i nie jest pantoflazem poprostu wie ze w domu zyjemy razem i razem o niego dbamy… ale sie rozpisalam 🙂
Ja wyprowadzilam sie na studia do duzego miasta razem ze mna pojechal moj obecny maz 6 lat starszy odemnie 😉 jego mama cale zycie siedziala w domu nie pracowala wiec syn nie potrafil nic a tu nagle w obcym miescie poszedl do pracy a ja od 7-15 w pracy popoludniami do wieczora uczelnia i w domu nie bylo kiedy cos ogarnac… wiec moj musial sila rzeczy zajac sie czyms.. jak pierwszy raz umyl garnek po ziemniakach to wiecie jak wyglada ten brazowy pasek u gory garnka… on zostal po myciu 😉 przez jakis czas on serwowal mi obiadokolacje w stylu parowek i frytek 😉 (nie bede mówic jak to wplywalo na moja figure ) nawet moj maz nauczyl sie okna myc bo ja sie balam je je myc na 8 pietrze ale w tym momecie po 10 latach ja gotuje bo lubie ale caly syf zostawiam i wychodze to nie moja dzialka… laduje pranie do automatu ale juz nie rozwieszam go.. do szafki chowam tylko swoje rzeczy i „wspolne” reczniki scierki itd swoje chowa maz 😉 ogarnianie domu… to w wiekszosci jego zadanie tak jak wynoszenie smieci.. ja moge umyc podlogi jak je poodkurza 😉 wiec z faceta ktory o domu nie wiedzial nic mozna zrobic takiego ktory zrobi wszystko tylko trzeba chciec sie dogadac wspólpracowac i wziasc na wstrzymanie facet ktory nigdy czegos nie robil nie zrobi tego odrazu idealnie to musi potrwac zanim on sie nauczy sprzatac prac czy gotowac ale my kobiety musimy faceta na to pozwolic, mieszkam w domu z tesciami oni maja mieszkanie na dole ja na gorze i do tej pory potrafia krecic nosem ze moj maz wynosi smieci czy robi inne „kobiece” zajecia, moje kolezanki sa zdziwione ze tak moze byc ze ja leze na kanapie a moj maz w tym czasie sprzata i nie jest pantoflazem poprostu wie ze w domu zyjemy razem i razem o niego dbamy… ale sie rozpisalam 🙂 i jeszcze wyskakuje mi duplikat komenatza :/
Mieszkam z chłopakiem od pół roku i u nas wszystko przychodzi bardzo naturalnie, nie wyobrażam sobie, żeby tylko jedna osoba wykonywała obowiązki w domu. Może to przez to, że u mnie w domu rodzinnym również rodzice dzielili się obowiązkami, tata np. zawsze sprzątał łazienkę, ale potrafił również ugotować obiad czy oczywiście zrobić pranie, pozamiatać,odkurzyć… U nas wygląda to tak, że jeśli oboje jesteśmy akurat w domu, to przykładowo, gdy jedna osoba przygotowuje obiad, to druga w tym czasie np. ogarnia pranie, zamiata albo idzie z naszym buldożkiem na spacer. A co do tego, że kobiety czasem uważają, że one robią wszystko najlepiej, ja uważam, że mój facet totalnie przebija mnie jeśli chodzi o mycie okien i szafek, a i czasem ugotuje coś o wiele smaczniejszego niż ja. Moim zdaniem wszystko jest kwestią dobrego dogadywania się, wtedy to wszystko przychodzi naturalnie.
Pozdrawiam, Ania
Kiedy ja gotuję – mąż zmywa. Kiedy on nastawia pranie – ja je rozwieszam. W sobotę zawsze pada pytanie: co sprzątasz, kuchnię czy łazienkę? 😀 I robimy to na zmianę. Koszule prasuje sobie sam 🙂 A ponieważ oboje nienawidzimy odkurzać, kupiliśmy iRobota! Dla mnie to normalne i naturalne, ale dopiero po przeczytaniu Twojego tekstu stwierdziłam, że to chyba duet idealny :))
Genialne! 🙂
Mi trafił się chłop rozpieszczony przez mamę. Ale postawilam na swoim nie gotuje dla męża, nie prasuje jego ciuchow, nie myje codziennie garów, maz robi zakupy itp. Dodam, ze nie pracuje tylko jestem mama na pelen etat. Tesciowa mnie nieznosi a ja ją. Co dziwne siostra meza tez jest rozpieszczona nic w domu rodzinnym nie robila a mieszkała 25lat z moimi tesciami. Dla mnie to chora relacja rodzic /dziecko.
U nas to mąż pracuje, ja mam dorywczą pracę na dwie godziny dziennie wykonywaną z domu. Dzięki temu, że mąż prowadzi firmę, ja mogę rozwijać swoje pasje- hiszpański, sport. Mogę na luzie iść do kosmetyczki i fryzjera. I tak, robię znakomitą większość w domu (raz na tydzień gruntownie posprzątam) ale mi to odpowiada. Wiem że mogę na mojego męża liczyć w każdej sprawie, mam osobne konto na które przelewa mi co miesiąc okrąglą sumę i z którego rzadko korzystam. Obiady i śniadania jemy wspólnie, kolacja często na mieście. Pranie dwa razy na tydzień, zostaje tylko takie codzienne ogarnianie. A jak trEba to mąż odśnieża, myje moj samochód itd. Są różne układy i ten u nas się sprawdza idealnie. Koedyś pracowałam w szkole językowej na dwie zmiany (7-14,13-20) i to była dla mnie udręka, zdecydowanie wolę jak jst teraz. Pozdrawiam!
Ale że co? Praca była dla Ciebie udręką? No wiadomo, że wolisz jak jest teraz. Po co pracować skoro męźuś na wszystko zapracuje, nie? A i jeszcze autko umyje, odśnieży…;)
Moje małżeństwo realizuje dwa z Twoich akapitów: mąż u rodziców nie miał ŻADNYCH obowiązków poza sprzątaniem własnego pokoju i ewentualnie pomocą przy cięższych misjavh ogrodowych, a ja jestem totalną Zosią-Samosią… No i początki wspólnego mieszkania to było ciągłe szkolenie – jak się sprząta, pierze, wiesza pranie… Do dziś, gdy proszę męża, by ugotował makaron, pyta, w którym garnku i na którym palniku kuchenki 😉 Ale nie odpuszczałam i o ile o niektórych obowiązkach muszę mu przypominać – np.sam z siebie nie pójdzie szorować łazienki, ale gdy poproszę albo zarządzę sobotnie porządki, nie protestuje, to część zadań przejął w sposób naturalny:rozładowywanie zmywarki, wieszanie prania, codziennie wynoszenie śmieci. Gdy byłam w ciąży nauczył się robić porządne zakupy (wcześniej kupował zestaw survivalowca: wodę, ser, chleb, chipsy, banany i czekoladę ;)) a teraz, gdy mamy trzymiesięczną córeczkę bez żadnego problemu wstaje by przewinąć lub nakarmić, jeśli jest odciągnięte. Ja muszę ze sobą walczyć, by mu na to pozwalać, bo jakaś zaborcza jestem wobe dziecka.
Tal czy siak wszystko da się wypracować i nampodobmym etapie co Ty podjęłam to postanowienie: mpi rodzice również pracowali oboje, ojciec to bałaganiarz a mama-odwrotnie. I on nawet talerza ze stołu po zjedzonym obiedzie po spbie nie wstawi do zlewu, nie mówiąc o umyciu. Jako rodzinny terrorysta już w dorosłym życiu, będąc u rodziców zapytałam ojca, czemu tak robi. Oczywiście po dluxszej dyskusji okazało się, że… tak robił jego ojciec 😉 wiem jedno: moje dzieci będą bardzo samodzielne!!
U mnie w domu rodzice dzielili się obowiązkami. Wręcz to mama ma głowę do interesów, a tata jest domatorem i chętnie wykonuje czynności domowe.
U mnie w domu też jest układ partnerski mimo, że w domu męża zawsze wszystko robi mama.
Nie wyobrażam sobie faceta który siedzi na kanapie gdy ja sprzątam, czy gotuję. Tak jak piszesz to dla mnie totalnie nie męskie i pokazuje brak szacunku do kobiety. Tak samo wygląda u nas opieka nad dzieckiem. Mąż od małego potrafił zająć się synem, dzięki czemu mają ze sobą świetny kontakt.
Fajnie, że poruszasz ten temat, bo niestety duża część kobiet jeszcze nie przekonała się do takiego układu i cały czas myślą, że wszystkie obowiązki należą do niej.
Mój układ jest zdecydowanie partnerski. Jestem z moją połową 11 lat i przez te 11 lat ta kwestia nie uległa zmianie. Mój luby wspaniale gotuje (wegańskie zupy kremy – mistrzostwo w jego wykonaniu), robi zakupy, prasuje, sprząta razem ze mną. Jak trzeba, to jedzie do sklepu w poszukiwaniu idealnej sukienki dla naszej córki i zwykle wraca z jakąś perełką. Jeździ na zebrania do przedszkola, do lekarza z Małą. A pracy nie ma lekkiej, bo pracuje fizycznie. Nie wyobrażam sobie innej relacji, ponieważ taki przykład miałam w domu. Mój Tata zawsze dzielił obowiązki z moją mamą mimo iż ciężko pracował. I robi to do dzisiaj, a są małżeństwem już 40 lat.
Nie wyobrażam sobie, żeby było inaczej. Układ partnerski gdzie obie strony są zadowolone to dla mnie jedyna opcja. U mnie w domu tez ja głównie gotuje, bo po prostu to lubię, ale i mąż czasem to robi kiedy ja nie mam czasu. Nie mamy równego podziału obowiązków na to co robię ja a co on, dzielimy sie tym na bieżąco w zależności od tego kto ma czas. Ja pracuję w mniej standardowych godzinach, czasem w weekendy, wiec rożnie to bywa. A jak robimy gruntowne porządku to zawsze razem.
Ważny temat, niestety czasem kobiety też doprowadzają do takich sytuacji, nie walcząc o swoje, albo mając poczucie, ze tylko one to zrobią dobrze.
Ja tylko raz skrytykowałam męża jak próbował sam pierwszy raz zrobic zupe i mówiąc krótko była bardzo średnia. Było mu przykro. Teraz raczej daje mu jakaś radę i naprawdę sie chłopak w kuchni rozwija :).
Właśnie przez takiego synusia mamusi zakończyło się moje pierwsze małżeństwo, były mąż totalnie nie poczuwał się do jakichkolwiek obowiązków bo u niego w domu wszystko robiła mamusia i to ona była najważniejszą kobietą, szkoda tylko że dowiedziałam się o tym po ślubie. Mój obecny mąż to totalne przeciwieństwo, dzielimy się obowiązkami domowymi- on przychodzi wcześniej z pracy więc podgrzewa obiad, ja go najczęściej dzień wcześniej przygotowuję, on zmywa, ja robię pranie- nie ma u nas takiej sytuacji że jedno robi wszystko a drugie nic, ogarniamy wszystkie obowiązki obydwoje żeby potem móc razem usiąść i wypić kawę.
Ja niestety jestem na etapie wychowywania na mężczyznę syneczka mamusi. Moja teściowa jest typowa teściowa z dowcipów, co nie ułatwia mi zadania. Czasami odnoszę wrażenie ze mam w domu małe dziecko i musze nauczyć go życia, którego nikt go nie nauczył, bo mama wszystko za niego robiła.
Zyczę dużo cierpliwości i wytrwałości!
Jestem z mężczyzną, którego mama goniła razem z bratem do pojedynczych obowiazkow domowych od najmłodszych lat. Gdy zamieszkalismy razem nie było zbytnio problemu z podziałem zadań (każdy robi to, co lubi, a co nie lubimy robimy wspolnie). Jednak nie moglismy dojsc do konsensusu co do odkurzania… wiec kupilismy robot, który odkurza za nas oboje 😀
Jakiś czas miałam w sobie tez ten perfekcjonizm, ze zrobię lepiej – ale zrozumiałam, że nie trzeba lepiej, żeby w ogóle było zrobione. Trzeba też się umieć śmiać, gdy coś nie wyjdzie.
U moich rodziców również panuje stereotypowy „podział obowiązków”. Mama zajmuje się domem, tata garażem, ale ogrodem już wspólnie. Nie trzeba mówić kto ma więcej obowiązków… My z mężem dzielimy się. Ja nie znoszę gotować, ale uwielbiam piec ciasta i robić desery. Mąż za to gotuje świetnie! Pranie i sprzątanie to moja działka, on zaś odkurza, myje podłogi i wynosi śmieci. Kilka razy coś po nim poprawiłam, zrobiło mu się przykro. Teraz wiem, że nawet jak coś zrobi niedokładnie to trudno. Wolę to poprawić tak, żeby tego nie widział. Nie ma sensu wykłócać się o takie błahostki. Swoje miejsce pracy sprząta sam, tak samo jak w swoich szufladach składa ubrania po swojemu, nie zamierzam w to ingerować i denerwować się, że czegoś nie złożył, jak ja składam. Dzięki temu podziałowi nie ma między nami drobnych codziennych sprzeczek, żyje nam się dobrze. Dzieci nie mamy, ale jestem zdania, że należy je uczyć od początku, że każdy ma jakieś obowiązki i pomagamy sobie wzajemnie.
Myślę, że po części kobiety same sobie gotują ten los, facet się przyzwyczaja i po wielu latach nagle się okazuje, że jest jak jest. Partnerka sfrustrowana, bo musi wszystko sama, ale też nie pomyśli, że na taki układ przystała od początku. Nie wszystkim kobietom to nie pasuje i trzeba to uszanować. Myślę, że gdybym w porę nie poszła po rozum do głowy, to też bym się tak urządziła, że musiałabym wszystko sama ogarniać przez całe życie. U nas dochodzi fakt, że pracuję w domu, co sprawia, że codziennie nadarzają się okazje, do tego, żebym to ja zajmowała się domowymi obowiązkami- bo w końcu i tak jestem w domu. Ale nie, nie dałam się sprawdzić do takiej roli, ku uciesze wszystkim. W wielu kwestiach panuje u nas dość typowy podział, bo on prace remontowe czy samochód, ja obiadki – chyba, że chciałabym codziennie jeść jajecznicę, pizze, parówki albo mrożone pierogi 😉 Ale też nie codziennie – mąż grzecznie się pyta, czy będzie dziś coś na obiad, czy musi sobie coś sam załatwić. Ale w innych sprawach, dzielimy się sprawiedliwe, powiedziałabym nawet, że na moją korzyść, bo maż nie lubi bałaganu i noszenia spodni, które leżały dwa dni w pralce. Dlatego wie, że musi liczyć na siebie. Tylko, że wypracowaliśmy to wspólnie, i dziś sam się oburza, widząc swoją mamę czy znajome, które dosłownie usługują swoim partnerom. I tego samego uczę swoją córkę i syna – dom jest wspólny i każdy musi o niego dbać w takim samym stopniu. ;-D
Mój mąż…. koleżanki z pracy uważają, że to skarb… I chyba faktycznie tak jest. Obydwoje bardzo dużo pracujemy, obydwoje w domu dzielimy się obowiązkami, obydwoje wychowujemy dzieci. Mąż oprócz tego, że wykonuje wiele ” kobiecych” obowiązków, to ogarnia jeszcze sprawy finansowe, samochody, remonty. Najbardziej w nim kocham to, że jemu nic nie trzeba mówić, jak widzi, że brakuje mleka, to idzie i go kupuje, jak widzi, że nie da się przejść przez dom, bo zagraciły go dzieci, to zbiera ferajnę i zabierają się do sprzątania. Z racji dużej ilosci pracy, jaką mamy, nie ma u nas sztywnych reguł, typu sprzątamy w soboty, sprzątamy wtedy, gdy ktoś ma czas. Najważniejsze, to wypracować wlasne reguły dla swojego domu i szanować się wzajemnie.
Mam takiego kolegę w pracy- człowiek skarb. Nic nie trzeba mu mówić, prosić, pokazywać palcem, widzi, to robi i tyle. Trafiają się tacy faceci.
Ja w tej chwili nie widzę sensu w dzieleniu się obowiązkami, ponieważ wychowuję córkę i nie pracuję zawodowo. Córka ma już dwa lata i naprawdę nie muszę poświęcać jej całej doby swojego czasu, więc sporo w ciągu dnia odpoczywam. Fakt, są gorsze dni, nie wyrabiam się i w takich momentach mam żal do męża, że mi nie pomaga… Jednak, jak wrócę do pracy, to nie wyobrażam sobie, że praca, obowiązki domowe i zajmowanie się dzieckiem będzie tylko na mojej głowie. Na to w życiu się nie zgodzę! Ale teraz…? Korzystam 😉
W mojej rodzinie zawsze pojawiał się motyw kobiety wszystkorobiącej. Mną i moją siostrą zawsze zajmowała się mama. Tata się pobawil poglaskal i ma tym sie konczylo. Obiad zawsze podany i choc kocham moją babcię to jej wina. Zawsze podawała wszystkim pod nos. Dopiero teraz gdy zwieksza sie jej swiadomosc uczy go,ze hanba nie bedzie gdy zrobi jej kolacje. Ja natomiast lubie wiekszosc obowiazkow domowych, ale mąż stara się pomagac. Zawsze proszę go o zmywanie. Czesto tez o odkurzanie. Robi nam drugie sniadanie do pracy i nie ma problemu, zeby pomoc mi przy przygotowaniu wieczorem obiadu na nast. dzien. Ale wiadomo jak to facet. Trzeba mu czasem o czyms przypomniec. Czasem poprosic dwa razy, np. zeby w koncu zniosl ta zimowa koldre ze strychu ?
Dziewczyny wprowadzenie układu partnerskiego jest możliwe!
Mi się trafił rozpieszczony jedynak, w domu codziennie po pracy jego mama robiła zupę, drugie danie i deser. W tym czasie jej mąż i syn czekali przed tv. Gdy mój ukochany wyprowadził się i zaczął wynajmować mieszkanie z kolegami jadł walowke od mamy (rodziców odwiedzał 3/4 razy w tygodniu) albo jadł cokolwiek w pracy. W kwestii sprzątania był dyżur jego kolej raz na 3 tyg, w jego pokoju zawsze dywan z kurzu. Trudny przypadek. Gdy razem zamieszkalismy już w pierwszym miesiącu chciałam ustalić zasady: podział obowiązków domowych i gotowania. Nie było łatwo, sporo awantur i dużo siły musiałam mieć w sobie żeby utrzymać równy podział ( chociaż ukochany jest za równouprawnieniem okazywało się że nie ma czasu sprzatac i jego część obowiązków przepadała…). W końcu zrozumiał że jeśli chce że mną być to musi zaakceptować nowy model, nie będzie tak jak u jego mamy. Pomagałam mu uczyć się gotowania, robienia zakupów, razem opracowaliśmy dobre metody sprzątania i teraz po 2 latach jest tak jak zawsze chciałam:) nikt nie czuje się poszkodowany, mój chłopak jest dumny że umie zrobić mnóstwo potraw (np. Pawle, rosół, gulasz) i że razem dbamy o dom. Jego rodzice krzywo patrzyli gdy podawał im ugotowany przez sobie obiad (bo była jego kolej hehe) ale trudno. Już zrozumieli że mamy inny model. Nie było łatwo ale warto 🙂
Wszystko wynosimy z domu. Moja mama jest tytanem pracy zawodowej i domowej. Dom ogarnięty- nie dla poklasku, tylko dla zasady. Bardzo długo pracowała zawodowo co drugi dzień na 12 godzin, nas było troje, tato też pracował, dom z ogrodem, miała co robić. Skończyła pracę zawodową i przez rok nie mogła sobie miejsca w domu znaleźć. Od dziecka byłam nauczona obowiązku- sprzątania za sobą (to dużo daje), no i sprzątania domu. Mama gotowała, odgrzewała, ojciec ogarniał ogród. Z dzieciństwa pamiętam mamę w kuchni, przy stolnicy, i ja w zeszytach przy stole, siedziałam dla towarzystwa, bardzo mi jej brakowało. Przeszłam ciężki bunt młodzieńczy, i teraz z perspektywy czasu widzę, że chyba musiałam odreagować na niej jej brak czasu dla nas. Wszyscy w trójkę przeszliśmy ciężki bunt, nie mieliśmy z mamą więzi emocjonalnej, bo wiecznie była w pracy albo w kuchni. Nie oglądałyśmy razem filmów, nie chodziłyśmy na spacery, nie spędzałyśmy wspólnie wolnego czasu, bo go po prostu nie miała. W każdym razie dorosłam, wyprowadziłam się z domu, mam męża jedynaka mamuni, którego wyprostowałam (3 lata mi to zajęło, i prawie się udało), mamy dwoje dzieci i mogę na niego liczyć, chociaż wiadomo, każdy ma czasem kryzys i każdemu się czasem nie chce. Ale, ale, co chciałam powiedzieć, dom ogarniam (pranie, sprzątanie) razem z córką, razem z córką gotuję, mój mąż też gotuje, ale bardziej egzotycznie (małże, tortille, pizze) i robi to rzadziej ode mnie, ale smaczniej (grr). Mamy duży dom, też z ogrodem i warsztatem, więc on ma zajęcia typowo męskie i jest odpowiedzialny za auta. Przygotowuje opał i pali w piecu- ja w ogóle do kotłowni nie wchodzę. Kosi trawę, przycina drzewka. No i chodzi na spotkania do przedszkola, bo ja nie mam na to czasu i ochoty. Obydwoje mamy bardzo zajmującą pracę, ale ja mogę wyjść wcześniej, tylko później jeszcze jestem pod telefonem. W międzyczasie zrobiłam studia podyplomowe (dwójka małych dzieci). Raz w roku wyjeżdżam na 7 dni w delegację, wracam do domu, w którym jest ok, dzieci przypilnowane i ogólnie nie ma się czego przyczepić. Da się! Chodzę z moimi dziećmi na spacer bez telefonu. Razem tańczymy, wariujemy, oglądamy bajki, malujemy, szwendamy się po mieście. Nie miałam tak z moją mamą. Mój mąż wyremontował nam cały dom praktycznie sam, ciężko było, ale daliśmy radę. Jest bardzo emocjonalnie związany z córką, razem chodzą na łyżwy, razem mają swoje skrytki zakamarki, swoje sprawy. Wydaje mi się, że trzeba mieć dla siebie trochę przymrużonego oka, dać sobie czas, chęci, czasem rzucić wszystko w diabły i razem poleżeć. Odpuścić- sobie i innym. Nauczyłam się, żeby mi wiele rzeczy nie przeszkadzało, tzn staram się, żeby dom był w miarę czysty, ale firanki piorę 2 razy w roku. Położymy dzieci spać, to robię sobie herbatę i mam czas dla siebie, na książkę, film, nie robię nic kompletnie „domowego”. Cieszę się swoją rodziną, swoim domem, ogrodem, jestem szczęśliwa. Klucz to podział obowiązków- nic na siłę, niech każdy robi to, co lubi, co mu lepiej wychodzi, co jest w jego odpowiedzialności, bo podział „dla zasady” to ciągła walka, kłótnie, darcie kotów, pouczanie i zatruwanie życia całej rodzinie.
oooo… i o to właśnie chodzi 🙂 mam podobnie 🙂 gratuluję 🙂
Kiedyś poprosiłam chłopaka o to żeby wyprasował moją kosztuje i ku mojemu zdziwieniu zrobił to baa zrobił to nawet lepiej niż ja sama bym to zrobiła. Również jestem zdania że kobiety nie muszą we wszystkim wyręczać swoim mężczyzn. W moim domu rodzice od zawsze dzielą się obowiązkami, mama owszem gotuje obiady ponieważ to jedyna rzecz która nie wychodzi tacie najlepiej 🙂
Na isnstastory wspomniałaś, że „układ partnerski jest najzdrowszą relacją z możliwych”, ale czy to nie jest tak, że najzdrowsze relacje to niekoniecznie te, które wpisują się w jakiś konkretny szablon, ale takie w których obie strony wypracowały swój własny system działania i doszły do tego momentu w którym czują się w nim dobrze? Przecież tak szczerze, nie każdy związek chce być partnerski, niektórzy lubią „tradycyjny” podział ról i to nie musi byc koniecznie coś złego, co możnaby było zmienić 🙂
Też jestem psychologiem i z tego co słyszałam wielu seksuologów czy terapeutów podziela takie podejście.
Najważniejsze chyba by ta konkretna dwójka się dogadywała ze sobą 😀
Wydaje mi się, że jeśli „tradycyjny” układ polega na tym, że mężczyzna pracuje zawodowo a kobieta nie i obojgu to pasuje to ok, ale jeśli oboje pracują i ona ma na głowie domowe obowiązki to nie wiem czy jakakolwiek kobieta będzie z tego zadowolona. Chyba tylko taka, która nie wie że można inaczej. Z resztą ten pierwszy układ nie jest dobry z tego względu że nie daj boże trafi się rozwód i okazuje się że kobieta nie ma kasy, perspektyw i co w takiej sytuacji?
Cześć,
Świetny wpis. Rewelacyjny. To ogromny problem dla wielu kobiet. Na szczęście u mnie jest ok. Z narzeczonym mamy niepisany podział obowiązków. Na zmianę sprzątamy. On więcej gotuje, ja więcej zajmuję się praniem i prasowaniem. Dla każdego coś, co lubi 🙂
Ale najważniejsze to rozmawiać i dojść do porozumienia. To może nie być łatwe, ale cierpliwie trzeba próbować.
Pozdrawiam,
Kasia
Najbardziej rozbawiło mnie „Ja zrobię to lepiej”, tak to czasem faktycznie jest 😛
U nas jest tak, że ja również pracuję ale mniej dni niż mąż i więcej domowych obowiązków spada na mnie ale i tak mąż dużo mi pomaga, najwięcej przy synku, również bardzo dobrze gotuje, więc nie narzekam 🙂
Mój facet sam z siebie gotuje, sprząta, zajmuje sie zwierzętami, jest to cudowne, wiem, ze koleżanki mi zazdroszczą kiedy podczas wizyt widza jak on sprząta, czy gotuje dla psa. Uważam, ze kobiety powinny być przyzwyczajone do takich męskich zachowań, jednak cały czas słyszę, jakie to mam szczęście i jak to mi sie udało w życiu ze mam takiego faceta. Ok. Zgadzam sie z tym, ze mam świetnego faceta, ale nie dlatego, ze zajmuje sie domem. Jest milion, uważam ważniejszych, powodów. Sprzątanie/gotowanie to codzienność. Nic nadzwyczajnego. Dziewczyny! Moze spójrzcie na to z innej strony! Czy facet myśli sobie ze ma zajebista dziewczynę bo ona sprząta? Nie. Myśli – mam zajebista dziewczynę, bo jest czuła/dobra w lozku/mądra/piękna. Myślą takimi kategoriami. Wiec przestańmy myśleć ze mamy szczęście, ze mamy faceta który sprząta. 😀
Świetny tekst, zgadzam się w 100% z tym,co napisałaś!
W moim rodzinnym domu bylo tak jak u Ciebie. Mama ogarniała zdecydowaną większość tych domowych obowiązków. Tata co najwyżej jej „pomagał”- najczęściej sprowadzało się to do zmywania.
Bardzo drażni mnie to konkretne słowo: „pomaga”. Mężczyzna POMAGA w domu. Skoro i on i ona pracują jakim prawem zrzuca się na kobietę wszystkie domowe obowiązki? Jak równouprawnienie to równouprawnienie!
Niestety uważam,że w dużej mierze kobiety same to sobie robią… Powielają wzorce, ktore wyniosły z domów.
My co do zasady staramy dzielić się pół na pół. Jednak gdy jedno z nas ma cięższy okres w życiu czy w pracy, wtedy to drugie stara sie go odciazyc i czasowobierze na siebie wiecej.
Niejednokrotnie spotkałam sie z głupimi uwagami czy uśmieszkami, gdy mówiłam, że mąż prasuje (ja tego nienawidzę!),gotuje,rozwiesza pranie itp. -dla ludzi,rowniez tych z mlodszego pokolenia to bylo po prostu zabawne -jak dobry żart. A moja teściowa do dziś pewnie uważa,że glodze męża,bo przeciez jako wegetarianka nie zrobie mu tradycyjnego polskiego schabowego,a on sam przecież nie da rady…
Dzięki za ten tekst!
Mi się trafił egzemplarz po mamusi… 🙂 Który uważa że obowiązki są albo damskie, albo męskie. W sumie nawet bym się z tym zgodziła gdybyśmy mieszkali na wsi i mieli 10 ha, zwierzęta itp., a ja zajmowałaby się domem. Ale tak nie jest 🙂 oboje pracujemy, przy czym on do pracy ma 5 min, pracy wystarczy przejść przez ulicę, a ja tracę godzinę w jedną stronę na dojazd. Więc po długich pertraktacjach został wynegocjowany kompromis. Gotuje ja, zmywa on, sprzatam ja (oprócz jego pokoju), on wstawia pranie, rozwiesza, układa, wynosi śmieci, robi większą cześć zakupów, niestety żeby zaczął odkurzać muszę trochę podnieść głos :). Na gotowanie juz nawet nie liczę…
oczywiscie że nie ma czegoś takiego. U nas panują równe zasady, oboje mamy dom i oboje o niego dbamy 🙂
_____________
♥ Blog dla kobiet daria-porcelain.pl ♥
U mnie w domu był pewien podział na obowiązki „damskie” – mama sprzątała i robiła pranie i „męskie” – tata palił w piecu czy ogarniał prace w ogrodzie. Ale też wiele rzeczy robili razem albo zamiennie, jak gotowanie, zmywanie czy zakupy. Teraz myślę, że to świetny układ, którego ja niestety nie potrafię wprowadzić. Moja druga połowa, a mieszkamy razem już 6 lat, nie chce sprzątać czy zmywać naczyń, albo robi to od wielkiego dzwonu i po wielu naleganiach z mojej strony, które czasem przechodzą w kłótnie. I to mnie chyba najbardziej denerwuje, że nie traktuje tego jak coś normalnego, że muszę się go prosić – i w efekcie robię to sama….
Generalnie się zgadzam, również uważam ze należy się dzielić obowiązkami. U mnie w domu tez tak jest. Natomiast najeży zachować umiar i złoty środek – nienawidzę jak feministki gnoją kobiety które gotują i sprzątają, Bo przecież „nie ma czegoś takiego jak kobiece obowiązki”… natomiast nigdy nie widziałam aby kobieta zajmowała się zepsuta pralką lub naprawiała elektrykę… to co, nie ma kobiecych obowiązków, ale męskie już tak? 🙂
Tylko że pralka nie psuje się codziennie prawda?:)
Ja niestety muszę przyznać, że mojemu narzeczonemu bałagan nie przeszkadza ani trochę. Dlatego też więcej w mieszkaniu sprzątam ja. Jeżeli zostawię karteczkę z jasno rozpisanymi zadaniami, to oczywiście zrobi, ale nie mam co liczyć na to, że sam wpadnie na pomysł wymycia łazienki 😉 jednak pozostałe obowiązki domowe mamy rozdzielone dość sprawiedliwie – ja np. nie gotuję niemal w ogóle, chyba że jestem sama w domu. Pracuję od 10 do 18, a on od 8 do 16 i codziennie po powrocie z biura czeka na mnie świeży obiad. Narzeczony bardzo lubi gotować i eksperymentować w kuchni, a ja niecierpię, więc w 100% oddałam mu ten obowiązek. Do prania wolę go nie dopuszczać, bo zwyczajnie boję się, że stracę połowę ubrań 😉 ale za to do suszarki przekłada je już on. Prasowanie to też moja działka, głównie z tego samego powodu co pranie 😀 ja z kolei nienawidzę zmieniać pościeli, ładować zmywarki, myć podłogi i wyrzucać śmieci, więc zrzucam to na niego. Szczerze, to nie mamy podziału pół na pół. Nie chcę wprowadzać w domu wojskowej dyscypliny. Podział obowiązków wyszedł naturalnie, nigdy nie usiedliśmy z długopisem w ręku i rozpisaliśmy grafiku. Ja lubię mieć czysto w domu, więc sprzątam więcej sama dla siebie, zależy mi na przedlużeniu trwałości ubrań, więc zajmuje się praniem i prasowaniem. On lubi gotować, więc codziennie robi obiady i zdejmuje że mnie cześć innych obowiązków, które niespecjalnie lubię wykonywać. Cieszę sie jednak z jednej rzeczy – on sprząta i ogarnia mieszkanie nie dla siebie, bo wiem, że bez problemu przeżyłby brudne naczynia na stole, ale dla mnie, bo wie, że jeżeli on się za to nie weźmie, to będę musiała zrobić to sama.
Ja chwilowo nie pracuję więc piorę i gotuję, choć jak mi się nie chce to obiadu nie ma lub mój mąż gdy wraca z pracy to gotuje. I nigdy niema kwaśnej miny i nigdy nie usłyszałam od niego „siedzisz w domu i nawet nie ugotowałaś obiadu”. Mój mąż zmywa(nie mamy zmywarki) bo ja tego nienawdzę i nigdy tego nie robiłam. Jak ja gotuję to on sprząta i zmywa po obiedzie, zresztą jak on gotuje to też zmywa?. W sobotę sprzątamy cały dom razem. Ja ścieram kurze on odkurza i zmywa podłogę. Tak w ogóle mnóstwo rzeczy robimy razem. Jesteśmy małżeństwem od 6 lat i nigdy nie dzielilismy obowiązków na męskie czy damskie. Robimy to co możemy, na co pozwala nam czas czy warunki fizyczne. Ja kładłam i docierałam gips a on przyszył mi falbankę do sukienki na maszynie gdy się rozprula. Tak było u mnie zawsze i nigdy nie pomyślałam nawet że można o tym pisać. Pisać o normalności
Dziewczyny, pochodzę ze śląska, wychowany w tradycyjnym modelu rodziny. W domu z narzeczoną mamy podział obowiązków. Każy robi to co mu lepiej wychodzi, albo to do czego ma lepsze hmmm predyspozycje. Bo skoro piszecie, że mężczyzna może prać, sprzątać, gotować itd. to wy drogie kobiety w tym czasie możecie narąbać drewna do kominka lub skosić ogród? Żeby nie było sam robię pranie ( bo robię to lepiej 😉 ale za to nie mam pojęcia jak lodówka wygląda od środka.
a co jest trudnego w skoszeniu trawy? Ha, ha. Jak czesto uzywacie kominka i rabiecie do niego drewno? Wiele osob w ogole nie ma kominkow i co wtedy?
On: gotuje, robi zakupy
Ja: sprzątam i robię pranie (uwielbiam!)
A prasuje każdy sobie 🙂
To mój mąż zmywa dużo dokładniej ode mnie, za to ja kocham gotować, nie uważam że ubrania muszą być wyprasowane, za to S ogarnie niejedną falbankę w ubranku córki, a propo macierzyństwa… odkąd córeczka skończyła miesiąc zostalam regularnie wyganiana z domu na shopping czy zumbe, poole dance itp, żebym „nie zdziczała” i nie miałam żadnych obaw zostawiając ich razem:) Zawsze mnie śmieszy jak moj mąż gdzieś powie, że cos tam podczas zmywania a meskie grono „jak to podczas zmywania” Wtedy naprawdę współczuję ich żonom 🙁 Nie jesteśmy w średniowieczu, same sobie wybieramy mężów 🙂
Eliza i pozostałe dziewczyny a co myślicie o Pani do sprzątania w domu? Nie mowię o pomocy domowej, która z nami mieszka i podaje herbatę, ale o jakiejś starszej Pani, ktora chce sobie dorobić i raz w tygodni przychodzi na 4 godziny odkurzyć, umyć podłogi, łazienke itp za np. 80 zł. To daje nam miesięcznie około 300 zł, więc naprawdę niewiele, a dajemy komuś szansę dorobienia, a sami nie męczymy się w jeden jedyny wolny dzien sprzątaniem.
Korzystałam z firmy sprzątającej. Przychodziły do mnie panie raz w tygodniu i sprzątały dom na błysk. To był układ idealny… do czasu. Zginęła mi droga biżuteria, jedna z pań mi ją ukradła. Nie drążyłam która, chciałam by te rzeczy zostały mi zwrócony. Biżuteria po kilku dniach znalazła się w mojej skrzynce na listy. To były „zaufane” osoby, które od miesięcy sprzątały zarówno u mnie jak i u moich znajomych. Nie ma mowy, żebym wpuściła kogokolwiek do domu.
i znowu utarty stereotyp „Pani do sprzątania” 🙁 Izabela nie mam nic do Twojego komentarza,bo pomysł, idea jest naprawdę dobry i sama bym z niego chętnie skorzystała, tylko z z góry określone „Pani do sprzątania”, ale na to nic nie poradzimy, to za głęboko siedzi 🙁 Pan do ogrodu a pani do sprzątania 🙁
Przeczytałam Twój tekst i przypomniał mi się wczorajszy wieczór, kiedy mąż, gdy dowiedział się, że robię kanapki dla siebie, bardziej stwierdził niż poprosił: „Ja też bym zjadł”. Odpowiedziałam, że może wstać z łóżka i pomóc mi przy robieniu, jeśli chce zjeść. I zapadła cisza 😉
Mieszkamy razem od 3 lat, w związku jesteśmy prawie 8, pół roku po ślubie. Nie wyobrażałam sobie wyjść za mąż za kogoś, o kim nie wiem nic, a zwłaszcza, jak z nim żyje się na co dzień. Z tego, co zaobserwowałam, w obu naszych domach funkcjonował i dalej funkcjonuje tradycyjny podział obowiązków rodzinnych, z tą różnicą, że w moim matka zawsze wszystko zrobi najlepiej (tak uważa, przez co mam do niej żal), a u teściów synkowie zawsze byli wyręczani we wszystkim i trwa to nadal z młodszym. Straszne to uczucie, kiedy przyjeżdżamy do nich i widzę dwóch dorosłych facetów rozwalonych na krzesłach albo kanapach, a dookoła uwija się matka, przynosi herbaty, kawy, podaje jedzenie. Ojciec to osobny temat, w który nie będę się zagłębiać, dość powiedzieć, że nie interesuje go za bardzo dom. Mój mąż jest dobrym człowiekiem, bardzo pracowitym, jeśli chodzi o sprawy typowo budowlano-remontowe, sam nauczył się wszystkiego, co umie – oprócz naszego gniazdka przeprowadził, z pomocą matki i brata, ogromny remont rodzinnego domu. Oboje pracujemy po 8h, on na budowach, ja w typowym korpo. Ktoś stwierdziłby, że mam lżejszą pracę, więc mogę robić więcej w domu, ale kiedy wracam zmęczona komunikacją miejską, z zakupami i jeszcze muszę się przedzierać obecnie przez nieośnieżone drogi, to naprawdę ostatnie, na co mam ochotę, to skakać dookoła drugiej osoby, żeby miała wszystko podane na tacy, nawet jeśli wykonuje prace fizyczne. I od 3 lat staram się wprowadzać równy podział obowiązków między nas, mając świadomość, że czasem udziela mi się gen „zrobię-to-lepiej” mojej matki, który muszę szybko uciszyć. Przez pierwsze półtora roku były walki o wszystko, ale z czasem się „dotarliśmy” i staramy się dogadywać, jeśli coś komuś nie pasuje. Lubię sprzątać, rozwieszać pranie, nie znoszę gotować, ale uczę się, bo chcę móc nakarmić rodzinę. Mąż ostatnio naprawił zepsutą lampę, dzięki niemu też mamy wyremontowaną kuchnię i odświeżone mieszkanie, w weekendy wspólnie gotujemy. Podoba mi się to, że w wielu kwestiach mamy podobne zdanie, np. jeśli chodzi o gospodarowanie pieniędzmi. Małżeństwo to nieustanne kompromisy, o czym większość długoletnich par doskonale wie. Każda rodzina ma własne ustalenia i jeśli domownikom jest z tym dobrze, to nie ma co psuć. Jedynie dziwię się, kiedy słyszę od teściowej – przesympatycznej kobiety – żebym nie dała sobie wejść na głowę i goniła męża do pomocy, a sama niewiele w tym temacie zrobiła przez tyle lat wychowywania.
„To kwestia dogadania” – dokładnie!!! Tu leży sedno! Nie rozumiem, jak można zacząć mieszkać z facetem i nie wyjaśnić sobie takich podstawowych rzeczy, jak podział obowiązków.
Ja gotuję, piorę i sprzątam większość domu, bo lubię. Pranie i składanie czystych rzeczy mnie odpręża, gotowanie tak samo. Lubię też zmywać naczynia, ale już na przykład prasować nienawidzę. I tę czynność u nas w domu wykonuje Kot. Sam prasuje sobie koszule! I co więcej, prasuje też moje rzeczy. Jeśli trzeba ugotować, a mnie się nie chce, to nie ma żadnego problemu, żeby on się tym zajął. Jeśli chodzi o sprzątanie to ja faktycznie ogarniam większość mieszkania, ale to on jest odpowiedzialny za najbardziej brudną robotę, czyli sprzątanie łazienki. I nie ma mowy, żebym ja się tym zajęła. Wolę ogarnąć 3/4 domu niż sprzątać samą łazienkę 🙂
I teraz najlepsze – Kot pochodzi z domu, gdzie to mama wszystko za niego robiła. Sprzątała, prasowała, gotowała, układała ubrania i była mega opiekuńcza. Co prawda, mieszkał jakiś czas z dala od rodzinnego domu i nauczył się sam wszystko robić, ale mógłby powrócić do starych nawyków wraz z zamieszkaniem z dziewczyną. Tak się jednak nie stało.
I tylko śmiać mi się chce kiedy rozmawiamy z jego mamą o obowiązkach domowych i on się chwali tym, co robi. Ona pyta „ale jak to?”, a on dumnie odpowiada, że jesteśmy zgranym zespołem i działamy na partnerskich zasadach 🙂
Z reguły to ja wykonuję domowe obowiązki (zarówno gdy pracowałam jak i teraz na urlopie wychowawczym = podwojna robota 🙂 bo mój mąż ma pracę wyjazdową i przez większość czasu go nie ma w domu. Jednak gdy wraca pomaga mi bez proszenia chcąc mnie odciążyć a także gdy go poproszę o pozmywanie, umycie podłogi lub przewinięie dziecka. Dodam, że ja lubię domowe obowiązki a mój mąż jest pedantem… Ostatnio po babskiej imprezie armagedon, mąż wrócił z dzieckiem a ja odwożę koleżankę, czegoś zapomniałyśmy i wróciłyśmy a tu pozmywane, posprzątane, mąż kąpie dziecko – mina koleżanki BEZCENNA 😉
Zapomniałam dodać, że jak mężczyzna pomaga w tzw. kobiecych obowiązkach to zdecydowanie zaczyna doceniać rolę kobiety w domu. Mojemu mężowi sprzątanie wychodzi świetnie ale nie radzi sobie ze wszystkim dlatego usłyszałam od niego kiedyś, że mnie podziwia bo ja pracuję/ogarniam dziecko, gotuję, sprzątam, piekę, robię pranie, zakupy, prasuję, zmywam, pamiętam o dentyście i zapłacie rachunków jego zdaniem jestem poprostu MULTIFUNKCYJNA – ten komplement zapamiętam do końca życia ?
Kochana, nawet nie wiesz jak identyfikuję się z tym wpisem i twoim podejściem. Mój narzeczony na mamę, która uważa, że zastępuje mu świat. Najchętniej wyłożyłaby mu wszystko na diamentowej (nie srebrnej, kochana, o nie!) tacy. Jednak on jest inny, zaradny, świetnie gotuje, dokładnie sprząta, niechętnie ale i prasuje za nas obojga. On pracuje, ja jeszcze studiuję i dzielimy się obowiązkami jak tylko możemy. Koleżanki mawiają, że trafił mi się ideał. Cóż, różnica jest widoczna gołym okiem, one wyręczają swoich facetów, mój wie, że nie będę za niego wszystkiego robić 'bo taka jest rola kobiety’. Jestem dumna z tego, że mamy taki układ, on też wie, że zawsze może liczyć na mnie kiedy robi nadgodziny, uwielbia moje obiady czy fakt, że staram się mu przygotowywać regularnie posiłki do pracy. A mamusia? Załamuje ręce, bo jak to tak, jej synuś MYJE PODŁOGĘ? A myje. A ja to pewnie leżę i pachnę (z milionem tłumaczeń na biurku, rozgrzebaną magisterką w j. angielskim i stażem w Urzędzie Marszałkowskim, nie wspominając o zajęciach na UMCS) 🙂 Cieszę się, że szerzysz tę feministyczną świadomość nie tylko wśród kobiet, ale i mężczyzn.
PS. Uwielbiam twoje wpisy czy relacje na InstaStories. Jednak radzę bardziej uważać na interpunkcję, podwójne spacje czy drobne pomyłeczki. Od razu lepiej się czyta jeśli tekst jest schludny i dopracowany. Pozdrawiam i ściskam.
Mój mąż sam sobie robi pranie i drugie śniadanie do pracy. Kiedyś zniknął na godziny w garderobie i wyszedł zadowolony, że właśnie zacerował sobie skarpety i przyszył guziki do koszul <3 Za to w moim rodzinnym domu oboje rodzice pracują, ale rządzi moja mama. Tak nie powinno być. Z perspektywy czasu widzę, że to szkodzi kolejnemu pokoleniu. Zwłaszcza dziewczynka buduje swoją wartość ma decyzyjnym autorytecie, którym jest właśnie ojciec. Czasem myślę sobie, że kobiety nie bez powodu nie wiedzą czego chcą od życia. Chyba tak już zostałyśmy stworzone, żeby ktoś decydował za nas, ale zbyt wiele z nas trafia na dupków, więc ta definicja nie przejdzie 😉
Też jestem za równym podziałem obowiązków w związku i zgadzam się z treścią artykułu 🙂 Jednak moją uwagę przykuł termin wyuczona bezradność, który według mnie został tutaj niepoprawnie użyty. Jeśli mama wyręcza syna w obowiązkach to po prostu nie jest on nauczony samodzielności. Gdyby próbował wykonywać jakieś obowiązki np robienie obiadu, aby mu to bardzo nie wychodziło to po jakimś czasie mógłby zniechęcić się do wykonywania tej czynności, bo wierzyłby, że nie ma wpływu na to czy obiad będzie zrobiony czy nie. Wtedy byłaby to wyuczona bezradność. Jeśli ze strony jakieś osoby nie ma próby wykonania jakieś czynności to nie ma możliwości żeby zaistniała wyuczona bezradność. Jeśli znasz inną definicję wyuczonej bezradności, która pasuje do przykładu, który podałaś to daj proszę znać 🙂 widziałam na instagramie Twój filmik w którym mówiłaś, że planujesz merytoryczne teksty o psychologii, a jak jako już prawie psycholożka chętnie porozmawiam na tematy związane z psychologią na tym blogu 🙂
Mieszkam z narzeczonym i dzielimy się obowiązkami. Nie musieliśmy nawet niczego specjalnie ustalać, postanawiać, bo on jest taki, że sam się domyśla co trzeba zrobić. W dzieciństwie uczony był, że mama wszystkiego za niego nie zrobi zwłaszcza tych rzeczy, które sam już potrafi. W rezultacie dziś on sam potrafi zrobić nam obiad, posprzątać i zrobić masę innych rzeczy wydawać by się mogło „babskich”. Jeśli ja robię śniadanie i stwierdzam, że zabraknie mleka – on leci do sklepu, ja ogarniam łazienkę – on kuchnię, ja odkurzam – on ściera kurze itd. Jestem bardzo zadowolona i wiem, że jak on wróci z pracy wcześniej to na pewno coś już będzie w domu zrobione. A Twój post idealnie opisuje moją sytuację z domu rodzinnego. Mój tata to typowy maminsynek, moja mama musiała przy nim biegać i wszystko robić. Na szczęście to już przeszłość bo mama nauczyła się, że robi po prostu źle. Na zmiany nigdy nie jest za późno 🙂
Bardzo dobrze ze poruszylas temat i bardzo podoba mi się twoje zdanie, podpisuje sie pod tym ze partnerstwo to rowny uczciwy podzial obowiazkow, a nie fakt ze ” moj mis duzo mi pomaga”. Taki niestety jest w polsce model wychowania ze w zwiazku kobiety ogarniaja wiekszosc rzeczy a facet raz na jakis czas przepcha zlew, wstawi pranie i ugotuje dobry obiad(bo lubi gotowac np)- wielka mi laska kurcze. Partnerstwo tp codzienny uczciwy podzial obowiazkow w domu czyli sprzatania, zakupow, gotowania, opieki nad dziećmi i zwierzetami. A nie okazjonalna pomoc.
Był okres, że 90% dnia mąż spędzał w pracy i naturalna kwestią było to, że przez wiekszy zapas czasu to ja ogarniam 'wszystko’ jednak kompletnie nie było problemu u nas jak role soę odwróciły i to ja spędzałam większość czasu poza domem ucząc się/pracując biorąc dodatkowa pracę. Miałam tą możliwość, że po powrocie do domu miałam 'wywalone’ na wszystko bo wszystko zrobił mąż. Jest to wg mnie kwestia rozmowy i wspólnych kompromisów. Najlepszy przykład – U mnie małżonek nienawidzi nie lubi nie umie wieszać i ogarniać prania rozumiem szanuje i nie wymuszam aby to robił z uśmiechem jednak kiedy jest potrzeba stanie i to zrobi i nie uważa, że trzeba się przed nim kłaniać bo jaśniepan zrobił coś 'ponad’ swoje obowiązki. Wszystko działa w dwie strony aby był ład i porządek w związku i w domu to obie strony muszą się starać i ciężko pracować. Raz to on będzie kurą domową raz ja a czasem poprostu wszystko ładnie 50/50 się ogarnie. Najważniejsza jest rozmowa i ustalanie swoich potrzeb i oczekiwań 🙂
Jestem z moim mężem już ponad 10 lat i muszę przyznać, że tak przyzwyczaiłam się do naszego partnerskiego układu, że odwiedziny u rodziców, u których nadal panuje patriarchat, są zawsze lekkim szokiem. Mój mąż uwielbia gotować, a ja za tym nie przepadam, więc zajmuje się tym głównie on. Sprzątaniem dzielimy się na pół. On robi zakupy, ja ogarniam rachunki itd. Wszystkie decyzje podejmujemy razem.
Jak wspomniałam, w domu rodzinnym był u mnie układ patriarchalny, ale odkąd pamiętam mnie to strasznie denerwowało i dość wcześnie zaczęłam czytać feministki. Gdyby nie to (i sporo szczęścia oraz trochę zdrowego rozsądku), pewnie wylądowałabym z jakimś burakiem, który domagałby się codziennie rosołu, a tak mam świetnego partnera, z którym mogę razem i sprzątać łazienkę, i rozmawiać o polityce 🙂
Dzięki za świetny wpis!
W domu zajmuje sie praniem – nastawiam, rozwieszam, rozkladam do szaf, prasuje koszule, robie drobne naprawy (guziki), itp. Gotuje okolo 60-70% posilkow, troche czesciej niz on chodze do supermarketu. Poza tym ogarniam rozne sprawy typu prezenty (rowniez dla jego rodziny), sprawdzanie ofert przy wiekszych zakupach, itd. Narzeczony nastawia i rozladowuje zmywarke, wynosi smieci, sprzata, robi drobne naprawy. Od jakiegos czasu ma bardzo duzo pracy (de facto dwa etaty), wiec wynajmuje on osobe, ktora szybko i sprawnie sprzata co tydzien mieszkanie.
Oczywiscie, jesli druga osoba ma bardzo duzo pracy czy sesje, delegacje albo jest chora, to nie trzymamy sie kurczowo tego rozkladu obowiazkow.
I jeszcze bardzo wazna sprawa – ON MI NIE POMAGA. Co to wogle znaczy „czy maz Ci pomaga w domu”? Czy nie mieszka i nie bywa w tym domu, zeby go traktowac jako pomoc?
I chce jeszcze dodac, ze ta osoba, ktora sprzata, to pan 🙂 Mamy pana do sprzatania 🙂
Zgadzam sie z Toba w 100%! Podzial obowiazkow powinien byc czyms normalnym. Mowiac szczerze bardzo smiesza mnie opinie moich kolezanek, ktore czesto mowia „jak mu powiem to zrobi, sam sie nie domysli ale zrobi” to tez chce mi sie smiac bo jesc potrzebuje zarowno kobieta jak i mezczyzna, to samo z przebywaniem w czystym domu. Ciagle pokazywanie partnerowi palcem co ma zrobic przypomina mi raczej zycie z dzieckiem a nie doroslym facetem 😡
Ja jestem szczesciara (a raczej dokonalam dobrego wyboru 🙂 i moj partner robi wszystko bez wskazywania palcem 🙂
Zajebiście napisane!
Zgadzam się z stwierdzeniem, że nie ma kobiecych obowiązków. Wszelkiego rodzaju domowe prace można wykonywać razem lub dzielić się nimi. Warto rozdzielać obowiązki zgodnie w preferencjami lub po wcześniejszym uzgodnieniu. Kobieta nie powinna być obłożona zbyt dużym ciężarem, gdyż jest słabszą płcią, która wymaga łatwiejszych i lżejszych zadań. Nie należy zapominać o czasie wolnym oraz czasie na rozwój własny zainteresowań oraz czasu dla siebie na aktywny wypoczynek lub trening szarych komórek. Kobiecie moim zdaniem należy się dłuższy odpoczynek, gdyż jako słabsza męczy się szybciej i potrzebuje więcej czasu na regenerację. Poza tym kobieta, która nie ma czasu dla siebie jest zazwyczaj zestresowana, zdenerwowana i nie rzadko lubi wyładowywać się na innych.
A ja uwielbiam prasować koszule mojego męża, gotować mu obiadki, sprzątać nasze gniazdko i w ogóle go rozpieszczać na tysiąc sposobów. Widok porzuconej gdzieś skarpety rozczula mnie, bo wiem, jaki bywa zabiegany. Nie mam problemu z tzw. domowymi obowiązkami, bo kocham go do szaleństwa, jak sądzę z wzajemnością. Nikt nie daje mi takiego oparcia, kiedy potrzebuję jak on. Cudownie być żoną.
Całkowicie się z Tobą zgadzam. U mnie w domu też tak było, że mama wracała z pracy później nawet niż tata i pamiętam, że tata leżał rozłożonyna kanapie przed telewizorem i czekał, aż mama przyjdzie i zrobi obiad… Wtedy to było dla mnie normalne, ale dzisiaj tego nie rozumiem. Ale to był ich układ, ich wspólne życie nic mi do tego. U mnie tak nie będzie. Ale to kwestia wyboru. Pozdrawiam
Tak czytam i czytam i powiem tak: szanuje kobiety i wasze przekonania itd.
Ale powiem tak, temat wcale nie jest taki łatwy jakby mogło się wydawać bo są różne charaktery zarówno kobiet jak i mężczyzn – jedni lubią to drudzy tamto.
W większości przypadków facet robi remonty, które bardzo często narzuca mu kobieta (często mieszkanie jest bardzo zadbane ale moda już nie ta), facet zna się na komputerach, telewizorach, ogólnie elektronice, często zna się także na samochodach, piecach itd. Zrozumiałbym jakby te znajomości nie były potrzebne dla Was kobiet, bo jak to często mówicie o nas – duże dzieci (bo interesujemy się jakimiś nowinkami technicznymi itd.) a prawda jest taka, że korzystacie później z tych nowości technicznych w domach, samochodach.
Jeśli chodzi o obowiązki domowe to zgodzę się podział powinien być ale bardzo często w moim odczuciu przesadzacie, bo ciągle Wam mało i chciałybyście żeby facet myślał jak kobieta (bo powinien zrobić jeszcze to czy tamto). Nie wiem może też tak mamy choć ja nie wymagam, żeby żona umiała postawić od nowa system czy skonfigurować router.
Zaraz może ktoś napisać, że jestem kobiecym szowinistą – trudno się mówi.
Pozdrawiam
Facet
Ale właśnie partnerstwo powinno wyglądać tak, że dzielimy się obowiązkami i spełniamy w tym, w czym jesteśmy lepsi. Jestem w związku partnerskim, ale pewnych rzeczy się nie tykam jak naprawa auta, bo się na tym nie znam. I od mojego męża też nie oczekuję, że będzie uzupełniam dzieciom garderobę, bo wiem, że to nie jego bajka. Wspólnie dbamy o dzieci, nasz związek i dom, ale każde na tyle, na ile potrafi. Jeśli wiem, że mąż zna się na czymś lepiej, to proszę, aby on to załatwił. I działa to w obie strony. Najważniejsze jest, aby rozmawiać i aby każda osoba w związku czuła się traktowana na równi, z szacunkiem i była doceniania za swój wkład w życie rodzinne.
Elizo, świetny wpis. Warto głośno mówić o tym, że związki powinny być partnerskie. Mieszkam w małej miejscowości. U mnie w domu mama zawsze wszytko robiła za tatę i tak jest do dziś. Ja wiedziałam, że w swoim związku nie zaakceptuję „żeńskiego niewolnictwa”, bo tak widzę moją mamę, która świadomie się na to godzi. Mój mąż jest obecnie z dwójką małych dzieci w domu na urlopie wychowawczym. Ja po drugiem porodzie byłam z dziećmi pół roku w domu, potem wróciłam do pracy na pół etatu, a mąż wziął urlop rodzicielski, a następnie wychowawczy dzięki czemu mogłam wrócić do pracy na pełen etat. Do tej pory karmię młodsze dziecko piersią (2,5 roku), więc można 🙂 W domu dzielimy się obowiązkami. Mąż jest lepszym kucharzem, ja uwielbiam piec. I tak na przykład moje są słodkie śniadania i podwieczorki, a jego obiady 🙂 Sprzątaniem, praniem i innymi obowiązkami dzielimy się po równo. Wolę, aby to mąż załatwiał sprawy związane z autem, bo kompletnie się na tym nie znam, ale np. to ja odstawiam auto, a on rozmawia z mechanikiem przez telefon. Wspólnie zarządzamy domem i domowym budżetem. Mąż nigdy nie miał problemu z zajmowaniem się dziećmi. Współczuję kobietom, które szeroko otwierają oczy na wiadomość, że to mąż opiekuje się dziećmi, a nie np. niania. Dla nich jest to sytuacja często niewyobrażalna. Wracając do początku wypowiedzi – gdy przy okazji rozmowy na podobne tematy powiedziałam koleżankom, że wiele związku ludzi w podobnym mi wieku jest partnerskich, to pytały gdzie. Współczułam im w tym momencie. Sama śledzę wiele blogu i widzę, że związki partnerskie to nic niezwykłego dla obecnych 30-40 latków. Ale najwyraźniej jeszcze nie tak normalne dla osób z małych miejscowości.
W zupełności się z tobą zgadzam. Faceci świetnie gotują, oraz radzą sobie z wieloma innymi obowiązkami domowymi.
Wszystko jest kwestią dogadania się i podzielenia obowiązków. Z drugiej strony wiele kobiet wyręcza swoich partnerów z większości ” kobiecych obowiązków ” wychodząc z założenia, że zrobią, to lepiej 🙂
Znaliśmy się bardzo krótko, kiedy zaszłam w ciążę. Przez okres ciąży musialam bardzo uważać. Każdy dzień był zarówno obawą, jak i nadzieją, że wszystko jednak będzie dobrze i powitamy Maleństwo na świecie całe, zdrowe i o czasie. Pani doktor zakazała sprzątania, noszenia ciężkich zakupów, od 6-go m-ca miałam leżeć i wstawać jedynie za potrzebą. Nauczona po ex mężu bycia Zosią-Samosią jednak chodziłam na lekkie zakupy, z psem, czasem odkurzyłam i zrobiłam pranie. Jednak zawsze kończyło się bólem brzucha. Sporo obowiązków przejął mój nastoletni syn. Od partnera słyszałam, że tylko leżę, śpię i nie mam żadnych ambicji… Mimo, że chodził ze mną na wizyty i słyszał, co mówi lekarka. Nie muszę tłumaczyć jak się czułam…
Dziecko urodziło się zdrowe, jednak podczas cc miałam komplikacje. Przez 1 dobę niewiele do mnie docierało, na 2 przynieśli mi dziecko na kwadrans, bo zaczęłam „odpływać”, do domu wyszłam w 4 dobie na własne życzenie. Tak bardzo pragnęłam być już z Maleństwem.
Pierwsze 2 tyg pomagała mi cała rodzina. Później ojciec dziecka powoli się zaczął wycofywać. Małe ma 4 miesiące, kołki i od m-ca ząbkuje. Wisi na mnie prawie cały czas.
Partner ma duże mieszkanie w dużym mieście, ja maleńkie w małej mieścinie. Kiedy jesteśmy u niego i np proszę, by przyciszył TV pada „jestem u siebie”, zrobię pranie i proszę, żeby powiesił (4 duże ręczniki), bo akurat Małe zasnęło mi na rękach, burczy „ja nie prałem”. W domu wszystko robię ja. Pan wraca po 8 godz pracy, niezadowolony, że sam musi nałożyć sobie na talerz ciepły obiad, po czym zalega przed TV. On jest zmęczony. Nie zajmie się dzieckiem, bo musi odpocząć. Nie poda mi pieluchy, kocyka czy smoczka, bo nie ma siły. Nieważne, że ja posprzątałam, poskładałam, zrobiłam zakupy, obiad i wyprowadzilam psa. Że od miesiąca dziecko jest marudne, płacze i w dzień niewiele śpi, a ja wyglądam jak zmokła kura. Niewyspana (do dziecka wstaję tylko ja, bo on musi się wyspać), zmęczona i przeciążona. Jednak to mnie „płacą i siedzę sobie z dzieckiem w domu i tylko oglądam TV”. Szkoda, że jeszcze nie mam sługi od wahlowania, drinków i masażu, kiedy mnie plecki rozbolą od tego leżenia na kanapie albo dupa od siedzenia w domu. Żaden argument do niego nie trafia. Idę pod prysznic i jak dziecko się obudzi, to już drepta za mną do łazienki oznajmić, że Małe nie śpi i się drze, a on jest zmęczony i potrzebuje spokoju. Nie pamiętam kiedy użyłam ostatnio balsamu do ciała, zrobiłam peeling, czy mogłam się spokojnie umyć. Mogę, jedynie kiedy jestem u siebie i wpadnie moja siostra, która zajmie się dzieckiem. Staram się tego nie nadużywać, bo wiem jaki męczące jest dziecko przy kolce.
Zaczynam mieć dosyć. Mamy dziecko, ale zajmuję się nim ja, jesteśmy rodziną, o którą dbam ja i nie mamy równych praw, bo on jest u siebie i może, a ja i mój syn mamy się dostosować, ale sprzątać, gotować, robić zakupy, pranie i wszystko inne mam robić ja. Czuję się, jakbym postarzała się o 20 lat. Nie wiem co to miłe słowo, czuły gest, bliskość drugiego człowieka. Zastanawiam się ile jeszcze wytrzymam…
Co za bzdury. Czy ja każe mojej żonie wnosić wegiel, naprawiać samochód, kosić trawę, wykonywac pracę budowlane, nie. No ale facet jak na tę czasy przystalo musi najlepiej robić wokół siebie sam bo przeciez rownouprawnienie. Skoro tak to i wy powinniście wykonywać pracę przypisane do go facetów. Niech sprawiedliwości stanie się za dość!
Mąż pracuje, pierze, gotuje, masuje, bawi, tancuje, sexuje, kieruje, wnosi, wynosi, odrabia, pilnuje, dorabia, przerabia, …, …, …, a na koniec sp… po 3 latach związku. Ot taki idealny model teraz. Ale Panie chcą i mają.
U mnie podział jest tradycyjny, choć moi rodzice nie do końca tak mieli, wprawdzie mama gotuje i robi pranie, i zawsze zajmowała się bardziej niż tata mną i siostrą, chodziła na zebrania do szkoły i pomagała w lekcjach, ale tata prasował( i dalej]j to robi) swoje koszula a nosi koszule codziennie więc jest sporo do prasowania, odkurza, zmywa i jak trzeba to ugotuje, smaży rybki bo kocha wędkować i robi pyszne kotlety rybne, Więc niby tradycyjnie ale w takim fajnym rozsądnym układzie. a u mnie….Mąż dużo pracuje i zarabia znacznie więcej niż ja, jego praca to jego pasja, więc staram się to rozumieć, i zdejmować z jego głowy sprawy typu zakupy, niemniej ja też pracuję i zajmuję się też dziećmi. A on potrafi zrobić wszystko, tylko trzeba mu powiedzieć żeby to czy tamto zrobił. Nie ma niestety odruchu by wstawić pranie, zmienić pościel itp. chciałabym aby robił to sam z siebie, by był w domowych pracach bardziej samodzielny,..dlatego moje dzieci uczę że nie ma podziału obowiązków na damskie i męskie, by byli samodzielni i potrafili zrobić w domu wszystko.
Comments are closed.