W dzisiejszym konkursie mam do rozdania trzymiesięczną kurację Vichy Dercos Neogenic. Dla przypomnienia dodam, że Vichy Dercos Neogenic to kuracja stymulująca wzrost nowych włosów. Pisałam o nim tu i tu, a tu możecie przeczytać opinię testerek wyłonionych spośród czytelniczek
mojego bloga. Zadanie konkursowe jest proste, napiszcie w komentarzu pod tym wpisem „Za co kochacie swoje włosy, a co chciałybyście w nich zmienić„. Na Wasze komentarze czekam od 18.07.13 do 23.07.13 do godziny 23:59.
Powodzenia! 🙂
Wyniki
3 miesięczną kurację Vichy Dercos Neogenic otrzymuje Marta
Kocham swoje włosy za ich naturalny i niespotykany kolor. Nigdy ich nie farbowałam, bo po prostu nie muszę! Dzięki temu małemu szczegółowi mogę się czasem poczuć wspaniale – ludzie zwracają na mnie uwagę i pytają jak to możliwe, przez co czuję się wyjątkowo. Wtedy uświadamiam sobie, że nie muszę być supermodelką, żeby czuć się pewnie.
Jednak nie zawsze wszystko jest idealne. Dlatego najbardziej chciałabym w nich zmienić ich gęstość. Wypadają w dość dużej ilości, a do tej pory nie zauważyłam żeby kiedykolwiek ich przybyło… Bardzo chciałabym to zmienić.
Gratuluje i proszę o podeslanie danych teleadresowych 🙂
335 komentarzy
Swoje włosy kocham za rudy kolor, natomiast mogłyby być trochę gęstsze by wyglądały jeszcze lepiej 😉
kochani ja swoje włosiska kocham za to że rosną,rosną i już są takie długie, za ich połysk, objętość i za pochlebne słowa na ich temat z ust mojego Mężczyny:) Natomiast z chęcią bym poprosiła o to,żeby czas ich przygotowania skrócić 40 minut do 5 🙂 I żeby tak bardzo nie wypadały:) Oto są me życzenia i zadowolenia:)
Kocham swoje włosy za to, że są tak wytrwałe i znoszą moje ciągle kaprysy-szczególnie zmiany kolorów. Były już naturalnie blond, czarne, potem blond, rude, a teraz są brązowe. I nadal są 🙂 Natomiast mogłyby być troszkę bardziej podatne na układanie 🙂 !
Kocham swoje włosy za to że są tak poddatne na układanie-chce proste i są ,chce lokowane i są!Wystarczy odpowiednia technika suszenia ich, moje ręce i odrobina jedwabiu do włosów!Natomiast chciałabym aby wygladały na zdrowsze i gęściejsze.no tak…:)
Kocham swoje włosy za to że (jak każdej kobiecie) dodają uroku. Są moja największą ozdobą. Piękne włosy są wizytówką kobiety. Lubię dbac o moje włosy i oglądac je w lustrze. Lubie moje włosy za to, że dzięki nim każdego dnia mogę wygladac inaczej. Niestety nie są one zbyt gęste, dlatego chciałabym żeby było ich więcej, i mniej wypadało 😉
Chcialabym zmienic ich dlugosc, ale na to potrzeba wiele CIERPLIWOSCI … W sumie to fajnie miec cierpliwego czytelnika, prawda ? 😉
Kocham moje wlosy za to, ze po prostu sa. Kazdy z osobna sprawia mi radosc, a im wiecej wlosow, tym wiecej RADOSCI ! 🙂
Cierpliwi i radosni czytelnicy ??? Czyz nie brzmi to zachecajaco ? Czy nie marzysz tylko o tym, zeby miec ich jak najwiecej ? :p
Kocham moje włosy za to, że w ogóle są, ale zawsze mogłoby być ich więcej, szczególnie teraz kiedy mogę odetchnąć z ulgą i na nowo cieszyć się życiem.
To dzięki włosom cały czas mogę eksperymentować z wyglądem.
Dziś inne ścięcie, jutro nowy kolor, za tydzień proste, za miesiąc kręcone. I właśnie za te małe-wielkie zmiany KOCHAM swoje włosy <3
A marzę tylko o ich regeneracji-żeby móc dalej wymyślać i kombinować (;
Kocham wlosy za to
-ze mogę z nich wyczarować wiele fryzur i ze lubią zmiany:)
-ze maja kolor który mi odpowiada, i ze łatwo moge go zmienić na inny
-ze mają bardzo mało porozdwajanych końcówek a sa dość dlugie
-ze jeśli je wyprostuje udają proste, jesli pokrece -krecone;) Naturalnie nie sa ani takie ani takie;)
-ze praktycznie nie wypadają (przynajmniej na razie..)
-ze nie przetłuszczają się nadmiernie
Co chciałabym zmienić
-by szybciej rosły
-by mialy wiecej objetości przy jednoczesnym byciu nawilżonymi
-by sie bardziej blyszczaly
Uwielbiam moje włosy za to że są! Atrybut kobiecości, który jak pelerynka chroni przed chłodem. Chciałabym tylko, żeby się tak nie chłonęły zapachów, szczególnie tych barowych.
Miłość -nienawiść cienka granica… Jednego dnia budzę się, spoglądam w lustro i kocham swoje włosy: układają się, lśnią, wydają mi się mocne i zdrowe. Innym razem (te same przecież włosy!) są dla mnie ubogą garstką kiepskiej jakości miotły. I tu pojawia się pytanie, czy to aby z nimi jest coś nie tak… Może nie one są do wymiany, a moja głowa? Jeśli jutro będzie dniem mojego niezadowolenia to tak zrobię. Wymienię im głowę (Polecam wszystkim zmęczonym walką z czupryną 🙂
Jak milo ze pierwsza 🙂 Kocham je za rudość- nabytą ale jakże piękną acz nietrwałą…….. chciałabym mieć burzę rudych włosów i rozkochać w sobie amatora lisicy. Bo rudy nie kolor- to charakter …..
:).. moje włosy kocham za swój wyjątkowy kolor, od zawsze oskarżano moją mamę że jest nie poważna farbować takim małym dzieciom włosy, a ja po prostu urodziłam się z kruczo czarną główką, kocham je za to że szybko rosną i nie męczę się za długo po nieudanej wizycie u fryzjera i za to że są zdrowe, ale niestety nie można mieć wszystkiego.. są bardzo cienkie, jest ich mało i bardzo wypadają i przez to każdy fryzjer bardzo je skraca a ja siebie nie lubię w krótkich włosach, przez co zawsze marzyłam żeby mieć ich troszkę więcej:)
Kocham za to, że w miarę szybko rosną oraz lubię ich kolor, a chciałabym by tak nie wypadały i się nie rozdwajały końcówki.
Pozdrawiam
Kocham niepowtarzalny płomiennorudy kolor moich włosów. Chciałabym, żeby nie wypadały i lepiej się układały.
Ja kocham moje włosy za objętość, a chciałabym w nich zmienić końcówki :D.
Lubię moje włosy za to, że bardzo szybko rosną. Nie lubię w nich zaś tego, że strasznie wypadają, puszą się, a końcówki szybko się rozdwajają 🙁
Oj! Moje włosy przyprawiają mnie o zawrót głowy! Miałam już kolor czarny, rudy, blond a teraz brąz ;D Swoje włosy kocham za to, że są takie niesforne. Są to wysokoporowate, puszyste fale, które każdego dnia wyglądają inaczej 🙂 Kuracja pomogła by mi pozbyć się właśnie największego problemu, który czasami doprowadza mnie do łez ;(. Mam włosy cieniutkie i rzadkie oraz wysokie czoło. Marzą mi się bejbiki na całęj głowie, a najbardziej przy linii czoła 🙂 Pozdrawiam!
Włosy to najpiękniejsza ozdoba kobiety. Możemy je zmieniać, stylizować, by podkręcać look.
Nie lubię kiedy stawiają opór tym zmianom i niszczą się.
🙂
Kocham moje wlosy za to, ze sa długie, maja ladny kolor… a nie lubię-tego juz jest wiecej : masowo wypadaja, sa napuszone, łamliwe, tworza na głowie ogromna szope. Chociaż fajnie jest kiedy się pokreca-musialabym spac w mokrych albo chodzic caly dzien, a to niemożliwe. Po suszarce tworza cos na wzór rzadkiego siana…
Moje włosy kocham za to, że są już na tyle długie, że mogę związać je w małego koczka na czubku głowy, a zmienić chciałabym to, żeby były długie przynajmniej do połowy pleców… :))
Kocham za to że są (przeważnie) super proste, a nienawidzę za to że strasznie szybko się przetłuszczają 🙁
Kocham swoje włosy za ich naturalny, słoneczny blond obok którego nie można przejść obojętnie. Chciałabym tylko, żeby było ich dużo, dużo więcej.
Ja lubię moje włosy za to że jak je umyję to są proste, nie plączą się i za dużo nie muszę z nimi robić, ale problem jest w tym że mam ich mało 🙁
Lubię swoje włosy za to że są, i za ich naturalny kolor. Chciałabym zmienić w nich to, żeby były mocniejsze i gęstsze:)
Moje włosy kocham za możliwość smyrania nimi po twarzy ukochanego.
Gdy wieje wiatr i wpadają mi do oczu mam ochotę je ściąć na „jeżyka”.
Kocham swoje włosy za ich naturalny i niespotykany kolor. Nigdy ich nie farbowałam, bo po prostu nie muszę! Dzięki temu małemu szczegółowi mogę się czasem poczuć wspaniale – ludzie zwracają na mnie uwagę i pytają jak to możliwe, przez co czuję się wyjątkowo. Wtedy uświadamiam sobie, że nie muszę być supermodelką, żeby czuć się pewnie.
Jednak nie zawsze wszystko jest idealne. Dlatego najbardziej chciałabym w nich zmienić ich gęstość. Wypadają w dość dużej ilości, a do tej pory nie zauważyłam żeby kiedykolwiek ich przybyło… Bardzo chciałabym to zmienić.
Kocham je za to, jak wyglądają gdy o nie mocno dbam, za to, że są tak delikatne. Chciałabym, żeby były silne, gęste i lśniące bez wkładania takiego wysiłku w ich pielęgnację.
Kocham swoje włosy , ponieważ pozwoliły mi na nowo poczuć się kobietą po chorobię , a zmienić nic bym w nich nie chciała .
Swoje włosy kocham za ich długość nigdy nie miałam aż tak długich włosów siegajacych po zapięcie stanika 🙂 niestety co sie wiąże z dlugością i koloryzacją włosów stały się one bardzo słabe łamliwe i przesuszone, bardzo chciałabym zmienić w mich włosach to by wkońcu znowu poczuć ich miękkość i blask:)
Kocham swoje włosy za to, że po prostu są i chciałabym, żeby były zawsze…
Jest to dość ciężki pytanie… ale zdecydowanie kocham w moich włosach ich „podatność”… jakkolwiek bym nie chciała ich ułożyć zawsze potrafią się „dopasować”, kocham fakt, ze latem pojawiają się na nich jaśniejsze pasma… jednak mają jedną wadę… są cienkie i delikatne, przez co nie mogę zapuścić długich włosów o których zawsze marzyłam, a mój „koński ogon” i warkocz są grubości mysiego ogonka! 🙁
Kocham głęboką czerń swoich włosów i ich długość jaką na chwilę obecną posiadam. Myślę, że kolor i długość włosów to dwie rzeczy, z których większość kobiet jest najbardziej zadowolona oczywiście według własnych upodobań. Chciałabym żeby były mocniejsze i zdecydowanie mniej wypadały.
„Za co kochacie swoje włosy, a co chciałybyście w nich zmienić”
W moich włosach dostrzegam prawie same wady,więc od nich zacznę.
Wypisze trzy elementy, które naprawdę chciałabym zmienić. Mianowicie:
1. Ich niesforność- zawsze spędza mi sen z powiek! Wyprostuję- to się skręcą, wywiną. Skręcę- to się wyprostują. Niezależnie od pogody, niezależnie od niczego.
2. Ich słabość i łamliwość – mimo pielęgnacji różnymi kosmetykami cały moje włosy cały czas są kruche i łamliwe. Ograniczam teraz szoki termiczne do minimum, ale niewiele to daje.
3. Ich szybkość rośnięcia- to chyba prędkość minimalna pełzania ślimaka. Zapuszczam i zapuszczam. Efektów nie widać.
Czego w życiu bym nie zmieniła w moich włosach?
KOLORU! Naturalny, ciemny blond. Jest naprawdę ładny 🙂
ja kocham swoje włosy za ich lekkość i to, że są ślicznie kręcone, co można też łatwo zmienić prostownicą 😉 a chciałabym, żeby były jeszcze dłuższe, bo rosną strasznie powoli!
Kocham moje włosy co dzień rano kiedy budzę się by przywitac nowy dzien z moim synkiem Ludwiczkiem, wtedy głaszcze je i mówi moje „luki” 😉 Jedyne co chciałabym w nich zmienić to kolor;)
Kocham za to,że je mam :D,chciałabym aby były mocne,zdrowe i długo jeszcze mi służyły:)
Kocham swoje włosy za to, że dzięki temu podobam się mężczyznom i że kocha je mój chłopak
Moje włosy (w ogóle szczęście, że je jeszcze mam) ubóstwiam za to, że mimo licznych eksperymentów wciąż się jakoś trzymają, a po przebudzeniu uświadamiają mi, że dobrze by było o nie zadbać ( codzienny 'szopen’ na głowie bywa zabawny). Zmieniłabym jedynie fakt, że czasami są strasznie matowe i bardzo powoli rosną na długość ( bo zawsze kiedy człowiek ma krótkie, chce długie i odwrotnie, mowa o włosach oczywiście).
Kocham swoje wlosy za to ,ze dzieki nim zawsze moge inaczej wygladac.Zmieniac styl,upiecia,kolor co tylko mozna sobie wymarzyc.Niestety takie zabiegi zawsze sprawiaja,ze wlosy staja sie slabsze ,ale dzieki kuracji Vichy moje wlosy bylyby jeszcze silniejsze i piekniejsze.Zdrowe wlosy to piekne wlosy!:)
Długo nie lubiłam moich włosów. Przetłuszczały się, wypadały, łamały, robiły wszystko, co tylko mogły, żeby być fatalne. Aż nauczyłam się z nimi dogadywać. Teraz coraz bardziej się przyjaźnimy i powoli poznajemy. Kocham moje włosy, a one odwdzięczają się swoim pięknem. Kocham je za to, że w końcu czuję się prawdziwą sobą 🙂 Ale nadal wypadają i się przetłuszczają i nad tym mocno pracujemy…
Kocham moje wlosy za to, że się nie łamią i rano nie potrzebuje żadnych prostownic ani nic aby je ułożyć. Dzięki temu nie muszę ich dodatkowo niszczyć. A co chciałabym zmienić? Od dłuzszego czasu zmagam się z poważnym problemem wypadania włosów- wypróbowałam wszystkie kuracje dostępne w aptece, a następnie od dermatologa…straciłam wiele pieniędzy a i dalej trace jeszcze więcej włosów 🙁 Chciałabym, aby bylo ich więcej tak jak kiedyś 🙂
Kocham swoje włosy za to, że towarzyszą mi zawsze i wszędzie. 😉 w nich też często odzwierciedla się mój humor, ułożone, gdy jest dobry, w totalnym nieładzie- w gorsze dni 🙂 i mimo iż czasami niektóre niestety mnie opuszczają, ja i tak nie zamieniła bym ich na inne ! 🙂
Kocham swoje włosy za te wszystkie rzeczy, które mogę z nimi robić. Za każde upięcie które moge na nich zrobić, cięcie, kręcenie i prostowanie- kocham je za to, że to wszystko dzielnie znoszą.
Zmienić może za bardzo ich nie chce (codziennie są poddawane zmianom) ale zdecydowanie chciałabym im wynagrodzić te wszystkie próby, którym są poddawane 😉
W skrócie, chciałabym by były zdrowsze 😉
Lubię moje włosy za to jak bawi się nimi moja córka, A chciałabym by przestały mi tak strasznie wypadać. znajduje je wszędzie i strasznie mnie to drażni.
Kocham swoje włosy za to, że żyją własnym zyciem. Każdego ranka zaskakują mnie nową, fascynującą konfiguracją!
Kocham swoje włosy za to, ze są zdrowe i ładnie się układają 🙂
Jednakże jako blondynka mam ich dużo, ale są bardzo cienkie, chciałabym sprawdzić czy preparat zadziała na moje włosy 🙂
Kocham moje włosy za ich naturalny, piękny kolor i za to, że są bardzo proste 🙂 Niestety ich gęstość pozostawia wiele do życzenia… Mam prześwity, włosy tracą szybko objętość przez co jeszcze bardziej widać jak mało ich mam. Bardzo chcę mieć więcej włosów, niczego bym w nim nie zmieniała poza tym.
Pozdrawiam!
Moje kręcone włosy kocham za to, że nie muszę ich czesać i nie widać różnicy, kiedy budzę się rano po ciężkiej nocy, a kiedy układam je 2 godziny. Natomiast chciałabym przyspieszyć ich szybszy porost i dodać blasku.
Kocham moje włosy za to:
że mają piękny, naturalny, złoty kolor,
że ślicznie wyglądają w blasku słońca latem, a zimą nie tracą blasku,
że nie muszę ich niszczyć farbowaniem,
że są proste bez konieczności używania prostownicy,
że są! 🙂
Za to chętnie:
widziałabym ich trochę więcej na mej głowie,
zwiekszyłabym tempo ich wzrostu,
i sprawiłabym żeby były odrobinę podatniejsze.
Moje włosy kocham za ich niepowtarzalny kolor. Niestety są bardzo cienkie i rzadkie, co mnie strasznie dobija!
Moje włosy kocham za to, że żyją swoim własnym życiem, mają swój własny rytm, humor w zależności od pogody. Raz są piękne, lśniące (uśmiechnięte) innym razem, puszyste niczym afro i suche jak siano na polu :D:D:D. Jednym zdaniem pełen indywidualizm 😀
Kocham swoje włosy za ich piękny naturalny, słoneczny blond, do którego udało mi się po dwóch latach wrócić w całości, bez efektów cieniowanych końcówek ^^ ale chciałabym, żeby rosły zdecydowanie szybciej, bo kobieta zmienną jest i lubi, gdy coś się dzieje u niej na głowie, tak jak i w życiu zresztą 😀
Kocham moje włosy za to, że są niesamowicie grube i szybko odrastają. Najbardziej chciałabym zmienić by mniej wypadały i się przesuszały.
hmm za co kocham swoje wlosy…. raczej jedynie za to ze sa poddatne na układanie i farbowanie …ale plusem to do końca nie jest bo dzieki temu doprowadzilam je do stanu masakrycznego dzieki licznym farbowaniom oraz działaniem prostownicy . Teraz marze tylko zeby przestały wypadać;/
Moje włosy kocham za to ze są naturalnie proste i blond. Jedyny problem to to że nie rosną, mam wrażenie (zresztą nie tylko ja, ale również moi znajomi), że od kiedy poszłam do fryzjera 4 lata temu to stoją w miejscu i nic nie urosły. Przyjaciółki często sobie z tego żartują sypiąc teksty ” oooo Ola ale Ci włosy urosły, ale masz długie jeeeeejku HAHA” ehhh..chciałabym to bardzo zmienić 🙂
MOJE WŁOSKI
Długie, naturalnie ciemne (kolor palonej kawy…), naturalnie proste. Od lat niefarbowane. Za to je kocham! Są na tyle długie, że codziennie mogę zaplatać fantazyjne warkocze i udawać elficką księżniczkę 🙂 Są też na tyle ciężkie, że rano budzę się bez efektownego „kogucika” na głowie, bo same z siebie opadają kaskadami w dół. Niestety – jest to też minus. Bywają nieco przyklapnięte i pomaga im jedynie kilkuminutowe czesanie z głową w dół.
Moje włoski przysparzają też niestety nieco kłopotu. Wypadają jak szalone. Widzę, że kucyk robi się coraz cieńszy i cieńszy. A całe mieszkanie jest „usłane” długimi, prawie czarnymi kołtunami. Wanna wiecznie zatkana. Odkurzacz – to samo. Biały dywan nie wygląda na biały. POMOCY! Chciałabym pozostać elfią księżniczką ale jeszcze nie widziałam łysego elfa…
A ja swoje włosy kocham za to, że same się kręcą, i za też ich nie lubię, bo robią to w najmniej pożądanym momencie…naprostuję, naprostuję, a potem odrobina wilgoci i już są kręcone:-) Z drugiej strony – fajnie, bo robią się romantyczne loki:-) Bardzo, bardzo chciałabym aby w końcu udało mi się sprawić, żeby nie były takie suche…stosowałam już tyle terapii i nic…
Pozdrawiam!
Stoję przed lustrem w poranek piękny,
dzień słoneczny od razu już przeklęty.
Patrze i płacze, co to się dzieję?
Moje włosy chyba przegięły!
Dzień wcześniej wieczorem, odżywki, te sprawy,
myślałam : ranek będzie bez obawy!
Cały mój plan jakby zaniknął,
odrost na głowie wcale nie zniknął.
Pozbyć się go nie mogę wcale,
farbować włosy chyba przestane.
Aby to zrobić wsparcie potrzebne,
szybko urosnąć muszą koniecznie.
Mimo ich wad, lubię je ciągle,
w kolorach tęczy lśnią zalotnie 🙂
Kocham moje włosy za to ze je mam:) po wielu eksperymentach jakie im fundowalam sa bardzo oslabione i zniszczone, wlasnie to chciałabym w nich zmieniac fundujac im kuracje Vichy Dercos Neogenic:)
W mojej rodzinie babcia, mama i ciocie mają bardzo słabe i rzadkie włosy. Ja też odziedziczyłam wyjątkową skłonność do ich wypadania i jasnych przerzedzeń. A co lubię? To, że mimo genetycznych obciążeń, mają dobrą kondycję, lśnią i nie łamią się. Dbam o nie! 🙂
Moje włosy kocham za to, że wstając rano z łóżka wyglądam, jakbym wstawała z fotela fryzjerskiego, tak ładnie się układają. Jednak każdego wieczora muszę rozplątywać kołtuny, przez co coraz więcej włosów mi wypada.
Kocham je za to, że mogła w nich w dzieciństwie zanurzyć dłoń moja córeczka, tulić się i czuć się bezpiecznie (za wyjątkiem tych momentów gdy z miłości próbowała mnie oskalpować). Kocham moje włosy gdy z moją nastolatką robimy eksperymenty (no dobra, niebieski nie był do końca udany). Kocham je za to, że nie są ręką, ani nogą i po obcięciu odrastają, a ja mogę się zmieniać, kombinować, kolorować i zachwycać zalotną grzywą. Miałabym do moich kochanych włosów jedną uprzejmą prośbę, aby były tak miłe i nie wypadały w ilościach hurtowych bo jak tak dalej pójdzie będę wyglądała jak Ben Kingsley.
Kocham je, bo to nie uśmiech, nie nogi, a nawet nie dekolt przyciągają męskie spojrzenia, a właśnie moje naturalne, zdrowe, długie blond włosy. Bawię się nimi palcami flirtując, odgarniam niby przypadkiem podczas spotkania w pracy, zarzucam od niechcenia, zaplatam w rozpadający się warkocz, filuternie zerkam spod grzywki…
Mam ochotę śpiewać „…bo w nich jest seks!”
Czasem myślę, że zmieniłabym blond na bardziej stonowany kolor, bo co to za poważna kobieta, co tak na prawdę kusi i jest blondynką? Ale to tylko czasem, bo jako słodka idiotka sukcesywnie podbijam świat!
Moje włosy kocham przede wszystkim za to, że SĄ :D. Oraz za ich 'plastyczność’. Mogę z nich uczesać każdą fryzurę a z tego co zauważyłam nie każda kobieta ma takie szczęście :). Rozważnie nie korzystam z tego przywileju – prostownica, lokówka; zbyt często, więc są nadal w dobrej kondycji. Jedyne co chciałabym zrobić to cofnąć czas, żeby były takie jak przed wizytą u pewnego fryzjera. Od prawie roku zmagam się z 'fryzurą’, którą wyczarował na moich włosach przez co straciły ponad połowę objętości i nijak nie chcą odrosnąć :(.
A ja kocham moje włosy za to że w ogóle je mam!
Chciałabym zmienić ich objętość i kolor (nigdy nie farbowałam i boję się tego pierwszego razu a mam już 21lat i kiedyś trzeba by było zaryzykować 😉 )
A ja kocham moje włosy za to, że kiedyś ktoś mi powiedział , że tylko wyjątkowe osoby mogą mieć takie włosy.
Często odnosze wrażenie, że niektóre z Was naprawdę wierzą, że idealne włosy istnieją.Prawda niestety nie jest tak piękna – MOJE WŁOSY też NIE SĄ IDEALNE 😉 Mało tego – są naprawdę przeciętne. Długie, ale niezbyt gęste, lubiące zbijać się w strączki, puszyć i dziwnie wywijać 😉 tylko tyle, że zadbane i jak na farbowane – całkiem zdrowe. Często mają zły dzień, nie chcą mi się ułożyć, a nieułożone wyglądają po prostu nijako… ale mimo wszystko ja je kocham, bo są moje i są w najlepszej kondycji jaką kiedykolwiek na głowie miałam.
Kocham swoje włosy za to, że pozwalają mi uzewnętrzniać moje uczucia, kiedy to wstaję rano i tylko czekam, jaka będzie moja reakcja po spojrzeniu w lustro… Niemniej, lubię za to, że potrafią zaskakiwać 🙂
Za gęstość. Za to, że szybko schną. Jak kiedyś ich porowatość będzie niższa, to pewnie będę je kochać za to, że są takie super zdrowe 🙂 Póki co kocham to co mam… Kocham te delikatne fale z różnymi fanaberiami, fale, których czasem w ogóle nie widać na pierwszy rzut oka (ach, ta spodnia zafalowana warstwa 😀 ). Kocham je za to, że w miarę szybko rosną, nie wypadają na potęgę, nie wyglądają po jednym dniu na tłuste.. Kocham je za to jakie są – a najważniejsze, że odkąd zaczęłam o nie dbać, to są w coraz lepszej kondycji.
Co bym chciala w nich zmienic? Powiem tak..Oczywiście najlepiej jest zaakceptować to co dała nam natura i starać się by podkreślać to co w naszych włosach najlepsze. Nie skupiajmy się na tym co Nam się nie podoba, ale na tym, z czego jesteśmy dumne (może to być kolor, długość, grubość czy to jak się kręcą)! Spróbujmy znaleźć jakąś fryzurę/sposób stylizacji, który sprawi, że włosy będą wyglądały naprawdę dobrze, a My bedziemy się czuły wyjątkowe 😀 U mnie tak działa kolor czarny (z żadnym innym nie czułam się równie atrakcyjnie, więc dopóki będę mogła na pewno z niego nie zrezygnuje) i fale! Jestem pewna, że każda z Was też jest w stanie znaleźć coś takiego dla siebie :))) I nie wierzcie w ideały, bo tak naprawdę ich nie ma! Za włosami aktorek czy Pań z reklam stoi sztab stylistów, a przede wszystkim specjalistów od Photoshopa. Naprawdę mało, które włosy wyglądają idealnie bez jakiejkolwiek stylizacji (no może jedynie te naturalnie idealnie proste). Pokochajmy Je takie jakie sa i nic w nich nie zmieniajmy 🙂 Kazda z nas jest inna, wyjatkowa, oryginalna… i tak samo zasluguja na nie nasze wlosy 😉
Kocham moje włosy za ich naturalny kolor, który jest blizej nieokreślony. za dnia ciemny blond, o zachodzie słońca rudawy, a wieczorem brązowy.
Chciałabym,żeby były grubsze i mocniejsze, bo niestety ale wypadają w dużej ilości.
Kocham moje włosy za to, że żyją własnym życiem, kręcą się, falują i droczą się ze mną co rano.
Przez chorobę mnóstwo ich wypadło, byłoby pięknie gdyby było ich więcej 🙂
Moje włosy kocham za:
– łatwość z jaką można je stylizować
– kolor – blond – który jako nastolatka dość uparcie zmieniałam, ale teraz go pokochałam i już z nim nie eksperymentuję
– dość szybkie tempo rośnięcia.
Nie lubię:
– tego, że zostawiły u mnie wysokie czoło
– końcówek, które dość szybko się rozdwajają
– brak blasku
– trudności z ich rozczesywaniem po myciu, nawet z odżywkami (chociaż dzięki temu mogę iść do mojej mamy i poprosić o ich rozczesanie, zawsze chętnie się godzi, a ja tak to lubię 😉 ).
Czy Vichy mogłoby jakoś tu pomóc? 🙂
KOCHAM moje włosy za to, że są dość długie (sięgają za łopatki) i podatne na wszelkie stylizacje. Nie lubię ich za to, że kucyk ma 4-3 cm obwodu ;(
Kocham moje włosy za ich długość, za to że mogę się nimi bawić na nudnych lekcjach i sprawdzać ich stan 😉 Kocham, gdy w tańcu opadają mi na twarz. Uwielbiam z nimi eksperymentować, dlatego że są tak cudownie na to podatne! Raz mogę byc jak Lady Gaga z ekscentrycznym upięciem, za drugim razem mieć romantyczne, delikatne fale jak Lana Del Rey! Niestety ich wadą jest stan końcówek oraz to, że coraz wolniej rosną, co baardzo chcialabym zmienić 🙁
Kocham swoje włosy za ich naturalność, uwielbiam ich kolor i blask !!! Nigdy ich nie farbowałam i póki nie będę zmuszona tego nie uczynię! Uważam, że naturalność jest najpiękniejsza! Niestety polubiłam idealnie wyprostowane włosy, stosowałam kosmetyki ochronne, jednak zauważam, że bardzo dużo mi ich ubywa ! Kocham je i chcę zrobić coś dla nich, aby były gęste i mocne jak kiedyś !!!
Kocham moje włosy za kolor, nigdy ich nie farbowałam i nie zafarbuje! Lubię je też za piękny połysk 🙂 Niestety strasznie się przetłuszczają, myje je codziennie rano a pod wieczór znów są tłuste 🙁 Nie lubię ich również za to że są takie cienkie, przez to wyglądają strasznie płasko i do tego mam bardzo wysokie czoło. Bardzo bym chciała żeby zaczęły mi rosnąć nowe włosy, szczególnie właśnie przy linii czoła. Mimo tych wad i tak je bardzo kocham i za nic bym nie oddała! Ale chciałabym żeby były lepsze 🙂
Ja kocham swoje włosy za to, że po prostu są:):):):) Chciała bym, aby ich było więcej i szybciej rosły;)
Kocham swoje włosy za ich długość na którą czekałam trzy lata, niestety brakuje im mojej wymarzonej objętości.
Swoje włosy kocham za to, że opierają się każdemu, kto próbuje je roztrzepać! Zawsze wracają(same!) do stanu sprzed w ciągu 10 sekund;) To samo dzieje się ranem – kładę się z rozczesanymi i ułożonymi i wstaję z takimi!
Poza tym szybko jaśnieją w słońcu tworząc naturalny ombre – nie muszę niszczyć włosów farbami i innymi eciepeciami – full natura!
Kocham je jeszcze za to, że pod słońce wyglądają jakby się paliły – no cóż ognista ze mnie dziewczyna!
Zmieniłabym tylko jedno – suche końcówki – kruszą się i włosy nie chcą rosnąc.
kocham moje włosy za to, jak łatwo jest mi je zakręcić bez użycia ciepła na piekne fale i piękny brązowo-czarny kolor. duzo dałabym za to żeby były mocniejsze, grubsze, żeby było ich po rpsotu więcej – trudno jest cokolwiek zdziałać, gdy te wypadają garściami 🙁
Moje włosy kocham za ich długość, miękkość, gęstość i za to ,że są moje. Zmieniłabym w nich jednak kolor ,wygładziłabym je bo czasem przypominam pudla i sprawiła, żeby mniej wypadały bowiem po ciąży mogę zbierać je garściami z wszystkich miejsc. Gdyby to wszystko się spełniło miałabym włosy idealne.
kocham moje włosy bezinteresownie, bo nie kocha się za coś tylko za nic (;))
Hej!
Kocham moje włosy bo przeżyły ze mną już 24 wiosny, cieszę się że je mam, nie pogniewałabym się gdyby było ich więcej :). Fajnie by było stanąć przed lustrem i pokręcić okazałą czupryną :):)
Moje wlosy są proste jak druty i nie mogę ich nawet zakręcić. Nawet prostownica działa na 2 godz….Ale cały w tym urok:) Troszke sie kręcą wię sa puszczone na ramiona naturalnie i rozwiewają się na wietrze. brakuje im tylko blasku i mocy:(
Swoje włosy kocham za to, że ….. w ogóle jeszcze jakieś mam. Co chciałabym w nich zmienić? Wiązać je frotką, a nie silikonową gumką dla yorków. 😉
Kocham moje włosy za piękny, naturalny, jasny blond, który nie poddaje się kawałom o blondynkach, kocham je także za to, że są zdrowe, dzięki czemu ludzie nie zwracają szczególnej uwagi na ich cienką strukturę no i małą liczbę, co niestety zaprząta moją głowę. Chciałabym, aby było ich więcej, ponieważ wciąż ulatniają się z mojej głowy i nie mogę ich nigdy policzyć! Tak, tego w nich nie lubię, a przecież są moje, więc chętnie polubiłam wszystko, co moje 😉
Swoje włosy uwielbiam za długość, bo doprowadziłam je do stanu, kiedy sięgają mi po samą pupę, ale z chęcią sprawiłabym, by czupryna była gęstsza i jeszcze bardziej okazała, od czubka głowy!
Hmm… Moje włosy kocham za to, że bardzo szybko mogę je wysuszyć (ok.2 minut) :D, bardzo chciałabym aby było ich więcej bo jest ich bardzo bardzo malutko, są cienkie i słabe, nic się z nimi nie da zrobić 🙁
Kocham swoje włosy bo dzięki nim czuje się atrakcyjną kobietą, rudy kolor moich włosów sprawia że chociaz w najmniejszym stopniu wyróżniam sie w tłumie. Uwielbiam kiedy są wyprostowane i w określonym w mojej głowie ładzie. Jednakże by tak było do gry wchodzi prostownica co stanowi utrapienie dla moich włosów bo stały sie,cienkie i łamliwe co sprawiło że moja samoocena przechodzi gehennę i to chyba najwieksza wada moich włosów która staram sie bezskutecznie poprawic przeróżnymi środkami i odżywkami natomiast jest to w bardzo małym stopniu skuteczne. Pozdrawiam !
Kocham swoje włosy za to, że czuję się w nich piękna. Kocham to uczucie gdy rozwiewa je ciepły letni wiatr a na twarz padają promienie słońca. Uwielbiam w nich czuć męską dłoń ukochanego. Uwielbiam je za to, że nie są kapryśne i choć nie chcą sie kręcić to układają sie jak chce. Kocham kolor, kocham długość, kocham to, ze jest ich jeszcze dużo, lecz z czasem coraz mniej. Dlatego chciałabym to zmienić.Zaczęły wypadać w dużej ilości, trace je z dnia na dzień i chcę by jeszcze zostały ze mną jeszcze trochę, a może nawet urosły nowe? 😉
Każdego dnia rano mam inny nieład na głowie, gdyż kążdy z moich włosów ma własną koncepcję mojej fryzury za to je kocham. Chciałabym mieć długie, grube włosy w najważniejszym dla mnie dniu za rok, ale pomimo pięcioletniego zapuszczania ciągle sięgają mi do ramion.
Swoje włosy kocham za…ich kolor, którego kiedyś tak bardzo nienawidziłam. Jestem ciemną szatynką, a jako nastolatka byłam niemiłosiernie zakochana w bardzo jasnych blond włosach. I stety lub niestety, poddałam swoje włosy próbie ognia, i przed rudy, i inne niezidentyfikowane kolory dążyłam w kierunku idealnego platynowego blondu – twarzowy to on nie jest, nie oszukujmy się :P. Teraz staram się z wszystkich sił, aby wróciły do siebie. Moja kuracja trwa już ponad rok, ale nadal widze braki włosów na skroniach, czy ich przerzadzenie. I to właśnie chciałabym w nich zmienić. Żeby urosły mi tu i uwdzie i żeby były bardziej gęste. Pozdro fash! 🙂
Kocham moje włosy za to, że ciągle mi wybaczaja. To, że nie mam dla nich czasu, że poświęcam im za mało uwagi, że o nie nie dbam tak jak powinnam. Mało tego, one ciągle próbują wyglądać jak najlepiej, wirowac w podmuchach wiatru, grzać się w promieniach słońca, kręcić się w urocze loki czy zwijac w romantycznym warkoczu 🙂 Pewnie, chciałabym, żeby były długie i mocne, ale i tak je uwielbiam za to jakie są!
Kocham swoje włosy za wszystko – za to, że są grube i gęste, że są podatne na układanie, że szybko rosną… kocham je nawet za to, że puszą się w deszczu i kiedy mam gorsze dni nie potrafimy się dogadać, ale w końcu są moje i po wielu miesiącach walki z nimi doszłam do wniosku, że nic nie chciałabym w nich zmieniać.
Pozdrawiam ciepło 🙂
Ith
moje włosy mój charakter moje szalone życie 🙂 szkoda tylko, że ubywam mi ich trchę
Kocham jak mój mąż je dotyka, głaszcze i zmysłowo pociąga. kocham jego oddech w nich zatopiony. i kocham gdy muskają moją twarz i plecy gdy on mnie kocha. Za to kocham je najbardziej i chcę, żeby było ich jeszcze więcej.
Chyba odlecialas za bardzo. Ostatnia rzecza o ktorej mysli Twoj maz posuwajac Cie od tylu, to wlosy.
kocham moje włosy za to, że kiedy je kręce – prostują się, kiedy je prostuje, falują się, a kiedy je lekko faluję mam afro na głowie.. jedyny minus to to, że ich jest bardzo mało na tej mojej głowie…
Za co kocham moje włosy? Jedynie za kolor. Prawda jest taka, że włosów mam mało, są cienkie i zniszczone. A odkąd urodziłam dziecko, wszędzie ich pełno tylko nie na mojej głowie. Chciałabym, żeby były gęstsze i mocniejsze. I tyle 🙂
Za co kocham swoje włosy??? Za to że lubią się zmieniać… jak ja… Potrafią być nieokiełznane i niepokorne… jak ja. Za to że jak trzeba potrafią się dostosować i być grzeczne i ułożone chodź zawsze potrzebują wtedy pomocy lakieru… 🙂
Kocham je za zapach jak budzę rano i czuję tą świeżość na mojej poduszce i wiem że nie tylko ja je kocham… Zdarza się że się „poboczymy” troszkę na siebie. I jak tylko pod nosem rzucę małą „marudą inwektywę” na NIE to wtedy szybko w odwecie zaświecą mi srebrzystą łuną siwizny. Wiem wtedy że nie co się denerwować 🙂
Nie mam bujnej czupryny, nie mam lśniących pasm spadających na ramiona, nie mam pięknych rudych loków…
Mam moje piórka z którymi rozmawiam co rano by przed wyjściem do pracy dojść do porozumienia.
I choć żałuje że mam ich dość mało i są bardzo cieniutkie to….
„Moje włosy to ja a ja to one”. Wiec dbamy o siebie i dbać będziemy 🙂
Choć mają niesforne końcówki, gdy poczują odrobinę wilgoci puszą się a jakakolwiek trwała koloryzacja zwyczajnie wypłukuje się z moich rudych włosów to kocham je za to, że po myciu zawsze piękne pachną, na wietrze mam sprężyste fale a jakakolwiek fryzura wytrzyma na nich cały dzień i noc 🙂
Swoje włosy lubię za to, że są miękkie w dotyku i mają połysk, poddają się stylizacji, nie muszę ich farbować żeby wyglądać lepiej, najbardziej chyba lubię to, że w zasadzie mam magiczno-zmienne i na przestrzeni lat kręciły mi się by później z powrotem się prostować, aktualnie są prosto-falowane a jeszcze 3 lata temu miałam loki, że hoho! Natomiast nienawidzę ich za to, że są takie cienkie… koński ogon to u mnie mała kiteczka… 🙁
Kocham moje włosy bo są długie i ciemne, no i oczywiście są tylko moje! ;] Chciałabym żeby były gęstę i mocne jak włosy Pocahontas;)
Za co kocham moje włosy… strasznie trudne pytanie… Za to że są tak strasznie niesforne i robią zawsze na przekór (prawie jak ja), za to że żyją swoim życiem, próbuję zrobić z nich fale a one jak na złość się prostują i wychodzi świetna fryzura! Ciągle mnie zaskakują. I za ten kolor… blond, mój niesamowity powód do dumy będąc na wymianie w Hiszpanii! Czułam się jak gwiazdy gdy budziły zainteresowane każdego Hiszpana, dzięki włoski! samoocena podrosła 🙂 Co w nich nie lubię? Tego że brak i m objętości, a stresujące lata na studiach sprawiły że miejscami mam małą łysinkę. Nie ma dnia kiedy nie sprawdzam za pomocą drugiego lusterka w większym lustrze czy nie ubyło ich jeszcze więcej… Przydałoby się to małe cudo 🙂
Moje włosy kocham za to, że mimo wielu zabiegów rozjaśniających, przyciemniających i znów rozjaśniających, ciągle są na mojej głowie 🙂 !
Moje włosy są moim atrybutem kobiecości, sprawiają, że czuję się seksownie, kiedy mam zły dzień wystarczy, że ułożę sobie ładnie włoski od razu mam lepszy humor – dlatego je lubię 🙂 Zmieniłabym ich gęstość, brakuję mi ich na głowie, im więcej tym lepiej 🙂
Moje włosy – ach, temat rzeka!
Kocham je za to, że są proste, gładkie i lśniące. Uwielbiam w nich to, że są podatne na wszystkie zabiegi pielęgnacyjne (łatwo mi było je uleczyć!). Cieszy mnie to jak się mienią w słońcu, podobają mi się ich naturalne refleksy, ale też i te otrzymane naturalnymi sposobami na rozjaśnianie włosów. W słońcu wydają się mieć złoty kolor i złotą poświatę (a są jasno brązowe!) i to podoba mi się w nich najbardziej. Mogę się dzięki temu zmieniać jak ninja! Poza tym lubię to, że są podatne na wcierki i wszystkie rzeczy które stosuję wewnętrznie (sok z aloesu, glutek z siemienia lnianego) – rosną po nich jak szalone!
Jedyną rzeczą jaką chciałbym w nich zmienić jest ich gęstość. Stosowałam już różne wcierki, trochę baby hair mi urosło, ale wciąż może być ich więcej. Chciałabym wypróbować nowy wynalazek vivchy, może zadziała coś więcej. I być może przyspieszy porost, bo ja ciągle czekam na swoją wymarzoną długość (choć skrupulatnie podcinam końcówki, żeby nie były zniszczone!).
K :>
Za co kocham swoje włosy??? Za to że lubią się zmieniać… jak ja… Potrafią być nieokiełznane i niepokorne… jak ja. Za to że jak trzeba potrafią się dostosować i być grzeczne i ułożone chodź zawsze potrzebują wtedy pomocy lakieru… 🙂
Kocham je za zapach jak budzę rano i czuję tą świeżość na mojej poduszce i wiem że nie tylko ja je kocham… Zdarza się że się „poboczymy” troszkę na siebie. I jak tylko pod nosem rzucę małą „marudą inwektywę” na NIE to wtedy szybko w odwecie zaświecą mi srebrzystą łuną siwizny. Wiem wtedy że nie co się denerwować 🙂
Nie mam bujnej czupryny, nie mam lśniących pasm spadających na ramiona, nie mam pięknych rudych loków…
Mam moje piórka z którymi rozmawiam co rano by przed wyjściem do pracy dojść do porozumienia.
I choć żałuje że mam ich dość mało i są bardzo cieniutkie to….
„Moje włosy to ja a ja to one”. Wiec dbamy o siebie i dbać będziemy 🙂
Kocham je za to, że mają bardzo duży wpływ na mój nastrój…delikatna zmiana koloru już poprawi mi humor, a dzięki zwiększeniu objętości czy długości czuję się bardziej seksi:) „Nowe włosy” -> nowa ja! Niesamowicie potrafią mieć wpływ na mnie. Uwielbiam też eksperymentować na nich z nowymi fryzurami, potrafię siedzieć godzinami przed lustrem i je upinać w różne koczki.
Chciałabym w nich zmienić to by szybciej rosły, bo jak się z długich obetnie na krótkie to niestety bardzo długo trzeba czekać by powróciły do dawnej długości,
Ja swoje włosy kocham za to że bardzo szybko rosną i są bardzo gęste 🙂 co niektórzy mi zazdroszczą 😛 a co chciałabym zmienić hm…. chciałabym przejsć totalną metamorfozę koloru może nawet i długości (choć całkiem krótkich nie chciałabym miec) aby poczuć się świeżo i modnie 🙂
Moje włosy kocham przede wszystkim za ich kolor, nigdy ale to nigdy nie zamierzam ich farbować ponieważ nie odczuwam potrzeby nadawania im innego koloru (wyjątek zrobię tylko wtedy kiedy będę siwa i tym samym mój kolor się zmieni, ale to za parę lat:) oraz kocham je za to że mi się one nie puszą po umyciu (tak jak mojej mamie) i są w miarę proste. Ogólnie ja je akceptuję takimi jakimi są i nie mam do nich większych zastrzeżeń, ale przeszkadza mi w nich jedno że jest ich mało i tym samym moje włosy przylegają cały czas do skóry głowy i nie widać w nich tej (upragnionej) objętości:/
„Swoje włosy to ja kochałam kiedy były gęste i mocne, a po porodzie i karmieniu piersią… chyba wyłysieje niedługo ;<" – komentarz mojej siostry kiedy pokazałam jej konkurs, niedługo ma urodzinki, więc ozłociłaby mnie za taki prezent 🙂 Dodam jeszcze, że próbowała już wielu preparatów i rezultaty nie były za ciekawe, a włosy ma straszne ;/
Moje włosy są jedyne w swoim rodzaju, niepowtarzalne aż do granic niemożliwości. Nigdy w życiu nie przeszło mi nawet przez myśl, żeby móc je pofarbować. Moja fryzjerka zawsze dokładnie wie, że tniemy tyle, żeby rosły dalej zdrowe i mocne. Same w sobie są długie i przez to dość ciężkie, lecz każdy włos z osobna jest dość cienki i nie jest ich w sumie tyle ile bym chciała. Próbowałam zakręcić włosy – dwa razy – dwa razy bez skutku. Więcej nie próbuję. Mimo tego mankamentu kocham swoje włosy!
Z innej strony, a jednak o włosach…
Dzisiaj czekałam na wyrok, na wynik badania mammograficznego którego miałam powtórkę. Dwa dni w których moje życie wywracało się do góry nogami. Sceny z przyszłości były wyraźniejsze – chemia, utrata włosów, łysa głowa, piersi – może tak, a może nie… Dwa lata temu obcięłam swoje włosy i oddałam na fundację Rak&Roll. Jeszcze dzisiaj rano zastanawiałam się czy też będę ich potrzebować od innych. Wyrok nie zapadł, włosy zostały i kocham je za to, że są. Czasem w nieładzie, niektóre już siwe, chyba nawet za długie. Porządki na głowie odkładane w nieskończoność… Nie, nie… W podziękowaniu za życie w zdrowiu i za to, że są, obiecałam o nie dbać. Wizyta u fryzjera umówiona. Kolor, cięcie… Zmiany !!! Zamiast oddawać się w ręce lekarzy, swoją głowę chętnie oddam specjalistom z innej dziedziny.
Kocham moje włosy za to , iż mają cudowny kolor mimo swojego siwku nadal nie farbuję włosów, a kolor jest niesamowity i idealnie pasuje do mnie. ! A latem trochę od słońca jaśnieją i mam słoneczne pobłyski – this is awesome. Jedyne co mnie martwi to to , że wypadają mi ciągle i ciągle. MAM ICH CORAZ TO MNIEJ. Mój mężczyzna smieje się ,że niedługo zostanę łysa, gdziekolwiek się ruszę tam wszędzie zostanie gdzieś jakiś mój włosek. W łazience mam zawsze tyle sprzatania po kąpieli , że to głowa mała. Poza tym mam zniszczone końcówki stosowałam tyle specyfików , ale do tej pory nic nie pomaga … Może kosmetyki Vichy Dercos Neogenic mogłyby coś na to zaradzić ?
Moje włosy kocham za to, że to one sprawiają, że czuję się i wyglądam bardzo kobieco. Nie muszę mieć pełnych kształtów, by być seksowna. Choć czasy są dziś inne, to ja nie mogłabym wyobrazić sobie siebie bez długich włosów. To one mówię, że tak naprawdę jestem romantyczką i lubię naturalność. A nie obraziłabym się, gdyby były gęściejsze i miały większy połysk. 🙂
Swoje włosy kocham za to,że nie są idealne. Kocham je za to,że moi znajomi gdy użyję prostownicy/ papilotów/ nic nie zrobię itd nie nie mogą mnie rozpoznać. Kocham je za to,że gdy poświęcę im 7 minut słyszę: Byłaś u fryzjera? Świetnie wyglądasz! Za to,że gdy używam swojej maski do włosów są niesamowicie aksamitne, błyszczące i wyglądające na zdrowe. Za to,że równomiernie „łapią” kolor, gdy postanowię zmienić ich barwę. Za zachwyt mojego partnera gdy je rozpuszczę/ podkreślę łabędzią szyję. I gdy się nimi bawi. I gdy są targane przez wiatr, i gdy się suszą w słońcu (choć tego nie lubią) i gdy są takie mokre, skręcone, niesforne. Mogę tak zbyt długo.
Niestety . Bardzo wolno rosną i nie chcą spełnić mojego marzenia – długości za piersi .
Za co kocham swoje włosy? No i tu się właśnie zaczynają schody, bo od lat na nie marudzę, a między innymi dlatego,że są trochę zbyt słabe i cienkie, chyba jedynym elementem, który w nich mi się najbardziej podoba to kolor i to , że tak szybko schną 😛
Chciałabym, żeby były silniejsze, żebym miała ich więcej, by były gładkie i proste 🙂
Kocham je za to, że są moim największym atutem. Długie, miękkie, gęste i lśniące, przykuwające uwagę obcych ludzi. Gdybym miała w nich coś zmienić, sprawiłabym, żeby były bardziej uniesione u nasady. Chciałabym też, żeby mimo różnych drastycznych zabiegów, jakim je poddaję, zawsze były takie jak teraz 🙂
Kocham swoje włosy za to, że puszą się w czasie deszczu, że jednego dnia są proste jak drugie a drugiego falowane (ot bo taki mają humor) i za to, że momentalnie chwytają zapachy otoczenia (nieważne czy to dym papierosowy, bo ktoś obok przechodził paląc, czy zapach pieczonego obiadu). Kocham je pomimo tego, za wady i zalety. A zmieniłabym to, żeby chętniej ze mną współpracowały. Bo fakt, bywają pod tym względem denerwujące.
Za co kocham moje włosy…ciężko to ująć w kilku słowach bo tak naprawdę na co dzień nikt się nad tym nie zastanawia do momentu gdy zauważymy, że coś niedobrego się z nimi dzieje. Według mnie włosy są naturalną biżuterią każdej kobiety. Dla każdej kobiety włosy są jej własnym, indywidualnym atutem i to od niej zależy jak go wykorzysta i jak on będzie wyglądał. Włosy ozdabiają twarz każdej kobiety, dodają jej uroku i blasku. Kocham moje włosy również za to, że zmieniają się razem ze mną oraz za to, że dzięki nim czuję się pewnie, czuję się atrakcyjną kobietą. Cenię moje włosy za to również, że dają mi możliwość metamorfozy (usłyszeć będziesz bogata, nie poznałam/em Cię – bezcenne) gdy tylko jej zapragnę. Cenię w moich włosach ich długość, kolor i blask (gorzej z gęstością z powodu farbowania) Ale o wszystko trzeba dbać, dlatego odpowiednia pielęgnacja to podstawa bo przecież włosami się „ubieramy”.
Kocham moje włosy za to, że się pięknie kręcą. Odkąd dałam spokój z bezużytecznymi próbami prostowania, nagle zaczęłam je naprawdę lubić. Uwielbiam też fakt, że są długie.
Niestety nie cierpię w nich tego, że od pewnego czasu długość im nie służy, baaaaardzo się przerzedziły i na długość nic nie przybywa 🙁 Podcinanie końcówek już nic nie daje! Trzeba się będzie pozbyć tak z połowy, żeby odżyły… Choć gdyby dało się to zmienić tak zaraz natychmiast, za sprawą jakiegoś magicznego zaklęcia, to byłabym wniebowzięta!
Kocham je za to, że są takie jakie są- mysiego koloru i proste jak druty. Chciałabym jedynie zostawiać ich jak najmniej na grzebieniu czy podłodze 🙂
Kocham moje włosy za to, że niezależnie od tego, jaki kolor włosów w danej chwili sobie wymarzyłam – zawsze wyglądają naturalnie i świeżo, w niczym nie przypominając ufarbowanego hełmu. Dodatkowo kocham je za to, że mogę wymyślać przeróżne bajeczne fryzury i mogę z nimi zrobić co tylko chcę – wywinąć w każdą, możliwą stronę. Jednak chciałabym, aby były mniej podatne na warunki pogodowe, a jednocześnie – żeby regenerowały się troszeczkę szybciej! :))
Kocham moje włosy za ich za kolor (blond), za to, że mają piękny połysk, za to, że są naturalnie proste, za to, że czasami bywają cudownie miękkie (bo częściej niestety są „sianowate”) i to chyba wszystko. Co chciałabym zmienić? Przede wszystkim to, żeby było ich na mojej głowie więcej, żeby nie były tak cienkie i delikatne, jak są obecnie, no i przede wszystkim – żeby nie wypadały. Nie dość, że moje włosy są, jakie są, to coraz częściej znajduję coraz większe ich ilości na ubraniach, podłodze, pościeli itp. I boję się, że niedługo mi ich zabraknie, żeby mogły sobie tak swobodnie opuszczać moją głowę, jak robią to teraz. Gdyby były mocniejsze i gęstsze, mogłyby również być dłuższe, co zawsze było moim marzeniem, a przy obecnym ich stanie mogę co najwyżej pozwolić sobie na długość do ramion. Także podsumowując: kocham w moich włosach kolor, połysk i to, że są proste, a marzę o tym aby były mocniejsze, grubsze i gęstsze…
Lubie swoje wlosy za kolor i naturalnosc ktora mi daja, nie lubie farbowania bo bardzo niszczy wlosy. chcialabym, zeby tak sie nie niszczyly, bo musze je ciagle podcinac i poddawac roznym kuracja
W.r.r
Ja swoje włosy kocham za to ze je mam wciąż na głowie zważywszy na fakt, ile przeszły w swoim życiu:) farby, prostownice, karbownice tony lakieru i dziwacznych specyfikow:) inni nie mieliby ich w ogóle- a moje nawet całkiem niezle sie trzymają:)
kocham moje włosy! za to, że są proste jak druty i nie muszę używać prostownicy i za kolor, którego nie muszę poprawiać farbami… cóż pomimo, że je kocham to mogłoby być ich więcej 🙂
Kocham swoje włosy za to, że są proste, nigdy nie muszę używać prostownicy, są podatne na ich układanie:) podoba mi się ich kolor, wyrazisty ciemny blond. Kocham je, bo mogę się nimi bawić na różne sposoby. Jednak około roku temu stosowałam rygorystyczną dietę, na dodatek zimą często chorowałam i to wszystko spowodowało, że połowa moich włosów wypadła:( czuję się z tym bardzo źle, stosowałam przeróżne kosmetyki, ampułki, szampony jednak to nic nie dało. Włosów jest coraz mniej. Najbardziej na świecie chciałabym je pobudzić do życia, te uśpione cebulki, oraz zahamować ich wypadanie… to moje obecnie największe marzenie- gęstsze włosy! nic więcej zmienić w nich nie chce!
Kocham moje włosy za ich „ciepliwość” do moich zachcianek modowych i eksperymentów przeprowadzanych na nich. Za to, że pozwalają przy małej pomocy zmienić się w „arcydzieło” : warkocze (nie tylko te francuskie), kucyki (u mnie zabawnie zwane „kitką”), loki czy zwyczajnie proste. Czy chciałabym coś zmienić ? Jasne! Kobieta przecież zmienną jest. Nie jest mi nudno,kiedy żądam zmiany : Mam proste – no to chcę kręcone; mam kręcone – wydaje mi się, że lepiej by było jednak w prostych. Uwielbiam metamorfozy i wszelkie zmiany 🙂 Pozdrawiam
Swoje włosy kocham za to, że są grube i gęste, ale jednocześnie jest to nie lada udręka przy codziennym czesaniu i pielęgnacji.
Kocham moje włosy za to, że nie muszę ich farbowac i nigdy tego nie robiłam 🙂 Mają piękny, naturalny, czarny kolor, którego mi wszyscy zazdroszczą 😉 Niestety odbija sie na nich każde osłabienie mojego organizmu w postaci niemałej ich ilosci, jaką wyjmuję z wanny po każdym ich myciu. Z tym tez walczę usilnie od pewnego czasu, z ich wypadaniem.
Moje włosy kocham za ich długość i za to że mogę stworzyć na głowie milion rożnych fryzur niestety są suche i bardzo zniszczone.Chciałabym aby były mocne gęste i pełne blasku którego niestety im bardzo brakuje. Myślę, że kuracja vichy pomoże mi w tym. 🙂
Kocham moje włosy za to, że są bardzo gęste, dzięki czemu nie muszę obawiać się, że oklapną. Poza tym są długie, proste i układają się dosłownie w dwie minuty, także nawet gdybym kiedyś zaspała, wiem, że włosy będą prezentowały się nienagannie i to bez użycia prostownicy czy lokówki 🙂 Jedynym moim problemem jest ich wypadanie. Walczę z tym od czasu rozpoczęcia studiów (za dużo stresu). Stosowałam różne szampony i preparaty przepisane przez dermatologa, ale nic nie pomogło. Codziennie wypada mi garść włosów podczas czesania. Na dzień dzisiejszy nie mogę narzekać, bo mam bujną czuprynę na głowie, jednak boję się,że za kilka miesięcy/lat zostaną mi tylko wspomnienia o moich cudnych, gęstych włosach 🙁
Kiedyś miałam bardzo gęste włosy następnie po latach pojawił straszny problem z włosami .Odkąd wpadłam w anemię wypadały mi włosy garściami nie są już takie gęste jak kiedyś . Cebulki są słabe nie pomagały mi żadne tabletki na odbudowę włosów . Stosowałam także szampony Vichy efekty były mam teraz okazję spróbować tego nowego Vichy Dercos Neogenic i może się uda wygrać jeżeli nie to będę musiała zakupić .
Za to, że są idealne – kasztanowe, długie, bardzo gęste. Oczywiście mogłyby być bardziej proste, ale stwierdzam że aż tak idealnych włosów nie wypadałoby mieć, ponieważ inne dziewczyny posiwiałyby całkowicie z zazdrości 😀
Moje włosy kocham za to, że mimo codziennego wypadania nadal ze mną są 🙂 Może dlatego przydałaby mi się kuracja z Vichy. Dodatkowo, mimo swoich minusów są dość grube i lśniące. Jak to w życiu bywa są też minusy. W moich włosach przede wszystkim przeszkadza mi to, że wyginają się we wszystkie strony świata, co sprawia że nie są zbyt podatne na różnego rodzaju zabiegi – prostowanie, modelowanie 🙂
Kocham moje włosy, ponieważ oddają moja osobowość – są mocne, pokręcone i absolutnie niemożliwe do ułożenia. I to też chciałabym w nich zmienić – robią co chcą, nie zważając na odżywki i drwiąc z mych prób prostowania ich. Mają kolor czekolady, którą z boku zdobi cienka stróżka mleka – biało-szare pasmo. Nie traktuję ich pobłażliwie, może kuracja Vichy w ramach przeprosin polepszy nasze stosunki 😀
Kocham swoje włosy za to, że dzięki nim wyróżniam się w stadzie facetów, z którymi na co dzień przebywam- widać dzięki temu, że jestem kobietą, a nie samcem! 😀
Co chciałabym zmienić? Każdego dnia wstając rano, stając przed lustrem myślę o obcięciu, podcięciu, przycięciu, rozjaśnieniu, przyciemnieniu, zmianie koloru o 180 stopni, raz chcę je prostować, raz kręcić, raz falować, raz karbować, ale tak naprawdę kocham moje włosy, bo sprawiają, że ja to ja 😉
Kocham swoje włosy po obcięciu! Moje rozdwojone końcówki zniknęły. Stały się lekkie i lśniące po regeneracji, która dzisiaj przeszłam w salonie, zaraz po tym, jak jedna Pani nie dopilnowała praktykanta i ten najpierw uczynił mi piękny żółty blond, później nałożył super maseczkę, po której moje włosy stały się tadam, tadam ….zielone! Następnie kolejna farba i stały się całkiem normalne, lecz wysuszone i brzydkie. A ostatnio całkiem przypadkiem przestały również wypadać. Dzięki temu mam ich już całe pół garści! Musze je również myć codziennie, żeby nie wyglądały jakby rozbił mi się na głowie słoik oleju po starych frytkach.Kocham je za to, że przetrwały to wszystko i jakoś wracają do normy!
Kocham moje włosy za to, że dodają mi pewności siebie i za to, że nigdy nie zmienię ich naturalnego koloru! No, chyba, że ze złotego, zaczną zmieniać się w biały 😛 a to co chciałabym w nich zmieniać to uczesanie – każdego dnia inna fryzura! 😀
Kocham swoje włosy za to, że w ogóle są na mojej głowie.
Jakiś czas temu, kiedy moja przyjaciółka podczas walki z rakiem straciła podczas chemioterapii swoje idealne, długie, lśniące, proste z natury włosy, przestałam narzekać na swoje. Staram się udawać, że nie mają wad – mam 19 lat, a moje włosy są do pasa, gęste, grube i rosną w zastraszającym tempie. 🙂
Popełniłam jednak błąd i od 15 roku życia męczę je farbowaniem (w tej już o wiele mniej, bo staram się wrócić do naturalnego koloru), przez co są suche i pozbawione blasku. Obecność rozdwojonych końcówek i puchu na głowie też nie są mi obce.
Kocham moje włosy za to,że nie muszę używać prostownicy, nie muszę ich farbować, karbować, lakierować, tapirować 😛 no ale niestety są tak rzadkie i słabe, że przydałaby się im jakaś kuracja wzamcniająca 🙂
Myślę że żadna kobieta nie chciałaby stracić wszystkich włosów (w następstwie choroby) ponieważ akceptacja takiego wyglądu jest bardzo trudna. Należy wiec cieszyć się z takich włosów jakie się ma – nawet cienkich, krótkich czy prostych, ponieważ ich obecność docenia się wówczas, kiedy się je straci. Chciałabym żeby moje włosy miały te wszystkie cechy, które dziewczyny powyżej opisują jako wady; niesforne, trudne w układaniu, cienkie, słabe, wyginające się, bo dla mnie byłyby to zalety. Jak zwykle wszystko zależy od – punktu widzenia. Pzdr
Kocham swoje włosy za to, że kiedyś były takie lśniące i puszyste a teraz nienawidzę je za to, że nadają się do scięcia i mogą slużyć za siano dla koników albo na podpałke do pieca 😀 Niestety stres robi swoje i z moich pięknych długich włosków zostaly jedynie wspomnienia w postaci zdjęć na których tak ślicznie wyglądały… 😀
Za co kocham moje włosy? Za to, że je mogę mieć. Przebywając przez 3 miesiące w roku z ortodoksyjnymi żydówkami, doceniam każdy swój włos na głowie (religia żydowskich kobiet zmusze je do golenia się na łyso i noszenia peruk lub turbanów). Kiedy jestem z nimi doceniam swoje włosy jak nigdy. Nie wszystkie kobiety mają to szczęście posiadania własnych włosów. Uważam, że nie możemy narzekać na to czy jest ich mało, czy się puszą itd. Cieszmy się, że je mamy! Co do małego narzekania- jednak chciałabym, żeby moje włosy były puszyste. Pozdrawiam 🙂
kocham swoje włosy za to, że są proste i twarde, nie układają się wcale, nie kręcą się nawet na lokówce, plączą się i elektryzują, wyślizgują się z upięcia, są w ziemistym kolorze… i wszystkie koleżanki mi ich zazdroszczą!
A co bym zmieniła? Hmm… podcięła końcówki 😀
Kocham moje włosy, ponieważ wynaleziono prostownicę oraz terapię keratynową. Obecnie chciałabym zmienić kształt grzywki.
Fash, a czy trzeba mieć skończone 18 lat? (;
Kocham moje włosy za to, że są pokręcona jak ja, błyszczące jak ja na swoim ślubie, miękkie jak moje serce:D Zmienić mogłabym tylko te niesforne widełki na końcówkach, które pojawiają się nie wiadomo skąd.
Kocham moje włosy za to, że są zdrowo zakręcone. Dbam o moje loczki jak umiem, że wiele osób mówi mi, że mogłabym występować w reklamie do włosów. A jednak mimo gęstości i objętości wypadają mi niesamowicie i chyba przez to nie chcą rosnąć, bo choć marzą mi się loki do łokci, nie przekroczyły nigdy linii ramion.
Pomimo tego, że moje włosy są cieniutkie, nie jest ich za dużo, a końcówki są przesuszone przez złe traktowanie to jednak kocham moje włosy za to, że wdzięcznie trwają przy mnie, nieudolnie starają się zdobić moją głowę i ładnie zaczynają reagować na nową pielęgnacje 😀 Co chciałabym w nich zmienić? Przede wszystkim chciałabym dużo nowych „baby hair”, dzięki którym moja czupryna stałaby się gęstsza 🙂
a ja swoich włosów nie lubię… ponieważ są suche, zniszczone ciągłym rozjaśnianiem (omg jak młodość może człowiekowi odebrać rozum) i wypadają… a kiedyś były naprawdę piękne… długie, grube, gęste, błyszczące … hmmm wtedy je kochałam:) chciałabym by znów tak wyglądały 😀
kocham moje długie włosy za to że je mam, gdy sa rozpuszczone, wtedy czuje sie atrakcyjnie i kobieco 🙂 chciałabym , żeby zawsze były w idealnej formie 24h, ni8gdy nie wypadały 🙂 i żeby nie trzeba było tracic czasu na ich układanie hehe
Kobieta zmienną jest…, dlatego ja kocham swoje włosy za to, że już mała zmiana fryzury powoduje, że wyglądam zupełnie inaczej. Wstaję lewą nogą, plączę koczka na czubku głowy i lecę do pracy. Wstaję zadowolona włosy spływają kaskadą na plecach- są swobodne jak ja. Zrelaksowane. Błyszczą się i miło się na nie patrzy, chciałabym mieć długie włosy – nie miałam takich od czasu podstawówki, ale rosną bardzo powoli i to trzeba w nich zmienić!
Ja bym chętnie zgarneła taki zestawik ze wzgledu na to iż mam długie włosy a niestety boczki trochę przerzedpone 🙁 co spędza mi sen z powiek gdy myślę o zbliżającym się ślubie..
pozdrawiam 😉
a ja kocham i nienawidzę jednocześnie w moich włosach to, że każdy kolor oprócz blondu się z nich spłukuje i nawet jak mam brązowe to za kilka tyg znowu mam blond, kocham za to że po tych wszystkich farbowaniach połowa ta która nie wypadła trzyma się całkiem nieźle, a nienawidzę za to że nie mogę dobrać do nich kosmetyków nawilżających bo jak raz zastosuję jest: WOW a drugi raz już nie ma żadnego efektu, kocham za to że pozwoliły się zapuścić i są długie a nienawidzę za to że codziennie nie mogę mieć innej fryzury i innego koloru włosów np. żeby pasował do butów 😀
Kocham swoje włosy za ich naturalny kolor, blask, zapach, za podatność, długość. Szkoda tylko,że jest ich mało, włosy są strasznie cienkie i baaaardzo wolno rosną. Mimo używania wielu preparatów nie widać znacznej poprawy ! Szukam środka doskonałego !
Kocham moje włosy za to, że są. Koleżanka zmagająca się z nowotworem nie może cieszyć się swoimi. Co chciałabym zmienić? Niech będą gęstsze i zdrowsze 🙂
Kocham swoje włosy za ich lekkość, prawie nic nie ważą! Chciałabym jednak jakoś zaczarować te uśpione cebulki i pobudzić włosy bardziej do życia, tak aby nabrały gęstości i blasku!
Moje włosy mają zawsze inny humor i nastrój niż ja … Kiedy jestem smutna i chciałabym być niewidoczna moje włosy przeżywają II wojnę światową i są powyginane każdy w inną stronę, chaotyczne z masą energii, kiedy jestem szczęśliwa i chciałabym żeby moje włosy były puszyste i lśniące one za żadną cenę nie chcą się mnie słuchać 🙁 są przylizane i bez zycia … ech … Kocham moje włosy bo nigdy nie potrafią współpgrać ze mną – wydaje się dziwne ? skadże, wyobraźcie sobie, że wstaje rano w ponurym nastroju idziecie do łazienki żeby się ogarnąć, jesteście przygnębione, w za dużej koszulce , patrzycie w lustro a tam każdy włos w inną stronę, pozawijane i bez ładu – patrzysz w lustro i zaczynasz się śmiać 🙂
Co chciałabym w nich zmienić ? Hmm.. Ludzie cały czas chcą coś zmieniać … Cały czas dążą do doskonałości, czasami warto pomyśleć, że te niedoskonałości są całkiem ok ! Czasami jedynie trzeba nadać im odpowiedniego kształtu bądź koloru – w moim przypadku chciałabym żeby były jedynie bardziej lśniące 😉
Pozdrawiam
M.
Moje włosy to temat rzeka! Proste po mamie, cienkie po tacie, co do koloru – boję się doszukiwać przyczyny 😉 Jedno jest pewne – nigdy ich nie farbowałam! Uwielbiam ich połysk i idealnie prostą linię, bez modelowania czy prostowania. Jedyne co mnie martwi, to ogromna ilość stresu związana z egzaminami wstępnymi na uczelnię. Odbiło się to na włoskach okropnie 🙁 Zaczęły wypadać, rozdwajać się, nieco zmatowiały. Boję się teraz chwycić szczotkę w rękę i „czynić powinność”… Fashionelko ratuj!
Uwielbiam moje włosy za lekkość i za to, że są podatne na moje eksperymenty. Niestety z przodu głowy są bardzo rzadkie i cienkie. :/
Pozdrawiam 🙂
Droga Elizo 🙂
Ja Kocham moje włosy za to że wraz ze mną przeszły dwie ciąże,a ich stan tak jak i mój zmienił się.Chciałabym je troszkę odbudować i nadać im pięknego blasku,wyglądu.Po prostu teraz jak chciałabym zrobić coś dla nich 🙂
…kocham to zbyt wielkie słowo…ale uwielbiam moje włosy za ich objętość, gęstość i zdrowy naturalny wygląd. To wszystko magia genów. Ja odziedziczyłam je po mojej Babci, góralska uroda i temperament a do tego 80 wiosen już za nią i nadal są kruczo czarne. Po mnie dostały je w „spadku” moje dwie Córki. Są młodymi kobietkami z burzą włosów. I co tu napisać, na nie??? Chyba tylko to, że gdy idę do salonu fryzjerskiego to płacę jak w euro…dużo za dużo. Ale podobno jak się coś kocha to się dba, więc dbam!
Kocham je za to, że wyglądają jak po wizycie u najlepszego specjalisty od koloryzacji, a są takie z natury i za to, że nie wymagają specjalnej pielęgnacji i wielogodzinnego sterczenia przed lustrem. Jedyny problem… przy dużej wilgotności puszą się niemiłosiernie i są dość cienkie!
Kocham moje włosy za naturalny lśniący kolor i to że na jesieni grzeją mi szyjkę;)Uważam je za mój ogromny atut. Ale niestety nie znoszę tego że od jakiegoś czasu okropnie wypadają, i spowodowało to tzw. prześwity;(( i milion kompleksów ;(((
Kocham moje włosy za to, że układają się tak jak ja chcę, nie tak jak one chcą. 🙂
Kocham je również za to, że mój chłopak mówi mi jakie to są one piękne, miękkie i delikatne w dotyku.
Kocham je za to, że wszelkie farby i szampony koloryzujące trzymają się dłużej niż powinny. 😀
A co bym chciała w nich zmienić?
Przede wszystkim to, że bardzo dużo włosów mi wypada i mam ich na główce mniej niż kiedyś.. :c
Zapraszam do mnie, metallover-fashion.blogspot.com
Moje włosy da się lubić- głownie za ich naturalny brązowy kolor ( z refleksami) ;)) Za to, że po lecie robi mi się naturalne rdzawo-brązowe ombre, którego zazdroszczą mi kolezanki. Co do zmian- coz, głównie zalezy mi na wydobyciu skrętu, gdyż mam włosy z tendencją do kręcenia się, wierzę w to, że w końcu będę mogła się pochwalić bujnymi kręciołkami. No i oczywiście miłoby było gdybym nie budziła się rano z aurelą wypadniętych włosów na poduszce 🙁
Ja moje włosy kocham w sumie za to, że są. Genetycznie u mnie w rodzinie wszystkim wypadają nagminnie włosy, mi też ale w mniejszych ilościach. Więc jakie by nie były cieszę się bardzo, że je mam. Kocham je za to, że są rude. Nie obchodzi mnie opinia innych, że rude w włosy są brzydkie. Nigdy bym nie zmieniła swojego naturalnego koloru.
Swoje włosy kocham za kolor, ale nie lubię dlatego, że są wiecznie suche…
Moje włosy cenię za kolor i zdrowy wygląd, ale, jako że od przybytku głowa nie boli, przydałoby się, gdyby były troszkę gęstsze.
Zawsze kochałam je za gęstość,mialam bardzo grubego kucyka 🙂 Teraz ciągle wypadają i są bardzo cienkie, mam prześwity. Teraz kocham je tylko za to że są miękkie, błyszczące i wydaje mi się że dobrze nawilżone 🙂
Moje włosy kocham za to, że pomimo farbowania są zdrowe, sypkie, łatwo się układają. Niestety są również bardzo cienkie, szybko oklapują i mam efekt:”przylizania”, mają mało połysku, a skóra głowy jest atopowa.
Kocham moje włosy za to że są ze mną.Pomimo tego że wypadają nadal je ubóstwiam.Są długie prawie do pasa mało co zniszczone.Tylko raz w życiu zafundowałam im malowanie ,,ombre” i bardzo tego żałuję a one jakoś mi to wybaczyły.Nie są poddatne na różne zabiegi ale jestem im za to wdzięczna bo gdyby były poddatne to ich stan byłby bardzo zły.Kocham je za ich naturalny kolor czekolady.Wiele osób myśli że są malowane a tu jednak nie.To właśnie za to je kocham.
Za co kocham swoje włosy? Za to że są niepowtarzalne.Są bardzo plastyczne,mogę na nich zrobić dosłownie wszystko i mam pewność że się utrzyma dość długi czas dlatego w pewnym sensie można powiedzieć że je wykorzystuje, codzienne zabiegi, prostowanie, kręcenie, sprawiło że kondycja moich włosów nie jest wymarzona ale mimo tego dla mnie zawsze będą piękne:) Co chciałabym w nich zmienić? Właśnie tą kondycje, żeby były grubsze, lśniące, żeby w końcu nie były takie suche, łamliwe 🙂 Piękne, długie włosy to największy atut każdej kobiety, który dodaje pewność siebie. Chciałabym się cieszyć pięknymi zdrowymi włosami, które dzięki trzymiesięcznej kuracji Vichy Dercos Neogenic na pewno takie się staną:)) Ściskam mocno.
Pozdrawiam!!
Kocham je za to, że w ogóle są, że mam to szczęście, którego nie posiadają inni (chorzy). Doceniam to, bo wiem, że pomimo, iż wydawać by się mogło, że włosy są tylko małym elementem naszego ciała to stanowią tę kropkę na i, która dopełnia całości i może dodawać nam +10 do atrakcyjności. A gdyby zyskały na objętości i zdrowym połysku to nic by mi więcej nie było trzeba:)
Kocham swoje włosy za to, że są proste jak struny. Kiedyś mi to przeszkadzało, z zazdrością spoglądałam na kędziory koleżanek. Ale z czasem doceniłam to, że wstaję rano, myję głowę i nie muszę suszyć ani układać włosów, nigdy nie użyłam też prostownicy a czupryna wygląda jak wyprasowana żelazkiem :). Uwielbiam też jej kolor, miodowy blond z jasnymi refleksami ( tak tak, mam na włosach naturalne pasemka :)). Niestety przy okazji są one bardzo delikatne, cienkie, podatne na zniszczenia i mam wrażenie, że w ogóle nie rosną. Za to mają u mnie wielkiego minusa!
Moje włosy kocham za to, że są, ale wcale bym się nie pogniewała gdyby było ich więcej i byłyby bardziej skłonne do kręcenia 🙂
Kocham moje włosy za to, że w ogóle są, bo walczę o nie każdego dnia, szampony, wcierki, suplementy, a wszystko po to by zatrzymać je na głowie, a nie na szczotce czy w wannie. Od dziesięciu lat zmagam się z powikłaniami powypadkowymi, jednym z nich jest kondycja moich włosów. Cieszę się nimi, takimi jakie są, nauczyłam się z tym żyć i akceptuję je. Kocham je za ich naturalne złote refleksy i podatność Mimo wszystko taka sytuacja nie jest łatwa dla dziewczyny w moim wieku, bo mam dopiero 20 lat. Gdybym mogła coś w nich zmienić to chciałabym żeby były chociaż trochę gęstsze, grubsze i bardziej odżywione dlatego mam nadzieję, że ta cudowna kuracja, o której czytałam tak wiele pozytywnych opinii mi pomoże.
Zawsze z siostrą licytuję się na to, która ma coś lepszego.Różnimy się wszystkim figurą i wzrostem no i włosami:) Najczęściej przedmiotem sporów są właśnie włosy. Ona jest blondynką – ja brunetką. Ona ma krótkie włosy – ja długie. Ona proste – ja kręcone. Ona cienkie – ja grube. Jedna rzecz, która nas łączy to wypadanie. Można chyba wysnuć prosty wniosek, że to czego ja nie doceniam jest przedmiotem pożądania dla innych i odwrotnie. Więc na pytanie za co kocham swoje włosy odpowiem za ich różność od innych. Są nie powtarzalne. Tak jak nie ma takiego samego człowieka, tak i nie ma takich samych włosów, więc wielbię je bo są jedyne w swoim rodzaju.
Swoje włosy kocham za ich połysk i miękkość. Są długie, falowane przez co dodają pewności siebie i przede wszystkim wzmagają poczucie kobiecości. Są nieodzowną częścią mnie, podkreślają charakter i sprawiają, że czuję się wyjątkowa. Kocham je po prostu za to, że są moje. A co bym chciała zmienić? Lubię je takie jakimi są, ale myślę, że większa objętość działałaby na ich korzyść.
Zacznę od tego, że TAK-kocham swoje włosy, pomimo wielu wad. Po wielu próbach i błędach „dotarliśmy” się wzajemnie i w miarę domowych możliwości wyglądają na tyle dobrze po uczesaniu bym mogła wyjść z domu 🙂 Główną wadą (dla mnie, bo otoczenie i mój Mężczyzna kochają moje naturalne włosy) są dla mnie loczki i fale, które powstają samoczynnie, bez mojej jakiejkolwiek ingerencji. Przez to co rano tracę mnóstwo czasu na ich prostowanie (zdecydowanie lepiej czuję się w prostych), jednak to ciągnie za sobą poważne skutki: rozdwojone końcówki, wypadanie włosów, włosy „bez życia”. Problem wypadania włosów niestety dopadł mnie jeszcze zanim zaczęłam prostować – żaden lekarz nie potrafi do tej pory wskazać przyczyny, ale są dni w których moje włosy wypadają i po 2, 3 pełne dłonie dziennie, dziwie się jakim cudem jeszcze jakiekolwiek mam na głowie.. Pomimo brania doustnie tabletek, wcierania tysięcy maści, odżywek i wszelkiego typu kuracji w skórę i włosy nic nie pomogło. Chciałabym jak najlepiej dla moich włosów, które (za to je własnie kocham) mają piękny naturalny kolor, dzięki czemu jeszcze nigdy nie były farbowane, które mają odpowiednią linię końca i nie mam za wysokiego czoła, które pozwalają się układać. Gdybym wygrała tą nagrodę, może chociaż to uratowałoby mi włosy, bo już tracę nadzieję, po tylu latach walki o to by nie wypadały w tak dużej ilości codziennie 🙁
Kocham moje włosy za to, że są – to one nadają mi kobiecego wyglądu. Staram się o nie dbać tak bardzo jak tylko mogę, jak każda kobieta. Kiedyś miałam piękne owcze loki i gąszcz włosów, niestety po operacji wypadła mi połowa włosów i przeszłam na postowanie, ponieważ wtedy najmniej rzuca się w oczy ich mała ilość. Walczę o gęstość od 3 lat ze skutkiem średnim. Ale mimo wszystko kocham je za to, że są i że nie wypadły mi wszystkie 🙂
Kocham moje włosy za blask porannej rosy 😉 Rosną sobie zdrowo, gdyż odżywiam je kompleksowo! Myję, pielęgnuję, a po wysuszeniu rozczesuję. Staram się ich nie prostować, by na długo ich witalność zachować. Byłoby pięknie i ładnie, ale od czasu do czasu mały włos mi wypadnie… Wtedy tracą na objętości i proszą Jego Mości bardzo mocno i ładnie- „Niech Vichy Dercos na naszą półkę wpadnie!” 😀
KOCHAM JE ZA TO ZE W OGÓLE SĄ 😀 A CHCIAŁABYM MIEĆ GWARANCJE ŻE BĘDĄ JUŻ ZAWSZE =D
Ja kocham swoje włosy za to, że megaszybko rosną, mają idealny kolor i są proste. Nie lubię ich za to, że muszę myć je CODZIENNIE rano, bo jeśli tego nie zrobię, to już po południu zaczyna z nich spływać smalec :/ Tak, zdecydowanie chciałabym ich tak często nie myć i pozwolić sobie na te 10 minut spania dłużej.
Kocham je za to, ze sa delikatnie falowane i ukladaja sie z latwoscia…
Kocham je mimo, iz wypadaja garsciami od pol roku, jest coraz wiecej siwiutkich mimo mego dosc mlodego wieku oraz mimo ze nieustannie je hodujac nie widze efektow 🙁 To wlasnie chcialabym zmienic…
Kocha je moj Maz za ich zapach… 🙂
Kocha je moj Kot, ktory uwielbia spac przytulony pyszczkiem do mojej glowy… 🙂
kocham je za kolor, połysk i za długość, ale niestety łamią się, rozdwajają i wypadają
Ja kocham moje włosy za to, że same się układają, nie muszę używać na codzień kosmetyków do stylizacji. Gubie sporo włosów także chciałabym bardzo żeby nie wypadały w takiej ilości i chciałabym też żeby były w troszę lepszej kondycji.
Nasza miłość nie jest łatwa; one szybko się przetłuszczają a jednocześnie nieznośnie puszą po umyciu, a ja męczę je codziennie suszarką i szczotką. Kiedy czeszę się na wielkie wyjście, najczęściej płatają mi figla i fryzura „rozłazi” mi się zanim dotrę na miejsce. Ale bardzo często kiedy wieczorem niedbale je spinam okazuje się że wyglądają świetnie. Właśnie wtedy powstają moje najlepsze fryzury. I mimo iż nikt mnie wtedy nie widzi,czuje się jak księżniczka. Za to właśnie kocham moje włosy.
Kocham je za to, że odziedziczyłam je po kochanej babci, która jest dla mnie wciąż najpiękniejszą kobietą, pełną klasy. Też za ich kolor, który przypomina mi ten zachodzącego słońca. Za długość i możliwość układania na co różne sposoby. Chciałabym aby było ich trochę więcej i były zdrowsze, bo ich struktura woła o pomoc.
Kocham swoje włosy od zawsze:) nie są gęste ani nie mają upragnionej długości, ale i tak czuję się m.in. dzięki nim bardziej kobieca i dodają mi pewności siebie:) lubię w nich to, że się kręcą/falują i wyglądają ładnie nawet po przebudzeniu. Mój narzeczony powiedział, że chciałby żebym o niego tak dbała, jak o swoje włosy haha;D
Jest w nich jedna rzecz, której nie lubię, ale z którą staram się walczyć – rozdwajanie się końcówek 🙁
Kocham za to,że są:)inaczej byłoby cienko bez nich.Kocham w nich też to,że są podatne na układanie.Dobre cięcie i nie ma problemu z ich ułożeniem.Zmieniłabym w nich gęstość,choć odkąd maluję chną,amlą,indygo to włos jest grubszy.Błyszczą się,ale to dzięki ziołom.Nie maluję włosów farbami ze sklepu czy od fryzjera.Cofnęłabym swoim włosom kilka lat,bo niestety mam już siwki i to takie dosyć bojowe,które wybitnie ciężko zamalować ziołami.Aczkolwiek i na te mam sposoby:)Ostatnio mi mocno wypadały,karmię piersią,ale jest już stabilizacja:)
Tyle:)buziaki:D
Oddałabym królestwo, żeby poczuć, jak wiatr psuje mi fryzurę, dlaczego?
Moje włosy mają historię tragikomiczną, a moje wobec nich uczucia to przeplatanka rozpaczy, żalu i dużej dawki autoironii. Włosy wypadły zimą, konsekwentnie, jak jeden mąż, jak na komendę, połamały się na długości ok.8 cm i beztrosko zasilały wszelkie poduszki, zlewy, szczotki i podłogi swoimi cienkimi nitkami, gdzie tylko się pojawiłam. Ja- biała, siwa, blondi- od wielu lat śnieżna czupryna emanowała, jak żarówka. Do czasu. To, co dziś zostało na mojej głowie można nazwać Davidem Bowie lub stylem na Czecha- krótko z przodu, długo z tyłu. Wielokrotnie namawiano mnie, żebym pozbyła się pasem jasnych kosmyków, które z żałością układały się na moim karku. Nie zdecydowałam się na to, z czego się cieszę, bo mam teraz do czego przypinać treskę. Ludzie dziwią się: ale masz piękny kok, weź rozpuść włosy. Śmieję się wtedy wyciągając pojedyncze kilkucentymetrowe pasemka, mówiąc, zobacz to moje prawdziwe włosy. Ale to jest śmiech przez łzy.
Nieee, nie mażę się. Czekam cierpliwie, przyglądając się łapczywie i dziewczynom i ich włosom, wzdychając z utęsknieniem i wznosząc modły do bogów obfitości. I myślę, że one nawet nie zdają sobie sprawy z tego, jakie mają szczęście mając te swoje rude, długie, krótkie, kręcone, proste – jakiekolwiek włosy.
Kocham swoje włosy. To znaczy ich resztkę, która faluje sobie niezidentyfikowanym kolorem na czubku głowy i te szorstkie kłosy, które pozostały na pamiątkę po czasach, gdy to, co miałam na głowie można było nazwać fryzurą. Pamiętam, jak irytowałam się, gdy deszcz skręcał kosmyki wyprostowanych włosów i ,gdy wiatr psuł fryzurę zaraz po wyjściu z domu. Dziś oddałabym wiele, żeby znów to poczuć.
Kocham swoje włosy za to, że są naturalnie kruczoczarne, dzięki czemu mając ponad 20 lat nigdy nie musiałam ich farbować i pewnie jeszcze długo się tego nie podejmę. Bo i po co? Wiele dziewczyn stara się uzyskać czarny kolor dzięki farbom, choć jak wiadomo nigdy nie będzie wyglądało to super naturalnie. Ja kolor ten dostałam od losu, ot tak i już 🙂
Co bym zmieniła? Chciałabym, że były mocne i zdrowe, pełne blasku i lekkości. Niestety, z bólem serca niszczę je codziennie używając prostownicy. Ehh jak myślisz Fash, co pomogłoby im wrócić do formy? Tak, dokładnie to! 😉
Kocham moje włosy bo są chociaż cienki i nie rosną ale są:)
Kocham swoje włosy za ich kolor, dla mnie trudny do zidentyfikowania. Kobiety twierdzą, że to ciemny blond, a dla mnie to brązowy. Ale jak wiadomo kobiety mają zawsze racje 🙂 A Chciałbym zmienić w nich to, żeby nie wypadały tak bardzo jak teraz. Mam 21 lat i odczuwam wielki dyskomfort z tego powodu, widząc codziennie po kilkanaście włosów na umywalce. Mój ojciec wyłysiał w wieku 35 lat. Boje się, że u mnie nastąpi to wcześniej. Próbuje działać, ale jak wiadomo jestem facetem 🙂 Dlatego tak bardzo chciałbym wypróbować tę kurację. Jak to mówią, tonący brzytwy się chwyta. Mam nadzieje, że ty Fash będziesz moją „brzytwą” jakkolwiek to brzmi i pomożesz przezwyciężyć mi ten problem.
Kocham moje włosy za to że w ogóle są, choć mogłoby być ich więcej:)
przepraszam, naprawdę nie inspirowałam się komentarzem przed!
Za co kocham swoje włosy? Hm dużo by pisać, są średniej długości i lśniąco brązowe, naturalnie się falują, ale bardziej je kocham jak są proste. Kiedyś były 2razy gęstsze niż są teraz, dlatego spadłaś mi z nieba z tym konkursem 🙂 Chciałabym by były bardziej puszyste i dłuższe, napewno nie musiałabym ich wtedy męczyć prostownicą, bo lepiej by się same układały, wystarczyła by kropla olejku arganowego i finish!
Swoje włosy kocham za to ,że są długie i gęste.Jednak największy problem jaki mi sprawiają wiąże się z ich koloryzacją i modelowaniem. Niestety żadna farba nie pozostaje na nich dłużej niż trzy tygodnie wypłukuje się z dnia na dzień.Natomiast jeżeli chodzi o modelowanie to po zakręceniu jednego loka po wyjściu z domu do pół godziny jest tak samo prosty jak przed użyciem lokówki.
Pozdrawiam
Moje włosy przeszły katorgę na fryzurach próbnych. Do ślubu zostały niecałe dwa miesiące. Choć kocham w nich kolor, delikatność i sposób naturalnego układania się, jestem pewna, że w tak ważnym dniu jak Ślub są one głównym dopełnieniem całego wizerunku, który przecież będę wspominać za 10, czy 20 lat…
Kocham moje włosy, za to że są gęste, łatwe w modelowaniu 🙂 i mają cudowny naturalny kolor! Jeśli poświęcę chwilkę i je ułożę, czuję się dzięki nim jak gwiazda! Chciałabym poprawić ich kondycję pod względem łamliwości, bo to teraz jest dla mnie priorytetem.
Kiedy utwór „Wonderful tonight” usłyszałam, włosy, jak jego bohaterka, mieć zechciałam. „Blond long hair” zapuszczałam, a dzięki naturze trochę łatwiej miałam. Jasne włosy mam bowiem od małego, lecz z wymarzoną długością niewiele mają wspólnego. Przeszły już nie raz – koki, loki, fale – przez co ich objętość nadwyrężyła się trwale. O ile w końcu za łopatki sięgają, o tyle na głowie przysłowiowe „trzy piórka” mi odstają.
Ślubne uczesanie już w przyszłym roku (14.06.14r.), niechaj VICHY doda mi uroku!
kocham swoje włosy za to, że jak nie mam czasu to za pomocą 2 wsuwek robię z nich szybkiego koczka i jestem gotowa w 10 s do wyjścia. Chciałabym natomiast pozbyć się prześwitów i zyskać na gęstości, bo jak robię sobie kucyka zwykłego to jest on grubości cukierka landrynki 🙂
moje włosy kocham za to, że pozwalają ukryć niedoskonałości jak zbyt kanciasta szczęka, czy odstające łopatki, chciałabym żeby tak nie wypadały i były naturalnie kręcone;)
Kocham swoje włosy za to że są idealnie proste bez prostowania, oraz za to że czasem gdy chcę inaczej wyglądać próbuję je pokręcić czasem nawet męczę je 3 h lokówką i prostownicą (nią też można zrobić loki:) a one dalej pozostają proste:) nawet fryzjerki rozkładają bezradnie ręce 🙂 a chciałabym zmienić w nich ich gęstość/objętość, i może te „nowe” włosy będą się kręcić? 🙂
Moje włosy są łatwe w układaniu i mają ładny, naturalny kolor – co bardzo doceniam, ale odziedziczyłam po moim tatusiu bardzo cienkie włosy i zakola. O ile jemu dodawały uroku, mi bardzo przeszkadzają 😉 (mama mówi, że powinnam była urodzić się chłopcem).
Za co kocham swoje włosy?? Hmmm… od kiedy zaczęły mi wypadać już ich nie kocham! Dawniej były zdrowe, mocne i grube… teraz z długości do pasa byłam zmuszona skrócić do ramion i zostałam z marną cieniutką kiteczką:/
Swoje,włosy kocham za to,że są niepowtarzalne! Każdy z moich znajomych poznaje mnie po wlosach ;p. Pamiętam jak poznawalam się z kolegą, mowi do mnie ,,My już się kiedyś spotkalismy, z dwa lata temu”. Ja jakoś tego nie pamiętałam,więc mowię,że to na pewno nie ja 🙂 a on ,,to Ty poznaje po włosach :). Mimo tego,że nie sa proste, wlasnie za to je kocham,za to,że są kręcone i wystarczy mi tylko wcieranie pianki w mokre wlosy i wiem,że jak mi wyschną będa piękne kręcone i będą mieć zdrowy połysk :). Hmmm…najbardziej w moich wlosach nie podoba mi sie ich dlugość(moim zdaniem są za krotkie ) mimo tego,ze jak je wyprostowalam byly po lopatki,ale jak są krecone sięgaja mi do ramion 🙂 Ale dzielnie trwam w zapuszczaniu ich 🙂 i od ponad roku przycinam tylko koncowki 🙂
Moje włosy to przede wszystkim jeden ze znaków kobiecości 🙂 Kiedy są rozpuszczone od razu czuję się inaczej – eterycznie i romantycznie jak dziewczyny z romansów niemalże 🙂 Kiedy są związane mam wrażenie że od razu taki 'look’ dodaje subtelności i powagi – pozwalają zmieniać się kobietom co tak bardzo kochamy robić i oddawać dzięki uczesaniu nasze nastroje, osobowość nawet jak ktoś lubi na swojej głowie zaszaleć 🙂 Lubię je również za ich kolor który zmienia się pod wpływem słońca i za to że są mocne i dosyć gęste – mogłyby być jeszcze bardziej, marzę o tym .. 🙂 Mimo, że dużo miały przejść ze mną to odrastają – jak nowe i można cieszyć się nadal pięknymi włosami 'odradzają się niemalże z popiołów ’ i to też jest mocno na + :))
Kocham moje włosy za kolor i blask. Wyglądają zdrowo, szybko rosną i są miękkie jak puch. 😉 Chciałabym aby były troszeczkę grubsze.
Tym za co kocham moje włosy jest ich kolor. Zaczęłam „bawić się” w farbowanie w zdecydowanie (tak! teraz to przyznaję…) za młodym wieku – miałam zaledwie 12 lat kiedy maźnęłam się podkradzioną mamie blond farbą. Jak łatwo się domyślić, efekt był opłakany, ale ja tam się nie przejmowałam. Farbowane włosy to przecież oznaka dorosłości! 😀 Od tego czasu zaczęłam eksperymentować z różnymi kolorami… najpierw jakieś jasne pasemka, później całe włosy przefarbowałam na blond, później trochę rudości, brązy, czerń – ciągnęło się to aż do studiów. Nikt ze znajomych nie wiedział tak naprawdę jaki jest naturalny kolor moich włosów, ja sama zresztą też nie byłam już taka pewna. Aż do pewnego momentu, kiedy miałam wielki dylemat jaki kolor tak naprawdę powinnam nosić – z decyzją zwlekałam kilka dobrych tygodni, a jak łatwo zgadnąć – pojawiły się odrosty. Zobaczyła to nowopoznana wtedy siostra przyjaciółki wypowiadając znamienne słowa „Jaaaa cię! Ale fajny kolor masz na odrostach, to jakaś konkretna farba???” I wtedy podeszłam do lustra i jakoś tak sama też to zauważyłam. Niby taki zwykły brąz, ale do światła pięknie mieni się na miedziano, ma delikatny ciepły odcień… Od tego momentu nie tknęłam żadnej farby do włosów ani raz. Odrosły moje naturalne włosy, a ile komplementów na temat ich koloru dostałam to nie zliczę. 🙂 Zliczyć natomiast łatwo byłoby właśnie moje włosy, bo jak nietrudno się domyśleć po tylu latach farbowania zbyt wiele ich nie mam. Dbam o nie jak mogę, nie suszę, rzadko prostuję, używam olejów i maseczek, ale bardzo ciężko je zagęścić. I tego właśnie w moich włosach nie lubię – wyglądają trochę jak mysi ogonek. Ale i tak nie zamieniłabym ich na żadne inne! 🙂
Kocham swoje włosy za ich długość… i chyba tylko za to ponieważ są baaaardzo w złej kondycji. Interwencja Vichy Dercos Neogenic jest niezbędna!!!
Kocham włosy swe brązowe, których mam niepełną głowę
Bo choć ciągle wypadają, blaskiem wciąż onieśmielają,
Także kręcą się niesfornie – Fashionelko, pomyśl o mnie! 😛
Kocham swoje włosy ponieważ wyrażają więcej niż TYSIĄC SŁÓW co to oznacza?, że każdym razem kiedy mój organizm potrzebuje witamin, jest przemęczony lub po raz kolejny podwyższył się poziom tarczycy ZAWSZE włosy informują mnie o tym pierwsze. Przez skoki hormonów włosy niestety wypadają garściami i straciły blask.. a chciałabym cieszyć się bujną czupryną bo za 9 miesięcy ślub.. 🙂
Chciałam jeszcze dodać, że czytając te wszystkie komentarze mogę tylko pozazdrościć…Tez bym chciała kochać swoje włosy za to, że są proste, lśniące czy łatwo się układają, ale nie każdemu jest to dane. Prawda jest taka, że te wszystkie dziewczyny nie potrzebują kuracjii Vichy Dercos Neogenic bo jest ona przeznaczona dla osób, które mają prawdziwy problem z włosami!
Je niegdyś byłam ze swoich dumna, czułam się pięknie i kobieco. A teraz ich brak doprowadził mnie do depresji… Najgorsze jest to, że nie wiadomo dlaczego wypadają w takich ilościach:/
Z chęcią zamieniłabym się z każdą z tych dziewczyn… Bo lepszy problem z układaniem, prostowaniem czy farbowaniem niż z zakrywaniem przerzedzonych miejsc:/
Za co ja kocham swoje kudły? Za to, że nawet nieuczesane wyglądają dobrze 🙂
Co chciałabym w nich zmienić? No właśnie to szybkie wypadanie! Po prostu nie chciałabym ich gubić! 🙂
a więc: Kochajmy swoje włosy, tak szybko wypadają! (na szczęście jest kuracja, która zna na to sposób ;>)
Kocham swoje włosy za objętość, za to,że nigdy nie widać,że są przetłuszczone i za to,że są jednym z moich największych atutów. Lubię w nich to,że dobrze wyglądają, gdy są naturalnie kręcone i gdy je wyprostuje. Jednak mimo wszystko sa strasznie suche i bardzo wypadają, dlatego marzę,żeby je wzmocnić i nawilżyć.
Ja pierdole. Ten blog jest tak pusty jak bęben. Mam nadzieje, ze jego wlascicielka robi go tylko dla kasy i nie jest taka sama pustaczką.
kocham moje włosy za to, że wybaczyły mi wszystkie błędy młodości takie jak afro z trwałej, kaczo – żółty blond i burgund, kocham je też za to, że kiedy je kręcę są kręcone, a kiedy prostuje pozostają proste (dopóki nie pada;)), chciałabym, żeby były mocniejsze i, żeby było ich więcej bo w chwili obecnej mój warkocz wygląda jak jedna cienka berlinka 🙂
Kocham moje włosy za to ze codziennie mnie denerwują, nie słuchają mnie , nie chcą się układać…
Przyzwyczaiłam się, że takie będą już na zawsze.
A co chciałabym w nich zmienić???
Hmmm.. Niech zmienią się w lśniące, gęstę, posłuszne
Tylko czy ja wtedy będę sobą…
Kocham moje włosy za ich nieprzeciętną długość, która chwyta każde spojrzenie. Szkoda tylko, że są tak cienkie i delikatne. Muszę zatem o nie dbać ze zdwojoną siłą.
Kocham je za ich odporność na zewnętrzne bodźce, ich odcień i grubość. Chciałabym je zmienić przez ich niesforność, puszenie się. Jestem w stanie im wybaczyć loki, skręty, harmonijki, niech tylko zrezygnują z efektu push-up:)
Uwielbiam moje włosy, uważam ,że są najlepszą ozdobą i wiem ,że zwracają na siebie uwagę . Długie włosy miałam odkąd pamiętam . Nie pozwalano, poza zwykłym podcinaniem końcówek skracać ich zbyt mocno. Kiedy miałam może 5 lat a włosy sięgające aż do „pupy” mój brat podczas zabawy we fryzjera obciął mnie na chłopaka . Od tamtej pory nosiłam przezwisko Agatek . Niedawno myślałam ,że oddam je osobie po chemioterapii , żeby mogła wykonać z nich perukę . Pewnie zdecyduję się na ten krok dlatego warto zawczasu zadbać o ich jakość 🙂
Lubię swoje włosy gdy złotą jesienią lekki wiatr unosi je, lekko plącze, a one z urokiem opadają na mój beżowy trencz dając wrażenie nonszalancji i zamierzonego nieładu. Lubię gdy związane w wysoki kucyk sprawiają, że wiek w metryce spada o kilka lat, a w barze z niedowierzaniem proszą mnie o dowód 😉 Lubię gdy w perspektywie nieplanowanego wyjścia wystarczy je szybko upiąć w kok, a one tak zgrabnie się w nim układają 😉 Czasem jednak mam do nich zastrzeżenia… Najczęściej gdy widzę bujne loki mojej przyjaciółki i słyszę jej opowieść jak to bez wysiłku ma zawsze olśniewającą fryzurę. Smutno mi gdy codzienne czesanie sprawia, że łazienka tonie w moich wypadających włosach, a prostowanie zajmuję chwilę, nie ze względu na skuteczność prostownicy, ale na moją przerzedzoną czuprynę 🙁 Może kuracja Vichy da mi więcej powodów do radości? 😉
Za co kochasz swoje włosy?
Ciężkie to pytanie…
Patrzę w lustro, mierzwię ręką..
cholera, jakieś takie poplątane.
za co kocham? pff.. są udręką!
Co bym zmieniła?
Chciałabym ich więcej!
Taki już los, są raczej marne.
Cienkie, podatne i prawie czarne.
Zastrzyk witamin i dobrej kuracji
tego nam trzeba w tej naszej relacji 😉
Hmmm, trudne pytanie 😉 Moje włosy kocham za to są bardzo podatne na moje dzikie i wymyślne fryzury, doskonale znoszą wszelkiego rodzaju koki i warkocze nie plączą się to najważniejsza ich zaleta ! Uwielbiam je także za gęstość i za to że mój facet kocha wręcz czesać i gładzić moje włosy. Niestety…jednym z minusów jest to notorycznie wypadają, pomimo stosowania wszelkiego rodzaju odżywek wciąż codziennie wypada mi garść włosów…szczęście że je jeszcze mam 🙁 bardzo przydałaby mi się kuracja Vichy, może dzięki niej po moim wyjściu z czyjegoś mieszkania nie zostawiałabym paru blond niespodzianek haha co w paru sytuacjach zdemaskowało moją obecność w domu obecnego mężczyzny 🙂 sprytna mama szybciutko wyłapała blond włoski niby śmieszna sytuacja ale troche wstyd gdy na nowej bluzce znajdują się moje włosy. Tak więc jeżeli zechcecie mi pomóc to będę wdzięczna ! pozdrawiam !
Kocham swoje włosy za ich kolor – wszyscy twierdzą, że są farbowane choć to natura dała mi pasemka brąz – blond 🙂
Chciałabym, żebym nie musiała codziennie „czarować” moich włosów spray’ami i piankami – bez magii są cienkie i oklapnięte 🙁
Kocham moje włosy za to że jeszcze są. Jeszcze rok temu miałam gęste, lśniące, piękne, długie i naturalne włosy. Teraz jestem chora, mam hiperprolaktynemię przez którą straciłam już 1/3 objętości włosów. Jestem młodą mamą i od porodu borykam się z wariującymi hormonami. Codziennie myjąc i pielęgnując włosy płaczę w łazience bo wylatują mi całe kosmyki zdrowych włosów 🙁 nikt kto tego nie przeszedł – nie zrozumie mojego bólu. Dlatego mimo wszystko kocham moje włosy.
za to,ze je mam 😉 a chcialabym bardzo,zeby przestaly wypadac.
Moje włosy ukochane, nigdy nie były farbowane! Ich kolor naturalny jest niepowtarzalny! Są jak drut proste ale w ich odżywianiu widzę słaby postęp. Brakuje im wzrostu nowego i powiewu gęstego!
Kocham moje włosy za to że są tak cudownie łatwe w obsłudze 🙂 Długie, idealnie proste, nie wymagaja mordowania ich prostownicą. Loki lub modelowanie nie wchodzą w grę ponieważ moje szanowne włosy krecić się nie pozwalają – stają sie idealnie proste po 20 minutach. Z tego miejsca pragnę również obiecać moim włosom że już nigdy ale to przenigdy ich nie będę katowała żadną farbą do włosów czy pasemkami. Jesteście cudne w swej aktualnej, zupełnie naturalnej postaci. A kuracja Vichy… hmm…zadośćuczynienie dla moich włosów jakiś czas temu brutalnie potraktowanych farbą. Nigdy więcej!
Mnie kuracja niepotrzebna, ale bardzo przydałaby się mojej Mamie. Mogę się domyślić, że ona swoje włosy kocha za cudowny, naturalny siwy kolor (którego zazdroszczą jej inne starsze panie) oraz za to, że cierpliwie znosiły złe traktowanie przez te wszystkie lata, kiedy nie miała czasu zadbać o siebie samą. Co chciałaby zmienić? Na pewno zwiększyć ich ilość, poprawić grubość i odporność. W końcu piękne włosy należą się kobiecie w każdym wieku 🙂
Kocham moje włosy za to, że po prostu są, kocham każdy włos z osobna za to, że jeszcze nie wypadł. Nie farbuję, nie używam produktów do stylizacji, nie suszę suszarką. Wypróbowałam milion kapsułek na receptę, szamponów, suplementów, chrzan, rzepę, naftę, zioła, diety…Nic nie minimalizuje wypadania. Próbuję się nie denerwować. Moim marzeniem jest długość do ramion, możliwość upięcia w kucyk. Jak piszą moje poprzedniczki, włosy są ozdobą kobiety. Zgadzam się. Dlatego chyba nikt nie wie co czuję widząc całe kępy codziennie w wannie po kąpieli.
A ja kocham moje włoski za to, że mogę połaskotać nimi Mojego Dziuba 🙂
Swoje włosy kocham za nowego boba z gzrywą którego sobie zrobiłam. No dobrze – pani fryzjer mi zrobiła 😉 i było to duże cięcie dzieki któremu poczułam się lekka nie tylko na głowie – ale i na duszy.
Chciałabym bardzo zmienić ich kondycję – odzywić, aby były gęstrze. Wtedy efekt byłby jeszcze lepszy a ja usmiechałabym się jeszcze częsciej , jeśli jeszcze częściej jest mozliwe 😉
pozdrawiam
Moje włosy nie są niestety idealne !! 😉 Mało tego – są naprawdę nieszczególne. Są średniej długości, niezbyt gęste, lubiące zbijać się w strączki, stroszyć i bardzo dziwnie wywijać 😉 Wyglądają na zadbane, gdyż poświęcam im dużo uwagi . Często mają zły dzień, gdyż nie chcą mi się poukładać, a nieułożone wyglądają po prostu nieosobliwie… ale mimo to kocham je, bo są moje i są w najlepszej kondycji jaką kiedykolwiek na głowie miałam :))
kocham swoje włosy za to że… nie straszny im ani wiatr ani deszcz 😉 że… mają podatność do kręcenia się , za… ich piękny i naturalny kolor, za to że… są. po prostu są. i są tylko moje ;). aczkolwiek chciałabym żeby były gęstsze [niemiłosiernie wypadają] oraz żeby mniej się rozdwajały i były mniej łamliwe [a może wcale?] 😉
Kocham moje włosy za to, że są niesforne i mają romantycznie falowaną strukturę, co dodaje mojemu pospiesznemu i zorganizowanemu życiu wiele radości i uroku. Nauczyłam się doceniać to, że nigdy nie mam idealnie wyglądającej fryzury!
A ja swoje wlosy kocham za to ze po prostu je mam, dlugie, zdrowe i geste ..no moze nie az tak zzdrowe aczkolwiek są i co raz czesciej mysle aby je sciac na rzecz peruk dla osob chorych na nowotwor:-) pozdrowionka:-)
Moje włosy..
Ahh, a więc..Kocham swoje włosy, za…nie, stop! Za co niedawno pokochałam swoje włosy! To jest bardziej odpowiednie określenie 🙂 Swoje włosy, pokochałam niedawno, za bardzo miły komplement, który usłyszałam od kolegi 🙂 Dowiedziałam się, ze mam bardzo piękne włosy i że w deszczu (po moim psioczeniu na nieznośną pogodę:)) musiałyby wyglądać tylko piękniej 🙂 Po tym miłym komplemencie zaczęłam w końcu je lubić, ba! Nawet podziwiać, za to, że dzielnie ze mną wytrzymują i znoszą wszelakie kręcenia i prostowanie 🙂 Chociaż zauważyłam, że jest ich o wiele mniej niż kiedyś, ehh no ale tego już u siebie chyba nie zmienię, że doceniam coś dopiero jak stracę… I taka to właśnie moja króciutka historia :)) Pozdrawiaaam 🙂
za to, że mimo wszystko mają do mnie cierpliwość. mogę je delikatnie wiązać, mogę je niszcząco niby oplatać gumką, mogę robić z nimi co mi się żywnie podoba, a one i tak pozostają ze mną. kocham je zwłaszcza w momentach, gdy zsiadając z motocyklu, ściągając kask, pięknie się rozsypują, wychodząc na wolność. jak już miałabym w nich coś zmieniać, to fakt, by ruda kolorystyka z nich nie schodziła po x czasie
Kjochać można za coś, ale i pomimo czegoś, dlatego ja kocham swoje włosy pomimo ich częstego mycia (codziennie!!!), pomimo ich niesfornych loków i konieczności noszenia ich upiętych w kucyk (taka praca 🙁 i jedyne co bym chciała zmienić to to, aby dłużej zachowywały świeżość i blask, oraz aby rozczesywanie włosów po ich umyciu nie było takim dramatem i nie pozostawiało po sobie takiej ich ilości na grzebieniu.
Ja piszę w imieniu Anieli, która pewnie nie umiałaby wziąć udziału w tym konkursie, bo jest po prostu, moją babcią 🙂 Moja babcia uwielbiała swoje włosy. Miała gęste, zdrowe i nawet nie siwe (a ma 64 lata). Niestety, po długiej chemioterapii jaką przeszła, straciła swoją śliczną, babciną fryzurkę. Włosy, osłabione dawką chemii nie są już takie jakie były- są matowe, rosną bardzo wolno i są naprawdę słabe. Moim marzeniem jest, żeby moja babcia mogła odłożyć już niewygodną perukę i na imieniny koleżanek pójść bez wstydu, ze swoją dawną, uroczą fryzurką.
Za to, że nie muszę ich męczyć środkami farbującymi ( czego w życiu nie robiłam), za to również, że nie muszą cierpieć pod wpływem wysokiej temperatury, aby być idealnie proste. Bo zawsze takie są! Oraz za to, że zawsze latem jaśnieją pod wpływem promieni słonecznych:)) ( …a później słyszę: O widzę,że włosy sobie pomalowałaś! ) Jedyne co chciałabym zmienić : żeby się tak szybko nie przetłuszczały ( bo myję włosy co 1-2 dni). A i kocham je również za to, że nigdy nie narzekają !! Jak to często u kobiet bywa! 🙂
Kocham moje włosy za to, że się zlitowały i nie wypadły mi wszystkie, a nienawidzę za to że jest ich tak mało… 😀
moje włosy kocham za połysk, długość i tak ogólnie za ich wygląd – są ładne, choć jest ich za mało. Codziennie muszę je myć bo się bardzo przetłuszczają i to jest jeden minus. A drugi minus to ich objętość. Rok temu miałam ich mnóstwo, miałam operację i przez nią straciłam bardzo dużo włosów. Włosy po operacji wypadały mi garściami. Chciałabym żeby nabrały więcej objętości bo są marne. Bardzo chciałabym zwiększyć ich objętość
Oda do włosów
Ach me włosy przekochane!
Przecudowne i zadbane,
kocham was o każdej porze,
nawet wietrznej i słonecznej.
O poranku i o zmierzchu,
miękkie, piękne,
pełne wdzięku.
Lecz te włoski me kochane,
gładkie, ciemne i druciane,
łamią się mi na potęgę.
Maski, papki i olejki,
dzielnie chłoną, uwielbiają.
Mimo to jest ich za mało,
wciąż za mało,
wciąż tak samo.
U nasady radość widać,
a na końcach rozpacz wielka.
Połamane, rozdwojone,
trzeba ostrzyc, nie ma rady!
Włosy moje przekochane!
Witaminek dla was pragnę,
odżyweczek co niemiara,
byście zdrowe, piękne rosły,
aż do pasa, aż do pasa.
Długa droga wszak przed wami,
dzielnie będę z wami kroczyć,
byście dumnie mnie zdobiły,
o każdej porze dnia i nocy.
Zmienić pragnę w was jedynie,
by czupryna większa była,
pokaźniejsza i równiutka,
bez rozdwojeń i gładziutka.
Włosy moje przekochane!
Dzielnie walczcie, ja pomogę!
I przepraszam za me grzechy,
farbowanie, rozjaśnianie.
Bo po rozum w końcu poszłam
i już krzywdzić was nie będę.
Uwielbiam swoje włosy, są mojąozdobą i można powiedzieć symbolem. Ruda z lokami- wiadomo, ze o mnie mowa:) Co prawda kolor nie jest naturalny, ale moim zdaniem idealnie pasuje do mojego charakteru;] Niestety od paru lat wypadają mi okropnie i połysk już nie jest ten… To wina niedoczynności tarczycy, spowodowanej chorobą Hasimoto, na którą choruje. Pomimo przyjmowania hormonów, tracę je dzień w dzień… Chciałabym, żeby choć troche przypominały moje dawne grube warkocze, jakie miałam juz w przedszkolu… Próbowałam różnych specyfików, póki co ze średnim skutkiem. Może kosmetyki Vichy coś poradzą? 🙂
W moich włosach lubię najbardziej to, że odzwierciedlają one moje myśli. Im bardziej kosmato, frywolnie i zawile dumam tym bardziej moje włosie do złudzenia przypomina sprężynę! Loczki to jest to!;) Niestety ostatnimi czasy jest ich trochę mniej.. (co nie jest jednoznaczne z tym, że mniej myślę :P)
Co bym zmieniła w moich włosach? Chyba nic..ale chciałabym by miały one umiejętność palnięcia mojego chłopaka w ucho, gdy mnie denerwuje. A robi to bardzo często. 😉
Mam nadzieję, że jest to wyczerpująca wypowiedź! Chętnie sama przyznałabym sobie nagrodę ;))
Kochałam swoje włosy, kiedyś były bardzo grube, długie i kręcone, wiele osób się nimi zachwycało. Niestety od jakiegoś czasu wypadają nagminnie, jest to spowodowane terapią sterydami, którą właśnie przechodzę z powodu małopłytkowości.
Próbowałam już wszystkiego niestety z opłakanym skutkiem, teraz muszę je spinać, gdyż dzięki temu nie widać tak skutków wypadania.
Kocham swoje włosy za to, że czas im poświęcony i wysiłek włożony w ich pielęgnację opłacają się! A to co chciałabym zmienić to zbyt szybkie przetłuszczanie, mam nadzieję, że kiedyś uda mi się ograniczyć ich mycie do 2-3 razy w tygodniu.
Gdybym wygrała zestaw Vichy przekazałabym go mojej kochanej cioci, która cierpi z powodu słabych, cienkich i rzadkich włosów.
Pozdrawiam!
Moje włosy kocham za kolor i za to, że są bardzo długie dzięki czemu przyciągają spojrzenia. Łatwo mi się je układa i codziennie robię z nich inną fryzurę.
a ja kocham moje włosy za to, że po prostu są- bo mojej mamie bardzo wypadają i naprawdę wiem jak to przezywa…
a swoją drogą- szacun za Twoje zachowanie w tej aferze o Macademian.. fajnie, ze przyznałaś się do blędu i go pożałowałaś, bo to przecież nie w Twoim stylu.
Kocham swoje włosy za to, że są…Nie wyobrażam sobie że mogłoby ich nie być…Dzięki nim czuję się kochana przez swojego narzeczonego gdy wieczorem kładziemy się do łóżka a on na dobranoc całuje mnie po głowie. Co w nich nie lubię? To, że „opornie rosną” a każda wizyta u fryzjera wiąże się z traumą czy za dużo nie zetnie:)
Kocham swoje włosy za to, że nieznajome kobiety pytają mnie „jaka to farba?”, a ja mogę im z dumą odpowiedzieć, że to naturalny kolor (jestem bardzo jasną blondynką). Kocham je także za to, w jaki sposób się układają – w fale a’la surferka z Californii (hahaha). Co chciałabym zmienić? Na pewno to, żeby mniej ich wypadało oraz żeby miały większą objętość, bo czasami, pomimo fal, wyglądają jak przyklapnięta sierść psa. Pozdrawiam. 🙂
Temat moich włosów to istny paradoks, ponieważ tego samego, co w nich kocham – nienawidzę. Chodzi o kolor. Kolor, który podobno za kilkadziesiąt lat ma stać się legendą. Kolor, którego na ulicach jest tak mało. Kolor, tak często zamawiany w salonach fryzjerskich…
Bycie rudym dzieckiem wcale nie było łatwe! Mnóstwo docinków, przezwisk, śmiechów za plecami. Z czasem jednak, pogardliwe „Ruda!”, zamieniło się w „To Twoje naturalne włosy?! Nie wierzę! Marzę o takich…”. Od etapu liceum, nie usłyszałam ani jednego przykrego słowa na temat fryzury. Teraz, oprócz fryzjerów, kolor chwalą koleżanki, przypadkowi ludzie na ulicy, a także mnóstwo przedstawicieli płci męskiej!
Włosy, które kiedyś były moją zmorą, powoli stają się powodem do dumy. Powoli… bo choć komplementy naprawdę cieszą, zdarza mi się patrzeć w lustro z niezadowoleniem i ogólną pretensją „Dlaczego ja?!”.
Swoja włosy kocham za to, że chociaż skleiłam je gumą do żucia w wieku 8 lat (na samym prawie czubku głowy, jakżeby inaczej) i samodzielnie ucięłam, to jednak nie obraziły się na mnie i dzielnie odrosły 🙂
Chciałabym, żeby były trochę bardziej stabilne i nie wpadały codziennie rano na nowy, nietuzinkowy pomysł szalonej fryzury, kiedy wstaję z łóżka… 🙂
A ja kocham swoje włosy po prostu za to, że je mam 😉 Może to zabrzmi kolokwialnie, ale kiedy rano staje przed lustrem i zaczynam narzekać po chwili pukam się w czoło z myślą „ Skończ głupia!”. Tyle kobiet musi borykać się z problem utraty włosów z różnych przyczyn. Szkoda, że człowiek docenia to co ma, dopiero w brutalnym zderzeniu z rzeczywistością i tym, że zdrowie jest tak kruche…
Także dziewczyny przestańmy się mazać! 🙂 O włosy można zadbać, skrócić je, przedłużyć, zmienić ich kolor, wrócić do naturalnego. Wszystko jest w naszych rękach 😉
„Za co kochacie swoje włosy, a co chciałybyście w nich zmienić„.
Kiedy patrzę na swoje odbicie w lustrze, to widzę swoją mamę, która mieszka 1000km dalej i babcię, którą pamiętam już tylko jak przez mgłę. To im zawdzięczam ilość i grubość swoich włosów na głowie, choć mam ich o wile mniej niż mama i babcia. Kocham moje włosy właśnie za to, że widzę w nich odbicie swojej rodziny, długi gruby warkocz mojej mamy będący przez lata jej znakiem rozpoznawczym, i babcię, przechodzącą przez próg pokoju, a właściwie jej burzę włosów, którą wszyscy widzieli jako pierwsi. Chciałabym za 30 lat w wieku mojej mamy mieć włosy tak piękne i grube jak ona, prawie bez żadnego białego włosa. Wiem, że muszę o nie dbać. Że muszę coś zmienić, by po każdym szczotkowaniu w dłoni nie zostawał mi wielki kłębek włosów, żeby nie znajdowała ich wkoło siebie, na wszystkich ubraniach. Chciałabym być z nich dumna również w wieku mojej mamy i babci.
Od zawsze kochałam swoje włosy: za kolor, za długość, za miękkość, za szybkość wzrtostu, za genialne możliwości do układania.
Kochałam je za to wszystko do czasu..
Nadal kocham za: kolor, długość, szybkość wzrostu i GENIALNE możliwości do układania.
Niestety nie są już tak miłe w dotyku jak kiedyś, bardzo mocno wypadają, łamią się i rozdwajają 🙁
Próbowałam już różnych specyfików ale NIC.
Może Ty i Vichy mi pomożecie odzyskać blask i moc?:)
Moje włosy mają piękny blond kolor, który czasami mi się nudzi, ale za każdym razem, kiedy myślę o farbowaniu, dochodzę do wniosku, że nie warto, bo będzie mi ciężko wrócić do takiego, który mam, a przecież go lubię, dodatkowo są bardzo podatne- żadne loki, fale i misterne upięcie nie są im straszne, co więcej nie potrzebują prawie wcale lakieru, żeby się utrzymać, a końcówki same delikatnie się wiją, są bardzo delikatne i miłe w dotyku- prawie jak puch- za to własnie je kocham. 🙂 Mają niestety jedną podstawową wadę- jest ich za mało, przez co ciągle je ścinam, żeby z kolejnym odrośnięciem rosły mocniejsze i ze zdwojoną siłą, niestety rosną wolno i proces ten trwa lata- dosłownie. 🙁
Za co kocham swoje włosy? Nie wykażę się oryginalnością, kiedy napiszę, że uwielbiam je za rudy kolor, ale między innymi tak właśnie jest! – wspaniale komponują się ulubionymi kolorami ubrań 😀
Lubuję je również za podatność na kręcenie- prostnicą co niestety związane jest z tym, że są po prostu bardzo cienkie, chciałabym, żeby było ich zdecydowanie więcej, z racji farbowania na ukochany rudy, z każdym farbowaniem skracają się, wiszące nad biurkiem zdjątko sprzed dwóch lat z lokami do pasa demotywuje mnie, kiedy patrząc w lustro widzę przerzedzone fale do ramion… Co spowodowane jest ich samoistnym kruszeniem jak i moim podcinaniem, które jest nieuniknione…
Kocham moje włosy za to, że całkiem nieźle się układają, są lśniące z natury i mimo tego, że funduję im codziennie „obróbkę termiczną” nie wyglądają najgorzej 🙂 Do niedawna lubiłam w nich też to, że przez całe życie nie wiedziałam co to problemy z wypadającymi włosami ale ostatnio zaczęły wypadać mi garściami i nie mogę sobie z tym poradzić 🙁 Poza tym marzę aby miały więcej objętości, szybciej rosły i nie wykruszały się na końcach i przede wszystkim nie przetłuszczały się tak szybko.
Kocham moje włosy za spektakularny kolor, do uzyskania jakiego nawet Roszpunka potrzebowała magii. Chciałabym, by było ich więcej do kochania, żeby mogły dorównać włosom Roszpunki i pod innymi względami 🙂
Kocham moje włosy za to, że są :D, ale oczywiście mogłoby być ich więcej.
kocham za ich blond kolor i delikatność, nienawidze, że wypadają garściami
Napiszę w imieniu swojej mamy, ponieważ wiem jak wielu zamartwień przyprawiają jej własne włosy, a jest dla mnie osobą, którą kocham najbardziej na świecie i chciałabym, aby była szczęśliwa. „Kocham swoje włosy za to, że SĄ, jeszcze są… Chciałabym, aby chociaż trochę mniej wypadały”-taką odpowiedź usłyszałabym zapewne, gdybym zadała jej konkursowe pytanie.
Od dłuższego czasu moja mama zmaga się z nadmiernym wypadaniem włosów. Stosowała już wiele specyfików i kuracji, jednak nic nie działało na dłuższy czas. Niestety nie może pozwolić sobie na drogie zabiegi ani markowe produkty, ja również nie jestem w stanie jej tego zapewnić. Nigdy nie poddawała się żadnym zabiegom koloryzacyjnym, nie używała suszarki, prostownicy, nie ingerowała w TO, czym została obdarzona przez naturę.
Jestem przekonana, że moje włosy też nie są idealne i jest mnóstwo rzeczy, które chciałabym w nich zmienić, ale wiem, że dla mojej mamy to prawdziwy problem, a ja pragnę, aby wreszcie mogła zadbać o siebie, po latach poświęceń i wyrzeczeń dla mnie i mojego rodzeństwa…
Kocham swoje włosy za to, że są moją ozdobą. Nieważne jak źle się czuję danego dnia, czy mam gorszą cerę, gdy rozpuszczę swoje włosy i ładnie je ułożę, wówczas one grają pierwsze skrzypce. Moje włosy pomogły mi w oczarowaniu mężczyzny mojego życia. Słynny gest kobiety interesującej się facetem? odgarnianie włosów za ucho. Banalne? Mężczyznom naprawdę się to podoba, a ja miałam szczęście, że spodobało się mojemu wybrankowi.
Włosy są częścią mnie, uwielbiam je pielęgnować, bardziej nawet niż nakładać makijaż. Włosom również należą się zabiegi pielęgnacyjne, dlatego poświęcam trochę czasu na relaksacyjne rytuały, nakładając maseczkę i czekając na jej działanie, w towarzystwie mojej ulubionej kawy, w rozmyśleniach nad nowymi działaniami, do których mam siłę dzięki mojej ozdobie, dodającej mi pewności siebie.
Jak każda kobieta, chciałabym zmienić w sobie pare rzeczy. Jedną z nich jest długość moich włosów. Mam gęste włosy, jednak dbając o nie, pamiętam o comiesięcznym podcinaniu końcówek. Przy takiej częstotliwości podcinania ciężko jest mi je trochę zapuścić. Moim marzeniem jest mieć włosy do pasa, mocne, zdrowe, zalotne.
Kocham je przede wszystkim za kolor. Uwielbiam swój ciemny brąz, który podchodzi pod kolor czarny. Są one często przedmiotem dyskusji- czy są one czarne czy jednak cimnobrązowe, wciąż się o to spieram ze znajomymi i rodziną. Miło mi słyszeć od fryzjerów, że mam niespotykany kolor jak na Słowiankę ;). Chciałabym móc rozpływać się w samych superlatywach o nich, niestety o wiele więcej mogę napisać o tym co mi się w nich nie podoba… Za co je nie lubię? Ojjj dużo by wymieniać. Są suche, pozbawione blasku, a koncówki mocno ,,stępione”(mimo ciągłego podcinania) i co najważniejsze wypadają mi garściami(ok, z tym ostatnim może lekko przesadziłam). Fakt faktem przerzedzone włosy spędzają mi ostanimi czasy sen z powięk i zupełnie brakuje mi pomysłów jak z tym problemem walczyć. Wypróbowałam już wiele szamponów i poddałam się kilku kuracjom, które niestety na niewiele się zdały.
Może Vichy Dercos Neogenic będzie złotym środkiem na mój problem? 🙂
hmm …za co kocham swoje włosy?? Napewno za kolor i miedziane w słońcu refleksy. Ale gdybym mogła w nich coś zmienić zdecydowanie były by gęściejsze i grubsze, a proste by zamieniły się w piękne loki.
Za lekkość, powabność i blask… tak je kocham, że chciałabym mieć ich więcej… więcej do kochania!
Kocham swoje włosy za codzienną inność, nienawidzę za wcześniejsze wstawanie aby je doprowadzić do ładu;)
moje włosy są tak zakręcone jak ja i za to je kocham !
Lubie długość moich włosów a raczej się do niej przyzwyczaiłam:). Moje włosy są tak rzadkie, że od dziecka muszę ścinać je na krótko.Nienawidzę w nich tego że przetłuszczają się w ciągu 12 godzin, więc czasem poranne mycie nie wystarcza aby były czyste wieczór
Kolor
Odcień
Czarne
Heban
Atrakcyjne
Miękkie
Mokre
Olśniewające
Jedwabiste
Efektowne
Wyjątkowe
Ładne
Oryginalne
Seksi
Kosmate
Idealne
Chciałabym żeby było ich więcej bo przeszłam ciężki okres w życiu i straciłam prawie połowę objętości włosów 🙁 a kuracja Vichy dałaby mi szansę wrócić do normalności i spokoju psychicznego.
A ja kocham swoje włosy za to, że w ogóle je mam. Co prawda, one nie za bardzo odwzajemniają tę miłość, ale cóż… Miłość nie wybiera.
Kocham swoje włosy za to że… są. Że dzięki nim czuję się kobieca – czy to w kucyku, koku czy hair on the loose:) A co bym chciała w nich zmienić? Żeby były bardziej. Liczniej. Po ciąży i karmieniu jest ich tak mało, że przypominam myszkę Miki (wiecie, kształt literki M na okrągło:) i widzę skórę głowy gdy zbieram kuca. Jakiego kuca, chyba MY LITTLE PONY;)
Pozdrowienia z Poznania!
Bardzo lubię swoje włosy w kolorze ciemnego, głębokiego brązu – są zdrowe, gęste i lśniące – czym zwracają na siebie (na mnie) uwagę innych 😉 są podatne na układanie, nie elektryzują się, nie kapryszą rano, w dzień dodają charakteru, a i wieczorem cieszą w odbiciu lustra – nawet, kiedy reszta twarzy wskazuje na zmęczenie 🙂
Niedawno musiałam zacząć je farbować, gdyż pojawiły się pasma w kolorze „srebra” – staram się jednak zachować naturalny kolor – jedynie ukrywając srebro i podkreślając czekoladowy odcień krótkiej fryzury 🙂
Bardzo bym chciała, aby bliska mi osoba mogła poczuć się podobnie -nie rwąc włosów z głowy i nie dzieląc włosa na czworo – stresując się stanem swojej czupryny ….
Dlatego zgłaszam się z nadzieją 🙂
Kocham moje włosy za to, że się kręcą. Jakiś czas temu bardzo mnie to denerwowało, ale chyba nie byłam osamotniona, bo wiele osób, które mają kręcone włosy chcą mieć proste i odwrotnie… Potrzebowałam trochę czasu żeby pokochać je takimi jakimi są, jednak teraz za nic nie zamieniłabym ich na inne. Uwielbiam, gdy układają się w delikatne, romantyczne loki, uwielbiam, gdy rozwiewa je wiatr, czuje się wtedy wyjątkowo i mam wrażenie, że mogę wszystko i nic nie jest poza moim zasięgiem, zdecydowanie dodają mi pewności siebie.
Co bym zmieniła? Chciałabym, aby były mocniejsze, nie rozdwajały się tak szybko no i mogłoby być ich więcej, bo odkąd rok temu przez pewien okres masowo wypadały jest ich znacznie mniej, a burza włosów na głowie to moje marzenie.
Swoje włosy kocham przede wszystkim za w pełni naturalny kolor! Wszelkim farbom mówię NIE! Jeżeli miałabym w nich coś zmienić to jedynie to, aby było ich więcej, więcej, więcej!:)
Pozdrawiam!
Kocham moje włosy, bo ładnie się układają 🙂 Są bardzo poddatne i lekko się kręcą, więc przy odrobinie wprawy można z nich wyczarować na prawdę fajne fryzury 🙂 Na dodatek nie przetłuszczają się i długo pozostają świeże. No i uwielbiają być głaskane i czesane… i ja też to lubię 🙂 Poza tym bardzo dobrze reagują na kosmetyki.
Jedyne, co chciałabym zmienić w swoich włosach, to zagęścić je i wzmocnić. Moje włoski chyba nie lubią stresu, bo zawsze, kiedy mam zbyt dużo rzeczy na głowie i chodzę przemęczona, to włosy wypadają mi garściami 🙁 a niestety przez ostatnie kilka lat praktycznie nie było miesiąca, w którym spokojnie przespałabym wszystkie noce. Tak więc teraz mój warkocz jest o połowę cieńszy, niż kiedyś 🙁
Kochałam swoje włosy do tej pory za to jakie były. Za ich gęstość, blask i długość. Były moją dumą. Niestety od jakiś 6 miesięcy ich stan nagle się pogorszył.. Próbuje znaleźć przyczynę ciągłego wypadania – stres,złe odżywianie,tarczyca, ale bezskutecznie. Za mną wiele wizyt u lekarzy – endokrynologa, dermatologa czy dietetyka. Przyjmuję wiele suplementów i leków wydawanych na receptę, ale dalej nie widać poprawy. Moje ukochane włosy stają się z dnia na dzień coraz bardziej mizerne, a po każdym czesaniu wypadają wręcz garściami. Potrzebuję dla nich ratunku,nadzieję pokładam w kuracji Vichy Dercos Neogenic. Wierzę, że Vichy Dercos Neogenic pozwoli mi na nowo cieszyć się silnymi, gęstymi i pełnymi objętości włosami. Obiecałam sobie, że się nie poddam. Będę walczyć! Oj tak, aż ponownie będę mogła się cieszyć zdrowymi włosami 😉 Sił dodaje mi piosenka „Włosy” z repertuaru Elektrycznych Gitar, nadmiar wypływającej z niej pozytywnej energii poprawia mi humor diametralnie. A ty noś, noś, noś długie włosy jak my!
Kocham moje włosy za to,że rozkochałam nimi w sobie mojego mężczyznę. Dzięki temu,że są długie i kręcone uwielbiam rano budzić go kosmykami opadającymi na jego twarz. Uwielbiam je też za to, że gdy ktoś się nimi bawi powoduje to u mnie dreszczyk i uśmiech. uwielbiam je. Szczerze mówiąc jeśli miałabym powiedzieć co bym w nich zmieniła to tylko to, że chciałabym, żeby nadal pozostały piękne i lśniące..
Kocham włosy mojej mamy za ich piękny blond kolor, za radosny uśmiech, który im zawsze towarzyszy, za długie, piękne loki, którymi zawsze mieszała mężczyznom w głowach. Kocham je, bo zawsze zwieszały nad książką, którą czytała mi na dobranoc, zawsze pięknie pachną, kiedy się do niej przytulam. Kocham je, ale widzę, jak wypadają garściami, jak są coraz krótsze, jak tracą blask i jak nie przykuwają już wzroku przystojnych panów na ulicy. A może powinny robić to tak, jak za dawnych lat?
Moje włosy kocham zdecydowanie za ich kolor. Która dziewczyna nie chciałaby mieć włosów w odcieniu mlecznej czekolady która nie powstała przez farbowanie??? Ja właśnie takie mam i jestem z nich dumna. Jedyne co mi w nich przeszkadza to ich objętość. Są one trochę (bardzo) rzadkie i cienkie co powoduje iż wyglądają hmm .. ubogo.
Przede wszystkim kocham moje włosy za to, że są mocne i wytrwałe. Cierpliwie znoszą moje zmiany nastrojów i wszystkie kolory, jakie już przyszło im nosić. Uwielbiam jak jadę na rowerze i powiewają we wszystkie strony. A co w nich zmienić? Jest ich mało, ciągle wypadają i chciałabym aby były gęstsze, dużo gęstsze 🙂
Swoje włosy kocham za to, że nie potrzebują kuracji Vichy – są naturalne, gęste, grube i niezniszczalne, zważywszy na to, co od 7 lat o poranku wyrządzam im prostownicą 😉 Co do zmian, to byłoby miło, gdyby po wstaniu z łóżka, aż tak intensywnie nie manifestowały swojej niezależności 🙂
Mam nadzieję, że kuracja Vichy Dercos Neogenic nigdy nie będzie mi potrzebna – póki co byłaby jednak idealnym prezentem na zbliżające się imienin mojej mamy, której czuprynka w ostatnim czasie bardzo się przerzedziła.
Za co kocham? Przede wszystkim za ich kolor: są ciemnokasztanowe, na granicy z czernią, a latem i pod słońce zmieniają kolor na ciemnorudy. Poza tym falują się, a czasem, gdy je najdzie ochot,a to nawet potrafią same z siebie skręcić się w loki francuskie!
Co bym zmieniła? Są prawie tak humorzaste jak ja. Czasem rano, chyba tylko po to, żeby zrobić mi na złość, wyglądają jakbym przypadkiem w nocy włożyła palec do wtyczki! I niestety żadne środki łagodnej perswazji: lakiery, pianki i prostownice się ich nie imają…
Czasem jesteśmy więc we wrogich stosunkach, czasem nawet muszę im grozić kilkudziesięciu centymetrów u fryzjera albo upchnąć pod kapelusz, jednak mimo tych utarczek nie wymieniłabym ich na żadne inne za nic w świecie!
Czy można kochać a zarem nienawidzić?
Brzmi jak absurd, oksymoron do potęgi!
A ja właśnie takie uczucia kłębią się w mojej głowie jak myślę o moich włosach!
Uwielbienie a zarazem pogarda. Niemożliwe, a jednak możliwe.
Kocham za:
długość,
lśnienie,
że szybko rosną,
że mają ładny kolor,
że mogę je łatwo rozczesać.
Ale absolutnie nie mogę zaakceptować faktu, że jest ich tak mało!!!
Ja pytam dlaczego?! Fashionelko pomóż mi ukochać moje włosy na całego:)
Za co kocham swoje włosy hmm odpowiem przewrotnie jest ich mało, więc na co dzień, nie potrzebuję zbyt dużo czasu na ich ułożenie. I zdecydowanie czekam na moment, aż to się wreszcie zmieni.
Moje włosy puszące się czasami stojące czasami ale za te fale i kolor lubię się z nimi droczyć i za to je kocham
Kocham moje włosy za to, że jak wstaję rano i się bardzo spieszę to za cholerę nie mogę ich wyprostować ;). Kocham moje włosy za to, że jak idę na przyjęcie to za cholerę nie mogę ich nakręcić, bo wtedy są proste jak drut. Kocham moje włosy, za to, że jak spadnie nawet najmniejszy deszczyk ja już wyglądam jak król lew, bo się tak puszą. Kocham moje włosy za to, że przetrwały moje eksperymenty blond-brąz-blond-rudy- blond. Kocham moje włosy za to, że wyglądają jak włosy mojego ś.p. Taty w latach szaleńczej młodości(tak tak długie miał ;)), bo często słyszę, że jestem do Niego podobna i dlatego już nic w nich nie będę zmieniać 🙂
Lekko rudawe w słońcu, ba, nawet pachną pomarańczą! Uwodzą niezależnością, robią co chcą, w każdej postaci wyglądają dobrze, kocham w nich to. Zmienić chcę kolor, skłonność do łamania i rozdwajania końcówek oraz gęstość, bo moja glowa jeszcze rośnie i potrzebuje fest pokrycia.
Zuzanna
Pozdrawiam!
Uwielbiam moje długie, długaśne grube włosy które zachowałam w naturalnym kolorze ciemnego blondu. Uwielbiam gdy rozjaśnione latem od słońca przybierają przeróżne odcienie 🙂 Niestety lubią się łamać, opadać i wypadać… chętnie bym coś na to poradziła.
Gorące pozdrowienia!
A ja kocham swoje kręciołki za to że są. Za to że codziennie wyglądam dzięki nim inaczej. Za to że mają charakter i kręcą się wtedy kiedy one chcą (nie koniecznie ja). Za to że są kasztanowe i pewnie nikt inny ich nie kocha oprócz mnie 😀
Za to że są tak wspaniałe jak u mamy!
Tak, tak piękne kręcone włoski odziedziczyłam w genach!
Siostra w sumie też, tylko z kolorem zaszalała.. moja blondi!:)
Uwielbiam je też za nieposłuszeństwo, tak to nie pomyłka – idą swoją drogą wszystkie razem, i każdy z osobna 😉 Dzięki temu na mojej głowie powstaje zwariowany twórczy nieład, a inni myślą że spędzam rano godzinę na stylizacji 😉 Na przestrzeni lat, po farbowaniach i traktowaniu ich prostownicą nie są już tak wspaniale pokręcone – ale skręt został!;)
Za co ich nie lubię?
Niestety właśnie jestem na etapie ” włosy wypadają garściami” – walka trwa, mam nadzieję że nie wyłysieję:) Nie lubię ich też za to, że tak wolno rosną.. 2 lata hodowałam włosy do ślubu, a przyszło co do czego, musiałam doczepić sztuczne:)
Pozdrawiam!:)
Uwielbiam kolor moich włosów – ciemny czekoladowy brąz z pięknymi kasztanowymi refleksami w słońcu. Uwielbiam ich blask – niemalże lustrzany.
Uwielbiam ich miękkość i jedwabistość w dotyku.
Gdyby tylko się nie łamały i nie wypadały na potęgę były by idealne.
Mama mówi, że kiedy byłam mała to robiłam wszystko, aby nie czesać włosów. Były długie i wiecznie poplątane ! Jednak z biegiem czasu moje upodobania się zmieniły. Kocham moje włosy za to, że zaraz po ich umyciu tak słodko pachną, niezależnie od szamponu. Uwielbiam je za to, że są takie miękkie i puszyste. Nie zamieniłabym ich na żadne inne przez to, że kiedy idę chodnikiem, wiatr zabawnie je plącze a ja wtedy czuję się jak modelka na wybiegu lub aktorka obserwowana przez fanów. Lubię je też za to, że mój chłopak tak chętnie wplątuje w nie palce i tworzy z nich zabawne kompozycje. Moja zmora to niestety szybkie ich przetłuszczanie i mała podatność na układanie 🙁
kocham moje włosy… chyba za to, że jeszcze ciągle są… 😉 od lat zmagam się z nawracającym wypadaniem, i ciągle nie mogę dojść przyczyny. kolejni lekarze, badania, kuracje, a to dziadostwo wraca jak bumerang 🙁
suplementy, wcierki, pielęgnacja – dzięki temu jeszcze jakoś wyglądam i jakieś tam włosie mam, ale o lwiej grzywie czy spektakularnej burzy loków już dawno przestałam marzyć. moze jednak znajdzie się coś, co da radę i choć trochę zagęści moje trzy „picikłaki” na krzyż 😉
Kocham swoje włosy jedynie za to, że mają naturalny, piękny brązowy kolor. Fryzjerzy zawsze pytają, czym i jak dawno je farbowałam, i czy to na pewno mój naturalny odcień? Poza tym niewiele mi się w nich podoba. Kiedy chcę, żeby były proste, one zaczynają się skręcać i sterczą w różnych kierunkach. Gdy marzą mi się fale, włosy nie chcą się skręcać i są proste jak drut. Z natury są rzadkie, cienkie, oklapnięte, brak im grubości i objętości, są słabe i z tendencją do wypadania, zwłaszcza po ciąży. Jak do tej pory nie udało mi się wymyślić nic, co mogłoby skutecznie na nie podziałać i zapobiec dalszemu spustoszeniu. Dla mnie każdy włos jest na wagę złota. Zwłaszcza ten wypadający bez jasno określonej przyczyny, zatykający odpływ w wannie, osiadający na grzebieniu i ubraniach, ścielący się gęsto na podłodze, czepiający się poduszek. Obawiam się, że wkrótce zaczną pojawiać się nieestetyczne prześwity i po prostu zacznę łysieć. I wtedy pozostaną mi tylko wspomnienia, a tego bym nie chciała. Marzą mi się włosy pięknie błyszczące, gęste, zdrowe i bez oporów poddające się stylizacyjnym zabiegom.
Moje włoski są średniej długości, koloru naturalnego ciemnego brązu, są bardzo delikatne w dotyku i za to je kocham 🙂 natomiast moim marzeniem jest mieć włosy na swoim miejscu.. od kilku lat włosy wypadają mi do tego stopnia, że na głowie mam łyse 'placki’ o różnych wielkościach. chętnie sprawdzę czy ta kuracja faktycznie powoduje wzrost nowych włosów.
Co chciałabym w nich zmienić? Chcę je wreszcie pokochać!
Kocham moje włosy:
– przede wszystkim za to że są bardzo długie a mianowicie zakrywają już biodra 🙂
– za to że dzięki nim dostaję dużo komplementów, nie tylko od płci przeciwnej
– za to że farbując je na ciemny brąz i tak po pewnym czasie wracają do swojego naturalnego koloru, bez odrostów 😀
– za to że poprawiają humor, pracując jako baristka przyszły pewnego dnia do mnie dwie dziewczyny z zapytaniem czy mam włosy doczepiane czy sztuczne, prosiły aby odpowiedzieć gdyż założyły się o piwo 🙂
– za to że są proste jak 'druty’ i nie muszę ich prostować, myślę że to zmora każdej dziewczyny w dzisiejszych czasach ponieważ bez użycia prostownicy zazwyczaj żadna nie ruszy się z domu, przykład moja siostra
– za to że śpiesząc się do wyjścia, czyli zawsze 😀 ponieważ wstaje 5 minut przed, zostają mi jeszcze te 3 minuty bo włosy potrzeba tylko rozczesać 🙂
aaaa… przez te wszystkie pozytywy zapomniałam że chciałabym je jedynie zagęścić i wzmocnić 🙂
Kocham moje włosy, ponieważ mają piękny naturalny kolor (ciemny blond, w słońcu ma słomiane refleksy), a w lato mam nawet kilka kolorów na głowie, jakbym je farbowała, poza tym są grube:p Z drugiej strony ich nie lubię bo czasami wyglądam jakbym miała jedną wielką szopę na głowie, a to dlatego, że jestem alergikiem i mam suche końcówki, więc stosuje odżywki, olejki aby okiełznać ten puch.:)
Uwielbiam moje krótkie włosy za to, że dodają codziennie pewności siebie, klasy, kobiecości i pozwalają mi się czuć sobą, pokazać, że można wyglądać seksownie mimo chłopięcego cięcia. Kocham moje włosy za to, że są bardzo podatne – wystarczy przeczesać palcami i już wyglądają, jakbym układała je dwie godziny. Lubię moje włosy za to, jak podkreślają moją drobną twarz, za to, że szybko schną i jak wyglądają po przebudzeniu, ponieważ wtedy zawsze powodują na mojej i nie tylko twarzy uśmiech, za to, jaki miodowy kolor przybierają latem, gdy rozjaśni je słońce, za to, że są bardzo lśniące i mało kapryśne.
Nie lubię natomiast w moich włosach i chciałabym zmienić to, że są bardzo rzadkie przez co nie mogę obcinać ich w dowolny sposób oraz często wypadają.
Moje włosy nie wyglądają jak pukle z pierwszych stron magazynu ani fryzury z czerwonych dywanów, ale bardzo łatwo się układają. Kiedy byłam młoda, głupia i myślałam, że jak będę duża, to zostanę księżniczką, bardzo przejmowałam się tym, że być może któryś z Kandydatów Na Męża zobaczy mnie rano i stwierdzi, że zamiast podbijania kobiecych serc lepiej zaopatrzyć się w wazelinę i kupić album Piaska. Z racji tego, że nie chciałam zostawiać niczego przypadkowi, wstawałam sobie nieco wcześniej niż KNM i przez minutę, którą w ich mniemaniu spędziłam na korzystaniu z toalety, przeczesywałam swoje brązowe loki. Potem prędko wracałam do łóżka i gdy tylko wyczuwałam pierwsze ruchy z jego strony, uroczo się przeciągałam, i udawałam, że tak pięknie budzę się z natury. Później oczywiście dorosłam, „skończyłam gimnazjum”, wzięłam się do roboty, księżniczką być już nie chcę, ale to, że tak szybko się układają nadal je kocham.
W moich włosach chętnie zmieniłabym to, że rosną na mojej głowie. Ktoś inny pewnie uszanowałby to, że były grube, gęste, kręciły się jak u pudla w czasie sztormu na pełnym oceanie, ale nienienie, nie ja. Ja musiałam wejść w namiętną relację z prostownicą, która była nieodzownym elementem każdego mojego dnia. Musiałam zabijać każdy z loczków, tylko po to, żeby w jesienny dzień wyjść z domu i przyjąć deszcz na klatę. Albo raczej na skalp.
A tak poważnie – już jestem grzeczna, nie prostuję, dbam o nie, ale chciałabym zmienić to, że zaczęły ostatnio wypadać, ponieważ nie chcę wyglądać jak po chemioterapii. Także tego, nie obrażę się jak wygram. Mimo że ja wybrałabym komentarz o prezencie dla mamy, bo też kocham mamę. 😀 Nawet kiedyś pisałam o tym na pudelku, ale dziady bez serca mnie zminusowały. Ale wracając do tematu, jak nie, to w sumie nie jestem wybredna, może mi kupić to ktoś z czytających. 😀 A teraz idę wyprowadzić naczynia i zmyć psa. No i piwo, bo się kończy. Mówiłam już, że mam piwo?
Kocham moje włosy,
za fakt, iż swoim kolorem przypominają mi złote zboża kłosy,
za to, że tworzą fale jak u porcelanowej lali,
wiem, że inni wiele by za podobne dali.
Nigdy fryzurą się martwić nie muszę,
mimo deszczu i wiatru nadal burzą loków kuszę.
Gdy chcę prostownicę lub spinki złapię,
ciekawą fryzurę z pierwszych stron gazet zgapię,
bo to żadna tajemnica,
że modną fryzurą lubi chwalić się każda pannica!
Problem mam tylko niemały,
gdyż często zdarza się, iż loki się poplątały,
wtedy dużo łez, bólu i jęków,
i wyrwanych kosmyków pęków.
Jednak moje włosy to mój rozpoznawczy znak,
nie wyobrażam sobie czasów gdy ich będzie brak!
Kochałam swoje włosy zanim zaczęłam je niszczyć po to by były niby „piękniejsze”. Po kilkuletnim farbowaniu farbami w różnych kolorach obecnie na głowie mam tęczę, żadna farba tego nie zakryje chyba, że czarna (ale takich włosów nie chcę, z doświadczenia wiem, że taki kolor mi nie pasuje). Chcę uratować moje włosy, więc nie farbuję ich, nie prostuję, nie suszę suszarką tylko wiążę w koka czy w kucyk. Chcę wrócić do moich ciemno blond włosów, a te ciemno- kolorowe obciąć, więc zapuszczam włosy… Zapuszczam i zapuszczam… Chcę by szybciej to trwało, może Vichy Dercos Neogenic pomoże mi???
Kocham swoje włosy przede wszystkim za to, że po prostu są – są ze mną mimo rozjaśniania, suszenia, prostowania – kiedyś nawet o zgrozo żelazkiem! Za ich wierność należy im się nagroda w postaci nowych towarzyszy – tej zmiany pragnę dla nich najbardziej. Mógłby jej towarzyszyć efekt naturalnego rozjaśnienia i wyprostowania, ot tak, żeby wstać rano, przeczesać czuprynę i móc wyjść do pracy ale wiem, że wszystkiego mieć nie można, więc na początek zadowoliłabym się małym lasem baby hair.
Swoją „resztkę” włosów kocham za to,że po prostu są 🙂 Część pozostała na mojej głowie, a część zabrała mi moja ukochana 4 – miesięczna córcia (uroki macierzyństwa 🙂 Po ciąży wypadają garściami i chęć przywrócenia gęstości to jest to co chciałabym w nich zmienić 🙂
Swoje włosy kocham za to, że są bardzo elastyczne i podatne na wszystkie zabiegi fryzjerskie, którym je poddaje. Niestety w ich wyniku wiele z moich włosów wypadło, dlatego chciałabym aby znów były tak gęste i tak pięknie się kręciły, jak jeszcze kilka lat temu.
Kocham moje włosy za to że są humorzaste jak każda kobieta! Czasem wstaję rano z pięknymi, blond kędziorkami, czasem są proste jak drut. A wszystko zależy od mojego nastroju 😉 Gdybym mogła coś w nich zmienić to tylko to, by cofnąć trochę czas i nie zaczynać ich farbować. Powoli wracam do naturalnego jak pszenica blondu.. ale żeby to człowiek był zawczasu mądry.. Może wtedy by były jeszcze bardziej humorzaste i codziennie miałabym co innego na głowie?! Mimo wszystko, kocham je za to że są mocne a w dotyku delikatne, oraz za to, że mogę eksperymentować z długością, bo rosną w dość szybkim tempie.
Kocham swoje włosy za głebię ich koloru i za to, że są gładkie jak aksamit.
Chciałabym żeby były bardziej błyszczące i gęstsze.
Ja kocham swoje włosy za to, że są lśniące i długie. Natomiast zmianie mogłaby ulec ilość z jaką codziennie wypadają (oczywiście na mniejszą :)) Bardziej jednak chciałabym pomóc mojej mamie, której wypada jeszcze więcej włosów i do tej pory żadne kuracje nie pomogły.
Przede wszystkich jeśli chodzi o moje włosy to kocham ja za to, że bez względu na wszystko dobrze się układają zarówno kiedy są krótkie i z nim „eksperymentuje” i kiedy pozwalam im odrosnąć wtedy zaczesuje je w różne fryzury czy to na co dzień czy też na większe wyjścia. Mają też niestety „ciemną stronę” mianowicie przestały rosnąć 🙁 dosłownie stanęły w miejscu, nie był by to problem, ale we wrześniu mam zaplanowaną datę ślubu i po prostu wydaje mi się, że nic się z nich nie da zrobić a raczej z ich długości:(
Ale mam nadzieje, że damy rade 🙂 🙂
Za co kocham moje włosy za to że potrafią być wspaniałą ozdobą dla mojej osoby, za to że tak dobrze ich długość równoważy moją głowę wraz z wysokim wzrostem. Bez nich wyglądałabym, delikatnie mówiąc nieproporcjonalnie. O tym jak bardzo je kocham przekonałam się kiedy po ciąży zaczęły lecieć mi na łeb na szyję, a ja w najczarniejszych snach zobaczyłam łyse placki na mej łepetynie. Nigdy te włosy, które czasami garściami trzymałam w dłoni nie były mi tak bliskie i ich utrata nie wyciskała tylu łez. Co bym w nich zmieniła, chciałabym aby doszły do siebie po ciąży i karmieniu, aby znów były gęstsze i bardziej lśniące i delikatne. Po prostu chciałabym mieć ich więcej na głowie:) Może Vichy pomoże????
Za co kocham moje włosy ? To pytanie jest proste za ich piękny czekoladowy kolor ale od miłości do nienawiści jest cienka granica i nienawidzę je za to że choć bym siedziała przed lustrem godzinami to i tak nie wyglądają dobrze poza tym jest ich za mało ;(
Za co kocham moje włosy ? To pytanie jest proste za ich piękny czekoladowy kolor ale od miłości do nienawiści jest cienka granica i nienawidzę ich za to że choć bym siedziała przed lustrem godzinami to i tak nie wyglądają dobrze poza tym jest ich za mało ;(
Kocham moje włosy za ich naturalny kolor, za to że są proste i miękkie. Niestety z powodów zdrowotnych ostatnio bardzo mi wypadają, są łamliwe i kruche. Chciałabym żeby włosy w końcu zaczęły odrastać i były mocne i zdrowe.
Kocham za to, że są długie i gęste… nienawidzę za to, że są sztuczne.
Kocham swoje włosy za to, że mimo tego co przeszły ( dready, warkoczyki, wielokrotne koloryzacje), zawsze wybaczały mi moje błędy i wracały do dobrego stanu. Chciałabym w nich zmienić gęstość ( w czym może pomóc mi kuracja Vichy) bo niestety przez nadmierny stres stracilam połowę… a tego wybaczyc już mi niestety nie potrafią ;(
Kocham moje włosy, za to że mam ich całkiem sporo, ale chciałabym żeby były zdecydowanie bardziej lśniące i puszyste!
…za to, że nie sprawiają mi problemu, gdy się budzę rano, nie krzyczą, gdy potraktuję je prostownicą, lub nadmiernym nasłonecznieniem, za to, że posłusznie znoszą lakier do stylizacji i wszelkiego rodzaju plątaninę gumkami do włosów, rosną, gdy nawet tego nie chcę, nie mają nic przeciwko, gdy od czasu do czasu przypominają fale Zbysia Wodeckiego, są moje i za to je kocham
Kocham za to, że kiedy chcę ułożyć cudne hollywoodzkie fale, to po całym zabiegu przypominam raczej zmokłą kurę. Natomiast rano gdy robię zwykłego koczka sama nie mogę się nadziwić, że aż tak dobrze wyglądają.
Chciałabym aby w końcu przeszły jakąś transformację, ponieważ patrząc na moje zdjęcie z przedszkola, na którym wyglądam jakby poraził mnie prąd, mam wrażenie, że teraz często wyglądam identycznie.
Moje włosy są wiecznie splątane (nawet jeśli uczeszę je Tangle Teezerem i nie będę ruszać głową, i tak się splączą, magia ! :D), z natury suche (mimo wzmożonej pielęgnacji) i dość rzadkie (policystyczne jajniki=nadmiar testosteronu :(), jednak mimo wszystko, jakimś cudem, nie wyglądają źle i są błyszczące ! Same paradoksy ! 😀
Za co kocham?
Raz kręcone,
a raz proste.
Raz upięte,
a raz rozczochrane.
W słońcu biją blaskiem,
furgają wraz z wiatrem.
Obojętnie jak ułożone,
dziękuję za to jakie są one.
Że wiatr mi je pcha do oczu,
że się plątają…
Każdego dnia się ciesze że je mam i chciałabym odwdzięczyć się im,
że są ze mną przez cały czas:)
PS. A ostatni czasy strasznie mi wypadają i boje się o nie:(
Kocham moje włosy
Jak poranne krople rosy.
Kocham za ich blask świetlany
Niczym pejzaż malowany.
Kocham za głębię ich koloru,
Tego nie można odmówić im waloru.
Kocham miękkość ich w dotyku,
Gdy smagają mnie w obojczyków przesmyku.
Kocham za ten nieład poranny.
Kocham nawet wtedy, gdy wskakuję do wanny.
Lecz me włosy nie są wcale idealne,
W czasie wiatru nawet nachalne.
Plączą się i targają,
Na boki latają.
Trudno je zdyscyplinować,
gdy nie można ich upilnować.
Zbyt mało ich na głowie
– każdy mi to powie.
Za mało witamin miały
I szybko powypadały.
Smutno im w tak małym gronie.
Trzeba coś zadziałać w ich obronie.
Jak podwoić ich liczebność,
By mieć dużą ich objętość?
Wiele porad usłyszałam,
Wiele leków testowałam.
Na nic to się zdało.
Nic mi nie pomagało.
Z radą przyszła Fashionelka
– złota rybka nasza wielka.
Może spełni me życzenie
I wysłucha me marzenie.
Chcę mieć pukle mocne, gęste.
Na ich widok „achy, ochy” częste.
Witaj 🙂 kiedy wyniki konkursu???
Eliza, kiedy wyniki?
Kiedy można spodziewać się wyników. Prosimy o odzew. 🙂
Dziękuje bardzo! Cieszę się niesamowicie. Przed chwilą wysłałam maila z danymi:)
pozdrawiam
Comments are closed.