Część kojarzy, a część pewnie nie, że jakiś czas temu na Facebooku prowadzony był antyfanpage skupiony na mojej osobie. Nazywał się różnie. Reklamelka, Syfonelka, Korsonelka… Strona istniała ponad dwa lata i skupiała się na moich potknięciach i wpadkach. Wyśmiewano mnie tam właściwie na każdym polu. Stronę prowadziła jedna osoba, ale pisała w liczbie mnogiej, udając, że tworzy to cała redakcja. Komentarze, które tam się pojawiały, były jeszcze gorsze od tego, co pisała sama autorka. Przymykałam na to oko, bo uważałam, że to niegroźne. Nie wchodziłam tam, nie czytałam tego, więc nie było dla mnie sprawy.
Było mi tylko szkoda osoby, która to prowadziła. Wiedziałam, że to musi być ktoś bardzo nieszczęśliwy i mocno zaburzony. No sami pomyślcie. Prowadzić przez dwa lata stronę poświęconą jednej osobie? Jak namiętnie musiała śledzić moje poczynania? Ile czasu spędzała na wyłapywaniu moich wpadek? Jak bardzo zależało jej na szkalowaniu i wyśmiewaniu mojej osoby?
Miarka się przebrała, kiedy dziewczyna zaczęła bawić się w detektywa i kiedy jej działania zaczęły zagrażać mojemu bezpieczeństwu.
To było wtedy, gdy kupiliśmy dom. Poczekałam do momentu, aż wszystkie oferty sprzedaży domu zostały usunięte, i wrzuciłam dwa zdjęcia z nowego salonu z dopiskiem, że kupiliśmy dom i że skaczę z radości. Kiedy ktoś zapytał o lokalizację, odpowiadałam wymijająco. Nikt nie wiedział, jak ten dom wygląda z zewnątrz i w jakiej części Lublina się znajduje. Wyobraźcie sobie, że dziewczyna znalazła ofertę w jakimś archiwum, dodała na ten antyfanpage WSZYSTKIE zdjęcia domu (w tym te, które pokazują, jak dom wygląda z zewnątrz), pokazała, w której dzielnicy się znajduje, i… dała mapkę dojazdu!!! Nawet sobie nie wyobrażacie, co ja wtedy przeżywałam. Natychmiast do niej napisałam i nakazałam, by jak najszybciej to usunęła, że zgłaszam tę sprawę, bo tak nie można. Wykłócała się, że to moja wina, bo oszukuję swoich czytelników, dając im wymijające odpowiedzi dotyczące dzielnicy. Nie mogłam w to uwierzyć. Przecież to normalnie, że chronimy swoją prywatność i że takie informacje jak nazwa dzielnicy trzymamy w tajemnicy. Nastraszyłam ją policją – dopiero po tym usunęła zdjęcia. Jednak zdałam sobie wtedy sprawę, że dziewczyna jest naprawdę mocno zaburzona. Skoro posunęła się do czegoś takiego, to może posunąć się także dalej.
Nie wiedziałam, kim ona jest. Facebook ignorował moje zgłoszenia, twierdząc, że TEN FANPAGE W ŻADEN SPOSÓB MNIE NIE NĘKA. To były automatyczne odpowiedzi, które niejako mówiły: „Jesteś osobą publiczną, radź sobie. Musisz do tego przywyknąć, to nie jest nasz problem”. Znajomy zdradził mi później, że ta strona w ciągu dwóch lat była zgłaszana setki razy. Bezskutecznie. No tak, w końcu w żaden sposób mnie nie nękała. Zgłaszałam tę stronę nawet po TYM incydencie. Wciąż nic.
Po niedługim czasie dzięki dwóm osobom dowiedziałam się, kim jest ta dziewczyna. Jedna osoba znała ją z pracy, a druga… przeprowadzała z nią rozmowę o pracę. Wyobraźcie sobie, że ona pochwaliła się prowadzeniem tej strony w trakcie rekrutacji! Aplikowała wtedy na stanowisko copywritera i chyba myślała, że to będzie atut.
Wiedziałam już wtedy na 100% z dwóch źródeł, kim ona jest – wtedy ja zaczęłam bawić się w detektywa.
Prześledziłam przez Monitori ostatni rok jej działalności na Facebooku i szukałam jakichś powiązań pomiędzy nią a Reklamelką. Takich powiązań było oczywiście całe mnóstwo. Nasza hejterka bywała też na innych stronach hejtujących blogerki i pisała tam komentarze typu „Chodźcie do Reklamelki, tam jest nowy news o Fashionelce”. Wiecie, co zrobiłam? Lajkowałam KAŻDY jej komentarz dotyczący mojej osoby. Było ich – jak się domyślacie – mnóstwo. Dziewczyna miała więc zmasowany atak powiadomień. Wtedy już wiedziała, że ja wiem. Co zrobiła? Zablokowała mnie na swoim prywatnym profilu i tym samym upewniła mnie i wszystkich zaangażowanych w tę sprawę, że to ona była za to wszystko odpowiedzialna. Fanpage – a raczej antyfanpage – został błyskawicznie usunięty. Odetchnęłam z ulgą, ale chciałam, żeby odpowiedziała za wszystko, co robiła.
Jak się okazało, dziewczyna jest blogerką. Swojego lifestylowego bloga prowadzi do dziś, niestety nigdy nie zyskał popularności. Wyobraźcie sobie, że robi tam wszystko to, co wyśmiewała u mnie. Niesamowite, wrzucała nawet zdjęcia makaroników w kolorze Tiffany Blue, z których tak kpiła. Widziałam, że reklamowała… pasztet. Gdybym ja coś takiego zrobiła, nie zostawiłaby na mnie suchej nitki. Co więcej, jej pies ma fanpage, który nazywa się niemal tak samo jak fanpage Rambo. To ten sam schemat. Im więcej pokazywało mi o niej Monitori, tym bardziej byłam zaszokowana.
Swoją drogą ta cała akcja uświadomiła mi, ile informacji o sobie nieświadomie zostawiamy w internecie. Potrzebowałam dwóch godzin, by wiedzieć o tej dziewczynie wszystko. WSZYSTKO. Wiedziałam, gdzie reguluje brwi, gdzie chodzi na siłownię, kto jest jej najlepszą przyjaciółką i na jaki koncert się niedługo wybierają. Widziałam, że jest zaangażowana w pomoc zwierzętom (ironia losu!), że prowadzi sklep z kubkami i że robi to zupełnie nielegalnie.
Rozmawiałam z prawnikiem o tym, co dalej. Przedstawił mi plan działania. Miałam wszystkie dowody i wiedziałam, co robić. Prawnik zaproponował, by wymagać od niej publicznych przeprosin i kwoty wpłaconej na konto fundacji ratującej zwierzęta. To była spora suma, jednak uznałam, że jest adekwatna do popełnianych przez nią okropieństw przez tak długi czas.
Wbrew temu, co odradzał mi prawnik, napisałam do niej. Chciałam ją zrozumieć. Nie wiem dlaczego. Myślałam, że może był jakiś powód, dla którego to robiła… Chciałam poznać jej motywy, zrozumieć, dlaczego tak bardzo mnie nienawidziła i chciała zniszczyć. Wszystkiego się wyparła, a kiedy napisałam o sprawie w sądzie i o tym, co planuję, by to zakończyć, zamilkła. Wiedziała, że będę wymagać publicznych przeprosin i sporej kwoty wpłaconej na konto fundacji.
Dziewczyna zniknęła z życia publicznego na trzy tygodnie. Przestraszyłam się. Jestem zbyt empatyczna, więc zaraz zaczęłam myśleć, co będzie, jeśli ona faktycznie publicznie mnie przeprosi. Zacznie się lincz. Czy ja chcę być za to odpowiedzialna? Nie. Dziewczyna jest freelancerem, na pewno nie ma takiej sumy pieniędzy. Nie chcę jej zniszczyć ani brać odpowiedzialności za to, co może ze sobą zrobić.
Im bardziej prawnik na mnie naciskał, tym bardziej odpuszczałam. Wiedziałam, że to złe i że ona musi za to odpowiedzieć, ale z drugiej strony chciałam zapomnieć o tym wszystkim. Rozmowy z prawnikiem rozwalały mnie emocjonalnie. Cała ta sprawa była dla mnie bardzo trudna. Nie byłam na to gotowa.
Odpuściłam. Dziewczyna nie została ukarana, a to, że ją postraszyłam i że zniknęła na jakiś czas, to tak naprawdę NIC. Ona oczywiście podniosła się i wróciła do normalnego życia. Dziwnie jest patrzeć na jej bloga czy konto na Instagramie. Wciąż zastanawiam się, skąd w niej tyle nienawiści i niechęci do mnie. Co ja jej takiego zrobiłam?
Możecie oceniać tę sprawę, jak chcecie. Ja postąpiłam wtedy zgodnie z sobą. Odpuściłam. Słusznie, niesłusznie – nie wiem. Tak wtedy czułam.
Nie trzeba było długo czekać, by sprawa z hejterem się powtórzyła. To była oczywiście zupełnie inna sytuacja, ale równie poważna i niebezpieczna. Tym razem byłam twarda i z ogromnym wsparciem prawnika doprowadziłam ją do końca. Hejter został ukarany, a spora suma pieniędzy trafiła na konto fundacji.
Ta pierwsza sytuacja nauczyła mnie wiele. Dziś wiem, że trzeba walczyć z hejterami, że nie są bezkarni, że nie wolno im odpuszczać. Na to wszystko są paragrafy, a my nie musimy tego wszystkiego znosić i przymykać oczu. Nie macie pojęcia, ile obecnie trwa takich spraw, ilu blogerów jest uwikłanych w walkę z hejterami. To jest problem na ogromną skalę. Warto o tym mówić. Ja się odważyłam i cieszę się, że mam to już za sobą.
Mam nadzieję, że za moim przykładem pójdą inni, że zaczną działać i walczyć z tym okropieństwem. Trzeba uświadamiać i pokazywać, że nie ma zgody na hejt i że hejterzy prędzej czy później za to odpowiedzą. Kwestia czasu.
107 komentarzy
Ja bym nie odpuściła. Uważam, że źle zrobiłaś. Chociaż nie wiem jak bym się zachowała sama będąc na Twoim miejscu. Dobrze, że nastepnym razem już nie odpusciłaś
Ja myślę, że zachowałabym się jak Ty, Eliza, chociaż nie byłam w takiej sytuacji i sama do końca nie wiem. Nie ukrywam, że nie zawsze podobają mi się Twoje stylizacje (chociaż w 95% tak!:D), ale wtedy albo nie komentuję, albo po prostu komentuję i mówię, że do czegoś nie jestem przekonana, ale zawsze staram się, żeby komentarz miał wydźwięk pozytywny. Nie wiem jak smutne życie trzeba mieć, żeby poświęcać cas na bezsensowne hejtowanie kogoś. Bo co innego napisać „te buty są nie do końca w moim stylu”, albo „myślę, że lepiej wyglądasz w takim kroju spódnicy”, niż po prostu poniżać, wychwytywać każdą wpadkę i najnormalniej w świecie wyśmiewać się. Podziwiam Cię ELiza, że dałaś sobie radę i zakończyłaś te sprawy. Jesteś taka jesteś, masz swój styl, zapracowałaś na swojego bloga, na swoje dostatnie życie. Szkoda, że niektórzy zamiast brać z Ciebie przykład, zazdroszczą i uciekają się do takich żałosnych zachowań. Też jestem zdania, że za tym musi stać jakieś zaburzenie, cięzkie dzieciństwo czy inne bardzo duże problemy z samooceną czy samoakceptacją, bo nie wierze, że ktoś byłby w stanie to robić dla przyjemności i rozrywki!
Pozdrawiam Cię Elizka:) Trzymaj się cieplutko!
Sądzę, że nie nam oceniać, czy słusznie zrobiłaś. Myślę, że nawet wszyscy Twoi czytelnicy opowiedzieli się przy drastycznym rozwiązaniu, a Ty miałabyś wątpliwości, to nie załagodziłoby to Twoich ewentualnych wyrzutów sumienia z powodu podjętej takiej a nie innej decyzji.
Wpis mimo przerażającej treści jest bardzo pouczający. Sytuacja, którą opisałaś brzmi jak rodem z filmu o psychofankach. Myślę, że wiele osób nie zdaje sobie sprawy jaką krzywdę wyrządzają innym swoimi wypowiedziami w sieci, ale też (jak zaznaczyłaś) nie są świadomi, że w Internecie zawsze pozostawiamy ślad. Łatwiej pozostać bezkarnym pisząc sprayem po murze niż wyzywając kogoś w social-mediach. Argument o tym, że Internet nie jest „prawdziwym światem” jest po prostu głupi – każdy z nas w mniejszym lub większym stopniu zostawia tam cześć swojego życia – zarówno czasu, jak i myśli, czy zdjęć.
Trzymam za Ciebie kciuki i mam nadzieję, że już nie będziesz musiała przeżywać podobnych koszmarów.
Bardzo dobrze zrobiłaś, lecz nie tylko blogerzy mają taki problem. Byłam w takiej sytuacji i teraz żałuję bo też odpuściłam. A ta osoba nadal tak się zachowuje w stosunku do innych. Pozdrawiam 🙂
Monia, czasami się zastanawiam czy ta dziewczyna nadal coś takiego robi w stosunku do innych. Mam nadzieje, że nie.
Mnie najbardziej zawsze zastanawia jak komuś nie szkoda czasu na ciągłe szkalowanie kogoś w necie? Mi bardzo często szkoda czasu na napisanie pozytywnego komentarza, a co dopiero mówić o ciągłym śledzeniu kogoś w sieci i hejtowaniu. Z drugiej strony czasami myślę , że to z
Jejku… jestem w szoku… :O ale powiem Ci, że nabrałam do Ciebie jeszcze więcej sympatii… dobry z Ciebie człowiek … ale prawda jest taka, że trzeba nagłaśniać takie sprawy, aby Ci ludzie nie czuli się bezkarni…
Mnie zastanawia jak komuś nie szkoda czasu na ciągłe szkalowanie kogoś w sieci. Mi szkoda często czasu na napisanie pozytywnego komentarza. Co kieruje tymi ludźmi? Zazdrość, nadmiar czas, chęć odreagowania stresu, a może to już jakieś zaburzenie?
Jakiś czas temu trafiłam właśnie na hejterską stronę na facebooku gdzie za główna bohaterkę wzięli sobie właśnie Ciebie i parę innych dziewczyn. Po przejrzeniu kilku wpisów nie mogłam wyjść z podziwu jakie smutne życie muszą mieć osoby prowadzące coś takiego… Poświęcają mnóstwo czasu ,żeby przeszukiwać w tym celu internet być w ogóle na bieżąco i wylewać z siebie tyle jadu. Celu samego w sobie zrozumieć nie potrafię. To coś jakby 'hej, załóżmy sobie stronę o tym jak beznadziejni są inni bo zazdrościmy im tego ,że same tak nie potrafimy i dzięki temu będziemy czuć się lepiej”
Przykro patrzy się na to jak nasze społeczeństwo czasami funkcjonuje…
Autorki tej strony są na celowniku. Świat jest mały, oj mały 🙂
Mówisz o *******? Ja ostatnio tam pisałam pod postem o Elizie, że są mało normalni, że prowadzą taki fanpage. Oczywiście zostałam nazwana obrończynią Elizy itd. Ludzie naprawdę muszą mieć nudne życie, żeby coś takiego robić.
Mam nadzieję, że nigdy nie będę miała tak poważnych sytuacji, bo to musi naprawdę wiązać się z dużą ilością straconych nerwów. Chociaż powoli się na to szykuję, bo został stworzony o nas wątek na kafeterii. Póki co obserwuję, ale jeśli będzie trzeba to wkroczę na pewno.
Brawo! Okazałaś wielkie serce <3 Też jestem bardzo uczuciowa i wcale się nie dziwię, że skruszyłaś się przed ukaraniem tej dziewczyny. Natomiast dziś już wiem jedno: Osoba zaburzona, która nie poniesie konsekwencji prawnych z tytułu np. nękania nie przestanie. Nie jestem osobą publiczną, ale byłam ofiarą stalkingu. Zgłosiłam sprawę do prokuratury i gdy machina ruszyła, mój były mąż błagał, żebym wycofała oskarżenie. Ugiąć chciałam się setki razy, ale mój adwokat przekonał mnie, żebym tego nie robiła. Do dziś dziękuję mu za to, bo gdyby nie ta sprawa i wyrok, ten człowiek zrujnowałby mi życie. Serdecznie pozdrawiam i życzę tylko cudownych ludzi w koło 😉 Małgosia
Naprawdę szacun, wyobrażam sobie jakie to wszystko musiało być straszne. Brawo Małgorzata!
Świetny tekst…ogromnie współczuje…to juz podchodzi pod stalking…uwazam osobiście,ze powinno sie podawać imię i nazwisko tak jak robi to chajzer choc wiem,ze oczywiście takie działania sa bezprawne,ale przynajmniej skuteczne.
ja uważam że osoba która tak wielką cześć swojego życia oddaje innym nie powinna się dziwić zarówno komentarzom pozytywnym jak i negatywnym . To normalne ze obserwując konta na instagramie jak i blogi kopiujemy różne rzeczy i chcemy mieć takie same zdjęcie czy podobnego psa , Ty sama pewnie tez tak robisz , nie każde zdjęcie jest twoim autorskim pomysłem. Ta sytuacja z domem była przesadą ale to czy robi makaroniki w kolorze takim jak ty to chyba zadne przestępstwo ? Może trochę za dużo myślisz o samej sobie ? Nie wiem , każdy ma prawo do własnej opinii , a ty chyba szukasz tu popracia w swoim działaniu wiec może jednak nie jest tak jak piszesz i źle się z tym czujesz .
Anna, ewidentnie nie zrozumiałaś mojego przekazu.
Można mieć odmienne zdanie, można kulturalnie dyskutować, a nawet wyrażać konstruktywną krytykę. Ale nikt NIE MA PRAWA naruszać dobrego imienia drugiej osoby. Gdyby ludzie w podobnym położeniu częściej decydowali się na pójście do sądu, to więcej ludzi wreszcie uświadomiłoby sobie, że w sieci nie jest się anonimowym, i że nie można bezkarnie szydzić z innych czy zdradzać ich danych personalnych.
Za każdym razem kiedy czytam gdzieś, że blogerzy/youtuberzy muszą być przygotowani na krytykę bo wystawiają swoje życie do opinii innych zastanawiam się co by było gdyby Ci wszyscy „opiniotwórcy” musieli powiedzieć to na żywo, prosto w oczy. Bo przecież wszyscy ludzie, każdego dnia wychodząc na ulicę, do pracy czy szkoły wystawiają się na krytykę prawda? Ubierając się, malując czy wyrażając swoje zdanie na różne tematy. I czy każdego dnia ktoś obcy ludzie podchodzą i mówią „wyglądasz dzisiaj paskudnie,ale nie obrazaj się bo ja tylko wyrażam swoje zdanie” , „te płatki, które jesz wcale nie są takie zdrowy bo maja 50g cukru w składzie wiec to ze zjadłaś kilo marchewki na śniadanie nic nie da, nadal będziesz gruba i brzydka” itd.?
Nikt tego nie robi bo to jest nieludzkie.
Więc może wszyscy powinni wiedzieć, że nie wszystko musi zostać powiedziane. Nie każda opinia musi zostać wyrażona drodzy państwo, miko tego ze macie do niej prawo. Gdy jakaś youtuberka pomaluje usta okropną pomadką i przechodzi w niej cały dzień, nic się nikomu nie stanie. Zwłaszcza jeśli ona będzie uważała ze wyglada cudownie, a na pewno ma bliskie osoby które w delikatny sposób mogą powiedzieć jej że coś jest nie tak. Tysiąc osób wytykających jej jeden błąd( chociaż czy to jest błąd?) nic nie zmienią. To przecież tylko pomadka.
Pozdrawiam Cię Eliza bardzo serdecznie
wkoło*
Trzymaj się i rób to co kochasz! Dobro wróci do Ciebie, a Hejterom pozostanie smutne życie.
w pewnym sensie podziwiam Cię za to, że odpuściłaś, bo sama nie wiem, czy bym zdobyła się na taką ilość empatii, dla mnie to trochę jakbyś wybaczyła komuś coś totalnie podłego, rozumiem śmiać się nawet z jakiś wpadek (Ty sama śmiejesz się z własnych wpadek, nieźle ubawiłam się oglądając bloopers na yt, z Twoją osobą), myślę, że nawet jak ktoś gdzieś opublikuje w necie, że „walnęłaś” jakąś głupotę to potrafisz się z tego śmiać. Jakby nie patrzeć kabarety też śmieją się ze znanych ludzi , którzy potrafią „brać to na klatę”, ale co innego nękanie. Ja sama czasem myślałam , że np. w takim czy siakim wypadku , zrobiłaś coś głupiego, ale kto nie robi! każdy, uczy się na swoich błędach i toi jest naturalne, dla mnie nawet sprawia, że właśnie blogerki, które są prawie celebrytkami są bardziej ludzkie , a więc są bliżej czytelników. nawet jak jakaś Twoja wpadka wywołuje uśmiech to w ogólnym rozrachunku i tak wracam na bloga, bo po prostu Twojego bloga lubię i tyle. i nie wydaje mi się , żeby jakieś Twoje wpadki mniejsze , czy większe miały to zmienić. Nie przejmuj się niech piszą, co chcą tutaj-na blogu, jest po prostu fajnie, i tego się trzymaj.
Eliza, nie mnie oceniać, czy zrobiłaś dobrze, czy nie. Myślę, że miałabym na Twoim miejscu podobne wątpliwości.
Zawsze jakoś mi żal osób, które robią mi krzywdę, choć prawda jest taka, że trzeba mieć twardy tyłek i nie mieć wyrzutów sumienia, zupełnie jak osoby, które nas ranią.
Też prowadzę bloga, znacznie mniejszego od Twojego, ale sprawia mi to wiele radości i na każdy większy sukces, znajduje się osoba, która wbija szpilę. Najlepsze jest jednak to, że – tak jak w Twoim przypadku – okazuje się później, że są to blogerki. Zazdrośnice po prostu.
Wyznaję jednak zasadę, że zamiast tracić energię na takie negatywne i żałosne działania, lepiej jest zainwestować trochę czasu w rozwój siebie i swojej strony. Nie zadowolimy wszystkich dookoła, a znakomita większość tych obgadujących lasek, to osoby które nie mogą przeżyć, że Tobie się udało.
Trzymam kciuki za dalszy rozwój! <3
Nie raz widziałam jak ludzie Cię hejtują w komentarzach i podziwiam, że Ty to wszystko znosisz. Ja bym już dawno się załamała psychicznie.
p.s. Jestem mega ciekawa jak wygląda blog tej dziewczyny i czy na prawdę jest aż tak wielką kopia twojej działalności ale wiesz co? Dobrze, że nie podałaś żadnych namiarów bo nabiłybyśmy jej tylko wejścia na bloga 🙂
Brawo! Nalezy z takimi wyrodnieniami walczyc do konca. Jezeli hejterzy, czy ktokolwiek kto nam bezpodstawnie zatruwa zycie nie zostanie ukarany, poprostu komus wkoncu zrobi krzywde. Wiem Z wlasnego doswiadczenia, bo walcze ze stalkerem…… Sytuacja trwa 3 lata I niestety bez policji I prawnika sie nie obejdzie.
Bardzo dobrze zrobiłaś …. niektórzy ludzie robią ogromną krzywdę innym i najgorsze jest to, ze chyba sprawia im to przyjemność ?. Niedawno pewna osoba napisala na instagramowym profilu A.Lewandowskiej ze niema się spinac, bo poroni …. matko jedyna jak tak można. Szkoda słów. .. pozdrawiam ciepło ?
Mnie historia SuperStylerów uświadomiła bardzo smutną rzecz. A mianowicie, że na hejt jest przyzwolenie w społeczeństwie. Nie da się wygrać z czymś, co jest społecznie akceptowane przez bardzo szerokie grono osób… A niestety masa ludzi myśli, że jak pokazujesz się w internecie, to jesteś sam sobie winien i można Cię do woli gnoić. Zresztą sama przytoczyłaś jedną z takich wypowiedzi, więc pewnie też byłaś w szoku. Dla mnie w dzisiejszych czasach granica pomiędzy realnym życiem a internetem jest bardzo mocno zatarta i nie ma różnicy pomiędzy jednym a drugim. I tak, jak wyjście na ulicę nie oznacza, że każdy może do człowieka podejść, bezkarnie mu naubliżać i na niego napluć, tak samo nie powinno się to dziać w internecie. Tylko w internecie wszyscy są cwani, bo wydaje im się, że są anonimowi. A anonimowość w internecie na szczęście też już nie funkcjonuje.
Pisałam Ci już na Instagramie, że podziwiam Twoją grubą skórę i jesteś dla mnie wzorem do naśladowania jeśli chodzi o radzenie sobie z hejtem. Masz na niego tak pięknie wywalone, że aż przyjemnie patrzeć, jak ucierasz nosa hejterom swoim sukcesem i szczęśliwym życiem :). Dokładnie to samo uwielbiam w SuperStylerach 🙂
Aga dzięki za Twoje wsparcie 🙂
Doskonale powiedziane. Nie będę powtarzać po Tobie Agnieszko, ale przyłączam się do Twojego głosu.
Elizka a ja przypadkiem trafiłam na durną stronę jaką są ********** – czy z tym zamierzasz coś zrobić? Co prawda pewnie nie ma paragrafu na takie wyśmiewanie ale do szału mnie doprowadza jak ktoś sie nabija z ludzi ot tak. Nie tylko z Ciebie ale wielu innych blogerek. Ludziom się chyba nudzi.
Trzeba z tym walczyć, Eliza jestem z Tobą 🙂
Podziwiam za wytrwałość i siłę w walce z tak ciężkim tematem! Cieszę się, że ten post pojawił sie na blogu. Tak jak mówiłaś insta stories znikną a na blogu to zostanie! I bardzo dobrze, bo z hejtem trzeba walczyć nie tylko w internecie. Jednak rzuciło mi sie jeszcze coś w poście – naciski ze strony prawnika. Z bólem serca widzę, że jest to zmora naszego zawodu. A powinno być tak, że prawnik proponuje różne rozwiązania i podaje ich ewentualne konsekwencje. Natomiast wybór pozostawia klientowi. Nie zawsze jest jedna droga wyjścia z sytuacji 🙂
Myślę, że było to dla niego trudne, widział, że sprawa byłaby wygrana, że to byłaby świetna nauczka dla innych internetowych hejterów, że tak mało brakuje…
masakra:( znam to. Ja niestety nie jestem z żelaza. Wystarczyło kilka hejtowskich komentarzy pod filmikami że to że siamto na moim youtube, i wyłączyłam opcje komentarzy dla wszystkich. i tyle. Niestety to wszystko działa w obie strony 🙁 Są osoby z pozytywnymi komentarzami, które chciały by zapytać o radę itd. wtedy odsyłam ich do mojego bloga. uczę się tego że jak komuś się nie podoba to nie musi mnie czytać słuchać i oglądać 🙂
Ja na pewno bym jakoś zareagowała, ale mam wątpliwości, czy powiadamianie pracodawcy o działalności pracownika w czasie wolnym to na pewno dobre rozwiązanie. Ostatecznie, ta osoba może wrócić z podwójną siłą i mścić się za utratę pracy. Na ich miejscu wolałabym porozmawiać z tą kobietą lub zgłosić nękanie na policję.
Nie jestem osobą publiczną, ale miałam incydent związany z moim byłym chłopakiem. Poznaliśmy się na forum dot. naszego hobby. Mieszkaliśmy daleko od siebie, wiadomo, że raz na jakiś czas spotykaliśmy się na żywo. Ostatecznie nasz związek nie przetrwał – „różnica charakterów”. No i miał problem z wyrażaniem uczuć, a ja nie potrafiłam być z kimś, kto nawet nie potrafi wydusić, co do mnie czuje. Rozstaliśmy się, wydawałoby się, że w przyjaznej atmosferze. Kilka miesięcy później, on z kumplami rzekomo przejeżdżał niedaleko mojej miejscowości i zdecydował, że wpadnie, bo ma kilka moich rzeczy. Ok, naiwnie stwierdziłam, że na przekazaniu paczki się skończy. Oczywiście, że nie. Musiałam poznać wszystkich tych chłopaków (brrr…), dodatkowo był pijany. Było trudno, ale byłam szczęśliwa, że już go nie zobaczę na oczy. Naiwna… od czasu ostatniego naszego spotkania na żywo minęło… 7 lat. Napisał do mnie w zeszłym roku, że jego firma skierowała go na roczną delegację do filii w moim mieście… napisał do mnie, że chce się spotkać. Nie zgodziłam się, bo nie mam z nim o czym rozmawiać. Zaczął więc wypisywać na forum ze szczegółami, gdzie mieszkam, gdzie się spotykaliśmy… całe szczęście zobaczyłam to szybko, zareagował admin i usunął te wpisy zanim ktokolwiek je przeczytał. Admin postraszył go konsekwencjami prawnymi ujawniania takich informacji i sprawa ucichła. Miesiąc temu napisał do mnie… z przeprosinami! I że jeśli będę wychodziła za mąż (co dzieje się w sierpniu), to on chce przyjść zobaczyć, co stracił. Miałam dzwonić na policję, ale zadzwoniłam do jego żony. Bałam się, że faktycznie pojawi się na moim ślubie. Dowiedziałam się, że mój były… jest zdiagnozowany jako chory psychicznie. I jego żona wie o wszystkich jego wybrykach. Ale przeprosiła mnie i zapewniła, że na moim ślubie się nie pojawi…
Sorry za tak długi post, ale czułam, że chcę się tym podzielić. Jeśli wytrwałaś do końca, dzięki!
Coś strasznego, najważniejsze, że masz już to za sobą!
Sciskam
Nie dziwię się, że odpuściłaś za pierwszym razem, jesteś empatyczna i widać, że obchodzi Cię dobro innych. Ale piątka za doprowadzenie kolejnej sprawy do końca. Mam nadzieję, że wiecej Cię to nie spotka, ale nie zastanawiałabym się dwa razy – hejt jest zły i trzeba za to karać. Mam nadzieję, że takie incydenty nie odbierają Ci chęci do prowadzenia bloga. Trzymaj się Eliza xx
Koszmar, na pewno kosztowało Cię to masę nerwów, poza tym jej zachowanie mogło być naprawdę niebezpieczne. Dobrze, że ludzie są coraz bardziej świadomi problemu z hejterami. Popieram aktywną walkę z nimi, bo nie mogą pozostawać bezkarni – znam rodzinę, w której 15-letni chłopiec popełnił samobójstwo przez zmasowany atak hejterów. To nie są tylko bzdury pisane w internecie, słowa mogą mieć naprawdę dużą moc.
Pamiętam ten fanpage i post z ogłoszeniem sprzedaży Twojego nowego domu – brr. Dobrze, że nie zajmujesz się polityką, większość tylko po prostu zerknęła i zazdrościła dalej Twojego pięknego domu bez planu koczowania przed bramą. Ale to było bez wątpienia naruszenie Twojego prawa do prywatności, które – miejmy nadzieję – nigdy się na Tobie negatywnie nie odbije. Postąpiłaś wspaniałomyślnie, większość pewnie nie powstrzymałaby się przed sprawieniem by sprawiedliwości stało się zadość. Większość dziewczyn chciałby prowadzić „życie sławnej blogerki”, nie każda się do tego nadaje i nie każdej się to udaje z rożnych powodów, ale to nie powód by pałać aż taką zawiścią do tych, którzy odnieśli sukces. Hejtujmy hejt!
Brawo Eliza! <3 Dobrze zrobilas, przeciez kazdy popelnia bledy. Nie wierze, ze nikomu z tych komentujacych na fb nigdy nie zdarzylo sie miec odprysnietego lakieru, ubrudzonych ubran, zrobic literowki, meczyc sie z efektem jojo, rzucic czasem jakas glupia uwaga czy tez klamac. A ty jeszcze na tym zarabiasz! You go, girl! :))) <3
Myślę, że z hejtowania się po prostu wyrasta (chociaż nie wiem jak jest z takimi ekstremalnymi przykładami jak Twoja historia). Też zdarzyło mi się wbić parę razy szpilkę w internecie w dawnych czasach. Niby taka niegroźna krytyka ale jednak może zdenerwować albo zasmucić. Później mi się znudziło. A dopiero nie dawno zaczęłam zastanawiać się po co wypisywać takie rzeczy i dlaczego sama, to robiłam. I wyszło mi, że to z kompleksów i nudy. Tak, byłam zakompleksiona i dawałam temu wyraz. I myślę, że tak jest z większością hejterów. Trochę kompleksów, szczypta zazdrości i niestety to, że hejterzy też są ofiarami hejtów. Też dostałam kilka przykrych komentarzy odnośnie swojego wyglądu (czasy nk, photoblogów i innych fotek). To potrafiło nieźle zdołować. Teraz już bardzo się pilnuje, nie tylko, żeby nie napisać przykrego komentarza ale też zwyczajnie w codziennym życiu nie unosić się, nie traktować nikogo z góry, i nie robić nic co mogło by sprawić komuś przykrość. Choć czasami się coś palnie bez zastanowienia. Dlatego też trzeba pamiętać, żeby wybaczać. Zdecydowanie lepiej jest się wspierać nawzajem i być dla siebie dobrym. I od pewnego czasu żyje mi się po prostu lepiej. Pozdrawiam
Ciągle się zastanawiam dlaczego komuś nie szkoda czasu na obrażanie innych.
Zdecydowanie nie jesteśmy anonimowi w Internecie i zajęło mi dosłownie chwilę aby wyszukać osobę o której pisałaś.
Jesteś piękną i mądrą kobietą i nie ma się co przejmować głupimi komentarzami. Ale nie oznacza to, że nie trzeba na takie zachowania reagować. Nie możemy dawać przyzwolenia na coś takiego. Trzymaj się dzielnie i rób swoje. Pozdrawiam serdecznie
Ja nie będę tego oceniać czy zrobiłaś dobrze czy źle – ,,tyle o sobie wiemy ile nas sprawdzono”. Natomiast sądze, że problem hejtu jest nie tylko w sieci. Im jestem starsza tym bardziej nie mogę się nadziwić, że tyle w ludziach nienawiści, zazdrości… Zupełnie tego nie rozumiem, ale mam nadzieje, że ten trend kiedyś minie. 🙂
Jakim trzeba być biednym i nieszczęśliwym człowiekiem żeby hejtowac innych. W głowie mi się nie mieści, że niektórzy zamiast żyć swoim życiem obserwują każdy krok innych tylko po to aby wbić im szpilę. Jakiś czas temu też miałam incydent z hejterem, ale nie było to związane z blogiem a z moim ślubem.
Przykre jest to, że ludzie zamiast zająć się czymś konstruktywnym, wyśmiewają, wykpiwają i obrażają. Swoją drogą ile trzeba mieć wolnego czasu, żeby w takich rozmiarach śledzić życie innych. Zawsze można mieć inne zdanie, powiedzieć słuchaj nie podoba mi się bo … i uważam, że jest ok, jednak zawsze w granicach kultury osobistej. Zawsze lepiej się czuję, kiedy powiem komuś coś miłego, a sto razy wolę zamknąć buzię kiedy ciśnie mi się jakiś negatywny komentarz. Na ile jest to możliwe najlepiej ignorować hejterów, jak się niestety okazuje na wielu przypadkach skuteczna jest dopiero interwencja prawnika.
Trzymam kciuki za ciebie i twoje optymistyczne nastawienie. Mam nadzieję, że wiele sympatycznych osób nie zrazi się do prowadzenia blogów przez sfrustrowanych hejterów.
„Gruba skóra” pojawia się już po dwóch latach :)))
Jestem świeżakiem w całej tej blogosferze… i czytam z oczami jak pięć złoty… Nie wiem w ogóle jak skomentować. Szok. Pozdrawiam.
Nie wiem co mam napisać, naprawdę nie jestem w stanie zrozumieć poczynań takich ludzi. Od kiedy pamiętam zachodzę w głowę co nimi kieruję i jedyne sensowne rozwiązanie jakie przychodzi mi na myśl jest banalnie proste i chyba najtrafniejsze – zazdrość. Po prostu – oni chyba nie mogą znieść tej myśli, że ktoś miał fajny pomysł a w dodatku ma w sobie tyle siły na jego realizacje. Sama się o tym przekonałam, a bloga prowadzę (raptem) od roku.
Pozdrawiam Cię serdecznie Eliza! 🙂
Sciskam!! 🙂
Najbardziej przeraża w tej historii fakt,że ktoś poświęca swoją całą energię w hejtowanie osoby, którą tak naprawdę podziwia.Bo jestem przekonana,że ta dziewczyna, chciałaby dużo, a niekoniecznie umie.
Nie rozumiem skąd w ludziach przekonanie, że jak siądzie się przed monitorem, to może napisać wszystko co mu ślina na język przyniesie, że można obrazić, urazić, obrzucić błotem bo niektórym się wydaje że mają prawo powiedzieć wszystko.Relacje w internecie kierują się tym samym co w życiu:kulturą.Jasne, mieć swoje zdanie każdy powinien, ale wyrazić krytykę też trzeba umieć.Ja w necie pozwalam sobie na to, na co w życiu prywatnym:nigdy w rozmowie z drugim człowiekiem nie dałabym się w realu zmieszać z błotem, więc ta sama zasada towarzyszy mi na blogu.Nie mam też i szczerze nie rozumiem ludzi, którzy mają czas, siłę i energię trollować i hejtować po sieci, zamiast chociażby wykorzystać tą energię i iść pobiegać:)
Trzymam za Ciebie kciuki,żeby jak najmniej podobnych sytuacji trafiało Ci się w przyszłości. A jeśli się trafią, to by twój prawnik poradził sobie tak gładko jak z drugą sprawą, przynajmniej fundacje z tych internetowych trolli będą miały pożytek!:) Super energii ci w dalszych działaniach życzę:)
Dzięki! Dokładnie! Niech chociaż zwierzaki mają pożytek z takich patologicznych zachowań
Szokujące,nigdy bym nie pomyślała…….a jednak często nie zdajemy sobie sprawy z wielu rzeczy dnia codziennego, zazdrość jest Mega duża…….
pozdrawiam,
Sylwia
x
„Gdzieś nawet przeczytałam, że internet to nie prawdziwe życie i że wszyscy powinni palnąć się w łeb, skoro robią z tego wielką sprawę.”
Słyszałem to już kilka razy. Tylko spojrzenie na ten temat bardzo szybko się zmienia, gdy role się odwracają i to hejter staje się celem ataku. I nagle się okazuje, że sposób przekazu jednak nie ma znaczenia.
Mi (to trochę złe słowo) podoba się, co robi Filip Chajzer z niektórymi swoimi hejterami. Niektórzy pisali mu tak obrzydliwe wiadomości i komentarze, że wcale się nie dziwię, że robi to co robi.
I mocno się zastanawiam, czy Ty też nie powinnaś wystawić dziewczynę na ostrzał. Czasem trzeba zawalczyć czyjąś bronią. Jeździła po Tobie przez dwa lata, potem wygrzebała Twój prywatny adres. Trzeba ją było doprowadzić do porządku, ale tak porządnie.
Zastanawia mnie co ty sądzisz o tym teraz, jak postąpiłabyś w tym pierwszym przypadku?
Marta i Jan na prośbę pracodawcy dziewczyny, która hejtowała nie podali nazwy kawiarni gdzie była zatrudniona.
W powyższym poście nazwa ta się pojawia.
To nie jest nazwa kawiarni ?
Nie potrafię tego pojąć – jak ludzie muszą mieć smutne życia żeby tak dużą część dnia i swojej energii pożytkować na hejtowanie innych. Nie mieści mi się to w głowie. Szczerze im współczuję.
Elizko, nie będę oceniać Twojej decyzji. Bo jest Twoja 🙂 Mnie się wydaje, że ja bym nie odpuściła. Ale może tylko się wydaje. Nie wiem..
Z drugiej strony doskonale Cię rozumiem. Dochodzisz do takiego momentu, kiedy jedyne o czym marzysz to to, żeby już się skończyło.
Kiedyś (jakieś 6-7 lat temu) byłam świadkiem wypadku samochodowego. Dwa auta się porządnie rozstrzaskały. Zatrzymałam się. Sprawdziłam, czy kierowcom nic się nie stało. Zapytałam czy wezwać pogotowie. Jednak traf chciał, że pioruńsko się spieszyłam, więc wręczyłam kierowcy swoją wizytówkę i powiedziałam, że jakby potrzebne były zeznania to pomogę. Zapomniałam o sprawie. Kilka tygodni później dostaje telefon od kierowcy poszkodowanego, który dziękuję mi za chęć pomocy. Opowiada jak się sytuacja dalej potoczyła. Potem dostaję smsy od niego, że jestem jego aniołem. Za wszelką cenę próbuje się ze mną umówić. Odmawiam. Potem dostaję smsy, że jestem dziwką. Że on wie gdzie pracuje i że mnie zajedzie. Następnie mój numer telefonu ląduje w jakimś ogłoszeniu dotyczących płatnych usług seksualnych. Kilkadziesiąt telefonów w ciągu dnia i nocy. Wizyta na policji nic nie dała. Do momentu kiedy nic mi nie zrobi są bezradni…
Więc tak – też marzyłam o tym, żeby to się skończyło. Marzyłam o spokoju.
Bądź silna! I powodzenia! Ściskam!
Anja
P.S. Na święta zrobiłam pasztet z Twojego przepisu. Smakował mi, aczkolwiek odrobinę za słodki jak dla mnie.. Ale nic to. Dumna i blada stawiam na wielkanocny stół mówiąc, że ja sama upiekłam, i że bezmięsny i w ogóle to lada chwila do Masterchefa się zapisuje. I co? Okazało się, że praktycznie nikt z mojej rodziny selera nie trawi 🙂 Prawie całego sama zjadłam 🙂
Witaj Eliza. Ja również jestem psychologiem i takie kwestie interesują mnie także z zawodowego punktu widzenia. Co takiego musi się dziać z daną osobą, aby poświęciła aż tyle życiowej energii i tyle czasu by atakować w internecie kogoś, kogo nawet nie zna osobiście i kto raczej nie wyrządził jej żądnej krzywdy…Ta dziewczyna budzi raczej moje współczucie, ale myślę, że gdyby coś takiego dotknęło mnie osobiście to niestety nie miałabym tyle skrupułów co Ty.
Niestety ogólnie mówiąc stalking jest wciąż u nas lekceważony. Dopóki nie wydarzy się nic naprawdę poważnego, każdy zaleca bierność i nie reagowanie na „zaczepki”. Ale z drugiej strony dlaczego ktoś ma wchodzić z butami w naszą prywatność, pokazywać nasz dom, naszą rodzinę tak, że zastanawiamy się czy możemy spokojnie chodzić po mieście i czy ktoś nie zagląda nam do okien, czy nie chodzi za nami krok w krok. Uważam, że dobrze zrobiłaś dając tej osobie szansę, przynajmniej masz pewność, że bez konkretnej reakcji nie uwolniłabyś się!
Krytyka jako taka nie jest przyjemna ale też nie jest niczym niebezpiecznym. Jednak to, o czym napisałaś – obie sytuacje – były czystym znęcaniem się nad Tobą i zapewne wynikały z wielkich negatywnych emocji, jakie autor odczuwał wobec ciebie. Zazdrość, frustracja, nienawiść, chęć posiadania tego, co Ty przerodziły się w pewien rodzaj obsesji. I za każdym razem, według mnie, postąpiłaś słusznie. Zwrócenie się do tej osoby, potem prawnik, potem sąd. Bo każda z dwóch sytuacji nie miała nic wspólnego z krytyką – ten rodzaj zachowania jest naprawdę niebezpieczny i mógł zagrażać bezpieczeństwu Twojej rodziny. Jednak to nic nowego, ludzie od lat mają problemy psychiczne i potrzebę obrażania i nękania innych. Można to zauważyć już u dzieciaków, potem nastolatków i niestety, wielu dorosłych. Czasem odnoszę wrażenie, że poniżanie i szydzenie z innych (najczęściej tych, którym zazdroszczą lub słabszym) ma na celu podniesienie samooceny biednej, zakompleksionej osoby. A Internet stworzył pozory bycia anonimowym, więc hamulce puściły. Warto walczyć z kimś, kto wyrządza nam krzywdę. Trzeba. Ale przykład SuperStylerów, cóż – to czysty odwet. Krzywda za krzywdę. Nie jestem pewna czy w taki sposób należy rozwiązywać takie sytuacje, zniżając poniżej poziomu hejtera. Raczej nie.
Nie do końca się zgadzam z tym, że był to odwet. Jesteśmy odpowiedzialni za to co mówimy i piszemy publicznie, takie kwestie są przecież regulowane prawnie. Wiele było już przypadków samobójstw czy innych tragedii związanych z prześladowaniem kogoś w internecie, ludzie powinni wiedzieć, że nie można kogoś szkalować czy obrażać bezkarnie. Polecam wszystkim obejrzenie Hated in the Nation, jednego z odcinków serialu Black Mirror. Ten odcinek dotyczy właśnie łatwości z jaką hejtujemy w internecie i ewentualnych konsekwencji związanych z rozwojem technologicznym (polecam gorąco także pozostałe odcinki).
Jak ja lubię gdy u Ciebie jest dużo czytania <3 Dawno mnie nie było, ale chyba się schodzimy myślami, bo też zrobiłaś domowe tahini! <3 Co do hejterów, pamiętam jak znana blogerka z naszego dawnego pingera (prowadziła na blogu popularne kursy lepienia z masy solnej, nie wiem czy dalej to robi), zaliczyła u mnie wpadkę (wpadła grubo -anonimowe komentarze ze swojego adresu IP + kilka starszych podpisanych…). Napisałam do niej – zero odpowiedzi. A wiesz o co chodziło? Zażartowałam na blogu ze słowa "wieśniak" i od tamtej pory zaczęła po mnie jechać po różnymi wpisami (wiesz, "przestaje tu zaglądać", "jesteś podła" itd). Okazało się, że dziewczyna pochodzi z małej miejscowości, o bardzo prowincjonalnej nazwie. Kompleksy i jeszcze raz kompleksy. Co do Twojego przypadku, mogę doradzić tylko jedno – przebaczenie 🙂 To jedyny sposób byś o niej zapomniała i wszystko odejdzie 🙂 Nie wiem jak Bóg to robi, ale to naprawdę działa 🙂 Buziaki :*
Anonimowe komentarze z adresu IP, coś mi to przypomina. DaisyLine tak u mnie wpadła. Jako anonim komentowała negatywnie, a jako DaisyLine pisała pochwalne pieśni. Do dziś chce mi się śmiać jak sobie przypomnę jak się wtedy tłumaczyła – „to mój chłopak nie ja”.
Haha ? Pamiętam to? Pamiętam też, że nie mogłam tego pojąć, bo ona pracowała w branży IT i nie wiedziała takich rzeczy ? Powiem jeszcze raz – kompleksy i ból dupy ? Nie ma co się przejmować. Słyszałam o tej reklamelce i o niemodnych Polkach i zawsze gdzieś tam z tyłu głowy była ta myśl „co Ty na to”. Super, że o tym napisałaś, bo to świadczy nie tylko o zamknięciu jakiegoś etapu, ale przede wszystkim o dojrzałości ?
Tacy są ludzie, a szczególnie Polacy. 🙂 Przed monitorem nagle dostają oświecenia i odwagi i na wszystkim znają się najlepiej. Zero empatii, zrozumienia i konstruktywnej krytyki. Nie przejmuj się i rób swoje. 🙂
Czytałam historię hejterki Ani u Super Syler i byłam w szoku ze ktos może miec tyle wolnego czasu na uprawianie hejtu w necie. Jak pozbawiony własnego życia trzeba być żeby wypisyac takie rzeczy. Ten problem jest niestety zbyt często zamiatany pod dywan i skala hejtu jest wynikiem niejako przyzwolenia w społeczeństwie. Wg mnie powinno się takie zachowanie piętnować i dochodzić zadośćuczynienia ku przestrodze innym odważnym za monitorkiem
bardzo dobrze Pani postąpiła, może dzieki Pani i SuperStyler inni blogerzy pójdą za ciosem i tez zaczna walczyc z hejterami (jezeli maja z nimi taki poważny problem jak Pani), warto też o tym mówić glośno i wyraźnie, samym faktem że Pani się tym „pochwaliła” może „zrazić” innych hejterów do takich zachowań !
super, trzymam kciuki żeby się to nie powtórzyło 😉
mam też pytanie, brałam udział w konkursie Lierac, chciałąm sie dowiedzieć kiedy mozna spodziewać sie wyników, lub gdzie można je odkopać, w końcu konkurs był „tak dawno”????????
pozdrawiam Ola
Z hejtem sprawa jest dość trudna. Bo czasem trudno uchwycic gdzie sie kończy konstruktywna krytyka. Dla mnie jeśli powiedziałabym to w oczy nieznajomej osobie tak żeby się nie obraziła to jest to krytyka. Stwierdzenie, że nie podoba Ci się ilość reklam to dalej krytyka, ale już powiedzenie że ktoś się sprzedał to już hejt. Czasem się zastanawiam czy część hejterskich komentarzy nie bierze się z tego że ludzie nie umieja znaleźć tej granicy. Jednak notoryczne hejtowanie i antyfunpage to już kwestia innego kalibru. Bo jeśli aż tak nie zgadzasz się z opiniami bligera i youtubera to po tracisz czas na ich czytanie?
Sama do Ciebie zawitałam z hejterskiej strony/forum… więc powiedzmy, że rozumiem ideę, bo takie strony są trochę jak Pudelek – te wszystkie niekorzystne zdjęcia, te wszystkie potknięcia językowe. Niestety dość szybko przestaje być śmiesznie – no bo na litość boską, ile można się wyżywać za przecinek w takim miejscu. Ile można przeżywać taki a taki kolor szminki (taki niemodny!), czy jakieś buty… A jak jest zbyt idealnie to czepiać się, że to takie sztuczne 😀 Ale to co opisałaś, śledzenie miejsca zamieszkania, wrzucanie mapki – to chore! Poziom podstawówki, gdzie się pisze przekleństwa na krześle osoby której się nie lubi! Smutne, niestety Internet wspiera takie cofanie się w rozwoju emocjonalnym… Fajny post. Masz też bardzo miły głos, przyjemnie się słucha filmików. 3maj się 😉
Zrobiłas tak, jak uważałaś, że powinnaś i w zgodzie ze sobą, więc dobrze zrobiłaś 😉 ale i tak Cię podziwiam, że długo wytrzymałaś… ja w sumie zawsze byłam hejtowana, ale nigdy na taką skale, więc przymykałam na to oko i jakoś się do tego przyzwyczaiłam, ale to co zrobiła ta panna to już naprawdę przesada…
ale masz rację z tym, że je życie musialo być biedne ;D zawsze się zastanawiam, czy ludzie serio wolą marnować czas na skupianiu się na moim życiu, kiedy uważają, że jest takie nędzne niż na swoim skoro jest takie zajebiste? XD
mimo wszystko brawo! i dobry wpis 😉
Brawo Eliza. Postąpiłas słusznie ?
Moim zdaniem postąpiłaś najlepiej jak można było- bo z własnym sumieniem 🙂 Zgodnie z tym co czułaś. Dzięki temu śpisz teraz spokojnie. Za pierwszym razem nie byłaś przygotowana, ale za drugim wiedziałaś dokładnie co masz zrobić. Brawo 🙂
Cześć Eliza,
dużo wypowiedzi tu blogerów. O tym, jak stali się ofiarą hejterów. Ja bym chciała napisać Tobie i Twoim czytelnikom, jak stałam się ofiarą blogerów. Z zawodu jestem PR-owcem/marketingowcem. Kontakt z blogosferą to mój chleb powszedni. Jakiś czas temu odezwali się do mnie blogerzy parentingowi. Nie są jakoś szczególnie chwytliwi, natomiast chcieli współpracować z marką, która mnie zatrudniała. Ale po nitce do kłębka… doszłam do tego, że naginają swoje statystyki, prowadzą wiele fanpage’y tzw. farm, prowadzą fanpage, na których publikują fotki dzieci. A żeby mama wysłała fotkę do publikacji, musi kliknąć w link do formularza, który jest na stronie bloga. I statystyki się nabijają.
Nie rekomendowałam dalej współpracy. Kiedy zaczęłam wypytywać ich o szczegóły, gdy zasięgnęłam o nich języka u innych blogerów (którzy też odradzali z nimi współpracę) oni postanowili „zrezygnować”. I się wycofali. Ale… od tego czasu, gdy ktoś im coś pisze negatywnego czy hejterskiego, winą za to jestem obarczana ja. Pisali do mnie, do mojego męża, szantażowali, że pójdą do pracodawcy, że upublicznią moje dane. Rzekomo byli na policji. Zarządali nawet, że skoro nie ja piszę posty, bym pokazała im swój komputer – do wglądu – by udowodnić swoją niewinność. Wszystko działo się wówczas, gdy leżałam na zwolnieniu lekarskim, w ciąży wysokiego ryzyka. Co w takim przypadku robić?
Ania, to jest straszne! Cieszy mnie, że ktoś pokazał, że to działa w obie strony. Nie wyobrażam sobie, że ludzie z zemsty oskarżają pr-owca o hejt. Przecież świat jest mały i mogą sobie popsuć reputację jeśli oskarżenia są bezpodstawne.
Straszna historia! Takie działania nie powinny być bezkarne, bo jednak to co blogerzy robią to ich praca, mają prawo do prowadzenia jej w kulturalnych i sprzyjających warunkach.
To co opisalas jest straszne. Bardzo współczuję Ci tego wszystkiego co musialas przeżyć przez tę dziewuche. Wygląda na to ze miała na Twoim punkcie jakaś chora obsesję.
Strasznie mi szkoda takich osób. Maja zniżona samoocene i probuja cos wygrac kosztem innych. Przerazajace jest to, ze z roku na rok jest tego wiecej i wiecej, a internet tylko ulatwia sprawe umozliwiajac m.in inwigilacje totalna..
To bardzo smutne, że niektórzy ludzie tak marnują swój czas i energię. Ciężko ocenić czy dobrze zrobiłaś, jednak każda osoba z dużą empatią postąpiła by jak Ty tak uważam:)
http://www.ladymademoiselle.pl/
Jedna rzecz mnie „ucieszyła” w całej tej historii, która musiała być dla Ciebie straszna – fakt, że zwróciłaś uwagę na to, ile informacji o sobie umieszczamy w sieci i jak łatwo było Ci namierzyć zupełnie obcą osobę i dotrzeć do niej osobiście. Od lat apeluję do znajomych, żeby z rozmysłem dawkowali światu informacje o sobie w mediach społecznościowych. W odpowiedzi słyszę głownie stwierdzenie, że pewnie mam nudne życie i dlatego mało mnie w sieci. Swego czasu była nawet taka akcja uświadamiająca ludziom, jak wiele informacji o sobie udostępniają. Dlatego zawsze cieszę się, kiedy czytam u Ciebie te „wymijające” odpowiedzi, czy kiedy na zdjęciu widzę sweter Twojego męża, a nie Jego twarz, bo to znaczy, że panujesz nad tym zjawiskiem. Polecam każdemu mały eksperyment – wejdźcie na swój własny profil na FB z perspektywy innych – poczytajcie swoje komentarze, przejrzyjcie zdjęcia, „zameldowania” w różnych miejscach, informacje o wydarzeniach, w których bierzecie udział i zobaczcie, ile tego jest. To nieprawda, że te informacje widzą tylko Wasi znajomi, świat jest mały i żadne ustawienia prywatności nie dają stuprocentowej gwarancji, że jakieś informacje nie dotrą do zupełnie obcych osób. I na koniec najważniejsze – zastanówcie się trzy razy, zanim wstawicie „słitaśne” waszym zdaniem zdjęcie waszej pociechy na nocniku – oni naprawdę kiedyś dorosną i zobaczą to wszystko, a opcja „usuń” wcale nie oznacza, że jakieś zdjęcie na dobre zniknęło z sieci.
Takie śmieci powinny być karane z największą bezwzględnoscia. Powinnaś sprawę w sądzie założyć.
Temat nie jest śmieszny, ale to, że ta dziewczyna „pochwaliła” się swoim osiągnięciem na Facebooku na rozmowie kwalifikacyjnej to mnie rozwaliło. Też szukam pracy w marketingu, już wiem co zrobić, żeby poszerzyć swoje doświadczenie 😀 Tacy hejterzy są obrzydliwi. Kiedy przypadkiem trafiłam na forum na Kafeterii to byłam w ogromnym szoku, skąd się Ci ludzie biorą. Faktycznie sama tam teraz czasem zaglądam, ale to już chyba tylko dla tego, że ludzka głupota uzależnia. Te osoby zachowują się się gorzej od osób, które linczują i naskakują na każdego kto ma inne zdanie niż oni. Czepiają się, że ich negatywne komentarze na YT są usuwane lub jakaś vlogerka niezbyt miło odpisze, a same od razu się rzucają jak ktoś napisze pozytywny bądź po prostu neutralny komentarz na temat obśmiewanej osoby. Dramat. Też jest wielu blogerów, czy vlogerów za którymi nie przepadam, bądź wręcz mnie denerwują. Ale wtedy nie zaglądam na ich konta, proste. Czasem napiszę jakiś komentarz jak się z nimi nie zgadzam, ale takie gnębienie drugiej osoby to ewidentnie zaburzenie psychiczne i chora zazdrość.
Zrobiłaś tak jak zrobiłaś, ja bym zrobiła jakbym zrobiła, a ktoś inny pewnie zrobiłby inaczej. Najważniejsze, że się tą historią podzieliła świat i każdy może przemyśleć swoje działania w Internecie. Dziękuję.
Wow! Widzialam negatywne komentarze na forum, ale nie sadzilam, ze ktos moe hejtowac na taka skale! Od 10 lat mieszkam w Irlandii i musze przyznac, ze niestety jest to przypadlosc bardzo polska… Irlandczycy pomagaja sobie nawzajem podsylajac klientow aby kolega mogl zarobil i ciesza sie z czyjegos sukcesu. Moj brat kupil tutaj dom, Irlandyczycy gratulowali, a znajomi Polacy sie obrazili (!) i powiedzieli wprost, ze nie beda z nim rozmawiac bo brat sie dorobil, a oni nie…
Eliza, moim zdaniem jesteś jedną z tych blogerek, które repreznetują sobą najwięcej – okej, lubię blogi z fajnymi stylizacjami i fotkami z Coachelli, ale Ty moim zdaniem mocniej stoisz na ziemi, a ponadto Twój blog to nie tylko fotki ładnej buzi, ale też merytoryczna treść i prawdziwe życie. Myślę, że paradoksalnie przez to tacy ludzie bez własnego życia biorą Cię na cel – Twoja codzienność to ich niespeĺnione ambicje. Myślę, że ta dziewczyna wręcz czekała na Twoje reakcje, że Twoje zaineresowanie jej chorej psychice schlebiało. Bardzo dobrze robisz, że to nagłaśniasz i również popieram działania Superstylerów. A dla normalnych ludzi – czy to „młodzieży” czy takich jak ja – żon z 30 na karku jesteś po prostu inspiracją z Twoją wytrwałością w działaniu, elegancją i stylem. Pozdrawiam Cię ciepło.
Cieszę się, że napisałaś ten post, mam nadzieję, że inni blogerzy też pójdą Twoimi śladami i zaczną walczyć z hejterami. Nie jestem blogerką ani osobą publiczną, ale jako użytkownik Internetu i obserwator wielu blogów jest mi naprawdę przykro, jak można traktować innych w tak okropny sposób. Z jakiego powodu? Bo ktoś swoją ciężką pracą, czy dobrym pomysłem na siebie odniósł sukces? Szczerze kibicuję takim osobom, są dla mnie inspiracją i motywacją, ale jak widać, wiele osób karmi dzięki temu swoje kompleksy, wylewając błoto na innych.
To niesamowite, ile w ludziach jest frustracji, negatywnych emocji, wiele hejterów na pewno spotykamy na co dzień i nawet nie zdajemy sobie sprawy, jaka żółć i zawiść skrywa się za pod maską szarej myszki. Nie zawsze się zgadzam z opiniami, które czytam w internecie, ze stylem życia, czy strojem osób, które obserwuje, ale wychodzę z założenia, że jak nie mam nic dobrego do powiedzenia o kimś, to w ogóle się nie wypowiadam, zwłaszcza w Internecie. Życzyłabym sobie, a przede wszystkim Tobie, bo to Ty najbardziej ucierpiałaś w tej sytuacji, żeby w Internecie były powszechnie przestrzegane zasady savoir vivre’u, a jedyna krytyka jaka by się pojawiała, to ta konstruktywna. Pozdrawiam ciepło.
Jaaaa! Ale historia. Przypomniała mi się afera z Daisy, trafiłam do Ciebie od Kominka, po tym jak ją opisał. Na Twoim miejscu bym oszalała gdybym wiedziała, że ktoś wie gdzie mieszkam, jest rąbnięty i może mi się kręcić koło domu! A kupno Twojego domu zbiegło się mniej-więcej w czasie z zakupem mojego i chciałam z czystej, nieszkodliwej ciekawości zobaczyć coś więcej na temat Teojego lokum. Ale niczego nie znalazłam i skoro sobie tego nie życzyłaś, to dobrze, że mi się nie udało.
Tylko, że u Super Styler nie było żadnego nękania … dziewczyna napisała komentarz złośliwy, chamski ale nie nękający. To, że dziewczyna hejtowala na innych profilach to już inna sprawa, ale nie ma nic wspólnego z małżeństwem Superstyler. U ciebie byla inna sytuacja. I to prawda niestety, że w pewnym momencie żal nam takich ludzi, tylko oni naprawdę na tez żal nie zasługują …
Od dawna chodzi za mną myśl założenia bloga. Zrobiłam już nawet listę tematów do poruszenia, szate graficzną i inne głupoty, ale chyba nigdy go nie założe. Boję się tragicznie hejtu i nękania. Mowa o prawnikach którzy są bardzi pomocni ale ja tego nie chce przeżywać i nie mam pieniędzy na konsultacje prawnicze. Zastanawia mnie czasem ilu pięknych rzeczy nie zobaczymy/nie posłuchamy/ nie poczytamy bo autorzy boją sie podzielić tym ze światem przez hejt.
Również swego czasu byłam nękana i nawet policja niewiele zdziałała w tej sprawie. Mniej, ale nadal dostawałam różne wiadomości. Po czasie całkiem zniknęły.. nie wiem czemu, może to po wiadomości którą sama wysłałam? Bo wiedziałam kto to był. To znaczy tak mi się wydawało, wmawiano mi że to nie ta osoba więc dziś sama już nie wiem. To był jeden raz obok którego nie przeszłam obojętnie, a spotykałam się z hejtem bardzo często. Też na ogół wszystkich usprawiedliwiam i w Twojej sytuacji mogłabym się zachować podobnie…zresztą do tych innych hejterów właśnie tak się zachowywałam.. odpuszczałam. Wiem jednak jak to wpływa na człowieka. Niby się nie przejmujesz tymi hejtami, ale jednak fala zawiści która się leje na Ciebie po czasie i tak ma swoje konsekwencje. Jesteśmy tylko ludźmi! To że ktoś jest osobą z internetu czy mediów nic nie znaczy. Każdy jest człowiekiem.. i każdy zasługuje na szacunek i zwykłą ludzkość 🙁 szkoda że ludzie potrafią być aż takimi potworami.
Ja w tej sytuacji widzę jedno: chorobliwą zazdrość o Ciebie, Twój sukces, Twoje życie itd. Skoro hejtuje a robi to samo, to chciała być drugą Tobą. Startowała na copywritera mówisz… hmm, ciekawe, bardzo ciekawe. Właściwie to powinna być tu pokazana i podpisana z imienia i nazwiska. Może czegoś by się nauczyła i zrozumiała, że nie ważne jaki mamy do kogoś stosunek, to nie wolno nam sobie nim podłogi wycierać.
W tym momecie odlajkowuje chyba najbardzoej popularnego fanpage wysmiewajacego blogerki ,slusznie nie slusznie nie moja sprawa ale uwsiadomilas mi ,ze nie chce juz w tym uczestniczyc 😉
Martyna, kochana jesteś! 🙂
Bardzo ciekawy wpis. Chciala bym napisac Ci cos od siebie, jak to wyglada z mojej perspektywy… Ja wiem wszyscy jestesmy ludzmi… ale czasami czesciowo rozumiem ludzi, ktorzy pisza cos co moze byc odebrane jako hejt, ale w sumie moze niekoniecznie nim jest. Do sedna, znam kilka vlogerek, blogerek, ktore kiedys byly na prawde fajnymi, normalnymi dziewczynami jak zaczynalam je ogladac, a z biegiem czasu przemienily sie w osoby tak strasznie nastawione na zysk i kase, ze az trudno tego nie skomentowac… tak jak np. u RGP, reklama goni reklame i z jednej strony ciekawi mnie vlog, ale z drugiej str. znowu zachwalaja namolnie jakis produkt. Zeby bylo jasne, nie, nie komentuje tego. Zostawiam to. Ale rozumiem komentarze w stylu 'co znowu darmoszka?’ 'nie kupilas, tylko dostalas, wiec nie klam’ itd, itp. Ja rozumiem taki zawod taka praca, ale jezeli ktos mi tak chamsko cos reklamuje bez mrugniecia okiem to mnie to zwyczajnie wkurza, bo ja tego nie kupuje, nie wierze w to, tak samo jak nie wierze w reklamy w tv. Na szczescie wciaz jest sporo fajnych ludzi w internecie tak jak np. Nissiax83, ktore traktuja prowadzenie dzialalnosci internetowej bardzo hobbystycznie i nie daja sobie wejsc na glowe sponsorom, mocno selekcjonuja to co testuja i wybieraja produkty tylko te, ktore ich interesuja i sa zgodne z filozofia i stylem ich zycia. To jest fajne, w to wierze i z checia ogladam i slucham. Podoba mi sie jakos, ze ktos jest JAKIS i ze potrafi z masy sponsorowanych rzeczy wybrac te, ktore rzeczywiscie mu odpowiadaja. Natomiast niestety wiekszosc dziewczyn troche bladzi, codziennie nowa paczka, wszyyyyystko sie przyda, whatever co, nowa szminka, rajstopy, czekolady, czy wkladki do butow, wszystko jest dobre, bo… ZA DARMO! Jak nie opchnie sie mamie tacie, to mozna sprzedac w sieci. Dlatego nasuwa sie pytanie, co taka osoba ma mi do przekazania? Ze powinnam kupowac milion szminek, skorzystac z kuponu znizkowego do zalando? Ten masowy komsumpcjonizm jest wrecz obrzydliwy, a gdzie jakies wartosci, prostota? Skromnosc? Umiar? Tez czasami bladze, tez dokonuje niepotrzebnych zakupow… ale juz chyba coraz rzadziej. Cieszy mnie ze w sieci pojawiaja sie tez unikaty jak autorka bloga zycie pod palmami, osoby z ktorymi mozna dyskutowac i to na tematy wazne. Ciebie Eliza czytam sporadycznie, raczej ogladam zdjecia musze przyznac. Jestes zdecydowanie osoba, ktora kocha zycie, cieszy mnie tez Twoja przemiana, motywacje sportowe i dieta. Cieszy mnie tez to, ze tak bardzo kochasz psy i angazujesz sie dla nich rowniez poza domem. Ale zrozum tez dziewczyny, ktore wola poznac Ciebie i Twoje poglady niz Ciebie i Twoja nowa paczke od kuriera ze 'swietnymi’ produktami od firmy Dove.
Po części się z Tobą zgadzam i też nie podoba mi się jak to wszystko wygląda. Ja jakiś czas temu zupełnie zmieniłam podejście, nie pokazuję tych paczek i gratisow, które dostaję, a dostaję ich codziennie kilka. Nowe pomadki, podkłady, perfumy, kremy.. Reklamodawców wybieram bardzo skrupulatnie i ograniczam ich ilość. Decyduje się w 90% tylko na współprace długofalowe dlatego widzicie u mnie stale takie marki jak Semilac, W.KRUK, Dove itd. Mam z nimi półroczne współprace i właśnie na takich kampaniach mi zależy. Jaki jest sens zmieniać podkład co miesiąc i reklamować co miesiąc nową markę. Ale to są rzeczy do jakich trzeba dojrzeć, trzeba się sparzyć kilka razy, dostać „opieprz” od czytelników i zmienić do tego wszystkiego podejście. Trzeba myśleć perspektywicznie i długofalowo. To nie jest łatwe, bo taki jednorazowy wpis to zarobek 10 000zł, to jest kuszące ale nie możemy tak myśleć. PRawda jest taka, że długofalowe współprace są dla nas bardziej opłacalne niż jednorazówki. Raz na jakiś czas robię taką pogadankę na moim Insta Story przekonując do zmiany taktyki blogerki. To taka moja praca u podstaw, wiem, że część chce to zmienić, ale jak mówię, to jest proces
Dziękuję Ci za ten komentarz i głos rozsądku. Rozumiem, że czytelniczki na niektórych blogach czują się przytłoczone reklamą, ja też się momentami się tak czuję, zwrócenie uwagi w sposób kulturalny to dobry pomysł, ale już chamskie pisanie i hejt mijają się z celem. Bo blogerki są zablokowane na hejt. Ja kiedy tylko widzę dwa pierwsze słowa, które są nasycone negatywnymi emocjami to od razu taki komentarz usuwam, a IP blokuję, nawet nie czytam reszty, a takie mądre podejście do tematu i mądry komentarz da do myślenia. Gwarantuję
Dzięki za miła odpowiedz, zaczynam szczerze z serca Cię lubić i wiem, ze to zabrzmi idiotycznie dostrzegać w Tobie kobietę z uczuciami i emocjami, ale przede wszystkim z rozumem. Wracając do tematu, tez śledzisz na pewno internetowe poczynania ludzi, jak wchodzisz na jakis kanał, blog to wejdź w skore osoby spoza branży, która nie wnika w cel kampanii, finanse, Twoja prace itd. Ona widzi fałsz i myśli sobie No nieeee kolejna darmowa paczka. Częściowo jest to zazdrość, ale z mojej perspektywy w bardzo małym stopniu. Mowię szczerze, jak patrzę na te tony kosmetyków, które dostają bloggerki, posłużę sie jako przykładem walizka z sephory na kółkach wypchana miliardem kosmetyków, to myśle sobie: 1. O Boże ile to jest chemii 2. Wow ile śmieci i pustych opakowań 3. Na co jej tego tyle? 4. Juz widzę ten bałagan u mnie gdybym dostała te rzeczy, walały by sie po szufladach i szafkach a ja zapomniała bym o ich istnieniu i używała dalej swoich ulubieńców.
Ale ile osób tyle rożnych podejść jedni tylko pomyślą jak ja, inni skomentują złośliwie… rożne podejście maja tez bloggerki jedne nagrają nudny filmik o niczym, czyli o tym co dostały, inne zorganizują od razu rozdanie, bo nie potrzebują tyle (jestem w stanie w to uwierzyć) i co bedzie miłym gestem w stosunku do widzów. Ponieważ nie wszystkie widzki stać jest na fluid za 270 zł. Zawsze kieruj sie sercem Eliza, zastanów sie czy cos rzeczywiście jest Ci potrzebne, jeżeli ni podaruj komuś. Pomysl tez o ekologii i o tych wszystkich plastykowych opakowaniach (nie, nie jestem fanatyczka) ale ilość śmieci mnie przeraża od kiedy mieszkam sama. Zobaczysz, ze i ludzie zaczną Cię doceniać, pomyślą sobie ta Eliza to jednak nie węszy we wszystkim interesu. Nie rób rozdania pt. Polub tryliard rzeczy, po prostu daj cos komuś, bo fajnie cos skomentował. Zobaczysz ze to wróci do Ciebie. A i hejt z czasem stanie sie ewidentnym hejtem, a nie złośliwa pół prawda, bo ta boli chyba najbardziej, duzo bardziej niż wyszukany przeuroczy hejt 😉
Kochana, ja kosmetyki jakie dostaje regularnie oddaje koleżankom, sąsiadkom, mamom. Teraz też w ramach akcji #FashInspired rozdaje czytelniczkom na instagramie. Nic się u mnie nie wala 🙂 Zostawiam sobie tylko to co naprawdę mi pasuje, albo to co czeka na testy/
Bardzo mądry wpis. I uważam, że potrzebny. Nie tylko w kontekście ostatniego zamieszania.
Pozdrawiam i życzę dalszych sukcesów!
Jakiś czas temu Michał Karmowski (kulturysta, trener) miał również nieprzyjemne doświadczenie z hejterem. Nie śledziłem dokładnie sprawy, ale w grubym skrócie jakiś młody chłopak wypisywał jakieś na prawdę straszne rzeczy na jego fanpage’u, dużo bardzo niesmacznych komentarzy pod adresem jego młodej córki itd.
Jak dla mnie to coś takiego jest nie zrozumiałe, pan Michał to elokwentny i poważny gość, który promuje ćwiczenia, diety, dbanie o siebie, zdrowy styl życia itp. Oczywiście wiadomo, że ma sponsorów, ale jest to w mojej opinii oczywiste, w końcu wkłada w to wszystko dużo pracy, ma ogromną wiedzę i doświadczenie. A że zarobi na tym, że ma ciuchy od sponsora? Gratuluje i kibicuję, szczerze.
Pan Michał w mojej opinii robi dobrą robotę.
Sporo czasu temu w postach zaczął stopniowo pokazywać swoje życie prywatne, jak żyje, czym się zajmuje. Potem gdzieś urywkami, a potem coraz wiecej, pojawiały się w jego postach na FB żona i wtedy jeszcze bardzo młoda córka. Wydawało mi się to bardzo sympatyczne, w moich oczach z kulturysty zmienił się w zwykłego fajnego rodzinnego gościa, który na codzień jest odpowiedzialnym mężem i ojcem.
Ktoś powie, że może posunął się za daleko i udostępnił za dużo swojej prywatności.
I w którymś momencie (możliwe, że jest to jeszcze na FB) pojawiła się fala na prawdę srogiego hejtu i bardzo niezdrowych i niesmacznych rzeczy od tego młodego chłopaka, przykra sprawa.
W końcu hejter się znalazł i zrobiło się poważnie. Podobnie jak u Ciebie pojawił się prawnik, sąd, duże kwoty itd., ale p. Michał rozwiązał to bardzo dojrzale. Gdyby sfinalizował te odszkodowanie to nie załatwiłby chłopaka, tylko jego rodziców, bo on był na tamten moment niepełnoletni.
Skończyło się na tym, że p. Michał nagrał filmik z tym chłopakiem gdzie stoją razem, widać twarz tego chłopaka, przedstawia się, mówi o tym co zrobił i że przeprasza. Ktoś powie, że to za mało. Mam nadzieję, że chłopak dostał nauczkę i więcej tego nie zrobi, ale będzie też to przykładem dla innych…
Rozumiem krytykę, nawet nie konstruktywną, ale wyżywanie się nawet nie na kimś, tylko na jego rodzinie, z powodu czyjejś popularności jest bardzo słabe.
Nie wiem Eliza czy przeczytasz ten komentarz, ale uważam że osoby które w taki sposób się zachowują często są bardzo poranione. Są z rodzin gdzie były obrażane, wyśmiewane, poniżane i mają kompleksy… ktoś mądry powiedział kiedyś że ludzie zraneni ranią innych ludzi. Tym bardziej rozumiem jak stresująca musiała być dla Ciebie konfrontacja z taką osobą, bo jej zachowanie świadczy o tym że jest zdolna to wielu niebezpiecznych lub dziwnych zachowań. Osobiście doznałam gnębienia i nękania osoby z którą miałam przykrość dzielić mieszkanie i z mojego doświadczenia o jej atakach decydowały kompleksy i niedowartośniowanie, zwłaszcza na punkcie finansowym. Finanse to bardzo duży problem dla wielu ludzi i ci, którzy mają mało pieniędzy przez to gorsze/trudniejsze życie mają często problemy psychiczne na punkcie osób które mają pieniędzy dużo, wg ich mniemnia niesprawiedliwie dużo. Za każdymi pieniędzmi stoi jednak praca, o czym te psychicznie niezdrowe osoby zapominają, nie chcą pogodzić się z realiami życia. Żyjemy w bogatym nowoczensym kraju gdzie każdy może skończyć dobre studia (stomatologia? programowanie?) i dobrze zarobić, nie każdemu jednak się chce, lepiej kopiować lub atakować innych. Pozdrawiam! I polecam nigdy nie wrzucać żadnych zdjęć tego typu, hejterzy to naprawdę zdeterminowane, schizofreniczne osoby 🙁
Chciałam też dodać że im więcej się hejterowi pozwoli, tym więcej on zniszczy, tym dalej będzie kontynuował swoje działania. Dopiero strach przed konsekwencjami i DEMASKOWANIE ich psychicznych zachowań konfrontuje ich, zawstydza, jednak nie wycofają się do końca dopóki konskwencje nie będą naprawdę srogie.
Jestem ciekawa czy sprawę, którą opisujesz to jest ta sama z 2011r w roli głównej z Panią D, która tłumaczyła, że niepochlebne komentarze pisał jej mąż?
Pozdrawiam 🙂
Nie, to zupełnie inna sprawa
Po tym co napisałaś zabawilam się w detektywa i chyba znalazłam tego bloga. Są i makaroniki i reklama pasztetu ? nie będę pisać nazwy bloga bo jest szansa ze się mylę, a nie chcę nikogo szkalowac. Pobieżnie przejrzałam i ten blog w zamyśle chyba jest kulinarny. Przynajmniej nazwa tak wskazuje
Nie 🙂
A ja uważam
Ze powinnaś napisac kim ona jest żeby inne dziewczyny wiedziały
No właśnie w Internecie zostaje wszystko więc musimy dwa razy się zastanowić jakie informacje w nim o sobie zamieszczamy żeby ktoś ich w złym celu nie wykorzystał. W tak fatalnym świecie przyszło nam żyć.
Trafiłam tutaj przez Twoje instastories. Ja tez zmagam się z hejtem. Zostały pozakładane jakieś fałszywe konta na fb (które notabene juz zostały skasowane) i kompletnie nie ma jak się dowiedzieć kto to jest, żeby tego kogoś ukarać. Tzn mam podejrzenia, ale kiedy nie mam 100% pewności to nie mogę kogoś oskarżyć. Dobrze, ze chociaż Tobie się udało.
Comments are closed.