Dokładnie tak. Chcę mieć mniej! Mniej ubrań, mniej kosmetyków, mniej rzeczy na półkach, w szufladach i w regałach. Nie potrzebuję tego wszystkiego. Zagracam swoją przestrzeń i tym samym swoje życie.
Do selekcji ubrań zmusił mnie projekt nowej garderoby. Założyłam sobie, że zmieszczę się w dwóch komodach i na jednym drążku. Kiedy spytałam Was na Facebooku, czy dałybyście radę zrobić tak u siebie, większość stwierdziła: bez szans. Były też dziewczyny, które pisały, że w dwóch szufladach to one mieszczą się razem z mężem. Szacun! Mnie w pamięci utkwił najbardziej poniższy komentarz:
[quote text_size=”small”]
Jeśli byłyby to ubrania, które nosze, to tak. Jeśli wszystkie, to nie
[/quote]
Czyż nie tak właśnie jest?! Nosimy niewielki procent ubrań znajdujących się w naszych szafach czy garderobach. Do niektórych ciuchów mamy sentyment, inne czekają na lepszy moment. Jesteśmy pewne, że będziemy je nosić, gdy tylko schudniemy lub przytyjemy, gdy nabierzemy pewności siebie albo zmienimy pracę, faceta lub otoczenie. Mijają miesiące, w naszym życiu nic się nie zmienia, a w szafie piętrzy się niebotyczna liczba niepotrzebnych ubrań.
Od miesięcy nie potrafię utrzymać porządku w obecnej garderobie. Mam w niej 18 ogromnych półek i 4 drążki. Nienawidzę tam wchodzić, bo zawsze przytłacza mnie to, co tam zastaję. Alternatywną garderobę zrobiłam w innym pokoju – o w tym. Na ten moment drążek jest zapchany ogromną liczbą ubrań, a ja znowu się w tym zatracam. Ten nadmiar niepotrzebnych rzeczy zaczyna mnie doganiać, dopadać wręcz. Wyżej wspomniany pokój zaczęłam już omijać szerokim łukiem, bo prócz ubrań zrobiłam sobie tam składzik na wszystkie zbędne rzeczy.
Mam tego dość. Jestem w szoku, jak szybko zdążyłam zagracić swoją przestrzeń. Przecież w tym domu mieszkamy nieco ponad 1,5 roku! Podczas wyprowadzki z mieszkania wyrzuciłam i oddałam ogrom rzeczy. Kiedy to się stało i skąd się to wszystko wzięło?!
Sporo podróżuję. W Wenecji tworzę zupełnie inne stylizacje niż w Paryżu, Nowym Jorku czy Dubaju. Na tym polega moja praca: tworzę sesję, publikuję wpisy. To nie tak, że ktoś tego ode mnie oczekuje, to ja sama tego chcę. Chcę, żeby stylizacje były różnorodne i spójne z tłem. Często kupuję ubrania tylko pod sesję zdjęciową. Większości tych rzeczy nigdy nie wkładam ponownie. To po prostu moje narzędzie pracy.
Wracam do zasady, którą stosowałam w tamtym roku i która świetnie się sprawdzała: do recyclingu ubrań. Abym mogła kupić nowe, muszę sprzedać te, w których już nie chodzę. Dzięki temu będę raczyć Was różnorodnymi stylizacjami i zachowam równowagę w mojej garderobie. Do tej pory zgromadziłam 9 worków ubrań, które oddałam potrzebującym, kolejne 9 po prostu sprzedam.
Pozbędę się wszystkiego, czego już nie potrzebuję. Ubrań, kosmetyków, butów, torebek, pasków, biżuterii, akcesoriów, sprzętów kuchennych i całej zbędnej reszty.
Chcę odetchnąć z ulgą. Chcę po prostu mieć mniej!
Eksperymenty z ograniczeniami
Ostatnio wpadła mi w ręce książka „Im mniej, tym więcej” Joshuy Beckera, jednego z czołowych amerykańskich minimalistów; znalazłam tam kilka interesujących rozdziałów. Wstęp jest nudny jak flaki z olejem, więc możecie go sobie darować. To, co powinno Was zainteresować, to m.in. rozdział pt. „Eksperymenty z ograniczeniami”. Autor podaje tam kilka przykładów eksperymentów, które mają na celu wyeliminowanie z naszego życia niepotrzebnych rzeczy. Planuję wdrożyć kilka w życie i napisać Wam o tym.
Zainteresował mnie też eksperyment, który trwa 30 dni i który wymaga od nas pozbywania się pewnej liczby rzeczy każdego dnia. Pierwszego dnia pozbywamy się jednej rzeczy, drugiego dnia – dwóch, dziesiątego – dziesięciu i tak dalej.
Czytałam również o kobiecie, która ograniczyła swoje ubrania, dodatki, biżuterię i bieliznę do 33 elementów. Jeśli chce kupić coś nowego, musi pozbyć się starego.
Dajcie znać, jak to jest z Wami. Wasze szafy i garderoby uginają się pod ciężarem niepotrzebnych rzeczy czy może stosujecie pełen minimalizm?
69 komentarzy
Ja właśnie mam przed sobą powrót do Polski, po dwóch latach za granicą i ogrom rzeczy, które mam koło siebie, przede wszystkim ubrań mnie przytłacza. Do ostatniej chwili zostawiam pakowanie, bo limit wagowy przekroczyłam na pewno! Nagle na dnie szafy znalazłam, rzeczy o których nie wiedziałam, czas się wziąć za porządki i wrócić tylko z najpotrzebniejszymi rzeczami! 🙂
Masz rację. Otaczamy się mnóstwem niepotrzebnych rzeczy i ciągle nam mało, bo nie potrafimy się cieszyć tym co mamy. Ja przeprowadzając się zawsze zastanawiam się skąd to wszystko sie wzięło. Rozumiem zabawki czy rzeczy 6-letniej Natalki ale ile niepotrzebnych „gratow” przetrzymuje sie z przyzwyczajenia. Czasem warto się uwolnić od przedmiotów by móc cieszyć sie swobodnym życiem. Pozdrawiam
Eliza to daj znać gdzie będziesz te torebki sprzedawać, garderobę mam małą ale drugą urządziłam w piwnicy ?
Fash, polecam książkę „Magia sprzątania”. Genialnie motywuje i naświetla po co te całe porządki są potrzebne.
Bardzo chętnie coś odkupię ! 😀
Najgorsze co może być w szafie to ubrania które zostają , bo kiedyś je jeszcze założę … niestety. Nigdy nie zostały ponownie ubrane ???
dokładnie!
To nie jest takie proste jak się wydaje, sprzedać te 9 worków. I nie chodzi o to, że sentyment, że zajmuje to sporo czasu żeby sfotografować i wystawić. Mam to doświadczenie za sobą. Kiedy już zebrałam się w sobie, poświęciłam na to cały weekend, kiedy byłam z siebie dumna, że ogarnęłam ten ogrom 14 worków, kiedy z utęsknieniem czekałam na oferty, i kiedy efekt nie przekroczył 10 procent ilości wystawionych rzeczy … to dopiero daje do myślenia i uczy nie kupowania wszystkiego na czego serce mocniej zabije a oczy błyszczą. Nic bardziej nie motywuje do zmian w głowie w tym temacie. Powodzenia ? jestem ciekawa jak Ci pójdzie to wyzwanie ?
Sprzedaje tak naprawdę tylko te droższe rzeczy, resztę oddaję potrzebującym.
Kiedy my z mężem mieszkaliśmy u moich rodziców – wszystkie nasze rzeczy byly w tym jednym naszym pokoju. Masakra! Jeden pokój stanowił sypialnię, pkój dzienny, wypoczynkowy, do nauki, itd. Oczywiście nic nie wyrzuciliśmy, ba! kupiliśmy dodatkową komodę by jakoś wszystko pomieścić.
Teraz mieszkamy na swoim. Wiele rzeczy z tego jednego pokoju przenieśliśmy do całego mieszkania. Wiele – ale nie wszystko. Oddychając nowym powietrzem dziwię się, po co ja te wszystkie graty trzymałam. Teraz – ze skrajności w skrajność – kocham tą przestrzeń którą mam tu. Te w pół puste półki.
Niektore ubrania przydaja sie tylko np. raz w roku, albo ogolnie bardzo rzadkie. Nie na co dzien chodze w stylizacji hawajskiej, lat 20. itp 🙂
A ja noszę 90% ubrań i dodatków z mojej szafy. Fakt nie mam ich wiele, ponieważ zwykle podejmuje rozsądne decyzje zakupowe. A dostaję wiele komplenetów za swój wygląd. Grunt to myśleć jak się kupuje. Czy coś jest potrzebne, co mi pasuje, z czym z szafy pasuje, czy starczy na lata, czy jest uniwersalne. I kupować z planem, a nie na zasadzie zobaczę co jest i wyjść z torbą ubrań, które produkowane są za marne grosze i modne jeden sezon. Nie wspominając o jakości. Polecam każdemu zobaczyć chociaż film dokumentalny toksyczne ubrania.
Paulina dzięki za polecenie, muszę go obejrzeć
Tak! Też mam taki plan i chcę go zrealizować przed 1. września. Uporządkować przestrzeń wokół siebie, usunąć to co niepotrzebne, a tylko zajmuje miejsce.
Widzę, że coraz więcej osób podejmuje się podobnego wyzwania, a w grupie raźniej! 🙂
Oj Eliza, jak zwykle tematem w samo sedno. Od jakiegoś czasu sama staram się zmienić podejście, prawie nic nie kupuję, noszę to co mam, ale wyrzucić ciężko… sama nie mam takiej łatwości pozbywać się posiadanych ubrań, raczej noszę je trochę „na siłę”, bo szkoda mi wydanych pieniędzy, a używane ubrania dziś ciężko sprzedać. A pozbyć się jednych i zaraz kupić następne, które też wkrótce się znudzą…eh jak żyć?? 🙂
Zdecydowanie łatwiej jest oddawać rzeczy kiedy widzisz, szczęście w oczach obdarowanej osoby. To się po prostu nie mieści w głowie. Myślisz sobie wtedy – mogłam dać jeszcze to i to, przecież rzadko w tym chodzę, a tym dziewczynom to by się bardziej przydało. Mam na myśli domy samotnej matki, ośrodki opiekuńczo-wychowawcze, domy dziecka… Sentymenty do ubrań znikają w sekundzie, i dobrze. 🙂
Od jakiś dwóch lat systematycznie porządkuję przestrzeń wokół siebie. Staram się kupować rzeczy, które w pełni wykorzystam, wyleczyłam się z sezonowych zakupów, a jeśli trafi mi się jakiś kosmetyk, który nie spełnia moich wymagań od razu leci na sprzedaż. Przestałam szaleć na wyprzedażach, bo doszłam do tego, że większość tych rzeczy nigdy nie włożyłam, a kupiłam tylko, bo 'okazja’. Zaczęłam kompletować swoją garderobę z głową, ale również wszystko inne w domu, kiedyś potrafiłam mieć mnóstwo rzeczy pochomikowane w szufladach, a teraz? Pusto! i wiesz co? Niczego mi nie brakuje, jestem 'wolna’ i szczęśliwa 🙂
Cos cudownego 🙂
Dziękuję ! Ty zawsze wiesz kiedy wstrzelić się w post który akurat potrzebują Twoje czytelniczki. Wczoraj po wizycie u przyjaciółki nowe meliski i najmodniejsze adidasy w tym sezonie a ja 🙁 nic a nic żadnych nowych butów w tym roku złapałam lekką chandrę. Od początku roku ma postanowienie że chodzę w tym co ma szafie i nic nie kupuje, bo ma tego trochę i na pewno ma się w co ubrać 🙂 ale jak każda kobieta chętnie poszłabym bym za zakupy. Ale tylko utwierdziłaś mnie w przekonaniu że minimalizm i selekcja są dobre dla naszej duszy a nie tylko szafy. Może w przyszłym roku jak będę chciała coś kupić to zgodnie z świetna blogerką pójdę za ciosem jedna rzecz przychodzi dwie wychodzą 🙂
Ja mam tak z rzeczami biurowymi. Jak organizowałam swoje domowe biuro, kupiłam wielkie biurko z szufladami, szafką i dostawką na biurko – wszystkie miejsca były poupychane przydasiami. Po roku roku dojrzałam do pozbycia się dostawki, teraz przymierzam się do biurka z dwoma płytkimi szufladami. I wcale nie czuję, by ta mniejsza ilość przydasi i papierów w jakiś sposób mnie ograniczała.
Ja ostatnio wdrażam na nowy pomysł.
Podsunęła mi go koleżanka, która ma małe mieszkanie i 5-letnią córkę – młoda jak chce kolejną zabawkę, to musi pozbyć się 3 starych – 2 oddaje biednym, jedną sprzedaje na OLX.
Podpatrzyłam to i trochę zmodyfikowałam pod siebie. Nowa bluzka?
ok – jedną rzecz wyrzucam do śmieci – bo poplamiony dres przecież do niczego się nie nada, prócz straszenia,
jedną wrzucam do konteneru na ubrania
i jedną ” z półki na lepsze czasy- schudnę itp.” sprzedaję. Łącznie 3 do 1.
Powiem Wam, działa… Moja szafa zaczyna powoli oddychać.
Bardzo popieram. Ja stosuje podobne zasady od kilku lat, zanim nawet przeczytałam „Elementarz stylu” K. Tusk (który nawiasem mówiąc dla laików jest bardzo pomocny).
Zasada jest prosta – jeśli nie nosiłam danej rzeczy więcej niż 3 miesiące – oddaje ja lub sprzedaje (uwaga – nie dotyczy rzeczy sezonowych). Jeśli się waham, wkładam ja do pudełka na gorze szafy i jeśli przez kolejne 3 miesiące nie szukałam jej, to znaczy, ze już jej nosić nie będę. Bardzo to polecam, nie mam w swojej szafie ubrań, których bym nie nosiła.
Pozdrawiam i życzę wytrwałości!
Hej! Ja także polecam ten elementarz:) Pozdrawiam:)
Ja do tej pory zawsze mialam znacznie więcej mebli, szaf i półek – to i ubrań było więcej. Po wielu przeprowadzkach starałam się ograniczyć ilość rzeczy. Teraz mieszczę się w 1 i pół komody z Ikei (bo drugie pół zajmuje chłopak). Większe rzeczy jak ubrania na snowboard mam w pudełkach na szafie a w szafie tylko kurtki na jesień itp.
Da się 🙂
Pozdrawiam,
Magda
O rany jakbym czytała o sobie!! W nowym domu mieszkam trochę ponad 1,5 roku a gratów jest tyle ze szok!!! Mamy dwóch synków wiec zabawek i ubranek jest tyle, ze moglibyśmy obdarować pół wsi! W garażu pełno jeszcze pudel które przyjechały z nami ze starego mieszkania. Stoją nie rozpakowane i się kurza a przecież jedli nie zajrzałam tam od 1,5 roku to jest to najzwyczajniej niepotrxrbne?! Ja w ostatnich latach sporo przytyłam a trzymam jeszcze kupę pudel z ciuchami z przed 20-30 kg bo twierdze, ze do nich schudnę! A przecież nawet jak mi się to wreszcie uda to 90% tych rzeczy nie będzie już się nadawała po tylu latach do chodzenia. Pokój gościnny w naszym domu zaczęłam nazywać ” niegościnny” bo jest tam materac wiecznie zawalony sterta ciuchów plus wszystkie graty z domu znoszone!! Mam już dość i zaczynam się złe czuć w nowym pięknym domu przez nadmiar niepotrzebnych rzeczy!!! Gubię się we wszystkim a jak mam coś znaleźć to doprowadza mnie to do szału dlatego postanowiłam odgruzować się w końcu!! Zacząć od ciuchów i zabawek dziecięcych, mała cześć perełek zostawić dla 3 maluszka a resztę bez żalu oddawać i sprzedawać. Zabawki i ubranka pójdą do Centrum Zdrowia Dziecka bo sama jestem jego częstym bywalcem wiec wiem ze tam tych rzeczy nigdy zbyt wiele. Mam nadzieje, ze uda mi się w końcu opanować te. Chaos i pokonać zakupoholizm ?
Ja nie lubie oddawać, wyrzucać rzeczy które są w dobrym stanie, lubie donaszać ciuchy:) staram sie kupować rzeczy w miarę uniwersalne, wykorzystywać je na różne okazje. Nawet jesli cos nie jest super modne to wkładam to pod plaszcz, jak idę na zakupy czy w inne mało ważne miejsce. I tak donaszam ciuchy, a potem z czystym sercem oddaje do PCK. Często stare tshirty wykorzystuje na jakies szmatki jednorazowego uzytku 😛
Bardzo motywujący wpis! 🙂
slow fashion powoli i metodycznie wcielam w zycie od kilku sezonow – mam coraz mniej ubran, butow i dodatkow, stawiam na jakość i idealne dopasowanie rzeczy, w których jestem „idealna wersją siebie”. wszystkie inne do wyrzucenia/sprzedania/oddania
Właśnie z powodu wielości kosmetyków, ubrań, dodatków zrezygnowałam z przeglądania niektórych blogów czy insta. Kiedyś na instastories powiedziałaś, że chcesz być kojarzona z konkretnymi markami, a nie ze wszystkim co popadnie i bardzo mi się to spodobało. To w sumie krok do minimalizmu. Zastanawiam się, co z tymi wszystkimi rzeczami, prezentami robią blogerki? No nie ma opcji na wykorzystanie tego w 100%. Ja mam mniej i lepsze podejście do zakupów, ale dużo mam ubrań dla dziecka. To ładne, to się może przyda dla następnych dzieci, to pożyczone.. Juz kilka razy myslalam, żeby to wyrzucić, a z kolejnym dzieckiem skompletować wyprawkę w 100% swoją i małą.. Dylematy XXI w. ?
Dostaje mnóstwo przesyłek od marek. Agencje mają mój adres i po prostu wysyłają mi paczki. Kiedy kolejne proszą o dane po prostu im piszę, że nie przyjmuje przesyłek. Nie pokazuję na swoich kanałach takich prezentów, wg mnie to zaśmiecanie internetowej przestrzeni. Co komu po tym, że dostałam paczkę. Po co komuś wiedza, że marka X wypuściła nowy produkt. Nie jestem magazynem, który informuje o nowościach, to nie moja rola. Chcę pokazywać tylko te produkty, które faktycznie przetestowałam, które lubię, które polecam, a nie wszystko jak leci. Szczerze mam dośc tych wszystkich „dni kuriera” i unboxingów. Chce wiedzieć co blogerki naprawdę polecają, czego używają, a nie prezenty. Kiedyś cieszyłam się tymi przesyłkami i pokazywałam je. Kilka miesięcy temu zmieniłam podejście i wiem, że to dobry kierunek.
Co do reklamodawców, ograniczyłam liczbę reklam. Chcę przywiązywać się do marek, które lubię i których produktów używam (Semilac, W.KRUK, Daniel Wellington, Lierac). Tak mi podpowiada intuicja 🙂
PS a przesyłki jakie dostaję rozdaję koleżankom i bliskim 🙂
Powinnaś prześledzić blog simplicte.pl – w tym projekt Szafa Minimalistki i Capsule Wardrobe. Mi bardzo pomógł zrozumieć, że wcale nie potrzebuję dużo. Ograniczyłam liczbę swoich ubrań, butów, toreb do około 50 (nie licząc kilku ubrań sportowych, górskich i bielizny, której też nie jest zbyt wiele np, 3 staniki).
Z książek poelcam: „Minimalizm po polsku” – Anna Mularczyk-Meyer i „Mniej. Intymny portret zakupowy Polaków” – Marta Sapała. Tylko ich nie kupuj! Wypożycz z biblioteki bądź zamów ebooka – mały krok w stronę minimalizmu:)
Eliza, polecam Ci książkę Mniej (autor Marta Sapala) w której różni ludzie, na różnym etapie życia mierzą się z wyzwaniem – mniej kupować, mniej mieć itp. Polecam, nawet jak nie zrobisz takiego eksperymentu od razu na sobie to fajnie otwiera oczy.
Powodzenia.
Super, dziękuję za polecenie. Takich książek nigdy za wiele 🙂
Polecam książkę Anny Mularczyk-Meyer „Minimalizm po polsku” oraz „Chcieć mniej” Katarzyny Kędzierskiej, osobiście bardziej przypadła mi do gustu pierwsza pozycja, jest krótka ale treściwa. Bardzo popieram Twój pomysł i życzę powodzenia na drodze do minimalizmu 🙂
Podziwiam wszystkie minimalistki, bo mi trudno się rozstawać z ubraniami. Mam jeden patent na pozbywanie się ciuchów i robienie miejsca w walizce przed powrotem z wyjazdów – starsze t-shirty są do spania i zostają w koszu w hotelu, a np. starsze koszule wykorzystuje na plaże, gdzie rzeczy niszczą sie w zawrotnym tempie od balsamu do opalania.
Swietny patent!!! Wykorzystam przy najblizszym wyjezdzie, a to juz niedlugo. Sycylia czeka 😀
Ja nigdy nie miałam wielu ubrań z dwóch powodów, nie miałam wystarczająco dużo pieniędzy żeby je kupować a dwa kiedy spodobały mi się dane np buty (przeważnie drogie) potrafiłam odkładać na nie przez cały rok, żeby kupić właśnie te a nie inne. Obecnie nie muszę już odkładać rok na dany ciuch, ale mimo, iż stać mnie na te moje wymarzone droższe buty to i tak odkładam sobie dwa trzy miesiące żeby je kupić. W sumie cieszę się, że ten nawyk sprzed lat we mnie pozostał, gdyż nadal nie mam zawalonych szaf, kanap czy krzeseł ubraniami, a kupuje ubrania troszkę droższe i te, które na prawdę mi się podobają. Moje ubrania zajmują trzy szerokie szuflady w, których trzymam bieliznę, skarpetki, koszulki i spodnie do chodzenia po domu, jedną wąską szafę i jeden drążek (podobny do tego Twojego), który dzielę z ubraniami mojego narzeczonego. Buty trzymam w osobnym miejscu. Kupuję ubrania klasyczne, także chodzę w nich aż się zniszczą. Popieram jednak inicjatywę przekazywania ubrań potrzebującym. Sama oddałam dwie kurtki do akcji „Wymiana ciepła”, gdyż były nadal w dobrym stanie, a mi udało mi się uzbierać pieniądze na płaszcz, który bardzo chciałam mieć. ” Im mniej tym więcej” dokładnie tak, dokładnie się z tym zgadzam 😉
Od jakiegoś już czasu segreguje rzeczy z szafy, nie kupie nic nowego zanim nie oddam kilku 'niezbędnych szmatek’. Jak wywożę te ubrania i oddaję biednym, to tak jakbym zrzuciła kilka kilogramów. Co za lekkość i radosc;)
bardzo mi się podoba Twoje podejście i to co piszesz o tych wszystkich unboxingach, prezentach, etc. Bo tez mnie to trochę przeraża, ze żyjemy w kulcie materializmu i produkt placementu ale takie czasy. Ja wychowana jestem w duchu artystycznym i ciuchy były fajnym dodatkiem a nie celem samym w sobie. Często mniej znaczy więcej i tego się trzymam?Pozdrawiam, N.
Cos w tym jest! Mam podobnie. Dzisiaj mialam taki moment, ze mam tyle rzeczy ktorych tak naprawde nie potrzebuje a zasmiecaja moja przestrzen. Dziekuje za artykul jest bardzo madry i pouczajacy 🙂
To prawda zagracając swoją przestrzeń zagracamy swoje całe życie. Skądś znam te wymówki, że noe wyrzucę czegoś bo mam do tego sentyment, albo że schudne to bedzie ok 🙂
Eliza , a kiedy wyniki konkursu dove ???
Wpis trafiony ?
U mnie problem nadmiaru ubrań nie występuje, bo po każdym sezonie wyrzucam/oddaję ubrania których nie założyłam. Wychodzę z założenia, że skoro nie nosiłam danej bluzki, czy sukienki to znaczy że już jej nie założę, przestała mi się podobać, znudziła się itp. Pozbywam się rzeczy regularnie. Oczywiście mam kilka ubrań które noszę rzadko, bo są bardzo eleganckie albo typowo sportowe i zakładam je przy konkretnej okazji, ale są to rzeczy które można policzyć na palcach jednej ręki. Podczas zakupów również myślę, czy dana rzecz pasuje do reszty mojej szafy, czy stworzę z nią różne stylizacje, czy jest uniwersalna i mi się nie znudzi. Nigdy nie kupuję czegoś, bo np. są przeceny i rzecz jest tania, musi mi się spodobać i być praktyczna. Polecam taki co sezonowy przegląd szafy, to naprawdę pomaga.
Jestem facetem, ale też mam u siebie za dużo ubrań i niestety wiele na tym tracę. Nie założę wszystkich „bo to na inną okazję”, „pogoda nie pasuje na ten strój” i tak leżą już kilka lat. Chyba będę musiał zrobić gruntowne porządki, bo szafa się nie domyka a mnie taki wygląd dobija…
Dla mnie to troszkę bez sensu tak się ograniczać z rzeczami. Ok, bez sensu mieć też 5 takich samych lub bardzo podobnych sukienek, butów itp. Ale zawsze lepiej mieć więcej rzeczy w razie, gdy nie wyschnie pranie:) Albo po prostu by mieć wybór. Poza tym ubrania się zużywają i lepiej wyciągnąć zapas z szafy niż 5 min. przed wyjściem odkryć że rzecz już nie do końca wygląda tak jak powinna. Minimalizm, ale z głową:)
Dokładnie, Minimalizm z głową! 🙂
Od pewnego czasu wyrzucam ze swojej szafy kolejne ciuchy, często je oddaję, ale najczęściej- znoszę do piwnicy. I mam pozorny porządek, bo w szafie jest mniej, ale w piwnicy więcej i więcej :/ tak ciężko mi się z wieloma rzeczami rozstać, ale nie dlatego, że je kiedyś założę, bo nie, z tego się wyleczyłam… po prostu zostawiam je córce, która być może za dwa/trzy lata zechce je nosić. Tym bardziej, że moda wraca szybciej niż kiedyś
Mam to samo postanowienie. Chcę mieć mniej rzeczy. Problem w tym, że co jakiś czas już wpadałam na pomysł lepszego zorganizowania swojego życia, wyrzucenia tego, czego nie potrzebuję. Robiłam to stopniowo, pozbywałam się kilku rzeczy. A potem znowu obrastałam w przedmioty, których nie używałam, nie potrzebowałam, ale posiadanie ich było w jakimś stopniu koniecznością.
Ostateczna decyzja została podjęta parę dni temu, w przypływie złości, w amoku, gdzieś pomiędzy zapchaną szafą, a kanapą w drugim pokoju, na którą rzucałam ubrania, których kolejny raz nie założyłam. Wyrzuciłam z szafy wszystko, a potem włożyłam tam tylko to, co noszę, kocham, w czym wiem, że dobrze wyglądam. A potem zorganizowałam igrzyska reszcie ubrań. Część ocalała, część nie. Te niechciane tworzą teraz tekstylną górę w moim salonie. Mąż udaje, że jej nie widzi, dobry człowiek. Nie komentuje też tego, że góra rośnie, bo natchniona cudownością sprzątniętej szafy, zaczęłam też opróżniać inne miejsca, których głównym celem do tej pory było przetrzymywanie niepotrzebnych rzeczy, trzymanie ich jak w niewoli. rzeczy, których ja nie muszę mieć, i nawet już nie chcę. Ale które komuś mogą się jeszcze przydać. Mam zamiar zorganizować wyprzedaż garażową, sprzedać co się da, zarobić kilka złotych na to, czego brakuje w mojej szafie; a to, co zostanie, oddać gorzej sytuowanym niż ja. Ale nie korzyści majątkowe, ani pomoc innym (niestety) nie są moim głównym celem. Jedyne, czego pragnę, to odzyskać swoje mieszkanie, mieć je na własność, nie dzielić ich z niechcianymi lokatorami, którzy pochłaniają moją energię, za których muszę sprzątać, wiecznie utrudniających mi życie.
Za dwa, trzy lata mam zamiar przeprowadzić się do swojego nowego domu. I już wiem, że chcę zabrać ze sobą TYLKO TO, co jest mi niezbędne do życia i co rzeczywiście sprawia mi radość.
Jeżeli teraz zajmiesz się publikacją wpisów, które pokażą, jak w twoim prześlicznym domu wygląda organizacja przestrzeni, to chętnie je przeczytam. 🙂
Wyprzedaż garażowa to jest to! Chciałabym coś takiego zorganizować 🙂
Ja to w ogóle muszę wyrzucić połowę rzeczy. Ale teraz wróciłam z wczasów i podczas rozpakowywania kosmetyków od razu zrobiłam porządek ze wszystkimi 😀 wyrzuciłam całą reklamówkę przeterminowanych resztek, jakichś których nie używam, nawet jakieś stare portfele z NICI z czasów podstawówki się tam znalazły na półkach, też poleciały do śmieci. A ile miejsca się zrobiło!
Z ciuchami też muszę zrobić porządek, chociaż połowę szafy zajmują mi ciuchy do siatkówki, ale niestety muszę ich mieć sporo, bo przy prawie codziennych treningach jest to niezbędne.
Też mnie przytłaczała zbyt duża ilość niepotrzebnych ubrań, ale nagle pojawiło się zupełnie niezwykłe rozwiązanie tego problemu – ciąża. 😀 Wywaliłam wszystkie niepotrzebne ubrania, zapakowałam w pudła i zostałam z dosłownie kilkoma rzeczami. Co za niezwykle wyzwalające doświadczenie. 😀 Oczywiście po ciąży będę musiała pójść po te pudła i wreszcie je posegregować, ale mam nadzieję, że te miesiące kiedy ich nie mam, pomogą mi nabrać dystansu.
Mówię to wszystko oczywiście z lekkim przymrużeniem oka, ale to, że kiedy właściwie z dnia na dzień pozbyłam się większości rzeczy i okazało się, że jestem w stanie bez nich przeżyć, dużo mi pokazało.
moja mama spotyka się w swojej pracy sporo potrzebujących osób,więc naprawdę z przyjemnością robię porządki w szafach,bo wiem,że to,co oddam,trafi z jej pomocą w dobre ręce i da komuś wiele radości. polecam taką formę pozbywania się ubrań,nie sprzedaż. sprzedać używane ubrania jest ciężko,poza tym dostaniemy za nie zwykle parę groszy,które pewnie przepuścimy na głupoty,a radość z podarowania innym czegoś,na co często nie mogą sobie pozwolić – bezcenna! pomagajmy,bo dobro wraca 🙂
Po raz pierwszy zaczęłam pozbywać się rzeczy kiedy przeprowadzałam się za granicę. Po prostu nie było opcji, żeby zabrać wszystko. Wtedy nagle okazało się, jak niewiele rzeczy potrzebuję. Potem ktoś mi podrzucił książkę Mari Kondo Sztuka Sprzątania. Trochę się z niej nabijałam, bo dziewczyna tam pisze np żeby rozmawiać z rzeczami i dziękować im za użyteczność, ale pomijając ten element, zasada jest dobra. Pozbywanie się rzeczy jest mega oczyszczające, też dla głowy, nie tylko dla mieszkania. Odkryłam, ilu rzeczy nie potrzebuję. Teraz ograniczam zakupy. I nie chodzi o oszczędność. Zawsze jak mnie kusi kupić jakąś pierdołę, zadaje sobie pytanie, po co mi to, czy to poprawi coś w moim życiu skoro do tej pory radziłam sobie bez tego. Ostatnio przeprowadziłam się z 4 kartonami i jedną walizką ubrań. Upchnęłam tak cały dobytek z zawartością kuchni włącznie. Jestem z siebie dumna 🙂
A ja się dziwię i nie rozumiem. Trzymam stare ciuchy w komórce lokatorskiej i wracam! Teraz schudłam 8 kilogramów i znów mieszczę się w masę ubrań! Poza tym nawet jak mu się coś znudziło, to jak miną 2 sezony to znów mam ochotę założyć 🙂 tyle piękny ubrań mam sprzed lat! Dzięki temu nie chodzę w kółko w tym samym a moja garderoba jest różnorodna!!!
Od dwóch lat oddaję cyklicznie ubrania konkretnej osobie – zawsze miło mi patrzeć jak się cieszy 🙂 Na miejsce tych oddanych raczej nie kupuję nowych, po prostu mam ich mniej, a nawet tak bardzo tego nie odczuwam. Zakupy ubraniowe robię bardzo rzadko – są dla mnie koszmarem, więc buduję zestawy z tego co mam. Dobrze mi z tym – pieniądze, które wydalabym na ciuchy idą zazwyczaj na podróże, które wręcz kocham.
O programie wyrzucania każdego dnia określonej ilości rzeczy czytałam niedawno u Aliny z Design your life – przede mną przeprowadzka w najbliższych miesiącach, więc wtedy będzie kumulacja! 🙂
Ważne żeby przy pozbywaniu się rzeczy brać za nie odpowiedzialność, czyli mieć na uwadze co się z nimi dzieje jak już nie są u mnie. Czy ktoś będzie z nich korzystał czy wylądują na wysypisku? W zasadzie powinno się mieć to na uwadze już przy zakupie rzeczy. Tworzywa sztuczne nie rozłożą się przez setki lat i kiedyś zabraknie miejsca na ich składowanie jeśli nie przestaniemy kupować bez opamiętania.
Justyna, nareszcie ktoś to powiedział👍😘 mam dokładnie takie samo podejście i tak postepuję. Jeżeli wyrzucam nienoszone rzeczy do kontenera (a nie do śmieci, bo ludzie wcale nie chcą moich wspaniałych rzeczy, są wybredni), to je rozcinam, żeby takie niechciane dalej, a niby dobre ciuchy poniewierały się po wysypiskach i przeżyły ludzkość 😉niech idą do spalenia i ogrzeją lub oświetlą miasto. I zawsze wyrzucam uprane, a nie za przeproszeniem gacie prosto z tyłka – z szacunku dla osób które segregują te rzeczy. Nawet jeśli jest to jedna dziurawa skarpetka.
Moim zdaniem, przed porządkiem w szafie musi iść porządek w głowie. Dla mnie przełomowy był moment, w którym uświadomiłam sobie, że nie potrzebuję rzeczy, ale przestrzeni. Przestrzeni na spędzanie czasu z rodziną, przyjaciółmi, przestrzeni na wspomnienia i wspólne chwile. Wtedy rozpoczęłam porządki. W myśl zasady, że jeśli coś nie budzi moich emocji to nie jest mi potrzebne. Gdy już pozbyłam się tych wszystkich rzeczy, byłam zaskoczona, jak lżej mi z tym stanem „nie-posiadania”. Cudowna lekkość bytu… 😉
Polecam w tym temacie książkę „Minimalizm po polsku” i „Minimalizm dla zaawansowanych” – daje dużo do myślenia 🙂
Wyprowadziłam się z domu od rodziców i z góry założyłam w swoim mieszkaniu minimalizm, cześć rzeczy oddałam, obecnie jestem na etapie urządzania, cześć rzeczy jeszcze jest u rodziców, nie chce zagracac swojej przestrzeni, wiec trzymam sie zasady że jeśli kupuje coś nowego to przyglądam sie starym rzeczą czy faktycznie ich potrzebuję.
Na podobny pomysł wpadłam jakieś pół roku temu i szło mi naprawdę super, gdyby nie jeden szkopuł… A mianowicie byłam w ciąży i potrzebowałam zupełnie innych ubrań (rozmiar) niż do tej pory. Aktualnie do mojego dawnego rozmiaru wróciłam, ale potrzebuje innych ubrań, bo karmie!
Tym sposobem minimalizm stał się niemożliwy…
Ambitne postanowienie. Ja osobiście uwielbiam dawać rzeczą drugie życie. Przerabiać ubrania lub dekorować zużytą biżuterią pudełka 🙂
Ilość ubrań które mam jest nieprawdopodobna. Nie byłabym w stanie ich wszystkich pomieścić u siebie mimo ze mam 17 szaf… to jest chore… cześć ubrań miałam w pudłach w schowku, cześć w piwnicy u rodziców.. jak pewnie się domyślasz nigdy tam nie zaglądałam. A mimo ze większość jest w domu to nigdy ale to na prawdę nigdy nie miałam się w co ubrać. Ubrania często kupowałam przypadkowo albo modny wzorek albo jakaś promocja, byle więcej. Niektóre były na tyle kiepskie ze wiszą nadal z metkami. Do tego większość na mnie nie pasuje. Albo kupiłam za małe w nadziei ze schudnę albo zostało ze studiów jak byłam szczuplejsza albo z czasów ciąży jak byłam grubsza albo trzymam bo jest dobrej firmy albo kupiłam, nie lubię, nigdy nie nosze ale nie chce się z tym pogodzić ze zmarnowałam pieniądze wiec trzymam… Teraz mam duży remont w domu który zmotywował mnie do pozbycia się większości ubrań. Popakowalam je w wory bez sentymentu i teściowie zawieźli do przytułku dla ubogich i do domu samotnej matki. Wyobraź sobie ze musieli jechać na trzy razy, wcale nie małym autem… ale powiedzieli ze radość z ubrań które przywieźli była ogromna, co tylko utwierdza mnie w tym ze to była dobra decyzja. Podobny problem miałam z ubraniami po dzieciach, są w wieku 3.5 i 1 także co chwile wyrastają ze starych a ja kupuje miliony nowych. A potem jest mi szkoda komuś oddać ubranka kiedy wiem ile za nie zapłaciłam. Ale dogadalysmy się z sasiadka i ja jej daje ubrania po synku a ona mi po córce. Resztę oddaje innym koleżankom a na prawdę drogie rzeczy staram się sprzedawać 🙂
lol fajny problem. Zamiast wydawać pieniądze na ciuchy z sieciówek, które wkrótce wylądują w koszu, polecam odkładać je na przyszłość.
Moją szafę zrewolucjonizowały książki Asia Glogazy i Kasi Kędzierski. Dzięki nimi oczyściłam nie tylko swoją szafę i przestrzeń. Zaczęłam uprawiać ubraniowy recykling. Mam mniej rzeczy, niż 5 lat temu kiedy zarabiałam dużo mniej niż teraz, ale wszystkie są dobrej jakości, dobrze leżą i zwyczajnie lubię je nosić. Przestała też chodzić na zakupowe kompromisy o których świetny tekst napisała Asia Glogaza. A zaoszczędzone pieniądze na ciuchach wydaję na inne rzeczy ( dobre kosmetyki czy gadźety technologiczne:) ).
Eliza! Dzięki za wpis i pogadankę na instastory. Zmotywowało mnie do „przejrzenia” swojej szafy i mąż również dołączył do czyszczenia, jak zobaczył torby moich ciuchów. Efekt – łącznie 4 duże torby z Ikei oddane dla potrzebujących i jedna mniejsza wyrzucona. Teraz wiem co mam i wiem, że lepiej iść na jakość niż na ilość! Dziękuję Ci jeszcze raz bardzo bardzo, bo należę do typu osób, tzw. „chomików” i miałam dużo „przydasienapóźniej” w szafie – a teraz jest dużo lepiej i mniej! Jeszcze raz dziękuję! Coraz bardziej przekonuję się do minimalizmu 🙂 W ciuchach i kosmetykach już on jest – planuję wprowadzić go dalej w życie 🙂
U mnie jest tragedia, wszystko zbieram „bo może jeszcze się przyda”! Rodzice twierdzą, że strych niebawem zwali nam się na głowę! Dodatkowo zawaliłam dwie garderoby i swój pokój;/ Jeszcze w tym roku przeprowadzam się do własnego domu i mam nadzieję, że nie zabiorę tego co niepotrzebne, tylko się tego pozbędę… ale znając samą siebie wiem, że będzie naprawdę ciężko. Czasami redukuję rzeczy i wywożę do PCK lub oddaję koleżankom, ale szczerze to i tak nie widać, aby coś ubyło… 🙁
Ostatnio, z zainteresowaniem przyglądam się zjawisku konsumpcji w jakim żyje nasze społeczeństwo. To przerażające, że ludzie potrafią kupić coś, co się im podoba i rzucić to w kąt. Wydają kupę pieniędzy na rzeczy, których nie używają, nie szanują, a niekiedy nie wiedzą też co się z nimi stało. Kupują bez zastanowienia, bo przecież ich na to stać.
Mój minimalizm zaczął się w momencie, kiedy przeprowadziliśmy się do mniejszego mieszkania. Przeprowadzka ogromnie mnie stresowała i otworzyła oczy na ilość niepotrzebnych rzeczy jakie mieliśmy (chociaż i tak było ich mało). Cały dobytek, który mieściliśmy na 52m2 musieliśmy przenieść do 32m2. To był nie lada wyczyn i kubeł zimnej wody na otrzeźwienie.
Od tego czasu, przed jakimikolwiek zakupami, zadaję sobie pytanie, czy dana rzecz jest naprawdę niezbędna w moim życiu. W przeciągu roku byłam na shoppingu raz, bo potrzebowałam nowych spodni (stare się zniszczyły). Zaczęłam zużywać rzeczy. Jeśli mam coś, co jest dobre i pełni swoją funkcję, nie kupuję kolejnej takiej samej rzeczy, bo kiedyś się przyda. Znając życie to „kiedyś” wcale nie nadejdzie. Żyje mi się lepiej ze świadomością, że mam w domy tylko to, co jest mi potrzebne i czego systematycznie używam. Wiem, że nawet chcąc nie chcąc nie mogę kupować dużo rzeczy, bo zagracę małe mieszkanie, a tego bym chyba nie zniosła.
Bardzo dobry wpis! Warto dbać o porządek i nie trzymać niepotrzebnych rzeczy „na siłę”.
Polecam książkę „Sztuka sprzątania” podchodzi do tematu sprzątania w zupełnie inny sposób. Nie ze wszystkim sie zgadzam ale pozbyłam sie znacznej części wszystkiego ? z niektórymi rzeczami nadal cieżko jest mi sie rozstać ale jestem na dobrej drodze ?
Comments are closed.